Папярэдняя старонка: Jak feniks z popiełu ...

Klub Miłośników Kultury Polskiej im. A. Mickiewicza 


Аўтар: Teresa Siemionowa,
Дадана: 14-01-2002,
Крыніца: Lida 1997.



Wkrótce po rejestracji 13 grudnia 1987 r. zaczęły się nieprzyjemności w pracy u naszego prezesa Michała Karczewskiego. Pracował on jako prawnik, a w czasach sowieckich było dość łatwo przycisnąć do ściany człowieka z wyższym wykształceniem, który zaczął walczyć o prawa swego narodu. Michał przyszedł na Zarząd i szczerze powiedział, że nie może być nie tylko prezesem, lecz także i zwyczajnym członkiem. Było kilka kandydatów na prezesa, ale wszyscy odwołali swoje kandydatury z różnych powodów. Zdecydowałam wziąć na swoje barki obowiązki prezesa. Zastępcą moim został Olek Kołyszko, sekretarzem Grażyna Pacyno. Członkami Zarządu Zenon Bieńko, Kazimierz Choder, Lidia Timoszenko, Anna i Tadeusz Kominczowie oraz Aleksander Siemionow. Spotykaliśmy się w klubie "Energetyk" miejskiej elektrociepłowni dwa razy na miesiąc. Tematem pierwszego spotkania była - "Warszawa - pierwsze spotkanie", które przygotował A. Kołyszko. Na końcu złożyłam życzenia wszystkim solenizantom urodzonym w styczniu i zaśpiewaliśmy "100 lat". A przed tym na Zarządzie długo dyskutowaliśmy czy zaśpiewać to czy też nie? Teraz to wszystko wygląda śmiesznie, ale wtedy naprawdę nie wiedzieliśmy jak zareaguje komitet partii. I cóż, następnego dnia rano sekretarz do spraw ideologicznych wszystko wiedziała, bo władze miały swoją wtyczkę, myśmy nawet wiedzieli kto to jest. Sekretarz powiedziała, że tę piosenkę Polacy mogą śpiewać ponieważ jest to pieśń weselna. Piszę o tym tylko dlatego, że czasy oczywiście się zmieniły i dzisiaj Polacy mogą wyjść na ulicę i zaśpiewać "Jeszcze Polska nie zginęła" i milicja lub KGB nie przyleci. Jutro, obawiam się to będzie nie możliwe, czasy, niestety zmieniają się na gorsze. Na następnym posiedzeniu mówiliśmy o historii naszej ziemi, prowadził je znany w Lidzie krajoznawca Serafim Janiec.

Długo myślałam, co zrobić, żeby członkowie Klubu poznali się i zaprzyjaźnili się. Zaproponowałam zrobienie spotkania pod nazwą "Poznajmy się". Wszyscy poprzynosili ciasta, torty i inne smakołyki. Był wspaniały stół, herbata. Rodzinna rozmowa. Zawsze starałam się zjednoczyć członków Klubu i uważam, że to się udało. Chociaż jeszcze panował strach, ale już miejscowa gazeta drukowała każdą informację o naszej działalności. Przychodzili do nas ludzie średniego pokolenia, starsi jeszcze się bali i dołączyli się do naszej pracy później, dopiero w latach 1989-90.

Tematem drugiego spotkania, które odbyło się w lutym była 515 rocznica urodzin Mikołaja Kopernika. To spotkanie odbyło się w planetarium, większość z nas była tam pierwszy i ostatni raz w życiu.

Wieczór poświęcony Chopinowi w marcu prowadziła Lidia Timoszenko. Ona sama jest Białorusinką, ale bardzo zainteresowała się kulturą polską. Na końcu była niespodzianka - film "Awaryjne wyjście" w języku polskim, pierwszy publiczny pokaz filmu polskiego po wojnie.

W marcu razem z mężem byłam w polskiej szkole w Wilnie. Dobrze pamiętam z jakimi wrażeniami wrócił Aleksander z podobnej wizyty dwa lata wstecz. Przez cały czas chciał mnie tam zawieźć i pokazać jak polskie dzieci na Litwie uczą się w ojczystym języku. Na mnie również wszystko widziane zrobiło niesamowite wrażenie. Dzieci mówiące po polsku, to naprawdę było fantastyczne. Ale samo zobaczenie szkoły nie wystarczyło. Spotkaliśmy się z dyrektorem i zaproponowałam mu konkretną sprawę - zaprosiłam ich zespół "Świteziankę" do Lidy. I tak się stało. W końcu marca dzieciaki z dwudziestki dziewiątki pokazały wspaniały program dla Lidzian. Dla rosyjskojęzycznych, w większości lidzkich Polaków spotkanie z polską mową płynącą z ust dziecka było bardzo miłym przeżyciem. Po koncercie pokazaliśmy wspaniały film "Znachor" (filmy mieliśmy z polskiego konsulatu).

