Polskie pismo historyczno- krajoznawcze
na Białorusi

 


Serca nie da się podzielić

 

Dobrym ludziom,
których na swojej życiowej drodze poznałem
i tym wszystkim, których nie znam,
a którzy do dobra dążą,
tę wypowiedź poświęcam.

Siadając do napisania paru słów powiedziałem sobie: napisz o tym, co ci mówi serce. Więc pisze - o miłości. Przypomina mi się wrześniowe spotkanie byłych uczniów ze swoją nauczycielką w jednym ze starych kościołów Krakowa. O szczególnej miłości i szacunku do Pani Profesor świadczyło wypełnienie kościoła wychowankami, którzy w dniu jej imienin przyjechali na tę mszę świętą ze swymi rodzinami nawet z odległych rejonów kraju, świadczyły ich zasłuchane i rozjaśnione twarze, naręcza podarowanych tej niewysokiej, starszej pani kwiatów. Wzruszona, powiedziała parę prostych, przenikających do serca, bo sercem mówionych słów: "nasza religia ma najpiękniejsze przykazanie: abyśmy się wzajemnie miłowali". Słowem "nasza", z takim ciepłem wypowiedzianym, jeszcze bardziej podkreśliła tę ewangeliczną prawdę, że tylko w miłości człowiek może zaznać szczęścia. Nie ma takiego człowieka, który by miłości nie potrzebował. Miłość jednoczy ludzi, tak jak każde zło ich dzieli.
Mówię tu o podziale, bo jestem z Kresów i ten temat dotyka mnie osobiście. Urodziłem się i mieszkam niedaleko Wilna, w mickiewiczowskiej Lidzie, a obecnie ukończyłem studia malarskie w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Trwający podział byłej Rzeczpospolitej widzę nie tylko w przesunięciu granic geograficznych, ale też jako nie gojącą się ranę w sercach ludzi. Studiując w Krakowie odkrywałem świat, w którym żyli moi dziadkowie, a w którym są i moje korzenie. Piec lat temu, kiedy po zdanych egzaminach wstępnych udałem się do Polski, pierwszym znakiem powrotu do normalności, do historycznej jedności był artykuł z białoruskiego czasopisma, przypadkowo wziętego w drogę, o tym jak jeszcze w XVI wieku posyłano z Lidy i Nowogródka młodzieńców na studia do Krakowa, do którego właśnie jechałem. Odkryłem ślady tej historycznej jedności w stertach przedwojennych egzemplarzy "Ziemi Lidzkiej", których w rodzinnej miejscowości odnaleźć nie mogłem, a w Bibliotece Jagiellońskiej mogłem je sobie oglądać i poznawać.
Tę jedność widziałem przede wszystkim w ludziach, którzy po przeniesieniu granic, ratując swe życie w latach 1939-1945, a później w 1952-53, musieli z Kresów wyjechać. Oni sami byli i są żywymi świadkami tej historycznej i kulturowej jedności. Przeglądałem zdjęcia z tamtych czasów, nierzadko były one jedyną rzeczą zabraną przez uchodźców ze sobą. Niekiedy trudno było uwierzyć, że to ta sama Lida, którą i ja znam, w której się urodziłem.
Spotykałem tych ludzi wszędzie. Wprost zadziwiające jest, jak czasami świat staje się mały.
Wspomniana pani profesor filologii polskiej, Danuta Letka również z Lidy pochodząca, mieszka w kamienicy stojącej naprzeciwko wejściowych drzwi Akademii Sztuk Pięknych, a plac z pomnikiem poświęconym zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem przypomina, że uczestniczył w niej i pułk lidzki. Inny pan, też swoje korzenie w Lidzie mający, mieszka - jak się okazało - w bloku obok mego akademika. Takich przykładów przytoczyć mógłbym jeszcze wiele. Cieszę się, że tych ludzi, którzy wiele dla Polski i dla Kresów zrobili i robią, poznałem. Takich jak mieszkający w Krakowie pan Tadeusz Bieńkowicz - akowiec, uczestnik bezprecedensowej w historii II wojny światowej akcji uwolnienia jeńców z niemieckiego więzienia w Lidzie, czy pani Antonina z rodu Kościuszków, czy pani Helena z rodu Mickiewiczów...
Wspominam tu tylko poznanych w Krakowie lidzian, bo gdybym zaczął opowiadać o ludziach z innych stron Kresów pochodzących, to zabrakłoby mi na to i czasu, i miejsca. Powiem tylko, że widziałem wielkość ich wysiłku i zaangażowania w pomoc świadczoną rodakom zza wschodniej granicy, żarliwość modlitwy za te ziemie do Boga wznoszonej. Czy można w ogóle zrozumieć Polskę, jej historię bez Wilna, Lwowa i innych miast i miasteczek kresowych. Nie. Najistotniejsze podziały są w sercach. Zjednoczyć się trzeba sercem, czy w rodzinie, czy w narodzie, czy też w społeczeństwie:
Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem...
Serca nie da się podzielić...

Czesław Kołyszko
Od redakcji. W dn. 30.11 - 20.12.1995 - w Krakowie w Centrum Młodzieży im. dr Jordana była czynna wystawa członka naszej redakcji Czesława Kołyszko.

 

??????.???????