Папярэдняя старонка: Dzieje kościoła unickiego na Litwie i Rusi. Cz. 2.

Rozdział III-V 


Аўтар: Likowski Edward,
Дадана: 10-01-2013,
Крыніца: Likowski E. Dzieje kościoła unickiego na Litwie i Rusi. Cz 2. Kraków, 1906.



V. Rządy biskupa Michała Kuziemskiego od roku 1868 do 1871.

1. Charakterystyka biskupa Kuziemskiego. Oczekiwania, do jego noininaeyi przez Unitów chełmskich przywiązywane. Pierwsze miesiące rządów jego tym oczekiwaniom odpowiadają. - 2. Dalsze rządy i rozporządzenia Kuziemskiego Unii szkodliwe. Trudności, z jakiemi Kuziemski miał do walczenia. Jego dymisya i powrót do Galicyi.

1. Rząd, postanowiwszy już w początkach r. 1868 obdarzyć raz jeszcze dyecezyę chełmską prawowitym biskupem, nie szukał go między swojem, krajowem duchowieństwem. Wiedział, że tam nie łatwo znalazłby dogodnego i widokom swoim odpowiedniego. Zwrócił raczej oczy na kler galicyjski i na górze Św. Jura upatrzył sobie człowieka ambitnego, naczelnika świętojurców, oficyała arcybiskupa ruskiego we Lwowie, Michała Kuziemskiego, który już dlatego wydawał mu się najstosowniejszym kandydatem na stolicę biskupią chełmską, że obok, czy mimo ortodoksyi znany był w G-alicyi z nienawistnego i w najwyższym stopniu wrogiego dla narodowości polskiej usposobienia. Ks. Kuziemski szczycił się sam z tej nienawiści do polonizmu. Kiedy po konsekracyi biskupiej żegnał się ze swoimi lwowskimi przyjaciółmi, miał z dumą wyrzec do nich słowa: "cały mój wiek darłem się z łacinizmem i polonizmem" (ciłyj mój wik ja borowsia z łatynyzmom i polonyzmom). Takiego właśnie człowieka potrzebował rząd.

Ks. Kuziemski chętnie przyjął ofiarowaną sobie godność, wierząc rządowi, że jej o nic innego nie chodzi tylko, aby w spolaczonych Unitach chełmskich obudzić poczucie ich ruskiego pochodzenia, aby im z głowy i z serca polskość wybić i aby z pomocą powagi biskupiej usunąć z cerkwi unickiej niektóre zwyczaje łacińskie, nie legalnie wprowadzone, czyli aby obrządkowi ruskiemu przywrócić jego pierwotną czystość. To wszystko przemawiało bardzo do przekonań ks. Kuziemskiego, pracującego oddawna w tym kierunku w Gralicyi, tylko z mniejszem powodzeniem wobec miejscowych trudności, które zwyciężyć nie zawsze było w jego mocy. W zaślepieniu zaś czy w krótkowidzeniu swojem nie przypuszczał, że ta wielka dbałość rządu czystość obrządku unickiego ma inny ukryty cel, nie będący już wówczas dla żadnego myślącego człowieka na ziemi polskiej tajemnicą, t. j. cel, ułatwić sobie przez zrównanie obrządku unickiego z prawosławiem przeprowadzenie Unitów chełmskich na prawosławie.

Podać rządowi rękę pomocną do oprawosławienia Unitów odegrać rolę Siemaszki nie zamierzał niewątpliwie ks. Kuziemski, godząc się na przyjęcie ofiarowanej stolicy biskupiej chełmskiej; bo gdy, jako biskup chełmski, spostrzegł do czego rząd w rzeczywistości dąży i zrozumiał czego odeń chce, wolał stolicę biskupią opuścić, aniżeli hańbą odstępcy się okryć. To też Stolica Ap., nie mając mu pod względem prawowierności nic do zarzucenia, nie opierała się jego prekonizacyi na biskupa chełmskiego; owszem, nominacyę dworu petersburskiego przyjęła przychylnie, ciesząc się nadzieją, że z przybyciem prawowitego biskupa smutne stosunki nieszczęśliwej dyecezyi przecież jakoś się polepszą [1]. Prekonizacya Kuziemskiego odbyła się już dnia 22 czerwca 1868 r.

