Папярэдняя старонка: Dzieje kościoła unickiego na Litwie i Rusi. Cz. 2.

Rozdział II 


Аўтар: Likowski Edward,
Дадана: 28-12-2012,
Крыніца: Likowski E. Dzieje kościoła unickiego na Litwie i Rusi. Cz 2. Kraków, 1906.



Stan i zgon Unii pod panowaniem cesarza Mikołaja I (r. 1826 - 1855) w dyeeezyaeh: wileńskiej, połoekiej: brzeskiej i łuckiej.

1. Plan zniweczenia Unii poprzedził rewolucyę 30 roku. - 2. Przysposobienie planu i autor jego ks. Józef Siemaszko.- B. Streszczenie planu Siemaszki. - 4. Ukaz dnia 22 kwietnia r. 1828 i ocenienie onegoż. - 5. Zgubne działanie Błudowp. Zmiany na najwyższych stopniach hierarcliii unickiej. - 6. Przekształcenie szkół teologicznych unickich w duchu dyzunickira i szkól niższych w tymże duchu. - 7. Osłabienie zakonu Bazylianów i zniweczenie ich wpływu. - 8. Wpływ rządu na duchowieństwo niższe i lud, celem przygotowania ich do apostazyi, - 9. Zaprowadzenie dyzunickich książek liturgicznych w unickich cerkwiach, i opór duchowieństwa ludu. - 10. Ustanowienie i działalność tajnego komitetu w celu propagowania prawosławia wśród Unitów. - 11. Kollegium unickie poddane oberprokurorowi św. synodu. Błudow ustępuje, miejsce jego zajmuje Protasow, działalność legoż. - 12. Śmierć ostatniego unickiego metropolity Józefata Bułhaka. Ocenienie jego stanowiska względem zamachów na Unię. Otwarte odezwy Siemaszki, Lużyńskiego i Zubki do odstępstwa. Opór duchowieństwa. - 18. Tajny komitet za radą Siemaszki i Łużyńskiego postanawia stanowczo położyć koniec Unii i określa w jaki sposób ma to nastąpić. - 14. Akt ogólnej apostazyi spełnia się r. 1839. - 15. Opór pewnej części duchowieństwa i ludu przeciw odstępstwu, ich męczeństwo. Bazylianki Mińskie; Parafie: dudakowicka i dziernowicka. - 10. Postawa Europy zachodniej wobec niweczenia Unii. Głos Stolicy Apostolskiej i list pasterski lwowskiego arcybiskupa unickiego Lewickiego.

1. Jakkolwiek nie pocieszającym był stan wewnętrzny cerkwi unickiej w chwili śmierci Aleksandra I, w dyeeezyaeh o których co dopiero mówiliśmy i obecnie dalej mówić zamierzamy, z powodu rozdwojenia między duchowieństwem świeckim a zakonnem i z powodu niskiego stopnia wykształcenia duchowieństwa parafialnego, to przecież z drugiej strony trudno nie uznać, że za dwóch poprzedzających rządów: Pawła i Aleksandra I, Kościół unicki wyleczył się szczęśliwie z wielu ran jakie mu Katarzyna II zadała i nietylko nie chylił się ku upadkowi, który mu przy dłuższych rządach Katarzyny groził, ale przeciwnie wzmógł się widocznie i nawet w liczbę członków pomnożył. Ten niezaprzeczony wzrost Kościoła unickiego za Pawła, a zwłacza za Aleksandra I, gniewał zacieklejszych i już w ostatnich kilku latach panowania cesarza Aleksandra I można było dostrzedz budzący się w wyższych urzędowych sferach prąd Unii nieprzyjazny [1].

Póki atoli Aleksander' I siedział na tronie, nie trzeba było obawiać się szkodliwych następstw nieprzychylności, czy nienawiści tego lub owego wyższego urzędnika w ministeryum petersburskiem dla Unii.

Z objęciem tronu cesarskiego przez Mikołaja I zmienia się od razu politycznie korzystne położenie cerkwi unickiej. Co Katarzyna II zaczęła, to jej wnuk od pierwszej chwili objęcia rządów postanowił dokończyć. Jak Katarzyna nie taiła się z tem, że pragnie zupełnego wytępienia Unii w granicach cesarstwa swego, tak też Mikołaj I od samego początku rządów swoich nie robił z tego tajemnicy, że wziął sobie za zadanie zniweczyć resztki Unii na Litwie i na Rusi, czyli, by użyć urzędowego wyrażenia, "zjednoczyć z macierzystą prawosławną cerkwią odstępców Unitów".

Trafnie charakteryzuje stosunek Katarzyny i Mikołaja I do Unii O. Martynow, kiedy pisze: "Pierwszej należy się autorstwo zamiaru zniszczenia Kościoła grecko unickiego w prowincyach zachodnich świeżo Polsce odebranych; drugiemu zaś spełnienie dzieła swej babki. Katarzyna użyła dla osiągnięcia swego celu wszystkich środków; środki przez Mikołaja użyte były jeszcze więcej wysubtelizowane i mądrzej obmyślane [2].

Zdanie, jakoby dopiero rewolucya 1830 r. była podała Mikołajowi myśl wytępienia Unii za rzekomy udział pewnej części Unitów w powstaniu, jest obsolutnie błędne. Udział Unitów w powstaniu rzeczonem był bardzo słaby i nic nieznaczący, ograniczał się do uiektórych zakonników bazyliańskich klasztoru Poczajowskiego i kilku innych klasztorów; nie mógł więc żadną miarą być powodem prześladowania całego Kościoła. Jeżeli tedy Mikołaj I w jednej urzędowej nocie swojej do Rzymu na ten udział się powoływał i nim kroki swoje surowe względem Unitów, a w szczególności względem Bazylianów tłumaczyć usiłował, to tem dowiódł tylko, że rzeczywistego, słusznego powoda do prześladowania nie mając, musiał się uciekać do powodów pozornych. Wytępienie bowiem Unii, jak zaraz wykażemy, było dawno przed powstaniem rzeczą ułożoną i postanowioną; powstanie 1830 r. powstrzymało je chyba na czas jakiś, aby po jego stłumieniu z tem większągwałtownością wybuchnąć. Powodów do tego trzeba szukać nietylko w sam o władczej naturze Mikołaja I, lecz i w polityce oddawna usankcyowanej, nieznoszącej w Rosyi religii wyłamującej się z pod ich naczelnego zwierzchnictwa, a dążących stale, z małymi wyjątkami, jak wiadomo, do zjednoczenia wszystkich poddanych, należących do najrozmaitszych narodowości i religij, tak pod względem administracyjnym, jak pod względem języka i religii. Od założenia wielkiego księstwa moskiewskiego nad Klazmą w wieku XII, przyzwyczaili się władcy uważać siebie za głowę najwyższą cerkwi ruskiej w dzierżawach swoich i niezależnie od nikogo, wedle własnego uznania nią rządzić, na podobieństwo instytucyj państwowych. Nie dziw przeto, że nie mogli się oswoić z myślą wypuszczenia z ręki tak potężnej władzy, jaką im dawała zupełna zależność cerkwi prawosławnej od ich woli i że lękali się wzrostu Kościoła katolickiego w swem państwie, opartego na samorządzie i nie pozwalającego się do wewnętrznych spraw swoich wtrącać władzy świeckiej, ażeby z czasem wpływ tego Kościoła nie obudził w urzędowej cerkwi myśli otrząśnięcia się z jarzma państwowego. Tem bardziej chodziło Mikołajowi I p pozbycie się resztek Unitów na Litwie i Rusi, że przodkowie ich kiedyś, przed dwoma wiekami, byli w dyzunii i że tworzyli ludność, jeżeli nie pochodzeniem, to językiem z resztą ludności prawosławnej państwa jego spokrewnioną. Nie wględy religijne zatem, lecz względy czysto polityczne, były powodem jak Katarzynie tak Mikołajowi do tępienia Unii na korzyść urzędowego wyznania. Katarzyna wzięła się do zniesienia Unii od razu, w sposób bezwzględny po zaborze Litwy i ruskich prowincyj; Mikołaj I usiłował, o ile podobna, uniknąć zewnętrznych gwałtów, jak: więzienia, konfiskaty majątku, wygaaniai krwi rozlewu a natomiast konsekwentnem i niezłomnem postępowaniem na drodze prawodawstwa i administracyi podciąć żywotne warunki bytu Unii, zwolna zewnętrznie przez obrzędy i wewnętrznie, przez wychowanie duchowieństwa w duchu dyzunickim, Unię do prawosławia zbliżyć i wreszcie przez wpływ osobistości, hierarchicznie w unickiej cerkwi wysoko postawionych, a z usposobienia rządowi i zamiarom jego przychylnych, ostateczny upadek Unii bez zewnętrznego sprowadzić rozgłosu. O ile Mikołajowi I udało się lub nie udało uniknąć gwałtów w wykonaniu tego zdania, dalsze opowiadanie nasze okaże; na tem miejscu nadmienimy tylko, że do osiągnięcia zamierzonego celu bez wytchnienia dążył, dopóki z tryumfem nie mógł światu ogłosić dokonanego połączenia Unitów z prawosławną cerkwią.

W opowiadaniu tej smutnej tragedyi, pójdziemy w ślad za źródłami rosyjskiemi i urzędowemi, inne pobocznie tylko uwzględniając, abyśmy przez nikogo nie mogli być posądzeni o stronniczość.

Przewodnikiem będzie nam rozprawa pióra prawosławnego popa M. J. Moroszkina, po jego śmierci ogłoszona w najpoważniejszem petersburskiem czasopiśmie rosyjskiem historycznem "WiestnikJewropy", w poszytach z kwietnia, czerwca, lipca, sierpnia i września w r. 1872, pod tytułem: "Wozsojedinienije Unii", t. j. powtórne pojednanie Unii. Już sam tytuł pracy, pomijając charakter i stanowisko autora, jako członka duchowieństwa dyzunickiego, każe nam się domyślać rozprawy niebardzo przyjaznej dla Unii tendencyą. Ta nieprzyjazna tendencya jest też nazbyt widoczna we wszystkich ustępach, gdzie autor z własnern rozumowaniem i z własnemi, osobistemi uwagami występuje. Na szczęście mało nam zależy na osobistych uwagach i zapatrywaniach autora; te bez szkody dla przedmiotu opowiadanego z łatwością pominąć możemy i pominiemy. Nieoceniona wartość "szkicu historycznego" Moroszkina polega na tem, że mając przystęp do tajnego archiwum synodu Petersburskiego i do archiwum państwa, jak nikt przed nim z piszących o tym przedmiocie, podaje on nietylko gołe, światu znane fakta, tyczące się zniesienia Unii na Litwie i w ruskich prowincyach za Mikołaja I, lecz dokumenta archiwalne bądź w całości, bądź urywkowo dosłownie przytacza, przez nie wewnętrzny związek pojedynczych faktów odsłania i dowodnie wykazuje, że wszystko, co się za Mikołaja w tej mierze działo, odbywało podług planu naprzód dobrze i wszechstronnie obmyślanego, a nie doraźnie i wedle kaprysu, jak to często w takich razach bywać zwykło. Przeciwko tej publikacyi nie podniósł się, o ile nam wiadomo, ani jeden głos ze strony rosyjskiej, ani też ze strony rządu; tem samem zatwierdzono prawdziwość tego, co ona opowiada. Ze strony zaś katolickiej, a w szczególności polskiej nikt dotąd z pracy Moroszkina nie korzystał, bo prawdopodobnie mało kto o niej wiedział dla nieznajomości języka rosyjskiego. Pierwszym, co zwró cił na nią uwagę, był O. Martyno w, zakonnik towarzystwa Jezusowego, pracowity i zasłużony około dziejów Unii pisarz. Ale O. Martynow poprzestał na wzmiance o niej i na przetłumaczeniu z niej na język francuski "planu wytępienia Unii [3], w streszczenie samej rozprawy Moroszkina nie zapuszczając się.

To więc co w dalszym ciągu opowiadania naszego o tępieniu Unii za cesarza Mikołaja 1 powiemy, będzie się przeważnie opierało na powadze Moroszkinai tylko tam do innych sięgniemy źródeł, gdzie w pracy jego okaże się niezupełność lub niedokładność.

2. Nadmieniliśmy już nieco wyżej, że przy samym końcu panowania Aleksandra I można było w wyższych sferach rządowych dostrzedz budzący się prąd Unii wrogi, choć za życia Aleksandra dla niej nieszkodliwy.

W r. 1824 zaszły bowiem w Petersburgu w ministerstwie oświecenia i zagranicznych wyznań, do których naturalnie Unia zaliczoną była, zmiany, które sprawy Kościoła unickiego oddały w ręce ludzi najgorzej, jak się później pokazało, względem cerkwi unickiej i Kościoła katolickiego usposobionych.

Ustąpił z ministerstwa oświecenia minister książę Golicyn, człowiek lekkomyślny wprawdzie, ale -bez wyraźnej dla Unii nienawiści. U Moroszkina i Tołstoja nie ma on też łaski nietylko dla braku wyższych zdolności, ale mianowicie dla swej względem Unitów i Kościoła łacińskiego powolności i dlatego, że na stolicach biskupich unickich poosadzał ludzi wiernie przy Kościele stojących, wychowańców rzymskich lub akademii Jezuickiej połockiej, jak metropolitę Bułhaka, biskupów: Hołownię, Sierocińskiego, Jaworowskiego i Martuszewicza. Jeden i drugi nazywają go z tego powodu "człowiekiem niezdecydowanych zasad i bez energii".

Na miejsce księcia Golicyna wstąpił Sziszkow, starzec już wprawdzie, niezdolny także dla podeszłego wieku osobiście wiele energii rozwinąć, ale do boku dodano mu za poradą Kararazina dwóch młodych, zdolnych i pracowitych ludzi: Błudowa i Daszkowa, z których pierwszego poznamy w dalszym ciągu, jako najczynniejszego wykonawcę ukazów przeciw Unitom. Prawą zaś ręką starego Sziszkowa był Kartaszewskij, dyrektor departamentu obcych wyznań [4]. Ten Kartaszewskij lubił wchodzić w rozmowy i dyskusye z członkami kollegium duchownego unickiego, zwłaszcza z młodszymi, z wychowańcami "głównego wileńskiego seminaryum", którzy zdawali mu się liberalniej na Unię zapatrywać od starszych członków, w lepszych tradycyach wychowanych. Dysputy te były częścią oficyalne, częścią prywatne i dotyczyły najżywotniejszych kwestyj Unii. Szczególnie poufnymi i bliskimi były stosunki Kartaszewskiego z młodym Józefem Siemaszką, zasiadającym od r. 1812 w kollegium unickiem jako asesor. Siemaszko z rodu był małorusinem, z kijowskiej gubernii. Pierwsze nauki odbył w gimnazyum niemirowskiem, w województwie bracławskiem, i od młodości odznaczał się gorącym duchem patryotycznym ruskim i zamiłowaniem do małoruskiej ludowej poezyi., Tego ducha patryotycznego, specyficznie ruskiego, nie stracił, gdy go wysłano dla wyższych nauk teologicznych, wśród młodzieży przeważnie polskiej, do głównego seminaryum wileńskiego; owszem zdaje się, że się tu w nim zaostrzył pewien antagonizm ruski względem polonizmu, a co najsmutniejsza, pod liberalizującym w duchu Józefińskim kierunkiem ppwnej części profesorów wileńskich, stracił w czasie pobytu swego w Wilnie, wraz z wielu innymi towarzyszami, a późniejszymi wspólnikami odstępstwa, ciepło wiary lat młodych i przywiązanie do cerkwi, na której łonie się wychował. Badawczego oka Kartaszewskiego nie uszło to niezawodnie i gdy cesarz Mikołaj I wstąpił po śmierci Aleksandra na tron i ukazem, wydanym zaraz w pierwszych tygodniach swych rządów, t. j. dnia 9 lutego 1826, zabraniającym sprzedawania unickich ruskich książek do nabożeństwa i w ogóle książek treści religijnej na jarmarkach, odpustach i przy okazy i większych zbiegowisk ludowych, mianowicie na Białej i Małej Rusi, dał poznać dalsze swoje zamiary względem Unitów i Unii, zwrócił on na niego uwagę Błudowa, upatrzonego przez cesarza na głównego działacza w sprawacłi Unii. Odtąd nie ustawały poufne i tajne porozumiewania się Błudowa z Siemaszką, którycłi rezultatem było, że Siemaszko oświadczył po niejakim czasie Błudowowi, iż ma w głowie plan gotowy zniesienia Unii i złączenia jej z prawosławiem. Czy na żądanie wyraźne Błudowa, czy sam z siebie, wypracował potem Siemaszko ten plan, głęboko obmyślany i szeroko założony i przedłożył go Błudowowi, ten Sziszkowowi, a Sziszkow rozpatrzywszy się w nim i uznawszy jego doniosłość, przedstawił go w imieniu kollegium duchownego unickiego w ciągu 1827 r. cesarzowi Mikołajowi. Mikołaj I zgodził się na zdanie Sziszkowa i ministerstwu swemu polecił plan ten wykonać. Ponieważ w rzeczy samej był on podstawą wszystkich późniejszych na zgubę Unii obliczonych ukazów i rozporządzeń mikołajewskich, wypada-nam rozebrać go nieco dokładniej, nim rozpoczniemy opowiadanie prześladowania, nadmieniając i to jeszcze, że nigdzie w papierach archiwalnych urzędowych nie nosi nazwiska swego twórcy, lecz ukrywa się pod zbiorową firmą projektu departamentu unickiego, albo osłoniony jest nazwą "poglądu, zarządzającego sprawami obcych wyznań". Siemaszko nie chciał dzieła swego imieniem swojem nazwać, lecz pragnął, by historya uważała je za czyn zbiorowy hierarchii unickiej. Moroszkin dodaje, że tylko uczestnicy i świadkowie połączenia Unii z prawosławiem wiedzą, czyją ręką plan zagłady był pisany i od nich też on sam o prawdziwym autorze projektu, dotąd pilnie ukrywanego przez rząd rosyjski, się dowiedział. Moroszkin drukował go dosłownie w poszycie kwietniowym "Wiestnika Jewropy" na rok 1872, od str. 622-643. [5]

2. Pod względem treści dzieli się projekt Siemaszki na dwie główne części. Pierwsza, krótsza daje pogląd na firodki, przedsiębrane przez rząd rosyjski w celu zgnębienia Unii od czasów Katarzyny II, aż do wstąpienia na tron cesarza Mikołaja I, druga zawiera propozycyę co dalej czynić należy, ażeby dokonać dzieła przez Katarzynę II zaczętego. Pierwszą możemy bezpiecznie pominąć, ponieważ nie zawiera dla nas nic nowego, lecz wypowiada rzeczy znane z dotychczasowego opowiadania. Nie równie ważniejszą jest dla nas część druga.

Wspomniawszy o tem, że od r. 1800, czyli od wstąpienia na tron Aleksandra I, ustały konwersye parafij unickich do kościoła prawosławnego, że przeciwnie zdarzały się odtąd nie rzadko wypadki odwrotne konwersyi prawosławnych do Unii, podaje szczegółowe przyczyny tego zjawiska. Przyczyny te, podane przez Siemaszkę, przytoczymy prawie dosłownie, ponieważ poznawszy je, tem lepiej zrozumiemy późniejsze rozporządzenia cesarskie przeciw Unii. Oto jak je Siemaszko pojmuje:

a) "Pierwszą przyczyną, powiada, jest zależność ludu i duchowieństwa ruskiego od Łacinnik ó w. - Do Unitów należy prawie sam lud prosty. Wieśniacy będąc najzupełniej zawisłymi od panów lub ich dzierżawców, Łacinników, są pod rozmaitymi pozorami wystawieni na prześladowanie z powodu przywiązania do prawosławia. W podobbnej zależności znajduje się duchowieństwo grecko unickie, biednie uposażone, które tylko wtenczas liczyć może na pomoc materyalną panów (Łacinników)', gdy w ich widokach działa".

b) "Niebezpieczny wpływ księży bez miejsca. - Skutkiem powrotu niektórych parafij i cerkwi grecko unickich pod zarząd pasterski duchowieństwa prawosławnego, wielka liczba księży unickich została bez miejsca i bez środków utrzymania. Ci, pozostali w charakterze prywatn3m w dawnych parafiach i zwodzą lud".

"Zwyczaj przyjęty przez panów posługiwania się w swoich kaplicach i kościołach łacińskich księżmi unickimi, zbliżającymi się do obrządku łacińskiego. - Podług najświeższych wiadomości znajdują się i tacy księża uniccy, którzy fungują przy kościołach łacińskich jako wikary usze. Nieuniknionem tego następstwem jest pomieszanie obu obrządków. W samej dyecezjd łuckiej liczą takich księży 182".

"Powrót parafij prawosławnych do Unii.- Od czasu do czasu przechodzą całe gminy do Unii, zostawiając duchowieństwu grecko ruskiemu puste cerkwie. W południowych powiatach gubernii mińskiej dochodzi ich liczba do 44; to samo powtarza się na Wołyniu. Ci odstępcy tworzą nowe parafie ruskie przy kaplicach lub kościołach łacińskich i na próżno żądał synod, aby kaplice dworskie w obrębie parafij unickich lub w ich sąsiedztwie zniesiono".

e) Odstępstwa Unitów do obrządku łacińskieg o. - Na Białej Rusi i Litwie całe parafie przeszły do obrządku łacińskiego, nie mówiąc o pojedynczych familiach i pojedynczych osobach, których liczba jest znaczna. I choć niektórzy z nich wrócili znów do obrządku greckiego, mimo to na samej Białej Rusi należy jaszcze 12,000 dusz dawniej unickich do obrządku łacińskiego, przy 8 kościołach i 28 kaplicach. Zmarły arcybiskup Krassowski przypisywał to wpływowi duchowieństwa łacińskiego i szlachty polskiej i niedołęztwu władz miejscowych".

f) "Wspólne wychowanie po szkołach młodzieży katolickiej obu obrzędów.-Tak Nowosilcow, jaki zmarły arcybiskup Krassowski uznali za rzecz konieczną odłączyć seminarzystów grecko unickich od łacińskich (w głównem seminaryum wileńskiem)".

g) "Przewaga duchowi-eństwa łacińskiego włonie samego (petersburskiego) kollegium duchownego. - Pomimo rozdziału duchownego kollegium na dwie sekcye: łacińską i unicką, przewaga duchowieństwa łacińskiego daje się czuć przy niezliczonych sposobnościach, dzięki jego bogactvvom i stosunkom towarzyskim. I tak, ażeby dać przykład: Grdy w latach 1807 i 1810 przechodzenie z jednego obrządku do drugiego zostało wzbronione ukazami, sekcya unicka zakazała Bazylianom przyjmować do nowicyatu Łacinników, ale na sesyi wspólnej obu sekcyj [6] zwyciężyli Łacinnicy i upoważniono Bazylianów na nowo Łacinnikami wypełniać szczerby w szeregach swoich. W ogóle ilekroć będzie chodziło o postanowienie środków mających wstrzymać szkodliwy wpływ duchowieństwa łacińskiego, albo o zbliżenie Unii do religii panującej, członkowie unickiego kollegium będą mieli ręce związane, dopóki oba kollegia całkiem nie będą rozłączone".

h) "Obrządek. - Imperatorowa Katarzyna II nie stawiła żadnych, co do obrządku; prawideł niezawodnie dlatego, że postanowiła zupełnie wytępić Unię. Z tego powodu nie dawała długo pasterza dyecezyi białoruskiej (po ustąpieniu Smogorzewskiego). Później postawiła na czele dyecezyi arcybiskupa Lisowskiego. Prałat ten odniósł się w r. 1785 do papieża, prosząc go o zniesienie zmian przez synod Zamojski w r. 1720 do obrządku Kościoła ruskiego wprowadzonych; następnie, za zgodą papieża, ułożył Euchologium (służebnik) i posłał je do rewizyi do Rzymu, wraz z tekstem słowiańskim i z tłumaczeniem łacińskiem liturgii Św. Jana Chryzostoma. Dalej sprawa służebnika nie postąpiła; ale z korespondencyi z kardynałami o tym przedmiocie przez Lisowskiego prowadzonej pokazuje się, że przed synodem Zamojskim greko unici nie mieli zwyczaju kommemorować papieża we Mszy Św., niemniej pokazuje się to z Euchologium dla kościołów wschodkicli przez Benedykta XIV wydanego w Rzymie i dlatego też Lisowski opuścił imię papieża w swojem Euchologium. Korespondencya Lisowskiego dowodzi nadto, że przez długi czas katolicy ruscy odmawiali Credo bez dodatku filioąiie i że kurya rzymska domagała się od Lisowskiego przyjęcia tego dodatku," jako uświęconego zwyczajem i świadczącego o jedności Kościoła ruskiego z rzymskim [7].

Jeżeli już przed 40 laty Lisowski znajdował, że duchowieństwo ruskie czyniło w obrządku liturgicznym swego Kościoła wciąż nowe odmiany, że nawet samowolnie uroczystości dawniej nieznane wprowadzało i jeżeli wskutek tego uznawał konieczność przywrócenia dawnego kształtu obrządku ruskiego; to dziś, gdy duchowieństwo unickie tak otwarcie skłania się do Łacinizmu, potrzeba jest tem większe oprzeć nabożeństwo na trwałych, niezmiennych podstawach".

Tym wyliczonym przez Siemaszkę przeszkodom postępu prawosławia w obrębie cerkwi unickiej ruskiej odpowiadają środki, jakich użyć doradza, ażeby cel zamierzony co prędzej osięgnąć. Środki te, powiada, są najzupełniej zgodne z intencjami Wasze] Cesarskiej Mości, wypowiedzianemi w ukazie z dnia 9 października r. 1827. Że tak w rzeczy samej było, dalsze rządy Mikołaja I aż nadto tego dowiodły, bo wszystkie późniejsze ukazy, Unii dotyczące, były jak gdyby żywcem z projektu Siemaszki przekopiowane. Radzi tedy cesarzowi:

a) "Przekształcić kollegium grecko-unickie t. j. odłączyć zupełnie sekcyę grecko-unicką od sekcyi rzymskokatolickiej, nazwać ją grecko-unickiem kollegium, wyznaczyć jej oddzielny lokal na miejsce posiedzeń i dać jej osobnego prokurora. Dla podniesienia znaczenia tego kollegium należałoby uzupełnić jego skład osobisty na równi z kollegium rzymsko-katolickim, tak, iżby należeli doń: metropolita, jeden biskup, jeden archimandryta i czterech asesorów. Zadaniem jego powinno być czuwanie troskliwe nad tem, aby do nabożeństwa nie wprowadzano żadnego nowego obrzędu, aby owszem dawnych obrzędów przez lud poważanych ściśle przestrzegano. Żadne euchologium (służebnik), żaden rytuał (trebnik), żadna książka do nabożeństwa (modlitewnik) i w ogóle żadna książka liturgiczna nie powinna być drukowangb bez poprzedniej rzeczonego kollegium cenzury. Powtóre winno toż kollegium czuwać nad tem, aby forma rządu cerkwi unickiej i jej karność wewnętrzna były w zgodzie z obrządkiem greckim i wolne od wszelkiej przymieszki obcych instytucyj

b) "Dać lepszą organ izacyę zewnętrzną dyec ozyom. Dłużej jak przez jeden dziesiątek lat miała Litwa tylko jedną dyecezyę. Akwizycya obwodu białostockiego, gdzie cerkwie nie były liczne, spowodowała podział tej dyecezyi na dwie i utworzenie czwartej dyecezyi wileńskiej pod tytułem dyecezyi metropolitalnej, tytułem czczym, ponieważ w dyecezyi wileńskiej niema ani katedry, ani dosyć kościołów. Stąd kollegium nie wie, gdzie umieścić katedrę tej archidyecezyi, a co do seminaryum, któreby powinno być pod dozorem miejscowego biskupa, osadza je na krańcu dyecezyi niedaleko Połocka, gdzie już istnieje doskonale zorganizowane seminaryum. Arcybiskup nie może też wywierać bezpośredniego wpływu na swoją metropolitalną dyecezyę, ponieważ zarząd jej jest powierzony sufraganowi jego, biskupowi Hołowni, mającemu prawa dyecezalnego biskupa. Tenże zaś biskup nie odpowiedział swej misyi i z pomiędzy wszystkich prałatów unickich uważany jest za najmniej pewnego. Wskutek złej administracyi dyecezya jest w rozprzężeniu, a majątek katedralny w nieładzie.

Z drugiej strony dyecezya łucka rozciąga się:

na podolską gubernię, gdzie już nie ma ani jednego kościoła unickiego i tylko pozostał jeden klasztor bazyliański w Barze, który zresztą nie dłużej ma istnieć, aż szkoła utrzymywana przez zakonników zastąpioną będzie przez inną;

na kijowską gubernię, mającą tylko sześć parafij unickich i trzy klasztory bazyliańskie, przeznaczone również na zamknięcie;

na wołyńską gubernię, w której z pomiędzy 11 powiatów zaledwo trzy posiadają większą liczbę cerkwi unickich: powiat kowelski, przylegający do Litwy, jedyny posiadający znaczną liczbę cerkwi unickich, powiat dubieński, gdzie jest 28 cerkwi i powiat owrucld, także z Litwą sąsiadujący, gdzie 16 cerkwi. Reszta powiatów razem ma ich bardzo mało, podczas kiedy w każdym powiecie gubernii wołyńskiej prawosławnych cerkwi jest l00 do 150.

Istnienie administracyi dyecezalnej w takiej zupełności, jaką znajdujemy w Łucku, gdzie jest biskup dyecezalny, biskupsufragan, kapituła, konsystorz musiało sfę przyczynić i przyczyniło się rzeczywiście do rozszerzenia Unii w trzech rzeczonych guberniach. Nigdzie też duchowieństwo unickie nie zbliża się tyle do Łacinników co tam, nigdzie liczba księży unickich nie jest w takiej dysproporcyi do cerkwi przy Unii pozostających. W tej rozległej dyecezyi, powiedzieliśmy to już, znajduje się nie mniej jak 182 księży unickich przy kościołach i kaplicach łacińskich po dworach szlachty polskiej. W takiem położeniu rzeczy nic innego nie pozostaje, jak znieść dyecezyę w'leńską i łucką i cerkwie ich rozdzielić między dwie pozostałe dyecezye: p o ł o c k ą czyli białoruską i brzeską czyli litewską.

Ta redukcya dyecezyj przedstawia jeszcze inne korzyści. Rzeczą będzie daleko łatwiejszą znaleść osobistości, pod każdym względem pewne, dla dwóch stolic biskupich i dla dwóch konsystorzy, aniżeli dla czterech. Wystarczy urządzić jedno seminaryum duchowne dla Litwy w miejsce trzech, któreby wymagały większej liczby profesorów, aniżeliby ich odrazu mieć można, zwłaszcza takich, coby dawali dostateczne gwarancjo co do swych zasad. Wreszcie, wzrośaie przez to ogólny fundusz duchowny i będzie się tym sposobem łatwiej mogło osięgnąć ów pożyteczny i potrzebny cel, dla którego ten fundusz utworzony został.

Po zniesieniu dyecezyi łuckiej można biskupa sufragana tej dyecezyi, księdza Sierocińskiego, powołać do duchownego unickiego kollegium. Dzisiaj pobiera on 1,000 rb. rocznej pensyi płynących z dochodów klasztoru żydyczyóskiego. Jeżeli się okaże gorliwym w służbie, będzie można powiększyć jego pensyę o jedną część sumy pobieranej etatowo w ilości 6,000 rb. przez biskupa łuckiego, podczas gdy się resztę podzieli między czterech asesorów, mających mu się przydać."

