Polskie pismo historyczno- krajoznawcze
na Białorusi

 

Służyć ludziom

 

O pierwszym w Polsce Muzeum Pisanki z prof. dr hab. Ireną Stasiewicz-Jasiukową
rozmawia Aleksander Kołyszko

 

prof. dr hab. Irena Stasiewicz-Jasiukowa A.K. Dlaczego kolekcja pisanek - zbierana przez Panią przez całe życie - została przekazana do muzeum Rolnictwa im. Ks. Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu?

I. S-J. Rzeczywiście, przekazałam wspólnie z mężem do Ciechanowca naszą, liczącą ponad 1000 eksponatów pisankowych, kolekcję - z tym, że z naszych zbiorów powstało wyodrębnione Muzeum Pisanki ze znaczeniem, iż opiera się to muzeum wyłącznie na naszych zbiorach. I ja, i Mąż zostajemy przy tym oficjalnie honorowymi kuratorami muzeum, którego prawnym właścicielem stała się ciechanowiecka placówka imienia ks. K.Kluka. Muzeum mieści się w XIX-wiecznym Dworku Myśliwskim, odremontowanym i zaopatrzonym w piękne gabloty, znakomicie podświetlone. Dodam, że dwie sale zostały urządzone według scenariusza przygotowanego przeze mnie i mojego Męża. Pisanki zbierała przez 35 lat - najpierw z różnych regionów Polski, później - z różnych krajów świata. Jest to pierwsze Muzeum Pisanki w Polsce, gdyż w muzeach etnograficznych prezentowane są większe lub mniejsze ekspozycje pisanek polskich o charakterze regionalnym, często bardzo interesujące. W Europie Muzeum Pisanki znajduje się w Kołomyi, ma ono oryginalny kształt pisanki. Jest jeszcze jedno - co można sprawdzić w Internecie - w Niemczech, w okolicach Strassburga. Nic więc dziwnego, że powstanie Muzeum Pisanki w Ciechanowcu wzbudziło wielkie zainteresowanie w skali ogólnopolskiej.

A.K. Z jakim sercem przekazywała Pani swoje zbiory?

I.S-J. Przekazałam bez żalu, lecz z autentyczną przyjemnością, zostawiając w domu zaledwie 100 pisanek. Doszłam bowiem do wniosku, że wszelkie zbiory winny służyć ludziom, a nawet winny ich uczyć i wychowywać estetycznie, a nie leżeć w pudłach, gdyż eksponowanie takiej liczby miniaturowych dzieł sztuki jest w prywatnym mieszkaniu niemożliwe. Mam nadzieję natomiast, że w Ciechanowcu, gdzie znajduje się duży skansen budownictwa ludowego, będzie to placówka żywa, rozwijająca się i tętniąca życiem - szczególnie w okresie letnim, ponieważ można organizować tam tzw. warsztaty pisankowe - zapewne z udziałem międzynarodowych gości. Mam tu na myśli np. Panią Krystynę Kierską z Orleanu we Francji, pochodzącą ze Lwowa, która w ciągu ponad ćwierćwiecza upowszechnia nie tylko we Francji, lecz i w innych europejskich krajach wiedzę o polskich pisankach, technice ich tworzenia metodą batikową (tj. pisaniem woskiem), prowadząc liczne kursy, podczas których odtwarza polskie pisanki z różnych regionów, sięgając nawet do XIX stulecia. Jej historyczne pisanki są, oczywiście, eksponowane w Ciechanowcu. Być może w warsztatach takich mógłby również wziąć udział pochodzący spod Kijowa student prawa na Uniwersytecie Warszawskim p. Andrzej Kiliszewski, który ukończył na Ukrainie dwuletni kurs pisankarski i teraz wykonuje pisanki stosując wzornictwo starosłowiańskie z oryginalnymi motywami, np. węża-króla. Co najmniej 100 jego rękodzieł znalazło się w Ciechanowcu. Pan Kiliszewski stosuje również technikę batikową; miał on już w Warszawie (i nie tylko) kilka indywidualnych wystaw. Przykłady takie można, oczywiście, mnożyć i rokują one dobre nadzieję na przyszłość, tym bardziej, że na Podlasiu - w okolicach Ciechanowca, zarówno wśród twórców ludowych, jak i młodzieży szkolnej w różnym wieku, wzrasta zainteresowanie twórczością pisankarską. Dowodem tego był między innymi konkurs pisankarski zorganizowany w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu w bieżącym roku, do którego przystąpiło około 150 uczniów z okolicznych wsi i miasteczek. Poziom prac był wysoki.

