Папярэдняя старонка: Мацей Догель

Maciej Dogiel 1715 - 1760)   


Аўтар: Kurkowski Jarosław,
Дадана: 16-05-2008,
Крыніца: Warszawa-Lida 2006.



Komitet Historii Nauki i Techniki Polskiej Akademii Nauk

SZ "Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej"


Warszawa - Lida 2006


Słowo wstępne

I oto wśród coraz liczniejszego grona wybitnych Polaków - urodzonych na Ziemi Lidzkiej i z nią związanych - pojawia się nowa postać, Maciej DOGIEL, który opracował i wydał pierwszy w Rzeczypospolitej Obojga Narodów kodeks dyplomatyczny pod tytułem Codex diplomaticus Regni Poloniae et Magni Ducatus Lithuaniae.

Urodzony w początkach XVIII stulecia w zaścianku GEMBULE (GIMBUTY nad Żyżmą [?]), nieopodal Lidy, pochodził z drobnej szlachty. Któż mógł wówczas przewidzieć, że w przyszłości stanie się on jedną z czołowych postaci, należących do intelektualnej elity czasów panującego wtedy w Polsce króla Augusta III Sasa?

img/cover.jpg

Droga życiowa Macieja Dogiela zaczęła się w posiadającej znakomitą renomę szkole pijarskiej w Szczuczynie, potocznie zwanym Litewskim lub Nowogródzkim. W wieku zaledwie 15 lat wstąpił do Zakonu Ojców Pijarów. Jego dalsza droga wiodła poprzez znajdujący się również w Szczuczynie dwór marszałka nadwornego litewskiego SCYPIONA del CAMPO, gdzie został zatrudniony jako nauczyciel jego syna, z którym między innymi, zgodnie z ówczesnym zwyczajem, odbył podróż do Lipska i Paryża; przebywając za granicą przez kilka lat, wykorzystał ten pobyt do pogłębienia własnej wiedzy z filozofii i prawa.

Po powrocie do Polski rozpoczął się nowy, najważniejszy okres jego życia, wynikający z przynależności do Zakonu Pijarów oraz z jego naukowych zainteresowań. Jest to okres wileński, w którym Dogiel był rektorem pijarskiego kolegium, połączonego następnie ze szlacheckim konwiktem wzorowanym na warszawskim Collegium Nobilium. Jednocześnie - niezależnie od obciążeń dydaktycznych i organizacyjnych - gromadził systematycznie, z dużym zaangażowaniem, materiały źródłowe do najważniejszego dzieła jego życia, tj. kodeksu dyplomatycznego. W realizacji tego gigantycznego przedsięwzięcia - przewidzianego na osiem tomów, a nieukończonego, niestety, za życia autora - dopomógł znacząco studyjny wyjazd do Francji, Niemiec i Holandii - subsydiowany przez króla Augusta III Sasa. Nie chcę jednak wyręczać Autora oddawanej do rąk CZYTELNIKÓW książki, która zawiera fascynującą opowieść o nieustępliwej walce pijara z kłopotami wydawniczymi oraz z kolportażem tej niezwykle cennej pozycji, niedocenionej wówczas przez niedojrzyałych jeszcze OBYWATELSKO odbiorców.

Prezentowany tomik zawiera ponadto czytleną wymowę dydaktyczną, pokazując, jak dzięki zdolnościom, połączonym z pracowitością i uporem w dążeniu do celu można przebyć w niezbyt długim życiu, gdyż trwającym zaledwie 45 lat, drogę z niewielkiego zaścianka na Ziemi Lidzkiej do najwyższych kręgów elity umysłowej w Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Autorem książki jest dr Jarosław KURKOWSKI - historyk nauki i kultury, pracownik naukowy Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, autor wielu interesujących publikacji naukowych, dotyczących głównie XVIII wieku oraz wysoko cenionych podręczników z historii dla szkół średnich. Jedno z jego naukowych studiów, które wzbudziło duże zainteresowanie, było poświęcone szkole pijarskiej w Szczuczynie - jej nauczycielom i uczniom, wśród których znalazł się również Maciej Dogiel. Mam nadzieję, że zarówno postać wybitnego pijara z XVIII stulecia, jak i tekst pióra cenionego autora przyczynią się do uznania nowej pozycji z cyklu Wybitni Polacy na Ziemi Lidzkiej jako lektury nie tylko użytecznej lecz również przyjemnej.

prof. dr hab. Irena Stasiewicz-Jasiukowa

Redaktor naukowy serii

Od autora

Chyba mało kto z dzisiejszych mieszkańców Lidy zna postać Macieja Dogiela, wybitnego historyka, wydawcy źródeł historycznych, twórcy Kodeksu dyplomatycznego * Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego, pijara, nauczyciela w kolegiach pijarskich, organizatora i reformatora szkolnictwa. Jego niezbyt długie życie przypadło na niełatwy w dziejach Rzeczypospolitej okres panowania królów z saskiej dynastii Wettynów - Augusta II (1697-1733) i Augusta III (1733-1763). Był świadkiem upadku polskiego parlamentaryzmu, walk magnackich koterii, wydarzeń "wojny o tron polski" (1733-1736) i związanej z tym wojny domowej, a u schyłku życia ogarniającej wiele państw europejskich wojny siedmioletniej (1756-1763), podczas której walczące wojska traktowały Rzeczpospolitą jak "karczmę zajezdną", rekwirując żywność, porywając mężczyzn do wojska, niszcząc, grabiąc wsie i miasta. Z drugiej strony można powiedzieć, że los okazał się dla niego łaskawy. Wywodził się przecież z niezbyt eksponowanej warstwy społecznej biedniejszej szlachty, z małej wsi leżącej nieopodal Lidy, a mimo to stał się znany w kraju, a nawet za granicą, aktywnie uczestniczył w życiu umysłowym epoki, poznał wiele wybitnych osobistości swoich czasów, wziął czynny udział w ważnej reformie szkolnictwa pijarskiego, podjętej przez Stanisława Konarskiego, która przyniosła owoce nie tylko w Rzeczypospolitej, ale także wpłynęła na przemiany oświatowe w innych krajach europejskich. Tym bardziej konieczne wydaje się przypomnienie biografii Macieja Dogiela i losów jego najważniejszych osiągnięć: Kodeksu dyplomatycznego, Collegium Nobilium i pijarskiej drukarni w Wilnie.


Curriculum vitae

O pierwszych latach życia Macieja Dogiela w gruncie rzeczy niewiele wiadomo. Urodził się 6 sierpnia 1715 r. w jednym z drobnoszlacheckich zaścianków zamieszkałych przez ród Dogielów, mający wiele gałęzi i pieczętujący się aż trzema herbami: Działosza, Trzy Trąby, Łada. Biografowie Dogiela już od XIX w. podają nazwę Gembuły (Gembule) - takiej jednak nie notują wykazy miejscowości na ziemi lidzkiej. Być może chodzi o Gimbuty, lecz brak informacji o zamieszkiwaniu tam Dogielów. Także herb przyszłego twórcy dyplomatariusza budzi wątpliwości: podaje się herb Działosza, niekiedy też Trąby (np. w herbarzu Bonieckiego, i w biogramie w Polskim Słowniku Biograficznym pióra Władysława Konopczyńskiego).