"Zwrócić baczniejszą uwagę na naczelne władze dyecezalne. Nawiększej trzeba przestrzegać oględności w wyborze osób, które mają stanąć na czele obu dyececyj, w ten sposób powiększonych. Fakta i wiadomości prywatne świadczą, że biskup połocki Martuszewicz zaprzedany jest Rzymianom. Trzeba więc będzie dać mu na sufragana człowieka pewnego, któryby zarazem był prezydentem konsystorza.

Dyecezya brzeska jest rządzona w nieobecności metropolity Bułhaka przez prałata Tupalskiego, prezydenta konsystorza. Duchowieństwo pragnie, aby on zachował prezydencyę aż do śmierci, a metropolita prosi dla niego o krzyż św. Anny drugiej klasy. Dobrze byłoby wezwać go do Petersburga, wtajemniczyć go w zamiary rządu i skorzystać z jego światła w sprawie seminaryum, mającego się założyć w Żyrowicach. Ze względu na ważność stanowiska zajmowanego przez Tupalskiego, wypadałoby także dać mu jakąś dystynkcyę, odpowiednią jego godności np. "prawo noszenia mitry".

"Przekształcić duchowieństwo katedralno, konsystorze i szkoły duchowne. W miejsce kapituł katedralnych, zaprowadzonych w niektórych dyecezyach unickich na wzór Kościoła łacińskiego z godnościami prałatów i kanoników, byłoby stosowniej przywrócić duchowieństwo katedralne (bez owych godności) i insygnia zapożyczone u Łacinników [8] zastąpić pektorałami, będącemi w używaniu u prawosławnych. By zaś te odznaki nie były pozbawione realnego interesu i by rozbudzić gorliwość duchowieństwa unickiego w sprawie obrządku słowiańskiego, byłoby dobrze wyznaczyć noszącym odznaki dodatku do peusyi od 50 do 100 rubli rocznie.

Konsystorze grecko unickie poddane temu samemu regulaminowi co łacińskie są poprostu sądami duchownymi bez udziału w administracyi dyecezalnej. Gdy zaś biskupi, których większa część wyszła z zakonu bazyliańskiego, nie okazują żadnej gorliwości w sprawie obrządku słowiańskiego, a konsystorze złożone z samego duchowieństwa świeckiego więcej w tej mierze obiecują, wypada im przyznać niektóre przywileje, jakich łacińskie konsystorze nie posiadają. Itak niech konsystorze unickie mogą odnosić się do kolegium duchownego i do dyrektora spraw religii zagranicznych, ilekroćby ich prośby w interesach duchowieństwa świeckiego podawane do biskupów były bezskuteczne. Niech się mogą odnosić wprost do powyższych władz, ilekroć będzie chodziło o przywrócenie dawnej czystości obrządku, zgodnie z ukazem r. 1827 i niech mają prawo wysyłać co rok jednego z archipresbyterów katedralnych, obeznanego najlepiej z obrzędami słowiańskimi na wizytę pewnego okręgu dyecezyi, dla przekonania się o stanie obrządku.

Dwa seminarya duchowne: połockie i żyrowickie (świeżo założone) winny otrzymać fundusze na utrzymanie stu seminarzystów i dwudziestu uczniów niższej szkoły. Co do reszty szkół niższych ustanowi je kollegium tam, gdzie to uzna za stosowne.

Ponieważ młodzi klerycy winni nadto we wszystkich dyecezyach odbierać naukę odpowiedniejszą duchowi swego stanu bez zetknięcia się z uczniami łacińskimi, jak to dotąd bywało, nietylko піe będzie ich się nadal posyłało do łacińskiego seminaryum w Wilnie, lecz odwoła się do dyecezyj tych, którzy się tam już znajdują. W to miejsce otworzy się kursą teologiczne i literatury kościelnej w Połocku i da się temu seminaryum tytuł akademii duchownej. Dla ułożenia planu nauk w tej nowej akademii i w seminaryum żyrowickiem trzeba sprowadzić profesora akademii wileńskiej, prałata Borowskiego, poleconego przez metropolitę i przez Nowosilcowa".

c) "Zapobiedz konwersyom do katolicyzmu rzymskiego. Bardzo na tem zależy, aby przeszkodzić konwersyom z prawosławia do Unii i z Unii do obrządku łacińskiego i aby obok tego popierać powrót na łono prawosławia ludności, bądź podstępem, bądź gwałtem do Unii przeciągnionej. W tym celu trzeba zakazać budowania kaplic po dworach szlacheckich z wyjątkiem, gdyby szlachcic chciał mieć kaplicę w domu dla wygody własnej rodziny. Tym wszystkim, którzy albo sami, albo których przodkowie porzucili Unię i przyjęli obrządek łaciński, trzeba pozwolić powrócić do swego obrządku bez przeszkody ze strony duchowieństwa unickiego. Nie pozwolić zakonnikom łacińskim obsługiwać paralij, których ludność jest pochodzenia ruskiego, a gdzie tacy są, w ciągu bieżącego roku ich usunąć i miejsca ich świeckiemu łacińskiemu duchowieństwu powierzyć, w razie zaś nieotrzymania świeckich łacińskich księży winni gubernatorowie postarać się o parochów ruskich unickich.

Jest to jedyny sposób nadania duchowieństwu świeckiemu kierunku zgodniejszego z zamiarami rządu".

f) "Ścieśnić i ograniczyć duchowieństwo żako n п.ѳ unickie. Co do duchowieństwa zakonnego, które o wiele więcej aniżeli duchowieństwo świeckie oddaliło się od obrządku słowiańskiego, uważam, powiada, za konieczne:

Poddać zakon Św. Bazylego władzy dyecezalnych biskupów i ich konsystorzy, jak się to praktykuje w kościele panującym i jak się u Unitów praktykowało po anneksyi Białej Rusi za Imperatorowej Katarzyny IT i cesarza Pawła. Ponieważ jednak Bazylianie aż dotąd prawie niezależnymi byli od episkopatu, trudno będzie odrazu obalić ich rządy zakonne i lepiej im zostawić na jakiś czas prowincyałów, zobowiązując tych ostatnich do rezydencyi tam, gdzie są konsystorze i w ten sposób pod dozór biskupów i konsystorzy ich postawić.

Ponieważ liczba Łacinników, którzy do zakonu bazyliańskiego wstąpili, jest dośó znaczną, więc trzeba przy zmniejszaniu klasztorów bazyliańskich tych członków głównie mieć na oku i wezwać ich do opuszczenia zakonu i powrotu do łacińskiego obrzędu. Dyrekcya religijnych spraw wie, że ten środek nie jest nowym, że już był zastosowany w epoce, kiedy klasztory bazyliańskie postawiono pod jurysdykcyę biskupią. Grdyby żaden klasztor łaciński nie chciał niektórych z pomiędzy nich przyjąć, trzeba ich koniecznie od Bazylianów pochodzenia ruskiego zupełnie oddzielić.

Kollegium duchowne winno obmyślić środek nadania Bazylianom i ich wychowaniu kierunku odpowiedniejszego interesom państwa i Kościoła i-radzi -aby przy pięciu jeszcze utrzymujących. szkoły gimnazyalne klasztorach bazyliańskich zmieniono te szkoły na czysto duchowne, aby liczbę klasztorów bazyliańskich z 83 na 23 zredukować, kilkanaście innych tymczasowo tylko cierpieć, a z funduszów im zabranych ogólny fundusz cerkiewny na wspieranie duchowieństwa parafialnego, przyozdobienie cerkwi i wydawnictwo książek religijnych utworzyć".

Trudno zaprzeczyć że plan był w swoim rodzaju mądrze obmyślanym. Chcąc go w kilku słowach scharakteryzować, nie można tego pewno trafniej wypowiedzieć, jak, że systematycznie dążył do powolnego starcia charakteru katolickiej i unickiej cerkwi i nieznacznego przybrania jej w barwę prawosławną, aby tak sama niepostrzeżenie w łonie prawosławia znikła.

Wszystkie propozycye, dotyczące wyższych stopni hierarchicznych duchowieństwa zakonnego, świeckiego, szkół, obrzędów, ten jeden cel najwidoczniej mają na oku.

Najsilniejszą zaporę w dopięciu powyższych celów .stanowili dotąd biskupi, brani prawie wyłącznie z zakonu bazyliańskiego i zakon bazyliański nauką, gorliwością pasterską, pobożnością i gorącem przywiązaniem do Stolicy Apostolskiej się odznaczający; więc trzeba biskupów poddać w' większą zależność od kollegium duchownego unickiego w Petersburgu, trzeba to kollegium odsunąć od wszelkiego wpływu Łacinników, oddzielić je najzupełniej od kollegium łacińskiego i dawszy mu najwyższą w Kościele unickim władzę, przez nie Unię rozbijać, następnie liczbę biskupów zmniejszyć i tylko takie osobistości na stolice biskupie powoływać, które całkiem rządowi i jego tendencyom są oddane; trzeba nadto zakonników bazyliańskich, najzaciętszych prawosławia wrogów, od ważniejszych stanowisk usuwać, w ogóle wpływ zakonu złamać, samodzielność mu odjąć, w zawisłość od biskupów i konsystorzy go oddać, klasztory jego zmniejszyć, majątki skonfiskować, najinteligentniejszych członków go pozbawić, nawet szkoły mu odjąć. Dalej, by sobie duchowieństwo świeckie parafialne dotychczas poniżone, do wyższych godności rzadko przypuszczane, pozyskać, trzeba tylko z jego łona powoływać członków duchowieństwa katedralnego i członków konsystorzy i nie szczędzić dla niego ni godności ni pieniędzy. Trzeba, by w przyszłem pokoleniu duchowieństwa mieć już całkiem powolne narzędzia, szkoły tylko przychylnym dla widoków rządowych nauczycielom powierzać i oddać pod zarząd naczelny dyzunickich komisyj. Wreszcie, ponieważ znane jest przywiązanie ludu prostego do starych obrzędów religijnych, trzeba wszystkie zmiany w cerkwi na modłę prawosławną wprowadzać pod pozorem przywracania obrzędom pierwotnej, a przez wpływ Łacinników zeszpeconej czystości obrządku wschodniego.

Oto plan i tendencya kampanii obmyślanej przez Siemaszkę, a przeprowadzonej z małemi odmianami przez cesarza Mikołaja I w przeciągu lat 12 od 1827-1839 r.

4. Przystąpmy teraz do opowiedzenia porządkiem historycznym wszystkich ciosów przez Mikołaja I przeciw Unii wymierzonych, aż do jej zupełnego na Litwie i w ruskich prowincyach wytępienia.

Wprowadzenie w życie uwag i propozycyj Siemaszki zaczęło się już w roku 1827. W skutek prywatnego porozumienia się Kartaszewskiego, Błudowa i Sziszkowa z jednej, a Siemaszki z drugiej strony, лѵуszedł w roku wspomnianym ukaz wzbraniający przyjmowania do zakonu Bazylianów osób innego obrządku. Cel tego ukazu zrozumiały nam z tego cośmy wyżej powiedzieli, motywuje się tem, że Bazylianie, przyjmując Łacinników do swego zakonu, nie znających dobrze języka słowiańskiego kazili koniecznem tej nieznajomości następstwem obrzędy ruskie, że nie zajmowali się wychowaniem świeckiego duchowieństwa, a młodzież świecką unicką do obrządku łacińskiego prowadzili [9].

Moroszkin nazywa rzeczony ukaz "śmiałym i udatnym wstępem" do ukazu następnego, wydanego dnia 22 kwietnia r. 1828, który zdaniem jego i nie bez słuszności zawiera w sobio zupełny system "oprawosławienia" Unii, który był podstawą i jądrem wszystkich następnych kroków rządu w sprawie unickiej, z którego jak ze źródła wypłynęły wszystkie późniejsze ukazy i środki, przedsiębrane przez rząd odnośnie do Unitów. W treści swej reasumuje on bowiem,wszystkie zasady i główne myśli projektu Siemaszki, nadając im formę obowiązującego prawa.Nazwaćby go można ustawą organiczną Kościoła unickiego na przyszłość [10].

"Mimo, źe ukaz z dnia 22 kwietnia r. 1828 do głębi wstrząsał Kościołem unickim, mimo że nadwyrężał jego hierarchią, obezwładniał zakon bazyliański, ma on pozory troskliwości o pomyślność i dobro Unii. Zaczyna się bowiem od słów: "Pragnąc nadać naczelnemu zwierzchnictwu spraw kościelnych unickiego Kościoła taką organizacyę, któraby zupełnie odpowiadała jego potrzebom i prawdziwemu pożytkowi naszych poddanych religię unicką wyznających i któraby się zgadzała z pierwotnym ustrojem tego Kościoła i pragnąc dać dowód naszej przychylności tak duchowieństwu unickiemu w ogóle, jak jego zacnemu metropolicie Józefatowi Bułhakowi w szczególności, postanawiamy co następuje, i t. d."

Przyswajając sobie projekt Siemaszki, ustanawia ukaz dla spraw Kościoła grecko-unickiego w Rosyi osobne kollegium greckounickie, pod prezydencyą metropolity unickiego, oddzielone od kollegium łacińskiego, mające' rządzić Kościołem unickim, jako najwyższa instancya, a składające się z jednego biskupa i jednego archimandryty, mianowanych przez cesarza i czterech archipresbyterów (protojerejów), wybieranych przez konsystorze unickie i odnośnych biskupów dyecezaluych.

Grecko-uuickiemu kollegium poleca ściśle baczyć na to, aby do nabożeństwa, do obrzędów, do instytucyj kościelnych i do karności cerkiewniej nie wprowadzono jakichkolwiek zwyczajów Kościołowi ruskiemu obcych, niezgodnych z warunkami, na których się Unia Kościoła ruskiego z Rzymem r. 1595 w Brześciu dokonała.

Zarząd cerkwi grecko-unickich, pod naczelnym sterem kollegium, powierza w miejsce dotychczasowych czterech, dwom zwierzchnikom dyecezalnym: białoruskiemu arcybiskupowi z rezydencyą w Połocku i litewskiemu biskupowi z rezydencją w klasztorze żyrowickim, w powiecie słonimskim gubernii grodzieńskiej.

Wskutek tej zmiany wciela do eparcliii białoruskiej, czyli połockiej, prócz obwodów które do niej należały, powiaty: dziśnieński, borysohlebski, ihumeński, bobrujski, rzeczycki, mozyrski, należące do gubernii mińskiej; powiaty; owrucki (na Wołyniu), radomyskij (na Ukrainie) i zelburski w (Kurlandyi) mający sześć cerkwi unickich.

Eparchyę litewską tworzy z gubernii grodzieńskiej i wileńskiej, z obwodu białostockiego i z unickich cerkwi północnjch powiatów gubernii wołyńskiej.

Przy każdym katedralnym kościele ustanawia konsystorz, serninaryum duchowne, niższą szkołę duchowną, a w Połocku prócz tego akademię grecko unicką, w których młodzież duchowna bezpłatne będzie miała utrzymanie. Na duchowieństwo katedralne, składać się mające z sześciu starszych i dwunastu młodszych protojerejów,"wkłada obowiązek nietylko odprawiania nabożeństwa katedralnego, lecz nadto należenia do konsystorzów i sprawowania urzędów nauczycielskich w seminaryach i niższych szkołach duchownych. W poczet tego duchowieństwa każe powoływać księży z pośród świeckiego duchowieństwa, znanych z przywiązania do rządu i zasłużonych około cerkwi.

Istniejące dotąd konsystorze w Łucku i Wilnie znosi i każe je kollegium grecko unickiemu wcielić do konsystorza połockiego i litewskiego.

Wszystkie klasztory bazyliańskie znajdujące się w obu eparchiach poddaje pod jurysdykcyę dyecezalnych biskupów i ich konsystorzy. Prowincyałowie ich nie będą odtąd mogli ani wizytować, ani żadnego ważniejszego aktu władzy nad nimi wykonywać, bez poprzedniego zniesienia się z władzą dyecezalną. Nawet nominacye lub przesiedlenia hegumenów pojedynczych klasztorów należeć będą do kollegium grecko unickiego.

Reszta przepisów ukazu odnosi się do materyalnego utrzymania unickiego kollegium, biskupów, konsystorzy, seminaryów i duchowieństwa katedralnego" [11].

Ukaz ten nie potrzebuje z naszej strony żadnego komentarza; w części sądzi się sam, w części objaśnia go wyżej przez nas podany projekt Siemaszki, którego on, jakeśmy już powiedzieli, jest jakoby kopią. Jeden tylko punkt potrzebuje kilku słów wyjaśnienia, t. j. zalecenie dano unickiemu kollegium, aby nie pozwolało na wprowadzanie do nabożeństwa, do obrzędów, do karności cerkiewnej żadnego zwyczaju obcego cerkwi greckiej, niezgodnego z warunkami, pod jakimi Unia dokonana była w r. 1595. Ukaz pomija nie bez powodu synod Zamojski z r. 1720 i zmiany w obrzędach i nabożeństwie przezeń wprowadzone, a żąda, aby wrócono do obrzędów, jakie były w używaniu na Rusi w chwili Unii brzeskiej. Papież Klemens VIII przypuszczając bowiem Rusinów do jedności z Kościołem rzymskim, pozwolił episkopatowi ruskiemu zachować dawne obrzędy bez odmiany, byleby, i to zastrzeżenie uczynił papież z naciskiem, nie -były przeciwne wierze katolickiej i nie wykluczały jedności z Kościołem rzymskim [12].

Zatem o tyle tylko obowiązani byli biskupi ruscy, którzy do Unii brzeskiej przystąpili, obrządek swój poprawić, o ile podczas odłączenia się od jedności z Kościołem rzymskim djzunickie przyjęli zwyczaje. Ponieważ jednak stara tradycya unicka w tej mierze przez kilka wieków odłączenia najprawdopodobniej do owego czasu na Rusi się zatarła i bodaj komu w czasie Unii brzeskiej dokładniej znaną była, dlatego poprawa obrządku, służebników i trebników w myśl wziętego przez episkopat unicki obowiązku i w myśl życzenia papieskiego zwlokła się po Unii brzeskiej i gdy się synod Zamojski zebrał, trzeba było przystąpić do radykalnej naprawy rytuału grecko unickiego. Zaniedbanie zatem reformy obrządku po Unii brzeskiej wywołało reformę synodu Zamojskiego. Świadczy o tem najwyraźniej ówczesny metropolita Leon Kiszka w liście do papieża Benedykta XIII, znajdującym się na wstępie do dekretów synodu, wydanych staraniem Propagandy r. 1724 w Rzymie. Czytamy tam; "Hoc in opere plurimorum Conciliorum acta, fides et canones reserantur repellendos abusus, ad conforfmandos mores praesertim ad reparandos collabentes nonnullos ritus, caeremonias, disciplinas, quae sacramentorum mundiciem, altarium decus ac sacrarum solemnitatum concernunt hierarcliiam". Synod Zamojski, ćo na innem miejscu szerzej i dokładniej opowiedzieliśmy, oczyścił obrzędy unickie z naleciałości dyzunickich, .a zbliżył je do łacińskich, wyciskając na nich wybitny charakter katolicki; oto powód, dla którego rząd rosyjski, pragnący powolnego "oprawosławienia" unickiej cerkwi, nie chciał wiedzieć o synodzie Zamojskim i postanowieniach jego i każe greckounickiemu kollegium przywrócić w nabożeństwie unickim stan, w którym się obrządek ruski znajdował przy schyłku w. XVI, czyli raczej każe zbliżyć obrządek unicki do prawosławnego, aby na zewnątrz w nabożeństwie unickiem nie było różnicy między Unią a prawosławiem i aby tak lud zwolna przyzwyczaił się uważać Unię za jedno z prawosławiem. Ale trzeba było koniecznie osłonić ten zamierzony przewrót w obrzędach unickich jakimś pozorem słuszności i płaszczykiem katolickim, by zapobiedz oporowi duchowieństwa i ludu wiernego; więc powołuje się ukaz na Unię brzeską i na bulle papieskie, zatwierdzające dawne obrzędy wschodnie Rusinów do Unii przystępujących.

Moroszkin pisze, że ukaz przyjęty był przez duchowieństwo unickie z zapałem, że na cześć cesarza, który go wydały prawiło mowy, urządzało za jego zdrowie publiczne modły. Moroszkin bierze oczywiście kilku odstępców za całe duchowieństwo. Ma czele tych kilku odstępców stoi prałat Tupalski, rządzący dyecezyą brzeską w imieniu metropolity jako biskupa brzeskiego, a rezydującego w Petersburgu. Tupalski, odebrawszy ukaz rozesłany do wszystkich konsystorzy unickich, odczytał go uroczyście w cerkwi duchowieństwu i ludowi zebranemu, a zwróciwszy się do swoich słuchaczy, w te odezwał się słowa: "Darowano wam nowe życie; otrzyjcie łzy wybawieni z nędzy; odtąd dzieci wasze i dzieci sług cerkiewnych będą przyzwoicie wychowywane na koszt cesarza; odtąd będziecie mieli zwierzchników, którzy nie będą wymagali od was niczego, krom gorliwego spełniania obowiązków waszej godności i zachowania fundameatalnych obrzędów waszej cerkwi" [13]. Następnie rozesłał konsystorz brzeski do duchowieństwa parafialnego i zakonnego ukaz z wezwaniem, ażeby gorliwie wypełniało przepisy swego obrzędu, oczywiście w znaczeniu ukazu i aby wiernem i posłusznem było swej władzy. Konsystorz wileński naznaczył we wszystkich cerkwiach swej dyecezyi modlitwy za cesarza miłościwego. Tylko, arcybiskup połocki, Martuszewicz, i konsystorz jego nie okazali, jak się wyraża Moroszkin, wdzięczności za ukaz kwietniowy r. 1828, co ma znaczyć, że go wymowńem przyjęli milczeniem, rozumiejąc dobrze cel jego i nie chcąc ręki przyło żyć do jego spełnienia.

Cesarz dowiedziawszy się od Błudowa o przyjęciu, jakie ukaz jego znalazł w brzeskim i wileńskim konsystorzu, napisał na przedłożonym sobie raporcie: "Cieszę się z duszy, że zamiar mój przyjęto dobrze, zupełnie zgodnie z ich obowiązkiem a mojem oczekiwaniem" [14].

5. Z chwilą ogłoszenia powyższego ukazu skończyła się działalność Sziszkowa, jako zarządzającego sprawami obcych wyznań; tego samego dnia, którego ukaz ogłosił, został z urzędu ministra zwolniony. Miejsce jego zajął Liwen, kurlandczyk. Ponieważ nowego ministra jako protestanta nie uważano za dość gorliwie usposobionego w interesie prawosławia, oddano kierunek religijnej propagandy w cerkwi unickiej wypróbowanemu już na tem polu Błudowowi. Od tej chwili, powiada Moroszkin, "zakipiała robota, wszystko było w ruchu naprężonym i posypały się nawałnicą projekty nowego szefa, przekładane cesarzowi w przedmiocie środków mających się przeciw Unii użyć. Błudow pracował usilnie, a dzielnie pomagali mu równie jak on doświadczeni pracownicy: Wigel i Iwanow [15].

Pierwsze staranie Bludowa było zwrócone ku pozyskaniu dla swoich celów naczelników dyecezalnych, aby przez nich wpływać na duchowieństwo niższe, a przez niższe duchowieństwo na lud. Rozumiał bowiem dobrze, że bez tego, samymi środkami administracyjnymi i policyjnymi, nie poprowadzi szczęśliwie zadania sobie powierzonego, t. j. nie osiągnie dobrowolnego połączenia się Unii z prawosławiem, co było ideałem wszystkich urzędowych działań w sprawach unickich.

Okoliczności zewnętrzne przyszły w pomoc przy dopięciu zamierzonego celu. Aż do chwili wyjścia ukazu istniały, jak nam wiadomo, cztery unickie dyecezye na Litwie i w ruskich prowincyach: wileńska, połocka, łucka i brzeska. Na czele ich stali: metropol.ta Jozafat Bułhak, rządzący dyecezyą wileńską (metropolitalną) i brzeską, Martuszewicz, rządzący połocką i Sierociński, rządzący łucką dyecezyą. Prócz tego miał metropolita dwóch sufraganów, jednego dla metropolitalnej dyecezyi Adryana Hołuwnię, biskupa orszańskiego i Leona Jaworowskiego, biskupa włodzimierskiego dla dyecezyi brzeskiej, w których to dyecezyach obaj sufragani posiadali władzę równającą się władzy biskupów dyecezalnych (Loci ordinarii). Ci wszyscy biskupi oddawna u rządu byli w niełasce, czyli, jak zwykle w sferach rządowych o nich się wyrażano: "byli z ducha i zasad Łacinnikami i nie dbali o czystość obrządku". Wyjątek w oczach rządu stanowił tylko metropolita Bułhak, którego uważano za przychylnego reformom obrządku, byleby samej Unii nie tykano. Chcąc więc bez długiej odwłoki zamiar swój przeprowadzić, trzeba było owych wrogich rządowi biskupów albo całkiem od rządów usunąć i innymi więcej rządowi oddanymi zastąpić, albo ich obezwładnić. Ukaz 22 kwietnia ułatwił to zadanie, znosząc odrazu dwa biskupstwa i nową ustanawiając w hierarchii unickiej organizacyę.

Wskutek tego ukazu zawiesił Błudow w urzędzie biskupa łuckiego, Sierocińskiego, i przeniósł go zgodnie z projektem Siemaszki do nowo zreformowanego unickiego kollegium, gdzie pilnie strzeżony nie mógł być rządowi szkodliwym. Martuszewiczowi, nie mając dostatecznego pozoru do usunięcia go, ponieważ dyecezyą jego nie podlegała zniesieniu, dodał rzekomo do pomocy, a w rzeczywistości "dla dozorowania czynności jego", jako wikarysza biskupiego, Józefa Siemaszkę w r. 1829 [16]. Jaworowskiego zaś i Hołownię usunął od rządów i pierwszego skazał na mieszkanie w klasztorze bazyliańskim w Supraślu, drugiego w Wilnie, gdzie też obaj, jako wierni synowie Unii umarli. W ten sposób dopiął Błudow w krótkim czasie tego, że już w rok po ukazie kwietniowym r. 1828 otrzymał rząd w wyższycłi sferach hierarchii unickiej jednego członka czynnie i zręcznie oddanego sobie i planom swoim w osobie Siemaszki, jako koadjutora arcybiskupa połockiego i zarazem członka unickiego koliegium, a drugiego biernie służącego t. j. nie stawiającego otwarcie oporu rozporządzeniom rządowym, w osobie metropolity Bułhaka.

Kollegium unickie także już w tym czasie zapełniło się przeważnie stronnikami rządowymi. Prócz vSiemaszki zasiadali w niem towarzysze jego z głównego seminaryum wileńskiego, te same co on wyznający zasady kościelne: Antoni Zubko, Markiewicz i Pilchowski, którzy niebawem wspólnie z Siemaszką w dziele unicestwienia Unii wybitną rolę odegrają.

W konsystorzach utworzonych zgodnie z ukazem ostatnim, a wyzwolonych prawie całkiem od władzy biskupiej, zasiedli również zaraz w pierwszych czasach za staraniem Błudowa ludzie prądowi prawosławnemu sprzyjający, jak: Siemaszko, Tupalski, Szelepin i inni wzięci z duchowieństwa świeckiego, przystępniejszego dla miłego grosza tendencyom rządowym aniżeli Bazylianie. Do r. 1833 doprowadził Błudow do tego, że ha wyższych stanowiskach duchownych, a zatem na stolicach biskupich, w obu konsystorzach i w kollegium duchownem nie było ani jednej osobistości znanej z opozycyi przeciw zlaniu Unii z prawosławiem, z wyjątkiem biernego i nieszkodliwego, bo wiekiem i strapieniami złamanego metropolity. Przyszło to rządowi tem snadniej, że do tego czasu wszyscy czterej opozycyjni biskupi już się między żyjącymi nie znajdowali. Hołownia i Sierociński umarli w roku 1831, a Martuszewicz i Jaworowski w r. 1833. Śmierć ich podwójną miała korzyść dla rządu rosyjskiego: uwolniła go od zawadzających mu bądź co bądź osobistości i dała mu możność umieszczenia na ich stanowiskach ludzi wedle swego życzenia. Bułhakowi dano arcybiskupstwo połockie, a dyececezyę litewską, na gorące polecenie Błudowa, Józefowi Siemaszce; nadto wikaryuszami czyli sufraganami, biskupami przy metropolicie i Siemaszce mianowano Antoniego Zubkę, Wasilego Łużyńskiego i Józafata Żarskiego, samych zdrajców Unii, naprzód tajnie, a potem jawnie ją zaprzedających [17].

6. Zapewniając się ze strony wyższego duchowieństwa, zwracał Błudow równocześnie uwagę na duchowieństwo niższe, bez którego pomocy i naj przychyl niej dla widoków rządowych usposobione duchowieństwo wyższe niewiele byłoby w interesie rządu zdziałało. Trzeba więc było, chcąc pewnym i szybkim krokiem do celu wytkniętego zdążać, jednych i drugich do wspólnej pracy zaprządz.

Współczesne duchowieństwo świeckie, odliczywszy nie zbyt liczne wyjątki, t. j. wychowańców głównego seminaryum wileńskiego, nie nadawało się bardzo do zamysłów rządowych: albo było ciemne, bez wyższego wykształcenia i tego do wiele czego użyć nie było można, albo było wychowane w duchu wybitnie katolickim. Ci z księży świeckich, którzy mieli jakie takie wykształcenie, odbyli nauki swoje, prócz wspomnianego głównego seminaryum wileńskiego, w seminaryach dyecezalnych, ten i ów w klasztorach bazyliańskich i w zakładach naukowych rzymskich: w Propagandzie i w seminaryum greckiem przy kościele św. Atanazego. Wszystkie te szkoły były w oczach rządu, a więc i Błudowa, w tendencyi swojej zanadto katolickimi, rzymskimi, albo mówiąc językiem urzędowym, jezuickimi i łacińskimi. Do wykładów używano w nich po części języka łacińskiego i polskiego, za mało uczono obrzędów ruskich, a,wcale nie uczono obrzędów dyzunickich; wszystko to było nie po myśli rządu albo raczej Błudowa. Trzeba więc było przekształcić istniejące, od rządu zależne, duchowne zakłady naukowe i wychowawcze, a do zakładów piętnem katolickiem zbyt nacechowanych, których zamknięcie od rządu nie zależało, przyszłym lewitom wzbronić wstępu.

Jakoż już w r. 1830 zakazano posyłać kleryków unickich do Rzymu, i co w pierwszym momencie zdumienie w czytelniku obudzi, do głównego seminaryum wileńskiego, mimo że to seminaryum kierunkiem wychowania swego niejedną przysługę rządowi w dziele podkopania Unii oddało. Tylko dziewięciu uczniom pozwolono wyjątkowo zaczęte w temże seminaryum studya ukończyć [18]. Powodem ostatniego rozporządzenia była styczność w tem seminaryum uczniów ruskich z polskimi, a więc z Łacinnikami i obawa wpływu młodzieży polskiej na ruską w duchu patryotycznym polskim, z którego ówczesna młodzież uniwersytetu wileńskiego słynęła. Pozostały przeto dla teologicznego wykształcenią duchowieństwa unickiego tylko dwa seminarya, zgodnie z ukazem kwietniowym r. 1828, w Połocku i w Żyrowicach i kilka niższych szkół przy niektórych klasztorach bazyliańskich, które w miejsce dawniejszych gimnazyów, utrzymywanych przez Bazylianów dla młodzieży świeckiej, teraz z rozkazu rządu dla księżych synów otwarte zostały i były zależne od kuratora okręgu szkolnego. Zakłady te, zwłaszcza oba seminarya duchowne, urządzono na modłę szkół rosyjskich i przysłano im na profesorów języka słowiańskiego i historyi ruskiej dawnych uczniów prawosławnej, duchownej akademii petersburskiej, nie potrzeba pewno dodawać - prawosławnych.

