Папярэдняя старонка: Dzieje kościoła unickiego na Litwie i Rusi. Cz. 1.

Rozdział VII 


Аўтар: Likowski Edward,
Дадана: 26-11-2012,
Крыніца: Likowski E. Dzieje kościoła unickiego na Litwie i Rusi. Cz 1. Kraków, 1906.



Wiktor Sadkowski, Arehimandryta słueki i na­miestnik prawosławnego metropolkijowskiego. (1783 - 1796).

1. Stosunki hierarchiczne dyznnitów polskich. Młodość i przysposobienie Sadkowskiego do późniejszej agitatorgkiej działalności. - 2. Sadkowski zostaje archimandrytą shickira i naczelnikiem metropolity kijowskiego prawosławnego. - 3. Sadkowski biskupem perejasławskim i udział Koniskiego w tej nominacyi. - 4. Opozycya biskupów unickich i nnncyatury przeciw erekcyi biskupstwa dyzunickiego w Polsce. - 5. Sprawa przysięgi wierności Sadkowskiego i przedłożone mu Minuta sponsionis. - 6. Przysięga wierności Sadkowskiego a faktyczne zachowanie się jego po wzięciu sakry biskupiej względem rządu polskiego i Unii. - 7. Okoliczności sprzyjające propagandzie Sadkowskiego. Koniskiego odpowiedź na projekt zniesienia obrządku ruskiego unickiego. - 8. Przysposobianie przez dyzunitów nowego na Ukrainie buntu i udział w niem Rosyi i Sadkowskiego, - 9. Podejrzenie rzucone na Unitów ukraińskich i wołyńskich o takiź udział. - 10. Rady deputacyi do badania oskarżonych o bunty dane Sejmowi W., a tyczące się reformy stosunków hierachicznych dyzunitów polskich i Unitów. - 11. Drugi rozbiór Polski niweczy zbawienne uchwały Sejmu czteroletniego. Straszliwe tępienie Unii w prowincyach przez Katarzynę zabranych podług planu Eugeniego Bułgara, wykonanego przez W. Sadkowskiego. - 12. Wewnętrzne przyczyny pomyślnych nawracań Sadkowskiego wśród Unitów ukraińskich i wołyńskich między drugim a trzecim rozbiorem Polski.

1. Pierwszy rozbiór Polski połączony z zaborem Białej Rusi przez Rosyę pozbawił pozostałych w granicacłi Rzeczypospolitej dyzunitów krajowego biskupa. Dyzunici litewscy odnosili się odtąd do arcybiskapa mohilowskiego, Jerzego Koniskiego; ukraińscy, jak dotąd, uznawali swym zwierzchnikiem biskupa perejasławskiego, a następnie po zniesieniu tego biskupstwa metropolitę kijowskiego. Nad litewskimi, których zresztą, niewielu było w Słucku i w okolicy najbliższej Slucka, zdał Jerzy Koniski bezpośrednią pieczę archimandrycie słackiemu, którym w pierwszych latach po pierwszym rozbiorze Polski był hieromonach Paweł Wólczański, pochodzący z tej samej famili, która od końca XVII do połowy XVIII wieku dała trzech biskupów prawosławnych dyecezyi mohilowskiej: Sylwestra, Józefa i Hieronima Wołczańskich. Paweł Wołczański nie odpowiadał widokom Koniskiego i Rosyi, gdyż nie chciał służyć za narzędzie intrygom Koniskiego; przeciwnie czuł się obywatelem i poddanym polskim, a pod względem duchownym byłby wolał zależeć od patryarchy konstantynopolitańskiego, aniżeli od synodu Petersburskiego. Oddaje mu te pochwały wyznaczona przez czteroletni sejm deputacya do egzaminowania oskarżonych o bunty (na Ukrainie), pisząc o nim: "Wzrósł on (Wołczański) i zestarzał się, znając między krajem a krajem różnicę, znając dla krajowej zwierzchności poszanowanie, dla kraju wierność, i uznając oryginalną (sic) (pierwotną) w patryarchach wschodnich religii nieunickiej głowę. Zaufać takiemu sekretów (ze strony rosyjskiej) nie było można" [1].

Dopóki też Wołczański żył, nie było na Litwie słychać o intrygach dyzunickich, o niepokojach i gwałtach z powodów religijnych, prędzej dochodziła z Ukrainy jaka skarga dyzunicka, lub odwrotnie skarga unicka na stronę przeciwną i na krzywdy od niej doznane. Dopiero gdy Wołczański we wrześniu (2) 1783 r. [2] zeszedł ze świata, zaczął się czas intryg dyzunickich niekończących się gwałtów przeciw Unitom polskim. Koniski polecił synodowi Petersburskiemu i Imperatorowej na miejsce zmarłego swego wychowańca, pokrewnego sobie duchem hieromonacha Wiktora Sadkowskiego. Sadkowski, także Szatkowskim zwany, z rodu był polakiem i synem księdza, którego arcybiskup Anastazy Szeptycki przyjął z dyzunii na łono Unii i mianował parohiem we wsi Hołubczy, w Humańszczyźnie. Gdy jednak między dziedzicem włości, regimentarzem Kalinowskim, a nim powstały jakieś przykre dla niego zatargi, porzucił Unię i wyniósł się z rodziną do Kijowa, gdzie przy cerkwi "Przemienienia Pańskiego" sprawował urząd wikarego. Jaka była przyczyna zatargów ojca ks. Wiktora Sadkowskiego z Kalinowskim, nie mogliśmy się tego nigdzie doczytać; ale to jako pewnik przyjąć możemy, że wynosząc się z Hołubczy, wyniósł ze sobą nienawiść do Polaków i Łacinników i tę nienawiść w syna swego przeszczepił. W Kijowie był wtenczas rektorem akademii prawosławnej, wskrzeszonej za przywilejem Władysława IV przez metropolitę Mohiłę, znany nam Jerzy Koniski, najzaciętszy wróg polskości, Kościoła łacińskiego i Unii, i pod jego sterem odbywał młody Wiktor study a filozoficzne i teologiczne; u Jerzego Koniskiego słuchał specyalnie filozofii [3]. Tu też zawiązały się pierwsze bliskie stosunki między nim a Koniskim. Koniski czy to, że w nim zdolności szczególniejsze dostrzegł, czy też inne zalety upatrzył, dla których mu się przydatnym wydawał, polubił go, i gdy został nianowany przez synod Petersburski władyką mohilowskim, wziął do swego boku w r. 1758. Od tego czasu był Sadkowski prawą ręką Koniskiego przez lat 17, t. j. aż do ratyfikacyi pierwszego rozbioru Polski [4].

Wtenczas przedstawił go Koniski Katarzynie na kapelana przy ambasadzie rosyjskiej w Warszawie, który to urząd Wiktor Sadkowski przez mniej więcej lat 9 sprawował [5], pozostając wciąż w żywej korespondencyi ze swym dawnym mistrzem, natchnień jego słuchając i wskazówkami jego się rządząc. A jakie były te natchnienia i wskazówki, łatwo się domyślić z tego, co wiemy o Koniskim i o jego względem Unii, katolicyzmu i polskości usposobieniu. Działanie Sadkowskiego było, na tem ważnem stanowisku które przy ambasadorze zajmował, siecią nieprzerwanych agitacyj w interesie dyzunii i rządu rosyjskiego przeciw Unii i Polsce. Korespondencya jego z Koniskim wykazuje, że będąc jeszcze w Mohilowie kradł pieniądze pochodzące z dobrowolnych ofiar na seminaryum mohilowskie, bo Koniski wzywa go napróżno po kilkakrotnie w r. 1773 i 1774 do zdania z ni cli sprawy synodowi Petersburskiemu i grozi mu nawet wywiezieniem na Sybir [6]. Że jednak nic mu się nie stało, mimo że ani pieniędzy ani rachunków nie złożył, dowód to najlepszy, jak dogodnem i potrzebnem był narzędziem Katarzynie i Koniskiemu w Polsce.

W rzeczy samej usługi oddawane przez niego interesom Rosyi i dyzunii w Polsce więcej ważyły, aniżeli owe kilka czy kilkanaście tysięcy rubli, które sobie nieuczciwie przywłaszczył. Przyznać mu to bowiem trzeba, że z niewykłą gorliwością i zręcznością służył sprawie, którą mu powierzono. Nie mogąc się wiele wydalać z Warszawy, zawiązał z osobami wpływowemi wśród dyzunitów polskich korespondencye, i wzywał a zachęcał do przysyłania sobie jak najdokładniejszych i najczęstszych wiadomości o rzekomych krzywdach i uciskach, spotykających dyzunitów ze strony Unitów, przyrzekając uciśnionym skuteczną opiekę. Do jakiegoś protojereja Stefana Lewandy czyli Lewandowskiego pisze np.: "proszę Waszej przyjaźni i dla miłości Jezusa Chrystusa radzę przytem dawać przy wszelkim pewnym przypadku znać dla szczególniejszej tylko jako bratu waszemu i członkowi tegoż samego Chrystusa Ciała ciekawości o największych prześladowaniach, przez kogo, nad kim kiedy bywały? Ja nie będąc w siłach sam przez siebie Wam pomódz, zapewniam Was, że wszystko to prześle się do arcypasterza mojego, Jerzego do Mohilowa, który nie zaniedba samych najznaczniejszych rosyjskich panów o tym uwiadomić. Być może przełoży i w Najśw. Synodzie Obszerniej o tem oznajmi (Wam) Ojciec Andrzej [7]."

Grdy pożądanych wiadomości tak często, jakby pragnął, nie otrzymuje, z niepokojem wielkim upomina się o nie. W listach jego, które tylko częściowo posiadamy, napotykamy w przeciągu półtora miesiąca dwukrotne przypominanie się biskupowi dyzunickiemu kijowskiemu o nowe wieści. Dnia 30 Października r. 1779: "W jakim są teraz stanie na Ukrainie prawowierne cerkwie, o których nic nie słyszę?" Podobnież dnia 12 grudnia tego samego roku: "Oo się dzieje z cerkwiami prawowiernemi? Dawno już o tem nie słyszę" [8].

Innym razem przyjmuje przysłane sobie deputacye od dyzunitów ukraińskich, wysłuchuje ich skarg na ucisk uaicki i wytacza takowe przed ambasadora, aby tenże dalej u dworu polskiego się skarżył, albo sam bierze na siebie obronę ich wobec naczelników rządu polskiego. Grdy mu zaś niezawsze się jego patronowanie udaje, i gdy go ze skargami odsyłają na drogę sądową, a tam również lęka się przegranej, posyła do Kijowa radę, aby nie przybywano do Warszawy z wytaczaniem żalów, "bo tu się nic nie wskóra," lecz aby wprost w Petersburgu szukano pomocy i starano się tam wyjednać komisyę, któraby miała prawo windykacyi monasterów i cerkwi dla prawosławia. Za wzór podaje w tej mierze swego mistrza, Jerzego Koniskiego. "W tem być może za przykład, pisze, episkop mohilowski nietylko do Petersburga ale po Wilnach i Warszawach się włóczący [9]".

Zasługi jego zostały też po kilku latach w Petersburgu uznane.

Pod dniem 3 września r. 1783 donosi ks. Sadkowski Koniskiemu, że synod Petersburski pozwolił mu nosić krzyż na piersiach przez czas jego urzędowania przy poselstwie [10]. Noszenie takiego krzyża uważa się w Kościele greckim za wielkie odznaczenie.

Niedługo potem miał go większy jeszcze zaszczyt spotkać. Już wyżej wspominaliśmy, że po śmierci archimandryty słuckiego, ks. Pawła Wołczańskiego, przedstawił go Jerzy Koniski na archi mandryą słucką. Sam Sadkowski przy mówił się o to, pisząc do niego: "iż czas aby i kapelan warszawski był nadgrodzony archimandryą [11].

Lecz rozdanie arcłiimandryi słuckiej Die zależało zupełnie od synodu Petersburskiego ani nawet od Katarzyny. Owszem, ściśle rzeczy biorąc, ani synod, ani Katarzyna w granicach Rzeczypospolitej nic nie mieli do mówienia przy obsadzaniu posad duchownych, ponieważ w obcym kraju nie przysługiwało im prawo rozdawania beneficyów. Atoli takie już wtenczas było niedołęstwo rządu polskiego wobec Eosyi, że też w sprawach tyczących dyzunii gospodarzyła w Polsce jak u siebie. Archimandrya słucka należała do patrona księcia Karola Radziwiłła, wojewody wileńskiego. Sadkowski zrozumiał dobrze, że bez prezenty księcia trudno będzie archimandryę posiąść; zgłosił się więc do niego z prośbą o prezentę. Gdy jednak długo odpowiedzi na podanie nie otrzymywał, wstawił się za nim ambasador rosyjski hrabia Stackelberg [12].

Przecież i na to drugie podanie nie zaraz przyszła odpowiedź. Mimo to Katarzyna nie czekając prezenty księcia wojewody, przesyła Sadkowskiemu od siebie, jak gdyby to we własnym jej bjo kraju, dnia 30 października r. 1783 nominacyę na archimandryę słucką, powoławszy się tylko na rekomendacją Koniskiego i Stackelberga i na "należyte urzędu jego sprawowanie i chwalebne postępki." Przy tem poleca mu udać się niezwłocznie do Kijowa kosztem monasteru słuckiego, w którym nawiasem mówiąc zaraz po śmierci "Wołczańskiego ustanowiła na czas sedis - wakancyi administracyę duchowną i majątkową i rozkazuje mu wziąść tam z rąk metropolity poświęcenie archimandryckie [13]. Sadkowski zastosował się naturalnie do ukazu swej pani, choć nie bez obawy trudów i kłopotów, czekających go na nowej posadzie. Do swego przyjaciela, Onufrego Iwanowicza, pisze w kilka tygodni po zapadłej w Petersburgu nominacyi: "Co się zaś tyczy słuckiej archimandryi, boję się aby z mitrą nie były ściągnione na mnie i nieznośne kłopoty, osobliwie kiedy słyszę, że tam wszystko w nieporządku i ruinie [14]".

2. W początkach roku 1784 odebrał w Kijowie poświęcenie na archimandrytę, otrzymawszy jeszcze na czas od księcia prezentę, i równocześnie został ustanowiony namiestnikiem metropolity kijowskiego dla dyzunitów w granicach Rzeczypospolitej zamieszkałych. Dochowała nam się mowa, którą miał do metropolity poświęcającego go, a w której, wspomniawszy o władzy danej sobie nad wszystkimi dyzunitami w Polsce, w te odzywa się słowa: "O jak to dla mnie jest ciężkiem? jak jarzmo do dźwigania trudne! Cóż kiedy jeszcze przychodzi mi na myśl, że ja takim (t. j. nauczycielem prawowierności ciemnych) powinien być w tym kraju, gdzie prawowierny od równowierców (Łacinników i Unitów) częstokroć tak przyjmuje się jak owca od wilków, gołąb od jastrzębia, młodzieniec od żmijów? Czyli więc rozpaczać zaiste nie będzie [15]?"

Nie dość, że metropolita Kijowski upoważnił go do wykonywania w swojem imieniu jurysdykcyi nad dyzunitami polskimi, wyszedł jeszcze w tej materyi osobny ukaz Imperatorowej, nakazujący mu urządzenie, albo jak się ukaz wyraża: "należyte roztrząśnienie i zadeterminowanie duchownego konsystorza" w Słucku. Przez to "należyte roztrząśnienie" miało się rozumieć oczyszczenie konsystorza z żywiołów nie dość skorych do usług rosyjskich, a zastąpienie ich osobistościami dającemi pod tym względem dostateczną gwarancyę. Jakoż po odebraniu w posiadanie troickiego monasteru słuckiego i uwiadomieniu wszystkich monasterów i cerkwi dyzunickich w Polsce o swojem wyniesieniu, i po zaleceniu im, aby nazwisko jego jako zwierzchnika duchownego w liturgii we wszystkich cerkwiach było wspominane, zaczął działanie i reformy swoje od sprowadzania księży z Moskwy, bądź urodzonych Rosyan, bądź wyksńałconych w seminarych rosyjskich, odznaczających się nieco większą nauką i zdolnościami, a przedewszystkiem duchem nieprzychylnym Unii i polskości. W korespondencyi jego z tego czasu wraca co chwilę to prośba do metropolity kijowskiego, aby mu zdatnych kierowników przysyłał, to doniesienie tegoż, że mu ich posyła, to znów podziękowanie Sadkowskiego za przysłanych. Czasem się zdarza, że konsystorz metropolitalny kijowski przeznacza mu od siebie księdza jakiego, bez poprzedniej z jego strony prośby, i i rozkazuje mu umieścić go w swej dyecezyi. Pod dniem 21 września 1784 r. czytamy np. rozporządzenie tego konsystorza: "aby ks. Mitkiewiczowi z powiatu mozyrskiego, w kijowskiej akademii edukowanemu i zaświadczenie mającemu, według wyegzaminowanej zdatności, miejsce w dyecezyi swojej naznaczył'' [16].

Trzeba zaś wiedzieć dla ocenienia grozy sytuacyi, którą Sadkowski przez sprowadzanie księży z Rosyi w Polsce stwarzał, że każdy ksiądz wyświęcony w Kijowie obowiązany był po r. 1768 przy wyświęceniu obok przysięgi wierności względem swej cerkwi składać przysięgę wierności względem tronu rosyj skiego. Każdy przeto pop i czerniec z Kijowa w granice Rze czy pospolitej przybywający, poczuwał się na mocy swej przysię gi do obowiązku służenia w Polsce Rosyi, i uważał się nie za pod danego Rzeczypospolitej, lecz za poddanego rosyjskiego. W Rze czypospolitej był on tylko agentem rosyjskim, patrzącym inte resu Rosyi ze szkodą Polski i Unii. Na dowód słuszności uwag naszych przytaczamy dwa ustępy z owej przysięgi.

"Ja niżej wyrażony obiecuję i przysięgam Wszechmogącemu Bogu przed św. Jego Ewangelią na to, iż chcę i powinienem jej Imperatorskiemu majestatowi, mojej najmiłościwszej Pani, Imperatorowej Katarzynie Aleksiejewnie, samowładczyni całorosyjskiej ... wiernie i nieobłudnie służyć... nie oszczędzając życia swojego do ostatniej kropli i wszystkie do wysokiego Jej Imperatorskiej majestatu samowładztwa, mocy i władzy przynależące prawa i prerogatywy ustanowione, i na po tem się ustanowić mające według terminalnego rozumienia, mocy i sposobności zastrzegać i bronić i przy tem na ostatku starać się promować wszystko to, co do Jej Imperatorskiego majestatu wiernej służby i pożytku krajowego we wsz3stkich przypadkach tyczyć się może. O uszkodzeniu zaś interesu Jej majestatu, stracie i upadku, jak prędko o tem dowiem się, nietylko wcześnie donieść, lecz i wszelkimi sposobami odwracać i nie dopuszczać střtraé się, i wszelki mnie powierzony sekret mocno chować będę, i włożony na mnie urząd tak podług tej (generalnej jako i według osobnej) zadeterminowany i od czasu do czasu Imieniem Jej Imperatorskiego majestatu od przeznaczonych nade mną starszych wypadłe instrukcye, regulamenta, i ukazy należytym sposobem według sumienia mojego wykonywać

"A. jeżeli przytrafią się w parafii mojej szyzmatycy (ma być Unici) tych słowem i pismem Ojców Św., duchem łagodności przekonywać i doprowadzać do przywrócenia i złączenia się z cerkwią wszystkimi środkami starać się będę; o niepoprawujących się zaś i przy uporze swoim trwających, tem bardziej o zepsutych i innych od złączenia się z cerkwią odciągających pismem i słowem przekładać będę" [17].

Już ostatni ustęp, mówiący o nawracaniu Unitów, nie pozostawia wątpliwości, że w tej przysiędze miano więcej na względzie cerkwie i księży w Polsce, aniżeli we właściwej Rosyi zamieszkałych, gdyż z tamtej strony Dniepru nie było nigdy Unitów. Unici z dyzunitami pomieszani znajdowalisię tylko w granicach Rzeczypospolitej, lub w tych ziemiach, które Rosya z dawnych dzierżaw Rzeczypospolitej zajęła. Ale oprócz tego świadczy wyraźnie Relacya deputacyi, że już przed Sadkowskim podsuwano tę przysięgę tyra, którzy z Rzeczypospolitej szli po święcenia do Kijowa, mimo że po wyświęceniu w granice Rzeczypospolitej powracali. Gdy zaś Sadkowski został archimandrytą słuckim, stało się składanie jej rzeczą powszechną przy każdem święceniu kapłańskiem księży, mających obejmować beneficya dyzunickie w Polsce. Świadectwo "Deputacyi" potwierdza przysłany Sadkowskiemu z Petersburga "sokraszczenyj katechisis" (katechizm skrócony), i przez niego po wszystkich parafiach dyzunickiej Rzeczypospolitej rozpowszechniony. W tym katechizmie wspomniona rota przysięgi jest umieszczona, jako rzecz obowiązująca każdego kapłana prawosławnego [18].

Jak tacy kapłani, którzy obok wierności względem rządu rosyjskiego brali na siebie pod przysięgą obowiązek szerzenia prawosławia wszystkimi środkami, stać się musieli Unii szkodliwymi przy silnem poparciu ze strony rządu rosyjskiego, mającego w szerzeniu prawosławia w Polsce interes polityczny, i przy ówczesnem niedołęstwie rządu polskiego - nie trudno sobie wyobrazić.