AYiadomosć o prekonizacyi biskupa przez Ojca św. napełniła Unitów chełmskich niewymowną radością. Z ust do ust obiegały słowa: "mamy przecież biskupa, będzie dobrze, Unia jakiś czas podyszy jeszcze!" Byli tacy, co się łudzili, że niebezpieczeństwo dla Unii tą nominacyą biskupa na długie czasy usunięte. Niekłamany dowód tej serdecznej radości dał poczciwy lud chełmski wraz ze swem duchowieństwem, gdy biskup Kuziemski odbywał we wrześniu roku rzeczonego solenny wjazd do stolicy biskupiej. Wszędzie po drodze, gdzie biskup przejeżdżał, lud zbierał się tłumnie i klęcząc błagał o błogosławieństwo. Do samego Chełma zeszło się na przyjazd jego około 10 tysięcy ludzi. I jakkolwiek zbliżający się do biskupa nie mile byli tem uderzeni, że nigdy inaczej nie odzywał się do nich jak po rusku, to znowu pierwszy list pasterski, ogłoszony d. 25 sierpnia (6 września) 1868 r. rozwiał budzące się obawy. Z listu tego przemawiał głos prawdziwie biskupi i katolicki. "Przychodzimy do Was, odzywa się w nim biskup do swych owieczek, z całą i szczerą nadzieją, że nauk pasterza i oica waszego słuchać i zupełną, a nieudaną ufność w nim pokładać będziecie. Nie taimy przed sobą ciężaru obowiązków pasterskich, ani nieudolności sił naszych; jednakże ulżywa nam one po części uroczyste przyrzeczenie wysokiego rządu, że w niczem nie będzie ścieśniać sumienia naszego, ani też w niczem przeszkadzać jedności wiary naszej z Kościołem rzymsko-katolickim; najbardziej zaś wspiera nas i zachęca silna nadzieja w Bogu, w Jego świętej pomocy i modlitwie wiernych" [2].

Pierwsze też miesiące rządów biskupa Kuziemskiego potwierdzały najzupełniej nadzieje w nim pokładane i pozwalały nawet tym, co nie łatwo poddają się złudzeniom, spodziewać się lepszej przyszłości dla Unii. Nietylko bowiem wkrótce po przybyciu biskupa do dyecezyi, za jego przyczyną odzyskali woJność księża i włościanie uwięzieni za rządów ks. Wojcickiego, ponieważ do jego nieprawnych rozporządzeń liturgicznych zastosować się wzbraniali, ale biskup, zastawszy po Wójcickim wewnętrzne stosunki kościelne w najwyższem rozprzężeniu, wziął się niezwłocznie po swej intronizacyi do energicznej naprawy złego i zaprowadzenia ładu i karności. Duchowieństwu polecił trzymać się ściśle, w sprawowaniu obrzędów, rytuału unickiego; przywrócił procesye i używanie dzwonków przy Mszy Św., tudzież uroczystość Bożego Ciała i Niepokalanego Poczęcia za AYojcickiego zaniedbaną. Zorganizował konsystorz, wyznaczając do pewnych spraw stałych referentów, wznowił egzamina konkursowe i instytucye kanoniczne na probostwa, aby zapobiedz samowoli rządowej w przerzucaniu parochów z jednego na drugie beneficyum. Radzie seminaryjskiej powierzył wygotowanie nowej ustawy dla seminaryum, podręczniki prawosławne, z wyjątkiem prawa kanonicznego, usunął i na wychowanie przyszłego duchowieństwa baczną zwracał uwagę. Wreszcie, zajął się pilnie wizytacyą dyecezyi, której oddawna Chełmskie nie pamiętało, tak, że w ciągu dwóch lat wszystkie podległe sobie kościoły zwiedził. By się zaś ubezpieczyć przed samowolą urzędników miejscowych, wystosował memoryał do namiestnika, określający rozciągłość i granice władzy swej w rzeczach kościelnych, a granice władzy urzędów cywilnych, ale odpowiedzi na niego nigdy nie odebrał.

