Папярэдняя старонка: Dzieje kościoła unickiego na Litwie i Rusi. Cz. 1.

Rozdział VIII 


Аўтар: Likowski Edward,
Дадана: 27-11-2012,
Крыніца: Likowski E. Dzieje kościoła unickiego na Litwie i Rusi. Cz 1. Kraków, 1906.



Ogólny pogląd na wewnętrzne niedostatki cerkwi uniekiej.

1. Niski stan oświaty duchowieństwa parafialnego ruskiego w Polsce. - 2. Niedbaoć biskupów ruskich i rządu polskiego w zakładaniu seminaryów duchownych dla duchowieństwa ruskiego. - 3. Takaż niedbałość Bazylianów w zaleconem sobie kształceniu duchowieństwa świeckiego. - 4. Zatargi duchowieństwa zakonuego (Bazylianów) z duchowieństwem świeckiem.

Jakkolwiek, w ciągu dotychczasowego opowiadania, wskazywaliśmy niejednokrotnie na ujemne strony cerkwi unickiej i na Jej wewnętrzne niedomagania, to jednak uważamy sobie za obowiązek, w interesie dokładnego wyświecenia przyczyn upadku Unii, w ostatnich dwóch rozdziałach przedrozbiorowych jej dziejów jeszcze raz wrócić do tego ważnego przedmiotu, aby nietylko w ogólnym zarysie przypomnieć, cośmy już wyżej kilka razy napomykali, ale dopowiedzieć to, czegośmy dotąd wypowiedzieć sposobności nie mieh i nadto zwrócić uwagę na prawne i społeczne stanowisko narodu, a w szczególności duchowieństwa ruskiego unickiego w Polsce.

1. Główną ujemną stroną Kościoła ruskiego, opowiedzielibyśmy rakiem toczącym go, był zupełny brak duchowieństwa świeckiego wychowanego i wykształconego odpowiednio do jego stanu i szczytnego powołania.). Ogół duchowieństwa ruskiego odznaczał się w XVIIT wieku (dawniej nie bjło w tej mierze nigdy lepiej) tak wielką ciemnotą, że czytając współczesne o tem doniesienia pojąć nam teraz trudno, jak takich ludzi można było do święceń kapłańskich przypuszczać i dusz pasterstwo powierzać im. Księża parafialni bowiem, odliczywszy małe z nich wyjątki, niewiele więcej umieli jak czytać, pisać i obrzędy cerkiewne sprawować. Ich znajomość prawd ograniczała się zwykle na pobieżnej znajomości katechizmu. Zdarzył się niejeden, co odbył wyższe nauki, lecz ten zwykł był opuszczać szeregi duchowieństwa świeckiego i wstępował do zakonu Bazyliańskiego, gdzie mógł liczyć na wyższą karyerę duchowną.

Na potwierdzenie słów naszych o stopniu oświaty duchowieństwa świeckiego unickiego, niech posłużą następujące świadectwa ludzi zaprawdę kompetentnych, którym wiarogodności odmówić nie można.

Floryan Hrebnicki, arcybiskup połocki i metropolita całej Eusi pisze pod dniem 20 lipca r. 1748 do kanclerza litewskiego, Fryderyka Sapiehy: "że bardzo mu trudno czysteim sumieniem na jego życzenie polecać księży do prezenty na beneficya, bo ogólnie kandydaci stanu duchownego tak są r u d e s, że gdyby nie chodziło o to, aby ludzie bez chrztu i sakramentów nie umierali, nie święciłby nikogo. Kto wykształceńszy, nie obiera sobie tego stanu, gdzie mizerne beneficya, i za innym donośniejszym się ogląda [1]"

AdamMoszczeński, autor pamiętnika z czasów ostatnich lat panowania Augusta III, który dłuższy czas spędził na Ukrainie jako administrator majątku Potockich i miał sposobność bliżej poznać miejscowe stosunki, skreśliwszy w kilku rysach ogólny stan wykształcenia duchowieństwa w Polsce, tak się odzywa o duchowieństwie ruskiem unickiem, a w szczególności ukraińskiem "księża grecko-unici, t. j. popi czyli parochowie, tem ciemniejsi byli; ci ledwie umieli czytać psałterz lub mszał; ni moralnej teologii, ni zasad wiary bynajmniej nie znali, pełni zabobonności i przesądów [2]."