A.K. Częściowo Pani odpowiedziała na moje następne pytanie, dlaczego wybór padł właśnie na Ciechanowiec. Czy były jeszcze dodatkowe przyczyny?

I. S-J. Oczywiście, było ich co najmniej kilka. I ja, i Mąż jesteśmy z muzeum w Ciechanowcu związani od wielu lat. Mąż jako dyrektor Muzeum Techniki w Warszawie współpracuje stale z ośrodkiem ciechanowieckim, zawierającym również działy techniczne oraz obiekty takie, jak np. historyczne wiatraki. Ja z kolei uczestniczyłam wielokrotnie w różnego rodzaju sesjach naukowych, odbywających się w tej placówce, a poświęconych ks. K. Klukowi - wybitnemu przyrodnikowi XVIII stulecia. Przywiązaliśmy się więc do tego muzeum i skansenu, położonego na rozległych terenach, bardzo pięknych o każdej porze roku. Po drugie Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu znajduje się w doskonałym miejscu - na turystycznym szlaku, prowadzącym z Białowieży, między Warszawą a Białymstokiem. Ośrodek ten jest chętnie odwiedzany przez wycieczki polskie i zagraniczne. Jesteśmy zżyci z terenem i ludźmi - których znamy od lat i wysoko cenimy.

A. K. Pani pochodzi z Lidy, czy ten fakt został w jakiś sposób odzwierciedlony w ekspozycji?

I. S-J. Naturalnie, nie tylko nie ukrywam, że pochodzę z Kresów, ale szczycę się tym, gdyż uważam, że mają one niepowtarzalny urok, który wszak znalazł swoje odbicie w literaturze pięknej i sztuce. Nie mogło więc zabraknąć motywów kresowych w Muzeum Pisanki. Postanowiłam m.in. odtworzyć swoją biografię za pośrednictwem pisanek i służy temu jedna cała gablota. Znajdują się tu wymalowane na jajach przez znakomitą malarkę p. Ewę Rogowską średniowieczne zamki kresowe - z Lidy, Miru, Trok oraz ruiny zamku w Nowogródku. Był nawet taki przypadek, że podczas jednej z wystaw odtworzono te zamki w telewizji i wówczas ktoś z Australii zwrócił się z prośbą, ażeby TV Polska zdobyła jakoś ode mnie podobiznę zamku w Mirze i przesłała do Australii, gdyż osoba ta mieszkała przed II wojną światową na tamtych terenach i wspominała zawsze z nostalgią swoje rodzinne strony. Poza podobiznami zamków znajdują się w tej gablocie pisankowe widoczki gajów brzozowych, tak typowych dla Ziemi Lidzkiej. Jest też pisanka, którą otrzymałam od Pana, Panie Aleksandrze, którą ofiarował mi Pan w 1994 roku i która przedstawia na pięknym lipowym drewnie powrót jaskółek do gniazda - symbol moich powrotów do Lidy. Pisankę tę (jak dowiedziałam się od Pana) wykonał p. Sergiusz Pisarenko z Mińska. W gablocie "kresowej" są również piękne szklane pisanki z Brzozówki, dawnej huty "Niemen", które otrzymałam od Pana i od Państwa Leokadii i Władysława Staniewiczów z Lidy. Całej tej gablocie patronuje Matka Boża Ostrobramska, wykonana techniką rylcową (potocznie zwaną "drapaną" lub "skrobaną") przez p. Izabelę Filewicz na jajeczkach tzw. rajskiej kurki. Jak więc pan widzi, nie zapomniałam o Ziemi Lidzkiej, Nowogródzkiej i Wileńskiej. Cieszę się iż zwiedzający będą łączyć te tereny z moją osobą.

