Папярэдняя старонка: Jak feniks z popiełu ...

Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej 1991-1997 


Аўтар: Aleksander Kołyszko,
Дадана: 14-01-2002,
Крыніца: Lida 1997.



Niektórych czytelników nurtuje pytanie: "Dlaczego w Lidzie powstała jeszcze jedna polska organizacja?" Gdy powstawało nasze Towarzystwo nie myśleliśmy, że kiedykolwiek trzeba będzie publicznie na nie odpowiadać. Uważaliśmy, że w każdym demokratycznym państwie obywatele mają prawo do zakładania własnych organizacji, a cele organizacji będą akceptowane przez społeczeństwo. W Polsce działają setki partii i nikt nie pyta: "dlaczego?" A w Lidzie takie pytanie pada często. Nie można jednoznacznie na nie odpowiedzieć. Każdy może podać wytłumaczenie z innego punktu widzenia, ale wszystko sprowadza się do braku możliwości normalnej pracy na rzecz odrodzenia kultury i oświaty polskiej na Ziemi Lidzkiej w ówczesnych warunkach. Jedni pracowali, drudzy korzystali z plonów ich pracy i pięknie mówili. Wybuchało sporo konfliktów i sprzeczek. Ówczesny zarząd oddziału ZPB stosunkiem głosów 12 : 3 nie mógł podjąć żadnej wiążącej decyzji jeżeli przeciw byli prezes, sekretarz i kasjer, którzy mieli poparcie prezesa ZG ZPB. Nie znając sytuacji na Białorusi, ktoś może powiedzieć, że można było zwołać konferencję, zorganizować wybory demokratyczne. Poziom naszej demokracji i kultury prawnej świat doświadczył w listopadzie 1996 roku.

Przed powstaniem nowej polskiej organizacji byli prowadzone rozmowy z prezesem Gawinem o rejestracji tej organizacji w ramach Związku Polaków. Niestety, on tej propozycji nie poparł, a do tego członkowie-założyciele TKPZL a także ich bliska rodzina, absolutnie nie zaangażowana w powstanie nowej organizacji, zostali bezprawnie wyrzuceni z szeregów ZPB tak, jak w czasach stalinowskich. Muszę jednoznacznie stwierdzić, że w ciągu tych lat polityka Zarządu Głównego ZPB zupełnie się nie zmieniła. Świadczą o tym chociażby ostatnie wydarzenia związane z osobami z kierownictwa Polskiej Macierzy Szkolnej na Białorusi, które też zostali wydalone ze Związku.

Można było poprostu odsunąć się na bok i nic nie robić. Ale ludzie chcieli działać, odradzać polską kulturę i oświatę, i mieli bogate doświadczenie, jak to robić. Na dodatek była chęć udowodnienia kto ma rację, a kto nie. Dzisiaj z całą świadomością i stanowczością można powiedzieć, że ci ludzie dopieli swego. TKPZL jest znane na Białorusi, w Polsce i na świecie, o nim pisze się, mówi, dyskutuje, oskarża (w większości przez Związek Polaków lub z jego inspiracji).