W kwietniu po raz drugi zaprosiliśmy do Lidy Polski Teatr Ludowy pod kierownictwem Ireny Rymowicz. Tym razem wilniuki pokazały nam spektakl pod tytułem "Pan Domazy". Po przedstawieniu i artyści i członkowie Klubu pięknie bawili się pod dobrą muzykę, śpiewaliśmy. Widziałem autentyczną chęć Polaków z Litwa dopomóc w tych pierwszych krokach po odrodzeniu polskości na Ziemi Lidzkiej. Wilno zawsze było dla nas bliskie i drogie. Dla nas wtedy każde spotkanie z polskim słowem, kulturą było ogromnym świętem.

Szukaliśmy różne pomysły na nasze spotkania. Na pierwszym posiedzeniu w maju odbyła się prezentacja tortów, wypieczonych przez nasze gospodynie. Nie oczekiwałam, że tyle chętnych będzie do tego konkursu. Zabrakło dwóch stołów, przyszykowanych w tym celu, później mieliśmy nawet problem ze zjedzeniem wszystkiego. Każda pani musiała opowiedzieć coś o swoim torcie i podać przepis. Oczywiście po polsku, a to nie było łatwe. Później do tych tortów podaliśmy kawę, a potem były długie przyjacielskie rozmowy i wspaniała zabawa.

W końcu miesiąca zamówiliśmy autokar i wszyscy chętni pojechali do naszego ukochanego Wilna. Wówczas lidzianie masowo jeździli tam po zakupy żywności i towarów przemysłowych. Litwa była zaopatrzona dużo lepiej. Jednak jeździć po zakupy i poznać miasto z tak wspaniałym przewodnikiem jak poeta Wojciech Piotrowicz to są dwie różne sprawy. Po południu oglądaliśmy przedstawienie Polskiego Teatru ze Lwowa. Mogliśmy posłuchać język polski w innym wykonaniu. Możliwe, że ich język jest bliższy literackiego, jednak nasza gwara wileńska jest milsza mojemu sercu. Wieczorem, gdy zadowolone i szczęśliwe wracaliśmy do domu zatrzymaliśmy się na wesoły piknik w lesie. Przy grobie Maryli o miłości jej i Adama pięknie opowiadał w Bieniakoniach Kazik Choder. Większość z nas była tu po raz pierwszy.

Przypadkiem dowiedziałam się, że w Lidzie będzie miejskie święto pieśni i tańca i zaproponowałam miejskiemu wydziałowi kultury zaproszenie polskiego zespołu z Solecznik. Jego kierownik Michał Jorsz zgodził się i razem z mężem i Kazimierzem Choderem pojechaliśmy do Solecznik. Po raz kolejny byliśmy mile zaskoczeni. Przyszliśmy do Rady Miejskiej i stwierdziliśmy, że prawie wszyscy mówią tylko po polsku. Mówią zwyczajnie, zupełnie nie oglądając się po stronach. Na Białorusi jest to dotychczas niemożliwe, chociaż prawie wszyscy pracownicy np. rejonowej rady w Lidzie to Polacy.

Święto pieśni stało się naszym małym świętem. Udało się nam zaprezentować polską pieśń dla kilku tysięcy Lidzian, "udało się wyjść do ludzi". Długo staliśmy przy autokarze "Solczy" śpiewając polskie piosenki. Byliśmy jedną polską rodziną.

Postanowiliśmy zrobić w Lidzie polski wieczór poetycki. Ale skąd wziąć polskich poetów? Oczywiście w Wilnie! Ponownie dzwonię do naszego przyjaciela Wojciecha Piotrowicza. On z chęcią zgadza się i przywozi dwie koleżanki - Alicję Rybałko i Leokadję Komaiszko. Po wierszach - ożywiona dyskusja o życiu Polaków na Litwie i Białorusi. Po raz kolejny uświadomiłam sobie różnicę w sytuacji Polaków na Litwie i naszej, a między nami nie było żadnej granicy państwowej jak dzisiaj. Oczywiście nie oznaczało to, że władza sowiecka bardziej kochała litewskich Polaków, jak i wszędzie działała zasada "dziel i rządź", te poczynania były też skierowane przeciwko Litwinom.