Na chrzcie otrzymał imię Dominik. Swą edukację rozpoczął w szkole pijarskiej w Szczuczynie i tam ukończył 7 klas. Kontynuował naukę w Lubieszowie, gdzie 14 lutego 1730 r. wstąpił do zakonu pijarów, przybierając imię zakonne Maciej od św. Dominika. Jak można sądzić z wyposażenia, które zabrał ze sobą do nowicjatu, rodzina jego nie była najgorzej sytuowana: obok "znacznych sprzętów" dysponował także 66 zł, "co własną ręką w przeznaczonej do tego książce zapisał". Dwa lata później otrzymał święcenia kapłańskie i podjął pracę nauczyciela, początkowo w kolegium szczuczyńskim. Z tego okresu datuje się najprawdopodobniej bliższy związek Dogiela z dworem Józefa Scipio (Scypiona) del Campo, starosty lidzkiego, od 1739 r. marszałka nadwornego litewskiego, właściciela Szczuczyna. Trzeba dodać, że Scypionowie (którzy przybyli do Rzeczypospolitej z Włoch w czasach panowania króla Zygmunta Starego) niejednokrotnie okazywali swą przychylność dla pijarów, a zwłaszcza dla kolegiów w Szczuczynie, Werenowie, Lidzie, a także w Wilnie. Na uboższych, słabszych gospodarczo, rzadziej zaludnionych obszarach Litwy, w znacznie większym stopniu niż w Koronie powodzenie fundacji zależało od zaangażowania, statusu materialnego i znaczenia rodów sprawujących nad nimi opiekę. Ta opieka w przypadku kolegium szczuczyńskiego miała charakter trwały - wyraźne dowody życzliwości rodu Scypionów dla tamtejszych pijarów odnajdujemy do końca istnienia szkoły (tj. do 1832 r.).

Szkoła w Szczuczynie przeżywała w latach trzydziestych XVIII w. raczej pomyślny okres. Wiemy np., że w 1735 r. uczyło się tu aż 170 uczniów, a w 1742 r. w samym kolegium rezydowało 30 zakonników (wówczas w prowincji litewskiej więcej pijarów przebywało jedynie w najstarszym ośrodku - w Lubieszowie - gdzie mieścił się nowicjat). Wynikało to m.in. stąd, że w Szczuczynie władze prowincji zorganizowały jeden z 6 oddziałów zakładu kształcenia nauczycieli, a mianowicie oddział wyspecjalizowany w nauczaniu filozofii. Co ciekawe, wykładać tam miano również języki wschodnie.

Obok pracy w szkole Maciej Dogiel zapewne podjął się także obowiązków nauczyciela domowego Scypionów. Już jednak w 1736 r. znajdujemy go w składzie nauczycieli kolegium wileńskiego, najpierw jako nauczyciela syntaksy i gramatyki (rok szkolny 1736/37), zaś w roku szkolnym 1739/40 jako wykładowcę poezji i prefekta szkoły. W tymże 1740 r. w Wilnie w drukarni jezuickiej ukazała się pierwsza publikacja młodego pijara, panegiryk heksametrem ku czci Ogińskich z okazji objęcia starostwa oszmiańskiego przez księcia Tadeusza Franciszka Ogińskiego (1712-1783), pisarza wielkiego litewskiego. Szkolne "applauzy" wyrażone zostały także polskimi wierszami - jak pisze Karol Estreicher - "polszczyzną osobliwą, na łacinie i starożytnych wspomnieniach Grecji i Rzymu opartą". Są to wyraźne ślady dydaktycznej pracy w Wilnie Macieja Dogiela - ówczesnego nauczyciela poezji. To także dowód na szukanie protekcji wśród najbardziej wpływowych rodów, w momencie niezwykle ważnym dla pijarów wileńskich. Od chwili sprowadzenia ich do Wilna (1722) toczył się bowiem spór o prawo do nauczania z jezuitami, prowadzącymi Akademię Wileńską. Pijarzy uzyskiwali kilkakrotnie przychylne sobie breve papieskie Benedykta XIII, przegrali jednak w kraju sprawę przed sądem zadwornym asesorskim. Wyrok z marca 1738 r. nakazywał im zamknięcie szkół w Wilnie i okolicy. Do próby egzekucji tego wyroku doszło dopiero 26 kwietnia 1741 r., gdy wyznaczeni przez króla komisarze "w towarzystwie 300 szlachty konnej, magistratu i cechów, udali się do kolegium pijarskiego. Pijarzy zamknęli bramy, a cała ta kawalkada po rozmówieniu się z pijarem wyszłym do niej za bramę, wróciła do magistratu, nic nie zrobiwszy; komisarze poprzestali na spisaniu aktu z całego zdarzenia. We dwa miesiące jednak potem, na rozkaz nuncjusza, pijarzy zamknęli szkołę publiczną, pozostając przy konwikcie wewnętrznym" (dla 24 młodych szlachciców i 6 ubogich uczniów). Pomiędzy 1738 a 1741 rokiem obie strony prowadziły ożywioną akcję propagandową (m.in. podczas obrad sejmu) i usilnie poszukiwały możnych sojuszników.

Wilno i Szczuczyn to z pewnością nie jedyne placówki pijarskie na Litwie, w których Dogiel pracował od momentu święceń kapłańskich (1732). Znający go dobrze bibliotekarz Załuskich Jan Daniel Janocki tak pisał o tym w 1755 r.: "z niezwykłą zręcznością i wielkim uznaniem w różnych kolegiach uczył retoryki i poezji, historii kościelnej i państwowej, jak również filozofii i teologii".

W 1743 r. (przed 9 VI) zmarł Józef Scipio del Campo powierzając testamentem Maciejowi Dogielowi wyłączną opiekę nad edukacją swojego jedynego syna Ignacego (po 1728-1791), który mimo młodego wieku został starostą lidzkim. To dowód na szczególne zaufanie magnata do młodego pijara, które musiało się wiązać z bardzo pochlebną oceną jego pracy nauczycielskiej. Już zresztą wcześniej Dogiel zajmował się sprawami majątkowymi Józefa Scipio, posiadał w tym zakresie jakieś szerokie pełnomocnictwa.

W nowej sytuacji opuścił wraz z wychowankiem Szczuczyn i jego macochę Teresę Barbarę z Radziwiłłów Scipio (jego matka Weronika z Firlejów zmarła w 1739 r.). W 1744 r. latem obu naszych bohaterów spotykamy w Warszawie w kręgu jednego z możnych opiekunów Ignacego Scipio - wojewody Jana Tarły i jego trzeciej żony Elżbiety z Branickich. Wkrótce jednak zapadła decyzja o wyjeździe z kraju, która tak rozwścieczyła wojewodę, że wysłał znany gniewny list do generała zakonu pijarów, oskarżający Dogiela o porwanie podopiecznego i malwersację pieniędzy.