Jesienią 1991 roku zaczynaliśmy naszą działalność od zera. Dzisiaj możemy poszczycić się znacznym dorobkiem we wszystkich dziedzinach. Od pierwszego dnia istnienia główna nasza uwaga była skierowana na dzieci i młodzież, na naukę języka ojczystego. Członkowie Towarzystwa byli założycielami pierwszych polskich klas z nauką języka polskiego jako przedmiotu we wszystkich szkołach, gdzie obecnie jest prowadzone takie nauczanie, tzn. w szkołach nr 10, 16 i 11. Obecnie opiekujemy się szkołą nr 11 i siódmą klasą w szkole nr 16, a także szkołami nr 4, 5, 9 i Domem Twórczości w mieście oraz w Brzozówce, Krupowie, Minojtach, Szejbakach, Tarnowie, gdzie jest zorganizowana nauka języka polskiego w kółkach i fakultatywach. Około 50 dzieci uczy się języka ojczystego w przedszkolach. Nasi nauczyciele: Weronika Kuryło (pierwsza nauczycielka języka polskiego na Ziemi Lidzkiej, w 1997 r. nagrodzona Medalem Komisji Edukacji Narodowej), Sabina Bartoszewicz, Lucyna Daszkiewicz, Lilla Gowor, Irena Kołyszko, Kasia Kończewska, Natalia Kuryło, Natalia Dudko, Zofia Straczyńska, Grażyna Kołyszko, Marina Polejczyk, Maria Rak, Irena Wojtkiewicz z wice-prezes TKPZL ds. szkolnictwa Janiną Maciuk nie tylko uczą dzieci, lecz także organizują różnorakie imprezy pozaszkolne: konkursy recytatorskie, historyczne, zabawy. Towarzystwo zaprasza dzieci do udziału we wszystkich swoich imprezach i oczywiście wysyła na kolonie, żeby mogły lepiej poznać kraj swoich przodków. W ciągu pięciu lat wysłaliśmy na kolonie dzięki naszym przyjaciołom w kraju ponad 600 dzieci, co stało się możliwe dzięki współpracy z Fundacją Pomocy Szkołom Polskim na Wschodzie im. T. Goniewicza, Fundacją Polonia, Fundacją Pomocy Sybirakom, Koszalińskim oddziałem Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", Klubem Przyjaciół Ziemi Lidzkiej. Stosowaliśmy ostrą selekcję wyjeżdżających. Dla nas podstawą wysłania dziecka na kolonie jest jego nauka języka polskiego, a zadaniem nauczycieli jest udowodnienie, że ich dzieci są najlepsze i potrzebują odpowiedniej ilości miejsc. Nie zapominamy także o nauczycielach. Część nauczycieli przeszła różnego rodzaju kursy dokształcające, druga część - to młodzież dopiero po studiach. I pierwsi i drudzy potrzebują wsparcia metodycznego, fachowej porady. Temu celowi służą kursy językowe dla nauczycieli organizowane przy współpracy z Polonijnym Centrum Nauczycieli w Lublinie i Koszalińską Wspólnotą Polską. Przy okazji kształci się nasza młodzież, zwłaszcza ta, co zamierza studiować w Polsce. Obecnie, dzięki TKPZL, na różnych uczelniach w RP studiuje 20 osób. I to nie tylko z Ziemi Lidzkiej. W 1996 roku egzaminy na studia architektoniczne, organizowane przez TKPZL i Towarzystwo Stypendialne im. A. Mickiewicza z Wrocławia, zdali Swietłana Krepska z Brześcia i Eryk Pudinowski z Brzozówki.

Oprócz szkoleń dla nauczycieli TKPZL było także współorganizatorem Kursu Przywództwa Demokratycznego w Brzozówce, Kursu Turystyczno-Menedżerskiego w Lidzie oraz Kursu dla Wolontariuszy w Milanowku k. Warszawy.

Od samego początku istnienia Towarzystwo wspiera działalność polskiego harcerstwa jako jednej z najlepszych metod wychowania polskiej młodzieży. Pierwsza drużyna harcerska w Lidzie im. W. Pileckiego powstała przy Towarzystwie już w grudniu 1991 r. Od tego czasu harcerstwo zrobiło duży krok naprzód, powstała jeszcze jedna drużyna, gromady zuchowe, i w 1996 roku harcerze zdecydowali się usamodzielnić - powstało Społeczne Zjednoczenie Harcerstwo Polskie jako niezależna organizacja. I niech powstają nowe inicjatywy - pracy wystarczy dla wszystkich, oby tylko oni znajdowali wspólny język i porozumienie na rzecz budzenia świadomości narodowej Polaków na Ziemi Lidzkiej.