2. Natomiast otrzymał po kilku tygodniach innej treści list od namiestnictwa z Warszawy, skarżący się na to, że okólniki ks. Wojcickiego nie są po parafiach obserwowane, że jeszcze w cerkwiach parafialnych słychać język polski w naukach i pieśniach religijnych, że nie wszędzie organy, godzinki polskie i różańce są usunięte. Pod tym naciskiem wydał biskup d. 23 października 1868 r. okólnik do duchowieństwa, w którym mu przypomina wszystkie okólniki ks. Wojcickiego w tej materyi wydane i nakazuje tylko języka ruskiego do nauk parafialnych i pieśni religijnych używać godzinki, różańce i kolendy ruskim akafistem, a organy śpiewem ruskim zastąpić.

Biskup zraził sobie niezmiernie serca duchowieństwa i ludu wiernego tym okólnikiem i zrodził przeciw sobie nieufność, której już do końca swych rządów nie zatarł. Osądzając ustępstwo jego ze stanowiska czysto historycznego, wybaczyliśmy mu .to wszystko, co pod względem liturgicznym ostatnim okólnikiem nakazał i prawdopodobnie wielka część duchowieństwa miejscowego, znając tą trudność położenia jego wobec rządu, byłaby z pobłażliwością okólnik przyjęła, gdyby w nim nie był zarazem zatwierdził i uprawnił okólników ks. Wojcickiego. Przecież biskup Kuziemski wiedział dobrze, że ks. Wójcicki naj zwyczaj niej szym był intruzem i nie miał, jako intruz, cienia prawa do rządzenia dyecezyą! A wiedząc to, jakżeż mógł jako biskup katolicki gromić duchowieństwo za to, że intruzowi nie było posłuszne, że jego okólniki ignorowało? Czyż raczej duchowieństwo to nie zasługiwało na pochwałę swego biskupa i prawowitego naczelnika dyecezyi? Jeżelić widział, że musi uczynić jakieś ustępstwo rządowi, niechby je był sam od siebie uczynił i niechby się nie był powoływał na rozporządzenia nieprawnego poprzednika swego! Samo wprowadzenie języka ruskiego do kazań i pieśni, sam zakaz organów, różańców i godzinek, biorąc ściśle rzeczy nie był jeszcze naruszeniem obrządku przez synod Zamojski zreformowanego. Drażniło to lud, nawykły oddawna do organów, do pieści polskich, do różańca i godzinek i miało w intencyi rządu służyć za pomost do prawosławia, ale w ostateczności mógł na te zmiany biskup zezwolić bez obrazy swego sumienia. Skoro zaś nie ograniczył się na wydaniu rozporządzenia od siebie, lecz wystąpił w charakterze potwierdzającego to, co ks. Wójcicki jako intruz uczynił, stracił prawo do obrony i wywołał w całej dyecezyi słuszne przeciw sobie oburzenie i podejrzenie [3].

Dla wyjaśnienia trudnej pozycyi biskupa wypada nam tu nadmienić, że księża galicyjscy, zajmujący różne ważne stanowiska duchowne w Chełmie, którzy oddawna w duszy z Unią zerwali i każdej chwili gotowi byli jawnie jako prawosławni wystąpić, wiedząc, że biskup Kuziemski nie płynie pełnymi żaglami do portu prawosławnego, lecz pracuje nad podniesieniem karności wśród duchowieństwa, że wszędzie ład zaprowadza w stosunkach wewnętrznych kościelnych - szydzili sobie z niego i z pracy jego i zaczęli tajnemi drogami podkopywać jego stanowisko wobec rządu, już to denuncyując go, że nie dosyć rusyfikuje "opolaczonych" Unitów chełmskich, że zanadto toleruje zlatynizowanie obrządku ruskiego, już też podsuwając rządowi plany prędkiego oprawosławienia dyecezyi. Na czele ich stał ksiądz Marceli Popiel, a prócz niego należeli do nich księża: Cybyk, Semik, Stecuła i Sitnicki, wszyscy galicyanie. I Popiel i Sitnicki obszerne memoryały wyprawili do Petersburga przeciw biskupowi; Popiel jeździł nadto osobiście do stolicy i wręczył ministrowi, hr. Tołstojowi, który zwykł nazywać Unią połowicznym kościołem (demie Eglise), projekt przeprowadzenia prawosławia w Chełmskiem. Biskup nie mógł nie wiedzieć o intrygach przeciw sobie i przeciw Unii, i można się domyślić, jak przyjemne było jego położenie, zwłaszcza, że i przyboczny jego sekretarz i kapelan, a więc osoba zaufana, ks. Hoszowski, również galicyanin, wnet do wrogów jego się przyłączył i przez tajne donosy nikczemnie go zdradzał.