W pierwszjch atoli czasach swych rządów chodziło Sadkowskiemu głównie o wzmocnienie wewnętrzne prawosławia, wpowiewierzonej sobie owczarni; stąd gorliwość jego niestrudzona o pozyskanie z Rosyi jak największej liczby wykształconych zakonników, o zapełnienie dogorywających klasztorów dyzunickich mnichami prawosławnymi, o obsadzanie beneficjów wakujących popami rosyjskimi; a dopiero wzmocniwszy się wewnętrznie, niysilał rozwinąć na większe rozmiary propagandę prawosławną wśród Unitów litewskich i ukraińskich. Wzmacniając zaś owczarnię swoją nie ograniczał się na samem duchowieństwie, ale równocześnie miał oko zwrócone na wychowanie młodzieży świeckiej. Metropolitę kijowskiego prosi np., aby mu przysłał zdatną jaką pannę do edukacyi dziewcząt i młodych mniszek, proponuje nawet jakąś Barbarę z Frolowskiego monastyru [19], a konsystorzowi swojemu słuckiemu każe wydawać uniwersały do rodziców, aby dostawili do szkół słuckich dyzunickich młodzież, ,.tak tę, która już ma początki języka łacińskiego i polskiego, jak i tę, która ma się dopiero uczyć" [20].

Dla należytego przygotowania zamierzonej akcyi wydawało mu się jeszcze to wszystko niedostatecznem, i w ciągu roku 1784 zaczął zdała agitować za utworzeniem osobnego w granicach Rzeczypospolitej biskupstwa dyzunickiego. W tym celu używa znowu pośrednictwa swego mistrza i opiekana, a obecnie członka św. synodu Petersburskiego, arcybiskupa Jerzego Koniskiego. Pod dniem 26 kwietnia pisze do niego niby nie od siebie:

"Przy ekspedycyi umyślnego do Przewielebnego W Pana, ponieważ byłem w ambarasach, więc zapomniałem posłać supliki od biednych Greków warszawskich, albo lepiej mówiąc od wszystkich, którzy tylko znajdują się w Polsce. Pomienieni Grecy szczęśliwymi siebie liczą, że przez najwyższe interesowanie Jej Imperatorskiej Mości otrzymali dla

siebie liberum exercitium wiary. Lecz to jest ich nieszczęście, że im wytykają na oczy Unici i Łacinnicy, że oni są jakoby owce bez pasterza, i kiedy pytają, gdzie wasz biskup? to jedni milczą, drudzy przymuszonymi siebie znajdują mówić: Jest w Jassach albo w Bukareszcie, albo w Konstantynopolu, albo w Jerozolimie. Wszystko to jak niegruntowne i niepewne, tak bynajmniej im nie pomaga. Oddają się teraz pod' protekcyę Przewielebnego WPana i t. d." [21].

Koniski, człowiek szczwany, zrozumiał od razu, o co ctiodzi: że choć godny wychowaniec jego nie doprasza się wprost dla siebie o dostojność biskupią, lecz tylko o opiekę dla Greków warszawskich, w gruncie duszy jednak myśli o sobie, a uznając w planie Sadkowskiego korzyści niemałe dla dyzunii w Polsce, bez wahania przychylił się do niego, i w jednym z listów swoich z owego czasu musiał mu dać poznać, gdyż Sadkowski odpisując na ten list pod dniem B czerwca, wymawia się z obłudną skromnością od godności biskupiej i od chęci osiągnięcia jej. Pisze do Koniskiego: "przynosząc moje najniższe podziękowanie na wyrażoną przychylność i łaskę arcypasterską, ośmielam się donieść na duszę moją, Boga wzywając na świadka, iż wyższy nad archimandryę urząd mnie nie cieszy" [22].

Czy go jednak nie ucieszył? zobaczymy [23].

Utworzenie nowego biskupstwa dyzunickiego w Polsce było nie łatwą rzeczą. Podstawy prawnej do takiej erekcyi nie dostarczyły traktaty dawne Rzeczypospolitej z Rosyą, na które Rosya w swych żądaniach, tyczących się dyzunitów polskich zwykła się była powoływać, a tem mniej konstytucye sejmowe. Ale od czegóż rozum, zwłaszcza tak wypróbowany w intrygach, jak rozum Koniskiego! Koniski wpadł na pomysł, że, ponieważ według dawnych praw, przywilejów koronnych i konstytucyj sejmowych prawowierne cerkwie i monastyry w Polsce należały do jurysdykcyi metropolity kijowskiego (dyzunickiego) i tenże rządził nimi bądź sam bezpośrednio, bądź przez swoich namiestników, np. biskupów lwowskich, dopóki w dyzunii zostawali, lub przez biskupów mohilowskich, albo perejesławskich, którzy nawet zwykli byli pisać się namiestnikami metropolii kijowskiej, nie trzeba dla uniknienia łatwych do przewidzenia trudności zupełnie nowego biskupstwa w Polsce tworzyć, lecz tylko rezydencyę biskupa perejaslawskiego przenieść z Perejastawia do Słucka, czyli-raczej archimandrytę słuckiego wynieść do godności biskupa perejasławskiegoi zamianować go nie biskupem niezależnym, dyecealnym, lecz namiestnikiem metropolii kijowskiej. Taki biskup, jako namiestnik metropolitalny, będzie miał za sobą wszystkie dawne prawa Rzeczypospolitej, dyzunickim biskupom w Polsce przysługujące, które powinien koniecznie kazać sobie wypisać i dokładnie poznać; będzie mógł zasłaniać cerkwie i monastyry od krzywd, znosić się z arcybiskupami katolickimi i unickimi w przypadku krzywdy doznanej, a gdy od nich satysfakcyi nie otrzyma, będzie mógł donosić o nich samemu królowi z pomocą i pod protekcyą posła rosyjskiego. Nie radzi mu tylko do sejmu się udawać z żądaniem pomocy, chyba iżby u króla nic nie wskórał i synod Św. na to mu pozwolił, ale winien zawsze podczas sejmu znajdować się w Warszawie, by zapobiedz ustawom mogącym religii prawosławnej krzywdę przynieść.

Przechodzi potem do drugiej trudności, jaką napotkać może nowokreowany biskup dyzunicki w Polsce ze strony samego duchowieństwa dyzunickiego a w szczególności zakonników. TO; co o tym przedmiocie pisze, zbyt jest ciekawe i pouczające, abym się mógł ograniczyć' na samem streszczeniu jego uwag. Oto jego słowa: "W administrowaniu monastyrów tamtejszych (w granicach Rzeczypospolitej i cerkiew, pierwsza zaiste zda się i powszechna być ostrożność, aby postępować z nimi jako z chorymi, ostrości lekarstwa cierpieć nie chcącymi. W monastyrach i mało mnichów i do samo wolności skłonni, dlaczego ostro z nimi postąpiwszy, potrzeba rozpędzić ich i monastyry próżne zostawić. Cerkwie (parafialne) w całej Stuczczyźnie będące pewniejsze są do posłuszeństwa Św., iż w posesyi książąt Radziwiłłów pop nieposłuszny nie może odchodząc do Unii z sobą cerkwi odciągnąć. Cerkwie prawowierne powiatu pińskiego także stateczniejsze są, ile mi wiadomo. Lecz na Ukrainie Polskiej liczne, jak słyszę, cerkwie to do Unii odchodzą, to w prawowierność obracają się. Między innemi przyczynami takiej niestateczności wyraźną jest: największa, ciemna niewiadomość popów".

Z tego powodu, powiada dalej, radził archimandrycie słuckiemu, gdy niedawno przed tem bawił u niego, ażeby się starał poprawić duchowieństwo, jednak odradzał mu zakładać seminaryum duchowne z powodu bardzo dziwnego; i gdyby się nie wiedziało, że dyzunia mohilowska oddawna protestantyzmem zarażona, trudnoby było tę radę pojąć. "Seminaryum, pisze, jemu trzymać nie potrzeba, albowiem w samem mieście Słucku utrzymują seminaryum Kalwini, dla naszej cerkwi bardzo życzliwi, którzy za małą bardzo pensyę mogą uczyć naszych duchownych i cerkiewnych posługaczów dzieci teologii, a biskupowi naszemu pozostaje tylko utrzymywać profesora teologii i do greckiego języka".

Do powyższych uwag dodaje praktyczne wskazówki dla przyszłego biskupa w Słucku. Zgłaszających się do prawosławnej cerkwi, których spodziewa się, że będzie wiele, nie radzi zaraz przyjmować, lecz pierwej znieść się z posesorami włości odnośnych, co tem łatwiej, mówi, będzie na Ukrainie polskiej, gdzie największe posesye są książąt Adama Czartoryskiego, Poniatowskiego, synowca królewskiego, i Potockich, którzy wszyscy do tego stopnia nie są przeciwni prawosławiu, że sami żądali biskupa prawosławnego (r. 1775) na Ukrainie dla przecięcia buntów z powodów religijnych tamże się powtarzających. Znosząc się z takimi posesorami, można u nich zyskać protektorów przeciwko duchowieństwu rzymskiemu i unickiemu. Zresztą, kończy pierwsze uwagi swoje Koniski: "Biskup słucki bywszy u mnie przez wiele lat w Mohilowie i towarz3sząc mi w Warszawie, gdym za interesami cerkwi chodził, będzie wiedział, jak sobie postąpić, a w każdym wątpliwym i trudniejszym wypadku niech się do mnie uda".

Po napisaniu powyższych uwag i po przychyleniu się synodu Św. i Katarzyny do tego planu, wypracował Koniski jeszcze jeden memoryał dla uzupełnienia tamtego i wręczył go synodowi Św.

W tym memoryale radzi, aby się przez posła rosyjskiego na dworze warszawskim koniecznie wystarać o zatwierdzenie królewskie mającego się utworzyć biskupstwa, inaczej nie dopuści metropolita unicki nowemu władyce wykonywać jurysdykcyi duchownej nad monastyrami i cerkwiami, a dla przyspieszenia sprawy zaleca użyć pośrednictwa ukraińskich magnatów polskich, przychylnych prawosławiu. Powtóre, doradza obok zatwierdzenia wystarać się o uniwersał królewski do metropolity i tych biskupów unickich, w których dyecezyach prawosławne monastyry i cerkwie się znajdują, przypominający im, że na mocy traktatu r. 1768, aktu osobnego I, § 8 cerkwie i monastyry prawosławne w Polsce, na wieczne czasy przy prawosławiu zostać winny. Samemu wreszcie Sadkowskiemu radzi nakazać, aby, gdy do Warszawy po przywilej królewski pojedzie, zwiedził po drodze wszystkie monastyry Podlaskie, do dyecezyi jego należące, a z Warszawy wracając, monastyr Wileński i sąsiednie, nie mające cerkwi parafialnych, dalej monastyr Piński, z cerkwiami do niego należącemi, i aby po tych wizy tacy ach odbył wizytę pasterską monasterów -i cerkwi ukraińskich, któremi tern więcej zająć się powinien, że metropolita nnicki Jazon Smogorzewski na Ukrainie bez utrudzenia około dobra Unii chodzi. W końcu dodaje, że wyniesienie Sadkowskiego do godności biskupiej tylko wtenczas korzyść dla prawosławia w Polsce przyniesie, gdy Sadkowski będzie miał do pomocy ludzi biegłych, sumiennych i pilnych w urzędzie [24].

Synod Petersburski zakomunikował powyższe uwagi i rady Koniskiego Sadkowskiemu, donosząc mu o wyniesieniu jego na godność biskupią.

Kiedy z rozkazu rządu polskiego aresztowano papiery Sadkowskiego, znaleziono w nioh jeden i drugi memoryał Koniskiego.

Krótko potem nadszedł ukaz Imperatorowej znoszący dotychczasową dyecezyę perejasławską za Dnieprem, a ustanawiający archimandrytę słuckiego, obecnie Wiktora Sadkowskiego biskupem perejasławskim i koadyutorem metropolity. Ukaz datowany był z dnia 3L Marca roku 1785, i następującej jest osnowy:

"Dla pożytku prawosławnej naszej cerkwi grecko rosyjskiej [25] i dla łatwiejszego zasłaniania wyznających religię naszą prawowierną w Polsce najłaskawiej rozkazujemy:

a) aby był osobny biskup wikaryalny albo koadyutor metropolii kijowskiej;

b) będzie się mianować biskupem perejasławskim i boryspolskim, i mieć rezydeacyę swoją w Słucku, w prawowiernym monastyrze, którego będzie i archim and rytą;

c) pensyą dla niego wyliczać po 1200 rubli, na stół i inne potrzeby po 1000 rubli, insuper na utrzymanie zadysponowanych przy domu biskupim i przy konsystorzu różnych urzędów i sług po 3700 rubli, in summa po 5900 rubli na rok;

d) na godność poświęcić w Kijowie teraźniejszego archimandrytę słuckiego monastyru, Wiktora, na podróż zaś jema do miejsca i na założenie domu wyznaczamy 3000 rubli;

e) synod nasz nie zaniedba odpowiednie od jego urzędu w administrowaniu wszystkimi w Polszczę znajdującemi się prawowiernemi monastyrami i cerkwiami ułożyć potrzebne rozporządzenia, remonstrując, co przychodzić będzie pod naszą aprobacyą".

Przesyłając ukaz Imperatorowej Sadkowskiemu synod Petersburski dodał od siebie rozporządzenie, aby się Sadkowski po sakrę biskupią niezwłocznie udał do Kijowa i z rąk metropolity ją przyjął; aby przy tej sposobności złożył przysięgę wierności i akt przysięgi złożonej podpisał; aby sobie zakrystyą biskupią z metropolitalnej zakrystyi kijowskiej opatrzjł, i czekał dalszych instrukcyj św. synodu, co do sprawowania rządów biskupich. Również i to doniósł mu, że o jego wyniesieniu do godności biskupiej wszystkie miejscowości jurysdykcyi synodu podległe "uwiadomione zostały.

Prawie oczom własnym wierzyć się nie chce, że rząd zagraniczny, bez poprzedniego zniesienia się z rządem Rzeczypospolitej polskiej, pozwolić sobie mógł tak samowładne w niej rozporządzenia wydawać jakby we własnym kraju, i to ten sam rząd, który pięć lat pierwej nie chciał dopuścić, aby arcybiskup połocki Jazon Smogorzewski, zostawszy metropolitą obok metropolii dzierzył nadal arcybiskupstwo połockie. Ale iakt ten jeszcze więcej zdumiewa, gdy się zważy, jaką przysięgę nowo obrany w granicach Rzeczypospolitej przez rząd zagraniczny biskup temuż rządowi przy kensekracyi swej winien był złożyć. Niepodobna nam tej długiej przysięgi przytoczyć w całej rozciągłości, nie możemy jednak nie podać w dosłownem brzmienia ustępów, które mówią o stosunku biskupa do dworu petersburskiego i do synodu św. Z tego nabierze czytelnik wyobrażenia, jak luźnym był węzeł łączący biskupa i następnie całe duchowieństwo dyzunickie z ówczesnym rządem polskim, i jak wielkie niebezpieczeństwo groziło w takich warunkach ze strony prawosławia rządowi polskiemu i katolicyzmowi w Polsce. Oto niektóre ustępy:

. "...We wszystkiem mam być posłuszny zawsze najśw. rządzącemu, cało-rosyjski emu synodowi, jako legalnej zwierzchności. I to obiecuję, że gdy do najśw, rządzącego rosyjskiego synodu, który biskup z bracią moimi raczy mnie pozwać na zbór, bez wszelkiej wymówki i słowa pójdę na zbór, a jeżeli chcieliby mnie niektórzy mocarze (król polski) lub mnóstwo ludu wstrzymać, jednakże powinienem być posłusznym na rozkaz najśw. synodu. Do tego obiecuję nie przyjmować skażonych obyczajów w cerkiewnych tradycyach i urzędach, (pewno ma być obrzędach!"), tem bardziej od Łaciuników nowo przymieszanych, lecz strzedz tradycyi i urzędów (obrzędów?) wszystkich nieodmiennie z wschodnią prawosławoą cerkwią i zgodnie w jednem rozumieniu z najśw. rządzącym rosyjskim synodem i z świętymi czterema patryarchami oryentalnej prawowierności stróżami i rządzcami. Jeszcze obiecuję i przysięgam,iż powinienem i przez obowiązek chcę i wszelkimi sposobami starać się będę Jej Imperatorskiej Mości, mojej Najmiłościwej Wielkiej Pani Imperatorowej Katarzynie i Jej synowi, legalnemu Następcy tronu wiernie i nieobłudnie służyć i we wszystkiem być posłusznym, nie oszczędzając życia mojego do ostatniej kropli krwi i wszystkie do wysokiego Jej Imperatorskiej Mości samowładztwa, siły i zwierzchności przynależące prawa i prerogatywy ustanowione i na potem ustanowić się mające, zastrzegać i bronić będę, a przytem secundum exigentiam starać się dopomagać do tego wszystkiego, co się Jej Imperatorskiej Mości wiernej służby i awantażu krajowego we wszystkich przypadkach tykać może, o damnifikacyi zaś interesu Jej Imperatorskiej Mości, stracie i upadku, jak tylko o tem dowiem się, nietylko wcześnie oznajmię, lecz wszelkimi sposobami odwracać i nie dopuszczać starać się będę, i cerkiewnego i wszelkiego mi powierzonego sekretu mocno dochowywać będę. Do wszystkiego tego obowiązując się, jako dziś słowem obiecałem, tak i w skutku do ostatniego zgonu dla przyszłych szczęśliwości dokonywać będę i to stwierdzam przysięgą moją. Bądź mi patrzący na serca Boże, obietnicy mojj świadkiem, jko nie fałszywa [26].

4. Jak tylko w Polsce wiadomość o zamierzonej przez Rosyę erekcyi biskupa dyzunickiego w Słucku się rozeszła, poruszył się cały episkopat unicki, zdjęty trwogą o dalsze losy Unii; niemniej zatrwożył się ówczesny nuncyusz apostolski. Metropolita Jazon Smogorzewski i złączeni z nimi biskupi unnicy i archimandryci bazyliańscy wyprawiają natychmiast suplikę do króla, aby nie dopuścił, by obcy rząd na ziemi polskiej stanowił biskupa w zależności od siebie i przedstawiają mu, że to nietylko dla Kościoła, ale i dla państwa zarówno jest niebezpieczne [27].

Podobny memoryał z protestacyą przeciw projektowanej erekcyi wyszedł z nuncyatury do króla. Nuncyusz powołuje się na szkody, jakie Kościół poniósł przez ustanowienie biskupa dyzunickiego w Mohilowie za Augusta II i na krzyczące gwałty, jakich duchowieństwo unickie ze strony tegoż władyki doznawało. Dalej przypomina, że traktat r. 1768 gwarantuje dyzunitom tylko wolność wyznania, a nie osobne biskupstwo w Polsce i powiada słusznie: cóż będzie, gdy ten biskup przez obcy rząd mianowany w kraju osiądzie, jeżeli jego poprzednik za granicą mieszkający (w Perejasławiu) 1,200 cerkwi unickich od Unii do prawosławia oderwał? Radzi tedy, aby w ostatecznym razie z ramienia rządu krajowego ustanowić wikaryusza in spiritualibus generalnego, ale nigdy biskupa, w którego ustanowieniu widzi szkodę Unii i państwa. W końcu dodaje, że już w r. 1775 starali się dyzunici w Polsce o osobnego dla siebie biskupa i że wtenczas przedstawienia nuncyatury i episkopatu unickiego temu przeszkodziły [28].

Ostatniego zdania nuncyusza, że ustanowienie biskupa w ówczesnych stosunkach nawet z ramienia rządu krajowego byłoby szkodliwe dla Unii i kraju, nie podzielamy całkiem. Gdyby ten biskup był wyzwolony z pod wpływu synodu Petersburskiego i w ogóle Rosyi i gdyby go albo jurysdykcyi patryarchy konstantynopolitańskiego rząd był poddał, albo zupełnie niezależnie od zagranicznej jurysdykcyi postawił, zwłaszcza gdyby sobie był upe.trzył na tę godność człowieka z duchem patryotycznym polskim - byłaby niewątpliwie Unia w Polsce uniknęła niejednego ciosu ze strony prawosławia. Wikaryusz generalny, którego nuncyusz proponował, pozbawiony charakteru biskupiego, byłby zmuszony posyłać kandydatów stanu duchownego do Kijowa, lub Perejasławia, lub Mohilowa po święcenia i tem samom byłby zmuszony wejść w stosunki z Rosyą, któreby się były prędko zamieniły na zawisłość od niej. Ratować od tej zawisłości mogło tylko ustanowienie rzeczywistego biskupa przez rząd Polski.

Niestety u steru rządu nie było w owej chwili nikogo, coby był rozumiał doniosłość niebezpieczeństwa grożącego krajowi i Unii z ustanowienia rzeczywistego biskupa przez rząd dyzunicki, i coby był odgadł środek właściwy ku zaradzeniu złemu i zadośćuczynieniu rzeczywistej religijnej potrzebie prawosławnych poddanych. Przy tern król tak był już wówczas wobec Rosyi bezwładnym, że gdy ces. Katarzyna raczyła przez posła swego w Warszawie, reskryptem z dnia 18 maja 1785, uwiadomić go o postanowieniu swojem i żądać odniego,Jaby Sadkowski przypuszczony był do sprawowania jurysdykcyi nad monastyrami, cerkwiami i mieszkańcami religii grecko rosyjskiej z całą wolnością i bezpieczeństwem, na mocy osobnego aktu 1768 r., nie miał odwagi sprzeciwić się jej żądaniu. Może i magnaci, znani z przychylności dla prawosławia: książę Adam Czartoryski, synowiec królewski, książę Stanisław Poniatowski, Potoccy, Braniccy i książę Ksawery Lubomirski, mający największe posiadłości na Ukrainie, wpłynęli w tym kierunku na niego. Zatwierdził więc nominacyę Sadkowskiego d. 27 lipca 1785 r., żądając tylko, aby się zastosował do traktatów r. 1768 i 1773 [29]. Instrukcyę urzędową miał później dać Sadkowskiemu minister Chreptowicz i określić bliżej jego obowiązki i prawa.