Wyjazd nastąpił zapewne w styczniu 1745 r. 14 stycznia tego roku Dogiel i Scipio opuścili Serokomlę (koło Łukowa), posiadłość siostry Ignacego Anny i jej męża Konstantego Szaniawskiego. Przy okazji powstał spis ich księgozbioru "podręcznego". Na około 100 tytułów większość stanowiły książki historyczne (jak np. popularny dykcjonarz polihistora francuskiego Louisa Morériego), nie brakowało też dzieł geograficznych, religijnych, podręczników do nauki niemieckiego i francuskiego, utworów klasyków starożytności oraz studiów z zakresu prawa, jak np. dzieła Dawida Brauna De iurium regnandi in Regno Poloniae, zawierającego opis ustroju Rzeczypospolitej pełen krytycznych uwag. Uczeń i mistrz podjęli studia w Lipsku, a następnie w Paryżu (być może odwiedzili także Rzym i niemal na pewno Strasburg, a na samym początku podróży - Drezno). Dogiel pogłębiał swą wiedzę z zakresu filozofii, matematyki, prawa (natury i narodów) i historii, Scipio szlifował znajomość języków starożytnych i nowożytnych, uczył się prawa i "krasomówstwa". Nie mniej ważne były kontakty z wybitnymi przedstawicielami świata nauki: w Lipsku z historykiem Johannem Jakobem Mascovem (1689-1761), prawnikiem, wydawcą Friedrichem Otto Menckem (1689-1761), prawnikiem Karlem Otto Rechenbergiem (1689-1751), w Strasburgu z historykiem i dyplomatą Johannem Danielem Schöpflinem (1694-1771), w Paryżu ze sławnym historykiem Pierrem Nicolasem Lengletem du Fresnoy (1674-1755). Właśnie w Paryżu Dogiel miał zaznajomić się z jego cennymi zbiorami rękopisów, jemu też zawdzięczał "wolny dostęp do największych Panów". Wśród nich szczególną rolę odegrał René-Louis de Voyer de Paulmy markiz d'Argenson (1694-1757), ówczesny minister spraw zagranicznych Francji (w latach 1744-1747). Dodajmy, że w tym właśnie okresie markiz pracował nad traktatem pomiędzy Ludwikiem XV a Augustem III, który ostatecznie zawarty został w 1746 r. Efektem tych działań dyplomacji francuskiej wobec Saksonii był ślub delfina Ludwika (syna Ludwika XV i Marii Leszczyńskiej) z królewną polską Marią Józefą, córką Augusta III (1747). Według Janockiego Dogiel wraz z młodym starostą lidzkim bardzo często byli przez ministra zapraszani "do stołu". Niewątpliwie znajomość z szefem dyplomacji jednego z głównych europejskich mocarstw wpłynęła w istotny sposób na dalszy bieg życia pijara.

Pomysł opracowania kodeksu dyplomatycznego zrodził się zapewne w Paryżu. To tu we wspaniale zaopatrzonych bibliotekach miał Dogiel zapoznać się z europejskimi monumentalnymi wydawnictwami z zakresu prawa międzynarodowego, a zwłaszcza z dziełami Thomasa Rymera, Foedera, conventiones, literae et cujusque generis acta publica (20 t., Londyn 1704-1735), Jeana Dumonta, Corps universel diplomatique du droit des gens (8 t. Amsterdam 1726-1731), Johanna Christopha Lüniga Teutsches Reichsarchiv (24 t. Leipzig 1710-1722). Za wzór obrał sobie publikację Rymera, obejmującą nie tylko akta prawa międzynarodowego w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale cały szereg innych tekstów, uznawanych wówczas za dokumenty "publiczne" (jak np. listy władców). Wzorem Anglika chciał przy tym dokonać wyboru i publikować jedynie dokumenty najważniejsze. Już za granicą zaczął gromadzić materiały, szperając po archiwach i bibliotekach. W wydanym prospekcie, dołączonym potem do pierwszego tomu publikacji i przedrukowanym w czasopiśmie "Acta Litteraria Regni Poloniae et Magni Ducatus Lithuaniae" (t. 1, 1755, z. 4, s. 287-297; ukazał się w czerwcu 1757 r.) pijar uzasadniał potrzebę edycji polskiego kodeksu dyplomatycznego. Przede wszystkim powoływał się na fakt istnienia podobnych dzieł niemieckich, francuskich, angielskich i włoskich. Zwracał też uwagę na edukacyjną rolę takiej publikacji, a także przydatność dla uczonych, którzy dzięki niej będą mogli skuteczniej polemizować z niesłusznymi wobec Polski zarzutami i żądaniami. To wyraźny ukłon w kierunku polityków prowadzących służbę dyplomatyczną Rzeczypospolitej. Podkreślał także znaczenie źródeł w pracy historyka, powoływał się na przykłady zaczerpnięte z twórczości największych autorytetów: Liwiusza i Kromera. Jego zdaniem, np. Marcin Kromer (1512-1589), sławny historyk polski XVI w., autor niezwykle popularnego w Europie opisu Polski i opracowania jej dziejów, inaczej pisałby "o sprawach ruskich", gdyby wykorzystał dawne ruskie dokumenty. Niewątpliwie jednak głównym motywem całego przedsięwzięcia były potrzeby bieżące kraju, przeżywającego okres upadku międzynarodowego znaczenia. Można sobie wyobrazić, jak wielką rolę mogło odegrać w tamtym momencie historycznym upowszechnienie pełnych tekstów międzypaństwowych traktatów, zawierających zobowiązania i gwarancje innych mocarstw, podkreślających samodzielność i suwerenność Rzeczypospolitej, wytyczających bieg jej granic itp.

Powrót do kraju z obfitymi już materiałami nastąpił około 1747 r. Sam Ignacy Scipio del Campo z pewnością był w kraju w połowie lipca 1746 r., bo uczestniczył w procesie przed Trybunałem Koronnym dla Małopolski, mającym siedzibę w Lublinie. Początkowo Dogiel pozostawał na dworze swego ucznia w charakterze teologa, archiwisty ("ułożył mu archiwum domowe") i administratora majątku. Jednak wkrótce potem, na wezwanie zwierzchników zgromadzenia, rozstał się z uczniem i przyjął obowiązki asystenta prowincji, a także rektora kolegium wileńskiego. Równocześnie nie rezygnował z podjętej już pracy. Projekt Kodeksu dyplomatycznego przedstawił królowi Augustowi III. Otrzymawszy poparcie w 1748 r. wyjechał (z tytułem posła Rzeczypospolitej i Senatu) z listami polecającymi od ministrów do Francji, Holandii i Rzeszy. Po powrocie kontynuował pracę w archiwach Rzeczypospolitej, a przede wszystkim prowadził poszukiwania w Metryce koronnej i litewskiej *. Zestawiwszy wypisy z kopiami autentycznych dokumentów w Metrykach stwierdził wiele nieścisłości, nawet takich, które zupełnie odmieniały treść aktów. Jako przykład takiej sytuacji Dogiel podawał akt inkorporacji ** Kurlandii do Rzeczypospolitej z 1569 r., który w tomie 5 dzieła Dumonta zawiera wiele istotnych błędów. Postanowił więc nie zamieszczać dokumentów, których nie znał z oryginałów lub z wiarygodnych kopii. To tzw. kolacjonowanie dokumentów było jednak zadaniem niezwykle pracochłonnym, a ponadto bardzo kosztownym. Gdy zachorował na oczy, w archiwum na zamku królewskim w Krakowie zażądano od niego za trzy tygodnie pracy sumy ogromnej: 50 czerwonych złotych (na czerwony złoty składało się 18 ówczesnych złotówek). "Dwieście kilkanaście złotych" musiał dopłacić za cztery wypisy z Metryki litewskiej w języku ruskim, oprócz tego, co już zapłacił kanclerz wielki litewski, Michał Fryderyk Czartoryski (1696-1775), wielki protektor Dogiela.