Seminaryum połockie miało w tym czasie do 180 uczniów, z których 80 było na koszcie rządu, seminaryum zaś żyrowickie około 90. Błudow nie dowierzał jeszcze, czy rzeczywiście reforma obu seminaryów dokonała się całkowicie w myśl rządu i czy młodzież w nich się znajdująca w rządowym duchu jest prowadzona. Wysłał więc w kilka miesięcy po nakazanej reiormie najzaufańszego powiernika swego, biskupa Józefa Siemaszkę (roku 1830), na ich wizytacyę z nieograniczoną władzą odmienienia w ich ustroju co za potrzebne uzna.

Następstwem wizyty i reform Siemaszki było zupełne zrównanie seminaryów unickich z prawosławnemi pod względem ich wewnętrznego urządzenia i kierunku udzielanych w nich nauk. W miejsce podręcznika Dannenmayera, używanego do wykładów historyi kościelnej, wprowadził Siemaszko kompendyum rosyjskie historyi kościelnej, napisane przez jakiegoś Innokentja, prawosławnego. Pismo Św. kazał wykładać nie podług Wulgaty, jak dotąd było w zwyczaju, lecz podług Biblii słowiańskiej, nie mającej naturalnie zatwierdzenia Stolicy Apostolskiej. W miejsce katechizmu Albertrandiego przepisał do wykładu nauki wiary większy i mniejszy katechizm z rozkazu rządu w r. 1828 wydany, którego wprawdzie nie znamy, ale nie trudno się domyślić, w jakim duchu był napisany, skoro rząd jego wydaniem się zajął w chwili, gdy niezłomnie postanowił Unii w krajach ruskich nie cierpieć. Wreszcie, jako język wykładowy, przepisał język rosyjski. Sam Moroszkin nazywa te reformy Siemaszki niezmiernie śmiałemi i powiada, że były dokonane w duchu czysto rosyjskim i prawosławnym. Pisze bowiem: "ostatnie (dotyczące języka wykładowego) rozporządzenie Józefa (Siemaszki) pokazuje, że reformy jego w systemie wychowania unickiej młodzieży były tak śmiałe, tak radykalne, tak, jeśli można powiedzieć, przesiąkło rusycyzmem i prawosłwiem, że on sam przeląkł się ich" [19]. By zaś zanadto nie oburzyć przeciw sobie umysłów i nie poruszyć sumienia duchowieństwa i unickiego kollegium, nie kazał odrazu swych reform wprowadzać, lecz zwolna i nieznacznie. W rapor cie do kollegium unickiego, donosząc o powyższych zmianach, chwali młodzież, że w języku rosyjskim już tyle postąpiła, iż może z pożytkiem brać udział w wykładach w tymże języku miewanych. Osobliwie unosi się nad seminaryum żyrowieckiem, którego rektorem był Antoni Zubko, pokrewny duchem Siemaszce, podczas gdy tegoż ducha ksiądz Tupalski rządził żyrowieckim konsystorzem. "Wszystkie trudności miejscowe, powiada Siemaszko, w przeprowadzeniu ustawy rządowej roztropnością i gorliwością Zubki i Tupalskiego pokonane zostały w seminaryach i cała ustawa rządowa w życie tu weszła". Jakkolwiek młodzież litewska, wedle własnego Siemaszki świadectwa, mało z domu i ze szkół wynosiła znajomości rosyjskiego języka, przecież uderzające, zdaniem jego, uczyniła w języku rosyjskim w tern seminaryum postępy. Po głównych kierownikach zakładu można osądzić ducha, jaki w seminaryum żyrowieckiem panował wśród młodzieży. Moroszkin nie waha się, na podstawie raportów urzędowych o tem seminaryum, nazwać je "dziełem mistrzowskiem i centrum, z którego kierunek prawosławny wychodził" [20].

Nie ograniczając się na zreformowaniu seminaryów w duchu prawosławnym, powziął rząd m3śl wysyłania zdolniejszych seminarzystów do prawosławnych akademij duchownych w Moskwie i Petersburgu, "ażeby, jak się z tem Moroszkin nie tai, zapoznali się lepiej z duchem ruskim w wyższych prawosławnych zakładach duchownych". Na zewnątrz zaś umotywowano to postanowienie, które wedle sekretnych, Moroszkinowi przystępnych dokumentów, wyszło z głowy Błudowa i Siemaszki, niemożnością otworzenia zapowiedzianej w ukazie kwietniowym r. 1828, akademii duchownej unickiej w Połocku, dla braku funduszów i odpowiednich nauczycieli [21].

Pierwsi w r. 1830 przez Siemaszkę na akademię petersburską wysłani uczniowie byli z seminaryum połockiego: Iwan Symborski i Stefan Wasilewski, a z seminaryum żyrowickiego: Ildefons Howorski i Feliks Łukaszewicz. Odtąd już co rok czterech kandydatów posyłał rząd na akademie prawosławne, usiłując tym sposobem powiększyć wśród duchowieństwa świeckiego zastęp osobistości zewnętrznie wprawdzie z Unią związanych, ale w duszy ku prawosławiu ciążących [22].

Zdawaćby się mogło, że potem co rząd w przeciągu dwóch ostatnich lat, od r. 1828 do r. 1830, pod względem wychowania duchowieństwa unickiego uczynił, spokojnie już mógł patrzeć na dalszy rozwój seminaryów unickich, bez obawy aby duch łaciński i w ogóle katolicki w nich zapanował. A przecież mimo to wszystko nie ufał im, bo po czterech łatach każe je znowu Siemaszce wizytować. "Ta wizytacya zadała, mówiąc słowy Moroszkina, ostatni cios łacinizmowi i jezuityzmowi w seminaryach unickich. Odtąd język polski stanowczo już był z przedmiotów naukowych wykluczony, język rosyjski stanowił główny przedmiot nauki; nadto zabronił Siemaszko klerykom bywać na cichych Mszach Św., jako przeciwnych obrządkowi wschodniemu t. j. prawosławnemu i pozwolił im tylko w śpiewanej liturgii brać udział, zgodnie z obyczajem prawosławnym się odprawiajicej" [23].

W tym samym r., to jest w 1834, zwrócił uwagę ministra spraw wewnętrznych książę Chowański, gubernator mohilowski, witebski i smoleński na niestosowność, że rząd pozwala dzieciom Unitów świeckich uczęszczać do szkół Łacinników i razem z uczniami łacińskimi, czyli rzymsko katolickimi, brać lekcye religii u księży łacińskich; równocześnie zawezwał do siebie biskupa Kamionkę, administratora dyecezyi mohilowskiej i zażądał od niego, aby zakazał księżom swoim uczyć dzieci unickich katechizmu. Biskup Kamionka zastosował się niestety do tego rozkazu satrapy, choć nieomieszkał oświadczyć mu, że nie widzi do tego powodu, ponieważ Unici i Łacinnicy w wierze się nie różnią. Za przykładem gubernatora poszedł kurator okręgu naukowego białoruskiego, zalecając dyrektorom szkół swego okręgu, aby tam, gdzie niema przy ich zakładach księży unickich, nie pozwalali, Łaciniiikom uczyć dzieci unickich katechizmu, Jecz aby ten przedmiot powierzali nauczycielom prawosławnym, którzy go wykładać mogą podług książki przez rząd dla uczniów unickich zatwierdzonej. Prócz tego przedstawił jeszcze książę Chowański ministrowi, aby w ogóle zakazał rodzicom unickim posyłać dzieci swoje do szkół Łacinników. Minister odesłał przedstawienie kniazia do kollegium duchownego unickiego, z wezwaniem do sumiennego zastosowania się.

Kollegium odebrawszy takie wezwanie, wydało rozkaz do obu eparchialnych konsystorzy i do zarządów seminaryów dyecezalnych, aby dzieci księży i niższych sług cerkiewnych odtąd tylko w seminaryach i w duchownych szkołach unickich się kształciły. Co zaś do dzieci unickich innych stanów odpowiedziano ministrowi, że niema środków do zmuszenia rodziców, by dzieci swoje tylko do szkół ruskich posyłali. Ministeryum niezadowoliło się odpowiedzią unickiego kolegium i nakazało, ażeby dzieci duchownych i świeckich Unitów, tam gdzie niema wpobliżu szkół unickich, odwiedzały najbliższe szkoły prawosławne, z pozostawieniem rodzicom troski o naukę religii. Ostatnie pozwolenie było illuzoryczne, bo równocześnie otrzymali dyrektorowie prawosławnych szkół sekretne polecenie, ażeby razem z uczniami prawosławnymi brali na lekcye religii także uczniów unickich, dozwalając im tylko używać katechizmu unickiego zamiast prawosławnego. Wreszcie, by uwieńczyć dzieło reformy szkolnej i ubezpieczyć się co do kierunku nie zniesionych jeszcze duchownych i świeckich szkół unickich, zwinięto dotychczasową odrębną komisyę szkolną unicką i zlano ją w jedną całość z komisyą prawosławną. Bułhak i Siemaszko byli ze strony unickiej pierwszymi jej członkami [24].

7. Od zakładów wychowawczych unickich i ich reformy w duchu prawosławnym przechodzimy z kolei do najpoważniejszej Kościoła ruskiego unickiego instytucyi, do zakonu bazyliańskiego. Rozbijając dawną hierarchię cerkwi unickiej, obezwładniając lub ujmując sobie jej naczelników, zatruwając wychowanie młodzieży duchownej i świeckiej celem wewnętrznego osłabienia Unii, nie mógł rząd cesarza Mikołaja I nie dotknąć swą żelazną ręką tego zakonu, którego sam słusznie uważał za największego przeciwnika połączenia Unii z prawosławiem, który był, by użyć słów Moroszkina "głową, sercem i sumieniem Unitów i który fanatyzm łaciński, a nienawiść do wszystkiego co ruskie i prawosławne w Unitach utrzymywał" [25].

Jakoż już projekt Siemaszki nie pomija Bazylianów i owszem daje rady cesarzowi, mające na celu nietylko ograniczenie i ściśnięcie ich wpływu, lecz także zmniejszenie ich klasztorów i konfiskatę ich majątków.

Po ciosach, jakie spadły oa zakon bazyliański za Katarzyny 11, po systematycznem odsuwaniu Bazylianów od stanowisk więcej wpływowych za Pawła i Aleksandra I, wreszcie po zakazie za Aleksandra I dwakroć odnawianym, przyjmowania Łacinników do nowicyatu, nie był zakon bazyliański przy wstępie na tron Mikołaja I tem, czem go znaliśmy za czasów Rzeczypospolitej polskiej, w wieku ХѴІІІ. Mimo to reprezentował on jeszcze potęgę moralną, której rząd pragnący za jaką bądź cenę zniszczenia Unii nie mógł ignorować, z którą przeciwnie musiał się liczyć, albo którą, wyraźniej mówiąc, winien był złamać, jeśli chciał uniknąć zbyt wielkich przeszkód na drodze do osiągnięcia wytkniętego sobie celu. Jeszcze "wówczas w obu eparchiach unickich: połockiej i litewskiej znajdowało się 800 zakonników w 80 męskich klasztorach [26] podzielonych na trzy prowincye: białoruską, ruską i litewską. Na czele prowincyi białoruskiej stał prowincyał Józafat Mudrowicz, mający swoją rezydencyę w Wierzbołowie; na czele prowincyi ruskiej Semen Bieleniewicz z rezydencyą w Krzemieńcu, a na czele litewskiej Józafat Żarski z rezydencyą w Wilnie [27].

To też Błudow nio zaniedbał niczego, aby się co prędzej pozbyć zakonu bazyliańskiego. Ukazem kwietniowym r. 1828 nie tknął wewnętrznego ustroju zakonu, zatrzymał prowincyałów, lecz poddał ich władzy dyecezalnych biskupów i ich konsystorzy.

Błudowowi, który dopiero, jak wiadomo, po wspomnionym ukazie stanął na czele wydziału spraw religijnych unickich, wydawała się ta zależność za słabą i zbyt luźną; więc już 17 października tegoż roku postarał się o nowe rozporządzenie cesarskie, zobowiązujące prowincyałów bazyliańskich do przeniesienia się z miejsc zwykłego pobytu do dyecezalnych konsystorzy i do wzięcia w nich czynnego udziału. To przydzielenie prowincyałów do konsystorzy było upozorowane chęcią wyniesienia ich, a w rzeczywistości, jak to otwarcie Moroszkin wyznaje, miało ono na celu poddać ich pod ściślejszy nadzór konsystorzy, w których ich władza i znaczenie równały się zeru

Równocześnie skłonił Błudow duchowne unickie kollegium do wydania instrukcyi dla prowincyałów bazyliańskich. Wedle tej instrukcyi pozostał prowincyałom czczy tytuł bez odpowiedniej władzy; owszem, przez uczestniczenie w konsystorzach, ułatwiali oni rządowi zgniecenie zakonu i służyli mu za narzędzie do tego. Cały zarząd zakonu przeszedł odtąd de facto na konsystorze; nominacye i translokacye przełożonych pojedynczych klasztorów tylko z pozwoleniem konsystorzy odbywać się mogły. Każdą ważniejszą sprawę winni byli prowincyałowie piśmiennie przedłożyć konsystorzom i tylko mniejszej wagi sprawy wolno im było ustnie z nimi załatwiać. Nadto winien był każdy prowincyał znać najdokładniej potrzeby pojedynczych klasztorów swej prowincyi, wewnętrzny icli stan, karność w nich przestrzeganą, poszczególnych zakonników postępki, wykształcenie, zasługi, biegłość w języku rosyjskim i w obrzędach, na modłę prawosławną zreformowanych i o tem wszystkiem konsystorzom donosić, jako jedynej i rzeczywistej całego duchowieństwa, świeckiego i zakonnego władzy.

Zaledwie te nowe rozporządzenia, tyczące się prowincyałów bazyliańskich ogłoszone zostały, posypały się zaraz do nich różne rozkazy konsystorskie, dające im uczuć ich zależność i zemstę za dawniejsze przewodzenie zakonu nad duchowieństwem świeckiem. Prowincyałowie odezwali się z protestami przeciw rozkazom konsystorskim i żądali, ażeby albo konsystorze w swych rozporządzeniach do nich zamiast formy "rozkazów" używały formy "komunikacyi", albo ażeby ich całkiem uwolniono od zwierzchnictwa konsystorzy, złożonych z księży świeckich, wrogich zakonnemu duchowieństwu, a oddano w zależność od dyrektora spraw wyznań obcych. Najodważniej zaprotestowali w pierwszej chwili: prowincyał białoruski, ks. Mudrowicz, i prowincyał litewski, ks. Żarski. Mudrowicz przypłacił swoją odwagę utratą godności prowincyalskiej, wydaleniem z konsystorza i oddaniem pod surowy tegoż nadzór. Grdy zaś prowincya białoruska nie chciała na wezwanie rządu przystąpić do wуbоru nowego prowincyała w miejsce usuniętego ks. Mudrowicza, przyspieszyła ta okoliczność, w połączeniu ze śmiercią ks. Semena Bieliniewicza, prowincyała ruskiego, która w czasie oporu prowincyi białoruskiej w sprawie wyboru następcy Mudrowicza nastąpiła, zupełne zniesienie godności prowincyalskiej.

Żarski, prowincyał litewski, widząc, czego się nabawił Mudrowicz gorliwością swoją, ostygł z czasem w zapale i poddał się nowemu prawu.

W początkach roku 1831 umarli Mudrowicz i Bieliniewicz, Chwilę tę poczytał Błudow za stosowną do zniesienia godności prowincyalskiej. Z tą myślą w duszy ukrytą wezwano Żarskiego w kwietniu roku 1831, wrzekomo w interesach zakonu do Petersburga. Podobno także podejrzenie rzucone na niego przez gubernatora hr. Czernyszewa, jakoby w rewolucyi 30 roku miał udział, dało powód do tego wezwania. Żarski nie spodziewając się niczego dobrego po zapozwie do Petersburga, zwłóczył jak mógł podróż do stolicy Rosyi pod pozorem niezdrowia i pojechał dopiero, gdyż już dłużej nie można było zwłóczyó; ale niestety pojechał, aby się oddać na usługi rządowe. Przybywszy bowiem do Petersburga, gdy zmiarkował że o obsadzenia wakujących' posad prowincyalskich niema mowy, wniósł do cesarza podanie o urząd wizytatora wszystkich bazyliańskich klasztorów w obu eparchiach. Błudow skorzystał z tego podania i sprawił, że cesarz mianował go wprawdzie wizytatorem, ale tylko tych klasztorów, które chciał znieść. Mianując go wizytatorem i członkiem kollegium, skasował cesarz równocześnie (ukazem dnia 16 lutego r. 1832) godność prowincyalską i wszystkie inne klasztorne urzędy i tytuły, przypominające urządzenia zakonów łacińsko rzymskich [28].

W tym samym czasie kiedy się toczyła sprawa skasowania godności prowincyalskiej i odebrania Bazylianom ostatniego cienia własnej organizacyi i niezależności, przypominającej świetniejsze ich czasy, przychodziły do Petersburga od jenerałów rosyjskich z Litwy i z ruskich prowincyj: jak od generał gubernatora hr. Czernyszewa, generała hr. Sakena i Lewaszowa oskarżenia na Bazylianów o udział w powstaniu polskiem w r. 1830, a w szczególności na zakonników owruckich i poczajowskicb. Mianowicie generałowie Saken i Lewaszow oskarżali ich, że ilekroć wojska polskie przybywały na miejsca gdzie się znajdowały klasztory bazyliańskie, wychodzili zakonnicy naprzeciw, a niektórzy z nich towarzyszyli im nawet do obozów. Wnosili więc do rządu, aby zniósł niezwłocznie się przynajmniej te klasztory, których udział w buncie polskim był niewątpliwy i aby w miejsce wypędzonych mnichów katolickich osadził czerńców jako "rozsadników prawosławia".

Błudow poparł oczywiście te propozycye (dnia 11 września r. 1831), a cesarz dopisał zaraz na raporcie: "uwiadomić ministra finansów, że rozkazaliśmy natychmiast przejąć na skarb państwa dobra owruckie, budynek klasztorny prócz Kościoła oddać w zawiadywanie głównego sztabu wojennego, a cerkiew zamienić na prawosławną".

Błudowowi było tej jednej konfiskaty za mało i nalegał na cesarza, aby nie oszczędzał także klasztoru poczajowskiego, wystawiając mu, że klasztor ten jako położony nad samą granicą galicyjską łatwo może być użyty za ognisko podburzaó, a w czasie wojny może służyć jako miejsce sygnału dla nieprzyjaciół i doradzał rau wszystkich zakonników klasztoru [29] z których 11 (archimandryta Skiwski i dziesięciu innych) znajdowało się w fortecy kijowskiej, jako oskarżeni o udział w rewolucyi polskiej, wywieźć cichaczem do innych unickich klasztorów, klasztor z cerkwią wspaniałą zamienić, stosownie do proprozycyi św. synodu już w r. 1823 uczynionej, na sobór prawosławny i na rezydencyę biskupa prawosławnego wołyńskiego, majątek klasztorny na utrzymanie tegoż biskupa prawosławnego i sobornego duchowieństwa jego przeznaczyć, w obszernych gmachach klasztoru szkołę prawosławną otworzyć, sławną poczajowską drukarnię Bazylianów przenieść do Połocka, książki zaś cerkiewne w cerkwi, w klasztorze i w drukarni się znajdujące przekazać świeckiemu unickiemu duchowieństwu w Poczajowie, jako duchowieństwu prawosławnemu niepotrzebne. Przytem dodał, że wypędzając Bazylianów trzeba będzie użyć wszelkich ostrożności policyjnych i wojskowych, aby możliwy bunt ludu okolicznegO; unickiego i łacińskiego, schodzącego się w wielkich tłumach do cudownego obrazu Matki Boskiej w cerkwi klasztornej, w pierwszym momencie stłumić (14 września 1831 r.).

Cesarz przychylił się najzupełniej do wniosków Błudowa, a celem ich wykonania kazał mu się porozumieć z ober-prokurorem Św. synodu, księciem Meszczerskim, tylko zamiast biskupa chciał aby tymczasem osadzono w klasztorze poczajowskim prawosławnego archimandrytę z 12 czerńcami [30].

Skoro Błudow otrzymał przyzwolenie cesarskie, wziął się energicznie do przeprowadzenia planu swego. Uwiadomił o postanowieniu cesarza ober prokurora synodu, ministra finansów, generała Sakena - dowódcę sił zbrojnych na Wołyniu - generała Lewaszowa i prawosławnego wołyńskiego biskupa. Ten ostatni wysłał natychmiast potajemnie do Poczajowa rektora swego seminaryum z czterema innymi popami, aby w ukryciu strzegli cudownego obrazu Matki Boskiej, będącego celem pielgrzymek ludu unickiego i prawosławnego okolic najodleglejszych, i aby nie dopuścili wywiezienia go przez Bazylianów.

Władze zaś cywilne i wojskowe wydelegowały kilku urzędników cywilnych i porucznika żandarmeryi Kirjejewa do odbioru klasztornego majątku ruchomego i nieruchomego, i aby wszelkie zakusy buntu ze strony ludu przeciw zamierzonemu gwałtowi uniemożebnić, ustawiono kilka kompanij wojska od granicy ga' licyjskiej i w pobliżu miasta. Po tych przygotowaniach przystąpiono do spełnienia aktu. Posłuchajmy, co o tem pisze Moroszkin: "Klasztor poczajowski, są słowa jego, był wedle wyznania katolików u Unitów sercem katolicyzmu polskiego, centrum ruchu antyrosyjskiego i anty prawosławnego, a przeto myślano, że katolicy i Unici niechętnie zgodzą się na oddanie go prawosławnym i bronić go będą wszelkimi środkami; rozpacz zaś i utrata nadziei odzyskania kiedykolwiek tego środkowego punktu ich siły, może ich posunąć do ekscentrycznych kroków oporu. Należało przeto zawczasu przedsiębrać środki zaradcze. Pomnożono'z tego powodu straż graniczną, a Poczajów otoczono kordonem wojskowym -pod pozorem cholery, do miasteczka zaś sprowadżono rotę piechoty z Krzemieńca. Rozkaz w tym celu wydany opiewał, aby owa rota przybyła do miasta równocześnie z urzędnikami, wydelegowanymi do spełnienia aktu" [31].

Dnia 10 Października rozpoczął się zabór klasztoru i cerkwi. Prócz wojska i urzędników cywilnych nazjeżdżało się popów prawosławnych nie mało, między nimi prawosławny arcybiskup wołyński Ambroży, który w klasztorze wraz ze swym konsystorzem i z seminaryum miał zamieszkwać. Tegoż dnia po południu cerkiew po prawosławnemu poświęcono i zaraz wieczernią (nieszpory) w niej odprawiono. Dnia następnego odbyła się uroczysta liturgia prawosławna, ażeby nie było żadnej przerwy w nabożeństwie i wywieziono Bazylianów. Na pochwałę tych nieszczęśliwych ofiar trzeba dodać, że znalazł się tylko jeden odstępca między nimi, Terapont Kulikow, który naturalnie w murach klasztornych nadal pozostał. W trop za okupacyą klasztoru przysłali biskupi prawosławni dyezecyi kijowskiej, czernihowskiej i kurskiej kilkunastu czerńców wołyńskiemu archierejowi, aby miał kim ogromny klasztor zaludnić. Moroszkin dziwi się że Bazylianie i ludność poczajowska spokojnie podczas okupacyi się zachowali, Ale czyż mogli inaczej się zachować, widząc się otoczonymi wojskiem i policyą? Bazylianie założyli tylko protest przeciw okupacyi do akt, a poczciwy lud poczajowski i okoliczny poprzestał na okazywaniu czerńcom prawosławnym, a nowym mieszkańcom klasztoru swej niechęci i na nieprzyjmowaniu od nich posług duchownych. Usunięcie się ludu od cerkwi klasztornej przypisywali oczywiście czemcy intrydze bazyliańskiej. Zwłaszcza archirej wołyński, Innokentyj coraz skarżył się synodowi petersburskiemu, że nie jest pewien życia w klasztorze, że Unici i papieżnicy chcą klasztor spalić, albo przynajmniej obraz cudowny Matki Boskiej zabrać, a jako głównych burzycieli wskazywał Bazylinów krzemienieckich. Dla uspokojenia go widział się wreszcie rząd zniewolony przysłać do Poczajowa stałą załogę wojskową [32].

Po zaborze klasztoru owruckiego i poczajowskiego nabrał rząd odwagi do zaboru innych. Do końca roku 1832 zagarnął bowiem 24 klasztory [33]. Wkrótce potem spotkał ten sam los jeszcze 18 klasztorów. Pouczającą i charakterystyczną jest uwaga, jaką z tej okazyi czyni Moroszkin: "Przytem, to jest przy znoszeniu monastyrów, tak rząd postępował, że nie od niego, lecz z kollegium unickiego wychodziły rozkazy zwijania pojedynczych klasztorów, ażeby się wydawało, że sama zwierzchność unicka kruszy swoją podporę" [34]. Kollegium, nawykłe do potulności względem woli rządowej, nie miało odwagi oprzeć się nieustannym naleganiom Błudowa i co chwilę wydawało nowe rozkazy znoszenia klasztorów, a Mikołaj I przyjmował każdą wiadomość o nowem zamknięciu monastyrów bazyliańskich z niewysłowioną radością, wołając: "Chwała Bogu, znowu zburzyliśmy kilka twierdz nieprzyjacielskich". (Sława Bohu, wot jeszczo unicztożili nieskolko nieprijatelskich kriepostiej!).

Najmizer Diejszą rolę odegrał w znoszeniu klasztorów bazyliańskich dawny prowincyał zakonu Jozafat Żarski. Wysłany w tym czasie na własne żądanie na wizytacyę klasztorów, zwizytował ich 37, a zdając duchownemu kollegium ze swej wizyty raport, nietylko najgorsze, a oczywiście rządowi pożądane wy'stawił im świadectwo, podwzględem panującej w nich karności zakonnej, ale nadto pozwolił sobie uczynić niektóre propozycye, rzekomo celem podniesienia podupadłej karności zakonnej, t. j. aby każdy klasztor składał się przynajmniej z 8 do 12 członków, aby na każdą dziesiątkę klasztorów ustanowiono jednego stałego wizytatora, aby zmieniono system nauk w całym zakonie, aby "institutiones Ordinis s. Basilii M." odmieniono i na język rosyjski przełożono, aby w cerkwiach klasztornych zaprowadzono carskie wrota, zniesiono organy, przywrócono śpiew cerkiewny; aby w nich zakazano pieśni i modlitw polskich, słowem, aby całe nabożeństwo cierkiewne z naleciałości obcy c h w kościołach klasztornychoczyszczono.

Bludow nad miarę uradowany z raportu Żarskiego dopisał do niego: "Ponieważ wiele klasztorów niema liczby członków kanonicznie przepisanej, trzeba aby koJlegium duchowne te klasztory w interesie karności zakonnej zwolna znosiło." Grdy nie zawsze przy znoszeniu klasztorów można się było powołać na upadłą w nich karność, znalazły się oczywiście przy dobrej woli rządu inne prócz tego powody: jak, że wskazane na zamknięcie klasztory znajdowały się w zbyt bliskiem sąsiedztwie innych, a więc były zbyteczne; że za mało w ich okolicy było Unitów, albo że wedle fiindacyi swej winny być prawosławnymi, Jub że intrygowały przeciw prawosławiu, lub wreszcie, że brały udział w rewolucyi 1830 roku. Pod tymi pozorami zniesiono do r. 1835 przynajniej dwie trzecie klasztorów bazyliańskich. A znosząc jedne, starano się drugie, jeszcze na czas jakiś przy życiu pozostałe, różnymi sposobami osłabić i wpływ ich moralny, jeżeli nie zniweczyć, to zmniejszyć. Do nowicyatu nie pozwolono zakonowi nikogo przyjmować bez poprzedniego pozwolenia władzy duchownej i świeckiej; pojedynczym zakonnikom zabroniono bez takiegoż pozwolenia z klasztoru do innych miejscowości się wydalać; w roku zaś 1832 postawiono wszystkim z obrządku łacińskiego pochodzącym Bazylianom, a było ich wówczas około 200, termin sześciomiesięczny do dobrowolnego opuszczenia zakonu i powrotu do obrządku łacińskiego. Ukaz ten był jednym z na.jdotkliwszych ciosów dla zakonu; pozbawiał go bowiem odrazu najoświeceńszych członków i to w tak ogromnej liczbie! Ci, którzy do tego ukazu w terminie oznaczonym się nie zastosowali, nie mogli już później do obrządku łacińskiego wrócić. Ukaz roku 1835, zabraniający Unitom przechodzić na obrządek łaciński, odnosił się bowiem także do Bazylianów, bez względu na ich pochodzenie [35].

8. Duchowieństwo niższe świeckie, czyli parafialne, oszczędzano z zasady ile możności w pierwszych początkach opowiadanej przez nas persekucyi; owszem, z początku schlebiano i dogadzano mu nawet, polepszając np. jego uposażenie, zajmując się wychowaniem bezpłatnem dzieci jego, byle je sobie ująć i powolnem dla zamiarów rządowych uczynić. Dopiero po stłumieniu powstania 1830 roku zwrócono także na nie trochę baczniejszą uwagę, ponieważ się pokazać miało, że i z pośród niego niektórzy księża rewolucyi polskiej sprzyjali. W roku tedy 1831 wydał cesarz Mikołaj na wniosek Błudowa ukaz wkładający na biskupów unickich obowiązek, aby nietylko na posady konsystorskie ale także na posady parafialne nikogo nie powoływali bez poprzedniego porozumienia się z miejscowemi władzami rządowemi, przedstawiając im na każde wakujące miejsce po trzech i to takich kandydatów, których zachowanie się pod względem politycznym daje rękojmię uległości i posłuszeństwa dla rządu. Przytem zalecono władzom cywilnym, aby odmawiały zatwierdzenia, dopóki nie zasięgną najdokładniejszej o przedstawionych sobie kandydatach informacyi. Ponieważ zaś wiele beneficyów unickich było prywatnego patronatu, a patronami byli po większej części Polacy i katolicy, którzy dobierali sobie księży najmniej rządowo usposobionych, co oczywiście i biskupów kierunku rządowego i władze cywilne w obsadzaniu posad duchownych krępowało - zniósł Mikołaj w początkach r. 1833 prawo patronatu nad cerkwiami unickiemi, jako niezgodne z prawodawstwem cerkiewnem. (Yicissitudes, tom II str. 298j. Innem jeszcze ograniczeniem duchowieństwa parafialnego był zakaz wyjazdu poza obręb parafii bez pozwolenia władzy duchownej i świeckiej, aby mu utrudnić wzajemne porozumiewanie się i wspólne działanie w sprawach kościelnych i sumienia.

Wszystkie dotąd opowiedziane przez nas usiłowania rządu, dążące do wy ciśnienia charakteru prawosławnego na cerkwi J unickiej zwracały się bezpośrednio tylko przeciw duchowieństwu J zakonnemu i świeckiemu; ogółu wiernych wprost'nie dotykały i możności służenia Bogu po dawnemu w swej wierze ludowi nie odejmowały. A jednak trzeba było i lud zwolna przygotować na zamierzone dzieło połączenia Unii z prawosławiem w jeden Kościół. Działacze rządowi nie zapomnieli o tem i przekształcając w duchu prawosławnym wszystkie stopnie hierarchiczne, nie zaniedbali oswajać ludu z formami prawosławnego nabożeństwa, pod pozorem oczyszczania nabożeństwa z obcych, nieswojskich t. j. nieruskich żywiołów.