Grdy to nieszczęsne zatwierdzenie stało się faktem, którego już odwrócić nie było można, usiłował metropolita unicki Jazon Smogorzewski, cieszący się osobistymi względami króla, niebezpieczeństwo wiszące nad głową Unii przynajmniej zmniejszyć i nie przestawał pod tym względem dawać królowi rad i wskazówek. Posiadamy kilka listów, które w tym przedmiocie do króla napisał i które zawierają niejedną zdrową myśl, zasługującą na. uwagę.

Starał się skłonić króla, aby zażądał od Sadkowskiego przysięgi wierności względem tronu, i aby sobie zastrzegł w dyplomie nominacyi, że Sadkowski jurysdykcyą w Polsce, nie poukazu Jej Imperaratorskiego Wieliczestwa» lecz za pozwoleniem i wolą Jego Królewskiej Mości wykonywać będzie.

Żądanie takie w normalnych stosunkach każdego kraju rozumiałoby się samo przez się. W Polsce wówczas trzeba je było przypominać królowi!

Powtóre radził mu zakazać Sadkowskiemu w cerkwiach prawosławnych modlitw publicznych za Imperatorowę i za synod Petersburski, a nakazać modły za monarchę krajowego, i przypomnieć mu, że sejm 1768 r. surowe wydał ustawy przeciw odstępstwu od wiary katolickiej.

Dalej uznał za konieczne zwrócić uwagę Sadkowskiego na to, że na mocy uchwały sejmu r. 1768 nietylko niema prawa do cerkwi, w których posiadanie dyzunici z pomocą wojska rosyjskiego po roku wspomnionym weszli, ale nadto, że nie będzie mógł przyjmować, protegować i mnożyć apostatów, że będzie winien księży czynszowników, bez paraiij siedzących a buntujących lud, jako włóczęgów i niezdatnych do pracy pasterskiej suspendować. Równie słusznie nakłaniał króla, aby zobowiązał Sadkowskiego, by nikomu ze swych poddanych nie przeszkadzał wracać do Unii; że co rok w dzień Bożego Narodzenia lub św. Mikołaja każe ludowi po cerkwiach odna'wiać przysięgę wierności względem monarchy; że wyda list pasterski do ludu potępiający bunty i rozruchy przeciw władzy prawowitej, i że nie będzie się uciekał do zagranicznej protekcyi. A kończył rady swoje uwai?ą, że tego wszystkiego trzeba co prędzej się domagać, bo potem będzie zapóźno!

Roztropne rady i uwagi metropolity nie przemówiły do przekonania króla i odpowiedział Smogorzewskiemu, że niepotrzebnie się lęka o Unię i państwo z powodu nominacyi biskupa perejasławskiego [30].

5. Mimo, że tak pomyślny dla dyzunii obrót wzięła na dworze polskim sprawa biskupstwa perejasławskiego, niepokoił się jednak Sadkowski, że długo nie odbierał dyplomu potwierdzenia od króla. By wyjść z tego niepewnego położenia, postanowił nie spuszczać się dłużej na usługi ambasadora rosyjskiego, Stackelberga, lecz wybrać się osobiście do Warszawy. Uskutecznił to postanowienie latem w ciągu r. 1786, wizytując, stosownie do wyżej przytoczonych wskazówek Koniskiego, klasztory brzeski, jabłończewski i dwa drohiczyńskie, a w sierpniu miał u króla audencyę. Wspomina sam o niej w liście do synodu Petersburskiego [31]. Król przyobiecał mu dać żądany dyplom po powrocie do Warszawy podkanclerza litewskiego, lecz nadmienił, że będzie musiał pierwej złożyć przysięgę wierności. Stackelberg posłyszawszy o przysiędze, zdziwił się mocno i doniósł zaraz o tem dworowi swojemu. We wrześniu tegoż roku nadszedł przyobiecany przez króla dyplom do Słucka; ale z przysięgą ociągał się Sadkowski, ponieważ nie miał dotąd pozwolenia na nią z Petersburga [32].

Stanisławowi Augustowi nadarzyła vsię więc dobra sposobność odwołania zatwierdzenia i nieuznania erekcyi biskupstwa; lecz aby z takiej sposobności skorzystać, na to potrzeba było, innego rządu, jak był rząd ówczesny, i innego króla. Czekano przeto dalej cierpliwie, póki ces. Katarzyna nie pozwoli Sadkowskiemu złożyć przysięgi wierności, a czekano dość długo, bo w Petersburgu namyślano się jeszcze cały rok, czy rota przysięgi wymagana przez króla polskiego da się pogodzić z przysięgą złożoną przez biskupa perejasławskiego Imperatorowej. Wreszcie w czasie przejazdu Katarzyny na wiosnę roku 1787 do Chersonu przez Kijów, po nowych naradach z obecnym w Kijowie podczas tego przyjazdu Sadkowskim i metropolitą dyzunickim, zgodzono się na nią i na tak zwane minuta sponsionis, względem których Sadkowski miał tylko dać proste przyrzeczenie bez przysięgi, że je wykonywać będzie stosownie do zalecenia rządu polskiego. Akt przysięgi złożył Sadkowski dnia 18 maja r, 1787 w Tulczynie w obecności króla i tamże zobowiązał się obietnicą stosować się do tego, co w minutach sponsionis wyrażone było.

Rota przysięgi jakże odmienna od tej, którą Sadkowski obcej monarchini z okazyi sakry biskupiej w Kijowie złożył! Podczas gdy ostatnia najściślej określa obowiązki nowego biskupa względem dworu obcego, tamta zaledwo w ogólnikach, dopuszczających dowolne tłumaczenie, obowiązek wierności względem króla polskiego wyraża. Ale oto jej brzmienie dosłowne: "Ja Wiktor przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, że jako koadyutor metropolity kijowskiego, wybrany do zarządzania kościołami i duchowieństwem nieunickiem w państwach Najjaśniejszego króla Imci i Rzeczypospolitej polskiej będę wiernym Najjaśniejszemu Stanisławowi Augustowi, królowi polskiemu, Panu Memu miłościwemu i Najjaśn. następcom Jego i Rzeczypospolitej, że ani przez siebie ani przez osoby przezemnie subordynowane i zwierzchności mojej podległe nic nie uczynię, coby mogło stać się ku uszkodzeniu stanu, praw narodowych, spokojności publicznej i wiary panującej.

Nakoniec, że w każdej okoliczności dopełnię powinności dobrego i wiernego poddanego, posłusznego prawom krajowym. Tak mi Boże dopomóż!"

Prawda, że kilkakrotnie wspomniane minuta sponsionis uzupełniały tę ogólnikową przysięgę, określały dokładniej stosunek Sadkowskiego do rządu krajowego, i wskazywały mu bliżej obowiązki jego jako biskupa względem tego rządu i własnego kraju; ale już dlatego samego, że go do nich przysięgą nie zobowiązano, lecz poprzestano na prostem przyrzeczeniu, lekceważył je sobie i jąk dalsze dzieje jego pokażą, na każdym niemal kroku postępował wbrew zaleceniom w minutach zawartym, W gruncie były owe minuta tylko streszczeniem listów metropolity Smogorzewskiego, do króla w przedmiocie biskupstwa perejasławskiego pisanych, a o których wyżej mówiliśmy. Nie zawadzi jednak przypomnieć je na tem miejscu w krótkości: "Wedle nich obowiązkiem było Sadkowskiego wszystkie akty jurysdykcyi duchownej ekspedyować pod następującym tutułem: "za pozwoleniem i wolą Najjaśn. króla polskiego administrator wszystkich Grreków nie Unitów zamieszkałych w Królewstwie Polskiem i w Księstwie Litewskiem," i żadną miarą nie używać takiej formuły, z której by można wnosić, jakoby je wykonywał imieniem Imperatorowej; jurysdykcyą swoją tylko na tych dyzunitów rozciągać, którzy od niepamiętnych czasów w dyzunii zostają i dawniej Unii nie wyznawali i żadnego sobie nie rościć prawa do cerkwi, monastyrów i majątków cerkiewnych, które w posiadaniu Unitów się znajdują, owszem zwrócić Unitom cerkwie, monastyry i majątki kościelne, po r. 1768 przemocą im zabrane; odstępców od Unii do dyzunii nie przyjmować bez względu na ich stan i powołanie, a wszystkich księży włóczęgów, burzycieli ludu, nie mających beneficyów duchownych, w sprawowaniu funkcyj kapłańskich zawiesić, bez poprzedniego pozwolenia królewskiego do dyecezyi nie przyjmować żadnych księży ani świeckich ani zakonnych z zagranicy;

w przytomności deputata, osoby wyznającej religię katolicką, a przez jednego z biskupów katolickich wyznaczonego, inwentarz cerkwi, beneficyów i monastyrów nieunickich urzędowo] sporządzony, z wyrażeniem erekcyi i prawa kollacyi, niemniej osób zakonnych i księży świeckich, królowi przysłać; wszystkie kaplice zwane: "czasowniami", fundowane w parafiach unickich in praejudicium religii katolickiej znieść i księżom swoim zabronić wałęsać się po jarmarkach, na których zwykle lud przeciw Unii burzą;

co rok z początkiem roku cywilnego wszystkim plebanom i ludowi nakazać odnawiać przysięgę wierności względem króla, i takąż przysięgę od biorących święcenia kapłańskie odbierać;

imieniny królewskie w cerkwiach swoich każdego roku uroczystem nabożeństwem święcić, i w Liturgii innego monarchy, krom króla, nie wspominać;

tudzież protekcyi zagranicznej nie wzywać, ani żadnych mandatów zagranicznych bez pozwolenia królewskiego nie przyjmować i nie egzekwować;

wreszcie donosić królowi o każdym buncie chłopstwa, skoroby się o nim dowiedział, i toż samo duchowieństwu swemu zalecić, i wszystkie prawa krajowe sumiennie wypełniać [33]".

6. Ale Sadkowski nauczył się u swego mistrza Koniskiego lekceważyć rozporządzenia rządu polskiego; więc nie dziw, że z tych zobowiązań, jakie rząd polski przy składaniu przysięgi homagialnej na niego włożył, mało co albo nic sobie nie robił. W korespondencyi jego w Koniskim czytamy już w r. 1773 takie np. lekceważące zdania ostatniego o pozwach i wyrokach sądowych polskich w sprawach cerkiewnych dyzunickich; "Pozew niech durak (polak) daje, minął ten czas dla duraków chełpić się i straszyć; nie masz teraz czego lękać się, można i leżąc na ten pozew odpowiedzieć"; i inną razą: "niema się czego lękać tych sądów, ponieważ te, jak mówią, są pod obuchem [34]".

Że Sadkowski tę naukę mistrza wziął do serca i wobec niemocy i niedołęstwa ówczesnego rządu polskiego i wewnętrznego rozprzężenia krajowego w całej pełni w dalszem postępowaniu swojem jako biskup ją wykonywał, oglądając się jedynie na dwór petersburski a nie troszcząc się o dwór polski i jego wymagania, niebawem zobaczymy.

Zaraz pierwszy list jego do Imperatowej, wysłany z podziękowaniem za otrzymaną godność biskupią, zdradza dostatecznie jego dalsze w urzędzie biskupim, zamiary. Pisze między innemi do niej słowa nie potrzebujące żadnego komentarza, bo same z siebie zbyt wyraźnie świadczące, że celem i zadaniem nowej jego godności było zniszczyć Unię i zlać ją w jedno z prawosławiem w imię i pod opiekę wielkiej Imperatorowej: "Wy1 ewam przed Majestatem Najwyższego gorące modlitwy za nieporuszone umocowanie tronu Waszego, za długi i pomyślny przeciąg Chr3stusowi miłego panowania Waszego, . . . póki nie ujrzę końca zbawiennych Waszych intencyj. Ogłoszę owczarni mojej, jako ty jedna po Bogu jej i moja obrona, protekcya i ucieczka; jako Twoją mądrością średnia ściana (unia) rozdzielająca cerkiew zachodnią od wschodniej obali się i te obiedwie będą jedno". W tymże duchu pisał równocześnie do rosyjskiego następcy tronu wielkiego księcia Pawła [35].

Nie skąpił mu też rząd Katarzyny ani rad, oni środków, aby "owa średnia ściana dzieląca cerkiew zachodnią od wschodniej" co prędzej runęła.

Stosownie do wyraźnego rozkazu Imperatorowej [36] pozostał Sadkowski po swej konsekracyi, odbytej dnia 9 czerwca, przez przeszło pół roku (15 listopada) w Kijowie, czekając na instrukcye synodu Petersburskiego.

Nie potrzeba pewno dodawać, że sam pobyt tak długi w Kijowie, zbliżający go do koryfeuszów dyzunii, zaprawionych od dawna w agitacyi antypolskiej i antyunickiej na Ukrainie nie usposobił go pokojowo względem Unii i rządu polskiego, ale wyuczył nowych sposobów szkodzenia jej a wzmacniania prawosławia.

Mamy zresztą w ręku wymowne dowody, jak pilnie Sadkowski korzystał ze swego pobytu w Kijowie i jak gorliwie metropolita dyzunicki do przyszłej misyi go zaprawiał. Dostarcza ich korespondencya Sadkowskiego, która bądź w całości, bądź w ekscerptach w tylekroć przez nas cytowanych Anneksach się znajduje, a która na niejednem miejscn wspomina o ustnych sekretnych rozmowach jego z metropolitą, tyczących się jego przyszłego stanowiska i instrakcya dana mu przez metropolitę w tymże przedmiocie, która mniej więcej te same uwagi i wskazówki zawiera, jakie Koniski w swoim memoryale do synodu Petersburskiego wypowiedział, nakłaniając synod do ustanowienia biskupa dyzunickiego w granicach Rzeczypospolitej [37]. Nie będziemy jej przeto na tem miejscu powtarzali, lecz odsyłamy czytelnika do tego, cośmy wyżej o treści owego memoryału napisali.

Natomiast trzeba nam nieco bliżej wejść w treść ukazów, które z synodu Petersburskiego w imieniu Katarzyny do Sadkoswkiego w sprawie dyzunitów polskich wychodziły, a które on zaprawdę wierniej, aniżeli rozporządzenia i przepisy rządu polskiego wykonywał. Ukazów tych zaraz w pierwszych czasach po nominacyi Sadkowskiego było bardzo wiele, jeden uzupełniał i rozszerzał drugi. Będziemy się starali w krótkości wszystkie nam znano streścić.

I tak jedne zobowiązują go, by z konsystorzy: mohilowskiego, dawnego perejasławskiego i kijowskiego zażądał akt odnoszących się do cerkwi i monastyrów w obrębie jego jurysdykcyi się znajdujących, aby się postarał o tenor traktatów r. 1768, 1773 i 1775 między Hosyą a Polską zawartych i aby u arcybiskupa mohilowskiego uprosił sobie zbiór praw polskich, w dawniejszych latach na korzyść cerkwi grecko rosyjskiej wydanych, który tenże posiada; inne: aby na samym wstępie u swej owczarni zasięgnął dokładnych wiadomości, które cerkwie i monžfstyry por. 1717 przez Unitów zabrane zostały i aby o tem czasu swego synodowi św. doniósł; inne jeszcze zalecają mu, aby przestrzegał karności w duchowieństwie świeckiem i zákonném i staranniej wychowywał przyszłych lewitów. W tym celu miał założyć seminaryum w Słucku, na które mu Imperatorowa 2,000 rubli rocznego subsydium wyznaczyła, i przy cerkwiach parafialnych lub klasztornych otwierać szkoły elementarne. Tak seminaryum duchowne jak i inne szkoły miały być urządzone wedle planu istniejącego dla takichże szkół w Rosyi, a plan i książki podręczne dla nauczycieli i uczniów z Petersburga przez pośrednictwo metropolity kijowskiego przysłano mu za poprzedniem doniesieniem, ile egzemplarzy każdej książki potrzebuje.

Chcąc dać choć ogólne wyobrażenie o stanie tych szkół, przytoczymy spis książek, które z rozkazu synodu petersburskiego w nich zaprowadzono: Tablice do sylabizowania druku cerkiewnego i cywilnego, tablice alfabetowe rękopisne" druku cerkiewnego i cywilnego, alfabet rosyjski z katechizmem, prawidła dla uczących się, przewodnik dla regularnego pisania skrócony katechizm dla uczniów bez pytaů, takiż z zapytaniami, część pierwsza i druga arytmetyki, książka o powinnościach człowieka i obywatela, takaż z pytaniami, forszryfty, manudukcya dla nauczycielów pierwszej i drugiej klasy, katechizm obszerny, wykłady na ewangelie niedzielne i świąteczne, pismo święte, fizyka i mechanika. Wartości książek nie znamy, jednak z samego ich spisu i z tytułów wolno nam wnieść, że one poziomu wykształcenia zbyt wysoko w przyszłem duchowieństwie nie podnosiły.

Lecz mniejsza o to. Co dla nas najważniejsza to, że ustanowienie tych szkół za staraniem i po części nakładem rządu rosyjskiego było strasznym policzkiem dla rządu polskiego, pozwalającego się zastąpić w jednym z najelementarniejszych obowiązków swoich rządowi obcemu; że szkoły te kierowane przez nauczycieli w większej części z Rosyi sprowadzanych, musiały się w krótkim czasie stać niebezpiecznem ogniskiem agitacyi antiunickiej i antipolskiej, a w ludności unickiej, patrzącej na taką opiekę rządu sąsiedniego nad dyzunitami, budzić tu i owdzie zazdrość, połączoną z chęcią szukania za Dnieprem takiejże opieki, kiedy jej w kraju swoim u własnego rządu nie znajdowała. Ten też, nie inny, cel miała niewątpliwie Rosya, organizując w granicach Polski szkolnictwo dyzunickie. Inne wreszcie ukazy nakazywały Sadkowskiemu sprowadzać z drukarni kijowsko pieczarskiej "kazania i nauki duchowne" dla wszystkich cerkwi swej dyecezyi, aby je księża w niedziele i święta z ambon ludowi czytywali, a gdyby sami dobrze czytać nie umieli, aby ich kto inny w tem wyręczał.

O wszystkich krzywdach, jakichby dyzunici od Polaków lub Unitów doznawali, miał posłowi nadzwyczajnemu rosyjskiemu w Warszawie z wszelką ścisłością donosić t. j. z dowodami potwierdzającymi każdy wypadek i miał żądać pomocy jego, unikając sądowej drogi.

Beneficyów dyzunitom po r. 1768 przez Unitów zabranych miał tymczasem, ilekroć zawakują, nie obsadzać swymi księżmi, aby Unitów zbytnio nie drażnić, co zaś do beneficyów po r. 1717 do r. 1768 od prawosławia do Unii odpadłych miał nalegać, dla załatwienia wątpliwych i spornych wypadków, o ustanowienie poręczonej traktatem roku 1775 komisyi. Nakazano mu też, zaraz po przybyciu do Słucka przysłać synodowi według szematów załączonych dokładny spis wszystkich cerkwi monastyrów dyzunickich w jego dyecezyi się znajdujących z wykazem ich majątku, liczby osób prawosławnych w każdej parafii, liczby przystępujących do sakramentów, ze sprawozdaniem o duchownych, o ich dzieciach, o nauczycielach prawosławnych i o członkach konsystorza i odtąd takie sprawozdanie do synodu co cztery miesiące odnawiać [38].

Tak opatrzony w rady, wskazówki i instrukcye rozpoczął Sadkowski swoje urzędowanie jako biskup, na jasno wytkniętej przez synod Petersburski drodze, od wydania listu pasterskiego do swoich dyecezyan. List ten był ułożony z wiedzą i pod cenzurą metropolity kijowskiego i dlatego jest napisany bardzo ostrożnie, z widoczną intencyą uniknienia wszystkiego, coby go rządowi polskiemu i Unitom narazić mogło. Przecież nie uniknął tego całkiem. W znanych nam minutach sponsionis zobowiązał się przed królem, że akty urzędowe swej jurysdykcyi tylko w imieniu swego monarchy, a nie w imieniu jakiegobądź zagranicznego władcy, wykonywać będzie; tymczasem, zaraz pierwszy list jego pasterski zaczyna się od następujących słóW; charakteryzujących dosadnie ówczesne w kraju naszym stosunki:

"Podług Najwyższej woli Jej Imperat. Mości Pani Imperat. i Samowładczyni cało-ros. Katarzyny II, jako nieustannie troszczącej się o pomyślność nietylko swojego ludu, ale i zagranicznego, szczególniej zaś jedno wyznającego z sobą, w polskiem tem państwie będącego, zostawszy ja konsekrowany przez biskupa perejasławskiego i boryspolskiego koadyutora prawosławnej metropolii kijowskiej, a przy tem dzielniejszym przywilejem J. K. Mości Najjaśn. Monarchy Stanisława Augusta dla bezprzeszkodnego urzędu mojego biega opatrzony..."

Następnie odzywa się do swych owieczek, że nie jest mu tajno: "iż żyją w uciśnieniu i rozjątrzeniu od różnowierców" (Katolików i Unitów!). Zresztą wzywa tak duchowieństwo swoje jak lud do cierpliwości i łagodności, a duchowieństwu w szczególności zaleca czytanie listów Pawła św. do Tymoteusza i Tytusa, aby się przejmowali duchem ich nauk [39].