Jazon Smogorzewski, arcybiskup połocki, piszę po zaborze Białej Husi przez Rosyę, prosząc protoarchimandrytę Bazylianów o światłych i gorliwych zakonników dla swej dyecezyi: "świeckich księży do większych rzeczy użyć nie mogę, bo to są asini [3].

Koadyutor metropolity Felicyana Wołodkowicza, biskup Leon Szeptycki, czyniąc około tegoż mniej więcej czasu Propagandzie rzymskiej różne propozycye co do reform, jakieby w szczególności w dyecezyi Włodzimierskiej zaprowadzić należało, daje pod względem wychowania duchowieństwa przyszłego taką radę: "aby ustanowiono dyecezalnego instruktora, któryby z katechizmu, z czytania i pisania odbywał egzamin; tych, którzy egzamin złożą, do szkoły dyecezalnej przyjmował, a gdy tu w zwykłych dyscyplinach i nabożeństwach kościelnych się wyćwiczą, egzamin z nich zdadzą przed biskupem i przeszkoda do święcenia się nie okaże, by im wydano pozwolenie starania się o prezentę na beneficyum [4]". A zatem szkoła dająca przyszłemu duchowieństwu parafialnemu nie więcej nad elementarne wykształcenie, należy ad pia desideria biskupa koadyutora! Dotąd jej nawet w dyecezyi nie było, jakkolwiek statuta synodu Zamojskiego (r. 1720) wspominają, że metropolita Leon Kiszka krótko przed synodem ufundował seminaryum na 6 kleryków przy katedrze "Włodzimierskiej. Zdaje się więc, że to seminaryum w r. 1772 już nie istniało!

2. Opowiedzialność i wina za opisaną ciemnotę duchowieństwa parafialnego spada na pierwszem miejscu na episkopat ruski unicki, dalej na Bazylianów, a wreszcie i na rząd polski.

Kiedy po soborze Trydenckim biskupi polscy jeden po drugim w dyecezyach swoich zakładali seminarya duchowne, biskupi ruscy po zjednoczeniu swojem z Kościołem rzymskim nie naśladowali tego przykładu i długo nic, albo prawie nic, dla wykształcenia i dla wychowania niższego kleru nie czynili. Brak funduszów na takie fundacye nie może ich zasłaniać, bo posiadali nie małą liczbę bogatych monastyrów i archimandryj, któreby im Stolica Apostolska bez trudności była pozwoliła na rzecz seminaryów obrócić. Nie dbali jednak o to.

Przez długi czas, jedyny zakład naukowy teologiczny dla Rusinów, ze Stolicą Apostolską złączonych, istnieje w Wilnie, a założył go nie biskup ruski, nie rząd polski nawet, lecz papież Grzegorz XIII w r. 1585 za radą Possewina, jezuity. Mimo, że kolegium to tylko dla 20 uczniów fundowane było (4 zakonników i 16 kleryków świeckich), nie zawsze widzimy wszystkie w niem bursy przez kandydatów ruskiego duchowieństwa zajęte [5].

Zgromadzeni w r. 1626 biskupi uniccy na synod w Kobryniu pod przewodnictwem metropolity Welamina Rutskiego, postanowili wprawdzie założyć jedno wspólne dla wszystkich dyecezyj seminaryum duchowne, w któremby uczniowie ubożsi, zdolnościami i pilnością celujący, wolne mieli utrzymanie i tylko majętniejsi zobowiązani byli własnym żyć kosztem. Każdy z biskupów przyrzekł przyłożyć się do tej fundacyi mniejszą lub większą ofiarą pieniężną, igumeni (przełożeni) klasztorów Litewskiej kongregacyi św. Trójcy mieli przez cztery lata ósmą część dochodów płacić na ten cel, a zakon Bazyliaůski miał oddać klasztor Miński na wieczystą dotacyę projektowanego seminaryum, które w r. 1630 winno było być otwarte. Lecz skończyło się na projekcie, i dla niedbałości biskupów do otwarcia seminaryum nie przyszło [6].