Wciąganie ludu w system oprawosławienia zaczęło się od kontroli wydawnictwa unickich książek do nabożeństwa i książek liturgicznych. Na wniosek Błudowa, w ciągu roku 1828 podany cesarzowi, wyszło w tymże roku rozporządzenie, ażeby książki powyższej treści, drukujące się zwykle w tłoczniach klasztoru poczajowskiego lub wileńskiego, tylko za poprzednią cenzurą duchownego unickiego kollegium drukowane były i ażeby kollegium nie inaczej pozwolenie druku dawało, jak zniósłszy się pierwej z Błudowem. Cel tego rozporządzenia jest jasny: kontrola kollegium, albo raczej Błudowa miała odtąd w tego rodzaju książkach nie przepuszczać niczego, coby w zbyt wyraźnem było przeciwieństwie do zwyczajów religijnych prawosławnych.

Po wyjściu tego rozporządzenia nalogano usilnie ńa duchowieństwo po parafiach, o czem już na innem miejscu mówiliśmy, ażeby przestrzegało czystości obrządku wschodniego, ażeby wewnętrzne urządzenie świątyń stosowało do cerkwi prawosławnych, ażeby zaniechało obrzędów "u Łacinników zapożyczonych"; gorliwych zaś w tej mierze parochów hojnie wynagradzano i faworyzowano. Zbyt wielkich postępów nie robiło jednak zalecane w ten sposób oczyszczanie obrządku; duchowieństwo w ogóle niebardzo kwapiło się do niego, odliczywszy naturalnie pewne wyjątki.

Pierwszy raz jawnie i ostentacyjnie chciano zatwierdzić jedność obrządku uaickiego z prawosławnym, w Petersburgu dnia 21 lutego r. 1831, z okazyi poświęcenia nowo wybudowanej kosztem rządu cerkwi unickiej przy tamtejszem duchownem kollegium unickiem. Cerkiew zbudowano na wzór cerkwi prawosławnej z ikonostasem, z carskiemi wrotami, wyobrażającemi Świętych Kościoła wschodniego, z tronem w pośrodku ołtarza i bez organów. Metropolita poświęcił ją pod wezwaniem św. Mikołaja, szczególnego patrona prawosławnej cerkwi, i odprawił w asystencji członków kollegium unickiego, wobec licznie zgromadzonego ludu, liturgią wedle obrządku prawosławnego [36].

Ponieważ uważano, że Bazylianie największą byli przeszkodą w przekształcaniu nabożeństwa unickiego na modłę prawosławną, spieszono się odtąd coraz więcej z zamykaniem ich klasztorów, ażeby ich się jak najprędzej pozbyć.

Celem rzekomego oczyszczenia obrządku unickiego, zabroniono także w roku 1882 wszelkiej wspólności nabożeństwa Unitom z Łacinnikami i Łacinnikom z Unitami, ażeby ludowi unickiemu na zawsze wybić z głowy myśl, że ich wyznanie religijne niczem się nie różni od łacińskiego krom obrzędów.

9. Zabezpieczywszy się tak na wszystkie strony, zażądano od kollegium unickiego, ażeby w miejsce dotychczasowych mszałów (służebników) nakazało duchowieństwu obu eparchij unickich używać mszałów wydrukowanych w Moskwie w r. 1831, oczywiście prawosławnych, i aby zobowiązało wszystkich rządców kościołów do zaprowadzenia w swych cerkwiach ikonostasów. Kollegium, czy udawało, że się przeraziło tem żądaniem, czy też w rzeczywistości przelękło się niem, nie chcąc brać na siebie całej odpowiedzialności za tak radykalny krok, zwołało, jak się wyraża Moroszkin, "wszystkich hierarchów unickich" na naradę - co czynić? Łatwym do przewidzenia rezultatem -tej narady, w której brały udział takie osobniki, jak: Siemaszko, Łużyński, Zubko, Żarski, było postanowienie: zastosować się do woli rządu (d. 8 lutego 1834 r.). Ledwo zaś to postanowienie zapadło, zabrano się z pośpiechem i energią do niezwłocznego wprowadzenia go w życie. Rozesłano natychmiast 600 służebników do duchowieństwa eparchii białoruskiej, a 700 do eparchii litewskiej i 1,500 śpiewników kościelnych również w Moskwie drukowanych; a co do ikonostasów, których sprawienie było kosztowniejsze, zobowiązano właścicieli dóbr, w których majątkach cerkwie unickie się znajdowały, mimo, że im przed dwoma laty prawo patronatu nad cerkwiami odebrano, ażeby w nie własnym kosztem opatrywali cerkwie. Rozporządzenie ostatnie motywowano tem: "że właściciele dóbr powinni zadość czynić religijnym potrzebom włościan, którzy im swą pracą przynoszą korzyść". Grdzie zaś w parafii nie było obywatela zamożnego, ani parafian mogących na ten cel fundusz jakiś poświęcić, tam rozkazano ze skarbu państwa 300 rubli na wystawienie ikonostasu asygnować i to z kapitału, czasu swego przeznaczonego na fundacyę akademii unickiej w Połocku, do której nigdy nie przyszło. Kapitał ten przynosił rocznie 28,000 r. Wreszcie, winne były monastery starać się własnym kosztem o postanowienie ikonostasów w swych cerkwiach.

Moroszkin przyznaje, że opór ze strony duchowieństwa i ludu przeciw tym innowacyom dyzunickim był dość silny. Mimo to udało się, wedle raportów do unickiego kollegium przysyłanych, wspólnym, wytężonym staraniom unickiego kollegium, a w szczególności Siemaszki i Łużyńskiego z jednej a rządu z drugiej, strony, w ciągu lat 1834 i 1835 zaprowadzić ikonostasy w 329 cerkwiach dyecezyi litewskiej. W dyecezyi białoruskiej napotykało zaprowadzanie ikonostasów na większe trudności. Z pomiędzy 625 cerkwi do tej dyecezyi należących, ledwie 20 do końca roku 1835 urządziło je, mimo że] rząd nie przebierał w środkach, aby właścicieli dóbr i parafian do sprawiania ich zmusić. Dla przyśpieszenia ustanowiono tajne komitety szpiegujące opornych i donoszące o nich władzy.

Na Białej Rusi przychodziło nawet tu i ówdzie do czynnego oporu ludu przeciw parochom, którzy się rządowi poddali i rozkazy jego posłusznie wypełniali. Oczywiście podżegania Polaków miały być głównie temu winne. Przytoczymy z mnóstwa tego rodzaju wypadków kilka na okazanie, jak dobrowolnie lud unicki ruski garnął się do prawosławia, a na podstawie doniesienia prawosławnego Moroszkina opowiemy te wypadki [37].

We wsi Paszynkach, w powiecie owruckim, włościanie po odprawieniu przez błahoczynnego Sokoriewicza liturgii wedle obrządku prawosławnego, t. j. podług przysłanego mu służebnika, zamknęli cerkiew, zabrali do siebie klucze i oświadczyli, że go więcej do cerkwi nie wpuszczą.

W miasteczku Rzeczycy, w powiecie pińskim, parafianie, zauważywszy zmianę ołtarza wedle zwyczaju prawosławnego, bez hałasu sami zabrali się do roboty, ikonostas z cerkwi wynieśli i wszystko do dawnego stanu przywrócili.

We wsi Chodaki, w powiecie owruckim na Wołyniu, przyszło z okazyi zmiany ołtarza i odprawiania liturgii na modłę prawosławną do otwartej bójki, w której przodowały kobiety, między niemi żona miejscowego proboszcza unickiego, ks. Kondratowicza. Lud uderzył na dom parocha, powybijał okna i poturbował obecnych tam popów odstępców: Buszkiewicza i Krasowskiego, którzy wraz z ziemskim sprawnikiem przybyli do wprowadzenia liturgii prawosławnej w rzeczonej parafii.

Podobnie stało się w Sorźycach, gubernii mohilowskiej w Królewicach, w Drohobukowie, w powiecie siennickim, i w wielu innych miejscach, tak, że władze cywilne musiały tam wkraczać, aby parochów rządowi powolnych brać w obronę przeciw ludowi, nie chcącemu nic wiedzieć o innowacyach prawosławnych i podejrzywającemu słusznie swych pasterzy o apostazyę [38].

Przykład ludu, odważnie na tylu miejscach broniącego czystości swej wiary, dodał odwagi księżom powiatu nowogródzkiego do otwartego wystąpienia przeciwko narzucaniu sobie mszałów prawosławnych. Pięćdziesięciu czterech księży tego obwodu zebrało się dnia 2 kwietnia w Nowogródku i wysłali do Siemaszki jako swego biskupa, a wiceprezesa kollegium unickiego, od którego rozkaz tyczący się mszałów wyszedł, gorącą obronę używanych dotąd w unickiej cerkwi mszałów i protestacyę przeciw mszałom rosyjskim. Podajemy poniżej w dosłownym przekładzie memoryał księży nowogródzkich jako dokument wielkiej wagi. Księża wspomniani piszą:

"Z uszanowaniem należnem Waszej pasterskiej Mości objawiamy, z okazyi proponowanej w obrządkach grecko unickich zmiany, nasze prośby zawarte w następujących punktach:

a) Gdy Unia Kościoła wschodniego z zachodnim uroczyście na soborze powszechnym Florenckim r. 1439 zadekretowaną została, zgodzono się tamże na reformę obrzędów greckich, której cerkiew dyzunicka, zaburzona przez niespokojnego Marka, biskupa Efezu przyjąć nie chciała. Oo do nas, my idąc za przykładem metropolity naszego, Izydora kijowskiego, i Józta, patryarchy konstantynopolitańskiego, jesteśmy jednomyślnie zdecydowani do tej reformy się stosować, ponieważ ona dla całego Kościoła greckiego przepisaną została i my do niej jako Grecy zjednoczeni zobowiązani jesteśmy.

Grdy po odpadnięciu Rusi północnej duchowieństwo ruskie litewskie pod metropolitą Michałem Rohozą połączyło się z kościołem rzymskim na synodzie w Brześciu Litewskim 1594 roku i gdy ta Unia roku następnego przez papieża Klemensa VIII potwierdzoną została, przepisał nam tenże synod jako zasadę nietykalną: wyznanie wiary i reformę obrządku postanowioną na synodzie Florenckim.

Leon Kiszka, metropolita całej Rusi, na synodzie Zamojskim w r. 1720 nietylko potwierdził wraz z wszystkimi prałatami wzwyż wspomniane zjednoczenie (Bizeskie), lecz nadto, dla większego wzmocnienia onegoż wyszczególnił różnice między obrzędami dyzunickimi, a grecko unickimi zachodzące, zreformował obrzędy w duchu unickim, oznaczył sprzęty i wszystkie naczynia potrzebne do odprawiania Mszy Św., stosując się więcej do gruntownej pobożności i zwyczajów krajowych, aniżeli do starych zwyczajów carogrodzkich. Egzemplarz autentyczny tych postanowień posłano dla wiecznej pamiątki duchowieństwu węgierskiemu, słowackiemu, dalmackiemu, kroackiemu i innym, a nas zobowiązał pod przysięgą do zachowania wiecznymi czasy jedności ze św. Kościołem rzymskim.

Porównując najstarsze wydania mszałów, wykonane staraniem i z upoważnienia biskupów, jak: mszał ogłoszony w r. 1659 przez metropolitę Cypryana Żochowskiego, a dedykowany księciu Karolowi Stanisławowi Radziwiłłowi, z piękną przemową zachęcającą duchowieństwo do trwania w Unii; także mszał wydany r. 1727 przez metropolitę Kiszkę i mszał drukowany w r. 1790 przez metropolitę Szeptyckiego; nakoniec pominąwszy wiele innych, mszał wydany w Wilnie staraniem naszego metropolity Józafata Bułhaka, dotąd żyjącego; porównując, mówimy, wszystkie te mszały, znajdujemy, że one niczem się nie różnią. Również widzimy, że wszystkie rytuały zgadzają się ze sobą i że różnica między nimi jest bardzo nieznaczna. Wszystko to dowodzi, że te mszały i rytuały wypływają ze wspólnego źródła wschodniego Kościoła, ponieważ przez tylu grecko unickich biskupów przez tak długi czas były potwierdzane.

Gdy zaś mszał dla użytku duchowieństwa grecko unickiego w Moskwie r. 1831 wydrukowany różni się od naszych mszałów co do artykułu o pochodzeniu Ducha św. i co do niektórych modłów; gdy nadto nie czyni żadnej wzmianki o papieżu, któremu przy święceniu naszem pod przysięgą przyrzekliśmy posłuszeństwo i uszanowanie, równie jak cesarzowi, błagamy Waszą Pasterską Mość nie zmuszać nas do przyjęcia tego mszału i pozostawić nam mszał wileński, którego dotąd używamy.

f) Lud ruski przywykł od dwóch blisko wieków do genufleksyi, do w3stawienia Najśw. Sakramentu w święta uroczysto i niedziele, do Mszy czytanych i śpiewanych, do procesyj i głębokiej czci Najśw. Sakramentu. Wszystko to jest potrzebne w naszym obrządku i nie może być zniesione bez zgorszenia ludu, który zdaje się mieć wielką z powodu nowych zmian urazę do duchowieństwa.

Pod panowaniem naszego Najł. cesarza, wśród tylu miljonów poddanych duchowieństwo grecko unickie, które mu. zawdzięcza nie jedno dobrodziejstwo, wzywa także jego ojcowskiej opieki. A gdy jego najwyższa wola każdemu zostawia zupełną swobodę wyznawania swej religii, chciał też w szczególności, aby ta wolność była nieukróconą duchowieństwu grecko unickiemu. Dlatego nie mniejszy od innych wyznań mamy obowiązek zachowywania starych obrządków naszego nabożeństwa z obawy, abyśmy nie zdawali się lekceważyć najwyższą dobroć naszego Najł. cesarza.

Nakoniec objawia duchowieństwo powiatu nowogródzkiego z uszanowaniem należnem Waszej Pasterskiej Mości prośbę, aby Kościół grecko unicki był odróżniony od Kościoła prawosławnego i wzywa do troskliwej opieki nad sobą swego dostojnego pasterza. Te życzenia, objawione jednomyślnie, zostały podpisane naszą własną ręką" [39].

Skoro tylko dopiero co przytoczona protestacya doszła do rąk Siemaszki, zaniepokojony nią pośpieszył co prędzej do Nowogródka i przywoławszy do siebie protestujących księży, używał najrozmaitszych środków, aby ich skłonićdo odwołania. Niektórzy, z obawy utracenia posady i wywiezienia na Sybir, ustąpili i podpis swój cofnęli; lecz daleko większa część podpisanych na proteście wytrwała mężnie do końca, mimo że na rozkaz cesarza zostali za swój opór skazani na rok pokuty klasztornej. Podczas tej całorocznej pokuty napisał ks. Pławski, paroch lubieszowski, jeden ze skazanych, refutacyę błędów dyzunickich i przesłał je Siemaszce. Cesarz, dowiedziawszy o śmiałem wystąpieniu kapłana, kazał go wywieźć do Wiatki, na granicę Syberyi, ażeby tam do śmierci pełnił służbę dzwonnika przy cerkwi prawosławnej, żonę zaś jego z ośmiorgiem dzieci kazał przenieść na inne miejsce wgłąb Rosyi i nadto dzieci w zakładacłi prawosławnych w wierze prawosławnej wychować. Nie wiole lepszy los spotkał innych towarzyszy protestacyi Pławskiego [40].

Na podobnie odważny krok, co duchowieństwo powiatu Nowogródzkiego, zdobyło się także duchowieństwo trzech dekanatów w eparchii białoruskiej, t. j. dekanatu dzisneńskiego, lepelskiego i grodzieńskiego, gdy rządzący w imieniu metropolity Bułhaka dyecezyą połocką Wasili Łużyński, równy, co do prawowierności Siemaszce, zażądał od duchowieństwa swej eparchii piśmiennego oświadczenia, "że odebrało służebniki moskiewskie i podług nich liturgią odprawiać będzie. Zakłopotanemu oporem duchowieństwa Łużyńskiemu zjechał na pomoc Siemaszko i usiłował złamać opór już podstępem, już przemocą. Gdy zaś ogół statecznie trwał na stanowisku zajętem, wypędzono ich z probostw, wysłano daleko od stron rodzinnych i skazano z rodzinami na niewysłowioną nędzę, rozdając probostwa ich, mimo protestu ludu wiernego; albo takim o których powolności miano przekonanie, albo wprost prawosławnym popom, gdy fundacye kościołów okazały, że cerkiew pierwotnie przez prawosławnego fundowaną była [41].

Nie możemy także milczeniem pominąć męczeńskiego bohaterstwa ks. Micewicza, parocha Kamienieckiego na Litwie, który, wraz z siedmiu konfratrami swego dekanatu, odmówiwszy przyjęcia mszału przysłanego sobie przez kollegium unickie, przeżył kilka lat prawdziwego męczeństwa, aż go Pan Bóg do lepszego żywota odwołał. Zamknięty naprzód w piwnicy kościoła żyrowickiego, na rozkaz apostaty Antoniego Zubki był tam trzymany przez sześć miesięcy o chlebie i wodzie, potem stawiony przed Zubkę i Tupalskiego był wezwany na nowo, aby podpisał deklaracyę przyjęcia mszału, a gdy to żądanie z oburzeuiem odrzucił, deportowano go do Łyskowa, małego miasteczka w gub. grodzieńskiej, gdzie obok nędzy materyalnej na która go skazano, przechodził tortury moralne, dowiedziawszy się, że parafię jego zajął pop prawosławny, że dzieci jego za rozkazem Siemaszki do prawosławnej szkoły na wychowanie oddano, a żona ze zmartwienia umarła.

Po sześciu latach pobytu w Łyskowie wywieziono go na mieszkanie do byłego klasztoru bazyliańskiego, do Zachorowa na Wołyniu, i oddano wraz z czternastu innymi wyznawcami pod dozór okrutnie nad nimi znęcającego się odstępcy księdza Dziubińskiego, tak że nawet sam rząd musiał wkroczyć i szalonym okrucieństwom pijanicy Dziubińskiego koniec położyć. Wreszcie wywieziony do Dermania zakończył tamże żywot świętobliwy, jako wyznawca - męczennik. Towarzysze jego również między rozmaite klasztory prawosławne, jako więźniowie, rozdzieleni zostali.

Liczbę takich wypadków moglibyśmy łatwo pomnożyć na podstawie "akt męczeńskich Unii" w roczniku na rok 1866, ogłoszonych przez pełne zasług towarzystwo historyczno literackie w Paryżu.

By uniknąć rozwlekłości, przestaj my na przytoczonych, które wystarczą na pocieszenie czytelnika, że mimo iż od dość dawnego czasu rząd systematycznie nad zepsuciem duchowieństwa unickiego pracował, mimo iż to duchowieństwo od własnych biskupów od wieków zaniedbane było, że nietylko znikąd żadnej nie miało podpory moralnej, ale przeciwnie w ostatnich czasach na najgorszy przykład swych zwierzchników duchownych, ciągnących je wprost do apostazyi, patrzało-zdobyło się jednak w chwili najwyższego niebezpieczeństwa na liczne, wspaniałe wzory wierności Kościołowi i na przykłady męczeństwa.

Te i inne gwałty spełniane w imieniu rządu na najspokojniejszych poddanych, litylko dla ich przywiązania do wiary, przy której wytrwale obstawać sumienie im'nakazywało, spowodowały nasamprzód obywateli gubernii witebskiej w ciągu r. 1834 do podania do cesarza prośby, aby położył koniec strasznemu uciskowi, jakiego tak Łacinnicy, jak Unici od urzędników doznawali. Podanie to poucza nas także, jakimi to środkami lud unicki do prawosławnej cerkwi był zapędzany. Przytoczymy z niego niektóre ustępy:

"Od pewnego czasu, ale szczególniej w bieżącym 1834 r.

używano różnych sposobów, aby Greków Unitów do religii panującej przeciągnąć. Zachody to byłyby bez skutku w tej prowincyi, gdyby wiernym pozwolono kierować się głosem sumienia i wewnętrznem przekonaniem. Ale środki użyte w tym celu napełniają duszę przerażeniem. Albowiem zwykle zwołują pewną, szczupłą liczbę parafian bez wiedzy reszty i skłaniają ich nie na drodze wolnego przeświadczenia, lecz środkami, przeciw którym nie zdołają walczyć, do przyjęcia panującej religii; a chociaż ten mniemany akt przystąpienia iest czynem szczupłej tylko liczby, wszyscy inni mieszkańcy wsi lub parafii mają zapowiedziane, że powinni wyznawać religię panującą. Nieraz, bez względu na przedstawienia, jakie na ogólnem zebraniu czyniono, zaliczono wszystkich parafian między wyznawców panującej religii. W innym zaś razie wyganiano unickiego kapłana i zmieniano cerkiew unicką na grecką (dyzunicką).

Skoro dokonano w ten sposób połączenia za pomocą gwałtu i bez woli mieszkańców, jeśli ci uciekali się do władzy kościelnej albo cywilnej, oświadczając, że chcą pozostać w wierze przodków swoich, krok ich wzięto za odstępstwo od kościoła panującego i jako odstępców karano [42]".

Cesarz pozostał głuchym na to przedstawienie, napisane z największem umiarkowaniem. Cokolwiek bowiem w ostatnich latach na Litwie przeciw Unitom czyniono, wszystko to działo się z jego upoważnienia; owszem, podanie szlachty witebskiej dało mu powód do zakazu, ażeby szlachta na sejmikach nie ważyła się zajmować sprawami religijnemi.

Mimo bezskutecznego odezwania się szlachty w imię uciśnionych, wysłały dwie parafie unickie, przemocą do prawosławia odrywane, w ciągu r. 1835 petycye do cesarza, ażeby im w wierze Ojców pozostać pozwolił: parafia lubowicka i uczacka.

Parafia lubowicka pisze pod dniem 10 lipca: "Przodkowie nasi zrodzeni w wierze grecko unickiej, stale wierni tronowi i ojczyznie, spędzili spokojne swój żywot na łonie swej wiary; i my zrodzeni w tej samej wierze wyznawaliśmy ją swobodnie od dawnego czasu ... aż po dzień dzisiejszy i nie myśleliśmy, abyśmy bez wyraźnego rozkazu Waszej woli Cesarskiej mogli doznawać przeszkody w wyznawaniu wiary... Atoli księża religii panującej, pod pozorem jakoby niektórzy'z nas, czego nigdy nie było, należeli do społeczności grecko-rosyjskiej, przyniewalają nas do odrzeczenia się naszej wiary, nie już przez kary cielesne, ale środkami daleko sroższymi, t. j, odejmując nam wszelką pomoc duchowną, zabraniając naszym właściwym kapłanom chrzcić nasze dziatki, słuchać nas spowiedzi i błogosławić nasze małżeństwa. Takim to sposobem wydzierają nas naszym pasterzom ... Monarcho broń tych, którzy cierpią za wiarę!"

Podpisało się 120 parafian [43].

Parafia uczacka, wspomniawszy na wstępie swego podania, że już raz zgłosiła się do ministerstwa wyznań, lecz napróżno bo nie otrzymała odpowiedzi, powiada w dalszym ciągu petycyi: "Jesteśmy pozbawieni naszej cerkwi i zmuszeni do wyznawania religii, której nie chcieliśmy przyjąć ... Gdyśmy oświadczyli komisyi, która do nas zjechała, że chcemy umrzeć w naszej wierze i że aniśmy kiedy chcieli ani chcemy innej religii, zaczęto nam wyrywać włosy, tłuc nas w zęby, aż do wylania krwi, bić nas po głowach, osadzać w więzieniach, innych wysyłać do miasta Lepla. Na ostatku komisya zakazała wszystkim księżom greckounickim słuchać nas spowiedzi lub udzielać nam jakiejkolwiek pomocy duchownej. Aleśmy sobie powiedzieli: Zostaniemy bez księży, odprawiać będziemy nasze modły w domu, pomrzemy bez kapłanów, spowiadając się jedni drugim, ale waszej wiary nie przyjmiemy. Raczej niech nas spotka los błogosławionego Józafata (Kuncewicza), tego oto pragniemy. Lecz komisya oddaliła się, szydząc z naszych łez i modlitw. I pozostaliśmy jako błędne owce, nie mając, kędybyśmy się przytulili" [44].

Nie potrzeba pewno dodawać, że te rzewne słowe nie znalazły posłuchu. Cesarz postanowił do szczętu wytępić Unię w ludzie ruskim i nie cofnąć się w ostateczności przed żadnym środkiem byleby do celu prowadził.

Są to zresztą głosy kilku tylko parafij, które jak gdyby cudem do nas się przedarły; a ile ich szerszej publiczności nieznanych pozostało! [45].

Opór, na który rząd napotkał tak u pewnej części świeckiego unickiego duchowieństwa, jak u ludu prostego przy wprowadzaniu obrządku prawosławnego, mszałów prawosławnych i ikonostasów, miał tę korzyść, że rząd zdecydoAvany, po rozesłaniu mszałów wydrukowanych w Moskwie i po nakazie urządzenia w cerkwiach unickich ikonostasów, przystąpić zaraz do otwartego połączenia cerkwi unickiej z cerkwią prawosławną, sądząc, że grunt do tego dostatecznie już był przygotowany, gdy spostrzegł, że ani duchowieństwo, ani ludność nie była jeszcze prawosławiu dość przychylna, powstrzymał się z tym aktem na lat kilka, a tymczasem prowadził dalej przez swoich agentów prace przygotowawcze.

10. Od lat kilku (od r. 1828) istniał z wiedzą rządu "tajny komitet" złożony z księcia Grolicyna, metropolity moskiewskiego Filareta, z ober-prokurora synodu księcia Meszczerskiego i ks. Koczubeja, który miał na celu szerzyć wśród Unitów swoją drogą obok rządu prawosławie i na konwersye jednostek wpływać. Ustanowieni w latach 1833 i 1834 biskupi prawosławni w ziemiach polskich: w Połocku (1833) z tytułem biskupa połockiego i wileńskiego, w Poczajowie (1833) z tytułem biskupa wołyńskiego i w Warszawie (1834) z tytułem sufragana biskupa poczajowskiego [46] winni byli ów komitet w jego działaniu cichaczem wspierać.

Błudowówi był ów komitet niebardzo na rękę; nie będąc wprost od niego zależnym zdawało mu się, że się tylko przyczynia do rozproszenia sił i że sam wielkich rezultatów nie osiąga. Zaproponował tedy cesarzowi w r. 1835 zwinięcie istniejącego komitetu i zamianowanie innego, również tajnego, któryby wyłączny dzierżył kierunek dzieła nawracania Unitów do prawosławia, ale któryby traktował sprawę unicką jako Czysto cerkiewną nie zaś policyjno admistracyjną, jak to dotychczasowy komitet tajny czynił. Warunek przez Błudowa postawiony oddawał komitet tajny pod zupełną moc jego, ponieważ on właśnie był naczelnikiem wydziału, zajmującego się połączeniem Unii z prawosławiem. Cesarz zgodził się na propozycyę ulubieńca swego i wydał odnośny ukaz tajny dnia 25 maja 1335 r. [47]

W skład nowego komitetu weszły osobistości z wyższego duchowieństwa unickiego i prawosławnego, oraz ludzie świeccy, a mianowicie: metropolici moskiewski i petersburski, prawosławny arcybiskup twerski, metropolita unicki Bułhak, biskup litewski Siemaszko, jenerał hr. Tołstoj, książę Golicyn, sekretarz stanu Taniejew, Błudow, ober-prokuror synodu Nieczajew i referent Chanykow.

W ukazie, każdemu z członków mianowanych przez monarchę z osobna przesłanym, nie wypowiedziano zupełnie jawnie celu ostatniego, lecz osłoniono go intencyą zrównania obrządku unickiego z obrządkiem wschodnim (prawosławnym). Ukaz mówi między innemi: "aby ubezpieczyć wierne wykonanie tych rozporządzeń (tyczących się obrządku) i równocześnie zapobiedz nieporozumieniom i sporom, mogącym łatwo wyniknąć między duchowieństwem grecko rosyjskiem a unickiem, cesaz Imperator uznał za pożyteczne ustanowić osobny komitet z duchownych osób grecko rosyjskiego i grecko unickiego wyznania i z niektórych świeckich cesarskich urzędników. Ten komitet, rozpatrzywszy się wcześnie we wszystkich do unickiej sprawy przyjętych środkach, będzie doglądał ich wiernego wykonania, przedstawiając ważniejsze do Avyższego rozpoznania".

Innemi słowy, komitet miał śledzić, jak się wykonują rozporządzenia monarszo pod względem odmiany nabożeństwa unickiego na prawosławne i do wykonania ich czynnie rękę przykładać, lecz tak aby odpowiedzialność za gwałty i nadużycia przy tem spełniane nie spadała na rząd, lecz na prywatne osoby dlatego tajnym miał pozostać i prócz osób interesowanych nikt o nim nie miał wiedzieć.

Posiedzenia komitetowe odbywały się w mieszkaniu petersburskiego metropolity Serafima w Aleksandro-Newskiej Ławrze, zwyczajnie o godzinie 7 wieczorem. Pierwsze posiedzenie odbyło się dnia 3 lipca 1835 r. Błudow przedstawił obecnym na niem członkom w krótkim poglądzie wszystko, co w sprawie zbliżenia Unitów do prawosławia od r. 1828 do owej chwili zdziałano. Szczegółów tego sprawozdania powtarzać nie będziemy, bo znane nam one z dotychczasowego opowiadania i przytoczymy tylko Błudowa zdanie o zadaniu rządu wobec Unii: "Wzgląd na dobro kraju, powiada, i na dobro Unitów, zagrożonych złacinieniem przez księży i szlachtę łacińską, wymagał, aby rząd Unią się zajął' i od wpływu Łacinizmu i Polonizmu ją ochroniJ. Starania rządu nagrodzone zostały powolnem skłanianiem się Unitów do prawosławia. Gdy jednak w ostatnich czasacłi wznowiła sie nienawiść między duchowieństwem unickiem a prawosławnem, bez pomocy zaś miejscowego duchowieństwa trudno spokojnie przeprowadzić zjednoczenie jednego Kościoła z drugim, uznał cesarz za pożyteczne złączyć członków wyższego duchowieństwa jednego i drugiego Kościoła w jeden komitet i t. d."

Następnie odczytał Błudow wszystkie ukazy za cesarza Mikołaja w sprawie Unii wydane, aby zachęcić członków komitetu do gorliwego w ich myśli działania.

Jednem z pierwszych dzieł zreorganizowanego tajnego komitetu było poddanie w końcu roku 1835, czy w początkach roku 1836, wszystkich szkół unickich prawosławnej komisyi szkolnej i przekształcenie ich na modłę prawosławną. A do głównych obowiązków jego należało, wedle Moroszkina, wypełniać najakuratniej plany i wskazówki Błudowa, mianowicie zbliżać duchowieństwo unickie do prawosławnego, tak w stosunkach towarzyskich. jak kościelnych. [48] Nie bez słuszności bowiem nadmienia Moroszkin, że, aby dopiąć ostatecznego celu, nic już innego nie było potrzeba jeno dać wolny bieg temu, co dotąd za staraniem Błudowa w sprawie połączenia Unii z prawosławiem postanowiono.

11. Lecz zdaniem rządu, dzieło unifikacyi cerkwi unickiej z prawosławną jeszcze nie dość prędko postępowało i za długo było mu czekać, aż pomocą środków dotąd używanych cerkiew unicka sama runie. Więc nowe przeciw niej wymierzył tarany. W połowie stycznia 1837 r. pojawił się ukaz oddający kollegium grecko unickie w zależność od ober prokurora św. synodu [49]. "Był to, przyznaje sam Moroszkin, nowy krok ze strony rządu ku poddaniu Unitów pod jednostronny zarząd z prawosławnymi".