Do dzisiejszego dnia jedną z najbardziej nurtujących polskich spraw w Lidzie jest sprawa renowacji katolickiego cmentarza przy ulicy Engelsa (dawniej Grażyny) z kapliczką, wojskową kwaterą oraz grobem uczestniczki powstania 1863 roku Walerii Ciechanowicz. Właśnie na początkach istnienia Klubu władze podjęły decyzję o likwidacji cmentarza. Wspólnie z nowopowstałą białoruską organizacją walczyliśmy o zachowanie tego pomnika polskości. Po naszym stanowczym wystąpieniu władze zostawili w spokoju cmentarz. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że swymi siłami nie zdołamy uporządkować cmentarza, jednak postanowiliśmy na jesieni rozpocząć prace na kwaterze wojskowej. W ciągu września i października zorganizowaliśmy 9 czynów społecznych na starym cmentarzu. Pracowaliśmy w każdą sobotę na uporządkowaniu kwatery wojskowej. Myśleliśmy o uporządkowaniu całego cmentarza, lecz nie uzyskaliśmy poparcia w tej sprawie u księdza proboszcza lidzkiej fary, który poprostu obawiał się, że władze posądzą go o wtrącanie się do spraw politycznych. A bez wsparcia kościoła własnymi siłami mogliśmy zrobić coś tylko na niedużej jego części, bo na nasze zaproszenia nie zawsze przychodziło 10-20 osób.

W sierpniu po raz pierwszy odbyło się w Lidzie spotkanie z przedstawicielami polskiego konsulatu w Mińsku. Nie mieliśmy wówczas żadnego pokoju i spotkanie odbyło się w prywatnym mieszkaniu rodziców Grażyny Pacyno. Mieliśmy dużo pytań i próśb do naszych gości. Myśleliśmy o zorganizowaniu Tygodnia polskiego kina w naszym mieście. Mimo wszelkich trudności to też się udało i mogliśmy podziwiać filmy po polsku w dwóch lidzkich kinach przez cały tydzień (powt?rzyć taką imprezę na podobnym poziomie więcej nie udało się mimo, że zdobywaliśmy doświadczenie i rosliśmy na sile).

Od samego pierwszego spotkania nam towarzyszyła polska piosenka. Próbowaliśmy sami śpiewać. Dzięki pomocy dyrektora Klubu "Energetyk" Edwarda Trenbacza powstał nasz pierwszy zespół, który później przybrał nazwę "Lidzianie" w składzie Zenek Bieńko, Kazimierz Choder, Żanna Sienkiewicz (Gutowska), Anna i Tadeusz Kominczowie, Grażyna Pacyno, Bolek Piermiakow. Pierwszą poważną próbą dla naszego zespołu stał się występ na uroczystościach 35-lecia "Czerwonego Sztandaru" w Wilnie. Jeden za drugim wychodziły na podium przy Katedrze polskie zespoły z Litwy, ale czekaliśmy na swoich. Nasze trio trzech panów - Z. Bieńko, K. Choder i T. Komincz z akordeonistą E. Trenbaczem - reprezentowało wszystkich Polaków Białorusi. Po raz pierwszy i na pewno ostatni mogli Polacy z Białorusi śpiewać na placu Gedymina. Później zespół uczestniczył w eliminacjach I Festiwalu polskiej piosenki w Witebsku, dobrnęliśmy do eliminacji republikańskich w Mińsku.

Pewnego dnia zadzwoniła pani Elżbieta Dołęga-Wrzosek z Baranowicz. Prosiła o spotkanie. Okazało się, że pani Elżbieta przeczytała w polskiej prasie o naszym klubie, skontaktowała się z polskim konsulatem, gdzie i otrzymała mój telefon. Przez pół dnia rozmawialiśmy z gościem z Baranowicz o naszych sprawach, o pracy Klubu. W krótkim czasie po tej rozmowie zadzwoniła i zaprosiła nas do Baranowicz na otwarcie Klubu Miłośników Polskiej Mowy i Literatury. Pomyślałem wtedy: "Ale i tempo!"

W sierpniu w Grodnie powstało Polskie Kulturalno-Oświatowe Stowarzyszenie im. A. Mickiewicza. Pojechaliśmy na te pierwsze spotkanie doświadczonymi działaczami. Członkowie naszego Zarządu A. Kołyszko i A. Siemionow zostali wybrani do władz Stowarzyszenia. Na początku października podejmowaliśmy Grodnian w Lidzie. Prezes Tadeusz Gawin, jego zastępca Franciszek Witowicz oraz sekretarz Joanna Niemczynowska przybyli dla bliższego zapoznania się oraz żeby założyć u nas oddział Stowarzyszenia. Jednak członkowie Klubu nie poparli tej propozycji i pan Gawin tego nigdy nie zapomniał. Oprócz posiedzenia Klubu urządziliśmy spotkanie w mniejszym gronie przy kawie u mnie w mieszkaniu. Byliśmy zadowoleni, że nie jesteśmy już sami i że poznaliśmy jeden drugiego.