Szerokie pole dla działalności daje nie tylko oświata, ale także kultura w szerokim znaczeniu tego słowa. Polskie tradycje narodowe, polskie pieśni zachowały się w nielicznych rodzinach i u babć i dziadków. Chodzi o to, żeby zachować tę bezcenną spuściznę. Zespół "Kresowiacy", działający przy TKPZL śpiewa polskie pieśni i pokazuje obrzędy z naszych stron. Dał ponad 80 koncertów w okolicach Lidy, ale także pokazywał swoją twórczość w Polsce (Warszawa, Lublin, Kraków, Wrocław, Koszalin) i na Litwie (Troki, Ejszyszki). Nie zostają w tyle i dziecięce zespoły. Najstarszym jest "Jutrzenka" (kierowniczka W. Kuryło). Kilka pokoleń młodych Polaków wychowała niestrudzona pani Weronika. Zespół śpiewa przede wszystkim ludowe i patriotyczne piosenki. Zespół "Bajka" (kierowniczka Ania Komincz) specjalizuje się w piosence dziecinnej i estradowej. Jest także zespół harcerski.

Dzięki Towarzystwu Lidzianie mogli podziwiać wiele ciekawych zespołów z Polski. Przypomnę chociażby tourné po Białorusi Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego, występy Zespołu Tańca UMCS z Lublina, przyjazdy teatrów - Polskiego Teatru Ludowego i Teatru Studio Medyków z Wilna, Teatru Kresowego z Warszawy. Dużo pracy położyła tu wiceprezes ds. kultury Teresa Siemionowa, jak i przy organizowaniu zabaw dla członków Towarzystwa.

Jedną z przyczyn powstania Towarzystwa było to, że lidzcy księża nie akceptowali ówczesnego prezesa oddziału ZPB. Nie muszę chyba tutaj tłumaczyć o roli, jaką odegrał kościół w zachowaniu polskości na Białorusi i jaki to jest autorytet dla nas wszystkich. "Bóg, Honor i Ojczyzna" zawsze było naszym hasłem. Towarzystwo od samego początku istnienia aktywnie współpracuje z kościołem katolickim. W ś.p. księdzu dziekanie Stanisławie Rojku zawsze mieliśmy poparcie i zrozumienie, mogliśmy razem przedyskutować nasze sprawy i otrzymać dobrą radę. TKPZL aktywnie uczestniczyło w wielu imprezach religijnych lub było ich inicjatorem, jak np. pierwsza po wojnie pielgrzymka do Trokiel, uroczyste obchody 50 rocznicy zamordowania księży, pomoc przy powstaniu parafii św. Rodziny, wystawa w galerii miejskiej o wizycie Ojca Świętego Jana Pawła II w Polsce, spotkania modlitewne dla młodzieży w Berdówce. Sprawą, która miała bardzo duże znaczenie dla nas była akcja-modlitwa o zwrot kościoła pijarów. Nie udało się. Jednak wiemy, że nie siedzieliśmy bezczynnie. Księża i siostry katoliccy są miłymi gośćmi na naszych imprezach.

Jako jeszcze jeden wyraźny przykład współpracy z kościołem można także wymienić prezentację książki "Wkład pijarów w naukę i kulturę Polski w XVII-XIX ww." wydanej pod redakcją pani profesor dr hab. Ireny Stasiewicz-Jasiukowej, Lidzianki, kierownika Komitetu Historii Nauki i Techniki PAN. Z panią profesor bardzo dobrze współpracuje się, wspólnie udało się zorganizować kilka sesji naukowych na Ziemi Lidzkiej, m. in. poświęconych Stanisławowi Jundziłowi i ogrodom botanicznym, Adamowi Mickiewiczowi, Ignacemu Domeyce. Przy okazji uroczystości Domeykowskich na Ziemi Lidzkiej wspólnie z KHiN PAN została wydana książka o słynnym naukowcu, w szkole w Krupowie urządzono muzeum, w Zapolu, gdzie jakiś czas mieszkał wystawiono tablicę pamiątkową. Udało się także nadać imię Domeyki centralnej ulicy w Krupowie. Inicjatorem upamiętnienia był Stanisław Uszakiewicz.