Prawdopodobnie wskutek powyższych donosów i intryg zażądał minister oświecenia hr. Tołstoj od biskupa Kuziemskiego sprawozdania o stanie dyecezyi ctiełmskiej. Biskup Kuziemski przesłał mu bowiem (r. 1868) raport, którego ton w najwyższym stopniu nienawistny polonizmowi i łacinizmowi da się w części wytłumaczyć nietylko zastarzałą niecłięcią Kuziemskiego do wszystkiego co polskie i łacińskie, ale także zamiarem usunięcia podejrzeń wznieconych przeciw sobie w ministerstwie przez ks. Popiela i sojuszników jego, jakoby nie dosyć tępił polonizm i łacinizm. Eaport był długo przed światem tajony i dopiero w trzy lata po ustąpieniu ks. Kuziemskiego, kiedy rząd rosyjski już rękę przykładał do ostatecznego zniesienia Unii, publikowano go w "Prawitelstwiennym Wiestniku", t. j. w Grońcu urzędowym Petersburskim (r. 1874), skajd go "Czas" krakowski w łamach swoich w polskim przekładzie umieścił. Oto dosłowne jego brzmienie: "Wspólnemi siłami łacińskiego duchowieństwa i szlachty obrządek ruski po części zniszczono i zastąpiono przez łaciński (?), przyczem ludność ruska zamieniona na polską; po części zaś obrządek ruski skażono do tego stopnia, że trudno już odróżnić cerkiew ruską od łacińskiego Kościoła i obrządek grecki od łacińskiego (jaka przesada!). Obrządkowi greckiemu i cerkwiom ruskim groziło niebezpieczeństwo wyrzucenia w niedługim czasie za rzekę Bug, a ludności ruskiej zniknięcia zupełnie w Królestwie Polskiem, podobnie jak przedtem Ruś wypchniętą została z za Wisły i z za Wieprza przez stałe i usilne starania misyonarstwa łacińskiego i szlacheckiego. Niewątpliwie cel tego wspólnego misyonarstwa był więcej polityczny aniżeli religijny; z religijnych względów nie było potrzeby przemieniać na Łacinników Unitów, należących do jednego z Łacinnikami rzymskiego Kościoła. Chodziło tu o narodowość. Za najlepszy środek tej propagandy było uważane poniżanie obrządku greckiego wobec łacińskiego i języka ruskiego wobec polskiego. Prostaczek widział wszędzie i we wszystkiem kwitnięcie obrządku łacińskiego, pogardę swej wiary i języka i natrząsanie się z nich, i zaczął wzdychać do łacinizmu i polonizmu, jakby do czegoś lepszego. W tych miejscowościach, gdzie obok jednej cerkwi stał wspaniały łaciński Kościół, grzmiący muzyką i iewaniem wszelkiego rodzaju, ludność ruska patrzyła na Kościół i obrządek jego z podziwem i zazdrością (cóż temu winien Kościół łaciński że Kościół ruski nie umiał równie okazałego nabożeństwa u siebie urządzić ?). Pobita tem, co widziała w kościele, ludność ta albo zaprowadzała praktyki Kościoła łacińskiego w cerkwi, albo też opuszczała ostatnie i przechodziła na łacinizm (jeżeli tak, to wedle własnego wyznania ks. Kuziemskiego, które i my podzielamy, czyniła to dobrowolnie, bez gwałtu i przymusu zewnętrznego). Dopomagało do tego i samo duchowieństwo unickie, po części umyślnie i dobrowolnie, po części przymusowo (?), w ostatnim wypadku szło ono tam, kędy je wprowadziła łacińsko-polska ręka patrona. Nacisk łacinizmu, polonizmu i patronatu wydał najszkodliwsze dla obrządku wschodniego owoce, albowiem wprowadził do niego wszelkiego rodzaju łacińskie dodatki. Zewnętrzna postać cerkwi straciła swój pierwotny charakter; wnętrze jej przybrało podobieństwo kościołów łacińskich, uchylono ikonostasy i cesarskie wrota, postawiono mnóstwo ołtarzy zbudowanych w ten sposób, iż przy nich nie podobna było odprawiać nabożeństwa według obrzędów wschodnich; wystawiono obrazy Świętych których nie znał Kościół ruski, umieszczono organy, wprowadzono polskie modlitwy i polskie w kościele kazania. Posłuszny swemu patronowi, duchowny ruski odprawiał liturgię na sposób łaciński, albo też prowadził swych parafian do łacińskich klasztorów i kościołów pod pozorem, że w Unii wszystko jedno czy Kościół .czy cerkiew (czy ks. biskup sądzi, że nie tak?) i nakoniec rzecz doszła tak daleko, że ruska cerkiew została opuszczoną, a Kościół przepełnił się wiernymi grecko-unickiego obrządku.