Pierwszą poważną próbą dla nowopowstałej w Grodnie organizacji stały się obchody 45-lecia Ludowego Wojska Polskiego. O ile żadnego zespołu w Grodnie nie ma z pomocą przyjeżdżają Lidzianie. Uważam, że wypadli wspaniale. A po koncercie Konsul Generalny Mieczysław Obiedziński zaprosił działaczy na obiad do restauracji, gdzie także odbyła się poważna rozmowa nt. polskiego odrodzenia. Pamiętam, jak Grodzieńscy działacze deptali mojemu mężowi pod stołem nogę sygnalizując, żeby nie przemawiał i nie stawiał spraw zbyt ostro i prosto.

Za tydzień ponownie wyjazd bliżej Grodna - nas zaproszono na gościnne występy do "Polskiej Republiki" Sopockinie położonej nad samą granicą. O to jak pisał o tym koncercie w "Czerwonym Sztandarze" Wiesław Romańczuk: "... Na koncert przyszli mieszkańcy Sopockinia z rodzinami. Chętnych było więcej niż miejsc na sali. Ludzie stali nawet na ulicy, w drzwiach. Minęły dwie godziny, ale zebrani nie pozwalali skończyć koncertu. Wykonawców wielokrotnie wyzywano na bis...Na zakończenie cała sala stojąc śpiewała "Sto lat" dla Polaków z Klubu Miłośników Kultury Polskiej w Lidzie. Mieszkańcy Sopockinia czekają na dalsze spotkania z tym wspaniałym zespołem." (Cz.Sz. 21.11.1988 r.) A zakończyli Lidzianie swój występ śpiewem Hymnu Narodowego, nie zdążyli wypowiedzieć "Jeszcze polska nie zginęła" jak cała sala podchwyciła ten śpiew. Nikt nie wstydził się łez. Byliśmy tak wzruszeni, że każdy gotów oddać życie za każdego i za Polskę. Podczas tego wyjazdu po raz pierwszy byliśmy nad samą granicą, widzieliśmy kolczaste druty dzielące nas od Ojczyzny, widzieliśmy drogę prowadzącą do nikąd. To było takie bolesne i smutne.

23 października w powstał lidzki oddział obwodowego Polskiego Kulturalno-Oświatowego Stowarzyszenia im. A. Mickiewicza i nasz Klub praktycznie przestał istnieć (chociaż nie został zlikwidowany i początkowo był formą pracy Stowarzyszenia - przyp. red. p. "Przyjaźń" 3/89).

Anex 1. Lista członków Klubu Miłośników Kultury Polskiej im. A. Mickiewicza

  1. Bieńko Zenon
  2. Bozer Marina
  3. Burnos Czesław
  4. Burnos Karolina
  5. Choder Kazimiera
  6. Choder Kazimierz
  7. Chwojnicki Mieczysław
  8. Daszkiewicz Antoni
  9. Daszkiewicz Czesław
  10. Daszkiewicz Maryna
  11. ś. p. Gebelt Jadwiga
  12. Gebelt Wacław
  13. Giebień Modesta
  14. Gierbiedź Tadeusz
  15. Gołowacz Alicja
  16. Gołowacz Weronika
  17. Janiec Serafin
  18. ś. p. Januszkiewicz Antoni
  19. Jasiulewicz Tadeusz
  20. Karczewski Michał
  21. Klimaszewski Alfred
  22. Kołyszko Aleksander
  23. Kołyszko Alfreda
  24. Kołyszko Czesław-junior
  25. Kołyszko Czesław-senior
  26. Kołyszko Irena
  27. Komincz Anna
  28. Komincz Tadeusz
  29. Kuryło Weronika
  30. Mackiewicz Wacław
  31. Masło Janina
  32. Masło Teresa
  33. Mogilnicki Eugeniusz
  34. Nosowicz Wiktor
  35. Pacyno Grażyna
  36. Pacyno Stanisław
  37. Piermiakow Bolesław
  38. Pietrasik Lucjan
  39. Sergiej Anna
  40. Sergiej Lucyna
  41. Sergiej Zofia
  42. Siemionow Aleksander
  43. Siemionowa Teresa
  44. Skawińska
  45. Skawiński Wacław
  46. Surkont Ola
  47. Szeszko Jozef
  48. Szeszko Piotr
  49. Timoszenko Lidia
  50. Wilczewska Maria
 
Top
[Home] [Maps] [Ziemia lidzka] [Наша Cлова] [Лідскі летапісец]
Web-master: Leon
© Pawet 1999-2009
PaWetCMS® by NOX