W tym właśnie okresie pijar nawiązał ścisłą współpracę ze środowiskiem, które wytworzyło się wokół biblioteki Załuskich, otwartej dla publiczności w 1747 r. Aby korzystać z jej zbiorów, Dogiel przeniósł się nawet do Warszawy. Tu mógł obficie czerpać ze zgromadzonej wielkim wysiłkiem i kosztem braci Załuskich (referendarza koronnego, późniejszego biskupa kijowskiego Józefa Andrzeja i biskupa krakowskiego Andrzeja Stanisława) kolekcji źródeł do dziejów polskiego prawa i historii. Ślady tego zachowały się wśród rękopisów Biblioteki Narodowej, gdzie przechowywana jest m.in. niezwykle obszerna i cenna dla poznania ówczesnej kultury umysłowej korespondencja Józefa Andrzeja Załuskiego (ok. 8500 listów z lat 1724-1773). Oto 2 września 1754 r. Dogiel sporządził po łacinie liścik do referendarza koronnego usprawiedliwiając chorobą (była to "febra quartana", czyli tzw. czwartaczka - w rzeczywistości podejrzewać można jakieś wirusowe zapalenie dróg oddechowych) swą nieobecność na umówionym spotkaniu. Za pośrednictwem bibliotekarza Załuskich Jana Daniela Janockiego odsyłał pożyczoną książkę. Swoją drogą klimat warszawski chyba nie służył uczonemu pijarowi, w niecałe sześć lat później, właśnie podczas czterdziestodniowego pobytu w Warszawie, zmarł na "gorączkę", niedoleczoną w chwili wyjazdu z Wilna.

Wiemy, że z biblioteki krakowskiej Andrzeja Stanisława Załuskiego, za pośrednictwem Jana Daniela Janockiego, otrzymał rękopiśmienne akta podkanclerzego Piotra Tomickiego (tzw. Acta Tomiciana), radca Jan Beniamin Steinhäuser (1692-1767) udostępnił mu wypisy z archiwum kanclerskiego, które sporządził podczas pełnienia swych obowiązków służbowych. Pomocą były także zbiory stolnika litewskiego i późniejszego wojewody nowogrodzkiego, księcia Józefa Aleksandra Jabłonowskiego (1711-1777), miłośnika nauki i mecenasa, twórcy Societas Jablonoviana w Lipsku (1768), bliskiego współpracownika i korespondenta Józefa Andrzeja Załuskiego, autora wielu rękopiśmiennych i publikowanych opracowań dotyczących historii Polski i jej kultury. Dogiel, zaproszony przez księcia, pojechał do Lachowic, aby skorzystać z tamtejszego cennego zbioru rękopisów dotyczących historii Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Zawdzięczał to protekcji samego Załuskiego.

Usilne prace trwały aż do 1754 r. Wtedy zdarzyło się nieszczęście: w domu, w którym mieszkał w Warszawie, wybuchł nocny pożar i zniszczył jakąś część zgromadzonych materiałów. W tej trudnej sytuacji wiele ważnych osobistości zdecydowało się wesprzeć pracę Dogiela, a zwłaszcza kanclerz wielki litewski Michał Fryderyk Czartoryski i podkanclerzy koronny Michał Wodzicki. 10 grudnia 1754 r. pijar uzyskał przywilej Augusta III na wyłączne prawo ogłoszenia dyplomatariusza. 23 maja 1755 r. podczas rady senatu we Wschowie wyznaczono kwotę 2 tys. złotych ze skarbca koronnego i 1 tys. zł z litewskiego, pod warunkiem jednak, by pijarzy nie publikowali dzieła bez pisemnej akceptacji ze strony kancelarii koronnej i litewskiej. Wówczas też pijar, dzięki poparciu kanclerza Jana Małachowskiego i podskarbiego Karola Sedlnickiego, otrzy­mał wreszcie zezwolenie na wejście do najtajniejszej części Archiwum Królestwa, mieszczącej się przy skarbcu na Wawelu. Jak świadczy Atestacja przedrukowana w tomie pierwszym kodeksu, prace w tym archiwum trwały do początku października 1755 r. ( Atestacja nosi datę 4 października). Do grona osób wspierających go w tej sprawie sam Dogiel dodawał jeszcze wspomnianych już dwóch ministrów: Czartoryskiego i Wodzickiego. Ogromne znaczenie miała także pomoc merytoryczna ze strony braci Załuskich, Janockiego, biskupa kujawskiego Antoniego Sebastiana Dembowskiego (1682-1763), który udostępnił Dogielowi odpisy z archiwów hiszpańskich i neapolitańskich, wreszcie zgoda Michała Kazimierza Radziwiłła (1702-1762) na spenetrowanie niezwykle cennego archiwum w Nieświeżu. Niewykluczone też, że w 1756 r. lub na przełomie 1756 i 1757 r. Dogiel przedsięwziął kolejną badawczą wyprawę za granicę. Przy okazji nabierał doświadczenia, biegle już posługiwał się nie tylko językami starożytnymi (łaciną greką), ale także francuskim i niemieckim. Poza kwerendą pozostało jednak ważne archiwum zakonu krzyżackiego w Królewcu, archiwa szwedzkie i inflanckie.

Równocześnie rozpoczął się inny ważny rozdział w życiu uczonego pijara. Razem z Jerzym Ciapińskim (1718-1768), poetą, kaznodzieją, świetnym znawcą kultury antycznej (z którego wiedzy często korzystał sławny rosyjski przyrodnik i poeta Michaił Łomonosow) zaangażował się w sprawy swojej prowincji zakonnej. Ciapiński, Dogiel i Kasper Trzeszkowski, który trzykrotnie był prowincjałem prowincji litewskiej (w latach 1751-1754, 1760-1766), stali się na Litwie głównymi rzecznikami przemian szkolnictwa pijarskiego w duchu reformy Stanisława Konarskiego. Opór przeciw zmianom był jeszcze silniejszy niż w prowincji polskiej. Sukces przyszedł dopiero w czasie powtórzonej kadencji prowincjała Trzeszkowskiego, już po śmierci Dogiela (czego świadectwem jest dzieło Ciapińskiego Methodus docendi..., napisane na zlecenie prowincjała i opublikowane w 1762 r.).