Dla wielu osob nazwa "Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej" kojarzy się ze Zjazdami Lidzian. Owszem, byliśmy pierwsi, później naszą inicjatywę podjęły inne organizacje polskie w Grodnie, Nowogródku, Baranowiczach, Brasławiu. Zjazdy Lidzian to nie tylko duże przeżycie dla ludzi, którzy często po półwieczu przyjeżdżają do ojczystego miasta. To także ważne doświadczenia dla nas, organizatorów. Od nich uczymy się, jak kochać swoją ziemię ojczystą, poznajemy bliżej tę wspaniałą Lidę, której często już nie ma. Dla Lidzian obecnie mieszkających w Lidzie Zjazdy są także wydarzeniem kulturalnym. Zawsze jest kilka koncertów zespołów polskich, białoruskich, przyjeżdżają goście z Polski (zespół "Raj" z Gdańska), wystawa polskiego malarstwa z Grodzieńszczyzny (II Zjazd), odsłonięcie przedwojennych tablic pamiątkowych w farnym kościele (I Zjazd), poświęcenie tablicy ku czci Lidzian - ofiar II wojny światowej (podczas II Zjazdu), odnowienie sosen przy zamku (podczas I Zjazdu).

Obecnie w Lidzie działa Koło Żołnierzy Armii Krajowej początki którego założyli członkowie naszego Towarzystwa Stanisław Uszakiewicz i Wiktor Nosowicz. Nigdy nie rezygnowaliśmy z pracy z kombatantami, z opieki nad miejscami pamięci narodowej. W latach 1996-97 Stanisław Uszakiewicz załatwił dokumenty kombatanckie dla ponad 120 osób, byłych żołnierzy AK, ludowców, uczestników wojny obronnej 1939 r. Nie robimy różnicy między kombatantami, pomagamy wszystkim. Dla nas najważniejsze jest to, że człowiek walczył o Polskę. Przyjeżdżają do nas także z sąsiednich rejonów: Iwiejskiego, Werenowskiego, Szczuczyńskiego. Robimy wszystko dla upamiętnienia miejsc polskich walk. W Wiksznianach rej. Iwiejski został wystawiony krzyż na grobie żołnierzy AK, odnowiono zbiorowy grób żołnierzy 1920 r. około wsi Feliksowo, żołnierzy 1939 r. około wsi Ogrodniki. Swego czasu w prasie lokalnej było bardzo dużo artykułów, szkalujących żołnierzy AK. Nikt z kombatantów nie zechciał zabrać głosu w obronie AK, tylko członek TKPZL Aleksander Siemionow napisał artykuł przedstawiający inny punkt widzenia, TKPZL organizowało "okrągły stół" z udziałem Cezarego Chlebowskiego i miejscowych autorów tekstów nt. Armii Krajowej. Sprawozdanie z tego "stołu" zakończyło takie tendencyjne publikacje w lidzkiej prasie. W kwietniu 1997 r. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nadała Złote Medale Opiekuna Miejsc Pamięci ś. p. Antoniemu Januszkiewiczowi, Genowefie Kozakiewicz, Aleksandrowi Kołyszce oraz Stanisławowi Uszakiewiczowi.

Towarzystwo działa nie tylko w Lidzie, ale także ma oddziały w Brzozówce i w Krupowie. W tych miejscowościach jest zorganizowana nauka języka polskiego, w Brzozówce uczy się ponad 60 dzieci (nauczycielka p. Halina Teresani), w Krupowie - 40 (nauczycielka Natalia Dudko). Oddziały działają w miarę aktywnie, chociaż trzeba przyznać, że ostatnio Zarząd w Lidzie trochę zapomniał o terenie. Jednak nie chcemy wkraczać w te miejscowości, gdzie już istnieją oddziały ZPB.

