Папярэдняя старонка: Dzieje kościoła unickiego na Litwie i Rusi. Cz. 2.

Rozdział III-II 


Аўтар: Likowski Edward,
Дадана: 04-01-2013,
Крыніца: Likowski E. Dzieje kościoła unickiego na Litwie i Rusi. Cz 2. Kraków, 1906.



II. Rządy biskupa Jana Teraszkiewicza od roku 1851 do 1863.

1. Charakterystyka biskupa Teraszkiewicza i jego najbliższych dwóch doradców, ks. Wójcickiego i ks. Pocieja. - 2. Pierwsze wysyłania alumnów seminaryjskich na akademie prawosławne w Moskwie i Kijowie. Główny udział w nich ks. Pocieja. - 3. Projekt reorganizacyi seminaryum duchownego chełmskiego, wypracowany przez ks. Pocieja. - 4. Odważniejsza wobec rządu postawa biskupa w ostatnich latach jego życia.

1.Ks. Jan Teraszkiewicz, dotychczasowy rektor seminaryum chełmskiego, a od r. 1844 snfragan biskupa Szamborskiego z prawem następstwa, objął zaraz po śmierci Szumborskiogo rządy dyecezalne jako administrator i w godności administratora, a z tytułem biskupa bełskiego wykony wał te rządy prawie aż do śmierci. Ledwo bowiem parę miesięcy przed śmiercią zrobił go papież biskupem dyecezalnym chełmskim.

Biskup Teraszkiewicz był sobie dobrodusznym człowiekiem; ale w tak trudnych czasach, w jakich ster dyecezyi mu przypadł, bynajmniej nie odpowiadał swemu stanowisku. Z urodzenia charakteru słabego, nie miał on dość odwagi, aby rządowi, coraz otwarciej na zagładę Unii w Chełmskiem godzącemu, śmiały stawić opór; zbyt dbały o swoje wygody, lękał się, aby przez opór nie utracił pensyi, lub co gorsza, nie poszedł na wygnanie, a lubiąc wczasy za wiele codziennie godzin na swoją poświęcał przyjemność, za mało na troskę o dobro dyecezyi, sobie powierzonej. Miał wprawdzie kilka chwil jaśniejszych w życiu swojem biskupiem, ale te równie prędko przeminęły, jak niespodzianie się zjawiły zbiegiem szczęśliwych okoliczności. Na domiar nieszczęścia jego i dyecezyi, znajdowały się w najbliższem otoczeniu jego przez cały czas jego rządów dwa złe duchy dwa liche charaktery a sprytni ludzie, kupieni, jak o nich powszechnie mówiono, którzy go z rozwagą w matnię rządową dalej jeszcze ciągnęli, aniżeliby sam ze siebie był chciał iść. Mamy na myśli ks. Wójcickiego, późniejszego apostatę, który wypędzony z łacińskiego seminaryum lubelskiego przyjął obrządek ruski, otrzymał święcenie kapłańskie w seminaryum chełmskiem za rektorstwa Teraszkiewicza, a spokrewniony z nim przez związki małżeńskie, został jego sekretarzem i pierwszym doradcą, gdy Teraszkiewicz zasiadł na stolicy biskupiej, a powtóre ks. Pocieja, znanego nam już jako referenta w wydziale unickim w komisyi wyznań w Warszawie i jako autora sprzyjającego prawosławiu. Prawie wszystkie fałszywe kroki, jakie biskup Teraszkiewicz podczas swych rządów ze szkodą Unii uczynił, na karb tych dwóch ludzi złożyć trzeba. Pocieja nie cierpiał wprawdzie biskup, ale bojąc się godnie śmiał mu się otwarcie oprzeć i co Pociej chciał, to przeprowadził.