Dalszem niestrudzonem staraniem jego było, walące się w gruzy i słabo jeszcze zaludnione monastyry prawosławne swej dyecezyi podnieść i zaludnić nieco światlejszymi zakonnikami. Starał się jnż o to jako prosty archimandryta, ale z niedostatecznym skutkiem. Teraz rozpisał w pierwszym celu kwestę w państwie rosyjskiem, która mu dość znaczny przyniosła dochód i pozwoliła odbudować nietylko klasztor słucki, lecz innych kilka, mimo że nie wszyscy kwestarze wyliczyli się sumiennie z pieniędzy uzbieranych. Imperatorowa dopomogła mu jednorazowym datkiem 25,000 rubli do wzniesienia nowej cerkwi katedralnej w Słucku. W drugim celu rozpisywał się do metropolity kijowskiego i synodu Petersburskiego z petycyami o przysłanie sobie zdatnych zakonników t. j. takich, którz'by agitacyę prawosławną zręczniej i skuteczniej umieli rozwijać od tych, których miał w kraju. Jakoż raz po raz, to po dwóch, to po trzech czerńców przybywa mu z Rosyi. Na kandydatach do takich przenosin do Polski nie zbywało, bo życie w klasztorach polskich, posiadających bez ukrócenia dawne fundacye, było wjgodniejsze, aniżeli w klasztorach w Rosyi, gdzie zakonnicy przez Katarzynę na pensyach szczupłych byli osadzeni, z wyjątkiem kilku zn-aczniejszych klasztorów, które z dobrowolnych oliar ludu wielkie miały dochody. Ale i cerkwie parochialne najchętniej obsadzał duchowieństwem niekrajowem, mianowicie nie litewskiem. Krajowców, do których nie miał przekonania, że tendencyom jego najzupełniej są oddani, pod różnymi pozorami od święceń usuwał, a święcił głównie Rosyan, Kozaków, Ukraińców, lub leż w północnej części swej dyecezyi tych opatrywał donośnemi beneficyami, którzy jako intruzi z cerkwi ukraińskich przez metropolitę unickiego wypędzeni, szukali w Kijowie opieki i protekcyi. Metropolita prawosławny kilka krotnie pisze do niego, aby się wstrzymał od święcenia nowych księży, a uwzględniał tamtych przy obsadzaniu miejsc wakujących.

Mając zaś do dyspozycyi dostateczną liczbę księży i tota.kich, jakich pragnął i jakim mógł zaufać, trzeba było o tem pomyśleć, aby mieć jak najwięcej beneficyów do rozdania. Kiedy obejmował rządy, liczyła dyecezya wedle jego zeznania tylko 94 cerkwie. Liczba to była niepokaźna. Ale od czego zaradność. Zawakowało gdzie beneficyum unickie, nim jeszcze odnośny biskup unicki zdołał je nowym pasterzem opatrzyć, umiał Sadkowski bądź osobiście, bądź przez swoich agentów tak sobie pozyskać patronów tychże beneficyów lub ich plenipotentów [40] i posesorów, że ci, zwłaszcza w dobrach księcia Ksawerego Lubomirskiego, księcia Adama Czartoryskiego, synowca królewskiego, księcia Stanisława Poniatowskiego, Branickich i Potockich, bez wszelkiej trudności dawali mu prezenty, jeśli mógł wykazać, że te cerkwie czas jakiś znajdowały się w ręku prawosławnych. Ze strony ludu w takich razach nie napotykał na zbyt wielki opór, dlatego,, że ten lud ciemny, od panów i ich rządców zależny, nie bardzo śmiał ich woli się sprzeciwiać, do zmiany rehgii na Ukrainie był przyzwyczajony, a w Unii za mało utwierdzony. Gdzie zaś lud zbałamucony przez włóczęgów dyzunickich, których w sukni duchownej lub zakonnej wielu w tych czasach na Ukrainie przebywało, w osieroconej parafii sam żądał prawosławnego popa i Sadkowski zmiarkował, że posłanie go nie wywoła wielkiego hałasu, nie pytał się nawet o prezentę patronów, beneficya takie bez wahania się pod swoją jurysdykcyę zaciągał i popami swoimi obsadzał. Niektóre znów cerkwie, mimo że w ręku parochów unickich się znajdowały, przez remonstracye zanoszone do posła Stackelberga w Warszawie, jakoby przemocą przez Unitów prawosławnym zabrane odzyskał. Wreszcie udał się na objazd ukraińskiej części swej dyecezyi (gdzie poprzednio noga jego nie była postała), nie tyle w celu, aby karność i poczucie obowiązków pasterskich w duchowieństwie tamtejszem podnieść, jak aby propagandę ożywić i rozwinąć. Skutek tej agitatorskiej pracy przechodził jego własne oczekiwania. W przeciągu kilku lat wzrosła w zastraszający sposób liczba parafij i cerkwi dyzunickich w Rzeczypospolitej [41]. W r. 1783 nie było wszystkich cerkwi prawosławnych klasztornych i parafialnych w Polsce więcej ,jak 94; do r. 1787 doszła ich liczba do 300.

Tak szybkiemu wzrostowi cerkwi i parafij prawosławnych pod sterem władyki Sadkowskiego sprzyjały szczególniejsze okoliczności, które tu bliżej rozebrać za stosowne uważamy.

7. Kościół unicki w ogólności, a w szczególności duchowieństwo ruskie unickie nie doznawało, jak to poniżej będziemy mieli sposobność wykazać, dostatecznej opieki ze strony rządu i prawodawstwa polskiego. Świecki ksiądz unicki nietylko w biedzie - prawie w nędzy zostawał, i nikt skutecznie i na seryo o tern nie myślał, aby los jego polepszyć, ale także pod względem obywatelskim w stosunku do łacińskiego duchowieństwa był poniżony, na równi z kmieciem postawiony. Uciskany przez posesorów i komisarzy majątków magnackich, przez żydów arendarzy, nawet przez własną zwierzchność duchowną, nie znajdował nigdzie obrońcy. Właśni jego biskupi, najnaturalniejsi jego opiekunowie, nieraz strasznie i bezkarnie nim poniewierali. Z czasu, o którym piszemy, mamy przed sobą skargę duchowieństwa parafialnego dyecezyi łuckiej na swego biskupa Cypryana Steckiego, zaniesioną do Stolicy Apostolskiej, która wylicza sporą litanię ciężkich zażaleń i daje do zrozumienia, że od dość dawna napróżno ją duchowieństwo podnosi. Między innemi obwinia ona tego pasterza, że rocznie ściąga z duchowieństwabiednego więcej niż 100;000 złp. podatków do swojej kieszeni, że pieniądze na cele dyecezalne od duchowieństwa zebrane na swoją obraca korzyść, że nawet za święcenia kapłańskie każe sobie płacić, że wizyty pasterkie wten sposób co rok odbywa, iż zwołuje dziekanów, przez nich nakłada na duchowieństwo opłatę, a niemających pieniędzy ze wszystkiego odziera, że kapłanów bez sądu więzi i chłoszcze, tak że jedni do Warszawy uciekają, inni za granicę (do Rosyi) i apostazują; że kapłani zamożniejsi, chociażby najwystępniejsze prowadzili życie, bezkarnie uchodzą, podczas gdy biedniejsi za najmniejsze przewinienia surowym karom podlegają. W końcu dodaje, że metropolita uwiadomiony o tem, złemu dotąd skutecznie nie zaradza [42].

Na podobny choć nie tak wygórowany ucisk miało także duchowieństwo innych unickich dyecezyj nieraz powód się skarżyć. Tymczasem duchowieństwo prawosławne w Polsce, choć nie posiadało bynajmniej większych prawnych przywilejów od unickiego, było wolne w ostatnich czasach od wyzyskiwania swoich władyków, których rząd rosyjski hojnie wspierał. Ilekroć było potrzeba większych subsydjów na ogólne cele dyecezyalne, ani Koniski, ani po nim Sadkowski nie odzywali się do kieszeni swoich dyecezyan, lecz albo wprost do Iinperatorowej, albo do braci po ducha z i Daioprem. Owszen duchowinstwo dyzunickie byle taką w celach prawosławia i Rosyi gorliwość okazywało, mogło każdej chwili liczyć na wsparcie i pieniężną pomoc. Powfcóre w ostatnich czasach maiej daleko cierpiało, aaiżeli duchowieństwo unickie, nadużyć od osób prywatnych, dlatego że wszystkim w Polsce dobrze było wiadomem, iż za każdym popem dyzunickim stał jako jego protektor i potężny obrońca nietylko władyka, lecz co ważniejsza poseł rosyjski w Warszawie, Imperatorowa w Petersburgu, a wreszcie wojsko rosyjskie, które od dawnego czasu Ukrainy i Wołynia pod różnymi pozorami nie opuszczało, i zemstę swoją za najmniejszą krzywdę prawosławnemu przez polaka lub Unitę wyrządzoną dotkliwie uczuć dawało.

Ileż to więc ponęty miało w sobie prawosławie, przez Sadkowikiego propagowane, dla wszystkich ludzi słabej wiary, ludzi za większem osobistem bezpieczeństwem się oglądających, lub choćby tylko polepszenia bytu materyalnego żądnych, na których wśród parafialnego duchowieństwa nie zbywało, zwłaszcza gdy zręczni agenci mistrza Sadkowskiego te korzyści w dyzunii spodziewane różowo wystawić umieli!

To pierwszy powód, dla którego prozelityzm Sadkowskiego tak szczęśliwie prosperował.

Inna okoliczność, korzystna dla propagandy prawosławnej Sadkowskiego, została wywołana przez nieroztropność jakiegoś Anonima w roku 1786, którą to nieostrożność agitatorzy prawosławni w Polsce znakomicie na swą korzyść wyzyskali.

W roku wspomnianym, podczas odbywającego się w Warszawie sejmu, ogłosił jakiś nieznany z nazwiska autor odezwę do sejmujących obywateli o zniesienie obrządku unickiego i złączenie go z obrządkiem łacińskim. Za powód podaje pomieszanie ludności obrządku łacińskiego z ludnością obrządku unickiego, różność kalendarza, świąt i postów jednego i drugiego obrzędu, i wynikające stąd przeróżne niedogodności ekonomiczne dla jednej i drugiej strony, dla ludu ruskiego w szczególności niesłychaną nędzę, która jest nieuniknionem następstwem tylu świąt w cerkwi jego. I to także zdaje mu się przemawiać za potrzebą zniesienia obrzędu unickiego, że duchowieństwo unickie ciemne i nie moralne, ciemnotą i życiem nie budującem wystawia sam obrządek unicki na pośmiewisko i wzgardę. Przeprowadzenia zaś ludu raskiego na obrządek łaciński nie uważa za tak trudne, jak niektórzy sądzą, ponieważ zdaniem jego prawa kościelne zmianie obrządku przez osoby świeckie nie są przeciwne i lud z natury posłuszny, po przejściu szlachty ruskiej na obrządek łaciński pewnoby się nie opierał, gdyby go rząd poparty przez Stolicę Apostolską do tego wezwał, aniby też wskutek tego do dyzanii nie odpadł, bo apostazye nie zwykły wychodzić z ludu prostego, lecz ze szlachty lub duchowieństwa [43].

Grłos to był prywatny, bezimiennością osłoniony, za który nikt odpowiedzialnym być nie mógł. krom tego, co go podniósł. Sejm, o ile wiemy, pod obrady go nawet nie wziął, a tem mniej jakiekolwiek niekorzystne dla obrządku unickiego następstwo stąd wynikło. Nikt też w pierwszej chwili wśród Unitów nie zaniepokoił się nim, i nie zatrwożył się z jego powodu o los Unii.

Ale od razu spostrzega ktoś inny, poza Unią i poza granicami Rzeczypospolitej stojący, ile korzyści z owego bezimiennego projektu dla prawosławia w Polsce wyniknąć może, byle się zręcznie wziąść do rzeczy, I zaledwie myśl pierwsza błysła mu w głowie, już nowy plan kampanii był gotów i niebawem na papier przelany. Tym bystrym spostrzegaczem, łatwo się domyślić, był nie kto inny, jeno mistrz Sadkowskiego, Koniski, arcybiskup mohilowski, członek synodu Petersburskiego.

Ciekawa jeszcze rzecz, jak się Koniski do tego wziął, aby stąd dla prawosławia odnieść korzyść? Oto występuje jako obrońca Unii przeciw zamachowi, na jej zgabę wymierzonemu! Dziwna ironia! Ten, który sobie celem życia aczynił tępić Unię na każdeni kroku, który był głównym inspiratorem i synodu Petersburskiego i Wiktora Sadkowskiego przeciw Unii, teraz na głos jakiś nieznany i przez niewiele kogo w kraju uwzględniany, zatruwał się o jej los i współczuciem tknięty występuje w szranki, aby kopię kruszyć w obronie jej wolności i praw. Rzecz więc naturalna, że poza tem udaném współczuciem dla Unii inny, jadowity, a łatwo namacalny cel się ukrywał. Otóż Koniski z owym nieszczęsnym projektem w ręku usiłował naprzód pokazać Unitom niebezpieczeństwo, grożące ich obrządkowi ze strony polskiego rządu i łacińskiego Kościoła, a powtóre przekonać ich, że jedyny ratunek ich obrządku w prawosławiu i w Rosyi. Zwraca on się wprost do biskupów unickich i na wstępie zaraz przypomina im, że Rusini przy pierwszem połączeniu się z koroną polską za króla Kazimierza Wielkiego otrzymali zaręczenie zrównania pod względem religijnym i politycznym z resztą obywateli państwa, i że poręczone im wtenczas przywileje szanowane były przez Polskę aż do Unii brzeskiej, która z rozdwojeniem religijnem sprowadziła na naród ruski niesłychane poniżenie. Odtąd Polacy zaczęli Rusinami waśniącymi się między sobą pomiatać, a gdy książęta i więksi panowie ruscy, sprzykrzywszy sobie te waśnie, obrządek ruski porzucili i na obrządek łaciński przeszli, pozostałą szlachtę ruską i mieszczaństwo ruskie coraz więcej od praw obywatelskich odsuwali. Poszło zatem, że i reszta szlachty ruskiej, i wielka część mieszczaństwa, aby nie być od wszelkich urzędów i korzyści prawnych odepchniętą, z czasem obrządek swój narodowy na obrządek łaciński zamieniła. A tak stało się, że r uska wiara została chłopską wiarą (rusticus et Ruthenus idem sonat). Ku potwierdzeniu prawdziwości swych wywodów powołuje się Koniski na to, że już w r. 1717 odezwał się w czasie sejmu podobny "głos" polskiego obywatela, wołający o zniesienie obrzędu ruskiego, jak w r. 1786 i że wszystkie rady w owym głosie dane w następnych latach wiernie wykonywane były. "W głosie r. 1717, powiada, czytamy, że szlachtę ruską trzeba od urzędów usuwać, w towarzystwach prywatnych od Rusinów stronić, w ich przytomności z pogardą o ich zabobonach religijnych mówić, do oświaty drogę im zamykać, mieszczan przez żydów na przedmieścia wysadzać i przez starostów zwolna do obowiązków pańszczyzny ich pociągać, popów i władyków ciemnych im dawać, aby ich nie miał kto bronić, popów biednie wyposażać i nadto za prezenty każać im sobie płacić, a władyków ich uczynić sufraganami biskupów łacińskich, aby[ich z wszelkiej powagi obedrzeć i wreszcie lud ruski ukraiński, wołyński i podolski pod moc Tatarów oddać, gdyby się chciał buntować" [44].

Przytoczywszy w streszczeniu projekt r. 1717, zapytuje obywateli Ukrainy, Wołynia i Podola: "powiedzcie, czy to wszystko, co w projekcie zawarte, w późniejszych czasach aż do ostatniej chwili się nie działo i czy nie macie w świeżej pamięci dwóch faktów, że niedawno temu jeszcze biskupi łacińscy polscy starali się w Rzymie usilnie o to, aby Stolica Apostolska ruskich biskupów poddała im jako sufraganów i że konfederaci barscy Ukrainę i Podole turkowi chcieli oddać jako sojusznikowi przeciw Rosyi? Owóż piękny i powabny przykład dla Grreków, pociągnięcia ich do jedności z Kościołem rzymskim! Owóż miłe dla Rusi pojednanie duchowieństwa unickiego ruskiego z rzymskiem we wszystkich wolnościach i prerogatywach! Owóż droga właśnie apostolska rozszerzania wiary katolickiej, takimi środkami przerabiając ruskich katolików na katolików rzymskich!"

"Grdyby to jeszcze, powiada, korzyść jaka dla Polski z tego była wynikła, dałoby się gnębienie Rusinów i ich religii wytłumaczyć; ale któż nie wie, że uciemiężenie religijne zbroczyło nieraz krwią Ukrainę w buntach kozackich i ukraińskich!"

W dalszym ciągu swej odpowiedzi na projekt zniesienia obrządku unickiego oburza się na zarzut ciemnoty, czyniony przez autora projektu duchowieństwu ruskiemu, na nazwę schizmy, dawaną przez projekt religii jego i wzywa autora, aby powiedział, w czem prawosławie odstąpiło od pierwiastkowego Kościoła? Najbardziej zaś uderza na motywa projektu t. j. na wywód autora, iż zniesienia obrzędu ruskiego wymaga dobrobyt ludu ruskiego, który dla zbyt wielu świąt w obrządku ruskim i dla licznych osłabiających ciało postów nie może się materyalnie podnieść.

Trzeba przyznać, że Koniski rzecz całą zręcznie ułożył, prawdę z fałszem tak misternie zestawił, że mógł niejednego czytelnika otumanić, a tem samem zarzewie niezgody i nienawiści wśród Rusinów a Polaków na nowo rozet!ić, od Unii niejednego odwrócić j w objęcia dyzunii popchnąć. Taki też, nie inny, cel miał memoryał jego pod płaszczykiem obrony Unii. Przegląda on zbyt wyraźnie z całego pisma, ze wszystkiego co autor mówi o krzywdach narodu ruskiego, bądź rzeczywistych, bądź w fantazyi jego istniejących. Naj niedwuznaczni ej zaś zdradza swój rzeczywisty zamiar, kiedy przy końcu czyniąc apostrof do biskupów unickich, wzywa ich, aby wezwali protekcyi Rosyi. Ustęp ten zbyt jest pouczający, aby go nie przytoczyć dosłownie.

"JW. Metropolito całej polskiej zjednoczonej Rusi! JWW. Biskupi zjednoczeni, polsko-ruscy! Podchlebialiście sobie, odzywa się do nich, i w tern przekonaniu u siebie byliście, że wy jesteście prawdziwym obrazem pierwiastkowego Kościoła katolickiego greckiego, nierozerwanym wiary i miłości chrześcijańskiej związkiem z Kościołem rzymsko-katolickim, tak jak owych św. wieków było, zjednoczeni i w jedno ciało zistoczeni; patrzcież, co z Wami współbracia Wasi katolicy rzymscy uczynić zamyślają! Zapewnić się możemy, że tego Stolica Apost. rzymska nie żąda, ale ta, jeżeli nie mogła waszemu, o którym wyżej się nadmieniło zgnębieniu zabieżeć, chociaż tyle staranności na to łożyła, toć i uknowanej ostatniej Waszej zgubie, jeżeli nie teraz, to niezadługo może nastąpić mogącej, nie poradzi pewnie. Znamy wysoką mądrość i łaskawość na nas ojcowską Najjaśn. Króla Imci, szczęśliwie teraz panującego, że o tem i pomyśleć nie zechce, ale większość úporných głosów, ile na wolnych sejmach, czyliż przełamie, zwłaszcza tych, którzy jedni na Wasze fundusze łakomem sercem czyhają, drudzy zemsty nad Rusią Was ofiarą niewinną widzieć chciwie pragną? Radźcież wcześnie sobie, wszakże Nieunici i Dysydenci me przestali przez to dobrymi Rzeczypospolitej być obywatelami, ani uznani za wiarołomnych i mniej Monarsze i Ojczyźnie wiernych, że nie mogąc znosić nieustannego, zbyt przykrego o religię i siebie prześladowania, szukali u Najjaśn. potencyj sąsiedzkich dla siebie obrony i zasłonienia, chociaż dla nich nigdy nie był tak fatalny głos do szczętu onych zgubienia! Za cóż wy się obawiać macie, abyście za wiarołomców i zdrajców ojczyzny poczytani nie byli, jeśli się udacie do wysokiej protekcyi Najjaśn. Monarchini, niezwyciężonej Cesarzowej rosyjskiej, pełnej łaskawości na wszystkich, którą wszakże Rzeczpospolita polska uznała całej Rusi Imperatorową, a tem samem wszelkiej Rusi protektorką. Macie przykład na swoim koniratrze JW. arcbiskupie połockim, który szczególną tej Pani Najłask. zaszczyca się protekcyą, bez naruszenia przysięgłego Stolicy rzymskiej posłuszeństwa. Owóż i wy pod tą najwyższą i najdobrotliwszą obroną możecie szczęśliwie się ocalić, a porzuciwszy wpojoną w Was od Waszych zgubicielów ku Nieunitom niechęć i urojony przesąd, stać się możecie narzędziem i środkiem szczęśliwym do zachęcenia ich do tej jedności i Unii, na miłości i pokoju Chrystusowym ugruntowanej którą powszechny Kościół św. Katolicki grecki i rzymski codziennie Boga prosi" [45].

Po doświadczeniach, jakie biskupi uniccy osobiście w ostatnich latach co do Rosyi zrobili, niepotrzeba było lękać się, aby zachęta Koniskiego 'jakikolwiek skutek miała. U biskupów też

0 u lepszej części duchowieństwa unickiego, zwłaszcza u Bazylianów nie znalazł memoryał Koniskiego najmniejszego oddźwięku; lecz że w niższych i ciemniejszych warstwach ludności rusko unickiej i wśród pewnej części duchowieństwa parafialnego nie był bez następstw, świadczą o tem liczne apostazye powtarzające się wśród tej ludności za rządów władyki Wiktora Sadkowskiego, o których wyżej była mowa.