W pierwszych latach XVIIÍ wieku założył metropolita Leon Kiszka, jak już wspomnieliśmy, przy katedrze Włodzimierskiej seminaryum duchowne, zapisując na jego utrzymanie złp. 90,000, zahipotekowanych na dobrach Meneżyce i Markustaw. Sześciu alumnów miało mieć w niem wolne utrzymanie. Nie wiele jak widzimy na rozległą dyecezyę; lecz i to długo się nie utrzymało, nie wiadomo dla jakich przyczyn.

Synod Zamojski, w r. 1720 odbyty, na nowo poruszył sprawę wychowania kandydatów stanu duchownego, ale także niewiele co w tej sprawie zrobił. Pochwalił gorliwość i ofiarność metropolity na fundacyę seminaryum Włodzimierskiego, nie miał jednak odwagi jeżeli nie zobowiązać, to przynajmniej zachęcić resztę biskupów, by raz szczerze i na seryo zajęli się zakładaniem seminaryów w swych dyecezyach. Zobowiązał tylko wszystkie klasztory, liczące przynajmniej dwunastu zakonników, ażeby otworzyły szkoły teologiczne dla zakonnego i świeckiego duchowieństwa, a pojedynczy biskupi przyrzekli posyłać kosztem swoim jedni po dwóch, inni po trzech młodzieńców do innych poza dyecezyalnych kolegiów lub klasztorów. Czy wszyscy tę obietnicę spełnili, nie wiemy; ale chociażby ją byli spełnili, cóż to było w stosunku do rzeczywistej potrzeby ich wielkich dyecezyj? Jak zaś klasztory obowiązkowi na siebie włożonemu odpowiedziały, niebawem opowiemy [7].

Wyręczając biskupów miejscowych, założył papież Klemens XE w r" 1708 czy 1709 we Lwowie kolegium dla Rusinów i Ormian pod dyrekcyą zakonników Teatynów o dziesięciu wolnych bursach dla trzech dyecezyi ruskich: Lwowskiej, Przemyskiej i Łuckiej [8].

Nakoniec cztery wolne bursy otrzymali dia siebie Husini w kolegium greckiem, przy kościele Św. Atanazego w Rzymie, jeszcze za papieża Pawła V, w r. 1615 [9].

Przy tak niedostatecznych środkach i przy takim braku sposobności wykształcenia, ogólna ciemnota duchowieństwa świeckiego była rzeczą nieuniknioną.

Innem, gorszem jeszcze następstwem braku seminaryów i szkół teologicznych na Rusi było, że jedna część młodzieży chcąca się poświęcić stanowi duchownemu t. j. młodzież ukraińska, nie mając szkół na miejscu szła za Dniepr do szkół dyzunickich, do Kijowa i Perejasławia, druga zaś t. j. młodzież czerwonoruska - na Wołoszę i do Mołd?.wii; uczyła się tam nietylko pisać, czytać, ale katechizmu prawosławnego i obrzędów cierkiewnych i v, tych szkół powróciwszy, bez dalszego przygotowania brała z rąk biskupów swoich święcenia kapłańskie. Niektórzy nawet w Kijowie, w Perejasławiu lub na Wołoszczyźnie się wyświęcali, a jednak gdy powrócili do domów, komisarze dóbr magnatów polskich, na Ukrainie zwłaszcza, dawali im prezenty na beneficya unickie i biskupi uniccy ich zatwierdzali [10]. Jakże się dziwić, że takie duchowieństwo w pierwszej próbie jaka je spotkała, stawało się zdrajcą swej cerkwi i ludu sobie powierzonego i byle chleba nie stracić do dyzunii apostazowało?!

3. Bazylianie utrzymywali wprawdzie dość liczne szkoły przy swoich klasztorach, tak na Litwie, jak na Rusi i liczbę tych szkół, w miarę jak się zakon w południowych prowincyach formował i odradzał, wciąż pomnażali; ale były to przeważnie szkoły dla młodzieży rodziców zamożniejszych, gotującej się do zawodów świeckich, do których młodzież sposobiąca się do stanu duchownego, pochodząca po większej części ze stanu wiejskiego lub mieszczańskiego, nie miała dla braku funduszów przystępu. Nie zbywało także na szkołach teologicznych w klasztorach bazyliaůskich; kandydaci do stanu duchownego świeckiego rzadko jednak w nich się kształcili, chociaż synod Zamojski wyraźnie i stanowczo włożył na Bazylianów obowiązek uczenia teologii nietylko nowicyuszów zakonnych, lecz także przyszłych świeckich księży.