Ale z pojawieniem się .tego ukazu, zamieniającego Kościół unicki faktycznie na wydział Kościoła prawosławnego, ustąpił ze sceny t. j. od naczelnego steru spraw unickich, z przyczyn do obecnej chwili nie wyjaśnionych, najzasłużeńszy około podkopania Unii działacz, znany nam Błudow, a miejsce jego zajął hr, Protasow. Ze smutkiem i boleścią ustępował Błudow, który mógł się słusznie uważać za głównego organizatora walki rządu z cerkwią unicką, za szczęśliwego w tej walce przewodnika i który z tego powodu pragnął niewątpliwie mieć udział w ostatecznym na nieszczęśliwą cerkiew wyroku śmierci. "A oto teraz, są słowa biadającego nad tym wypadkiem Moroszkina, kiedy dzieło tak pomyślnie zbliżało się do końca, innemu szczęśliwcy, który nie orał, ani siał, dostało się sprzątanie płodów, wypielęgnowanych ręką innego!" Sam Błudow przyrównywał się, po otrzymaniu dymisyi, do generała Kutuzowa, któremu po zwycięskiej bitwie smoleńskiej odebrano główne dowództwo, dając je komu innemu by owoce zwycięstwa zbierał.

W rzeczy samej następca Błudowa, hr. Protasow, nie miał innego zadania, jak konsekwentnie i wytrwale wykonywać to, co przez jego poprzednika ułożone i przygotowane było. Działalność jego ograniczała się też na usiłowaniach zrównania zewnętrznej postaci świątyń i obrządku unickiego z cerkwiami i obrzędami prawosławnymi, na coraz większem utrudnianiu Unitom przechodzenia na obrządek łaciński i na obsadzaniu posad duchownych księżmi oddanymi najzupełniej rządowi.

Zaraz po objęciu urzędu zakreślił sobie plan tej treści, który otrzymał aprobatę cesarską i nadto poparty został ukazem cesarskim, zabraniającym księżom obrządku łacińskiego chrzcić dzieci unickie. Ody bowiem za rządu Błudowa dorośli Unici, pod grozą najsurowszych kar, obrządku zmieniać nie mogli, gorliwsi z nich chcieli przynajmniej w ten sposób dzieci swoje przed prawosła wiem uratować, że je w obrządku łacińskim chrzcić kazali. Ukaz wspomniany uniemożebnił to na przyszłość. Za nim wyszedł niebawem za staraniem Protasowa inny: aby nie dawać posad duchownym takim księżom, którzy mają żony wyznające obrządek łaciński [50]. W celu także posunięcia naprzód dzieła przez Błudowa przez tyle lat pomyślnie prowadzonego, polecił Protasow Siemaszce, aby odbył wizytę swej dyecezyi litewskiej i części białoruskiej dla przekonania się, jak daleko postąpiło przekształcenie cerkwi i nabożeństwa na wzór prawosławny i aby to dzieło przyśpieszył. Z takąż misyą wysłał do dyecezyi białoruskiej prokurora grecko unickiego kollegium Sierno Sołowiewicza. Pokazało się, że do owego czasu, pomimo wszystkich starań Błudowa, z ogólnej liczby 2,520 cerkwi unickich w obu eparchiach tylko 891 zaprowadziły ikonostasy i że z tych 891 cerkwi miały je z dawna 286 cerkwi, tak że do wyjścia ukazu w r. 1834, nakazującego ich wprowadzenie, tylko 605 cerkwi do niego się zastosowało.

Siemaszko donosił ze swej wizyty Protasowowi, że w dyecezyi białoruskiej, to jest w tej części (zachodniej) którą mu polecono wizytować, nie znalazł ikonostasów w stu pięćdziesięciu cerkwiach [51].

Podobne wiadomości przysyłał Protasowowi prokurator duchownego kollegium ze swego objazdu po dyecezyi białoruskiej. A najbardziej gorszył się jeden i drugi wizytator w swoich raportacJi tem, że wielu parochów unickich, nie troszcząc się wcale o nadesłane im roku 1834 "służebniki" odprawiali dalej nabożeństwo podług mszałów uni()kich. Protasow przypisywał winę tego niedbalstwa po części unickiemu kollegium, w szczególności Bułhakowi, który miał tajne rozporządzenia do konsystorzy wydawać (?), zakazując w nich wszelkich innowacyj w nabożeństwie! Bezpośredniem następstwem tych wizyt było tedy zarzucenie na nowo parafij unickich książkami liturgiczaemi, drukowanemi w Moskwie, i urzędowe zagrożenie, że parochowie, którzy w ciąga sześciu miesięcy nie wypełnią rozkazów rządu, tycząc3'ch się przemiany cerkwi i nabożeństwa na wzór prawosławny, pod sąd oddani będą i z miejsc swoicH wydaleni, ich zaś parafie powierzą się księżom "błagonadziożnym".

Środek ten wydał swoje owoce. W dyecezyi białoruskiej zaprowadzono zaraz potem, w krótkim czasie, ikonostasy w 107 cerkwiach, a w litewskiej pozostały bez nich do końca r. 1837 już tylko 73 cerkwie.

Zaprowadzając ikonostasy i służebniki moskiewskie w cerkwiach unickich, wyrzucano z nich równocześnie boczne ołtarze, ambony, organy i zabierano stare unickie służebniki i trcbniki, aby księża używać ich dłużej nie mogli. By zaś duchowieństwo nie mogło się zasłaniać nieznajomością prawosławnych obrzędów,

wezwano wszystkich dziekanów do Połocka po instrukcję i przykazano im, aby sami zapoznani z prawosławnymi obrzędami zapoznawali z nimi swych dekanalnych księży, a oprócz tego postawiono w każdej parafii szpiega, czyli, jak mówi Moroszkin, "człowieka pewnego", któryby śledził księdza, czy i o ile do nowych przepisów się stosował. W tem ostatniem dziele bardzo był pomocnym rządowi wspomniany wyżej "tajny komitet", którego szczegółowem zadaniem było spełniać funkcye śledcze w nawracaniu Unitów do prawosławia [52].

12. Wśród tych okoliczności zachodzi dość ważny, przez prześladowców Unii niezawodnie upragniony wypadek, śmierć metropolity Józafata Bułhaka. Umarł on w r. 1838, w lutym, jako ostatni metropolita unicki [53].

Moroszkin pisze o nim: "Osobistość ta, jeśli nie była wręcz przeciwna zjednoczeniu Unitów z prawosławnymi, to zanadto biernai nieczynna, by przyjąć żywy i energiczny udział w rozwiązaniu kwestyi unickiej". Sąd to niewątpliwie za ostry, o ile się w nim przypuszcza, że. Bułhak nie był wręcz przeciwnym zjednoczeniu Unii z prawosławiem; nie jest jednak całkiem bez podstawy. Idealizować bowiem Bułhaka na wzór Theinera, Lescoeura i innych pisarzy katolickich nie możemy. Przyznajemy, że był człowiekiem prawym i katohkiem osobiście Kościołowi wiernym; ale nie miał tej apostolskiej odwagi, której wymagał po nim interes i dobro Unii na stanowisku, jakie zajmował w tak krytycznem dla cerkwi położeniu. Sam osobiście apostatą Kościoła mimo niejednej ciężkiej pokusy nie został, ale niejednokrotnie podawał rękę i imię swoje jako prezydent kollegium unickiego do dzieł, o których nie mógł nie wiedzieć, że gotowały zgubę cerkwi unickiej. Nigly też, w obawie o swój osobisty los, nie podniósł śmiało głosu nietylko przeciw rządowi, owczarnią jego dławiącemu, ale nawet przeciw podziemnym knowaniom zdrajców w sukniacli duchownych unickich, w otoczeniu jego się znajdujących; jednem słowem był on niemym pasterzem i nie odpowiadał wcale zadaniu swemu od chwili wstąpienia na tron Mikołaja I. Na spokojne czasy mógł być wzorowym biskupem; w stosunkach, w których mu przyszło cerkwią unicką rządzić, był tylko dogodnem dla wrogów jej narzędziem, ułatwiając im swoją biernością spełnienie planów. To też choć mu ci wrogowie Unii za złe mieli, że otwarcie po ich stronie nie stanął, uważali go jednak za swego i gdy żywot doczesny zakończył, sprawiono mu z najwyższego rozkażu pogrzeb prawosławny i pochowano go w cerkwi prawosławnej monastyru sergiewskiego pod Petersburgiem [54].

Nadużywano go za życia i zniesławiono jeszcze po śmierci, udając przed ludem wiernym, że umarł jako prawosławny. Moroszkin powiada, że śmierć jego przyspieszoną została listami gorętszych Unitów, wyrzucających mu zdradę Unii, mianowicie listami ks. Józafata Szawrowskiego, zakonnika lubowickiego monastyru.

Nie było zaiste potrzeba tych listów, aby sumienie metro' polity zaniepokoić; sam on bez obcych wyrzutów musiał czuć, że w niedobrej znajdował się spółce i chcąc nie chcąc powoli do ruiny Unii dopomagał; a to wystarczało, ażeby go, jako w gruncie uczciwego choć słabego człowieka, napełnić goryczą, i ostatnie dni żywota jego zatruć, śmierć przyspieszyć.

Jakbądź zresztą sądzić będziemy stosunek jego do Unii i rządu, pewną jest rzeczą, że w obozie tamtym ucieszono się na wiadomość o śmierci jego, bo życząc sobie, ażeby ogólna apostazya Kościoła unickiego do prawosławia zaczęła się od naczelnych tego Kościoła zwierzchników, a nie mając nadziei, aby Bułhak krok taki uczynił, nie mogły się sfery rządowe nie radować z tego, że ze śmiercią jego pozbyły się niewygodnej już wówczas osobistości. Pisze też Moroszkin, że po śmierci metropolity "dieło unitskoje bystro poszło k'swojemu okonczaniju [55]", czyli innemi słowy: że ze śmiercią Bułhaka upadła ostatnia przeszkoda do otwartego połączenia całej cerkwi unickiej z prawosławiem.

Siemaszko zajął natychmiast miejsce Bułhaka w kollegium duchownem unickiem, jako przewodniczący; godności metropolity jednak nie otrzymał. Nie dbał też o tę godność, bo wiedział dobrze, że dni Unii są policzone i że rząd wyższe zaszczyty i ponętniejsze nagrody ma dla niego, gdy dokona dzieła pogrzebania Unii. Dość mu było, że śmierć metropolity rozwiązała mu ręce i uczyniła go faktycznie, jako prezesa kollegium unickiego, naczelnikiem Kościoła unickiego. Kolega jego Wasil Łużyński nie mniej odetchnął po śmierci Bułhaka, stał się bowiem od tej chwili samodzielnym biskupem białoruskim. Ci dwaj ujęli się teraz za ręce wespół z trzecim, pod względem nikczemności nic im nieustępującym, Antonim Zubką, biskupem tytularnym brzeskim a sufraganem Siemaszki, jako biskupa litewskiego i zaczęli otwarcie wzywać duchowieństwo do odstępstw, naprzód duchowieństwo wyższe, katedralne i dziekanów, potem niższe, parochów i zakonników, podsuwając im do podpisu deklaracyę, że nie będą się sprzeciwiali połączeniu swych parafij z prawosławiem, jeśli się rządowi powiedzie lud jakimbądź sposobom do tego nakłonić. Wzywali księży bądź pojedynczo, bądź w większej liczbie, jednych do Żyrowic, drugich do Połocka i tam, wtajemniczając ich w zamiary rządu, do podpisu przedłożonej deklaracyi zmuszali. Tymi środkami uzyskali w ciągu roku 1838 na 1,057 księży świeckich i zakonnych w dyecezyi litewskiej podpisy od 760. Rządy Siemaszki i Zubki, od lat kilkunastu ciążące na tej nieszczęśliwej dyecezyi, zatruły w duchowieństwie tamtejszem ducha unickiego i prżygotowały ogół do odstępstw.

Trudniej szła sprawa na Białej Rusi.Na 680 księży świeckich i zakonnych dało podpis na deklaracyę przyjęcia prawosławia tylko 186 i to przeważnie należących do duchowieństwa wyższego; odmówiło podpisu 494, między nimi 84 Bazylianów. W ogóle duchowieństwo niższe, parafialne, okazało przy tej sposobności więcej stateczności i odwagi w wyznaniu wiary od duchowieństwa wyższego, które w obu eparchiach, z bardzo nieznacznymi wyjątkami, całkiem było oddane rządowi rosyjskiemu. By złamać opór duchowieństwa białoruskiego postanowili Siemaszko i Łużyński, po wspólnemze sobą porozumieniu się, nieposłusznych księży dyecezyi białoruskiej ile możności poprzenosić do oprawosławionej już w większej części dyecezyi litewskiej, a z tej dyecezyi księży do prawosławia gotowych przesiedlić na ich miejsca; nadto pod pozorem zaznajomienia księży nnickich z czystym obrządkiem wschodnim postanowili wysyłać niektórych, zapewne niebezpiecznych, do prawosławnych monastyrów moskiewskich pod nadzór archimandrytów onychże Nie wszystko jednak poszło po myśli organizatorów od stępstw. Środki tak radykalne wywołały groźną opozycyę, na wet w dyecezyi litewskiej. Ogniskiem budzącej się w tej dyece zyi opozycyi był obwód białostocki. W obwodzie białostockim przeważnie przez ludność polską, katolicką zamieszkałym, znaj dowało się 49 cerkwi unickich. Gdy biskup wikaryjny Siemaszki, Antoni Zubko, przystąpił do odbierania od księży podpisów na prawosławie, odrazu 15 stanowczo podpisu odmówiło. Duszą oponentów było trzech: ks. Sosnowski, proboszcz w Kleszczewie, ks. Faustyn Groworski, proboszcz w Czyżewie i ks. Ant. Pieńkowski. prob. w Nowobercowie. Nie przestając na odmówieniu podpisu, podali oni na ręce szefa' żandarmeryi, hr. Benkendorfa, prośbę do cesarza, aby ich do prawosławia nie zmuszano i dla wiary nie prześladowano.

Przytaczamy tę prośbę dosłownie tem bardziej, że z tekstem jej nigdzie prócz Moroszkina nie spotkaliśmy się. Oto, jak się odzywają:

"Bojaźń boża, władnąca sercami naszemi, czyni nas nieustraszonymi wobec prześladowania i rychłej śmierci, w tem silnem przekonaniu, że za cierpiane przez nas w tym oświeconym wieku prześladowania zdobędziemy sobie wieniec chwały, któregośmy jeszcze nie pozbawieni pod błogosławionem panowaniem Najm. Naszego Monarchy, Mikołaja Pawłowicza, opiekuna i silnego obrońcy wiary chrześcijańskiej. Żywimy nadzieję, że baczne oko Jego Cesarskiej Mości wejrzy z duszy na zgotowaną'wiernym Jego poddanym Unitom boleść, przez wymaganie od nich sposobem podstępnym deklaracyj piśmiennych, że odstąpią od wiary wyznawanej przez ich pradziadów i to pod pozorem, jakoby wszyscy greko Unici dobrowolnie oświadczyć mieli przyłączenie się do cerkwi grecko rosyjskiej (prawosławnej). Żywimy nadzieję, że Jego Cesarska Mość położy granicę, której nikt nie naruszy i zabezpieczy raz na zawsze wiernym poddanym swoim spokój błogi, którego dotychczas używali. Pragniemy uniknąć położenia tak nieszczęsnego, które niszcząc siły duchowne i materyalne śmierć za sobą prowadzi, którego ofiarą padli nieustraszeni wyznawcy wiary księża: Jan Rodkiewicz z Labiudy, Mateusz Baranowski, Mikołaj Wierożbicki i Stanisław Płyszewski. Wnieśli oni prośby do miejscowych władz duchownych i cywilnych, atoli pozostawienie bez skutku tak ich, jak i naszych podań, upartych na fundamencie najwyższych Jego Cesarskiej Mości manifestów i rozkazów, stało się powodem, że trudzimy Najm. Naszego Cesarza Mikołaja Pawłowicza i zanosimy do Niego łzawe błaganie, aby raczył osłonić nas swoją monarszą miłością, zważywszy po pierwsze: iż przez dwa punkty najwyższego manifestu, wydanego dnia 15 października 1807 roku, zostaliśmy zapewnieni, iż wyznanie wiary naszej jest nietykalnem; powtóre, że paragrafem 45 ustawy o władzy zwierzchniczej, zawartym w I tomie Zbioru praw, pozostawiona jest wolność różnych wyznań, której my nie jesteśmy pozbawieni; po trzecie, że w paragrafie 73 tomu XIV (Zbioru praw) nie dozwala się cerkwi panującej używać środków przymusowych do nawracania innowierców na prawosławie.

Tymczasem władze nasze, które, dopóki nie ma monarszego zlecenia nie mają prawa wkraczać w te dziedzinę, burzą spokój religijny i społeczny i ciemiężą nie chcących im się poddać Unitów, wywołując jęki i narzekania narodu w czasie spokojnego panowania Wielkiego Cesarza Naszego Mikołaja Pawłowicza. Wobec tego zniewoleni jesteśmy uciec się do Jaśnie Oświeconego Pana z pokorną prośbą o przedstawienie tego nieszczęśliwego położenia najłaskawszej uwadze naszego Najm. Monarchy, opiekuna i obrońcy wiary chrześcijańskiej, a ufamy mocno, że nie zostawi on Das bez ojcowskiej swojej opieki, wróci pokój zakłopotanym sercom i niedopuści, abyśmy nie pocieszeni szukali sprawiedliwości u Sędziego świata, który zna złe i dobre myśli człowieka" [56].

Za świadectwem Moroszkina, nabawił ten akt piętnastu księży białostockich, niemałej trwogi sfery wyższe duchowne i dał powód do nieporozumień między duchownymi, a świeckimi naczelnikami rządu, bo na zewnątrz, wobec świata chciano koniecznie uniknąć podejrzenia i pozoru gwałtu, zadawanego sumieniom; chciano owszem w świat wmówić, iż wszystko się dzieje z dobrej woli Unitów, tak duchownych jak świeckich. Ze strony ministerstwa czyniono wyrzuty Siemaszce i Antoniemu Zubce, że nieroztropnie i zbyt gwałtownie do przyjmowania prawosławia zmuszali. Przyszło stąd do wymiany długiej korespondencyi między duchowną stroną, broniącą swego postępowania, a cywilnemi władzami, zwłaszcza księciem Dołgorukowem, potępiającym kroki użyte przez Siemaszkę i Zubkę, aż Siemaszko rzecz oparł o cesarza i zwyciężył. Na przedstawienie jego o postępach prawosławia wśród Unitów wydał Mikołaj Irezolucyę, aby księży opornych, a w szczególności podpisanych na petycyi, podanej mu przez Benkendorfa, częścią wysłać w głąb gubernii rosyjskich na mieszkanie pod dozór policyjny, częścią z parafij tak usunąć, aby nie mogli być szkodliwymi. Po takiej odpowiedzi cesarza ustąpili oponenci, nawet trzej ich naczelnicy i aby uniknąć wygnania do kostromskiej gubernii, na które ich skazano, podpisali deklaracyę [57].

Daleko silniejszą i wy trwalszą stawiono opozycyę w dyecezyi białoruskiej. Dnia 14 września 1838 roku w Cerkowlanach, w powiecie dryżyńskim, odbyło się u tamtejszego proboszcza, Jana Ignatowicza, byłego asesora unickiego kollegium liczne zgromadzenie księży unickich z gubernii witebskiej, mińskiej i mohilowskiej. Po wspólnej naradzie mającej za przedmiot niebezpieczne położenie Unii, odprawili sobornie liturgię wobec licznie zgromadzonego ludu, następnie procesyę naokoło cerkwi ze śpiewem pieśni polskich, a w przemowie do ludu zachęcali go do wytrwałej modlitwy, aby Bóg odwrócić raczył klęski Kościołowi grożące. Prócz tego urządzili składkę pieniężną, w której także obywatele polscy wzięli udział, na opłacanie kosztów podróży deputacyi, mającej jechać do Petersburga, aby tam wyjednać uwolnienie od przymusu do prawosławia. Księża Ignatowicz i Tomko wid, umocowani przez 111 duchownych dyecezyi białoruskiej, wybrali się w tę drogę i ponieśli do tronu cesarza prośbę, "aby uwolnił Kościół unicki od prześladowania,, a w szczególności, aby go uwolnił od obecnej władzy duchownej i dał im innego biskupa; aby im pozwolił założyć drukarnię, któraby ludowi unickiemu dostarczała książek religijnych; aby im dał szkoły duchowne czysto unickie w miejsce prawosławnych i wreszcie, gdyby te prośby uwzględnienia znaleźć nie mogły i gdyby Unia koniecznie zniesioną być miała, aby im pozwolił przyjąć obrządek rzymsko-katolicki" [58].

Proszący nie otrzymali wprost odpowiedzi, ale wnet dały im się w sposób bolesny uczuć skutki ich petycyi. Tak ze strony władzy duchownej (Wasilego Łużyiiskiego), jak świeckiej wytoczono śledztwo, ażeby dojść inićyatorów petycyi i sposobu przyjścia jej do skutku. Biskup prawosławny połocki ułatwił im wyśledzenie głównego sprawcy; doniósł bowiem rządowi że zjazd duchowieństwa odbył się u Ignatowicza. Naprzód też ujęto proboszcza cerkowlańskiego i wywieziono go do prawosławnego klasztoru Tadulińskiego. Chcąc stopień winy uwięzionego dokładniej poznać, pozwolono mu z klasztoru Tadulińskiego z żoną korespondować w nadziei, że z otwieranych na poczcie listów czegoś więcej dowiedzieć się będzie można. Nadzieja przecież zawiodła; listy więźnia nic nowego nie odsłoniły i dlatego Łużyński radził Protasowowi, aby wszystkich bez wyjątku wysłał w głąb Rosyi do prawosławnych monastyrów. Protasow wzbraniał się trochę użyć tak radykalnego i wielki rozgłos sprawić zdolnego środka i pytał o radę Siemaszkę. Siemaszki zdaniem należało tylko obu przywódców, Ignatowicza i Tomkowida, umieścić w prawosławnych monastyrach Rosyi, a resztę na adresie podpisanych, jeśli podpisu nie odwołają, wydalić z posad i zdegradować do rzędu dyaków przy innych cerkwiach białoraskich. Za tą też radą poszedł Protasow; Ignatowicz i Tomko wid zostali zamknięci w dwóch klasztorach prawosławnych w Kursku, a dla ostatniego rozstrzygnięcia losu pozostałych 109, zjechał do Połocka w imieniu Protasowa Siemaszko i Skrypicyn, urzędnik cywilny do szczególnych zleceń. Łużyńskiego Protasow pominął, ponieważ zręczności i roztropności jego nie ufał.

Wyprawiając Skrypicyna do Połocka, dał mu Protasow specyalną instrukcyę, w której mu zalecał, aby odbywszy indagacyę z oskarżonymi starał się wpłynąć na zgodność działania biskupów unickich z biskupem prawosławnym w Połocku i na łączność niższego duchowieństwa prawosławnego z unickiem; aby w czasie pobytu swego na Białej Rusi doglądał, jak rozporządzenia i intencye rządu się wykonują; aby o przeciwnych rządowi księżach i świeckich osobach do Petersburga donosił i aby wedle uznanej potrzeby władze cywilne i wojskowe nawet przez sztafety do pomocy wzywał.

Zaraz po przyjeździe Siemaszki i Skrypicyna do Połocka rozpoczęły się indagacye podpisanych na adresie. Pod obuchem gróźb i wymyślań, indagujących pięćdziesięciu z podpisanych oświadczyło, że w układaniu prośby nie brali udziału, nie wyparli się jednak podpisu, ani też nie okazali gotowości do odstępstwa; czterdziestu zgłosiło się z deprekacyą i z zupełnem zdaniem się na wolę rządu, reszta niczego się nie wypierała, za nic nie przepraszała i o żadną łaskę dla siebie nie błagała. Tych, którzy się do winy przyznali i okazali gotowość przyjęcia praлvosławia., zostawiano naturalnie na ich posadach. Resztę zaś podzielono na cztery kategorye. Jednych, na wzór Ignatowicza i Tomkowida, wysłano na mieszkanie w głąb Rosyi do prawosławnych monastyrów; drugich przeniesiono do litewskiej eparchii; trzecich zdegradowano do niższych posług cerkiewnych, a innych wreszcie tak poprzerzucano w dyecezyi, że nie było niebezpieczeństwa, aby się nadal z sobą ze szkodą państwa i cerkwi prawosławnej porozumiewać mogli.

13. Po upływie miesiąca, w ciągu którego indagacya się ukończyła i powyższy wyrok zapadł, wrócił Siemaszko z Połocka do Petersburga, a Skrypicyn, stosownie do otrzymanej instrukcyi, pozostał dalej na Białej Rusi i objeżdżał gorliwie okolice, w których dotąd prawosławie najmniej uczyniło postępu z powodu stałości duchowieństwa i ludu unickiego, używając naprzemian podstępnych i brutalnych środków, ażeby położonemu w sobie przez hr. Protasowa zaufaniu godnie odpowiedzieć. Siemaszko ułatwił mu spełnienie tego zadania, poleciwszy przed wyjazdem z Połocka tamtejszemu konsystorzowi by się starał złamać opór duchowieństwa dyecezalnego przez wpływ dziekanów i parochów, znanych z przychylności dla rządu i aby tych, po dwóch lub trzech, do Połocka zwoływał, z intencyami rządu poufnie ich zapoznając. Także na władzę cywilną włożył, w Połocku bawiąc, obowiązek, aby przez naczelników powiatowych zapowiadała szlachcie, że za wszelkie nieporządki między ludem ona przed rządem odpowiadać będzie [59]. Ostatnie rozporządzenie Siemaszki miało zapobiedz możliwemu buntowi ludu i krwawemu starciu wchwili otwartego oderwania obu eparchij od Unii do prawosławia. Ta chwila miała, wedle planów i intencyi Siemaszki, w bardzo krótkim nastąpić czasie. I by ją przyspieszyć nalegał Siemaszko, powróciwszy do Petersburga dla zdania sprawy ze swej misyi, aby się nie ociągano z ostatecznym i stanowczym aktem zniesienia Unii i zlania jej w jedno z prawosławiem. "Dłuższa zwłoka, mówił, pozostawiając sprawę w połowicznem położeniu, może, ponieważ zamiary rządu stały się już jawnymi, przyczynić się tylko do wzmocnienia żywiołu katolickiego w Unii i do zwiększenia oporu". Tegoż zdania był sufragan Siemaszki, Antoni Zubko. A zdania tych dwóch w walce z Unią powag, za któremi przemawiały niezmierne względem rządu zasługi, skłoniły w rzeczy samej naczelników rządu do zakończenia bez odwłoki z cerkwią unicką i z jej ostatnimi bohatyrami.

W dniach 22 i 26 grudnia r. 1838 odbył z rozkazu rządu "tajny komitet dla spraw unickich", złożony z Benkendorfa, Kisielewa, Błudowa i Protasowa, dwie narady w kwestyi ostatecznego przemienienia cerkwi unickiej na prawosławną i, na podstawie memoryałów, które w ostatnich tygodniach odebrał o stanie Kościoła unickiego od generał-gubernatora wileńskiego kniazia Dołhorukowa, od Siemaszki i prawosławnego metropolity Filareta, przychylił się do zdania, że duchowieństwo grecko-unickie w dyecezyi litewskiej było już o tyle przygotowane do przyjęcia wyznania prawosławnego, że wszelka zwłoka mogłaby chyba na tę gotowość niekorzystnie wpłynąć; a choć w dyecezyi białoruskiej stan rzeczy mniej pomyślnie się przedstawiał, to jednak, wnosząc z owoców jakie propaganda prawosławna w ostatnich latach tam wydała, przypuścić można, że w niedługim czasie i ona zrówna się z dyecezyą litewską pod względem usposobienia dla prawosławia. Mniemał więc, że nadszedł czas uroczystego przyjęcia wszystkich Unitów na prawosławie i że tego aktu dłużej odwłóczyć się nie godzi.

Po wziąwszy taką uchwałę w zasadzie, zwrócił się komitet następnie do szczegółów i postanowił ze względu na wykonanie tej uchwały, co następuje:

a) Biskupi uniccy wraz z wyższem duchowieństwem wystosują akt, w którym, po wyłuszczeniu przyczyn, wyrażą w końcu, że po dojrzałym namyśle zdecydowali się "wrócić do pierwotnej jedności z cerkwią prawosławną, od której w czas ciężki oderwani zostali, a do której teraz powrócić pełną mają swobodę".

W celu doprowadzenia do skatku tego postanowienia i życzenia, proszą o opiekę i pomoc Najjśń. Pana i Cesarza.

b) Akt ten winien być podpisany przez obecnych przy układaniu go, a od reszty duchowieństwa winny być dołączone podpisy deklarujące, że się zgadzają "na zjednoczenie" (wozsojedinienije).

c) Akt i deklaracye przedłożone będą cesarzowi wraz z najpokorniejszą prośbą.

d) Równocześnie z tem winien być wydany ukaz, poddający kollegium unickie pod synod.

e) Synod, któremu odda się akt o przyłączeniu Unii do rozpatrzenia, wyda deklaracyę o przyjęciu cerkwi grecko unickiej do "pierwotnej jedności" z cerkwią wschodnio-katolicką, a w szczególności rosyjską.

f) Deklaracya synodu przedłożona będzie cesarzowi do zatwierdzenia.

Po uzyskaniu sankcyi cesarskiej, wyda synod ukaz wykonawczy do biskupów, jako już przyłączonych, w którym im się poleci, uwiadomić autorów aktu deklaracyjnego i prośby o przyłączenie, a następnie tych, którzy akt podpisali o przychylnej rezolucyi i to stopniowo w miarę nadarzającej się sposobności. Innych zaś, którzy dotąd nie podpisali deklaracyi, skłaniać do tego i nie prędzej uwiadamiać ich o ukazie, aż po uzyskaniu ich podpisu.

Ukaz (synodu) i akt pojednania nie publikują się do pewnego czasu.

Oprócz tego wydał jeszcze komitet naslpujące rozporządzenia odnoszące się do praktycznego przeprowadzenia ukazu.

a)"Celem skutecznego doprowadzenia do końca powszechnego przyłączenia Unitów do prawosławnej cerkwi, konieczną jest jednolitość w przepisach i działaniach w obu eparchiach, litewskiej i białoruskiej, aby poskromić wszelką akcyę przeciwną. Dla tego jenerał gubernatorowie otrzymają równobrzmiące instrukcye i osobne pełnomocnictwo, z użyciem którego pomniejsze "nieporządki", gdyby takowe miały miejsce, będą mogły w zarodku być stłumione.

Jenerał gubernatorowie porozumieją się z ministrem wojny, aby dla przezorności i ostrożności rozlokowano pod różnymi

pozorami oddziały wojska w powiatach wątpliwych, atoli z tem

zastrzeżeniem, aby wojska nie kwaterowano bez potrzeby we wsiach przez Unitów zamieszkałych.

Wobec danych okoliczności w gubernii witebskiej, w której głównie zanosi się na opór przeciwny dziełu zjednoczenia, zalecić gubernatorowi obmyślenie stosownych środków na podstawie znajomości stosunków miejscowych.

Co do miejsca gdzieby stosowniej było odbyć uroczysty akt zjednoczenia, poleca się ober prokurorowi synodu przedstawić takowe.