Zapyta się niejeden z czytelników, cóż czynił metropolita unicki, co czyniła reszta biskupów unickich wobec agitacyj dyzunickich Sadkowskiego i synodu Petersburskiego? Czyż z założonemi patrzyli rękoma na zmniejszającą się, od objęcia archimandryi słuckiej przez Wiktora Sadkowskiego, z każdym rokiem trzodę swoją? Bynajmniej! Są przeciwnie ślady ich pracy i gorliwości pasterskiej, zapobiegającej szerzeniu się apostazyi. Metropolita Jazon Smogorzewski, mający do pomocy i wyręczenia młodego, światłego i gorliwego koadyutora Teodozego Rostockiego (od r. 1785), rozpisał w metropolii swojej m i s y e parafialne, lecz te wedle zeznania Kosteckiego, w liście do marszałka Małachowskiego (d. 21 r. 1789), nie udały się. Lepiej trochę wpłynęła na ożywienie ducha religijnego w ludności i duchowieństwie wizyta pasterska 1787 r. na Podlasiu i w innych częściach dyecezyi przez koadyutora odbyta. Atoli były to środki nie wystarczające wobec systematycznej i wytrwałej agitacyi prawosławnej. Aby tej agitacyi silną tamę przeciwstawić, na to potrzeba było Kościołowi unickiemu innego duchowieństwa parafialnego - światłej szego, w przywiązaniu do Unii wychowanego, Unią nad życie własne kochającego. Tylko takie duchowieństwo byłoby umiało oprzeć się podszeptom agentów rosyjskich, lud bałamucony przez tychże agentów przed nimi ubezpieczyć, jednem słowem ziarno dobre na tych misyach i na wizytach posiane dalej hodować, by trwałe wydało owoce. Inaczej każda inna najlepsza i najzacniejsza praca musiała prędko zmarnieć. A jakim był ogół parafialnego duchowieństwa unickiego wskutek braku dyecezalnycłi seminaryów duchownych, mieliśmy już niejednokrotnie sposobność wykazać w ciągu naszego opowiadania.

Owszem powiedzieliśmy, że każda niezwykła, nadzwyczajna praca duchowna w Kościele unickim, jak misye i wizyty, które niestety należały do rzadkości wśród Unitów - w braku porządnego stałego pasterzowania - pobudzała dyzunitów ruchliwych i czynnych do podwojenia swej ruchliwości i agitacyi, do wołania głośno na gwałty i występne zamachy Unitów na dyzunię. To też widzimy, że w miarę jak metropolita i inni biskupi uniccy większą okazują dbałość i troskliwość o całość swej cerkwi, rozjątrzenie, agitacyą prawosławną podżegane, między dyzunicką a unicką ludnością się wzmaga, Kościół unicki w liczbę nie wzrasta, raczej przez apostazye traci, a co ważniejsza agi tacy e dyzunickie coraz wyraźniej przybierają charakter polityczny, dla rządu polskiego w wysokim stopniu groźny.

8. Od grudnia roku 1788 dochodzą do obradującego w Warszawie sejmu, zwanego wielkim, od brygadyera Lubowidzkiego, stojącego załogą na Ukrainie, wieści o ruchach pospólstwa dyzunickiego. Niepokojące te wieści powtarzają się co dni kilkanaście; sejm zdejmuje obawa przed powtórzeniem rzezi humańskiej, tem bardziej, że mu donoszono, iż w lutym roku 1789, wśród okolic gdzie przeważało wyznanie greckie, pojawiały się po drogach sznury markietanów, zwoszczyków, filiponów, czerńców moskiewskich., których liczono do sześciu tysięcy. Przy nich znaleziono zapasy broni, to jest szerokich noży do mordu i dostatek pieniędzy, jak się domyślano, do najmu rozbójników Trwoga granic nie znała wśród ludności polskiej i żydowskiej na Wołyniu i na Ukrainie, gdy w tymże czasie na Wołyniuw Mewierkowie, wsi odległej o 12 mil od Łucka, ludzie dworscy zamordowali okrutnie państwa Wyleżyńskich i kilka kobiet służebnych. Właściciele majątków ziemskich owej okolicy, na wiadomość o tem, uchodzili z żonami i dziećmi jedni do Dubna, drudzy do Łucka i przez to postrach jeszcze dalej szerzyli. Z rozkazu sejmu utworzono odrazu komisye, które miały spiskujących śledzić i winnych przykładnie karać; nadto wysłano pięć pułków wojska na Ukrainę, a na Wołyniu utworzyła się szybko milicya konna dla zapobieżenia większym nieszczęściom.

Od wojska rosyjskiego, którego cztery dywizye Rumaincowa stały jeszcze w kraju około Tulczyna, zażądano, aby co prędzej z granic Rzeczyposlitej ustąpiło, i wzbroniono Rosyi, będącej właśnie na ten czas w wojnie z Turcyą, przechodu wojsk przez kraje Rzeczypospolitej.

Komisya śledcza natrafiła na ślady spisku, naznaczającego siedem głównych komend, którym miał przywodzić pop Karpowiecki; w klasztorach zaś dyzunickich znalazła składy broni [46] Sam Sadkowski przyznał, że na wizycie pasterskiej, na Ukrainie krótko przedtem odprawionej, zastawał broń w cerkwiach dyzunickich, jak mu mówiono, na Lachów, i chorągwie mające za godło zamiast krzyża spisy; lecz że to pochodziło głównie od włóczęgów zagranicznych, którzy dla złego strzeżenia granic wchodzili do kraju i udawali popów lub czerńców, choć nimi nie byli [47].

Grłoszono już, że rzeź zapalić się miała w dzień wielkiejnocy ruskiej d. 20 kwietnia. Nakazał więc sejm, aby podejrzanych markietanów, filiponów, czerůców i zwoszczyków rosyjskich z krajów Rzeczypospolitej co prędzej wydalono. Jakoż wielu z nich, a między nimi i niektórzy miejscowi popi dyzuniccy poczuwający się do winy, pospiesznie za Dniepr się wynieśli. Wnet jednak namyślił się sejm inaczej, nie kazał ich wydalać za granicę, lecz winowajców przed sądy grodzkie dla zbadania winy odstawiać, a duchowieństwu dyzunickiemu zabronił 'modlić się w cerkwiach za obcych monarchów, t. j. za Imperatorową i jej rodzinę cesarską, zobowiązując do wspominania w modlitwach cierkiewnych jedynie monarchy krajowego, króla Stanisława Augusta.

Wiktor Sadkowski wzmiarkował, co nad jego głową zawisło; sgróbował tedy, czy mu się podstępem nie uda podejrzenia od siebie oddalić. Przysposabia na prędce w kwietniu (d. 25) okólnik do swego duchowieństwa, mający zadokumentować jego patryotyzm polski i poleca w nim, aby przez wszystkie niedziele i święta podczas odbywającego się w Warszawie sejmu za pomyślność Rzeczypospolitej się modlono, aby parochowie z ambon lad do wierności względem Rzeczypospolitej i względem dziedziców dóbr upominali, aby od ludu nie odbierali żadnej przysięgi wierności tamtej przysiędze przeciwnej, aby wymuszających takie przysięgi do władz rządowych odstawiali i donosili tymże władzom o składach broni morderczej [48]. Lecz nie zdążył go wyekspedyować. Okólnik datowany jest z 25 kwietnia t. j. z dnia, w którym może miał zamiar go rozesłać, a już 20 kwietnia aresztowano go. Sejm bowiem odebrawszy z kilku wiarogodnych stron, między innemi od księcia Kadziwiłła Panie kochanku, wojewody wileńskiego, doniesienie, że Wiktor Sadkowski głównym był sprawcą gotującego się buntu, że nietylko w cerkwiach za Katarzynę II kazał się modlić, lecz że popów do składania przysięgi wierności względem niej zmuszał, a przez zaufanych popów odbierał takąż przysięgę od ludu dyzunickiego - rozkazał go bezzwłocznie aresztować, do Warszawy odstawić i papiery jego zabrać, i wyzaaczył nadto z grona swego "deputacyę do egzaminowania oskarżonych o bunty" (d. 28 maja), któraby dokładne śledztwo odbyła nietylko nad Sadkowskim, ale nad wszystkimi oskarżonymi. Deputacya ta składała się z 12 osób. Na czele jej postawiono biskupa Turskiego [49]. Aresztowanie Sadkowskiego nastąpiło po poprzedniem zabraniu korespondencyi jego i akt konsystorskich z lat 1785, 1786 i 1788. Z tych papierów powstały tak zwane Anneksa do Relacyi i deputacyi, które tylokrotnie przytaczaliśmy, jako nieocenione źródło do historyi Sadkowskiego i jego zgubnego dla Polski i Unii działania, a bez których bardzo urywkowe i niedokładne o tym agitatorze mielibyśmy wiadomości. Nie wszystkie przecież korespondenty© jego zabrała "Deputacya". Sadkowski zmiarkowawszy niebezpieczeństwo, ukrył na prędce najważniejsze papiery, t. j. najbardziej go kompromitujące, i sam ucieczką chciał się salwować. Ucieczka nie udała mu się. Starosta słucki, Bartłomiej Niepokojczycki, aresztował go niedaleko Słucka, a wraz z nim kilku innych popów dyzunickich słuckich, mocno podejrzanych o podsycanie buntów chłopskich [50].

Aresztowanego osadzono jako więźnia naprzód w Warszawie w pałacu Rzeczypospolitej, gdzie dla przeprowadzenia śledztwa trzymano go do końca sejmu czteroletniego (r. 1792) i łagodnie z nim się obchodzono, pozwalając mu nabożeństwo odprawiać i gości przy świadku przyjmować. Po sejmie przewieziono go do Częstochowy, i tu przesiedział aż do października wspomnianego roku; potem na żądanie króla stawiono go jeszcze raz przed Deputacyą w Warszawie, wreszcie wypuszczono na wolność po trzechletniem więzieniu i do rządów dyecezyi wrócić pozwolono. Uwolnienie to po trzechletniem więzieniu nie da się czem innem wytłumaczyć, jeno obawą przed Rosyą, która po ukończeniu wojen swoich z Turcyą i Szwecyą znów zaczęła być dla Polski groźną, a Sadkowskiego, jako wielce względem siebie zasłużonego, szczególniejszymi zawsze otaczała względami. Powodów do potępienia go miała bowiem deputacya pod dostatkiem. Własne jego korespondencye dostarczały ich więcej, aniżeli potrzebowała.

Dość przypomnieć, że z jego to nakazu we wszystkich cerkwiach dyzunickich w niedziele i święta po zwykłej liturgii odprawiano publiczne modły za ces. Katarzynę II i dwór jej cesarki, że każde narodzenie książąt cesarskich obchodzono jako festyn uroczysty, że się modlono za każdym razem za powodzenie oręża rosyjskiego, gdy Rosya się wybierała naprzód na wojnę z Turcyą, potom na wojnę ze Szwecyą, a odprawiano dziękczynne nabożeństwo, gdy oręż rosyjski zwycięstwo odnosił i to regularnie za odebranym poprzednio z Petersburga ukazem że ukazy petersburskie wydawane dla poddanych rosyjskich czytywano dyzunickiemu ludowi we wszystkich cerkwiach pol skich, przyzwyczajając go w ten sposób do uważania Imporato rowej za swą monarchinię i dobrodziejkę. Powtóre przez zezna nia świadków, i to popów dyzunickich, dowiedzione jest, że świę cąc księży odbierał od nich Sadkowski przysięgę wierności względem ces. Katarzyny i jej następców, obietnicę posłuszeń stwa względem jej władz i dochowania sekretów im powierzo nych; że złożywszy synod w S ł u c k u, za dnia zgromadzał wszystkich księży przybyłych w interesie obrzidów cierkiew nych i powinności pasterskich, a z wieczora odbywał schadzki z popami pochodzenia rosyjskiego i na tych schadzkach do buntu ich zachęcał; gdy zaś pop jeden, nazwiskiem Olszaůski, uczynił przeciw temu uwagę, okuć go i uwięzić kazał; że roku ostatniego (1789) do spowiedzi wielkanocnej i do zwykłych w tym czasie obchodów po domach (kolend) nie używał krajowych, lecz z zagranicy do dyecezyi sprowadzonych popów, co słusznie pozwalało go podejrzywać o nadużywanie sakramentu spowiedzi do celów występnych, antypolskich! Wreszcie faktem także jest przez świadków stwierdzonym, że na ostatnim objeździe Ukrainy (w latach 1787 i 1788) odzywał się otwarcie w sposób taki, w jaki tylko zdrajca ojczyzny, wtajemniczony w zamiary wrogów jej mógł przemawiać.

Mieszkańcy miasta Bohusławia przychodzą do niego po radę, czy mają w Warszawie kontynuować kosztowny proces ze starostą miasta? On im na to: "Już nie jedźcie nigdzie, nie traćcie się, już wkrótce cała Ukraina będzie rosyjską; nie będzie tu lacha ani żyda". Innym razem popi nieuniccy, włóczęgi, których w tych czasach z rozmaitych stron pełno przebywało na Ukrainie i którzy włócząc się od sioła do sioła zasady dyzunii z sobą roznosili - prosili go o parafie, ponieważ nie mieli skąd żyć. On ich znów pociesza, "że wkrótce w całej Ukrainie będzie błagoczestye, gdyż Rosya odbierze Ukrainę, więc będą mieli gdzie się mieścić" [51].

Zdaje się, że to powinno było "deputacyę" dostatecznie przekonać o winie Sadkowskiego. Tymczasem wpływy Eosyi przemogły i przywróciły mu wolność, a z wolnością urząd dawniejszy, mimo że jeszcze na ostatniem posłuchaniu, na zapytanie deputacyi: "jakim prawem szukał opieki w Rosyi i u rosyjskiego posła?" zuchwale jej odpowiedział: "szedłem w tem tylko za przykładem senatorów polskich i samego króla, którzy od niejakiego czasu również pomocy i opieki w Eosyi szukają".

Pisarze rosyjscy, jak Kozłowskij w cytowanej wyżej broszurze "Sobytija na Wołyni w 1789 godu", przypisują uwolnienie Sadkowskiego uznaniu przez deputacyę jego niewinności [52].

Nieuprzedzony czytelnik mógł z opowiadania naszego, nie nacechowanego pewno namiętną stronniczością, należyty sąd utworzyć sobie o tej rzekomej niewinności władyki perejasławskiego i boryspolskiego, a archimandryty słuckiego.

Że zaś uwolnienie i bezkarne puszczenie Sadkowskiego mimo tylu występków nie podniosło w oczach jego powagi rządu polskiego, ani jego samego nie uczyniło względniejszym dla Unii, gdy na nowo objął rządy duchowne - późniejsze opowiadanie nasze wymownie okaże.

9. Sprawa przygotowywanych na Ukrainie i Wołyniu w r. 1789 buntów miała jeszcze jedną niekorzystną dla Unii w Polsce stronę. Podejrzenie o udział w zamierzonych buntach padło nietylko na dyzunitów polskich, lecz także w części na Unitów, a w szczególności na pewną część parafialnego duchowieństwa unickiego i na, pochodzącego wyjątkowo z łona tegoż duchowieństwa, łuckiego biskupa, Stefana Lewińskiego, rządzącego dyecezyą od r. 1787. Akta komisyj śledczych, ustanowionych zaraz na pierwszą wiadomość o gotujących się buntach na Ukrainie i Wołyniu, rozkazem sejmu wielkiego w Łucku, Dubnie, Krzemieńcu, Żytomierzu, Machnówce, Włodzimierzu, Bracławiu i w innych miejscach, które w oryginale znajdują się w kilkunastu tomach w archiwum książąt Czartoryskich w Krakowie, zawierają rzeczywiście niejedno zeznanie pod przysięgą uczynione na niekorzyść niektórych księży unickich, i to zeznania nietylko z ust ludu prostego, Żydów lub dyzunitów pochodzące, lecz od* samych unickich księży. Wskutek tego poszło kilkunastu księży unickich na szubienicę lub pod topór katowski, inni w więzieniu długo pokutowali, inni na inne dokuczliwości byli narażeni. Cały konsystorz biskupa łuckiego z księży świeckich złożony> skutkiem podejrzenia, w jakie popadł, został na żądanie sejmu odprawiony, a oficyałem konsystorskim mianowany Floryan Korsak, bazylianin, koadyutor opactwa żydyczyńskiego. Jeden z członków dawnego konsystorza ks. Karpowski, oskarżony przez dwóch księży, że należał do spisku, był przez dwa lata więziony", a lękając się, aby go podobny jak innych los nie spotkał, już zamierzał się otruć, gdy wdanie się w jego sprawę samego króla Stanisława Augusta przywróciło mu po dwóch latach wolność.

Dla tegoż podejrzenia o zmowę z Rosyą i o udział w spisku chciano wzbronić świeckim księżom unickim w dyecezyi łuckiej w r. 1789 słuchania spowiedzi wielkanocnej i pozostawić tę władzę tylko Bazylianom, a powstrzymano się od tego zakazu jedynie ze względu na to, że spowiedź wielkanocna miała się już ku schyłkowi. Zdaje się przecież, że w wyrokach komisyi partykularnych, zwłaszcza w tych, które w pierwszych tygodniach przeciw Unitom, tak księżom, jak osobom cywilnym zapadły, było trochę pośpiechu; że one przeciw niejednemu skazańcowi wypadły za surowo; że inni może nawet niewinnie na śmierć zostali skazani lub do więzienia poszli; że zbyt łatwo przyjmowano oskarżenia od ludzi nie zasługujących zupełnie na wiarę, dogadzających przez denuncyacyę osobistej zemście i nienawiści do oskarżonyah.

Taki zarzut czyni komisyom po miastach wołyńskich i ukraińskich, prowadzącym śledztwa i mającym początkowo władzę wyrokowania o winie lub niewinności oskarżonych, współczesny świadek Teodozy Brodowicz, archipresbyter katedry łuckiej i oficyał łucki, w dziele mało u nas znanem, a ogłoszonem dopiero wiele lat po jego śmierci we Lwowie 1862 r. po polsku, a w Moskwie siedem lat później po rusku pod tytułem: "Izobrażenie nasilja żestoko obraszczennawo na słabuju niewinnosť. Zapiski o sobytijach na Wołyni i Podoi je w 1789 godu". (Widok przemocy na słabą niewinność srogo wywartej. Historyczne zapiski o buntach na Wołyniu i Podolu, w dwóch częściach).

Brodowicz stanowczo broni niewinności księży unickich, wymawia ich tak od wszelkiego udziału w spisku, jak od zmowy z Rosyą przeciw Polsce i twierdzi, że gdy markietan jaki rosyjski u księdza ruskiego nocował, lub kto z Rusinów cywilnych czy duchownych słowo nieostrożne przeciw Polakom powiedział i oskarżony przed którą komisyą śledczą, brano go natychmiast do więzienia i jako zdrajcę i spiskowca sądzono na chłostę, na długoletnie więzienie, lub na śmierć; że samo posiadanie broni przez chłopów poczytywano na znak buntowniczych zamiarów, podczas gdy na Polesiu chłopi zamożniejsi zwykli byli do polowania broń miewać. Przytacza potem przypadek, że popa Plorodyskiego, ks. Aleksandra Benderowskiego, skazano na śmierć dzięki świadectwo dwóch osądzonych zbrodniarzy, którzy przez to świadectwo uwolnienie od kary śmierci uzyskali. W innych znów wypadkach, gdzie sami księża do winy przed komisyą się przyznawali, powiada, że to czynili wskutek namowy i obietnicy, iż, gdy się przyznają, tem łatwiej uwolnieni będą. Wreszcie utrzymuje, że główną rolę denuncyantorów odgrywali Żydzi i jakiś chłop zakordonowy, oskarżony o kradzież? nazwiskiem Kiryło Pundyk, i że tylko przez nieznajomość języka ruskiego posądzono unickich księży, iż się modlili za Imperatorowę w cerkwiach podczas nabożeństwa, biorąc wyraz Caryca (po polsku królowa) odnoszący się do Matki Boskiej za tytuł Katarzyny II.

Prawda, że wiarogodność księdza Brodowicza o tyle jest podejrzana, iź sam pomówiony o sprzyjanie Rosyi, doznał pewnych przykrości od kornisyi łuckiej i że wspomniane dzieło jego, usiłujące uwolnić duchowieństwo ruskie od wszelkiej winy, nieco w rozdrażnionym pisane jest tonie. Lecz mimo to trudno całkiem odmówić słuszności wywodom jego i sąd jego lekceważyć w tem, co mówi o komisyach śledczych i ich wyrokach. Właśnie bowiem dlatego, że do sejmu obradującego dochodziły poważne skargi na te komisye, na ich pośpiech i łatwowierność, odebrał im sejm po dwóch miesiącach władzę sądzenia i przyznał ją wyłącznie "Deputacyi". Powtóre, gdyby między duchowieństwem i ludem unickim był się rzeczywiście wykrył spisek z dyzunitami i Rosyanami przeciw Polsce, byłaby Deputacya w swem sprawozdaniu, które po roku badania i śledztwa w sprawie buntów w r. 1790 wobec sejmu uczyniła, o tym udziale unickiego duchowieństwa i ludu nie zaniedbała wspomnieć; a tymczasem obszerna jej i dokumentami opatrzona relacya ani jednem słowem o współudziale duchowieństwa i ludu unickiego nie mówi, i wyłącznie tylko Sadkowskim, jego duchowieństwem i ludem dyzunickim, jako winowajcami się zajmuje. Jest to zdaniem naszem dość wymownem potwierdzeniem zdania księdza Brodowicza i uniewinnieniem Unitów [53].

Jeżeli tedy duchowieństwo i lud unicki, odliczywszy drobne wyjątki, obcymi byli spiskowi, to można sobie wyobrazić, jak niebezpieczny dla Polski i Unii ferment rzuciły wśród nich to liczne przeciw nim denuncyacye i surowe wyroki komisyj śledczych, jak nieprzyjaźnie względem Polaków i rządu polskiego usposobić ich musiały, i jak takie podrażnienie Rusinów przeciw Polsce niekorzystnie na samą Unią w owych zwłaszcza stosunkach oddziałać musiało! Każde bowiem osłabienie lub tylko oziębienie braterskiego i przyjaznego stosunku Rusinów z Polakami, zbliżało zawsze Rusinów do Rosyi i zwracało ich ku prawosławiu. Jest to faktem, któremu nikt zaprzeczyć nie może, co jako tako zna wewnętrzne stosunki Rusi polskiej!