Bazylianie, podobno rozmyślnie, wykształcenie duchowieństwa świeckiego zaniedbywali, by nie mieć współzawodników do wyższych w Kościele dostojeństw i ażeby tym sposobem wszystkie ważniejsze urzędy duchowne w swem ręku utrzymać. Duchowieństwo świeckie po dwakroć w pierwszej połowie XVIII wieku, w r. 1746 i 1747, zanosiło z tego powodu skargę na nich do stolicy Apostolskiej i przypisywało im tę właśnie intencyę, zarzucając wręcz zakonowi niepohamowaną ambicyę [11].

Skargi musiały być uzasadnione skoro papież Benedykt XIV czuł się niemi spowodowanym do upomnienia w r. 1753 biskupów ruskich, by się gorliwiej zajęli wychowaniem duchowieństwa parafialnego i by zgodnie z postanowieniem synodu Zamojskiego wyższe stanowiska kościelne: dziekanów, członków konsystorzy, oficyałów - świeckim księżom powierzali, nie Bazylianom, którzy jako zakonnicy winni być uważani tylko za wyręczycieli i pomocników świeckiego kleru. Osobliwie polecił papież biskupom brać na te stanowiska dawniejszych wychowańców kolegium wileńskiego [12].

Upomnienie wielkiego papieża nie było bez skutku. W kilka lat później t. j. w r. 1759 założył seminaryum dyecezalne przy swoim katedralnym kościele biskup chełmski Ryło, a pomiędzy pierwszym a drugim rozbiorem Polski ofiarował oficyał metropolity na obwód krymski, ks. Michał Prymowicz, 200,000 złp. na fundacyę duchownego seminaryum w Żytomierzu, któreby kształciło misyonarzy dla okolic najbardziej przez dyzunię zagrożonych (r. 1776). Wreszcie sejm czteroletni postanowił kosztem rządu w każdej dyecezyi ruskiej otworzyć seminaryum duchowne (r. 1790); lecz rząd rosyjski uniemożebnił wykonanie tak tego ostatniego postanowienia, jak i fundacyi Prymowicza.

Ostatni rozbiór Polski zastał więc ogół duchowieństwa ruskiego parafialnego w zupełnie takim stanie ciemnoty, w jakim się dawniej znajdowało, a tem samem miała Rosya niezbyt trudne zadanie w dopięciu pożądanego celu zdławienia Unii, zwłaszcza, że duchowieństwo parafialne unickie prawie bez wyjątku było żonate, liczną obarczone rodziną. Ksiądz łaciński, choć bezżenny, nie łatwo w prześladowaniu się ostoi, jeżeli jego wykształcenie a zwłaszcza wychowanie kapłańskie było zaniedbane, a cóż mówić o księdzu żonatym, tylu względami na rodzinę krępowanym. Jakiegoż ducha kapłańskiego, jakiego zrozu.mienia swego powołania potrzeba mu, aby swego stanowiska mimo prześladowania nie zdradził, aby nietylko z siebie, ale z rodziny swojej, z żony i dzieci umiał Bogu uczynić ofiarę? Próbę czyśca tu na ziemi przetrwa on tylko wtenczas, gdy życie jego czyste, a wiara oświecona i ugruntowana!

Rząd rosyjski zagarnąwszy w trzech pierwszych rozbiorach Polski całą Litwę, Białą Ruś, Ukrainę, Wołyń i część Podola, trzeba mu oddać sprawiedliwość,"nie równie więcej dbał o wykształcenie duchowieństwa ruskiego aniżeli rząd polski, oczywiście nie w intencyi wewnętrznego wzmocnienia i podniesienia cerkwi unickiej, lecz w celu tem łatwiejszego jej zniszczenia, jak o tem w drugiej księdze niebawem usłyszymy.