Ponieważ większa część duchownych dała 'na "deklaracyi zjednoczenia" podpisy pod warunkiem, że wolno im będzie zachować w obrzędach dawne zwyczaje miejscowe, nie sprzeciwiające się zasadom prawosławnym, dlatego że raptowna zmiana niektórych tradycyjnych zwyczajów, jak zapuszczanie brody, odzież odmienna i t. d. pozbawiłaby ich wpływu na lud, przywykły do form powierzchownych i do księży prawosławnych uprzedzony-trzeba im dla ich uspokojenia dać przyrzeczenie, że się nie będzie od nich wymagało, aby zaraz zmieniali dotychczasowy swój ubiór i porzucali zwyczaje, tyczące się postów i inne cerkiewne, w których mieści się objaw nabożnej gorącości. Ustępstwo to winno w sekretnej drodze do wiadomości biskupów być podane, którzy zakomunikują je księżom razem z ukazem synodu o zjednoczeniu.

Jeżeliby w akcie zjednoczenia księża jacy okazywali opór, to trzeba ich wywieźć albo do klasztorów unickich w guberniach południowych, otoczonych zewsząd monastyrami prawosławnymi, albo też do prawosławnych monastyrów w guberniach wielkorosyjskich.

Dla wynagrodzenia księży zjednoczonych z prawosławiem, którzy pozbawieni przez to będą wsparć od obywateli ziemskich, trzeba rozdać między nich jednorazowo gratyfikacye, mogące razem wynieść 360 tysięcy rubli; nadto w porozumieniu z komitetem ministerstwo wydało już rozporządzenie, aby w dobrach państwowych z ziem folwarcznych dawać księżom zjednoczonym grunta, a w dobrach prywatnych nie dopuszczać, aby właściciele w czemkolwiek ścieśniali dawniejsze dochody proboszczowskie, W tym duchu wydano także rozporządzenie do generał-gubernatorów aby uprzedzali obywateli w stosownej chwili o woli rządu i aby baczyli na to, by się tej woli zadość stało."

Cesarz zatwierdził w zupełności jeden i drugi akt tajnego komitetu. Pozostało więc tylko formalne onychże wykonanie, pozostał ostatni akt do spełnienia, kończący cały szereg opowiedzianych przez nas powyżej gwałtów, a opowiedzianych, powtarzamy, na podstawie nie źródeł polskich, katolickich, ultramontańskich, lecz rosyjskich [60].

14. Ze spełnieniem go nie ociągano się też już teraz. Główni w tej robocie działacze i zdrajcy Unii: Siemaszko, Łużyński i Zubko, czekali przecież oddawna na sposobną dó tego porę. W pierwszych dniach lutego 1839 roku wybrał się Siemaszko do Połocka, aby tam wraz ze swym sufraganem, Antonim Zubką, i z Wasilim Łużyńskim formalne przystąpienie do prawosławia spisać i do cesarza o łaskawe przyjęcie na łono cerkwi panującej pokorną suplikę ułożyć.

Dnia 12 lutego, przypadającego w pierwszą niedzielę postną zwaną "niedzielą prawosławia" (niedielia prawosławija), spisali trzej odstępcy tak z w. "soborny akt" zjednoczenia Unii z cerkwią prawosławną i prośbę wyżej rzeczoną, stosownie do planu tajnego komitetu. Siemaszko odprawił w tenże dzień solenne nabożeństwo w Sofijskiej cerkwi połockiej, podczas którego w miejsce papieża wymienił samych prawosławnych patryarchów, metropolitów i biskupów. Był to znak, że Unia z Rzymem na Rusi prawnie istnieć przestała. Po południu odprawił z jeszcze większą pompą zwykłe modlitwy za cesarza i za cesarską rodzinę, a dla zachowania wiecznej tego dnia pamiątki kazał rzecz całą zapisać do akt konsystorza połockiego.

Dnia następnego wybrali się wszyscy trzej odstępcy wraz z Skrypicynem do Witebska, gdzie duchowieństwo prawosławne przyjmowało ich biciem w dzwony i solennem nabożeństwem, w którem udział wzięli. Z Witebska wysłał też Siemaszko do Petersburga, akta dotyczące "zjednoczenia," jako to: "akt soborny biskupów i wyższego duchowieństwa, prośbę do cesarza o przyjęcie tego aktu, spis księży, którzy dali podpisy na przyjęcie prawosławia i wreszcie autentyki deklaracyi księży w 27 zeszytach'*. Wykaz podpisów zawierał nazwisk z dyecezyi litewskiej 938, z dyecezyi białoruskiej 367. W tej liczbie było z dyecezyi litewskiej księży świeckich 884, zakonników 62, urzędników konsystoryalnych i świeckich, przełożonych szkół duchownych 20; z dyecezyi białoruskiej: świeckich księży i zakonników 367, razem więc 1,305 osób. Liczba duchownych, którzy nie dali podpisów, tak się przedstawiała: w dyecezyi litewskiej księży świeckich 116, zakonników 95; w białoruskiej świeckich 305, zakonników 77-razem wobu eparchiach 593 osoby. "Ale, dodaje Siemaszko w swym raporcie do Protasowa, pomiędzy tymi dotąd na prawosławie nie podpisanymi jest w dyecezyi litewskiej 59 takich, którzy są bez miejsca t. j. z miejsc wydaleni dla stałości w wierze, inni są to ludzie starz}, których już nie warto podpisami turbowaó, bo i tak nie długo pożyją i szkodliwymi być nie mogą, a dwudziestu pozostałych zmusi potrzeba zgłosić się do prawosławia; w dyecezyi białoruskiej jest bez miejsca 136, od których również nie żądano podpisów, i tylko 150 zapytanych wręcz podpisów odmówiło, lecz wedle wszelkiego prawdopodobieństwa i ci się skłonią sami do prawosławia, gdy chwilowe wzburzenie się uspokoi i gdy się hersztów z pośród nich wywiezie za granicę gubernij" [61].

Po wysłaniu wspomnianych aktów i raportu Protasowa, pośpieszył niebawem sam Siemaszko z Witebska do Petersburga. Protasow tymczasem przedłożył cesarzowi tak "akt soborny" biskupów apostatów, jak ich "pokorną prośbę" o przyłączenie cerkwi unickiej do panującej, ażeby otrzymać jego sankcyę. Oba dokumenta wielkiej są wagi w męczeńskich dziejach Unii, wiąc przytaczamy pierwszy w całej rozciągłości, a z drugiego przynajmniej ustęp końcowy.

Akt soborny brzmi:

"W Imię Ojca i Syna i Ducha św. Му za łaską Bożą biskupi i sobór grecko unickiego Kościoła w Rosyi na wielokrotnych naradach postanowiliśmy, co następuje:

Cerkiew nasza zostawała od swego powstania w jedności ze świętym, apostolskim, prawosławno katolickim Kościołem, który założony przez Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa na Wschodzie, ze Wschodu świat cały oświecił i odtąd boskie prawdy nauki Chrystusowej nieskazitelnie i nieodmiennie przechował bez dodatków ludzkiej mądrości. W tym błogosławionym i nader szczęśliwym związku tworzyła nasza cerkiew nierozłączną część Kościoła grecko rosyjskiego, jak też nasi przodkowie językiem i pochodzeniem zawsze nierozłączną część narodu rosyjskiego tworzyli. Lecz smutne oderwanie prowincyjprzez nas zamieszkałych od matki naszej, Rosyi, oddzieliło też Ojców naszych od prawdziwej katolickiej jedności, a przemoc obcej zdobyczy podbiła ich pod panowanie Kościoła rzymskiego pod nazwą Unitów. Jakkolwiek im w sposób formalny poręczono nabożeństwo wschodnie w języku ojczystym ruskim i wszystkie ustawy Kościoła wschodniego i jakkolwiek zamiana obrzędu ruskiego na rzymski była wzbroniona, to przecież podstępna polityka ówczesnej Rzeczypospolitej polskiej i zgodny z nią kierunek krajowego łacińskiego duchowieństwa, nie cierpiącego ducha ruskiego i starych zwyczajów prawosławnego Wschodu, wytężyły wszystkie starania, ażeby zatrzeć wszelkie ślady pierwotnego pochodzenia naszego ludu i naszej cerkwi. Wskutek tego spotkał naszych przodków po przyjęciu Unii najsmutniejszy los. Szlachta nasza upośledzona w swych prawach przeszła do obrzędu łacińskiego; mieszczanie zaś i wieśniacy, którzy przestrze ganych jeszcze w Unii dawnych zwyczajów nie zmienili, doznawali największego ucisku. Wnet przeto zaczęły się nasze zwyczaje święte obrzędy, ustawy i nawet nabożeństwo naszej cerkwi ude rzająco zmieniać, w ich zaś miejsce zupełnie niestosownie łaciń skie zwyczaje wstępować. Grecko unickie duchowieństwo para fialne, pozbawione środków wykształcenia, w nędzy i poniżeniu znajdujące się, było przez duchowieństwo rzymskie ujarzmione i w niebezpieczeństwie zupełnego wytępienia lub przekształcenia, gdyby Najwyższy nie był długim cierpieniom przez to końca położył, że zamieszkałe przez nas prowincye ruskie znów pod panowanie rosyjskie wróciły. Korzystając z tego "szczęśliwego wypadku, już wówczas wielka część Unitów połączyła się ze wschodnim prawosławne katolickim Kościołem i tworzy odtąd nierozłączną część Kościoła rosyjskiego, reszta zaś doznawała, wedle możności, obrony dobroczynnego rosyjskiego rządu przed zuchwalstwem łacińskiego duchowieństwa. Ojcowskiej atoli wspaniałomyślności i opiece szczęśliwie nam teraz panującego bogobojnego monarchy i cesarza Mikołaja Pawłowicza zawdzięczamy zupełną niezależność cerkwi naszej, środki do odpowiedniego wykształcenia naszej młodzieży duchownej, odnowienie i ozdobę naszych świątyń, w których nabożeństwo w języku naszych ojców się odprawia, a obrzędy święte do dawnej czystości przywrócone. Wszędzie przywracają się zwolna ustawy naszej starej wschodniej i od wieków ruskiej cerkwi. Pozostaje nam tylko życzenie, ażeby ten stary, Bogu miły porządek był i na przyszłość ubezpieczony dla całej w Rosyi ludności unickiej, ażeby przez przywrócenie dawniejszej jedności z rosyjskim Kościołem dawniejsze dziatki jej w łonie prawdziwej matki zyskały spokój i duchowny postęp, którego w swem od niej oddaleniu nie miały. Za łaską Bożą nie tyle od naszej własnej matki, prawosławne katolickiego kościoła, a w szczególności od rosyjskiej cerkwi duchem, jak raczej zewnętrznymi wypadkami i niemiłemi okolicznościami oddzieleni byliśmy; teraz zaś tak znowu z tąże łaską przybliżyliśmy się do niej, że nam nie tyle potrzeba dawną jedność przywrócić, jak raczej tylko słowy ją wypowiedzieć.

Po uproszeniu sobie zatem w gorącej modlitwie błogosławieństwa Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, (który sam jeden prawdziwą jest Głową prawdziwego Kościoła) i Ducha świętego, postanowiliśmy mocno i nieodwołalnie:

a) na nowo uznać jedność naszej cerkwi z Kościołem prawosławnym i odtąd wraz z naszemi owieczkami pozostać w jedności duchownej z wschodnio prawosławnymi patryarchami i w posłuszeństwie św. rządzącego synodu rosyjskiego,

d) najpobożniejszego Cesarza i Pana pokornie prosić, aby to nasze postanowienie wziął w Swą najwyższą opiekę i wspierał jego wykonanie ku spokojowi i zbawieniu dusz swej dobroci i swej monarszej woli, abyśmy pod jego dobroczynnem berłem wespół z całym rosyjskim narodem zgodnemi usty i zgodnem sercem czcić mogli i wielbić Boga w Trójcy św. jedynego wedle starego obrządku apostolskiego, wedle ustaw św. soborów ekumenicznych, wedle podania wielkich Ojców Kościoła i nauczycieli prawosławnego Kościoła katolickiego. Na potwierdzenie tego podpisujemy własnoręcznie, Biskupi i wyższe duchowieństwo niniejszy akt soborny i dołączamy w dowód powszechnego zezwolenia reszty duchowieństwa własnoręczne deklaracye księży i zakonników w liczbie tysiąc trzysta pięciu".

"Dan w Połocku i t. d.". Oryginał podpisany jest przez biskupów: Siemaszkę Łużyńskiego i Zubkę, przez członków obu konsystorzy, rektorów obu seminaryów duchownych i sekretarzy biskupa Siemaszki i Zubki, ze wszystkiem oprócz biskupów przez dwudziestu dwóch księży [62].

Drugi dokument, podpisany tylko przez trzech biskupów apostatów, a proszący cesarza aby ich raczył wraz z całą ich trzodą na łono prawosławia przyjąć, wypowiada mniej więcej te same myśli, co akt soborny, t. j. mówi o gwałtownem oderwaniu cerkwi ruskiej od prawosławia, o ucisku Łacinników i o złotej dla tejże cerkwi wolności, zakwitłej pod panowaniem miłościwego cesarza. Przytaczamy z niego końcowy ustęp:

" ... Troska o wieczne zbawienie powierzonej nam trzody pobudza nas przekonanych mocno o prawdzie św. apostolskich dogmatów prawosławno-katolickiej cerkwi do zaniesienia najpokorniejszej do Waszej Cesarskiej Mości prośby, aby raczyła dalszy los Unitów utrwalić, pozwalając im z prawosławną cerkwią wszystkiej Rusi się połączyć" [63].

Cesarz, otrzymawszy jeden i drugi dokument, posłał oba (dnia 1 marca) synodowi Św., aby je zbadał i wydał zgodne z przepisami cerkwi prawosławnej rozporządzenia. Synod pospieszył się z uchwałą i juź po posiedzeniach dnia 6 i 13 marca postanowił: "przedłożyć Najjaśniejszemu panu rezolucyę przyjęcia Unitów: Biskupów, duchowieństwa i ludu wiernego do zupełnej jedności i składu świętej prawosławno-katolickiej wschodniej cerkwi, jako części nierozdzielnej cerkwi wszechrosyjskiej; przesłać biskupom i duchowieństwu unickiemu błogosławieństwo swoje, aby ich Bóg utwierdził w uczynionem wyznaniu wiary; w rządzeniu tą nową trzodą postępować wedle Pisma Św., ustaw cerkiewnych, państwowych i synodalnych z wszelką łagodnością i wyrozumiałością dla odmiennych zwyczajów miejscowych; Najj. Cesarzowi podziękować w imieniu całego prawosławnego Kościoła za pomoc udzieloną do tego zbawiennego dzieła; eparchie unickie i ich zakłady naukowe w dotychczasowym składzie i urządzeniu tymczasem nadal zostawić, a kollegium duchowne unickie zamienić na białorusko litewskie z prezydencyą Siemaszki".

To postanowienie synodu, podpisane przez pięciu arcybiskupów prawosławnych i spowiednika cesarskiego, a przedłożone cesarzowi Mikołajowi I dnia 23 marca, zyskało jego potwierdzenie już dnia 25 tegoż miesiąca. Potwierdzając je dopisał Mikołaj I na raporcie synodu następujące wyrazy: "Składam dzięki Bogu i przyjmuję. Mikołaj." (Błagodariu Boha i prinimąju. Nikołaj [64]).

Wkrótce potem odbyła się ceremonia zjednoczenia na publicznem posiedzeniu synodu w sposób następujący: Po zajęciu miejsc przez członków synodu, przyodzianych w szaty pontyfikalne, wprowadził Protasow między nich Siemaszkę równie pontyfikalnie przystrojonego. Wprowadzonemu oświadczył naprzód przewodniczący w synodzie metropolita petersburski Serafini, że cesarz i synod zgodzili się na zjednoczenie cerkwi unickiej z prawosławną i w imieniu całej rosyjskiej cerkwi powitał go i duchowieństwo jego jako braci. Następnie odczytał metropolita kijowski, Filaret, odezwę synodu do byłych biskupów unickich którą metropolita petersburski do rąk Siemaszki podał.

Prócz ogólnych frazesów, wyrażających radość z nawrócenia "zbłąkanych owieczek", nie mieści ona w sobie nic uwagi godnego, więc zatrzymywać się nad nią nie będziemy. Po Filarecie powstał z miejsca metropolita moskiewski i zawiadomił zgromadzonych, iż cesarz raczył zatwierdzić proponowane przez synod przekształcenie byłego unickiego kollegium i zamianować Siemaszkę prezesem i arcybiskupem priwosławnym. W końcu udało się całe pobożne zgromadzenie do cerkwi katedralnej, gdzie podczas solennego nabożeństwa Siemaszko, jako przedstawiciel zjednoczonych (z prawosławiem) Unitów, złożył ułożoną umyślnie na ten cel przysięgę wierności.

Że się przy tem posypały ordery i nagrody dla głównych sprawców apostazyi, nie potrzeba dodawać. Za rzecz równie zbyteczną uważamy wyliczać nagrodzonych; nadmienimy tylko, że Siemaszko, prócz wzmiankowanych wyżej, godności i przywiązanych do nich pensyj otrzymał nadto dożywotnie 6000 rubli rocznej nagrody za oddane przysługi.

O dokonanem urzędowo zjednoczeniu uwiadomił niebawem prawosławny synod: Łużyńskiego i Zubkę oraz gubernatorów odnośnych gubernij. Grubernatorom polecił równocześnie, aby podwładnym sobie urzędom stosowne dali inlormacye.

Opisana dopiero co ceremonia, nie przemieniła od razu wszystkich Unitów na prawosławnych. Poza odstępcami stała cała masa ludu unickiego, który, albo się dotąd biernie zachowywał wobec dokonywanej przez znanych nam odstępców, a przez rząd popieranej zmiany Unii na prawosławie, albo ją otwarcie potępiał i stała jeszcze dość poważna, bo mniej więcej jedna trzecia część duchowieństwa, która odpychała od siebie wszelką myśl odstąpienia od cerkwi swojej. Takwładze rządowe, jak odstępcy wiedzieli o tem dobrze i dlatego postanowili na czas jakiś nie dawać publicznego rozgłosu aktom apostazyi w Połocku i następnie w Petersburgu spełnionym, ażeby lud zraniony w swych najświętszych uczuciach nie zaczął się burzyć i ażeby dla stłumienia rozruchów nie okazała się potrzeba użycia bagnetów i krwi rozlewu. Chciano bowiem koniecznie wmówić w Europę, że jak ze strony odstępców, tak ze strony całej ludności odbyło się przejście do prawosławia dobrowolnie, z własnego postanowienia, bez nacisku z góry. W tym celu umówiono się, aby w cichości dalej pracować nad obaleniem Unii i nieznacznie lud unicki zapisywać do prawosławia.

Zgodnie z tym planem wydano do naczelników duchownych obu eparchij rozporządzenie, aby się wstrzymali z publikacyą dokumentów zjednoczenia w cerkwiach i pismach publicznych, a gdy przed otrzymaniem tego rozporządzenia, za sprawą Skrypicyna w Połocku, w katedralnej cerkwi publikacya nastąpiła, spotkała go od Protasowa surowa nagana za nieroztropną gorliwość [65]. Natomiast winny były konsystorze w Połocku i Żyrowicach zwoływać do siebie dziekanów i hegumenów klasztornych, o tem co zaszło ustnie ich uwiadamiać i pouczać, jak na podwładne duchowieństwo, dotąd na prawosławie nie podpisane, wpływać mieli, aby je w jak najkrótszym czasie dla prawosławnej cerkwi pozyskać. Równocześnie polecono gubernatorom, aby tymczasem wystrzegali się gwałtownych środków w nakłanianiu duchowieństwa i ludu do odstępstwa. I w rzeczy samej, jeśli wierzyć można zaręczeniu Moroszkina, sprawa postępowała na tej drodze dość szybko, tak że rząd po nie długim czasie osądził, że może zacząć otwarcie o tem ludowi mówić, co bez niego, w jego imieniu ucayniono. Nalegali też na to Siemaszko i Łużyński.

Pierwszą próbę postanowiono uczyuić z okazyi podróży metropolity kijowskiego z Petersburga do Kijowa w połowie maja i zacząć od Witebska. Przejeżdżając przez Witebsk, odprawił wspomniany metropolita w cerkwi katedralnej liturgię, a po liturgii protojerej miejscowy odczytał ludowi ukaz synodalny o zniesieniu Unii, jako samodzielnego Kościoła i obrządku oraz o złączeniu jej z cerkwią prawosławną.

"Rezultat tego ogłoszenia, powiada Moroszkin, przeszedł wszelkie oczekiwania. Lud zachował się spokojnie, nie było żadnego nieporządku". Jakżeż miał bezbronny lud bunt podnosić, kiedy się widział naokół bagnetami otoczonym? Dość, że to gładkie udanie się publikaCyi zjednoczenia w Witebsku ośmieliło, wedle Moroszkina,'' działaczy do kontynuowania jej naprzód w większych miastach. Kontynuacyą zajął się Siemaszko i wybrał sobie do tego na pierwszem miejscu Połock, mimo że tam już raz przez nieostrożność publikacya miała miejsce, i Mińsk. W Połocku, od dawna podkopanym przez tamtejsze wyższe duchowieństwo, bez wyjątku zepsute, nie lękano się niemiłej demonstracyi; natomiast obawiano się, aby ludność unicka w Mińsku nie wstrzymała się w dniu oznaczonym od przybycia do cerkwi. Dlatego licząc na ciekawą i chciwą niezwykłych widowisk gawiedź, postarano się o otoczenie tego aktu jak największą pompą. Siemaszko jechał do cerkwi przez miasto karetą zaprzężoną w sześć koni, poprzedzony przez żandarmów konnych i w asystencyi policmajstra, jadącego w osobnej karecie, a przed cerkwią urządzono paradę wojskową ze salwami i z muzyką. Nadzieja nie zawiodła; gawiedź ciekawa tłumnie się zbiegła na to widowisko. Spędzono także 24 księży do udziału w uroczystości.

Moroszkin, czyniąc swoje uwagi nad temi trzema publikacyami aktu zjednoczenia powiada: "Wrażenie, jakie wywarły solenne nabożeństwa w Witebsku, w Połocku i Mińsku było ogromne. Uroczystości te przewyższyły wspaniałością swoją wszelkie procesye i ceremonie rzymskie, jakie tu dawniej bywały i zjednały umysły narodu (?) dla prawosławia, co zaś ważniejsza, to, że lud przekonał się naocznie, że Unia skończyła się, a połączenie z prawosławnem wyznaniem stało się faktem dokonanym. Lud był spokojny, a klasy wyższe przyszły do przeświadczenia, że teraz nawet krytyka agitującej się sprawy byłaby przez rząd uważana za jawne sprzeciwianie się woli Najwyższej i przeświadczenie to utrzymało wszystkich w granicach uległości.

Przytoczyliśmy umyślnie ten ustęp z Moroszkina, bo słowa jego: przekonanie, że nawet krytyka tego, co rząd czynił wsprawie Unii, byłaby za sprzeciwienie się woli najwyższej poczytana"-doskonale tłumaczą ów spokój, z jakim lud unicki wymienionych miejscowości przyjmował wiadomość, że czy chce czy nie chce odtąd za prawosławny uważany będzie. Nie przeczy też Moroszkin, że Skrypicjn wszędzie naprzód zapobiegał przez środki ostrożności, ażeby się żaden nieporządak nie wydarzył.

Po Witebsku, Połocku i Mińsku przyszła kolej na Wilno i na Żyrowice we wrześniu tegoż roku. Wedle raportu Siemaszki do Protasowa poszło i tu równie gładko, jak w poprzedzających miastach [66].

Uradowany takiem powodzeniem Siemaszko, mianowicie gdy widział, że w Żyrowicach popi śmiało chodzili w rasach, w kołpakach dyzunickich, z brodami zapuszczonemi; że w liturgii "i od Syna" opuszczali, w miejsce papieża synod wspominali, a lud wiejski mimo to na ich nabożeństwo przybywał, nalegał na Protasowa, aby i po wiejskich parafiach pozwolił wreszcie ukaz cesarski o zjednoczeniu cerkwi z prawosławną ogłaszać. Stało się to rzeczywiście w pierwszych dniach października i wtedy na pamiątkę dokonanego dzieła wybito medal, na którym z jedrej strony był wizerunek Chrystusa Pana z napisem: "takow podobasze nam archierej". Wedle interpretacyi Moroszkina miał ten napis znaczyć, że nie papież, lecz sam Chrystus Pan jest głową Kościoła, a wizerunek Chrystusa Pana z brodą, że "archierej" winien nosić brodę i nie golić jej, jak to księża łacińscy czynią, a uniccy za ich przykładem czynili. Po drugiej stronie medalu znajdował się napis: "ottorżennyje nasilijem, wozsojedinienyje liubowiju" (oderwani przemocą, zjednoczeni miłością) [67].

W zakres pracy naszej nie wchodzi opis, jakim sposoberń Unia Kościoła ruskiego w Brześciu ku schyłkowi XVI wieku się dokonała, lecz śmiało i odważnie do świadectwa dziejów odwołać się możemy, że nietylko gwałt i przemoc fizyczna obce były Polsce w skłanianiu Rusinów do łączności z Rzymem; że nietylko ani więzieniem, ani wygnaniem, ani pozbawieniem mienia, ani męczeństwem nie zmuszała ich Polska do uznania nad sobą głowy Kościoła papieża, ale że nawet początku do dzieła Unii nio dała, nie rozumiejąc widocznie ani doniosłości tego aktu, ani swego w tej mierze posłannictwa.

A ta sama Rosya, która od początku XVIII wieku bez przerwy podkopywała Unię w Polsce, która od chwili zaboru Polski, wbrew uroczystym traktatom poręczającym nietykalność jednego i drugiego obrządku katolickiego, ograniczając swobody kościelne Unii, wtrącając się do wewnętrznych spraw Kościoła unickiego i systematycznie hierarchię unicką psując, zwolna przysposabiała ostateczny upadek Unii i wreszcie przemocą zewnętrzną upadek ten sprowadziła, może światu rzucać w oczy twierdzenie: że Rusini od prawosławia przemocą oderwani, a miłością z niem na nowo zjednoczeni! Czyż nie rzetelniej było wybić na medalu słowaktóre po opowiedzeniu dokonanego aktu, mimowolnie wyśliznęły się z pod pióra Moroszkina: w "ruskich krajach nie ma już Unii i nie może ona być w prawosławnej Rosyi!"

Jak chętnie i z jaką miłością garnęli się Unici do prawosławia, o tem przemilcza mądrze, ale niebardzo uczciwie Moroszkin w tylokrotnie przytaczanej przez nas pracy swojej. Czego on nie uczynił, to my z obowiązku wierności historycznej i dla lepszej illustracyi słów na medalu wybitych: "zjednoczeni miłością" dopełnić winniśmy.

15. By sobie ułatwić upowszechnienie prawosławia w parafiach, które, mimo odstępstw parochów, jeszcze w niemałej liczbie w Unii trwały i by zatrzeć na zewnątrz ostatnie ślady Unii, zajęto się nowem rozgraniczeniem dyecezyj unickich. Część dyecezyi białoruskiej, leżącą w gubernii mińskiej przyłączono do prawosławnej dyecezyi mińskiej. Kościoły tejże dyecezyi, położone w gubernii wileńskiej, przydzielono do dyecezyi litewskiej. Podobnież parafie unickie w guberniach: kijowskiej, podolskiej, wołyńskiej i mohilowskiej przyłączono do odpowiednich biskupstw prawosławnych. Apostołów gwałtu przybyło przez to rządowi, ale rzecz wcale tak łatwo nie poszła, jak się spodziewał na mocy raportów od Siemaszki, Zubki i Skry picy na odbieranych.

Tak między duchowieństwem jak ludem nie zabrakło, dzięki Bogu, ani wyznawców, ani nawet męczenników. O ile nas wiadomości doszły 106 księży świeckich i zakonników, którzy za żadną cenę prawosławia przyjąć nie chcieli, wysłano na Sybir lub do odległych prawosławnych monastyrów. Pewna zaś część ratowała się ucieczką do Gralicyi. Ilu w więzieniach wśród łez i niedoli żywota dokonali, dowiemy się chyba na sądzie ostatecznym. Rozesłanych do monastyrów prawosławnych, których ihumenowie otrzymali rozległą nad nieszczęśliwemi ofiarami Avładzę, celem złamania ich oporu, zapędzano zazwyczaj do robót ciężkich, brano do najniższych w klasztorach posług, trzymano w nieopalanych izbach i piwnicach, odmawiano im często pokarmu, a gdy to wszystko nie skutkowało, silono się na coraz większe tortury moralne i fizyczne. Najniższy pachołek w monasterze miał sobie za obowiązek znęcać się nad nimi. Świeżo zwłaszcza na prawosławie nawi-óceni ihumeni, przy naturalnej u wszystkich odstępców nienawiści do dawnych współwyznawców przekraczali nawet dane sobie instrakcye. Z licznych przykładów przytoczymy dwa.

Do dawnego unickiego monasteru w Torokanach, którego ihumanem był odstępca ksiądz Michniewicz, przysłano na ukaranie za wierność względem Unii księży: Jana Sobotkowskiego, dziekana wołkowyskiego, Grzegorza Hołyńca, parocha w Smolanach, Józefa Zabiełłę, Beregowicza, Baranowskiego i bazylianów Czernieckiego, Abrahamowicza i kilku innych. Michniewicz umieścił ich w chlewie, męczył nietylko głodem i pragnieniem, lecz nieraz wpadając do nich pijany bił ich po twarzach. Ks. Baranowski znalazł sposób napisania do cesarza, wyszczególniając wszystkie męki i nadużycia, jakie ze swymi towarzyszami ponosił. Cesarz przysłał swego adjutanta, pod pozorem chęci zbadania stanu rzeczy; tymczasem adjutant cesarski zamiast wytoczyć śledztwo, upoważnił Michniewicza w przytomności więźniów; aby się dalej starał wszelkim sposobem skłonić ich do przyjęcia prawosławia, a zwracając się do więźniów, rzekł: "daję wam sześć miesięcy czasu, sam po tym terminie przyjadę dla zrobienia porządku i rózg nie pożałuję; taka jest wola rządu; cesarz zniósł Unią i was zniesie, jeżeli prawosławia nie przyjmiecie". Po takiem oświadczeniu rozpoczęły się naturalnie nowe, jeszcze sroższe dokuozliwości, których pierwszą ofiarą padł ks. Baranowski. Wtrącony do locha, morzony głodem i bity kijanki, po kilku dniach Bogu ducha oddał. Trupa znaleziono klęczącego i ze złożonemi na piersiach rękami. Michniewicz zbezczeszcił go jeszcze po śmierci; raportując bowiem o nim do władzy, doniósł, "że umarł z pijaństwa". Prócz Baranowskiego dwóch innych z nędzy i przeziębienia w Torokanach umarło; reszta dalej wiodła u trapiony żywot.