10. Wracając do relacyi, którą "Deputacya," wyznaczona do badania oskarżonych o bunty, dnia 31 Maja r. 1790 na sejmie ze swej pracy całorocznej uczyniła, wypada nam nadmienić, że taż Deputacya zdawszy sprawę z wrażenia, jakie odniosła o rzeczywistości spisku dyzunitów i Rosyi przeciw Polsce, przedłożyła bardzo rozumnie sejmowi projekt, jakby, odwróciwszy cłiwilowe niebezpieczeństwo grożące Ojczyźnie i Unii ze strony dyzunii w Polsce, na przyszłość ponowieniu się tegoż niebezpieczeństwa zapobiedz. W tym celu projektowała, aby dyzunitów polskich raz na zawsze oderwać od synodu PetersburskÍ9go, a tem samem od wpływów Rosyi, i poddać ich, jak to dawniej bywało, jurysdykcyi patryarchy Carogrodzkiego, i aby przez posła polskiego w Carogrodzie rozpocząć co prędzej w tym względzie układy. Powtóre radziła, ażeby Rzeczpospolita wydała uniwersał do dyzunitów polskich, wzywający ich do ułożenia warunków wewnętrznej hierarchicznej organizacyi, niezależnej od wpływów Rosyi; a w szczególności proponowała, aby nieuniccy duchowni, związani przysięgą wierności względem Rzeczypospolitej, o ile pochodzą z Pińszczyzny zgromadzili się w Słucku, Podlascy w Brześciu, aUkraińscy w mieście, które sobie sami wybiorą; aby na tych zebraniach porozumieli się względem przyszłej organizacyi swej cerkwi w krajach Rzeczypospolitej, aby w tej mierze przedłożyli rządowi polskiemu projekt, i aby tenże projekt, otrzymawszy zatwierdzenie rządowe, natychmiast wprowadzono w życie.

Roztropną także była rada Deputacyi, aby Rzeczpospolita urządziła seminarya dla duchowieństwa dyzunickiego pod nadzorem komisyi edukacyjnej. "Młodzież z tych seminaryów wychodząca, są słowa Deputacyi, będzie umiała pogodzić obowiązki sumienia z miłością dla Ojczyzny. Przez nich rozlewać się będzie światło na lud wiejski, który zrozumie przecie, gdzie jego interes, a gdzie za poduszczeniami zguba.

Koszt, jaki wypadnie na to łożyć Rzeczypospolitej, stokrotnie się wynagrodzi, jako okup od tylu nieszczęść, które ojczyzna w tych wiekach i w tylu rodzajach poniosła [54]".

Ogólna myśl Deputacyi została w sejmie przychylnie przyjęta. Wszyscy zrozumieli, że to myśl patryotyczna i zdolna przynieść krajowi pożytek.

W październiku (9) tedy r. 1790 wyszedł uniwersał od marszałków sejmowych, Sapiehy i Małachowskiego, wzywający dyzunitów, aby na dzieá 15 czerwca r. 1791 zjechali się w Pińsku, aby w połączeniu z czterema komisarzami królewskimi sprawy cerkwi swojej wzięli pod obrady, aby sobie wybrali konsystorz, któryby był najwyższą dla nich w Polsce władzą duchowną, bez zależności od zagranicy, i aby odnośne uchwały sejmowi do zatwierdzenia przedłożyli [55].

Rusini nieunici z radością przyjęli to wezwanie i w odpowiedzi na nie przysłali naprzód do Warszawy obywatelskie oświadczenie, iż "spodziewając się wszelkich swobód od samej wolnej niepodległej Rzeczypospolitej", jako prawnej jedynej zwierzchności, wybrali delegatów do Warszawy. Z tymi delegatami porozumiewała się deputacya sejmowa, złożona z 9 członków, przez trzy mniej więcej miesiące i przedtsawiła sejmowi projekt urządzenia cerkwi dyzunickiej. Po przygotowawczych pracach odbył się wreszcie generalny zjazd w Pińsku. Stu członków ze strony dyzunitów zjechało się nań. Rzeczpospolita wysłała od siebie delegatów, między nimi dwóch biskupów unickich. Obrady prywatne zjazdu generalnego trwały od 15 do końca czerwca - publiczne, dwa dni od 1 do 3 lipca. Przebieg ich był poważny, spokojny; uchwały i postanowienia zapadły jednomyślnie. Zjazd piński proponował, ażeby dotychczasową dyecezyę dyzunicką w Polsce podzielono na cztery dyecezye, a więc w miejsce jednego władyki, ustanowiono czterech, jednego zaś między nimi z godnością arcybiskupa, mającego władzę metropolitalną nad resztą; przedstawił zarazem kandydatów na te biskupstwa i radził, aby ci święcenie biskupie wzięli z rąk patryarchy konstantynopolitańskiego. Czterej biskupi razem mieli stanowić "Synod nieustający", który miał prawo odwoływania się do patryarchy w sprawach czysto duchownych przez pośrednictwo Rzeczypospolitej. Na elekcyę biskupów król o tyle miał wpływać, że wybierał z czterech przez synod przedstawionych sobie kandydatów jednego. W każdej dyecezyi miał być konsystorz zawisły od konsystorza metropolitalnego. Dyecezye miały się dzielić na protopopie czyli dekanaty. W protopopi mieli wspólnie rządzić protopop, namiestnik, dwóch wybranych presbyterów, asesor świecki, szlachcic lub mieszczanin i pisarz. Urzędy protopopialne winny posiadać spisy majątków cerkiewnych, szkolnych, szpitalnych i ludności dyzunickiej. Kongregacye w protopopiach miały się co cztery lata dnia 5 maja odbywać i na nich mieli mieć głos parochowie i starsi bractw. Synody narodowe również co cztery lata, i to 15 czerwca. Nadzór nad karnością w monastyrach miał należeć do dyecezalnych biskupów. Zarząd funduszów cierkiewnych, szkolnych i szpitalnych miał być niezależny.

W styczniu roku 1792 pszyszły projekta pińskie na stół sejmowy, od 8 zaś maja aż do 21 toczyły się nad nimi w sejmie obrady. W obronie całości projektu występował żarliwie Stanisław Sołtyk. "Są to ci. sami, mówił, u nas dyzunici, co w Węgrzech, Wołoszech, Niemczech i Rosy i. Mają wszędzie biskupów, kto im nie daje biskupów, nie daje księży i sakramentów. Nasi święcili się w Kijowie, są poddanymi synodu petersburskiego, modlą się za Katarzynę, poddali się biskupowi perejesławskiemu który z Słucka rządził, nawracał. Trzeba im nietylko biskupa ale hierachii, bo inaczej biskup jeden szedłby za granicę po sakrę. Trzeba jednego dać metropolitę nieunitom i trzech biskupów. Metropolitę niech na teraz potwierdzi patryarcha konstantynopolitański. Daliśmy im tolerancyę, dajmyż jeszcze ojczyznę. Ten brat, kto kocha ustawę i wolność naszą. Wolność to największy sekret przeciw obcym przywłaszczeniom". Potem przepraszał w mowie swej Stolicę Apostolską, że miłość wolności, potrzeba ratowania ojczyzny radzą Polsce ustanawiać hierarchię dyzunicką. W końcu odzywając się do króla, wołał: "Królu, wsławisz się przez ustanowienie hierachii, nieunici to Polacyi to bracia nasi!"

Kochanowski, komisarz sejmu na zjeździe pińskim, poparł Sołtyka, a co ważniejsza biskup łaciński, kijowski, Cieciszowski, jeden z tych rzadkich biskupów za Stanisława Augusta, co nietylko światłem wielkiem, ale szczerą pobożnością i przywiązaniem do Stolicy Apostolskiej jaśniał. Wraz z Kochanowskim słusznie wywodził, że jeden biskup dla dyzunii w Polsce grozi niebezpieczeństwem, że koniecznie szukać musi zależności od kogoś, choćby tylko dla przyjęcia sakry biskupiej. By przeto uniknąć wpływów postronnych, trzeba zupełnej hierarchii i tylu biskupów, aby byia zawsze w kraju liczba wystarczająca fBj do świecenia nowego. Kilka tylko słaby cli głosów odzywało się przeciw hierarchii dyzunickiej (Bernowicz i Skarszewski, biskup lubelski).

Także poza sejmem publiczność sprawą hierarchii dyzunickiej żywo się interesowała; rozbierano ją po pismach i na jej korzyść się oświadczano, widząc w jej ustanowieniu nietylko zbawienie dla kraju, ale nawet korzyść dla cerkwi nieunickiej; dyzunia' polska uwolniona bowiem od intryg rosyjskich przestawała być groźną dla Unii.

Znamy jednę z broszur wówczas w tym przedmiocie w Warszawie wydanych pod tytułem: "Zdanie obywatela, okazujące istotną Rzeczypospolitej polskiej potrzebę ustanowienia w jej państwach hierarchii polskiej, grecko-dyzunickiego Kościoła" (in 4-0, str. 15). Autor zgadza się w ogólności z projektem pińskim, i gorąco za jego przyjęciem przemawia.

Dnia 21 maja 1792 poddał marszałek Małachowski projekt pod głosowanie. Grłosów za projektem było 123, przeciw niemu, czyli za odesłaniem go do poprawy i odmiany, tylko 13; przeszedł więc ogromną większością i przyjęty do ustaw prawnych otrzymał tytuł: "Urządzenie stałej hierarchii obrządku greckooryentalnego dyzunickiego w państwach Rzeczypospolitej polskiej". Zaprawdę szlachetna to była zemsta za niepatryotyczny spisek dyzunitów polskich przeciw własnemu rządowi z rządem postronnym! Postanowienie sejmowe przeszło i najwygórowańsze oczekiwania dyzunitów. "Za Władysława IV jedno tylko mieli w kraju biskupstwo mohilowskie", teraz w ojczyźnie już uszczuplonej otrzymują ich aż cztery!

Ale nadeszła tymczasem Targowica, nadszedł drugi rozbitSr Polski 1793 i zniweczył wszystko. Prawo sejmowe nie zdążyło wejść w wykonanie [56].

Tylokrotnie wspomniana nas przez Deputacya nie ograniczyła swych propozycyj do dyzunitów polskich. Zacni mężowie, składający ją, pragnęli w poczuciu patryotycznego obowiązku uspokoić odradzającą się ojczyznę na gruncie religijnym. Kiedy więc żądali, aby sprawiedliwość zupełna była wymierzona dyzunitom, nie zapomnieli także o Unii, wiedząc dobrze, że unickiej cerkwi niejedno od Rzeczypospolitej się należy, czego jej dotąd niesłusznie odmawiano ze szkodą niemałą dla Unii. Obok projektu, dotyczącego dyzunitów, czynili więc razem projekt względem Unitów. Przytaczamy go w dosłownem brzmieniu:

"Unia w Polsce, odzywa się Deputacya do sejmu obradującego, składa religię panującą. Ani dogmat, ani głowa Kościoła Greków od Łacinników nie różni się; są katolikami Rzymianami, a co dodać należy, metropolita i biskupi ruscy są szlachta. Proste zaniedbanie Tządowe oddzieliło od wspólności z rządem wyższe duchowieństwo unickie, niższe zaś od baczności rządu. Przez Unitów nieunici zjednoczeni być mogą, jeżeli Rzeczpospolita weźmie ich w opiekę. Zaniedbanie Uunitów z nieunitami omamienia łączyć i nieszczęścia ojczyzny pomnażać umiały. Środki pożyteczne obmyślać Rzeczpospolita winna. Deputacya ta uważa: i!i'iech będą pomiędzy biskupów unickich wewnątrz kraju naszego pozostałych podzielone dyecezye kraju całego [57]. Niech metrolpolita i biskupi grecko-uniccy wnijdą w obrady krajowe i niech mają wyznaczone krzesła w sejmie (w senacie). Niech przywłaszczeni do państw cudzych nie mająjurysdykcyi w częściach krajów naszych i nasi w państwach postronnych. Niech się staną urzędnikami z rządem cywilnym połączonymi, a tem samem świadkami życzeń rządowych ... . Rzecz godna wiadomości waszej, że Smogorzewski metropolita całej Rusi, rozsądkiem, stałością, wiernością dla ojczyzny i gorliwością dla religii tyle i tak ważnych dla Rzeczypospolitej uczynił przysług, że w czasie przewodzeń rosyjskich, w czasie dyzunickich rozjątrzeń i wzburzeń, w czasie, w którym rząd nasz przytłumiony, a my niebaczni, ten jeden urzędnik ściągał na siebie przewodzącej Rosyi baczność, on jeden kładł narzędziom rosyjskim zawady, i śmiejąc im się sprzeciwiać, sprzeciwił się skutecznie... Byłby ten urzędnik dzielniejszym, gdyby w obradach Rzeczypospolitej (jako senator) był brał udział. Będą następcy jego, jakim on być nie mógł, gdy będą pomieszczeni, gdzie jego nie pomieściła niebaczność rządowa" [58].

Niestety, sejm nie okazał się tyle wspaniałomyślnym, powiemy - tyle sprawiedliwym dla Unitów, co dla dyznnitów. Myśl powołania do senatu biskupów ruskich nie trafiła bardzo do przekonania sejmujących; zgodzili się tylko na oddanie jednego i to ostatniego po biskupach łacińskich krzesła metropolicie unickiemu (29 lipca 1792 r.), którym był wówczas ksiądz Rostocki, następca zasłużonego metropolity Smogorzewskiego. Motywując uchwałę, przeznaczającą metropolitom unickim krzesło w senacie, powiada sejm: "że król usku.tecznia przez to dawne poprzedników swoich przyrzeczenia i robi to z potrzeby okazania przychylności dla obrządku ruskiego, jednością świętą z Kościołem rzymskim złączonego, i w celu okazania względów dla duchowieństwa tegoż obrządku, wiernością nieskazitelną dla króla i ojczyzny dystyngwującego się".

Żałować trzeba, że wiekowej krzywdy w zupełniejszy sposób nie nagrodzono. Jednocześnie wyznaczył sejm dla biskupów ruskich pensye po 50,000 złp. i postanowił we wszystkich dyecezyach unickich uposażyć seminarya duchowne, a Rostockiego postawił na czele komisyi, która miała się zająć uregulowaniem niektórych stosunków Kościoła unickiego, wołających o śpieszne załatwienie, a mianowicie rozgraniczeniem dyecezyj. Wszystkich zamierzonych prac nie zdążyła komisya wykonać przed upadkiem ojczyzny naszej. Ustanowiono tylko nową dyecezyę unicką, pod nazwą dyecezyi mińskiej z tej części archidyecezyi połockiej, która po pierwszym rozbiorze w granicach Rzeczypospolitej została, i urządzono przy katedrach biskupich kapituły katedralne z duchowieństwa świeckiego w miejsce Bazylianów.

11. Cóż, kiedy te wszystkie zacne prace podjęto napróżno! Gdy naród na drogę prawdziwego odrodzenia wstępował, cesarzowa Katarzyna właśnie w tej chwili gotowała nowe plany na jego zagładę, przysposobiała drugi rozbiór Polski (1793 r. 17 sierpnia), w którym zagarnęła pod swoje panowanie najbogatsze i przeważnie przez Rusinów zamieszkałe województwa: mińskie, większą część Wołynia, Ukrainę i Podole.

W artykule VIII traktatu rozbiorowego, zawartego w G-rodnie (r. 1793), zobowiązała się wprawdzie Katarzyna II, sposobom nieodwołalnym dla siebie i wszystkich następców swoich, katolikom obu obrzędów zachować nietykalne na wieczne czasy posiadanie wszystkich przywilejów, posiadłości i kościołów, wolne wykonywanie ich nabożeństwa i karności, jak niemniej wszystkich praw z ich religią połączonych i oświadczyła za siebie i swych następców, że nigdy nie będzie nadużywała swych praw zwierzchniczych na niekorzyść rzymsko-katolickiej religii obu obrzędów w prowincyach, przez obecny traktat jej panowaniu poddanych. Zobaczymy niebawem, jak dotrzymała tego uroczystego zobowiązania.

Jeszcze tego samego roku, w którym katolikom obu obrzędów w zabranych prowincyach powyższą dała gwarancyę, przedłożyła na tajnej radzie przez ministra Puszkina kilku najznakomitszym prawosławnym, prałatom pytanie: "jakby można najłatwiej i najzręczniej nawrócić Unitów polskich do prawosławno-greckiej cerkwi?"

A więc jeszcze nie zasechł atrament, którym traktat podziałowy został podpisany, a już przemyśliwano nad zniweczeniem cerkwi unickiej!

Ze wszystkich planów, jakie na owej radzie tajnej dawano, podobał jej się bardziej plan, który później na piśmie wypracował Eugeni Bułgar, bułgarzyn z Grecyi przybyły do Petersburga już w 1771 r. i przez Imperatorowę do godności arcybiskupa chersoneskiego wyniesiony, człowiek wielkich zdolności i niemałej nauki, intrygant i podchlebca, duchem niewiary XVIII wieku owiany. Radził on jej ustanowić nową kongregacyę misyjną z księży dyzuriickich złożoną i oddać ją pod kierownictwo jednego z biskupów prawosławnych w dawnych ziemiach polskich. Cesarzowa Katarzyna zgodziła się na ten plan i wybrała na przewodnika tej kongregacyi misyjnej zaprawionego w takich praktykach archimandrytę słuckiego, Wiktora Sadkowskiego; wyniósłszy go poprzednio do godności arcybiskupa mińskiego, w nagrodę jego dawniejszych około prawosławia zasług. Równocześnie kazała mu asygnować 20,000 rubli rocznej pensyi na utrzymanie misyonarzy i poleciła głównemu komendantowi wojsk swoich w tamtejszych stronach dać Sadkówskiemu tyle wojska do dyspozycji, ile dla skutecznego poparcia swych misyj będzie żądał [59].

Sadkowski uszczęśliwiony tak wielkiem zaufaniem, a przytem pałający nienawiścią nieugaszoną nietylko do katolicyzmu, ale w szczególności do Polski za doznane upokorzenia, rozpoczął nawracanie od wydania fanatycznego listu pasterskiego do duchowieństwa i ludu ruskiego. List ten nosi datę 26 maja 1794 r. [60] i jest zbiorem kłamstw i oszczerstw przeciw Polsce i Kościołowi katolickiemu, wystawiając Unię jako dzieło najokrutniejszego prześladowania Polaków. Zohydzając zaś z jednej strony Unię, przyrzeka z drugiej strony Rusinom największe przywileje i doczesne korzyści w razie powrotu do prawosławia, religii ich Ojców. Oto słowa jego wedle wersyi hr. Tołstoja i Bartoszewicza, które się najzupełniej z sobą zgadzają!

"Z miłosierdzia Bożego, Wiktor, arcybiskup miński, izasławski i bracławski, koadyutor metropolii kijowskiej, opat monastyru słuckiego. Wiadomo każdemu, że w smutne dla Rosyi czasy większa część jej poddanych, wyznających prawosławną wiarę grecką, zostawszy oderwaną od prawdziwego swego ciała pod jarzmo polskie, wkrótce bolesnymi sposobami doznała największych uciśnień w swobodnem wyznawaniu swojej religii. Wszystko, co tylko przera3''sł mógł wynaleść, było użyte do zwrócenia z prawej drogi synów cerkwi Chrystusowej; gdy zaś te środki zamierzonego nie otrzymały celu, natenczas użyto najdotkliwszych nawet gwałtów, aby trzymających się prawo wierności zmusić do połączenia się z Łacinnikami. Lecz niewysłowione Najwyższego wyroki położyły tamę cierpieniu i udręczeniu tego narodu, wychowanego na łonie prawowierności chrześcijańskiej i dla samej ortodoksyi tak srodze uciśnionego od Pola,ków. Wszechmocna jego prawica wyrwała go teraz z ręki cudzej i zwróciła pod łagodne berło prawdziwego jego Pana.

"Jej Najświętsza Cesarska Mość Imperatorowa Katarzyna II, opiekunka prawosławnej cerkwi, zwróciwszy pod swoje panowanie ten jednoplemienny naród, zaradzając nietylko doczesnemu ale i wiecznemu jego dobru, raczyła dla pastwy tej duchownej owczarni ustanowić władzę cerkiewną, i nas wybrać do tej posługi. Wypełniając obowiązek pasterza, któremu powierzono nieustanną dbałość o zbawienie dusz ludzkich, wykony wuj ąc wolę Namaszczennicy Pańskiej, wzywamy ewangelicznym głosem wszystkich każdej płci i wieku mieszkających w naszej dyecezyi [61], których dziadowie, ojcowie, albo oni sami podstępem i przestrachem od blahoczestye przywiedzeni zostali do Unii z łacinnikami, aby bez bojaźni powracali w objęcie prawosławnej cerkwi. Niech nikt nie waha się względem tego zbawiennego nawrócenia z powodu bojaźni, pogróżek lub fałszywych powieści o wyrwaniu się z pod władzy rosyjskiej, w zupełuem zostając przekonaniu, że moc Najwyższego nie dopuści, a niczyja ludzka ręka silną nie będzie rozłączyć ich z jednowiernymi ich braćmi, poddanymi Jej Imperatorowej Mości. Niech nikt nie lęka się władzy duchownej lub świeckiej rzymskiego obrządku. Widząc, że gdy Najmiłościwsza Pani nasza pozwala innowiernym wyznawać swobodnie religię odziedziczoną od przodków, z drugiej strony nie dopuści, aby ktokolwiek z nawracających się do wiary prawosławnej, panującej w Jej imperyi, tem bardziej zaś ci, których przodkowie lub oni sami podstępem lub gwałtem wydarci z łona prawo wierności, najmniejsze cierpieli pokrzywdzenie lub ucisk, nad czem czuwać będą władze z Jej monarszej woli ustanowione i przyciśnionym podadzą rękę prawnej pomocy.