Skażenie obrządku greckiego dochodzące do ostateczności nie mogło być dłużej cierpianem. Uznali to i sami biskupi chełmscy. W nowszych czasach (1841 roku) biskup Szumborski począł przywracać obrządek grecki, ale próba ta wzbudziła tak powszechne oburzenie polskich patronów i podburzanego przez nich ludu, że biskup zmuszony był od swego zamiaru odstąpić. Potem nie pozostawały żadne przeszkody (?) do każenia obrsiądku greckiego; napływ łacinizmu i polonizmu przybrał najobszerniejsze rozmiary i nawet biskupi chełmscy dozwalali wprowadzać po cerkwiach bractwa różańcowe, szkaplerze i wszelkie polskie modlitwy, organy, pieśni i t. p., mowa polska stanowczo zapanowała.

Ostatnie powstanie w Królestwie Polskiem otworzyło oczy na ostateczne niebezpieczeństwo, zagrażające tam ludności ruskiej. Wniknąwszy w biedne położenie ludu ruskiego i samego grecko-unickiego wyznania, postanowił rząd silną ręką podtrzymać i ochronić ruską narodowość i wyznanie, używając do tego odpowiednich i rzeczywistych środków" [4].

Cała ta nieszlachetna i miłością prawdy bynajmniej nie nacechowana filipika przeciw polonizmowi i łacinizmowi nie miałaby sensu, gdyby, jakeśmy powyżej powiedzieli, biskup Kuziemski nie był miał na celu zadokumentować przez nią rządowi swoje czysto ruskie, antypolskie i antyłacińskie stanowisko, wstrząsane i podkopywane przez intrygi ks. Popiela i stronników jego.

Ale jakkolwiek jesteśmy przekonani, że biskup Ku ziemski tylko ten i nie inny miał cel, nie godziło mu się w taki sposób pisać do rządu znanego z tendencyj najnieprzyjaźniejszych dla Unii i katolicyzmu; nie godziło się posuwać do twierdzeń graniczących ze świadomą nieprawdą i pochwalać tego, co rząd dotychczas samowolnie w Kościele unickim zrobił, to jest: nie godziło mu się pisać w końcu memoryału: "że rząd użył dla ochronienia ruskiego wyznania odpowiednich i rzeczywistych środków". Pisząc tak, powinien biskup był czuć, że chcąc nie chcąc, pracuje dla prawosławia i drogę mu toruje!