Nie pierwszy to przypadek, gdy Dogiel podążał szlakiem wytyczonym przez starszego wiekiem, sławniejszego, lepiej urodzonego i wpływowego współbrata. Konarski, zanim zorganizował elitarną szkołę - Collegium Nobilium - w Warszawie, podobne starania podejmował w Wilnie, które jednak rozbiły się o brak środków, odpowiedniego lokalu i trudności ze strony jezuitów. Konwikt istniał, choć miał niewielu uczniów, "a z czasem - jak podaje Antoni Moszyński - całkiem ustał". W latach 1738-1741 Konarski kierował obroną placówki w Wilnie, a rękopiśmienne materiały z uwagami na temat szkolnictwa przygotowane w tym chyba właśnie okresie, posłużyły do sporządzenia sławnych Ordynacji wizytacji apostolskich..., głównego dzieła reformy szkolnictwa pijarskiego w Rzeczypospolitej XVIII w. W czerwcu 1739 r. Konarski w liście do rektora wileńskiego Łukasza Rosołeckiego prosił o zwrot właśnie tych rękopisów. Można też z całą pewnością powiedzieć, że Volumina Legum - wielotomowa edycja konstytucji sejmowych podjęta przez Konarskiego w 1733 r. - stanowiła zachętę dla prac edytorskich Dogiela, choć wzorując się równocześnie próbował wyciągać wnioski z niepowodzeń organizacyjnych poprzednika, np. ulepszając zasady prenumeraty. Dodajmy, że z kolei po śmierci Dogiela sam Konarski nosił się z zamiarem dokończenia publikacji kodeksu, na co nawet otrzymał zgodę od samego generała zakonu pijarów Corsiniego, ale pijarzy litewscy nie zgodzili się wydać przechowywanych materiałów.

Nic więc dziwnego, że jako rektor kolegium wileńskiego, Dogiel przystąpił do organizacji (reorganizacji) konwiktu szlacheckiego zwanego wileńskim Collegium Nobilium (1756) na wzór placówki warszawskiej, nie szczędząc przy tym własnych środków, zgromadzonych w trakcie opieki nad Ignacym Scipio del Campo. Jak pisał Władysław Konopczyński, "kupił na dogodnych, okazyjnych warunkach pałac Scypionów, potem go spieniężył i nabył pałac Słuszków, inne środki wydobył z rewindykowanych od Akademii Wileńskiej majątków, bibliotekę zakładu zaopa­trzył w wyborowe książki i instrumenta przy­rodnicze, później założył swoim kosztem w Wilnie »najlepszą na Litwie« drukarnię (przywilej kró­lewski nosi datę 16 XI 1754), wreszcie po r. 1757 [naprawdę już w l. 1747-1750] wyprowadził z fundamentów nowy kościół pijarski". Podstawę prawną dla większości tych działań stworzyła ugoda z 1753 r. kończąca spór pijarów z jezuitami o prawo nauczania w Wilnie. Okazją stał się pogrzeb Franciszki Urszuli z Wiśniowieckich Radziwiłłowej. 8 września w Nieświeżu postanowiono, że konwikt pijarski ograniczy się do wspomnianej już liczby 30 uczniów (24+6), nie będzie miał "dzwonka na zewnątrz", a oba zgromadzenia przyrzekły sobie wzajemnie nie przyjmować relegowanych uczniów. Miesiąc później potwierdzono ugodę w sądzie asesorskim. Skoro więc sprawa szkoły publicznej była ostatecznie przegrana, postanowiono rozwijać elitarne kolegium szlacheckie, świetnie je wyposażając, a obok niego prężny ośrodek naukowo-typograficzny.

Zyskawszy większą swobodę działania w tej nowej sytuacji, Maciej Dogiel dołożył wszelkich starań i środków, aby zapewnić odpowiedni poziom dla nowej placówki, nie zapominając przy tym o szkolnictwie pijarskim w całej prowincji litewskiej. Można domyślać się jego udziału np. w przenosinach kolegium pijarskiego z Werenowa do Lidy (szkołę publiczną w Lidzie otwarto w roku szkolnym 1756/57). W związku z zabiegami Dogiela na kapitule w Lubieszowie w 1756 r. postanowiono, by prowincjałowie szczególną troską otoczyli sprawę doboru nauczycieli do Collegium oraz by nie przenoszono ich bez ważnego powodu do innych kolegiów. Kapituła zezwoliła także władzom Collegium Nobilium na natychmiastowe usuwanie źle pracujących profesorów, bez czekania na decyzje zwierzchności zakonnej.

Aby zachęcić możnych panów do oddawania synów na edukację do nowej szkoły Dogiel opublikował dziesięciostronicową Informację względem oddawania Ichmościów Panów, młodych zacnego urodzenia, do Collegium Nobilium wileńskiego Scholarum piarum. Oto jak reklamowano program nauczania:

"&2

Nauki, do których w tym Collegium Ichmość Młodzi przykładać się mają

Uczyć się będą Ichmość Młodzi za pomocą bożą, oprócz tego, co do prawdziwej ściąga się bogobojności, obyczajów urodzeniu ich przyzwoitych i obowiązków dobrego obywatela ku ojczyźnie swojej, przy tym języka łacińskiego, francuzkiego i niemieckiego, geografii, historyi uniwersalnej wszystkich królestw i partykularnej mianowicie Rzeczypospolitej naszej, prawa publicznego ojczystego, elokwencji jako w mowach, tak w listach, explikacyi auktorów, czyli zrozumienia i dobrego zażywania książek, mianowicie dawnych oratorów, historyków, poetów etc., arytmetyki, geometryi i innych potrzebnych matematyki części, filozofii takiej, jaka pożyteczna jest i potrzebna kawalerom, tudzież tańca francuzkiego, a osobliwie należytej układności w chodzeniu, w staniu, w ukłonieniu się.

Naturalnie zaś na to wszystko czasu potrzeba, ani po jednym lub drugim roku znacznego bardzo postępku, ani nad lata i pojętność doskonałości po żadnym wyciągać kto może.

Rada jest Collegii, ażeby francuzkiego i niemieckiego języków razem uczyć się nie zaczynano, lecz w ten czas tylko, kiedy w jednym, którymkolwiek z nich znaczne już mieć się będą początki; gdyż takowe wielu rzeczy razem zaczynanie, pamięć obciąża; atoli jednak, jeśliby się komu zdawało inaczej, woli jego zadosyć stanie się.

Ktoby sobie życzył mieć metrów do fektowania, rysunku, do instrumentu jakiego muzycznego etc, osobno z nim ugodzi się."

Delikatnie, by nie zrazić konserwatywnych rodziców, zarysowano tu program nowoczesnej naówczas edukacji wzorowanej na reformach Konarskiego, podkreślającej rolę języka ojczystego i ojczystej historii, prawa, geografii, przy tym elitarnej, odpowiadającej potrzebom młodych arystokratów szykujących się do kariery publicznej, nie zaniedbując jednocześnie elementów modnych (jak np. nauka języka francuskiego, tańca francuskiego). Szkoła zachowała też tradycyjny obyczaj uczestnictwa w rozmaitych uroczystościach, który zapewnić miał grono wpływowych protektorów i poszerzyć krąg ewentualnych uczniów. Sam Dogiel był autorem wydanego drukiem w kilkanaście lat później Przywitania J.W. Genowefy Brzostowskiej, kasztelanowej Połockiej. Dodajmy, że dla "polepszenia stylu" Dogiel zalecał konwiktorom podręcznik retoryki autorstwa Konarskiego O poprawie wad wymowy (Warszawa 1741), który stał się w tym czasie ważnym instrumentem w staraniach o oczyszczenie języka z "makaronizmów" - wtrętów łacińskich. Istotny dział organizacji Collegium stanowiły przepisy dyscyplinujące uczniów, zapewniające stały, nieprzerwany wpływ grona wychowawców na niejednokrotnie trudnych do okiełznania magnackich synów. Stąd daleko idące ograniczenia nie tylko w poruszaniu się mieście, ale także w wyjazdach na święta czy wakacje. W podobnym kierunku szły rozwiązania przyjęte w warszawskim Collegium Nobilium, gdzie konwiktorzy podlegali rygorom o charakterze niemal klasztornym. Wileński konwikt przetrwał aż do 1835 r. W pałacu Słuszków mieścił się przez 10 lat (1756-1766).