"Pamiętając o nauce Zbawiciela świata, danej Jego apostołom, zważając na upomnienia tych wykonawców woli Jego, mając przed oczyma nieskazitelność grecko-rosyjskiej cerkwi, od czasów Jezusa Chrystusa świętością nauki i życia Ojców św. tejże cerkwi cudami słynącej (jaśniejącej) i z głębokiem uszanowaniem wypełniając rozkazy dane mi od naszej monarchini, rozkazy, wskazujące świętość powinności naszej, po pastersku odzywamy się do was: Powstańcie dziatki cerkwi, nasyćcie się swobodą wyznania prawosławnego. Niem ożywieni byli przodkowie wasi i liczni z was samych. Znikło prześladowanie, ustały burze. Spieszcie się w objęcia cerkwi, matki waszej, byście się cieszyli spokojnością sumienia, byście dążyli drogą prawdy, wiodącą nas do stanu łaski i chwały i niech, każdy z was przy wyznawaniu prawd wiary prawosławnej wypełnia obowiązki wierności względem Najjaśn. Panującego i jego państwa, stosownie do jego położenia".

Dano w Sluckii. Podp. wyżej rzeczony pokorny

Arcybiskup Wiktor.

W przekonaniu, że żaden biskup unicki pod panowaniem rosyjskiem nie będzie śmiał sprzeciwić się rozporządzeniom jego posyła Sadkowski swój list pasterski wszystkim księżom unick;im aby go w cerkwiach ludowi na nabożeństwo zgromadzonemu odczytali. I wstyd wyznać: ani biskupi uniccy nie mieli odwagi zaprotestować przeciw odezwie Sadkowskiego, ani księża zwrócić mu jej. Ogół duchowieństwa poddał się rozkazowi i list Sadkowskiego wzywający otwarcie do odstępstwa Unii, ludowi z ambon odczytał. Ponowili potem jeszcze raz w cerkwiach unickich to czytanie cywilni urzędnicy Imperatorowej.

O sposobie nawracania Unitów na łono prawosławia przez misyonarzy Sadkowskiego posiadamy dwie bardzo autentyczne relacye. Jedną po łacinie drukowaną przez nieznanego z nazwiska świadka tych nawracań, którą miał w ręku Julian Bartosiewicz i w Przeglądzie Poznańskim [62] w streszczeniu wydrukował. Odnosi ona się wprawdzie bezpośrednio tylko do Wołynia, ale ci sami ludzie, co nawracali na Wołyniu, nawracali także na Ukrainie i Podolu. Drugą relacyę mamy z pióra ówczesnego metropolity unickiego, Teodozego Rostockiego. Jedna uzupełnia drugą; podamy obie.

Perwsza nosi tytuł: "De modo, quo utebantur disuniti in conveřtendis Unitis per Wolhyniam". Podług niej "popi prawosławni, wysyłani przez Wiktora Sadkowskiego zwykle z oddziałem wojska, przybywszy do którejkolwiek wsi unickiej", kazali dzwonić w cerkwi i zwoływali lud. Gdy się lud zebrał, tedy pop zaczął go namawiać, ażeby powrócił do wiary przodków. Tymczasem w cerkwi, i na cmentarzu poza cerkwią układano stosy rózeg i kijów, któremi żołnierze ludowi grozili. Pop ubierał się następnie w strój cerkiewny i ogłaszał rozkaz Imperatorowej, ażeby wszyscy przyjmowali błalioczestyę. Opornym groził surową zemstą, skłaniającym się obiecywał łaski. Jeżeli lud milczał, albo otwarcie odpowiadał że chce pozostać przy Unii, wtedy pop lub popi, gdy ich więcej było, bił ludzi po twarzy często aż do krwi, w cerkwi wobec ołtarza darł za włosy, ciskał o ziemię. Następnie żołnierze na rozkaz oficera wyprowadzali starszych gminy na cmentarz i bili rózgami lub kijami. Jeżeli i to nie skutkowało, pieczętowali cerkiew, księdza unickiego kuli w kajdany, prowadzili do nowych władz powiatowych i tam razem ze zbrodniarzami zamykali na kilka tygodni w więzieniu. Grdy lud pod naciskiem gwałtu całkiem lub częściowo ustępował, nawróceni w ten sposób musieli się podpisywać że błahoczestyę przyjmują, a wtedy już wieś całą uważano za nawróconą i zmuszano wszystkich do podpisu. Potem trzy razy na około cerkwi pop z procesyą obchodził i wodą przez siebie święconą kropił ludzi i cerkiew, - z ołtarzy zrzucał antimensy (tyle co łaciński portatyl), a wkładał swoje; opierającego się parocha unickie-, go wypędzał z probostwa i swego osadzał. Jeżeli zaś ksiądz unicki zgadzał się na odstępstwo, zawieszano go chwilowo w sprawowaniu pasterskich obowiązków, dopóki się nowych prawosławnych obrzędów nie wyuczył. (Biskup łucki, Michał Stadnicki, widząc te straszne bezprawia i gwałty na swej cerkwi spełniane i jej nieunikniony upadek, uciekł z Wołynia do Warszawy, gdzie dostał pomieszania zmysłów i umarł r. 1797)."

Opowiadanie metropolity Rostockiego bierzemy z listu jego, pisanego do zdetronizowanego króla Stanisława Aagusta z prośbą, aby się ujął za uciemiężoną cerkwią u następcy Katarzyny II, Pawła I. List był pisany z okazyi podróży Stanisława Augusta do Petersburga na koronacyę cesarza. Metropolita pisze:

"Wiele ucisków, przymusu prześladowania to wyznanie (unickie) poniosło od zwierzchności duchownej nieunickiej z cywilną w guberniach mińskiej, wołyńskiej, bracławskiej i podolskiej wspólnie czyniących. Najprzód list okólny ks. Wiktora Sadkowskiego, mianowanego tych krajów arcybiskupa, wzywający do odstępstwa od jedności, księżom parochom zjednoczonym czytać kazano w swoich cerkwiach przed zgromadzonym ludem. Potem tenże sam list naczelnicy okręgów albo ich podręcznicy "W cerkwiach zjednoczonych sami czytali. Gdy to niewiele skutków sprawiło, z jednego miejsca na drugie przenosząc się z księżmi nieunickimi i żołnierzami, zbierali gromady wsiów w jedno miejsce, przez kilka dni onych zatrzymywali, na zjednoczone wyznanie różne potwarze rzucali. Kapłanom tegoż wyznania wyrzuceniem z domów ich z żonami i dziećmi grozili, pospólstwo różnymi sposobami straszyli, oświadczali być wyraźną wolą Monarchini, aby zjednoczeni wyznanie porzucili, inaczej wielkie kary, których objawić nie mogą, jako buntownikom i nieposłusznym woli monarszej, utrzymującym się przy jedności obiecywali, w niektórych zaś miejscach wolność od podatków zapewniali, a w innych, że te wsie, z których mieszkańcami rzecz mieli, na skarb wzięte będą, przekładali, owszem w innych i pozoru sekwestru używali.

"Pomimo groźby, postrachu, gdzie kapłani i pospólstwo mężnie to wytrzymało, a choć kilku z gromady podpisanych mieli, cerkiew ze wszystkimi sprzętami i całe wsie pod rząd swój duchowny zabierali, a kapłanów zjednoczonych oddalali Po niektórych miejscach gwałtem klucze od cerkwi odbierali one święcili, a pospólstwo do nich z pól przez żołnierzy napę dzali. Po niektórych podczas Mszy św. kapłana unity one (cer kwie) zabierali i święcili, przeszkodę nawet we Mszy św. czy niąc i potrzeby ołtarza zabierając; po niektórych w nocy cer kwie odbijali i one sobie przywłaszczali, po niektórych oknem do cerkwi włazili i one sobie przyswajali. Nakoniec inne pieczętowali i tym sposobem do swego wyznania niby przyłączali. Kapłanów statecznie przy swojem wyznaniu stojących w areszt brali, a niektórych iw dyby zabijali. Ludzi tegoż wyznania błagoczestnego (unickiego) statecznie trzymających się i za Unią mówiących łozami bili i w dyby zabrawszy, przez znaczny czas w więzieniu trzymali. Tychże kapłanów przy jedności stojącjch, od domów własnych ich kosztem zbudowanych, albo odnowionych, od gruntów, od zasiewów, od miejsc nawet, w których żyli z żonami i dziećmi, oddalali, a odprawiania Mszy św. nietyjko w obywatelskich kaplicach, ale nawet w łacińskich kościołach im zabraniali, owszem, że odprawiać nie będą rewersować się kazali, aby ludzie w swojem wyznaniu stateczni żadnej posługi duchownej nie znajdowali. Klasztorów też jedenaście i z tych niektóre znaczniejsze, w publicznej posłudze będące, przemocnie zabrali, zakonnikom ustąpić kazali, drukować ksiąg w Poczajowie zabraniali, kapłanom namawiać ludzi do stateczności w swojem wyzraniu, a obywatelom onej doradzać pod sekwestrem dóbr zakazali. Wszystko zaś to, gdy cały kraj strachem i bojażnią, przejęty był przez zaprowadzenie wielu obywateli do Smoleńska z zabraniem na skarb majątków ich, dopełniali

"Pomimo wszelkie prześladowanie, groźby i musy znajduje się bardzo wiele, osobliwie dla podpisania się kilku lub kilkunastu (w jednej parafii) z pospolitości jakiej zajętych pod rząd duchowny nieunitów, z których jedni nawet do cerkwi nieunickich chodzić i społeczności z nieunitami mieć nie chcą; drudzy nie mając innej cerkwi, lubo chodzą, sakramentów jednak od nich nie przyjmują. Tym nie wolno ani kapłanów wyznania swego trzymać, ani do nich udawać się, ani w kościołach łacińskich bywać, ani od tychże sakramentów przyjmować. W ostatniej zatem duchownej znajdują się nędzy i potrzebie, w której żądają miłosierdzia i nad duszami swemi politowania, że z nich jedni bez pokuty (sakramentu pokuty), a drudzy (jak wielu twierdzi) bez chrztu żyją i umierają" [63].

Niech każdy z tych relacyi, piętno wiarogodności noszących na sobie, osądzi uczciwość pisarską hr. Tołstoja, który mówiąc o nawróceniach Sadkowskiego, następującą czyni uwagę: "Aucune violence ne fut exercée á cette occasion, au contraire un ukase fut publié, qui defendait sévěrement toute mćsure de ce genre". (Le cath. Rom. II, str. 83).

Widząc dobry skutek misyi Sadkowskiego, utworzyła Katarzyna II obok stacyi misyjnej w Słucku kilka innych, od Sadkowskiego zawisłych, z tak zwanymi biskupami pomocniczymi w Połocku, Mińsku i Łucku, aby chwilę skonania Unii przyśpieszyć.

Innym znów ukazem rozkazała gubernatorom zabranych prowincyj wezwać wszystkich Unitów, którzy po 1595 r. do Unii przeszli, do powrotu do prawosławia i pilnie dochodzić fundacyi poszczególnych kościołów unickich. Jeśli się okaże, że kościół jaki był fundowany przez nieunitę - co się dość często okazać mogło przy kościołach przed Unią brzeską fundowanych, kiedy dyzunia na Rusi powszechną była - tedy miał być bezwzględnie prawosławiu zwrócony i cała parafia miała być poczytana za prawosławną.

Gdy i za pomocą tego środka jeszcze niedość spiesznie gmach cerkwi unickiej w ruinę zapadał, rozporządziła, aby parafie unickie liczące mniej niż sto dymów do najbliższej parafii bądź unickiej, bądź prawosławnej przyłączone były. Ponieważ zaś wsie ruskie w ogóle nie bardzo były zaludnione, upadła skutkiem powyższego rozporządzenia prawie połowa parafij unicnych. Pasterzy parafij tym sposobem skasowanych, którzy Kościoła nie chcieli zdradzić, wypędzano bez litości z beneficyów, które dotąd zajmowali. Biedni ci ludzie, obarczeni nieraz dość liczną rodziną, jeśli gdzie we dworze polskim nie otrzymali prywatnej kapelanii, byli zwykle na największą skazani nędzę. Wyznaczona im bowiem rozkazem Jmperatorowej pensya roczna 50 do 100 rubli ledwie ich od śmierci głodowej uwolnić mogła. Lękając się zaś, aby tu i owdzie gubernatorzy lub niżsi urzędnicy ludzkim uczuciom aie dawali przystępu do serca w wykonywaniu ukazów, przypomniała im cesarzowa osobno obowiązek spełnienia swych rozporządzeń z całą surowością. Nie dziw, że przy użyciu takich środków w przecięciu niespełna dwóch lat, t. j. do r. 1795 między drugim a trzecim rozbiorem Polski, przeszło półtora miliona (1,572,067) Unitów na Litwie, Białej Rusi, na Ukrainie, Wołyniu i Podolu do prawosławia odbiegło. Na Podolu nie pozostawiono ani jednej unickiej cerkwi parafialnej. Dla małej gromadki Unitów, pozostałych jak gdyby na okaz, oddano kościół Karmelitów w Kamieńcu. Na Ukrainie ledwie kilka cerkwi, a na Wołyniu kilkanaście przy Unitach pozostało. Na Litwie zaś i Białej Husi nie znęcano się tyle nad Unią w owym czasie, więc też odstępstwa bez porównania rzadziej tam się zdarzały, aniżeli w południowych, świeżo zabranych województwach.

12. Ułatwioną mieli swą apostolską pracę misyonarze Sadkowskiego przez wielką ciemnotę ludu ruskiego, który nie mając należytego wyobrażenia o prawdzie Unii, a przytem widząc mniej więcej ten sam obrządek w prawosławiu, co w Unii, szedł za tym, który mu więcej dawał i który był silniejszy Ks; Szantyr, dość bliski tych czasów i mogący jako członek kolegium petersburskiego mieć dokładne wiadomości o stosunkach ówczesnych, pisze, że lud na Ukrainie, Podolu i Wołyniu w ogóle bez zbyt wielkiego oporu upuszczał Unię, aby się połączyć z prawosławiem. Oto słowa Szantyra, nie podejrzanego bynajmniej o przychylność dla prawosławia i rządu rosyjskiego: "Nie wchodząc w opisywanie, mówi on, smutnych a najczęściej okropnych szczegółów tego zdarzenia (zamachu Sadkowskiego na Unię), na to uwagę w tem miejscu zwrócić nam należy, iż jak z jednej strony popełniały się nadużycia w gwałtownem nawracaniu przez postrach, kary cielesne, więzienie, wojenną egzekucyę i zabranie cerkwi lub oddanie pod sąd tych, co uległszy przymusowi, wracali do Unii, tak z drugiej strony okazywała się widoczniejsza ludu prostego skłonność ku połączeniu się z panującem, niż ku pozostaniu w unickiem wyznaniu. Ta to skłonność, czy to z dawnych wspomnień, czy z zupełnego braku oświaty między ludem i niższeni duchowieństwem powstała, najwięcej podobno wpływała na to skore i chętliwe przylgnięcie (pewnej części) ku ogłaszanej odmianie" [64].

Powtóre ogólny brak wykształcenia w świeckiem duchowieństwie parafialnem, jego niski poziom moralny, upośledzenie tegoż duchowieństwa pod względem społecznym przez prawodawstwo polskie, które rodzinę jego zniżało do klasy ludzi dworskich, od łaski lub niełaski dziedziców, ich rządców lub dzierżawców zależnych, obarczenie duchowieństwa unickiego licznemi rodzinami i skutkiem tego wielka jego nędza materyalna, wreszcie nieludzkie obchodzenie się z niem ze strony biskupów i ich konsystorzy, które występnych nieraz chłostami okładały i więziły, systematyczne usuwanie go od wszystkich ważniejszych duchownych stanowisk aż do czasów ostatnich - bo postanowienia sejmu czteroletniego, przynoszące księżom świeckim pewne w tej mierze korzyści, nie mogły jeszcze wejść w życie dla krótkości czasu - wszystkie te okoliczności razem czyniły z duchowieństwa unickiego gotowy materyał do prawosławia przy sprzyjających zewnętrznych warunkach. Wysłannicy Sadkowskiego wiedzieli o tem doskonale i nie zaniedbali z pewnością tej słabej strony Kościoła nnickiego w czasie swych misyj wyzyskać. A usiłowania ich tak świetnie się powiodły, że z liczby księży świeckich, dochodzącej dobrze do półtora tysią« ca na Ukrainie, Wołyniu i Podolu, ledwo 100 do końca 1796 r. w wierności względem Unii dotrwało. Jedyni Bazylianie, jako reprezentujący wykształceńszą część duchowieństwa unickiego, rozumiejący powołanie kapłańskie i odznaczający się zawsze wysokim patryotyzmem polskim nie splamili się żadnem odstępstwem [65].

Wreszcie i biskupi uniccy nie spełnili w tej krytycznej dla cerkwi chwili obowiązku pasterskiego, który wzięli na siebie, przyjmując godność biskupią. Nie mieli odwagi zasłaniać piersiami swojemi zagrożonej trzody i nie przeszkadzali rozszarpywać jej. Taki ich strach i zwątpienie o możności jej ratowania opanował, że sami pokryli się w nory i tylko o własnem ocaleniu myśleli. Nawet tak zacny zresztą i świętobliwy metropolita jak Rostocki, przez cały czas tej krwawej gospodarki Sadkowskiego, ani razu pasterskiego głosu nie podnosi. Być może, iż apostolska gorliwość biskupów i osobiste poświęcenie nie byłyby i tak przy ucisku Rosyi, a mizernem duchowieństwie świeckiem wielkiego pożytku przyniosły; byłyby jednak niewątpliwie niejednej słabej i chwiejnej duszy dodały odwagi do wytrwałości, a w każdym razie byłby episkopat ocalił sumienie i honor swój.

Jeden tylko biskup unicki, Piotr Bielański, mieszkający wprawdzie za kordonem we Lwowie pod berłem austryackiem, lecz którego część dyecezyi na Podolu pod panowaniem rosyjskiem się rozciągała, wystąpił jak na pasterza przystało. Jak tylko pierwsze niebezpieczeństwo, spostrzegł, zwizytował sam osobiście część podolską dyecezyi i starał się podnieść ducha uciemiężonych owieczek; ogłosił list pasterski do duchowieństwa i ludii (in 4-o we Lwowie, roku 1795), wzywający do wytrwałości; następnie ustanowił w Kamieńcu i Barze dwa konsystorze z najzacniejszych i najświatlejszych księży złożone, które miały obowiązek od czasu do czasu odprawiać z duchowieństwem parafialnem konferencye o potrzebach cerkiewnych, przypominać mu wzniosłe obowiązki pasterskie w tak trudnych czasach, tam zaś gdzie misyonarze Sadkowskiegokościoły unickie pozabierali i proboszczy unickich z probostw wypędzili, urządzać dla ludu wiernego nabożeństwa po domach prywatnych. Misyonarzom Sadkowskigo nie podobało się to oczywiście, i poskarżyli się Imperatorowej na Bielańskiego. Stąd ukaz cesarzowej do ówczesnego gubernatora Podola Szeremietiewa, aby wszystkiemi siłami stawiał opór Bielańskiemu. Jakoż Szeremietiew d, 21 marca 1795 zabronił biskupowi Bielańskiemu wykonywać jurysdykcyę w dyecezyi kamienieckiej ze szkodą prawosławia, i zażądał od niego, aby duchowieństwo swoje powstrzymał od oporu przeciw rozporządzeniom monarchini, a mianowicie od odprawiania nabożeństwa po domach prywatnych. Już dnia 8 kwietnia biskup pośpieszył z odpowiedzią na list generała; żąda.nia jego odrzucił i starał się przekonać, że księża jego nietylko nic występnego nie czynią, gdy prywatnie odprawiają nabożeństwo dla ludu unickiego, ale owszem wypełniają najświętszy swój obowiązek. Dalej wykazuje, że działanie duchowieństwa jego nie sprzeciwia się bynajmniej ukazom Imperatorowej, która tylokrotnie publicznie oświadczyła, że nie zabrania nieść pociechy religijnej chcącym w Unii pozostać. W końcu zaklina jenerał gubernatora w imię ludzkości i sprawiedliwości, aby co prędzej położył koniec okrutnemu uciskowi Unitów, i nie pozwalał na przyszłość nikogo barbarzyńskimi środkami zmuszać od odstępstwa swej wiary, której nietykalność traktatami uroczystymi jest poręczona.

Równocześnie zawiadomił Stolicę Apostolską i cesarza Leopolda II o niebezpieczeństwie wiszącem nad Unią pod berłem rosyjskiem, i tak papieża jak i cesarza błagał o protekcyę dla prześladowanych. I papież i cesarz wstawił się do cesarzowej za prześladowaną cerkwią; papież polecił nadto (5 września 1795) Siestrzeńcewieżowi, arcybiskupowi mohilowskiemu obrządku łacińskiego, zostającemu w wielkich u Katarzyny II względach, aby w interesie uciśnionych użył wpływu swego na dworze Imperatorowej.

Wszystko to nie odniosło żadnego skutku. Czujność wykonawców rosyjskich odcięła Bielańskiego od wszelkiego wpływu na jego dyecezyę, i już wyżej wykazaliśmy, jak raiyii.nie Unia, właśnie na Podolu, o ile po drugim rozbiorze zostawało pod panowaniem rosyjskiem, wytępioną została, tak że do końca 1796 z 800 cerkwi parafialnych zaledwie mała gromadka przy Unii ostać się zdołała [66].