A. K. Mówiliśmy o tematyce kresowej, a jakie inne tereny są prezentowane w Muzeum Pisanki?

I. S-J. Właściwie są prezentowane pisanki ze wszystkich regionów Polski, ze szczególnym uwzględnieniem tych ośrodków, gdzie sztuka pisankarska rozwinęła się najbardziej. Takim ośrodkiem jest np. Lipsk nad Biebrzą, położony między Augustowem a Grodnem. Zarówno panie, jak i płeć męska, tworzą tu nierzadko bajecznie kolorowe pisanki techniką woskową. Miniaturowe dzieła tych twórców wędrują do różnych krajów europejskich, ciesząc się dużą popularnością np. we Francji. Podobny ośrodek batikowej sztuki pisankarskiej jest w regionie opoczyńskim. W Opolu z kolei wytwarza się bardzo piękne kroszonki techniką "drapaną", a dlatego mówi się tu "kroszonki", że na barwnych jajach rzeźbi się ostrym narzędziem piękne kwiatowe wzory. Są np. także pisanki z okresu międzywojennego, pochodzące z Huculszzyzny i ze Lwowa.

Uwadze zwiedzających polecam pisanki wykonane tzw. techniką aplikacyjną: w Łowiczu okleja się jaja glansowanym papierem, szczególnie często pojawiają się piękne koguty i kwiaty. Pani Magdalena Kuprjanowicz z Warszawy okleja jaja perełkami, cekinami, a nawet półszlachetnymi kamieniami - tak jak niegdyś na carskim dworze. Podczas tegorocznej aukcji pisanek na rzecz dzieci ze stwardnienie rozsianym uzyskano za pisankę, wykonaną przez p. Kuprjanowicz cenę 2500 zł.

W muzeum są pisanki z Rosji, Ukrainy, Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii, z Dalekiego i Bliskiego Wschodu. Są również jaja kamienne, które z wielką precyzją określił bliżej dyrektor Muzeum Ziemi PAN doc. Krzysztof Jakubowski.

Na zakończenie wspomnę o jeszcze jednej gablocie, w której znajdują się pisanki odmierzające czas życia ludzkiego i ich losy. Jest tu m.in. pisanka ofiarowana mi przez dra Adama Wołka z Puław, która przetrwała w jego rodzinie, przechodząc przez pokolenia przez około 200 lat. Innym okazem jest pisanka, którą przekazał mi solista Opery Warszawskiej p. Włodzimierz Denysenko, a którą przywiózł mu w dzień urodzin jego ojciec z Huculszczyzny. Ciekawym okazem jest też pisanka ofiarowana burmistrzowi Ciechanowca - p. Stanisławowi Kryńskiemu przez rodzinę sprowadzoną przed paru laty przez niego z Kazachstanu, a obecnie zamieszkałą na stale w Polsce i tu zatrudniona. Jest to jajo z malachitu zakończone krzyżem, symbolizującym tragiczne losy Polaków, wywiezionych na Syberię. Przykładów takich można by było podać znacznie więcej, lecz nie chcę całkowicie zaspokoić ciekawości przyszłych zwiedzających. Zachęcam więc do odwiedzenia Muzeum Pisanki moich Krajan Ziemi Lidzkiej, jeżeli odwiedzą oni kiedyś znajdujące się nieopodal granicy polsko-białoruskiej Podlasie. Dodam, że opiekunem Muzeum Pisanki jest p. Wojciech Bogucki z Ciechanowca, pracownik Muzeum Rolnictwa im. Ks. Krzysztofa Kluka, a przy tym wielce uzdolniony grafik, twórca wielu pisanek eksponowanych na wystawie. Opowiada o nich interesująco.

A. K. Dziękując za rozmowę życzę, aby Pani zaproszenie mieszkańców Ziemi Lidzkiej do Ciechanowca zostało zrealizowane jak najszybciej.


??????.???????