Drugi przykład: W Łyskowie, miasteczku wołkowyskiego powiatu, dzisiejszej gubernii grodzieńskiej, był od dwóch wieków klasztor bazyliański, do którego także mała parafia należała. Superior klasztoru, O. Siedlecki, kilkakrotne od Siemaszki otrzymał wezwanie, naprzód, aby na modłę prawosławną zreformował obrządek, a potem aby przyjął prawosławie. Na wezwania te nie odpowiadał. Naraz, w ciągu roku 1840, dowiaduje się, że Siemaszko w towarzystwie apostatów Zubki, Żarskiego i oficyała Tupalskiego rozpędził już zakonników Żyrowickich za wierność Unii, że objeżdża inne klasztory i parafie i to samo wszędzie czyni, gdzie posłuszeństwa dla swej woli nie znajduje, i że już tylko o kilka mil od Łyskowa jest oddalony. Zebrał przeto lud do cerkwi, jednemu z zakonników kazał raz jeszcze z ambony powiedzieć naukę o różnicy między Unią, a prawosławiem, sam od ołtarza głośno przysięgę złożył, że raczej umrze, aniżeli prawdziwej wiary odstąpi i prosił Boga aby w tej gotowości męczeństwa za wiarę utrzymał jego braci zakonnych i parafian. Wreszcie nadjechali odstępcy. Wezwali zaraz wszystkich zakonników do celi superiora i namawiali do odstępstwa. Wszyscy jak jeden mąż odmówili, a jeden z nich na imię Bocewicz, starzec świętobliwy i przez okoliczny lud bardzo poważany, nie ograniczając się na tem, nazwał ich wręcz Judaszami i pogroził im, że cienie umęczonych i sama pamięć zbrodni mścić się będą na nich. Pozamykano wszystkich zakonników do komór, a nazajutrz odwiedzając ich, znowu namawiano, aby zaniechali oporu. Gdy odpowiedź zakonników brzmiała zawsze równo; zdjęto im obuwie i bosych popędzono do chlewów, aby taczkami mierzwę wywozili. Ranki były mroźne, a starcy cały tydzień na tej pracy spędzić musieli. Bocewicz w kilka dni Bogu ducha oddał. Lud tamtejszy po dziś dzień z miłością go wspomina, jako św. męczennika. Innych porozpędzano do sprawosławionych klasztorów.

Aloglibyśmy te przykłady łatwo pomnożyć, ale jedne z małemi odmianami podobne do drugich. Jeden tylko jeszcze wspomnimy, który się stał głośnym w całym świecie katolickim. Mamy na myśli okrutne prześladowanie zakonnic Bazylianek w Mińsku.

Od roku 1838 po trzykroć wzywał Siemaszko zakonnice tego klasztoru, którego przełożoną była Matka Makrena Mieczysławska, ażeby porzuciły Unię. Nie odebrawszy od nich żadnej na swe listy odpowiedzi, przybył w r. 1839 sam do Mińska i osobiście, to groźbami strasząc, to obietnicami łudząc, zachęcał je, by zaniechały oporu i wolę cesarską wypełniły. Gdy i te starania okazały się daremnemi, skazał je na deportacyę do Witebska, do klasztoru czernic prawosławnych. W klasztorze witebskim oddano je pod nadzór protopopa i zakonnic. Nie dość, że dzień i noc okute były w kajdany, za dnia przeznaczano je do naj pod lej szych posług i to o głodzie i chłodzie, a w nocy, po całodziennej ciężkiej pracy, dawano im na posłanie garść słomy. Ale więcej nad to dokuczały im katusze moralne, jakie tu przebyły. Na apostoła, mającego je nawrócić do prawosławia, przysłano im bowiem dawnego ich kapelana, kiedyś gorliwego księdza i zakonnika, który sam do ostatniej chwili w czasie ich pobytu w Mińsku do wytrwałości w wierze je zachęcał, a potem uległszy pokusom Siemaszki apostazował. Ten nowy apostoł nie mogąc nic wskórać wymową, próbował chłosty i z początku po dwakroć, potem potrzykroć na tydzień biczował je rózgami w przytomności rozkoszujących w tym widoku czernic i popów prawosławnych. Zdarzało się, że która z zakonnic wśród chłosty omdlała, zamiast wodą, nową chłostą ją trzeźwił. W ten sposób kilka zakonnic wśród biczowania dawnego swego kapelana Bogu ducha oddało, jak Kolumba Grórska, Zuzanna Rypińska, Koleta Sielawa. Jednę, t. j. Baptystę Downar, zamknęły czernice w piecu rozpalonym i żywcem ją spaliły. Innej, Nepomucenie Grrotkowskiej, przełożona czernic głowę rozpołowiła.

Po dwóch latach takich tortur moralnych i fizycznych wytransportowano jo znów skute po dwie do klasztoru czernic do Połocka. Wtem nowem miejscu dwie z nich dostały pomieszania zmysłów, pięć pod rózgami Bogu ducha oddało, a siedem z wycieńczenia sił umarło. Czernice połockie obchodziły się bowiem z niemi nie mniej okrutnie od witebskich. Odwiedził je tu także Siemaszko, by je znowu do apostazyi kusić, a mianowicie nad ich przełożoną, Makreną Mieczycsławską się znęcać. Przy tej wizycie pozwolił sobie i policzkowania i kopania nogami.

Po dwóch latach pobytu w monastyrze połockim przeniesiono pozostałe do klasztoru w Miadziołach, miasteczku gubernii mińskiej. Tu inny rodzaj tortur je czekał. Protopop Skrypin, ich nowy opiekun, kazał je w później jesieni po siedemkroć, za każdą razą po trzy godziny, zaszyte po szyję w miechy wobec całej ludności miasteczka w jeziorze zanurzać i przy każdem z wody wydobyciu wzywać do odstępstw. Powtarzał to przez kilka dni i byłby może dłużej jeszcze to straszne widowisko po nawiał, gdyby żydzi miejscowi nie byli głośno wyrażonem obu rżeniem powściągli jego dzikości. Łatwo się domyślić, że ta mę Czarnia kilka nowych pochłonęła ofiar.

Wreszcie w roku 1845 udało się czterem, między niem Makrenie Mieczysławkiej, ujść z monastyru Miadziołskiego. Mat ka Makrena dostała się szczęśliwie po kilkomiesięcznej tułaczce poza granice Rosyi. Z jej to opowiadania znane nam są powyż sze szczegóły. Usiłowano oczywiście faktowi prześladowania za przeczyć i całe opowiadanie Makreny Mieczysławskiej w pismacl zaprzedanych, jako kłamliwy wymysł ogłosić. Wiadomo, że pa pież Grzegorz XVI przyjął Matkę Makrenę gościnnie, a nastę ca jego, błogosławionej pamięci Pius IX, przeznaczył jej dom na otworzenie klasztoru reguły św. Bazylego, w którym też ta świętobliwa męczennica r. 1869, dnia 11 lutego życia dokonała [68].

Na zakończenie tej martyrologii, rozdzierającej serce samem wspomnieniem, trzeba nam jeszcze dorzucić słów kilka o zachowaniu się ludu unickiego na wiadomość, że Unia zniesiona i że wszyscy dawniejsi Unici zaliczeni są w poczet prawosławnych. Położenie jego było arcytrudne; zdradzony przez większą część pasterzy swoich nie miał w nikim poparcia i opieki. Szlachty unickiej już nie było, a nad polską do obrządku łacińskiego należącą, w której dobrach się znajdował, zawisła surowa groźba rządu, że każdy nieporządek t. j. każdy czynny opór ludu przeciw prawosławiu na jej głowy spadnie. Tam, gdzie paroch do końca Kościołowi swemu wiernym pozostał i ludem po pastersku się zajmował, a mianowicie o różnicy między prawosławiem a Unią go pouczał, lud poczciwy nie łatwo nasłanym sobie intruzom duszę zaprzedawał. Nadto ostatnie rzewne pożegnania z pasterzami, wywożonymi w głąb Rosyi, do których był przywiązanym, ostatnie tychże nauki, tkwiące jako testament umierającego ojca w pamięci jego, głuche wieści dochodzące go o cierpieniach dawnych pasterzy, widok rodzin ich, pozbawionych wszelkich środków do życia -wszystko to podnosiło w nim przywiązanie do Unii, a powiększało nienawiść do dyzunii. I gdy nowi przez biskupów przysłani prawosławni parochowie wzięli się do przerabiania dawnych domów bożych na cerkwie prawosławne, gdy świętokradzkie dłonie policyantów i Żydów najętych, (bo nikt inny podjąć się tego nie chciał), wyrzucały z cerkwi chorągwie, z któremi na wzór Kościoła łacińskiego przywykł był odprawiać procesye, konfesyonały, gdzie dusze swe oczyszczał, ambony [69] z których słowo Boże od dzieciństwa mu ogłaszano, jednem słowem te wszystkie przedmioty, które sercu wierzącemu, katolickiemu tak są drogie, lud miejscami bronił czynnie świętości swoich i świętokradzców ze świątyni wyrzucał jak w Porozowie, Czyżach, Szczytach, Korwinie, Berezowie, Łosinie, Łyskowie, Zelwie, Izabelinie, Szaraszewie, Piaskach i w wielu innych miejscach. Zazwyczaj nowi parochowie, pomiędzy którymi nie rzadko zdarzali się dawniejsi posługacze Siemaszki i Zubki, nieumiejący nawet dobrze czytać i pisać, na prędce przez nich wyświęceni byle zapełnić jak najprędzej posady przez degradacyę prawowiernych księży opróżnione, napotkawszy otwarty opór ze strony parafian, wzywali świeckiego ramienia do pomocy, a policyanci żandarmi lub żołnierze na to wezwanie do parafii zesłani nie szczędzili wtenczas rózg i pałek, dopóki nie zapędzili odpierających się do oprawosławnionej cerkwi na liturgię i dopóki ich nie przymusili do przyjęcia prawosławnej komunii. Udział bowiem w nabożeństwie prawosławnem, dobrowolny czy niedobrowolny, był uważany za akt rzeczywistej apostastazyi i pociągał za sobą zapisywanie obecnych do ksiąg ludności prawosławnej.

Niekiedy zdarzało się, gdy lud, nie będąc poprzednio u spowiedzi, żadną miarą na tych przymusowych nabożeństwach komunii przyjmować nie chciał, że mu ją do ust przemocą wciskano. Przykład takiego komunikowania zaszedł w Krynkach, w powiecie grodzieńskim, a nie był tobynajmniej jedyny wyjątkowy wypadek. Nie należy bowiem zapominać, że nowo przysłani parochowie byli to ludzie źli i karyerowicze, dla których nie było żadnych świętości, dawniejsi zaś księża uniccy, którzy apostazowali, starali się wyrzuty sumienia zagłuszyć wyuzdanem okrucieństwem, do czego ich także popychało zdrożne życie [70].

Nawrócony w taki sposób do prawosławia hid, przez długi czas nie uczęszczał wcale do cerkwi, sam sobie chrzcił dzieci, sam śluby dawał, sam umarłych grzebał, a tu i owdzie intruzom się opłacał, byleby go w pokoju zostawiali i gdzie mógł, dążył do Kościołów łacińskich na nabożeństwo i do Sakramentów. Lecz pominąwszy, że Kościoły łacińskie w tamtych stronach dość rzadkie były, miał lud unicki inną jeszcze trudność, szukając w nich pociechy religijnej.

Wydany dnia 11 lutego r. 1840 ukaz, zabraniał księżom łacińskim pod surowemi karami oddawać jakiekolwiek posługi duchowne i przyjmować na łono Kościoła łacińskiego wyznawców prawosławia albo raczej przymuszonych do prawosławia Unitów. Dalej jeszcze opiewał tenże ukaz, że księżom łacińskim na Litwie i Eusi nie wolno nikogo słuchać spowiedzi, kto nie przedstawi świadectw od swego proboszcza, że należy do Kościoła rzymskiego. Nieraz obchodzili Unici to drakońskie prawo w ten sposób, że sobie pożyczali świadectw od parafian łacińskich i na ich imię się spowiadali, ale i w tem wielką zachować musieli ostrożność, będąc zewsząd szpiegami otoczeni. Duchowieństwo też parafialne łacińskie, z obawy przed zemstą rządu w ogólności, niebardzo się kwapiło z niesieniem pociechy religijnej nieszczęśliwemu ludowi; zachowywało się w ogóle biernie i obojętnie względem niego. W tej obojętności i bierności utwierdzali je duchowni jego zwierzchnicy, t. j. administratorowie dyecezalni, (bo prawie wszystkie biskupstwa wówczas wakowały), którzy w okólnikach na rozkaz rządu wydanych, nakazywali podwładnym sobie księżom, aby się do przepisów państwowych ściśle stosowali. Cała pomoc, jaką ciężko doświadczany i czcigodny lud unicki miał od Kościoła łacińskiego, ograniczała się do pojedynczych posług, przez niektórych gorliwszych kapłanów ukradkiem mu oddawanych.

Nie trudno pojąć, że w takich лѵагипкасЬ zdołała się zaledwie pewna mała garstka ludu unickiego w wierze swej i zdała od prawosławnych popów do śmierci utrzymać i że potomstwo tych bohaterów wiary, tak jak ogół ludności z czasem przemocy uległo, aby nie być całkiem pociech religijnych i nabożeństwa pozbawionem.

Takim tedy sposobem pochłonęło prawosławie za rządów Mikołaja I przeszło dwa miliony Unitów, t. j. resztę Unii na Litwie i na Rusi w granicach cesarstwa rosyjskiego, z wyjątkiem pozostałych w Chełmskiem w obrębie Królestwa Polskiego.

Lecz tego nisdosyć, przypomniono bowiem sobie, że kiedyś za Katarzyny II, (por. 1792) pewna ilość parafij unickich z obawy przed prawosławiem przyjęła obrządek łaciński. Nuże tedy, załatwiwszy się z Unitami, tropić wśród rodzin rzymskiego obrządku te, których przodkowie do obrządku ruskiego kiedyś się zaliczali. Urząd szpiegowski w tym względzie przyjęli na siebie popi prawosławni, tak nowo przysłani, jak dawni Unici, przy pomocy władz cywilnych i policyi. Zapisywali oni nieraz całkiem samowolnie i fałszywie na prosty domysł do listy byłych Unitów nietylko pojedyncze osoby, ale całe parafie, które, czy potem chciały czy nie chciały, ogłaszano za prawosławne i do prawosławia gwałtem zmuszano, nie cofając się nawet przed krwi rozlewem [71].

Głośnem między innemi stało się przymuszenie do prawosławia dwóch parafij dudakowickiej i dziernowickiej. Oto niektóre ciekawsze i ważniejsze szczegóły z gwałtów na obu spełnionych.

Parafianie dudakowiccy właśnie dopiero co byli wybudowali własnym kosztem schludny murowany kościołek, a słysząc w ostatnich czasach o prześladowaniach w sąsiednich unickich parafiach, z tą większą gorliwością garnęli się do niego na nabożeństwo. Naraz, w Niedzielę Palmową r. 1841, proboszcz odmawia komunii w czasie Mszy św. tym, co po odbytej spowiedzi wielkanocnej jej pragnęli i skończywszy mszę, oznajmia im: "Wybaczcie dziatki, nie dostaniecie komunii, rząd mi zakazał." Oburzony lud zawołał: " Jakto, mamy więc być prawosławnymi? Judaszuj wydałeś nas! Wojdaku (łajdaku), taki to z ciebie pasterz!" Niektórzy rzucili się do ołtarza, aby zabrać swoje ofiary: jedni lichtarze, drudzy świece woskowe; w tem wpada pięćdziesięciu policyantów i zgromadzonych z kościoła wypędzają. Lud opuściwszy kościół, uderzył w dzwony, na których odgłos zbiegło się mnóstwo wieśniaków z cepami i widłami, którzy po zaciętej bójce policyantów do ustąpienia zmusili. Ale na drugi dzień nadszedł cały batalion wojska i zjechał prócz tego gubernator mohilowski, Engelhardt. Lud był przygotowany na ten najazd i nietylko włościanie dudakowiccy, ale z pięciu innych sąsiednich wsi gotowi byli bronić swej świątyni i wiary. Do tłumnie zgromadzonych odezwał się gubernator z następującą przemową: "Łajdacy, toż śmiecie buntować się przeciw cesarzowi! Wolą jego jest, abyście prawosławie przyjęli, porzućcie wasz upór, upokórzcie się i bądźcie posłuszni jego najwyższym rozkazom, a nie, to poginiecie!" Starsi oświadczyli w imieniu reszty: "My się nie buntujemy, my podatki płacimy i synów naszych w rekruty posyłamy, ale chcemy pozostać przy wierze naszej katolickiej".

Gubernator nie miał prawa użyć broni, więc poprzestał na straszeniu i aż do Wielkiego Czwartku kazał wojsku stać w szeregu naokoło ludu pilnującego kościoła; w Wielki Piątek dopiero rozkwaterował je po wsi, a gdy wskutek tego część ludu zgłoduiałego i zziębłego do domów się rozeszła, zajęło wojsko bez trudności kościół. Zaraz potem ustanowiono popa prawosławnego przy zajętym kościele, kogo można było zapędzono do kościoła na nabożeństwo prawosławne i obecnym na tem nabożeństwie na znak przystąpienia do prawosławia wciskano przemocą do ust komunię św.

Po nabożeństwie czterem najstarszym z gromady i w wierze najstalszym wyliczono po 300 rózg, zapytując ich po każdej secinie, czy przyjmą prawosławie, ale za każdą razą odbierano odpowiedź: "nie". Trzech z nich лѵкг0ісе potem skonało, przed samą śmiercią zalecali swoim rodzinom, aby ich bez popa prawosławnego pogrzebano.

Gromada ogłoszona przeciw swej woli prawosławną, wysłała petycyę do cesarza Mikołaja. Petycya została bez odpowiedzi. Z trzech włościan, którzy ją do Petersburga zawieźli, dwóch za karę skazano na chłostę, a trzeciego najmłodszego wzięto do wojska. W kilkanaście miesięcy potem podczas przeglądu wojska pod Kijowem, gdy cesarz zadowolony z musztry zapytywał żołnierzy, czy nie mają jakiej prośby lub skargi, ów Dudakowicki włościanin wystąpił z szeregu i krzywdę swoją i swojej gminy carowi opowiedział. Mikołaj uśmiechnął się, a poklepawszy śmiałego żołnierza, zapytał: a teraz jakiego jesteś wyznania?" "Byłem, jestem i będę katolikiem", była odpowiedź! "Dobrze, odgadł cesarz, każę tę sprawę rozpatrzyć!" Biedna i utrapiona parafia czekała przecież napróżno tego rozpatrzenia. Nie mogąc tedy żadną miarą otrzymać pozwolenia wyznawania otwarcie swej wiary, postanowili mieszkańcy dudakowiccy dalej bez popa, którego im narzucono, grześć umarłych, chrzcić dzieci, śluby z błogosławieństwem starców zawierać, a pokryjomu spowiadać się i komunikować w kościołach katolickich, wydając się za parafian rzymsko-katolickich. By zaś nasłanego popa sobie ująć i na swą względem niego postawę obojętnym uczynić, a mianowicie by go powstrzymać od niekorzystnych o sobie do rządu doniesień, zobowiązali się uprawiać darmo rolę jego i własnem ją zbożem obsiewać. Przez lat jedenaście okupywali sobie w ten sposób prawie zupełny spokój. Pewne trudności sprawiał im tylko chrzest dzieci, bo ich metryki trzeba było do ksiąg prawosławnych podawać, od czego jak mogli, wymawiali się, pragnąc dzieci przy wierze ojców utrzymać. Ztąd zdarzało się nieraz, że wyższe władze rządowe i duchowne zjeżdżały, żeby tego zapisu dopilnować. Przy takich wizytach wyższych władz policya gwałtem matki z niemowlętami dla ponowienia chrztu do cerkwi prowadziła, albo też dla zachęty ofiarowali się wyżsi urzędnicy rosyjscy za ojców chrzestnych, nie szczędząc bogatych podarunków dla chrzestniaków. Matki z płaczem rozpaczliwym rzucały te podarunki na ziemię, wołając: "My nie Judasze abyśmy dusze dzieci naszych za to sprzedawały". Niekiedy zachodziły sceny serce rozdzierające. Powszechnie znany był czasu swego proces, wytoczony jednej z dudakowickich matek za to, że ciągniona gwałtem do cerkwi dla ponowienia prawosławnego chrztu nad jej dzieckiem, rzuciła je o kamień i na miejscu zabiła, wołając: "lepiej niech ginie, niżby miało duszę stracić!"

Były to przecież tylko chwilowe przykrości w ciągu owych jedenastu lat; w ogóle bowiem mogli Dudakowiczanie przez cały ten czas, bez dalszych niemiłych następstw, od udziału w nabożeństwie prawosławnem się wstrzymywać i cichaczem w kościołach łacińskich spowiadać się i komunikować.

Dopiero w dwunastym roku tej cichej z popem umowy, pop sąsiedniej parafii, były unita Klementowicz, zazdroszcząc dudakowickiemu sąsiadowi korzyści, jakie od włościan za swe milczenie ciągnął, wystarał się u mohilowskiego archireja o przeniesienie na tę parafię, a usunięcie z niej plebana, zobowiązując się złamać upór Dudakowiczan i do prawosławia ich nakłonić. Przyjechawszy do nich zaczął im prawić, że tylko pozornie przyjął prawosławie, że im będzie śpiewał katolickie suplikacye i t. p. Lud nieraz już oszukany, nie dowierzał mu. Chodził wprawdzie na suplikacye, ale zresztą od cerkwi i od niego stronił. Próbował potem nowy pop wódką ująć ich sobie; i to mu się nie powiodło. Nawiedzał ich wreszcie po domach, ale kobiety? gdy wchodził, brały się do żarn, aby słów jego nie słyszeć. Raz przez policyę spędził ich do cerkwi pod pozorem nabożeństwa za cesarza, a mając ich w cerkwi, począł im prawosławie zachwalać. Gdy to lud zmiarkował, tedy głośno wszyscy zaczęli się modlić, aby popa zagłuszyć i nie skończyli modlitwy, póki mówić nie przestał. W ten sposób minęły dwa lata.

W 1854 r. zjawił się w Dudakowicach gubernator z całą czeredą policyantów i urzędników i zażądał od ludu stanowczego oświadczenia, że przyjmie prawosławie i że do cerkwi chodzić będzie, grożąc, że w razie przeciwnym przesiedli wszystkich w głąb Rosyi. Tym razem miłość rodzinnego zagonu odniosła zwycięztwo nad przywiązaniem wiary. Wytłumaczyli sobie, że raz wydaleni w głąb Rosyi, nigdy już w strony rodzinne nie wrócą i że tam więcej jeszcze prześladowani i pociech religijnych katolickich pozbawieni będą i podpisali rewers, przyrzekając sobie, że w duszy pozostaną katolikami.

Na tem skończyło się nawracanie włościan dudakowickich, mogące służyć za nowy komentarz słów na medalu r. 1839 wyrytych: "oderwani przemocą, zjednoczeni miłością" [72].

Drugi, zupełnie do poprzedzającego podobny wypadek, zaszedł w Dziernowicach, majętności rodziny Korsaków, w gubernii witebskiej. Parafia dziernowieka, jak dudakowicka i wiele innych, zwłaszcza na Białej Rusi, przyjęła za Katarzyny II, z jej przyzwoleniem obrządek łaciński i zostawała w nim spokojnie aż do r. 1842. W tym roku po przymuszeniu innych dawniej unickich, a teraz łacińskich do prawosławia przyszła i na nią kolej. Zabrano jej kościół i zamieniono go na cerkiew, a przy cerkwi osadzono popa, którego Dziernowiczanom za swego pasterza kazano uważać. Dziernowiczanie przywiązani do swej wiary, równie jak Dudakowiczanie, o popa przysłanego nie dbali i uczęszczali na nabożeństwo do kaplicy cmentarnej katolickiej w sąsiednim Siodło wie, gdzie z dawniejszych lat był stały kapelan, ks. Ciecierski Piotr. Trwało to mniej więcej rok. Po roku wypędza rząd księdza Ciecierskiego z Siodłowa, kaplicę zamyka i lud zmusza do uczęszczania na nabożeństwo do prawosławnej cerkwi. Lud nie chce o tem słyszeć. Zjeżdża tedy apostata Wasil Łużyński z popami, z policyą i wojskiem, spędza lud do cerkwi, a spędzonym popy w pogotowiu będący wciskają do ust przemocą najśw. Sakrament na dowód, że wzięli udział w liturgii i przestali być katolikami. Ale i to nie pomogło, lud po skończonej ceremonii z większą jeszcze jak dotąd odrazą od popa prawosławnego i od jego nabożeństwa się odwracał i co do chrztów, pogrzebów, ślubów, uczęszczania do Sakramentów św. zupełnie tak się urządził, jak lud dudakowicki. Dla uspokojenia zaś popa wykupywał rok w rok u niego za drogie pieniądze świadectwa, że spowiedź wielkanocną w jego cerkwi odprawił i pop milczał aż do roku 1857, raportując każdego roku swej władzy, że wszyscy włościanie czynią zadość swym obowiązkom religijnym. W tym roku proszą Dziernowiczanie rząd, nasłuchawszy się wiele o dobroci nowego cesarza Aleksandra II, o publiczne katolickie nabożeństwo. Miejscowa władza odpowiedziała im na to, że tak nierozsądna prośba nie może być uwzględnioną. Nie zaspokojeni tą odpowiedzią, odnoszą się Dziernowiczanie do samego cesarza; czem przerażony miejscowy pop oskarżył ich przed swym biskupem Łużyńskim, że chcą odpaść od prawosławia (r. 1858).

Łużyński zjechał znów z całym zastępem popów, żandarmów i urzędników cywilnych i rozpoczął indagacyą: kto ich podburzał, kto petycyę do cesarza pisał i kto podpisy zbierał? Na pierwsze pytanie odpowiedzieli wszyscy, że nikt ich nie podburzał, że wszyscy w równym stopniu są winni, gdyż wszyscy zarówno są katolikami. Na drugie i trzecie pytanie wysunął się balwierz miejscowy i całą odpowiedzialność wziął na siebie. Natychmiast okuto go w djby i po wyłamawszy mu zęby na pół żywego odesłano do więzienia w Witebsku.

Chciał się także Łużyński koniecznie dowiedzieć, dokąd w ostatnich latach chodzili na nabożeństwo i do Sakramentów Św.? Podejrzy wał ich, że uczęszczali do sąsiednich Dominikanów w Zabiałach, ale na pewno wytropić tego nie mógł. Dalej polecił towarzyszącym sobie popom, aby duchownym wpływem starali się wytłumaczyć Dziernowiczanom nieuniknioną konieczność powrotu do prawosławia. Duchowna misya popów polegała na tem, że policzkując i targając za włosy wieśniaków, wołali na każdego: "przyjmijże prawosławie." Że taka misya nie przyniosła więcej owocu od poprzednio użytych sposobów, nie potrzeba dodawać.

Po nieudaniu się misyi apostolskiej Łużyńskiego rozpoczęła się misya senatora Szczerbinina, wydelegowanego do Dziernowic, aby Dziernowiczanom wolę monarszą zwiastował, i misya pułkownika żandarmeryi Łosiewa, wspieranego przez oddział żandarmów.

Szczerbinin zaczął od udanej łagodności i podstępu. Mówił im, że cesarz zastępuje miejsce Boga na ziemi, że Bóg w niebie, a cesarz na ziemi, że kto nie słucha cesarza, nie słucha Boga, że gdy zatem cesarz chce aby przyjęli prawosławie, uczynić to powinni pod niełaską cesarską.

Lud na to: my cesarzowi jesteśmy posłuszni i szanujemy jego wolę, ale wiary wyrzec się nie możemy dla przypodobania się jemu.

Następnie za poradą jednego z urzędników w otoczeniu jego się znajdujących wezwał ich Szczerbinin, aby mu się pokłonili i w rękę go ucałowali na znak, że są posłuszni cesarzowi. Większa część uczyniła to, ośmiu podejrzy wając podstęp wymówiło się. Ostatnich zamknięto za to w smrodliwym lochu, innym oświadczono, że ucałowaniem ręki Szczerbinina uznali wolę cesarską i przyjęli prawosławie i kazano im dnia następnego stawić się w cerkwi" na liturgię. Grdy poczciwy lud poznał, jak niegodziwie nadużyto jego pokory i uniżoności, stanowczo i z oburzeniem odmówił udziału w nabożeństwie.

Szczerbinin nie zniechęcił się jednak dotychczasowem niepowodzeniem, wysunął tylko naprzód w swoje miejsce dla przełamania bądź co bądź oporu Dziernowiczan pułkownika Łosiewa, rządcę dóbr dziernowickich Żarnowskiego i owego balwierza, który jako przywódzca Dziernowiczan był więziony w Witebsku, a po trzechmiesięcznem katowaniu uległ podszeptom Łużyńskiego, apostazował i do rodzinnej wioski wrócił. Pierwsi dwaj apostołowie Szczerbinina, Łosiew i Źarnowski, znęcali się w najokrutniejszy sposób nad biednym ludem, jeden w imieniu rządu, drugi w imieniu dziedzica, dopóki go nie przywiedli do zwątpienia o możności dłuższego utrzymania się przy wierze katolickiej. Balwierz zaś (Wincenty) przekonywał ich na własnym przykładzie że niema innej rady, jeno poddać się rządowi. Mimo zwątpienia nie chciał jednak lud deklaracyi podpisać, tak, że trzeba było wysłańcom, aby mieć dowód apostazyi ludu, spędzić go do cerkwi i przemocą dać mu prawosławną komunię (dnia 14 lipca). Zakomunikowanych zapisano do ksiąg ludności prawosławnej i uczyniono raport do cesarza: "że Dziernowiczanie przeszli dobrowolnie na prawosławie [73]".

16. Cóż na ten gwałt krzyczący, bo inaczej nazwać nie możemy mniemanego nawrócenia Unitów na prawosławie, powiedziała chrześcijańska Europa?

Na jej zawstydzenie powiedzmy, że ogół ówczesnych pism codziennych albo przyklasnął ciemiężycielom sumień, albo wiadomść o krwi rozlewie, o łzach i jękach nieszczęśliwych obojętnie przyjął; bo chodziło tylko o katolików i do tego barbarzyńskich Rusinów!

"W Niemczech i we Francyi znaleźli się nawet pismacy, którzy mieli czoło odezwać się z obroną niesłychanego gwałtu sumień, jakiego się na przeszło dwumilionowej ludności za białego dnia dopuszczono, wystawiając dokonane przemocą i podstępem zniesienie Unii, jako akt dobrej woli Rusinów. Z pism niemieckich, na czele obrońców tyrańskiego postępowania stanęła "Frankfurter Zeitung" w numerze z dnia 22 kwietnia r. 1889; z gazet francuskich, które za przykładem niemieckiej koleżanki poszły, nie umiemy dokładniej oznaczyć, było ich jednak kilka. Odprawę dał wszystkim wymowny szermierz sprawy katolickiej Ludwik Yeuillot w swym dzienniku "Uniyers". Odprawa ta jest oddrukowana wraz z artykułem "Frankfurter Zeitung" w dziele "Vicissitudes de l'Eglise catholiąue i t. d." w tomie II na str. 486 i 487.

Stolica Apostolska, gdy ją głuche wieści dochodzić zaczęły o okrucieństwach na Litwie i Białejrusi, nie chciała w pierwszym momencie dochodzącym ją pogłoskom uwierzyć. Dopiero gdy rzecz przez pisma stała się publiczną i gdy ówczesny papież Grzegorz XVI niewątpliwe otrzymał dowody prawdziwości tego, co od dość dawnego czasu o uszy jego się odbijało, odezwał się na tajnym konsystorzu dnia 22 listopada 1839 r. z wyrazem boleści, potępiającym okrucieństwo odstępców. Przytoczymy z tej wspaniałej przemowy kilka najmocniejszych ustępów: "Wiele wprawdzie smutnych, mówi Ojciec Św., i do zniesienia ciężkich wypadków zaraz od początku urzędowania naszego, rozlicznemi długich czasów uciśnieni przeciwnościami, zmuszeni byliśmy z tego miejsca. Wielebni Bracia, Wam ogłaszać. Ate to, co dnia dzisiejszego w Waszem gronie wśród smutku i płaczą całego Kościoła oznajmić mamy, jest tego rodzaju, iż wszystkich nieszczęść, nad któremiśmy dotąd płakali, bez miary ciężkość przechodzi". Potem, opowiedziawszy pokrótce koleje, jakie Unia na Rusi od przyjęcia przez Rusinów religii chrześcijańskiej przechodziła, mówi dalej: "Lecz o nieszczęsna rzeczy zmiano! O sroga i nieodżałowana ruskiego narodu klęsko! Ci sami bowiem, którzy mało co przedtem za ojców i pasterzy byJi mu dani, a tem samem przewodnikami i nauczycielami jego być mieli, aby złączywszy się tem mocniejszym węzłem z ciałem Chrystusowym, którem jest Kościół jego, w nienaruszonej zachował się całości, ciż sami mówię, stali mu się teraz na wieczne zatracenie przewodnikami odstępstwa... Wzdryga się umysł przypominać to wszystko, co od dawna ten okropny wypadek zapowiadało i jakie wreszcie pobudki tych wyrodnych pasterzy wraz z ich trzodą do takiej przepaści zbrodni doprowadziły. Spoglądając na okropny ich upadek, przystoi raczej słowy Pisma św. zawołać: "Sądy Boże, przepaść wielka!" Z drugiej strony nie mniejsza serce nasze napełnia troska o tych ukochanych owego narodu synów, którzy nie dając się ani podstępem ułudzić, ani pogróżkami ustraszyć, ani tak silnego przykładu niegodziwością uwieść, niewzruszenie przy katolickiej jedności dotąd stoją. Nie tajno nam bowiem, jak ciężkie utrapienia z powodu innych odstępstwa już ich spotkały i jak wiele jeszcze za swą stałość w świętej jedności do zniesienia mieć będą. Obyśmy mogli ojcowskim głosem z bliska ich pocieszyć i udzielić im łaski, któraby ich nadal w ich męztwie utwierdzała [74]".