Rząd, znający dobrze powolność Pocieja dla swych celów i przydatność jego, przewidział widocznie ten wpływ jego na słabego i niedołężnego biskupa i posłał go do Chełma, gdy Teraszkiewicz miał objąć rządy dyecezyi po Szumborskim. Przez posunięcie Teraszkiewicza na stolicę biskupią, zawakowało bowiem rektorstwo seminaryum duchownego; biskup chciał wprawdzie ster tego zakładu oddać zasłużonemu kanonikowi, ks. Stefanowi Szokalskiemu, ale rząd narzucił mu ks. Jana Pocieja, w przekonaniu, że, obok wpływu na biskupa, wychowa mu Pociej młode pokolenie duchowieństwa w duchu prawosławiu przychylnym. Pociej nie zawiódł nadziei rządu, ile od niego zależało pracował nad tem usilnie, aby inny duch i inny kierunek niż dotąd zapanował w seminaryum chełmskiem. Jeżeli zaś skutek nie odpowiadał zawsze, we wszystkiem, intencyom jego to już nie jego w tem była wina; przyczyn tego trzeba szukać w dobrem, szczerze katolickiem usposobieniu duchowieństwa i chełmskiego ludu unickiego w owym czasie.

2. Krótko po objęciu steru seminaryum wyprawił Pociej (1852 r.) cichaczem, za poprzednią umową z rządem, a mianowicie z Muchanowem, głównym dyrektorem spraw duchownych w Królestwie, i Popowem, dyrektorem wydziału spraw unickich, dwóch uczniów seminaryum: syna swego Mikołaja i Jana Szelemetkę na akademię prawosławną duchowną do Moskwy, Z biskupem porozumiał si^ w tym względzie dopiero, gdy sprawa już była odrobiona z uczniami i rządem i wymógł na nim przyzwolenie pod pozorem, że trzeba radzić o wykształceniu przyszłych profesorów seminaryjskich, na których wśród młodszego duchowieństwa nie ma kandydatów, z powodu zaprzestania kształcenia alumnów unickich na uniwersytecie warszawskim. Grdy duchowieństwo strwożone zapytywało biskupa, jak sobie to wysłanie seminarzystów ma tłumaczyć, biskup zrzucał całą winę na Pocieja; ale alumnów z akademii prawosławnej nie odwoływał.

Rząd, będący w doskonałem porozumieniu z Pociejem, widząc się, że próba pierwsza się udała, przystąpił do wykonania dalszych, oddawna gotowych planów, które zresztą były prostem powtórzeniem środków przeciw Unii na Litwie użytych.

Roku następnego, w sierpniu, posłał biskupowi przez Muchanowa wezwanie następującej treści:

"Najjaśniejszy Pan, otrzymawszy najpoddańsze doniesienie J. O. księcia Namiestnika w Królestwie, że w roku zeszłym dwaj alumni seminaryum chełmskiego udali się do akademii duchownej moskiewskiej, rozkazać raczył, aby w roku bieżącym i następnych latach wysyłani byli z tegoż seminaryum do akademii duchownych w cesarstwie po czterech kandydatów corocznie, celem zajęcia przez nich w następstwie posad nauczycielskich przy seminaryum, a także wyższych posad hierarchicznych w dyecezyi chełmskiej".

Tu już było widoczne do czego rząd zmierza, t. j., że chce młodzież duchowną przez wpływ nauczycieli wykształconych w duchu prawosławnym, z dyzunią zbratać i z czasem na wyższe stopnie hierarchiczne, podobnie jak niegdyś na Litwie dostać osobistości z nazwiska tylko unickie, aby przez nie, bez użycia zewnętrznych gwałtów i bez większych zewnętrznych przeszkód, nieznacznie całe Chełmskie zlać w jedno z prawosławiem i tym sposobem uporać się na zawsze w całem cesarstwie z Unią. Jeżeli zaś biskup pierwszym razem, gdy Pociej za jego plecami ułożył wysłanie dwóch alumnów seminaryjskich na akademię moskiewską, mógł jakieś powody na swoje uniewinienie przytoczyć, to teraz nic go już nie tłumaczyło w razie ustępstwa dla wj^magań rządu. Czuł on to dobrze, jak dowodzi walka wewnętrzna, którą podobno staczał z sobą po odebraniu ostatniego ukazu; ale znów stanęło przed nim widmo odjęcia pensyi i wywiezienia na wygnanie, gdyby opór stawił W tych obawach utwierdził go ksiądz Pociej, wystawiając nieuniknioną konieczność zastosowania się do nieodwołalnej woli rządu i przedstawiając równocześnie czterech gotowych kandydatów na akademię kijowską: Malczyńskiego Franciszka, obecnie biskupa w Albanii, Krypiakiewicza Michała, Sieniewicza Emiliana (w Gralicyi później osiadłych) i Mosiewicza Józefa. Biskup przedstawionych zatwierdził, byle sobie spokój okupić, a Pociej, uzyskawszy zatwierdzenie, doniósł niezwłocznie do Warszawy o dezygnowanych.