Działając na rzecz polskiej kultury i oświaty współpracujemy ze wszystkimi ludźmi i organizacjami dla których których pielęgnowanie języka ojczystego, kultury, tradycji jest sprawą pierwszorzędną. Cieszy nas fakt, że znajdujemy zrozumienie i poparcie Towarzystwa Białoruskiej Mowy i Żydowskiego Stowarzyszenia, taka współpraca jest korzystna dla wszystkich.

Czy mieliśmy błędy? Na pewno, tak. Nie błądzi ten, kto nic nie robi. Już na pierwszym posiedzeniu Zarządu nowopowstałej organizacji podjęliśmy decyzje, że nie będą podejmowane żadne kroki, które mogłyby szkodzić wszystkim Polakom. Oczywiście, to była słuszna decyzja, jednak trzeba było bardziej zdecydowanie walczyć o obronę godności członków TKPZL i organizacji jako całości. Do dziś dnia nie została zakończona nieogłoszona wojna Związku Polaków przeciwko TKPZL. Początkiem tej wojny było wydalenie 20 osób (p. Anex 1.) ze Związku, znamienna była treść zaproszenia wysłanego do tych osób: "Zarząd Lidzkiego oddziału ZPB zaprasza na posiedzenie zarządu, które odbędzie się 05. 01. 1992 r. o godz. 14.00 dla wyjaśnienia sytuacji i wydalenia ze Związku PB. Prezes K. Choder). Były rozesłane listy szkalujące ludzi, którzy od początku pracowali nad odrodzeniem polskości w Lidzie. O treści tych listów możemy domyślać się chociażby z reakcji niektórych adresatów (p. Anex 2). Wojna jest prowadzona pod hasłami jedności. Tylko nie jedności celów i dążeń, a jednego kierownictwa, jednego rozdzielacza i przydzielacza, jedynego przedstawiciela interesów Polaków na Białorusi. Na wszystkie nasze propozycje, a było ich kilka, spotkania zarządów ZPB i TKPZL w celu omówienia nieporozumień i możliwości współpracy nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Ale wciąż czekamy.

Uważam, że Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej zrzeszające ludzi, którzy wiedzą jak i potrafią pracować na rzecz polskości, zrobi jeszcze dużo pożytecznego dla Polaków w Lidzie i na Ziemi Lidzkiej. Dziękuję każdemu kto pomagał urzeczywistnić nasze inicjatywy, dziękuję tym kogo już wymieniłem w tym artykule i tym kogo pominąłem.


Anex 1.

Lista osob wydalonych z ZPB.

  1. Burnos Czesław
  2. Chwojnicki Mieczysław
  3. Kolędo Teresa
  4. Kołyszko Aleksander
  5. Kołyszko Alfreda
  6. Kołyszko Czesław-junior
  7. Kołyszko Czesław-senior
  8. Kołyszko Irena
  9. Komincz Anna
  10. Komincz Tadeusz
  11. Kuryło Weronika
  12. Markiewicz Regina
  13. Naumczyk Irena
  14. Nosowicz Wiktor
  15. Siemionow Aleksander
  16. Siemionowa Teresa
  17. Sienkiewicz Henryk
  18. Staniewicz Włodzimierz
  19. Uszakiewicz Stanisław
  20. Witukiewicz Jadwiga

Anex 2.

List otwarty

Panowie

Tadeusz Gawin, Stanisław Sienkiewicz, Kazimierz Choder, członkowie władz Związku Polaków na Białorusi

Wielce Szanowni Panowie!

Ostatnio dotarł do moich rąk list (bez daty) ZPB, przez Panów podpisany, którego adresatami są, jak głosi nagłówek, "Drodzy Przyjaciele!", wraz z informacją o przyczynach rozbicia Oddziału ZPB w Lidzie. Oba dokumenty są skierowane przeciwko Towarzystwu Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej, a zarzucają mu "prowadzenie szkodliwej rozłamowej działalności".