Zdaje się, że rząd petersburski na czas jakiś zaspokojony był raportem biskupim i czekał, co biskup dalej uczyni, ażeby sprawę zbliżenia Unii do prawosławia o krok naprzód posunąć. Biskup tymczasem przez dość długi czas nie-wdawał się w żadne nowe reformy i zajmował się wyłącznie załatwianiem zwykłych, bieżących interesów dyecezalnych. Dopiero w końcu marca (dnia 29) r. 1869 odzywa się znowu, niewiadomo czy wskutek nowego nacisku rządu, czy z własnej inicyatywy, w liście pasterskim do swego duchowieństwa, celem przypodobania się rządowi. Nawymyślawszy wiele w pierwszej części listu na ucisk Polaków, na wytępienie żywiołu ruskiego w chełmskiej ziemi przez rząd polski i na nieprawne, bo przeciwne ustawom Stolicy Apostolskiej odstępstwo wielu rodzin ruskich od Unii do obrządku łacińskiego, wzywa duchowieństwo, aby mu każdy paroch wygotował w przeciągu czterech miesięcy:

a) prawdziwie wierny spis wszystkich, którzy sami przyjęli obrządek łaciński;

b) takiż spis wszystkich zrodzonych z bezprawnie przeszłych na łaciństwo, nie ograniczając się przy układania spisów żadnym terminem;

c) po utworzenia spisów i zbadaniu wszystkich miejscowych okoliczności, mogących dobroczynnie wpłynąć na odstępców, każdy proboszcz ma podać dokładny raport, w którym wyrazi, jakich środków dotychczas używał dla osiągnięcia wspomnianego celu [5].

W następstwie tego spisu miały wszystkie rodziny katolickie łacińskiego obrządku, których przodkowie kiedykolwiek do obrządku ruskiego należeli, być zmuszone do powrotu do obrządku unickiego. Dziwna rzecz, że biskup tak gorliwy o rewindykacyę osób, które nie tyle same, co ich przodkowie w wiekach ubiegłych zamieniły obrządek ruski na łaciński i których dusze w zupełnem znajdowały się bezpieczeństwie, nie upomina się słowem żadnem o tych, którzy gwałtem od Unii do dyzunii oderwani zostali, a których zbawienie na największe narażone było niebezpieczeństwo! 'Jeżeli w którym, to zaprawdę w tym okólniku okazał się ks. Kuziemski nie biskupem katolickim, lecz pospolitem narzędziem rządu! On, co z powołania swego biskupiego powinien był dusze przed zgubą ratować, dusze w bezpiecznej znajdujące się opiece chce wyrwać z tego bezpieczeństwa i na najwidoczniejsze niebezpieczeństwo utraty zbawienia narazić, odrywając je przemocą od obrządku łacińskiego do obrządku unickiego, choć nie mogło mu być taj nem, że dni Unii były policzone, że Unia pod berłem rosyjskiem była tylko pomostem do prawosławia!

Droga ustępstw jest pochyłą, powiedział ktoś. Jakże smutnie prawdziwem okazało się to zdanie na biskupie Kuziemskim! W ciąku r, 1870 wydał kilka takich rozporządzeń do duchowieństwa swego, obudzających słuszne powątpiewanie o prawowierności jego.

Pod dniem 7 lutego zganił duchowieństwu, na rozkaz rządu że do ksiąg metrycznych zapisuje albo imiona ruskie z odcieniem polskim, albo imiona nie stojące w kalendarzu ruskim (cerkownyj molytwosłów) i zalecił mu, aby na przyszłość nie dawał na chrzcie imion, nie stojących w mołytwosłowie św. wschodniej cerkwi, a więc imion Kościoła łacińskiego, jak gdyby Święci obrządku łacińskiego do innego Kościoła należeli, jak Święci obrządku ruskiego unickiego. Razu pewnego zapomniał się biskup tak daleko, że ks. Stanisława Łąckiego nie chciał wyświęcić dla jego polskiego imienia i pozwalał sobie przytem wcale nie biskupich wymówek: "co to za jakieś imię - Stanivsław?" Wreszcie spełnił akt święcenia dopiero, gdy mu ksiądz Łącki oświadczył, że ma jeszcze drugie imię: Symeona. W marcu (dnia 27) zakomunikował dyecezyanom rozporządzenie rządu, ażeby Unici w wojsku służący nie ważyli się, jak dotąd bywało, przyjmować sakramentów od łacińskich kapłanów, lecz aby je przyjmowali od prawosławnych popów. Jak ksiądz Kuziemski mógł to rozporządzenie pogodzić z charakterem katolickiego biskupa, nie pojmujemy. Wielka też zdjęła trwoga całą dyecezyę wskutek publikacyi jego; każdy się pytał, ażali biskup nie przeszedł już na prawosławie? A jednak ksiądz Kuziemski nie chciał bć apostatą i bi-onił się przed apostazyą! Musiał nacisk rządu być groźny, a biskup nie miał odwagi wstąpić na drogę męczeństwa w obronie wiary. Tłumaczył więc sobie, że to nie on rozporządza, ale rząd, on zaś tylko rozporządzenie rządowe komunikuje!