Wśród tych ważnych zajęć Dogiel nie zaniedbywał sprawy kodeksu dyplomatycznego. To zapewne dlatego zrodziła się myśl o nowoczesnej, dobrze wyposażonej drukarni. Sprzyjał temu fakt polubownego załatwienia sporu z jezuitami. Przywilej królewski nie tylko zezwalał na otwarcie drukarni, ale także nadawał jej tytuł zaszczytny tytuł "Typograhia Regia et Reipublicae" ("Drukarnia Króla i Rzeczypospolitej"), który miał także pewne praktyczne następstwa. Przywilejem z 16 marca 1757 r. król rozciągał na drukarnię wileńską pijarów zarządzenia z 1739 r. dotyczące drukarni królewskich w Warszawie, zabraniające innym drukarniom "podkupowania" drukarzy i zatrudniania tych, którzy bez dostatecznego uzasadnienia porzucą pracę.

Organizacja i wyposażanie drukarni trwało dość długo, do czasu opublikowania pierwszego tomu kodeksu drukarni nie opuścił żaden innych druk. Oficyna otrzymała na koszt pijara "najprzedniejsze" czcionki sprowadzone aż z Francji. Do składania tomu pierwszego przystąpiono latem 1756 r., po otrzymaniu zgody najpierw pisarzy (Gabriela Podoskiego i Jerzego Łopacińskiego - w maju), a następnie kanclerzy i podkanclerzych koronnych i litewskich (Jana Małachowskiego, Fryderyka Michała Czartoryskiego, Michała Wodzickiego, Michała Sapiehy). Wydawnictwo miało być wyjątkowo okazałe, ryciny wykonane zostały w Lipsku, a papier sprowadzono z Królewca, mimo rozpoczynającej się już wojny siedmioletniej. Z datą 5 września opublikowana została Informacja o drukowaniu księgi intytułowanej Codex Diplomaticus Regni Poloniae et Magni Ducatus Lithuaniae. Podpisany pod Informacją Dogiel ogłaszał prenumeratę na całe dzieło (nie jak Konarski na poszczególne tomy), która trwać miała od 1 października 1756 do końca maja 1757 r. Koszt prenumeraty wynosił 12 czerwonych złotych, po 2 złote za tom, a wydawca zapowiadał, że cena ich bez prenumeraty wyniesie dwukrotnie więcej, zaś osobne wypisanie na własną rękę tych 2500 dokumentów (do których jeszcze ­- jak zapowiadał - "z pewnego archiwum wiele przybędzie") sumę ogromną. Prenumeratę zbierano w siedmiu miastach (Warszawa, Kraków, Wilno, Gdańsk, Toruń, Lwów, Poznań), a ponadto Dogiel w porozumieniu z Imć Panem generałem poczmistrzem zapewniał, że przekazy pocztowe "i bez żadnego kosztu i pewnie na swoje miejsce będą dochodzić". Gwarancją "że nikt żadnego względem tej subskrypcji mieć nie będzie zawodu" miały być nazwiska kanclerzy i podkanclerzych, którzy - jak wynikałoby z tekstu - zgodzili się firmować to przedsięwzięcie. Dla uzasadnienia wysokiej ceny dzieła - gdyż "dało mu się słyszeć" głosy niezadowolonych "niektórych Ichmościów" - z datą 13 października dołączono Krótką apologię o tej informacji, gdzie pijar tłumaczył, iż cena wynika z jakości papieru, specjalnie sprowadzonych liter i wysokich kosztów gromadzenia materiałów oraz przygotowywania publikacji i konkludował: "Te wyrażone tu punkta kto dobrze zważy, przyzna, że i prenumeracya 12 czerwonych złotych na tak kosztowną edycyę takiego dzieła, jest mała, i że sposobu odbierania jej inaczej proponować nie można było".

Mimo tych zabiegów prenumerata jednak nie szła po myśli wydawcy i moment ukazania się dzieła zaczął się przesuwać. Co więcej, obiecane wsparcie finansowe ze skarbu koronnego nie zostało wypłacone (z litewskiego widocznie tak) - przynajmniej do kwietnia 1759 r. 16 marca 1757 r. Dogiel uzyskał ponowienie przywileju królewskiego. W lipcu prospekt kodeksu przedrukowany został w "Acta Litteraria Regni Poloniae et Magni Ducatus Lithuanie" czasopiśmie uczonym, ukazującym się w Warszawie, a redagowanym przez związanego z Załuskimi Saksończyka Wawrzyńca Mitlera de Kolof (1711-1778). Ukazanie się tomu pierwszego zapowiadano na listopad 1757 r. (całość miała mieć 8 t.), podobną informację zawiera omówienie dzieła w prestiżowym czasopiśmie lipskim "Neue Zeitungen von gelehrten Sachen". W rzeczywistości dzieło ujrzało światło dzienne dopiero w roku następnym. Już w trakcie druku pojawiła się niespodziewana trudność: "drukarz w pierwszym wyrazie tytułu jego dzieła, złośliwą uczynił odmianę, z którą kilkaset wybito exemplarzy, co za dostrzeżeniem unikczemnione zostało". Dogiel przystąpił do druku, mimo że zaledwie 20 osób wzięło udział w prenumeracie - jak podaje Moszyński - ufny w protekcję króla i zachęcony przez możnych panów. 16 listopada 1758 r. na uroczystej audiencji w Warszawie Dogiel wręczył pierwszy tom uroczyście królowi Augustowi III. Tom ten zawierał dokumenty dotyczące państw niemieckich, Czech, Węgier, Francji, Wenecji, Hiszpanii, Holandii, księstw naddunajskich, a w części drugiej prowincji niegdyś należących do Polski. Łącznie znalazło się tam 480 dokumentów z lat 1067-1732.

W tymże samym roku pijarską drukarnię w Wilnie opuściło inne dzieło Dogiela, ściśle związane tematycznie z kodeksem ( Limites Regni Poloniae et Magni Ducatus Lithuaniae), zawierające konwencje, które określały granice Rzeczypospolitej. Jak pisał J.A. Załuski: "Maciej Dogiel, uczony pijar, mój przyjaciel, z rękopisma księgarni księcia wojewody nowogrodzkiego z Prussów cnych Jabłonowskiego wydał Limites Regni. A tu masz granice Polski, Litwy, Prus, Szląska, Pomorza, Rosyi, Inflant, ziemi tureckiej i Brandenburgii". Część nakładu zadedykowano Józefowi Aleksandrowi Jabłonowskiemu, drugą zaś Stanisławowi Wincentemu Jabłonowskiemu oraz Ignacemu Scipio del Campo wraz z informacją, że temu ostatniemu pijarzy zawdzięczają druk kodeksu dyplomatycznego, odnowienie drukarni i wyposażenie jej w cenne rękopisy.