Szanowni Panowie! Sądzę, że jako dawny lidzianin, jestem jednym z adresatów i dlatego z największą uwagą, w duchu przyjaźni, oba dokumenty przeczytałem. Mam zaszczyt przedstawić Panom kilka refleksji zarówno natury ogólnej, jak i szczegółowej, wywołanych ich lekturą.

Ktokolwiek ma doświadczenie w organizowaniu stowarzyszeń, wie, jak one powstają. Pierwszą decyzję podejmuje grupa kilku lub kilkunastu osób. Jeżeli idea jest trafna i odpowiada potrzebom chwili, rozpowszechnia się i zyskuje wielu zwolenników. Lecz w tym momencie pojawia się niejednokrotnie pewne niebezpieczeństwo. Dotknęło ono inicjatorów Związku Polaków na Białorusi. Jestem przekonany, że kierowali się dobrymi intencjami, popełnili jednak błąd. Potwierdza go wybór nazwy. Nazwą, a więc niejako formalnie, uznali się za reprezentantów wszystkich Polaków mieszkających na Białorusi. Pierwszeństwo chronologiczne upoważnienia do takiej reprezentacji nie daje. Założycielami jakiegokolwiek stowarzyszenia są określone osoby, o określonych poglądach i o określonych osobowościach. I nawet, gdy stawiają sobie szczytne cele, nie wszyscy, którym cele te są bliskie, są skłonni uznać założycieli za swoich reprezentantów.

Inicjatorzy utworzyli związek skupiający niemałą rzeszę Polaków. Jest oczywiście, rzeczą godną pochwały to, że Związek podejmuje starania o wzmocnienie pozycji całej Polonii na Białorusi. Jednak zasady demokratyczne otwierają drogę dla każdej społeczności do utworzenia własnego stowarzyszenia, ze wszystkimi tej wolnościowej zasady konsekwencjami.

Dzięki tworzeniu się związków lokalnych, lub zawodowych, życie każdej społeczności ogromnie się wzbogaca. Pojawiają się na publicznej scenie nowe indywidualności, nowe inicjatywy, rozszerza się krąg osób zaangażowanych dla dobra wspólnego. Nie można zanegować zasady wolnego zrzeszania się dla żadnej, choćby najmniejszej społeczności; ich ogół tworzy w rozważanym przypadku całą społeczność polską na Białorusi.

Relacje między stowarzyszeniami mogą realizować się na dwóch płaszczyznach - jeżeli cele mają zbliżone - a mianowicie, współpracy i rywalizacji. Jedna płaszczyzna nie wyklucza drugiej. Zarówno współpraca, jak i szlachetna rywalizacja, wyzwalają niedostrzegane energie.

Dążenie do zmonopolizowania reprezentacji całej Polonii na Białorusi niesie w sobie niemałe niebezpieczeństwa. Ta postawa władz ZPB kreuje, niestety, po obu stronach niechęć: we własnych szeregach i u tych, którzy pragnęliby podjąć samodzielne działania. Jeżeli uznamy, że jedną z cech polskości jest indywidualizm, to staje się tym bardziej rzeczą nieodzowną, cesze tej pozwolić się rozwinąć na polu organizacyjnym. Tłumienie dążeń do samodzielności, stosując pewnego rodzaju przemoce, czy też presję moralną - a taki charakter mają oba otrzymane przeze mnie dokumenty jest właśnie zarzewiem konfliktu, a podtrzymywanie tej presji jego petryfikacją.

Pragnę przychylić się do tej oceny intencji Panów, która przedstawia je w korzystnym świetle, nie mogę jednak nie oceniać negatywnie postawy publicznie wyrażanej. Jej skutki dla możliwie harmonijnego współżycia różnych społeczności lokalnych są nieuchronnie przykre.