Tymczasem dezygnacya nastąpiła bez poprzedniego porozumienia się ze wspomnianymi młodzieńcami, a ci, uwiadomieni po czasie o postanowieniu biskupiem i o żądaniu rządowem, wszyscy bez wyjątku z przeznaczonego sobie zaszczytu się wymówili i decyzyi ich złamać nie zdołał nawet umyślnie z Warszawy z namiestnictwa do Chełma przysłany urzędnik Ponomarew, pomimo, że im groził oddaniem w sołdaty za nieposłuszeństwo. Zmiarkowawszy jednak, że groźba jego prędko w czyn zamienić się może, uszli potajemnie za granicę. Trzech z nich udało się wprost do Rzymu. Lecz Ponomarew, nie opuszczał Chełma i żądał wyznaczenia nowych kandydatów w miejsce zbiegłych. Stało się wedle jego woli; Pociej upatrzył sobie dwóch braci Bieganowskich, Filipa i Izydora, Lebedyńskiego Ignacego, i Zieniewicza Antoniego, młodzieńców ubogich, zostających w bardzo smutnych familijnych stosunkach. Uczynił umyślnie taki wybór w nadziei, że biednych postrachem i groźbami łatwiej skłoni do woli rządu. Alenie uwiadomił ich wszystkich na raz o ich wyborze, lecz naprzód tylko Bieganowskiego Filipa i Lebedyńskiego, sądząc, że rząd tymczasem dwoma się zadowolni. Nieszczęśliwe ofiary nie miały w rzeczy samej odwagi oprzeć mu się wprost i zastrzegły się tylko, że się zastosują do woli biskupa. Niestety biskup niemniej od Pocieja perswadował im, że nie powinni mu na stare lata oporem swoim przymnażać przykrości. I tak biedni młodzieńcy, pod podwójnym naciskiem rektora i biskupa, wybrali się do Kijowa z listem polecającym od biskupa do rektora tamtejszej akademii prawosławnej. W tym liście do rektora nieudolny biskup popełnił jeszcze ten wielki brak taktu, że się podpisał bratem jego w Chrystusie. Wyprawiwszy wspomnianych dwóch do Kijowa, omylił się jednak biskup w mniemaniu swojem, że rząd na nich poprzestanie i od żądania wysyłania drugich dwóch odstąpi. Po kilku tygodniach trzeba było drugich dwóch posłać. Położenie wysłanych na akademię kijowską było o wiele przykrzejsze od tego, w jakiem znajdowali się ich koledzy w Moskwie. Rektor akademii kijowskiej nie dość, że wraz z profesorami pozwalał sobie w wykładach niegodnych wycieczek przeciw Unii, ale chciał ich nadto zmusić do odbywania w czasie wielkanocnym spowiedzi i komunii prawosławnej, a gdy na to nie przystali, odniósłszy się do biskupa, musieli potem własnym kosztem na spowiedź wielkanocną jeździć z Kijowa do Chełma.