W jakim stanie religijnego oświecenia znajdował się lud ruski, łatwo sobie wyobrazić po tem, cośmy o wykształceniu duchowieństwa jego powiedzieli. Chlubny wyjątek w tej mierze stanowił w tych czasach lud chełmski dlatego, że za staraniem kilku zacnych biskupów znakomite miał duchowieństwo, wykształcone i pełne ducha Bożego. To też zobaczymy, jakim murem stanął ten lud wraz z pasterzami swymi, wychowanymi w lepszych czasach, przeciw zamachom dyzuni. Grdyby takie duchowieństwo i taki lud był miał we wszystkich dyecezyach Kościół rusko-unicki w chwili upadku Polski/ nie wątpimy, że Unia, jako wielka męczennica, byłaby się na podobieństwo Kościoła irlandzkiego po dziś dzień ostała.

4. Inną słabą stroną Kościoła unickiego na Rusi był stosunek Bazylianów do duchowieństwa świeckiego. Bazylianie po reformie św. Jozafata i Welamina Rutskiego, a więcej jeszcze po połączeniu w połowie XVIII wieku wszystkich klasztorów litewskich i ruskich (koronnych) pod jednym protoarchimandrytą czyli generałem, nabyli wpływu i znaczenia w Kościele ruskim i wzmogli się w liczbę. Przy końcu egzystencyi naszej narodowej liczyli około 200 klasztorów. Znaczenie i wpływ zjednali sobie wyższem wykształceniem, którem się chlubnie przed duchowieństwem świeckiem odznaczali. Naśladując zakony zachodnie, mianowicie Jezuitów, zakładali szkoły gimnazyalne, poszukiwane przez młodzież i godnie współzawodniczące z tego rodzaju szkołami zachodniemi. W drugiej połowie XVIII w. zajaśnieli nawet jako gorliwi misyonarze na Ukrainie wśród ludu na pół dzikiego, o grubych pojęciach moralnych, a podlegającego więcej wpływom dyzunickim, aniżeli inne części Rusi.

Niestety, ta wyższość zakonu nad kler świecki uczyniła go z czasem, jak mu to wielokrotnie duchowieństwo świeckie zarzucało, ambitnym, chciwym, żądnym dostojeństw z krzywdą i poniżeniem duchowieństwa świeckiego parafialnego.

Ponieważ duchowieństwo świeckie bywało żonate, a prawo Kościoła wschodniego wymaga od biskupów aby żyli w bezżeństwie, weszło w zwyczaj na Rusi, że biskupów prawie wyłącznie z pomiędzy zakonników brano, zwłaszcza, że i wyższe wykształcenie za nimi przemawiało; a jeśli się zdarzyło czasem, że względy monarsze wyniosły kogo ze świeckich na stolicę biskupią, to wymagano od niego, by przed wzięciem sakry biskupiej rok i sześć niedziel pod regułą zakonną przepędził i profesyę zakonną złożył. Zwyczaj ten uświęcił synod Zamojski.

Bazylianom niedość było tego, że na mocy zwyczaju i dawnej tradycyi zwykle z pośród nich brano biskupów; gdy królowie polscy niekiedy dla szczególniejszych powodów księdza świeckiego godnością biskupią przyozdobić pragnęli, zakon całą powagą swoją przeciw temu protestował, windykując sobie wyłączne prawo do mitry biskupiej.

Jako biskupi, zwykli byli Bazylianie duchowieństwu zakonnemu przy każdej sposobności dawać pierwszeństwo przed duchowieństwem świeckiem; urzędy oficyalskie, konsystorskie, nawet dziekańskie, beneficja najdonośniejsze - rozdawać członkom zakonu, z pominięciem księży świeckich, którymi pomiatali jako nieudolnymi prostakami i których umyślnie zostawiali w ciemnocie, aby z zakonnikami współzawodniczyć nie mogli.

Ta chciwość dostojeństw i władzy raziła tem bardziej, że od r. 1726 zobowiązani byli do trzech głównych ślubów zakonnych dodawać czwarty: "de non ambigendis dignitatibus", a choć papież Benedykt XIV zwolnił ich w roku 1753 od tego ślubu, to jednak nie omieszkał przestrzedz, by pomni na swój stan zakonny nie gonili za dostojeństwami, duchowieństwu świeckiemu właściwemi [13].