Jedna rzecz w tej przemowie papieskiej uderza, że papież, potępiając przewodników odstępstwa, biskupów apostatów, żadnem słowem nie dotyka rządu rosyjskiego. Prawdopodobnie nie chciał go takiem publicznem wystąpieniem drażnić i do gniewu na Łacinników w kraju zamieszkałym dawać okazyi. Nie zamilczał jednak całkiem, bo w liście przez kardynała sekretarza stanu dnia 1 czerwca r. 1840 do cesarza wysłanym, powiada wręcz, że rząd jego państwa oddawna ze świadomością przygotowywał upadek Unii.

Na ten list kazał cesarz przez swego posła rezydującego w Rzymie krótko oświadczyć papieżowi: "La ąuestion des exgrecs-unis est fort simple. Lorsąue politiąuement, separós de la Russie, les habitants grecs furent ргіѵёз de ieur chef de Teglise, ils accepterent pour tel le pape; les actes existent et prouvent que cela n'a 6te qu'une reconaissance politique; dans ce moment ce meme clerge a demande a rentrer dans le giron de Teglisemere, dont-ils ne se consideraient jamais comme separes; la chose a ete accordee et amen [75]".

W kraju zaś kazano przed ludnością, z upragnieniem oczekującą w swym strasznym ucisku słowa pociechy od Ojca całego chrześcijaństwa, nietylko ukrywać allokucyę Ojca Św., ale nawet rozpuszczano wieści, że papież sprawę i cerkiew unicką dawno poświęcił i na jej zagładę jest obojętny. Rozszerzenie tych wieści miało na celu złamać na duchu opierających się dyzunii, i skłonić ich do dobrowolnego zaprzestania dalszych marzeń o Unii. Papieżowi Grzegorzowi XVI dało to powód nietylko do wygłoszenia nowej allokucyi (dnia 22 lipca r. 1842) i to wprost przeciw rządowi rosyjskiemu, ale nadto do ogłoszenia zbioru dokumentów, świadczących o nieustannej troskliwości Stolicy Apostolskiej o polepszenie doli Kościoła katolickiego obu obrzędów pod panowaniem rosyjskiem [76].

Wreszcie, nie omieszkał także nieodżałowanej pamięci papież Pius IX uciemiężonym i przemocą od jedności Kościoła jderwanym Rusinom dać dowodu swej ojcowskiej o nich troskliwości, polecając ich w allokucyi r. 1847, zwiastującej zawarcie konkordatu z cesarzem, pieczy duchowieństwa łacińskiego. , Ufamy, mówi ten Wielki Papież, że księża łacińscy dołożą wszelkich starań i użyją wszelkich sposobów, jakie im wskaże rozwaga, aby tych synów ukochanych (Unitów) nie zostawić bez duchownej pomocy". Niestety z bólem i ze wstydem wyznać nam trzeba, że duchowieństwo łacińskie polskie nie odpowiedziało oczekiwaniom Ojca św. Biskupi ulegli rozkazowi rządu i od duchowieństwa swego wymagali zobowiązania, że wyznawcom niełacińskiego obrzędu Sakramentów świętych udzielać nie będą. Nie tajno nam wprawdzie, pod jakim naciskiem episkopat łaciński i niższe duchowieństwo się znajdowało, lecz jakbądź należało raczej wybrać męczeństwo, aniżeli tak niegodną charakteru biskupiego i kapłańskiego okazać uległość.

Rząd rosyjski poczytywał wszystkie odezwy Stolicy Apostolskiej, w obronie uciśnionych Unitów, za intrygę polską i jezuicką. W tym sensie przynajmniej, za świadectwem Moroszkina, pisywał dworowi petersburskiem o przemówieniach papieskich poseł cesarciki w Rzymie, kniaź Potemkin. Pocieszał się także rząd petersburski tem, że odezwy papieskie nie sprawiały na zachodzie Europy takiego wrażenia, jakiego się lękał. "Q,ant a Timpression generale, pisał kniaź Potemkin do ministra hr. Nesselrode, que ce manifeste (allokucya papieska) a produit ici, elle parait bien moins profonde, qu'on ne pourrait le croire ailleurs".

Widząc, że tak zwane liberalne pisma publiczne zachodniej Europy albo są obojętne na gwałt zadany sumieniom dwumilionowej ludności, albo go uniewinniają, unikał mądrze rząd rosyjski polemiki z pismami katolickiemi, ażeby polemizując przeciw pojedynczym zarzutom nie był zmuszony mimowolnie przyznać się choć częściowo do tego lub owego. Tylko ogólnie, przez oddane sobie organa prasy publicznej, jak gdyby od niechcenia, raz po raz nadmieniał, że wszystkie wieści o prześladowaniu Unitów są złośliwie wymyśloną baśnią, której zbijać nie warto. I tą taktyką osięgnął w rzeczy samej tyle, że o wypadku tak nielegalnym, iż drugi nietylko równy, ale nawet podobny w żadnem innem chrześcijańskiem państwie świata całego w wieku XIX byłby niemożliwy, stosunkowo za mało pisano i o wiele za mało na niego uwagi zwracano.

Z pomiędzy głosów, które z powodu zniesienia Unii na Litwie i Białorusi z oburzeniem] na ten gwałt się podniosły, zasługuje jeszcze na wzmiankę odezwanie się lwowskiego arcybiskupa ruskiego unickiego, Michała Lewickiego.

Starsza generacya duchowieństwa austryackiego, a więc i ruskiego w Gralicyi, otrzymała wykształcenie teologiczne w du chu Józefińskim, bardzo pokrewnym duchowi dyzunickiemu. O Katarzynie II świadczy hr. Tołstoj, że się wczytywała w ustawy reformacyjne Józefa II, odnoszące się do Kościoła i teologicznych szkół katolickich i swoje kościelne ukazy wedle ich wzoru układała. Zniesienie Unii na Litwie nie wywołało też w duchowieństwie unickiem galicyjskiem tej grozy oburzenia, jakiego się po niem należało spodziewać; lecz przeciwnie znaleźli się wśród niego księża cichaczem potakujący gwałtom rosyjskiego rządu przeciw ich własnej cerkwi. Byli to oczywiście tacy, którzy pod wpływem wykształcenia józefińskiego utracili wiarę. Ponieważ jednak stosunki miejscowe nie pozwalały im odsłonić otwarcie swych religijnych przekonań i zasad, odrzekali się swej wierności względem Unii i pochwalili tylko gorliwość rządu rosyjskiego o przywrócenie pierwotnej czystości obrządku wschodniego [77]. Ówczesnemu metropolicie i arcybiskupowi lwowskiemu, Michałowi Lewickiemu nie było tajne to usposobienie pewnej części duchowieństwa jego, a tem samem groźne owczarni jego położenie. To podało mu myśl ogłoszenia d. 10 marca 1841 r. listu pasterskiego do duchowieństwa i wiernych, w którym z przyczyn łatwych do odgadnienia, t. j. aby nikogo osobiście bez potrzeby nie drażnić i nie urażać, nie wspomniał o właściwej listu przyczynie, lecz za to w pierwszej jego części całą siłą wywodów dogmatycznych i dowodów historycznych uderzył na fałsz dyzunii, na jej zgubność i niezgodność z objawieniem Ohrystusowem, a w szczególności z ustanowieniem przez Chrystusa Pana Piotra św. apostoła i następców jego, biskupów rzymskich, naczelnikami całego Kościoła; w drugiej zaś części starał się odeprzeć zarzut, jakoby Unia przez połączenie z Kościołem rzymskim na powadze straciła, wykazując, ile przeciwnie na tej jedności zyskała. Pozwolimy sobie kilka ustępów z listu przytoczyć, aby czytelnikowi dać wyobrażenie, jak trafnie i przekonywająco zarzuty odpierał i Unii św. bronił, a jeżeli mu się nie udało ludzi złej wiary wywodami swymi przekonać, to przynajmniej błądzących w dobrej wierze do upamiętania przywiódł.

Oto kilka najdosadniejszych ustępów listu:

"Mądre ze wszechmiar i gruntowne było postanowienie Grreków, którzy w czasie soboru Florenckiego, wyprzysiągłszy się błędów Focyusza i Cerularyusza, dawniejszą jedność z Kościołem zachodnim przyjęli. Równie mądrze i zbawiennie uczynili przodkowie narodu ruskiego, którzy przy końcu wieku XVI ten sam błąd za pomocą łaski Bożej spostrzegli i papieżowi rzymskiemu, Klemensowi YIII, natenczas katedrę Piotra św. zajmującemu, przynależną podległość i posłuszeństwo oddali. Od tego czasu spoczywa Ruś zjednoczona jak latorośl na prawdziwej winnej macicy i naukę Kościoła nietylko usty, ale jak to prawdziwym Chrystusa zwolennikom przynależy, także sercem wyznaje... Zwykli przeciwnicy św. Unii, oprócz innych pobudek swego wstrętu do Kościoła rzymskiego i to także przytaczali, jakoby tenże Kościół miał na celu zmieniać obrzędy wschodnie na łacińskie, wiernych do obrządku łacińskiego przeciągać i tym sposobem zjednoczony Kościół ruski z czasem zupełnie znieść i dlatego mniemają, że ten Kościół swej własności i swej dawnej okazałości jest pozbawiony, że duchowieństwo i naród ruski na pogardę oddany i wszystko do stanu opłakanego przywiedzione. Jak mocno zaś te i tym podobne twierdzenia od prawdy się oddalają, jawne są na to dowody. Już same akta powszechnego zboru Florenckiego świadczą, że Kościół rzymski wówczas szczególnie jedność wiary i wzajemną obu Kościołów miłość miał na celu, obrzędy zaś wschodnie nienaruszone zostawił. Także później pod Klemensem VIII, gdy Ruś do jedności wracała, Stolica Rzymska wszystko nienaruszonem mieć chciała i jedynie tylko tej jedności w nauce i w karności kościelnej się domagała, jaka była w dawnym Kościele wschodnim. Nawet są wielorakie dekreta i konstytucye papieskie, które zobowiązują Unitów do trwania w obrządku greckim i ostro karcą samowolną zmianę tego obrządku na łaciński. Wiadomo nareszcie wszystkim,... z jaką to ojcowską troskliwością papieże zajmowali się Rusią zjednoczoną, gdy oprócz innych dobrodziejstw im wyświadczonych, szkoły dla wykształcenia duchowieństwa ruskiego po wielu miejscach, a między innymi\ i w tutejszem także Lwowie, pod dozorem Ojców Teatynów zaprowadzili...

"Zaiste, powiada dalej, ruski obrządek i Kościół jego nietylko, na świetności swojej przez Unię nic nie stracił, ale owszem, otrzymawszy kler należycie wykształcony, na którym mu w dyzunii całkiem zbywało, daleko większej nabył świetności... Zarzut przeciwników Unii o uciemiężeniu obrządku ruskiego obala owa dobra sława, której ten obrządek powszechnie doznaje... Chociaż wielu z wysokiej szlachty i obywateli należy do obrządku łacińskiego, przecież jako patronowie i kolatorowie o utrzymanie świątyń ruskich są troskliwi, nawet częstokroć okazałe cerkwie budować każą i na wsi mieszkając nabożeństwa ruskiego pilnują... Czczem zatem jest wszystko to, co sobie przeciwnicy o upodleniu na obrządek ruski przez Unię ściągnionem roją, krzywdząc rozmaicie Unię w dziełach teologicznych, historycznych i dziennikach. Mądrzejby uczynili, gdyby usiłowania do rozważania raczej nauki starożytnego Kościoła wschodniego obrócili, albowiem prędzejby się przekonali, jak znacznie się od wiary i karności tego świętego Kościoła oddalili. Lecz oni nie wiedzą, co czynią; wy zaś nie mieszajcie się ich zarzutami, cieszcie się owszem, że wam dano jest pielęgnować św. Unię, która prawdziwą świetność Kościołowi ruskiemu zjednała i na której nadzieja zbawienia naszego zasadza się. Na co bowiem przyda się powierzchownym blaskiem obrzędów i ceremonij lub też nadanemi duchownym ozdobami chlubić się, kiedy ta wystawa nie może stać się ochroną przeciw niebezpieczeństwu zbawienia... Rozważajcie to wszystko pobożną myślą i wspólnie roztrząsajcie, abyście o zbawienności św. Unii sami dokładnie przekonani, także ludy wasze w niej utwierdzali. Unia ta bynajmniej nie wymaga uchylania obrzędów dawnych wschodnich" [78].

Serca wszystkich szczerych przyjaciół Unii rozradowały się tym pasterskim głosem metropolity, a papież Grzegorz XVI uznając gorliwość jego osobnem Ьгеѵе podziękował mu za niego. "Dowód ten czujności i gorliwości twojej, pisze do niego papież pod dniem 17 lipca 1841 r., osładza nam gorzką boleść, jaka napełniła serce nasze na widok okropnej zbrodni biskupów, którzy przed dwoma laty przeszedłszy w szeregi dyzunickie, broń matkobójczą przeciw Kościołowi podnieśli."



[1] "Wiestnik Jewropy," r. 1S72, mie.sijic kwiecień, st.r. 618.

[2] Le plan d'abolition de l'Eglise grecąue-Unie, Extrjit des "Etudos religieuses etc." Paris, Albanel 1873.

[3] Etudes religiues, philosophiques, liistoriques et litteraires, Таnіег 1873, Paris str. 71.

[4] Moroszkin, I. c. pozyt kwietniowy str. 618.

[5] Na polskie przetłumaczony jest projekt Siemaszki w mej "Historyi Unii", Poznań 3875 r. od str. 258-274. Ponieważ jednak ten przekład uczyniony był z niedość .ścisłego tłumaczenia francuskiego, podani go jeszcze raz w dodatku do tej książki pod nr. 3 w przekładzie podług oryginału rosyjskiego.

[6] Obie sekcye miały obowiązek tylekroć wspólne scsye odbywać, ilekroć trzeba byo załatwiać wspólne obu Kościołów sprawy.

[7] Siemaszko w wyraźnym jest błędzie. Kommcmoracya papieża we mszy św. była zawsze uważana na Wschodzie i na Zachodzie za znak jedności z Kościołem rzymskim. ѴѴ bulli "Ex quo primum", wydanej z powodu nowej edycyi "Euchologium," dowodzi Benedykt XIV niezbitemi świadectwami, że zwyczaj ten sięga najdawniejszych czasów, i że Stolica Apostolska od wszystkich z nią zjednoczonych Kościołów zawsze tej kommemoracyi wymagała. (Jo do Kościoła ruskiego w szczogólności, może wprawdzie synod Zamojski służyć za dowód, że u Rusinów przed synodem nieraz tę komemoracyę zaniedbywano, ale nadużycie nie obala obowiązku i ten obowiązek synod przypomina wszystkim kapłanom w sposób bardzo dobitny, Inna rzecz z dodatkiem fiIioque. AVspomniany papież Benedykt XIV w bulli "Etsi pastoralis" (r. 1742) powiada, że Kościół wschodni jest tylko wtenczas obowiązany do niego, gdy zaniedbanie go wywołuje zgorszenie lub niebezpieczeństwo dyzunii i herezyi. Takie zgorszenie i niebezpieczeństwo istniało w Kościele unickim, dlatego synod Zamojski surowo nakazał odmawiać filioąue w liturgii (por. Laemmer, Animadyersiones in Decreta Concilii Ruthen. Zamosc. § 12, 13, 14).

[8] Siemaszko ma na myśli dekoracyę przyznany duchowieństwu ruskiemu przez papieża Piusa VI (r. 1784) na wniosek metropolity Smogorzewskiego, po metropołita był upoważniony rozdawać tę dekoracyę świeckim lisięźoni tak swej, jak innych unickich dyecezyj, aż do wypełnienia liczby 30. Do niej przywiązany był przywilej' "alcaris privilegiati" na dwa dni w każdym tygodniu, odpust zupełny w uroczystość śś. Apostołów Piotra i Pawła, w oktawę tej uroczypilości i w godzinę śmierci i zarazem obowiązek gorliwego służenia sprawie Unii. Ostatni zwłaszcza szczegół tłumaczy, dlaczego Siemaszko iiałegał na zniesienie "insygniów zapożyczonych u Lacinników."

[9] Ukaz z dnia 9 października r. 1827, Zbor. zak. nr. 1449.

[10] "Wiestiilk Jewropy", poszyt czcfwcowy w J872, str. 560.

[11] "Wiestnik Jewropy" poszyt czerwcowy r. 1872, str. 500 - 593; Sobr. zak. 1828, nr. 1977. Ma także Theiner w Anneksach do "Neuste Zustiinde" i t. d., na str. :J10 ukaz i)Owyższy, ale w bardzo błędnym i bałamutnym przekla'lzie francuskim.

[12] Bulla "Magnus Dominus" z r. 1595 w par. 10 powiada: "Omnes pacros ritus et caeremonias, ąuibus llhutheni Episcopi et Clcrus juxła Sanctorum Patrum Graecorum instituta in divinis officiis, et Sacrosanctae Mnsae sacriiticio caeterorumąue Bacramenl.orum administratione, aliisvc sacris functionibus uturtnr, dummundo veritati et doctrinae fidei cathiolicae non adver.sentur, et comraunionem cum Romana Ecclesia non excludant, ebdom Ruthenis Episcopis et Olero ex Apostolica benignitate permittimus, concedimus et indulgemus" (cfr. Theiner, I. o. Anneksa. str. 27.

[13] "Wiestnik Jewropy", 1. c. str. 593.

[14] "Wiestnik Jewropy", I. c. "Radujuś duszewno, czlo namierenie mojo priniaio choroszo, sówerszenno soglasno s dołgom ich i moim ożidaniem".

[15] "Wiestnik Jewropy», I. c. str. 594.

[16] "Wiestnik Jewropy," 1. c. str. 597: "dali jemu (Martuszewiczowi) w 1828 godu w wikarnye Siemaszko, kotoryj byl i nadziratelem za dziejstwijami Martuszewicza".

[17] "Wiestnik Jewropy", 1. c. str. 595-602.

[18] "Wiestnik Jewropy", 1. c. str. 600.

[19] Wiestiiik Jewropy" 1. c. str. Gl4: "Poślcdniaja howorka Josifa poka,zywael., czfco preobrazowanija jeho w systemie wospitanija unitskaho junoszestwa byli tak śmieły, tak raclikalny, tak, jeśli możno wyrazlt'sia, prouiknuty ruasizmom i prawosławiem, czto on sam ispugalsa ich".

[20] "Wiestnik Jewropy", 1. c. str, 619.

[21] Ukaz z 25 lutego r. 1830.

[22] "Wiestnik Jewropy", 1. c. str. 620 i 621.

[23] L. c., str. 626 i 627.

[24] L. c. str. 622-625, 628-629.

[25] L. c. str. 629.

[26] Żeńskich klasztorów bazyliańskich było bardzo mało, pięć czy sześć wszystkiego.

[27] Oto wykaz klasztorów przy wsa.tpieniu na tron ces. Mikołaja, do wspomnianych trzech prowincyi należących:

Prowincya białoruska obejmowała klasztory gubernii mohilowskiej i witebskiej: witebski, borysohliebski, syrotyński, machirowski, taduliński, dobrohorski, umacki, wierzbolowski, bezwoździcki, pustyński, białocerkiewski, marywilski, onufryeński, orszaiiski, lołoczyński = 15.

Prowincya ruska - klasztory gubernii kijowskiej, podolskiej i wołyńskiej: kaniowski, humański, lisiański, borski, poddubecki, poczajowski, krzemieniecki, dubieński, szilczański, dorohobużki, hocański, łucki, żydyczyński, białostocki, tumiński, władzimirowski, zahorowski, mielecki, puczyńki, werchowski, lubarski, tryhorski i owrucki =23.

Prowincya litewska: klasztory gubernii mińskiej, grodzieńskiej, wileńskiej, kurlandzkiej i obwodu białostockiego: berezwicki, poftawski, rakowski, swierzeński, Ijadeibki, kazimirowski, lohojski, leszczyński, kasuszski, iuchowieki, sielecki, grodzieński, czerlioński, ghiszniański, byteński, żyrowicki, różański, lyskowski nowogrodzki, lawryi-zowski, wolniański, mirski, darowski, uspierski, kobryński, torokański, antopolski, cbomski, nowoslelecki, wileński, boruński, suikowski, brzeski, trocki, supraśiski, kuźnicki, drohiczyński, podubiski, brosłowski, heliaDowski, illukszański i jakubsztadzki = 42. (Por. "Wiestnik Jewropy" 1. c. sir. 620 i 630. "Projekt Siemaszki" wspomina o 18 klasztorach w prowincyi białoruskiej, tak iżby ogółem wypadło przyja.ć 83 klasztory bazyliańskie; Moroszkin wymienia jednak tylko 15 klasztorów).

M "Wiestnik Jewropy", 1. c. str. 630: "Prawitelstwo naczało swojo wozdiejstwije na bazyliańskij ordieii .... prizwaniem prowincyałow bazyliańskich monastyrej kakby k'uczastiju w eparchialnom uprawlenii czrez proizwodztwo w czleny eparchialnych konsistorij, a na samom diele postawiwszy ich pod bliżajszij i niepośredstwennyj nadzór jeparchialnych archijereiew i jeparchialnych konsistorij".

[28] "Wiestnik Jewropy", I. c. str. 632-640.

[29] Było ich jeszcze prócz wywiezionych do fortecy kijowskiej 34 wraz z 13 nowicyuszami.

[30] "Wiestnik Jewropy", I. c. str. 644-648.

[31] "Wiestnik Jcwropy". I. c. poszyt lipcowy str. 66 i 67.

[32] "Wiestnik Jewropy", I. c. poszyf lipcowy, gdzie na str. CO-80 znajduje się obszerny opis zaboru klasztoru poczajowskiego, oparty na aktach kancelaryi ober-prokurora synodu («O obraszczenii Poczajowskawo monastyrja w prawosłavnyj» Nr. 114).

[33] Klasztory te są: "owrucki, poczajowski, żydyczyiiski, żyrowicki, kuźnicki, bracławski, suszkowski, brzeski, witebski, polocki, bezwodzicki, poddubecki, wierchowski, ehomski, rairski, świerzański, tuszyński, kazimirowski, białostocki, łucki, (lubieński, milczański, puczyński, hoszczaiiski = 24. ("Wiestnik Jewropy". 1. c. btr. 85-86).

[34] L. c. sir. 80.

[35] "Wiestnik Jewropy," 1. c. od str. 86-92 i 94.

[36] "Wicatnilc Jowropy" 1. c. str. 97 i 98: "Wieś obrjad, pisze Moroszkin, bogoshiżenija otprawlcn byl po czinu wostocznoj cierkwi".

[37] "Wiestnik Jewropy," I. c. str. 100 i 103-105.

[38] "Wiestnik Jewropy" 1. c. str. 106-109.

[39] "Vicissitudes de l'Eglise catholiąue" tom. II, str. 298-300.

[40] L. c. tom I, str. 234 i 235.

[41] L. c. tom I, str. 288.

[42] "Vicissitudes de l'Eglise catholiąue" tom. II, str. 301.

[43] L. c. tom U, str. 304.

[44] L. c. tom II, str. 308.

[45] Moroszkin tak o tych gwałtach rządu, jak o protestach pewnej cz(ści duchowieństwa i ludu wiernego milczy, choć pewno w archiwach rządowych, do których mial przystęp, znalazł dosyć dowodów, świadczących o ich prawdziwości. Raz tylko mimochodem napomyka, że niezręczność działaczy utrudniała spieszne spełnienie intencyi rządu.

[46] "Vicissitudes de l'Eglise catholiąue" tom. II, str. 262, 295 i 290.

[47] "Wiestnik Jewropy", 1. c. poszyt sierpniowy na str. 530 mieści ten ukaz

[48] "Wiestnik Jewropy«, 1. c. str. 531-535.

[49] Theiner, w « Vicissitudes de l'Eglise cath.» bałamuci, pisząc, że to już w r. 1832 się stało; podobuicż faiszywem jest jego twierdzenie, że w roku 1832 zakon bazylianski został zniesiony. Rozporadzenia cesarekie mówią, bowiem o tym zakonie jeszcze w latach późniejszych (tom I, str. 225 i 220 i "Wiestnik Jewropy" 1. c. str. 537).

[50] Wiestnik Jewropy«, 1. c. str. 538-542.

[51] L. c. str. 539 i 542.

[52] L. c. str. 542-557.

[53] W oznaczeniu roku i micsiuca Śmierci Bułhaka idziemy za Moroszkinem (1, c. str. 588), który będąc na miejecu i mając przystęp clo archiwów rządowych, mógł dokładną o czasie śmierci metropolity mieć wiadomość. W Przegl. Poza. (r. 18G5 str. 70) podany jest, jako data śmierci jego, dzień 23 marca r. 18.37. - Theiner i za nim inni opowiadają, że przed śmiercią kusił go naprzód Siemaszko, a potem Błudow, aby podpisał akt apostazyi. lecz że jednemu i dnigiemAi należytą dał odprawę. Wmięszanie Błudowa w tę sprawę podaje w oczach nasz ch wiadomość Theinera w podejrzenie, gdyż Błudów, już wówczas od zarządu spraw unickich usunięty, nie byłby się pewno pozwolił użyć do aktu tak podrzędnego, (Vicissitudes i "t. d. tom I, str. 251 i 252).

[54] "Wiestnik Jewropy,'' poszyt czerwcowy, str. 596.

[55] "Wiestnik Jewropy", 1. c. poszyt sierpniowy, str. 559.

[56] "Wiestnik Jewropy,"' 1. c. str. 562 i 563.

[57] "Wiestnik Jewropy," 1. c. sfr. 575.

[58] "Wiestnik Jewropy" 1. c. str. 577.

[59] "Wiestnik Jewropy", I. c, str, 577-587.

[60] "Wiestnik Jewropy," 1. c. str. 558-593.

[61] "Wiestnik Jewropy" poszyt wrześniowy 1. c. str. 85-38.

[62] "Wiestnik Jewropy" 1. c. str. 40-43.

[63] "Wiestnik Jewropy" I. c. str. 38-39.

[64] "Wiestnik Jewropy" l. c. str. 46.

[65] "Wiestnik Jewrojty", 1. c. str. 56.

[66] Wiestnik Jewropy", I. c. od str. 60 do 63.

[67] "Wiestnik Jewropy," 1. c. str. 64.

[68] Recit de Makrena Mieczysławska, Paris 1846. Do tego porównaj: "Cholraykij greko uniatskij Miesiacesłow na 1866 god", Warszawa str. 46 i następ. gdzie Makrena wystawiona jako oszustka, która nie by Ja nigdy przełożoną Bazylianek mińskich i sam fakt prześladowania zakonnic zaprzeczony.

[69] Dyzunici nie mają w swych cerkwiach, ani konfesyonałów, ani ambon.

[70] O apostacie Łuźyńskim wiadomcm jest, że w przystępie widma prawdy odzywał się: mnie tam na drugim świecie uic się nie należy tylko męka, trzeba się tu wyhulać. "Czas" r. 1875. nr. 172.

[71] Do parafij przymuszonych w ten sposób z obrządku łacińskiego do prawosławia należały, o ile wiemy: Przybrodzie, Pohoście, Chwaszczówka, Dudakowicze i Dziernowice.

[72] Kto więcej szczegółów pragnie z martyrologii Unitów z owych czasów tego odsyłamy do "Akt męczeńskich Unii" zebranych z opowiadania wiarogodnych świadków w "Roczniku Towarzystwa historyczno literackiego w Paryzu" na rok 1866 od str, 108 - 155, skąd i my powyższe szczegóły czerpaliśmy.

[73] Obszernie pisały o misyi dyzimickiej w Dziernowicach "Wiadomości polskie" wydawane w Paryżu (1857 - 1861); porównaj także Lescoeur, Eglise catholiąue en Pologne, Paris, 1876, tom I str. 315-337. Dodać tu wypada, że cesarz Aleksander II, pochwaliwszy wszystko, co senator Szczerbinin w Dziernowicach zrobił, kazał równocześnie na przyszłość każdą manifestacyę unicką bez żadnego względu tłumić. Wola ta prędko znalazła zastosowanie, gdy w kilku innych parafiach lud dotąd skrycie trzymający się Unii prosił o pozwolenie wyznawania jej jawnie.

W miesiąc po misyi Dziernowickiej odbyła biurokracya rosyjska krwawą misyę dyzunicką w Porozowie, w grodzieńskiem; półtora roku później we wsi Kleszczele w tejże gubernii, w r. 1860 w gubernii mohilowsklej we wsiach: Swietiłówka, Warnawina, Puzyrew, Sicliszcze i Tykalina, gdzie już nie włościanie, ale szlachta zaściankowa porzuciwszy dyzunię otwarcie do łacińskich Kościołów uczęszczać poczda. Por, prócz "Akt męczeńskich Unii" 1. c. "Memoryal" przesłany papieżowi Piusowi IX z Wilna r. 1862 w czerwcu, przez ręce arcybiskupa Przyłuskiego, ostanie Unii na Litwie i Białorusi, (druk. w Paryżu 1862).

[74] Allokucya ta była po polsku wydrukowana w Rzymie w drukarni Propagandy r. 1840 i znajduje się w II tomie str. 201. "Wiadomości do dziejów Kościoła pod panowaniem rosyjskiem", Poznań 1843 r.

[75] "Wiestnik Jewropy", 1. c. poszyt wrześniow str. 69.

[76] Zbiór tych dokumentów wraz z allokucya, przetłumaczony na język polski, stanowi II tom "Wiadomości do Dziejów Kościoła pod panowaniem rosyjskiem", wyd. w Poznaniu r. 1843.

[77] "O obrzędach grecko-unickich", przez księdza tegoż obrządku, we Lwowie r. 1862, str. 57.

[78] List pasterski metropolity Lewickiego znajduje się w przekładzie francuskim w "Vicissitudes de l'eglise catholiąue" tom II, str, 179-193. Pierwotnie ogłoszony byl we Lwowie w języku staro-słowiańskim, polskim i łacińskim. Myśmy mieli pod ręką tylko przekład francuski.

Por. "Zapiski Josifa Mitropolita Litowskawo" (Siemaszki) Petersburg 1883, trzy tomy in 4-o.

 
Top
[Home] [Maps] [Ziemia lidzka] [Наша Cлова] [Лідскі летапісец]
Web-master: Leon
© Pawet 1999-2009
PaWetCMS® by NOX