Biskup, czy z Rzymu dostał upomnienie, (tłumaczył się bowiem z wysyłania pierwszych dwóch alumnów do Moskwy Stolicy Apostolskiej), czy też sumienie w nim się odezwało, dość, że z początku roku 1854, gdy trzeba było myślić o nowem wysłaniu czterech seminarzystów na akademię prawosławną, zastanawiał się nad tem, jakby to obejść. Sposobną porą do tego zdawała mu się być, rozgrywająca się właśnie podonczas, nie bardzo dla Rosy i szczęśliwie wojna wschodnia, zwracająca uwagę rządu w inną stronę, a gdy w tymże czasie namiestnik Królestwa książę Paszkiewicz, przejeżdżał przez Chełm, udając się na teatr wojny, skorzystał biskup z tej chwili. Składając mu swoją atencyę, napomknął o tem co go trapiło i choć wyraźnego odwołania ukazu powyższego nie uzyskał, wniósł ze słów namiestnika, że rząd przez szpary patrzyć będzie na powstrzymanie nowego wysyłania alumnów na akademie prawosławne. Zaraz też po audencyi u Paszkiewicza oświadczył z wesołą miną Wójcickiemu, że tego roku nie poszle nikogo na akademię prawosławną i w tym sensie napisał list do komisyi spraw wewnętrznych i duchownych, zasłaniając się brakiem odpowiednich na ten rok kandydatów, znających dostatecznie język rosyjski i uwagą, że sześciu kształcących się w akademiach wystarczy na tymczasowe wypełnienie szczerb, mogących powstać w najbliższej przyszłości w składzie profesorów seminaryjskich. Komisy a nie chciała uwzględnić jego przedstawienia, owszem nalegała kilkakroć na spełnienie rozkazu rządowego, ale w końcu ucichła i biskup nikogo w r. 1854 na studya teologii prawosławnej nie posłał. Wypadki polityczne lat następnych, śmierć Mikołaja I, ustąpienie z Warszawy głównych działaczy przeciw Unii chełmskiej i choroba a potem śmierć Pocieja (um. 1858), ułatwiły biskupowi i w późniejszych latach zaprzestanie posyłania alumnów seminaryjskich do Kijowa i Moskwy.

Ale nawet na owych sześciu wyżej wspomnianych akademikach zawiódł się rząd nadspodziewanie; żaden z nich nie pozwolił się użyć za nikczemne narzędzie do celów jego, nawet syn Pocieja wyparł się zasad i tendencyi swego ojca. Pociej, Szelemetko i Zieniewicz zajęli po ukończeniu nauk posady profesorskie w seminaryum: pierwszy filozofii, drugi języka greckiego, a trzeci nauk przyrodzonych, i Unii wiernymi do końca pozostali. Lebedyński, wyświęcony na kapłana we Lwowie, objął zarząd parafii Wiszniów, a Bieganowscy odstąpili od przyjęcia święceń kapłańskich i przeszli do zawodu świeckiego poza granicami dyecezyi chełmskiej.

3. Więcej nierównie aniżeli przez wysyłanie alumnów na akademie dyzunickie zaszkodził dyecezyi i Unii ks. Jan Pociej przez wypracowany przez siebie w r. 1856 i od rządu przyjęty "projekt reorganizacyi seminaryum duchownego w Chełmie." Podług tego projektu władza biskupa nad seminaryum schodziła prawie do zera. Hektora mianował namiestnik, wicerektora dyrektor główny spraw unickich. Na profesorów mogli w części być powoływani ludzie świeccy, dla nauki języka rosyjskiego i historyi mógł nawet być profesorem prawosławny. O przyjęciu lub wydaleniu alumnów, w najwyższej instancyi decydowała komisya spraw wewnętrznych i duchownych. Wykłady odbywać się miały w języku rosyjskim, podczas gdy dotąd odbywały się w języku łacińskim i tylko podług książek przez rząd aprobowanych, a więc jeżeli nie wprost dyzunickich, to pod względem ducha katolickiego bardzo niepewnych.

Co do kierunku nauk służyła profesorom osobna rządowa instrukcya.

Jednem słowem plan cały był ułożony zupełnie na wzór ustaw obowiązujących w seminaryach rosyjskich prawosławnych.

Grdy Pociej, w porozumieniu z warszawską komisyą spraw wewnętrznych, przedłożył go biskupowi do zatwierdzenia, biskup się rozchorował, podobno pierwsze dwadzieścia cztery godziny był bez przytomności; wskutek tego zwlekło się zatwierdzenie planu tego, ale w końcu biskup uległ i dał żądaną sankcyę. Ustawa nowa weszła po raz pierwszy w życie w roku 1858, kiedy już Pociej, jako rektor fungowac przestał, dogorywając na wsi. Uwolniony od niego przez śmierć odetchnął biskup swobodniej i zemścił się na jego pamięci w ten sposób, że gdy wieść doszła o jego zgonie, nie kazał mu w katedrze dzwonić.