Nadszedł trudny dla pijara rok 1759. Publikacje nie przynosiły spodziewanych efektów i już w styczniu musiał prosić J.A. Załuskiego o usilną ich reklamę, bo gotowe tomy oczekiwały na druk, a jedynie brakowało środków finansowych. Tymczasem (informacja datowana 17 kwietnia) 700 egzemplarzy tomu pierwszego leżało bezużytecznie na składzie. W chwilach zwątpienia Dogiel marzył jedynie o tym, by zwrócić pieniądze tym 20 osobom, które zdecydowały się na prenumeratę. Gorycz słychać także w stwierdzeniu, że "ten kraj" nie zasługuje na wartościowe publikacje. Na jesieni pijar posłał 100 egzemplarzy tomu pierwszego do Gdańska i 100 do Królewca. Ta ostatnia wysyłka wynikała z umowy z tamtejszym księgarzem Janem Kanterem, z którym w 1758 r. Dogiel zawarł kontrakt wieczysty na sprzedaż dzieła poza granicami. Przedsięwzięcie, co wiemy z późniejszych relacji, przyniosło same straty: "posłana wielka liczba egzemplarzy" tomu I i V przez 13 lat nie przyniosła ani grosza, gdy zaś rozeszła się wieść o bankructwie firmy, dopiero proces miał wymusić zwrot niesprzedanych egzemplarzy i pieniędzy oraz unieważnienie umowy.

Nie był to koniec kłopotów uczonego pijara. Przeciwko publikacji tomu 2 dotyczącego Rosji i tomu 3 poświęconego Litwie zaprotestował (skutecznie!) przedstawiciel dworu petersburskiego. W tej sytuacji Dogiel podjął decyzję o przygotowaniu tomu 5, zawierającego materiały na temat Kurlandii (lenna Rzeczypospolitej), tym bardziej, że niedawno toczył się spór o obsadę tronu książęcego, a tytuł księcia Kurlandii otrzymał syn Augusta III, książę Karol. 1 września 1759 r. pijar zwracał się do J.A. Załuskiego o pomoc w znalezieniu inwestytury księcia Fryderyka kurlandzkiego uczynionej w Wilnie 20 lipca 1633 r. przez króla Władysława IV. Do tej sprawy powrócił w liście z 4 listopada, prosząc jeszcze o inne szczegółowe dane. Wreszcie 3 tygodnie później (25 XI) dziękował za objaśnienia dotyczące Inflant i dodawał, że tom piąty jest już w druku i będzie dedykowany księciu Karolowi.

Nieprzyjemności spotykały go też ze strony władz prowincji litewskiej. Wiemy, że podczas kapituły lubieszowskiej (1759) były prowincjał Sebastian Wykowski domagał się, by Dogiel ją opuścił. Miał być to wyraz potępienia za zbyt swobodne operacje majątkiem pijarów wileńskich (zwłaszcza za samowolną zamianę "placu i kamienicy funduszowej na inną"). Dogiel wybronił się, bowiem dysponował specjalnym zezwoleniem z nuncjatury, "uwalniającym go od cenzur kościelnych". To wydarzenie pokazuje jednak, że dynamiczna działalność pijara wywołała dość silną opozycję w zgromadzeniu, a konflikt musiał wystąpić już wcześniej (skoro Dogiel odwołał się już zawczasu do nuncjatury).

Możemy więc przypuszczać, że w niezbyt wesołym stanie ducha uczony pijar dotarł w styczniu 1760 r. do Warszawy, by wręczyć tom piąty księciu Karolowi. Zapewne wierzył jednak w odmianę losu i rychłe wyjście z kłopotów. Zatrzymał się w warszawskim kolegium pijarów, zapewne w Domu Księży Profesorów, który mieścił się wraz z całym kompleksem pijarskim przy ulicy Długiej. Tam jednak nastąpił nawrót choroby, której nabawił się jeszcze w Wilnie. Może to właśnie nadmierny pośpiech, by zaskarbić sobie łaskę dworu i uzyskać potrzebne wsparcie przyczynił się do szybkiej śmierci? Do śmierci miały przyczynić się niewygody podróży i zgryzota z powodu "niewdzięczności prowincji", której tyle dobrego uczynił. Na czwarty dzień po przybyciu odczuł wewnętrzne boleści, które stopniowo się wzmagały. 24 lutego, mimo kuracji trzech warszawskich lekarzy, Dogiel zmarł mając zaledwie niecałe 45 lat. Dodajmy, że dwa dni potem na podobną chorobę w kolegium warszawskim zmarł też prefekt muzyki Just (Franciszek) Caspar (1717-1760).


Spuścizna

Trwałym i ważnym osiągnięciem Macieja Dogiela okazała się oficyna drukarska. W końcu lat pięćdziesiątych, po uporaniu się z dwoma tomami jego trudnego technicznie dzieła, zaczęła wypuszczać także inne druki. Już po śmierci swego organizatora stała się najlepszą drukarnią w Wielkim Księstwie Litewskim. Zaopatrywała kolegium w potrzebne podręczniki i pomoce naukowe, co umożliwiało wprowadzanie nowych przedmiotów i nowych metod nauczania, a także rozwój konwiktowego teatru. Równolegle obok produkcji na potrzeby kolegium wyraźnie zaznaczył się także inny nurt jej działalności, zapowiedziany już przez publikację Dogiela: były to ważne dla całego społeczeństwa dzieła historyczne (jak np. tłumaczenia Solignaca, Woltera), a także cenne opracowania przyrodniczo-matematyczne (jak choćby sławne dzieło Stanisława Bonifacego Jundziłła, Opisanie roślin w prowincji W. Księstwa Litewskiego naturalnie rosnących z 1791 r.) oraz literatura piękna, religijna itp. Łącznie do 1799 r. wydano ok. 320 tytułów w ponad 4 tys. arkuszy. Po 1816 r. drukarnia została wydzierżawiona, a gdy dzierżawca po zatargu z cenzurą wycofał się, zaczęła chylić się ku upadkowi. Przestała istnieć przed 1840 rokiem.

Losy głównego dzieła Dogiela - kodeksu dyplomatycznego - okazały się znacznie bardziej złożone. Prowincjał pijarów Kasper Trzeszkowski powierzył kontynuację pracy Dogiela Janowi Kantemu Wykowskiemu (1731-1806) i Maciejowi Tukalle (1727-1807). Obaj pijarzy w 1764 r. opublikowali z materiałów Dogiela tom 4, zawierający dokumenty dotyczące Prus. Jak już wspominano, o przejęciu wydawnictwa myślał także sam Konarski, jednak pijarzy litewscy nie wyrazili zgody. Wówczas zainteresował się całym przedsięwzięciem świeżo koronowany król Stanisław August (1764-1785) i jego otoczenie. Pozornie pozostawiono pijarom kontynuację prac , jednak zabroniono publikowania dokumentów nie sprawdzonych w Warszawie, gdzie pod nadzorem samego króla i ministrów akta kolacjonował pisarz wielki koronny Jacek Ogrodzki (1711-1780) i sztab sekretarzy królewskich z Antonim Kossakowskim (1718-1786) na czele. Cofnięto też formalnie pozwolenie na druk. Przy okazji szczegółowych prac ujawniły się niedoskonałości dzieła Dogiela. Powstał więc nawet pomysł przedrukowania z poprawkami opublikowanych już tomów. Dokumenty po przepisaniu przechodziły przez szereg rąk, ostateczne decyzje podejmował król po zasięgnięciu opinii ministrów. Dodajmy, iż w Warszawie dokonywano selekcji materiału nie tylko ze względu na autentyczność, ale także z punktu widzenia bieżących potrzeb politycznych. Mimo długoletnich wysiłków do ukończenia publikacji nie doszło. Rozbiory Rzeczypospolitej i śmierć Ogrodzkiego (1780) ostatecznie przerwały te prace.