Z tego wszystkiego wyrodziło się pomiędzy episkopatem i zakonem bazy Kańskim z jednej, a duchowieństwem świeckiem z drugiej strony pewne naprężenie stosunków i znikło pomiędzy nimi wzajemne zaufanie, ustępując miejsca zobopólnej niechęci i nieufności.

Niechęć i nieufność duchowieństwa świeckiego do zakonu bazyliańskiego i do biskupów z nich wziętych podnosiła jeszcze ta okoliczność, że zakon, w braku dostatecznych wokacyj wśród ludu ruskiego, przyjmował chętnie do grona swego Łacinników którzy z czasem blisko połowę członków jego stanowili i w pe wnej części godności biskupie posiedli. Naturalnem takiego sta nu rzeczy następstwem było, że owi zruszczeni Łacinnicy, za jąwszy ważniejsze w cerkwi ruskiej pozycye bądź w zakonie bądź poza jego obrębem, skłonni byli niektóre obyczaje Ko ścioła łacińskiego i niektóre praktyki pobożne tegoż Kościoła, nieznane w Kościele ruskim, a do podniesienia służby bożej i i do pobożności w ludzie ruskim służyć mogące. Kościołowi temu przyswajać. Rusin rodowity - a takimi byli wszyscy księża parafialni uniccy - niezawsze chętnie na to patrzył i zamiary łacińszczenia cerkwi swojej w tem upatrywał, zwłaszcza, że mu nigdy nie zbywało na podszczuwaczach i burzycielach przeciw Polakom [14].

Rosyi, świadomej dobrze owego naprężenia stosunków między jednem a drugiem duchowieństwem, owej nieufności duchowieństwa parafialnego do swych biskupów, na rękę było jedno i drugie; dawało jej to bowiem znakomitą broń przeciwko Unii, osobliwie gdy już nikt żadnej przeszkody stawiać jej nie mógł po zaborze całej Litwy i Rusi, czyli po upadku Polski.



[1] Archeograficzeskij Sbornik, Wilňo, 1870, tom VIL nr, 276.

[2] Pamiętnik Adama Mo.zczeńskiego, Poznań, 2 wydanie, 1863, str. 17.

[3] Arch. książąt Czart, w Krakowie, tom 707: "Korespondencya króla (Stanisława Augusta) z Smogorzewskim", str. 505.

[4] Ibid. Między manuskryptami noszącymi tytuł: "Eglise," tom I, nr. 29.

[5] Theiner, "Neueste Zustaende der Kath.Kirche in Rusland" Augsburg 1841, w Anneksie "Dokumente," str. 36 do 42.

[6] Dekreta synodu Kobryńskiego patrz w Kulczyńskiego: "Specimen Ecclesiae RuthenicaeS wyd. paryskie str. 215 do 220.

[7] Synodus provincialis Zamosciae habita, tit. XV "de Seminariis".

[8] Zubrzycki, Kronika miasta Lwowa, str. 461.

[9] Theiner, 1. c. str. 34-36.

[10] Pamięt. Adama Moszczeńskiego, str. 17 i 18.

[11] Harasiewicz, Annales Ecclesiae ruthenae, str. 494 i 495.

[12] Breve, "Qiiae Venerabíles" d. 14 Aug. 1753 r., w "Collectio Lacensis", tom II, str. 533, Frieburgi 1876.

[13] Collectio Concilioruin Laceiisis. tom II, str. 507 i 531.

[14] Porównaj o tym przedmiocie, nieprzyjazne wprawdzie Polakom i obrza.clkowi łacińskiemu w Polsce, pismo księdza Malinowskiego, proboszcza ruskiej lwowskiej katedry: "Die Kirchen und Staats Satzungen bezilglich des griechischkatboliřchen Kitus der Ruthenen in Galizien Lemberg, 1861, zawierające jednak wiele w tej materyi dokumentów ważnych.

 
Top
[Home] [Maps] [Ziemia lidzka] [Наша Cлова] [Лідскі летапісец]
Web-master: Leon
© Pawet 1999-2009
PaWetCMS® by NOX