4. W ogóle, od tego czasu, nastał w zachowaniu się biskupa korzystny zwrot. Biskup stał się nieco odważniejszym, do czego niezawodnie ówczesne wewnętrzne stosunki polityczne w Rosyi, a w szczególności w Królestwie, po części się przyczyniły. Rząd wstrzymywał się też w tym okresie od większego nacisku. Tylko Muchanow, wciąż jeszcze na czele komisyi spraw wewnętrznych stojący i z dawna przyzwyczajony do wtrącania się do wewnętrznych spraw kościelnych, po zawakowaniu rektorstwa w seminaryum przez śmierć Jana Pocieja, pozwolił sobie w r. 1860 sprowadzić z Węgier jakiegoś Rakowskiego, dyzunitę, i posłał go biskupowi, aby go rektorem uczynił. Biskup miał już wtenczas w ręku naganę Stolicy Apostolskiej za zatwierdzenie nowych ustaw seminaryjskich, nie chciał więc ściągać na siebie nowej nagany, tem bardziej że sprawa jego prekonizacyi na dyecezalnego biskupa, jeszcze do owego czasu była w zawieszeniu, a zależało mu na tem, aby mu papież prekonizacyi nie odmówił. Z oburzeniem odezwał się więc naprzód do komisarza rządowego, przedstawiającego mu sprowadzonego przez Muchanowa rektora: "wsadźcie mnie do kibitki, rozbijcie moje stare kości, roztrząście mnie całego; nie chcę go, nie chcę", a obróciwszy się do przybłędy, powitał go po łacinie: "et tu non inyiatus; neąue per sacram Sedem apostolicam hic vocatus, quare hic venisti? Tu non es sacerdos de nostro ritu, sed fur, lupus et гарах, quia non per januam sed aliunde venisti [1]!" Równocześnie odwołał stosownie do rozkazu Stolicy Apostolskiej dane nowym statutom semiuaryjskim zatwierdzenie, ale rząd o to odwołanie się nie troszczył i ustawy nadal w seminaryum pozostały [2]. Tylko Rakowski rektorem nie został i celu swego przybycia do Polski nie mogąc osięgnąć, do Węgier wrócił. Muchanow, krótko potem, z głównego dyrektorstwa komisyi spraw wewnętrznych i duchownych ustąpił, a następca jego o Rakówskiego nie dbał. Rektorem został ks. Jan Szokalski. Muchanow, stojąc na czele komisyi spraw wewnętrznych, próbował także agitacyi na rzecz prawosławia między ludem wiejskim w dyecezyi i używał do tego pewnego bazylianina z Warszawy, oddanego rządowi. Skutek tych nawracań był nie wielki; zdarzały się czasem pojedyncze apostazye, ale i te zwykle kończyły się skruchą i powrotem do Unii, ponieważ postawa duchowieństwa była dobra.

Papież, nagradzając większą w ostatnich latach odwagę i stanowczość Teraszkiewicza w obronie praw cerkwi unickiej, prekonizował go w styczniu 1863 r. na biskupa dyecezalnego chełmskiego, ale już d. 1 marca odwołał Bóg biskupa z tego świata [3].



[1] "O obrzędach grecko-unickich", Lwów 1862, str. 153.

[2] Mamy przed sobą egzemplarz tych ustaw, drukowany po rusku i po polsku, pod tytułem "Ustawa seminaryum grecko-unickiogo dyecezyi chełmskiej". Warszawa, u Orgelbranda r. 1858.

[3] "Ostatnie chwile Unii pod berłem rosyjskiem", Lwów 1878 r. str. 24- 27; "Warta", Tygodnik poświęcony nauce i t. d., wychodzący w Poznaniu w artykułach: Materyały do dziejów upadku Unii w dyecezyi chełmskiej, napisanych przez jednego z księży chełmskich, w nr. 187, 188, 189 i 190 na rok 1878, i "Expositio documentis munita earum curarum, quas Summus Pontifex Pius IX gessit in lеvаrеn malorum, ąuibus inditione Rusjica et Połona Eccłesia catholica afflictatur". Romae 1870 str. 153, 154 i 155 i dok. 69 i 70.

 
Top
[Home] [Maps] [Ziemia lidzka] [Наша Cлова] [Лідскі летапісец]
Web-master: Leon
© Pawet 1999-2009
PaWetCMS® by NOX