Wreszcie gdy do wiadomości rządu doszło, że lud unicki po zniesieniu bractw różańcowych i szkaplerznych we własnych cerkwiach, zapisuje się do tychże bractw w kościołach łacińskich, nalega znów na biskupa, ażeby to ludowi wzbronił i surowo zganił. Kuziemski nietylko z gotowością wolę rządową wykonywa, ale nadto AYzywa biskupa lubelskiego (dnia 23 czerwca), aby duchowieństwu swemu surowo zakazał przyjmować Unitów do bractw i w ogóle jakąkolwiek posługę duchowną dla nich spełniać i dla pewności, że biskup lubelski to uczyni, prosi go, aby mu rozporządzenie swoje w tym przedmiocie wydane w kopii przesłał.

Jednakże te i podobne usługi kosztem narodowości polskiej i samego Kościoła, oddane rządowi przez biskupa Kuziemskiego w ciągu jego niedługich rządów nie wystarczały mu. Kuziemski działał zbyt powolnie i niedosyć otwarcie w duchu prawosławnym. "Oczyszczał" jak mógł obrządek unicki na wzór obrządku prawosławnego, ruszczył dyecezyę energicznie, polónizm i łacinizm w niej tępił; nawet czasem, jak słyszeliśmy, spełniał akt graniczący z przechyleniem się do prawosławia: wszystko to podobało się rządowi, ale mu nie wystarczało. Kuziemski uważał ruszczenie i odmianę obrządku za cel posłannictwa swego, a dla rządu był to tylko środek do innego celu. W tym punkcie rozchodził się z rządem, z którym aż dotąd szedł ręka w rękę. Roli Siemaszki nie chciał, nie miał odwagi odegrać, a tego rząd widocznie w trzecim roku jego rządów biskupich od niego zażądał, tem więcej, że miał w razie jego odmowy kogo innego w pogotowiu, który się sam do tej roli ofiarował, t. j. ks. Marcelego Popiela.

Ks. Kuziemski czując, że mu się grunt z pod stóp usuwa, uczynił jeszcze jeden wysiłek, ażeby się nadal przy sterze dyecezyi bez apostazyi utrzymać. Wypracował obszerny memoryał w sprawie obrządkowej, nakreślając w nim ostateczne granice, do których iść może; przesłał go hr. Tołstojowi jako ministrowi oświecenia i postawił alternatywę: albo rząd na warunki jego się zgodzi i nic więcej po nad nie żądać od niego nie będzie, albo pozwoli mu urząd złożyć i za granicę się wydalić. Kuziemski łudził się podobno, że rząd wobec tej stanowczej alternatywy ustąpi i jego nie puści. Jeżeli takiemu złudzeniu się poddawał, to dowiódł, jak mało znał rząd i jak płytko osądzał rzeczywisty stan rzeczy. Odpowiedź rządu bardzo prędko nadeszła; możnaby stąd wnieść, że rząd tylko czekał na odezwanie się Kuziemskiego, - ale jaka odpowiedź! Najniewdzięczniejszy sługa rządu nie mógłby bardziej upokarzającej odprawy od niego otrzymać, jak ją otrzymał wierny sługa, biskup Kuziemski.