Inną podstawową zasadą, należącą do kanonów wartości chrześcijańskich jest zasada następująca: cel nie uświęca środków. Oczywiście, istnienie jednej wspólnej, sfederalizowanej organizacji Polaków na Białorusi byłoby najbardziej pożądane. Nie można jednak do tego celu dążyć środkami, które Panowie zastosowali. Osiągnięcie owego celu, zapewne wymagające niemało wewnętrznego wysiłku, zmiany postaw wobec najbliższego i dalszego otoczenia, będzie również niełatwe. Akceptując autonomię każdej jednostki i każdej społeczności, wierzę, że cel ten Panowie osiągniecie.

W rękach Panów spoczywa możność zażegnania konfliktu i zapobiegania innym, podobnym. Z prostej przyczyny: reprezentujecie Panowie silniejszą stronę. Strona silniejsza jest z natury rzeczy odpowiedzialna za stosunki ze stroną słabszą. Rzadko się zdarza, by było przeciwnie.

Hasłem Panów jest jedność. Lecz, jak wynika z omawianych dokumentów, jedność zmonopolizowana. Konsekwencje takiej jedności wyżej scharakteryzowałem. Hasło poprawne brzmi: jedność w różnorodności. Jest to jedność trudniejsza do zrealizowania, lecz bardziej twórcza. Nie należy się jej obawiać. Jeżeli Panowie przyjmiecie ten punkt widzenia, ugruntowany w tradycji demokratycznej europejskiej, to przekonacie się Panowie, że hasło jedności w tym brzmieniu wyzwoli w ZPB nieujawnione obecnie możliwości.

Oskarżeń pod adresem Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej nie przyjmuję. Jak mam osądzać sprawę, jeżeli wypowiada się tylko jedna strona? A nawet: dlaczego mam osądzać? Przytoczę jeden z zarzutów, a dokładniej insynuację. Piszecie Panowie: " ... są podstawy do domniemania, że powstanie TKPZL jest inspirowane przez trzecią stronę." Skoro to zdanie zostało napisane i rozpowszechnione, należy stawić mu czoła. Jeżeli jestem stroną czwartą, to mogę powiedzieć tylko jedno: jest to insynuacja niegodna. Stowarzyszenia są jawne, ich działalność jest jawna, a członkowie wiedzą wszystko, co robią ich władze. Taka jest siła jawności w demokratycznym ustroju. Jego zręby są już na Białorusi położone.

Insynuacja Panów podważa wszystko, co w obu dokumentach jest skierowane przeciwko TKPZL. Proszę mi wybaczyć, ale taka jest konsekwencja jej wymowy. Podejrzliwość, jak pisał Cyprian Norwid jest "milczącą szykaną". I taki maja sens oba dokumenty.

List ten piszę pełen troski. Nie podjąłbym tego wysiłku, gdybym nie wierzył w szczere Panów intencje. Błąd powstał u początków i z czasem narastał. Jego przyczyny, pomijam je, Panów usprawiedliwiają. Lecz poznanie błędu, wierzę, że uczyni Związek Polaków na Białorusi stowarzyszeniem otwierającym się na wszelkie inicjatywy i wychodzącym im naprzeciw.

Nie rozważam szczegółowych problemów, ponieważ wiem, że zasady, które przedstawiłem są uniwersalne i nadrzędne. Tak działać dla dobra Polonii na Białorusi, by zasad tych nie przekraczać, a jednocześnie mieć przychylność Białorusinów i władz Białorusi, oto problem, który jest zadaniem na miarę nowych stosunków między naszymi krajami. Głęboko wierzę, że zadaniu temu sprostają Panowie i sprosta cały Związek Polaków na Białorusi.

Wyrazy wysokiego i szczerego szacunku prof. Ryszard Krasnodębski.

 
Top
[Home] [Maps] [Ziemia lidzka] [Наша Cлова] [Лідскі летапісец]
Web-master: Leon
© Pawet 1999-2009
PaWetCMS® by NOX