Z materiałów zebranych przez Dogiela i jego następców korzystało kilka pokoleń polskich historyków, począwszy od Adama Naruszewicza (1733-1796). Losy tych materiałów były zagmatwane. Trzeba jednak pamiętać, jak ogromny był to zbiór, sporządzany w kilku wersjach, poprawiany przez wiele osób, także przecież po śmierci Dogiela. Gdy Adam Naruszewicz przystępował do pracy nad historią Polski, król zażądał od pijarów wileńskich wydania mu rękopiśmiennych tomów. Następnie tomy te z Warszawy wróciły z powrotem do Wilna. Wiemy, że w 1817 r. rektor wileński Rafał Daniłowicz, za zgodą prowincjała Aleksandra Głogowskiego, sprzedał wileńskie rękopisy Dogiela bibliotece tamtejszego uniwersytetu. Po jego likwidacji w ramach represji po powstaniu listopadowym, dokumenty trafiły do Biblioteki Cesarskiej w Petersburgu (1836). Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę rękopisy Dogiela wraz z zagrabionymi zbiorami zostały rewindykowane z Rosji (zgodnie z postanowieniami pokoju ryskiego z 1921 r.), a następnie uległy zniszczeniu podczas II wojny światowej. Część materiałów Kodeksu w oryginałach lub kopiach znalazła się także w innych kolekcjach, jak np. Mikołaja Rumiancewa, Tadeusza Czackiego, Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Z tych rękopisów niektóre dotrwały do naszych czasów, jak np. tom dokumentów dotyczących Litwy i Mazowsza (w opracowaniu Wykowskiego i Tukałły), przechowywany obecnie w Bibliotece Kórnickiej pod Poznaniem.

Nie jest łatwo wydać w miarę obiektywny sąd o wielkim dziele Macieja Dogiela. Jest prawdą duża liczba błędów i niedokładności. Rangę edycji źródłowej obniża bardzo ogólnikowy charakter opisu dokumentów, brak prezentacji ich cech zewnętrznych (jak np. danych o pieczęci), brak informacji, z jakiego archiwum pochodzą, czy sporządzono je na papierze czy pergaminie itp. Dogiel nie podawał numeru ksiąg metryki, a tylko nieprecyzyjnie zaznaczał np. "ex archivo Magni Ducatus Lithuaniae". Wyjątkiem są dokumenty z archiwum krakowskiego, które wyposażał w dokładne odsyłacze (księga, numer, karta itp.) Dogiel, niestety, nie zamieszczał też komentarzy, ani merytorycznych, ani tekstowych. Niepotrzebnie też podawał tekst mniej ważnych dokumentów w pełnej wersji, zdarzają się mu powtórzenia.

Niezależnie od wszelkich uwag krytycznych, trzeba bardzo mocno podkreślić doniosłość kodeksu dla kultury umysłowej Rzeczypospolitej XVIII stulecia, jak również jego niebagatelne znaczenie międzynarodowe. Rozumieli to już współcześni. Najwybitniejszy polski historyk epoki, Adam Naruszewicz gromadząc swe słynne Teki polecił w całości przepisać drukowane tomy dzieła Dogiela. Wysoką ocenę wystawili pijarowi znawcy prawa międzynarodowego przełomu XVIII i XIX w.: Georg Friedrich von Martens (1756-1821), niemiecki prawnik, dyplomata, profesor prawa międzynarodowego w Getyndze oraz Dietrich Heinrich Ludwig von Ompteda (1746-1803), prawnik, dyplomata hanowerski, wychowanek Szkoły Rycerskiej w Lüneburgu i uniwersytetu w Getyndze. Dwa wielkie dzieła Martensa napisane po francusku wprowadziły pracę Dogiela do ówczesnego kanonu najważniejszych publikacji europejskich w dziedzinie prawa międzynarodowego. Dodajmy, że Martens znał także publikacje innych pijarów polskich, którzy po Dogielu podjęli trud upowszechniania wiedzy o polityce i prawie międzynarodowym: Celestyna Kaliszewskiego, Fulgentego Obermaiera, Wincentego Skrzetuskiego i Franciszka Siarczyńskiego. Niewątpliwie jest to świadectwo szczególnej roli, jaką odegrał zakon pijarów w zakresie edytorstwa źródeł w osiemnastowiecznej Rzeczypospolitej. To właśnie tej grupie pijarów zawdzięczamy, że - jak twierdził znawca tej problematyki Stanisław Hubert - "ocena zbiorów innych narodów, dokonana przez Martensa, prowadzi do wniosku, że nie tylko państwa zaborcze, ale prócz Francji, Anglii, może Hiszpanii i Holandii ani Portugalia, ani Dania i Szwecja, ani Szwajcaria nie miały bogatszych kolekcji traktatów i wydawnictw, aniżeli Polska do r. 1795. [...] Zbiór Dogiela i zamykający tę pięknie rozwiniętą działalność polskich uczonych zbiór Siarczyńskiego z r. 1791, to wydawnictwa naukowe w najlepszym tego słowa znaczeniu; cechy tej nie straciły one do dziś". Z pewnością można powiedzieć, że Maciej Dogiel był wśród nich postacią wyjątkową, stanowił wzór do naśladowania uczonego, organizatora, nauczyciela.


Bibliografia

J. D. Janocki, Lexicon derer iztlebenden Gelehrten in Polen, t. 1, Wrocław 1755

A. Moszyński, Żywot Macieja Dogiela z przydaniem wiadomości o sporze pijarów wileńskich z jezuitami wileńskimi, (roku 1723-1753), Wilno 1838

J.T. Baranowski, Udział Stanisława Augusta i jego otoczenia w przygotowaniu Kodeksu Dyplomatycznego Polski. "Przegląd Historyczny" R. 12: 1911, z. 2

Maciej Dogiel (W. Konopczyński), Polski Słownik Biograficzny, t. V, Kraków 1939-1946

Diccionario enciclopedico escolapio, t. 2, Salamanca 1983

A. Kawecka-Gryczowa, K. Korotajowa, W. Krajewski, Drukarze dawnej Polski, z. 5, Wielkie Księstwo Litewskie, Wrocław 1959 ( Pijarzy Wilno. Drukarnia 1754-przed 1840)

S. Hubert, Poglądy na prawo narodów w Polsce czasów Oświecenia, Wrocław 1960

J. Kurkowski, Wybitni nauczyciele i uczniowie szkoły pijarskiej w Szczuczynie, "Kwartalnik Historii Nauki i Techniki", 1995/1

A. Плашчынскі, Maцей Догелъ (1715-1760)

Асветнікі і мысліцелі Беларусі, Mінск 1995

 
Top
[Home] [Maps] [Ziemia lidzka] [Наша Cлова] [Лідскі летапісец]
Web-master: Leon
© Pawet 1999-2009
PaWetCMS® by NOX