Grdy tedy w roku 1795 dokonał się trzeci rozbiór Polski, nie zadziwimy się, że Imperatorowa, by uwieńczyć swe dzieło, jeszcze w tym samym roku jednem pociągnięciem pióra zniosła wszystkie biskupstwa unickie, pod jej berłem zostające z wyjątkiem arcybiskupstwa połockiego [67], i skonfiskowała dobra biskupie unickie, wcielając je częścią do dóbr koronnych, częścią wynagradzając niemi zasłużonych w nawracaniu Unitów jenerałów i czynowników.

Metropolita Rostocki otrzymał 5000 rubli rocznej pensyi pod warunkiem, że się usunie od rządów kościoła unickiego i osiędzie albo w Rzymie albo w Petersburgu. Wybrał Petersburg i tam do końca życia, t. j. do roku 1805 mieszkał. Reszta biskupów dyecezyj zniesionych: Młocki - włodzimierski i brzeski, Lewiński - łucki, Horbacki - piński i Butrynowicz sufragan koadyutor metropolii kijowskiej otrzymali, pod podobnym co i metropolita warunkiem wstrzymania się od wykonywania jurysdykcyi duchownej, po 3000 rubli rocznej pensyi, i rozkaz obrania sobie rezydencyi w klasztorach poza obrębem swych dawniejszych dyecezyj.

Pozostałe w zniesionych dyecezyach niehczne cerkwie i parafie unickie poddała Katarzyna II, bez pytania Stolicy Apostolskiej, jurysdykcyi arcybiskupa połockiego, Herakliusza Lisowskiego, który nietylko na to się zgodził, ale nadto jeszcze przy końcu roku 1795 z jej rozkazu wydał do duchowieństwa swego list pasterski zalecający, by nie przeszkadzało owieczkom swoim łączyć się z prawosławiem, i aby nikomu z przyczyny odstępstwa nie ważyło się czynić wymówek lub wyrzutów [68].

Po zniesieniu dawnych dyecezyj unickich, zwróciła Katarzyna oko na klasztory bazyliańskie. Klasztory te, dosyć lijcznie po wszystkich dawnych dyecezyach rozsiane, a wszystkie Unii wierne i przedstawiające czoło inteligencyi duchownej ruskiej, były jej niewygodne. Lękała się nie bez słuszności, aby pod ich wpływem ci, których tylko zewnętrznie przymusiła groza działaczy do podpisania się na prawosławie, tajemnie do Unii dalej nie wyznawali i zaspokojenia potrzeb religijnych nie szukali u Bazylianów, zamiast n popów prawosławnych. Zażądała przeto spisu wszystkich bazyliaóskich klasztorów a przejrzawszy go, wskazała by konfiskować na rzecz prawosławia te, \ które się nie zajmowały, ani wychowaniem młodzieży, ani miło/siernymi uczynkami. Zakonników zniesionych klasztorów kazała rozpędzić i do innych, zwłaszcza białoruskich poprzenosić [69].

Na gruzach unickich, zburzonych dyecezyj ustanowiła biskupstwa prawosławne: podolskie z rezydencyą biskupa w Kamieńcu, wołyńskie z rezydencyą w Ostrogu, arcybiskupstwo mińskie z rezydencyą w Słucku, które przy Wiktorze Sadkowskim pozostało i biskupstwo białorusko ukraińskie.

Również miała dalej działać kongregacya misyjn a popów prawosławnych, pod dyrekcyą Sadkowskiego, z pewnem jednak ograniczeniem przysługujących jej dotąd praw [70].

Po nowem urządzeniu stosunków hierarchicznych Kościoła unickiego i ograniczeniu prerogatyw prawosławnych misyjnych kongregacyj rozeszło się mniemanie między Unitami, że dalszy przymus rządowy do prawosławia został wstrzymany. A nawet niektórzy z tych, co przeciw wewnętrznemu przekonaniu w ostatnich prześladowaniach od Unii zewnętrznie odstąpili, wracać na jej łono zaczęli. Zdaje się, że Sadkowski przestrzegł o tem rząd Katarzyny, bo jakiś tytularny konsyliarz cesarzowej, Dymitr, w maju (4) r. 1796 wydał do wszystkich horodniczych i okręgowych naczelników okólnik, zbijający te fałszywe wieści i wzywający, aby ich rozpowszechnianiu zapobiegali i duchowieństwu unickiemu nie pozwalali narodu od prawowierności (prawosławia) odciągać; owszem, aby mu donosili o każdym księdzu unickim, odwodzącym dawnych Unitów od dyzunii. Kończy zaś swój okólnik temi słowy: "zwracanie się narodu do prawowierności nietylko dozwala się, ale jeszcze wzywa się nąród wszędzie do przyjęcia błahoczestyi. Dla uskutecznienia tego ja wznawiam zalecenie moje by skłaniać przez podane środki pozostały w Unii naród do zwrócenia do wiary i we wszystkiem dopomagać błahoczynnym w tej mierze [71]".

W tymże mniej więcej czasie odezwał się usunięty od rządów metropolita Rostocki do feldmarszałka Rumiancowa, głównodowodzącego wojskiem rosyjskiem w prowincyacli zabranych, ze skargą na ucisk Unitów i błagał o wstawienie się za uciśnionymi do Katarzyny.

"Niechby już przestały, pisze złamany tylu strapieniami starzec, być te gwałty i postrachy, owszem i gwałtowne namowy do odstępstwa tego wyznania, w którem lud żył dotąd i wychowany został. Niechby ci, którzy bojaźnią i strachem od wyznania swojego odstąpić musieli, mieli wolność powrócenia do tego. Niechby te gromady, których imieniem tylko kilku na odstępstwo pisało się, wolne były pozostać przy swojem wyznaniu. Niechby dla istotnego wolnego oświadczenia, kto i w jakiem wyznaniu być żąda, nie z tych, którzy po okręgach znajdują się, lub ich pomocnikami są i pospólstwo pod swoimi rozkazami mają, lecz ustronni oznaczeni byli, a każdy z osobą obywatelską jaką złączony, łagodnie swoje pytanie czynił. Niechby kapłani, gdzie są fundusze wyraźnie dla zjednoczonego wyznania a nawet i pod kondycyą nieważności, gdyby to wyznanie porzucić mieli, oznaczone, gdy gromady przy tem wyznaniu (prawosławiu) pozostać nie chcą, przy swoich funduszach pozostali, jako mający od dziedziców prawo nietylko względem czynienia » wygody gromadom, ale i względem czynienia wygody swym dziedzicom".

Umiarkowańszego i sprawiedliwszego żądania nie można było zaprawdę postawić. A tymczasem jaką odpowiedź odbiera pasterz zgrzybiały i skłopotany o swoje owieczki? "Pogłoski, odpisuje mu feldmarszałek, które się odbijają o uszy, że są fałszywe, sam WPan Dobrodziej przeświadczony będziesz, gdy sobie przypomnisz, iż tymże podobne i dawniejszych czasów dały się były słyszyć; jednakże wiadomo, iż nie inaczej, jak tylko bezskutecznemi został}'. Bywało to i nawzajem, że jedni drugich nakłaniali do odmiany religii, jednakże każdy w tem swojej woli i prześladowania był własnym panem. Zaczem i w teraźniejszym czasie zapewniam go, iż nikt w tem ich spokojności mieszać nie odważy się" [72].

A więc, zdaniem feldmarszałka, wszystkie wieści o gwałtach na Unitach dla wiary dokonywanych, były fałszem i tylko to bywało, że jedni drugich nawzajem nakłaniali do zmiany religii, ale bez jakiegokolwiek prześladowania i ucisku ze strony unickiej.

Trzymano się pod tym względem starej zasady prześladowców "si fecisti nega". Kilka milionów Unitów w krótkim czasie do odstępstwa najbrutalniejszymi środkami zmuszono, wszystkie dyecezye z wyjątkiem białoruskiej zniszczono, a gdy naczelnik Unii skarży się na to, namiestnik odpowiada mu: to nieprawda, to fałsz, okłamano cię donosząc takie wieści!

Główny aktor w tym krwawym dramacie tępienia Kościoła unickiego za rządów Katarzyny II, Wiktor Sadkowski, położywszy tak niesłychane około prawosławia zasługi, gdy po zniesieniu ukazem Imperatorowej wszystkich w imperyum jej unickich dyecezyj z wyjątkiem białoruskiej połockiej mógł już być spokojny o dalsze losy prawosławia w dawnych ziemiach Rzeczypospolitej - został w r. 1796 dla wypoczynku przeniesiony za Dniepr na arcybiskupstwo czernihowskie, na którem też, niewiadomo w którym roku, życia dokonał. (Jul. Bartoszewicz, art. "Biskupstwo czernihowskie" w Encyklopedyi Orgelbranda i w "Przeglądzie Poznań." r. 1865, str. 50). Kiedy przy boku mistrza swego Jerzego Koniskiego | zaczął pierwsze kroki stawiać na drodze dążącej do wytępienia Unii w Polsce, nie marzył pewno nawet o tem, że przy schłku swego życia na tak świetne owoce swej pracy agitatorskiej patrzeć będzie; przenosząc się bowiem do Czernihowa, widział nietylko Polskę rozszarpaną, ale i cerkiew unicką gruzami okrytą.

W tymże roku w którym Sadkowski opuścił pole działania w Polsce, rozstała się z tym światem protektorka i pani jego cesarzowa Katarzyna II. W listopadzie (17) 1796 r. powołał ją odwieczny Sędzia przed trybunał 'swój sprawiedliwy. Obliczono, że za jej sprawą od pierwszego rozbioru Polski, aż do końca r. 1796 przeprowadzono przynajmniej siedem, może osiem milionów Unitów, z Unii na prawosławia [73].

Gdyby nie przedwczesna śmierć podobny los spotkałby i resztę Unitów (około dwóch milionów). Przyznaje tę ewentualność i hrabia Tołstoj, który przeboleć nie może, że zeszła z tego świata za wcześnie dla dzieła, którem tak szczęśliwie kierowała. Tylko hr, Tołstoj po swojemu tłumaczy niechybny upadek Unii w razie dłuższego życia Katarzyny. "Encore quelques années, są słowa jego, de regnedecette souveraine, et TUnion cessait ďexister, non parce qae le gouvernement voulait Fanéantir par la violence, mais uniquement pour cette raison, que ni la justice, ni les obligations envers le pays ne lui permettaient de soutenir cette demie-Eglise" [74].

Dziwna logika, jeżeli bez użycia przemocy materyalnej sam przez się Kościół unicki, o ile jeszcze do końca panowania Katarzyny II się ostał, miał upaść w razie dłuższych Imperatorowej rządów, to cóż mu przeszkadzało upaść pod rządami następcy jej?

Albo jakże pogodzić ze sobą tę sprzeczność zdań Tołstoja w tym samym okresie wypowiedzianych, raz: "że cesarzowej ani sprawiedliwość, ani obowiązki względem kraju nie pozwalały zatrzymać Unii", to znowu: "że upadek całkowity cerkwi unickiej bez gwałtu zewnętrznego byłby się dokonał!" Ale, zamiast spierać się z nienawiścią i złą wolą, zatrzymajmy raczej uwagę naszą przy końcu tej pierwszej księgi nad wewnętrznym stanem i wewnętrznymr stosunkami cerkwi unickiej pod berłem polskiem w ciągu osiemnastego wieku!



[1] Relacya deputacyi do egzaminowania sprawy o bunty oskarżonych, na Sejmie roku 1790 uczyniona. W Warszawie w drukarni Zawadzkiego część I. str. 94.

[2] L. c str. 85.

[3] Archiwum książąt Czartoryskich, "Miscellanea ecci." tom VI str. 507.

[4] Anneksa, str. 12 i 40.

[5] Relacya, str. 93.

[6] Dnia 4 listopada r. 1773 pisze koniski do niego: "Ostrzegam Was bez żartu za niesłuszne wyszafnwanie pieniędzy, Wy podpadniecie pod sąd i pójdziecie na wieczne wygnanie".

Dnia G grudnia: "O przysłanie raportów, o ekspensie pieniędzy seminaryjakich z kolekty zebranych na fabrykę znowu przypominam, albowiem mnie potrzeba tu od siebie raportu do najśw. Synodu."

Dnia 8 stycznia 1774: "Wiadomości o pieniądzach z jałmużny pochodzących i seminaryjskich jako przedtem Wam przykazywałem, w jak naprędszym czasie przysyłajcie dla remonstrancyi o tych przezemnie w najśw. Synodzie." (cfr. Anneksa do Relacyi i t. d. str. 17 i 18.)

[7] Anneksa, str. 47 i 48.

[8] Anneksa, str. 41 i 52.

[9] L. c. str. 39 do 42.

[10] Anneksa str. 46.

[11] L. c. str. 58.

[12] L. c. str. 54.

[13] L. c. str. 49 do 51 i 56

[14] Anneksa str. 58.

[15] Anneksa, str. 83.

[16] Anneksa, od str. 74 - 80.

[17] Relacya Deputacyi str. 97 i 98 i Anoeksa, str. 65.

[18] Relacya Deputacyi, str. 98.

[19] Anneksa, str. 76.

[20] Anneksa, str. 82.

[21] Anneksa, str. 93.

[22] L. c. str, 94.

[23] Por. L. c. str. 152 do 154.

[24] Anneksa, str. 95 do 104.

[25] Dawniej zawsze nazywała się cerkiew wschodnia dyzunicka greckooryentalną, teraz t. j. już od r. 1775 nazywają ją systematycznie: "grecko-rosyjską", aby dyzunitów polskich przyzwyczaić tą nazwą do szukania oparcia i obrony dla swej cerkwi nie gdzieindziej jeno w Rosyi, i do uważania Rosyi za macierz Kościoła wschodniego.

[26] Anneksii, sir. 115 do 134.

[27] Archiwum książąt Czartoryskich, Miscellanna Ecclesiastica. tum VI, nr. biež. 739, strona 461.

[28] L. c. str. 497.

[29] Anneksa, str. 155 i Arch. książąt Czartoryskich. Miscellanea ecles. tom VI, Btr. 508.

[30] Arch. książąt Czartor. L. c. str. 464 , 4(57 do 474 - 79.

[31] Anneksa, str. 277.

[32] Arch. książąt Czart, Nr. 934. Pisma różne względem religii grecko-dyzunickiej, nr. dokumentu 41, i Anneksa str. 177. W anneksach jest patent zatwierdzający Sadkovákiego w nowej godności.

[33] Relacya deputacyi str. 128, i Anneksa str. 321 - 329.

[34] Anneksa, str. 16 do 17.

[35] Anneksa, str. 167-169 i 189.

[36] Archiwum książąt Czartoryskich, "Pisma różne względem religii nie unickiej" nr. dok 51.

[37] Archiwum książąt Czartoryskich: "Pisma różne względem religii greckiej nieunickiej" nr. dok. 29 i 30.

[38] Anneksa, str. 157-166, 173, 207 - 212, 217 - 22 i Archiwum książąt Czartoryskich, "Pisma różne względem religii greckiej dyziinickiej" nr. dok. D. 11, 18, 50, 51, 77, 211, 205.

[39] Anneksa, str. 182 - 187

[40] Łubomirskienni Ksaweremu, panu obszernych włości na Ukrainie, wystawia sam Sadkowski świadectwo, že wszelką w" dobrach jego miał łatwość szerzenia dyzunii. Oto nstep z li.stu pipancgo do księcia dnia 13 grudnia r. 1787: "Że jesteś Wasza Książęca Mość protektorem i obrońcą religii naszej greckiej oryentalnej takim, iż co byla czasu potopu arka Noego, to W. Ks, Mość wierze naszej, pełna Ukraina dowodów. Świadczy to Molne we wszystkich W. Ks. Mość dobrach i bez najmniejszej przeszkody onej odprawianie i rozkrzewianie. Świadczy najłaskawsze pozwolenie, jak stare kościoły reperować i tak nowe budować. Świadczy bez trudności wydawanie akolitom jirezentów (sic!). Slucka moja katedra chcąc uczestniczką być tego Śmilańskiej Palestyny (Śmiła, własność księcia) szczęścia, odważa się prosić W. Ks. Mość, aby z lasów swoich,dla ikonostazu do katedralnej cerkwi... pozwolił wydać lip sto." (Anneksa strona 318).

[41] Archiwum książąt Czartoryskłch. "Pisma różne względem religii grecko-dyzunickiej'' nr. 1, 13, 25, ibidem ,,Miscellanea ecclesiastica" tom VI, str. 505, i Anneksa str. 193 - 217, 244, 254-309 i 318.

[42] Archiwum książąt Czartoryskich, ,,Miicellfliiea eccles." t. IV, str. 401.

[43] Anneksa, str. 222-228.

[44] In extenso znajduje się ten nieszczęsny, nie wiadomo przez kogo ułożony, projekt zniesienia obrzędu ruskiego w "Dokumentach objasniajuszczych iátoriju zapadno-ruskawo kraja". Petersburg 1865, str. 242 - 362.

[45] Anneksa, str. 229 - 243.

[46] Dzieje Polski, Morawskiego tom V, str. 253 i Szujskiego tom IV

str. 604.

[47] Archiwum książąt Czartoryskich, tom 949. "Papiery przez ks. Mackiewicza złożone względem buntów" nr, 39, zawierający raport Michala Mackiewicza, acljutanta wojewody wileńskiego, księcia Radziwiłła.

[48] L. c. "Pisma różne względem religii etc." nr. dok. 42 i 45 i Anneksa od str. 425-431.

[49] "Sobytija na Woły ni" w godu 1780 socz. K. Kozłowskawo. Kiew 1871, str. 25.

[50] Archiwum ksiątąt Czartoryskich, tom 949. "Papiery przez ks. Maćkiewicza złożone względem buntów" nr. dok. 30, i tom 934 "Pisma różne etc." nr. 42.

[51] Relacya Deputacyi str. 122 do 154; Archiwum książąt Czartoryskich "Papiery przez ks. Mackiewicza złożone względem buntów," tom 949 nr. z dnia 10 maja 1789 r.. nr. 10, 35, 36, 39, 40.

[52] Str. 42.

[53] Porównaj także wyżej przytoczoną rozprawQ rosyjską K. Kozłowskawo, która wyszła jako odbitka z "Wiestnika Kijowskiego'' r. 1871.

[54] Relacya deputacyi str. 188 - 197.

[55] Archeograficzeskij Sbornik, Wilno 1867, tom V, nr. 93.

[56] Jul. Bartoszewicz w Encyklopedyi Orgelbranda w artykule: "Metropolia ruska nieunicka" i w Przeglądzie Poznańskim, rok 1865, str. 25 do 33.

[57] Deputacya chcc przez to wyrazić życzenie, aby części dyecezyi połockiej i Iwowsko-kamienieckiej, pozostałe w grauicach Kzeczypospolitej po pierwszym rozbiorze kraju, nie zależały ani od arcybiskupa połockiego ani od biskupa lwowskiego, lecz aby nowe rozgraniczanie dyecezyi w kraju uczyniono i albo do innych krajowych dyecezyi części te przyłączono, albo nową dyecezyą z nich utworzono.

[58] Relacya deputacyi str. 197 - 200.

[59] Philipp Strahl, "Das gelehrte Riissland". I.eipzig 1828 str. 444 do 457; Theloer, Die neuesten Zustaiide der katholischcn Kirche beider liitus in Polen; u. lliissland. Augsburg 1841, str. H07 i 308.

[60] Bartoszewicz w Przegl. Pozn. r. 1865 str. 36 podaje inną datę t. j. 26 sierpnia 1795 r. Ponieważ jednak tak hr. Tołstoj w dziele: "Le cathoiicisme. Romain en Russie," tom II, Paris, 1864, str. 80, jak Theiner 1. c. str. 308 i Szantyr: "Wiadomości do dziejów Kościoła Polskiego," Poznań, J843, część I, str., 110 są za rokiem 1794; daliśmy tej dacie pierwszeństwo.

[61] Rozumiai przez to całą Ruś, o ile od Rosyi wówczas zależała.

[62] Przegl. Pozn. rok 1805, str. 40.

[63] Przegl. Pozn. r. 1865, str. 41 do 43.

[64] Ks. Szantyr, Wiadomości do dziejów i t. d.

[65] Ks. Szaiityr, L. c. str. 108 i 112.

[66] Annales Ecclesiao Iluthcnae, str. 835-838, 853-860. Jest tam odnośna korespondencya Bielańskiego.

[67] Z wyjątkiem biskupstwa lwowskiego, przemyskiego i chełmskiego, które sic dostaly pod panowanie austryackie, i utworzonej przez Prusaków z kawałka między Bogiem a Pilicą dyecezyi supraślskiej, znajdowały sit wszystkie inne dyecezye unickie pod berłem rosyjskieni.

[68] Annales Ecclesiae Euthenae, str. 839 i 840.

[69] Tołstoj, Le catholicisnie Romain, toin II, str. 84 i 85.

[70] Annales Ecclesiae Ruthenae, str. 839.

[71] Przegląd Poznański, rok 1865, str. 38 i 39.

[72] L. c. str. 47 i 48.

[73] Arcybiskup Lisowski podczas objazdu monastyrów i cerkwi w zniesionych dyecezyach, dorachowal się tylko 200 cerkwi parafialnych w miejsce 5000, byłych przed ostatniem prześladowaniem; klasztorów zaś tylko 19 w miejsce 28. Annales Eccl. Ruth. str. 840 i 847 i Wiestnik Ewropy r. 1782, zeszyt kwietniowy str. 613.

[74] Tolstoj, 1. c. tom II, str. 85.

 
Top
[Home] [Maps] [Ziemia lidzka] [Наша Cлова] [Лідскі летапісец]
Web-master: Leon
© Pawet 1999-2009
PaWetCMS® by NOX