Z pominięciem Kuziemskiego wezwał rząd Popiela, aby mu złożył osobistą relacyą "o interesach dyecezyi chełmskiej". Popiel jedzie do Petersburga, konferuje z ministrem i naturalnie na tych konferencyach przystaje na wszystkie żądania rządowe. Wraca do Chełma, a za nim nadchodzi dla niego pocztą nominacya na administratora dyecezyi, wraz ze zwolnieniem od urzędu biskupa Kuziemskiego dla nadwyrężonego zdrowia, w sam Wielki Czwartek r. 1871. Popiel wstępuje natychmiast w urząd nieprawnie sobie powierzony jako intruz, a biskup Kuziemski, widząc wilka wchodzącego do owczarni, nietylko nie protestuje przeciw jego nieprawnemu wdarciu się na stolicę biskupią, nietylko owieczek swoich nie przestrzega, przed nim ich nie zasłania, ale zbiega jak najemnik, lękając się gorzkiego chleba wygnańca, od owczarni swojej i nie daje duszy swojej za owce swoje, jak na dobrego pasterza przystało i jak tego miał tyle świeżych i bliskich przykładów na biskupach polskich, sąsiadach swoich. Pod strażą urzędników uchodzi cichuteńko bez pożegnań uroczystych do Gralicyi, skąd przybył, zostawiając owczarnię w szponach drapieżnika. Jak meteor ukazał się na widnokręgu chełmskim, zajaśniał, rozprysnął się i zgasł, ciemność wielką za sobą zostawiając. O, zaprawdę, gruba, piekielna ciemność zaległa biedną dyecezyę chełmską po jego ustąpieniu, a z tej ciemności zdała dolatują nas jęki ofiar katowanych i dobijanych na komendę galicyjskich apostołów! Siedząc bezpiecznie we Lwowie, miał Kuziemski obfity materyał do rozmyślania nad zdaniem, które mu przypisują: "że Unia silną będzie, gdy się oprze na prawosławiu". Opierał ją przez cały czas rządów swoich, ile mu sił stało, na prawosławiu, zrywając starannie wszystkie węzły, łączące ją z Kościołem łacińskim - oto dokąd ją zaprowadził po dwóch latach i siedmiu miesiącach rządów, oddając bez oporu i protestacyi w ręce intruza, prawosławiu oddanego. A tak sądząc biskupa Kuziemskiego nawet z największą pobłażliwością, trudno uwolnić go od winy tych nieszczęść, które spotkały dyecezyę chełmską za rządów nieprawnego następcy jego [6]. Kuziemski umarł w Łaszkach górnych w Galicyi 5 grudnia 1879 roku.



[1] Rząd rosyjski wysuwał na pierwszem miejscu ks. Marc. Popiela, jako kandydata na biskupstwo, ale dano mu w Rzymie do zrozumienia, źe Popiel uznania Stolicy Apostolskiej nie otrzyma. Cofnięto więc kandydaturę Popiela, a przedstawiono w jego miejsce Kuziemskiego (por. list papieża Piusa IX z d, 13 maja 1874 r. do biskupów ruskich galicyjskich).

[2] "Tygodnik katolicki", r. 1868, str. 536 i "Ostatnie chwile Unii pod berłem raoskiewskiem", str. 70-73.

[3] Okólnik wspomniony znajduje się w "Tygodniku katolickim" r. 1808 str. 562 i 563; w mej "Hitoryi Unii", str. 281-284.

[4] "Czas" nr. 62, r. 1874, z dnia 17 marca, str. 2.

[5] "Tygodnik Katolicki" r. 1870, 8tr. Ш i "Ostatnie chwile Unii i t. d."

[6] "Ostatnie chwile Unii i t. d." str. 69-92 i str. ХСIII-C; "Warta", 1. c. nr. 195; i moja "Historya Unii" str. 204-212.

 
Top
[Home] [Maps] [Ziemia lidzka] [Наша Cлова] [Лідскі летапісец]
Web-master: Leon
© Pawet 1999-2009
PaWetCMS® by NOX