"Ziemia" w 1911 roku w Nr. 9 i 10 podała mój opis lasów królewskich na Litwie z uwzględnieniem niektórych szczegółów co do ich obszaru, jako też drzewostanu i fauny leśnej. Obecnie pragnąłbym uzupełnić to opisem warunków, w jakich żyła ludność wieśniacza, poddana wówczas zarządowi leśnemu. Za źródło i tym razem służyła mi "Ordinatia puszcz i. kr. mości w. ks. Litewskiego" ułożona w r. 1641 według instrukcyi danych przez Władysława IV (wydanie Wileńskiej Komisyi archeograficznej), ze względu jednak na obfitość materyału, ograniczyłem się tu do opisu kilku jedynie puszcz, leżących przeważnie w dzisiejszej gub. wileńskiej, częściowo w grodzieńskiej. Są to mianowicie puszcze: rudnicko-międzyrzecka, olkienicko-lejpuńska, orańsko-przełajsko-merecka, sałacko-jezierska, bersztańsko-nowodworsko-zabłocka i koniawsko-dubicka. Puszcze te, łączące się z sobą bezpośrednio, pokrywały olbrzymią połać kraju od Wilna ku Grodnu i od granic dzisiejszego powiatu oszmiańskiego po Niemen.
Pod względem administracyjnym każda z wyżej wymienionych jednostek obszaru, stanowiła osobne leśnictwo, zarządzane przez leśniczego, mianowanego przez króla za aprobatą sejmu. Na czele ich stał łowczy w. ks. Litewskiego. Leśnictwa dzieliły się na ostępy, których w wyżej podanych puszczach "Ordinatia" wymienia 395, zostających pod strażą 18 starszych i 404 młodszych "osaczników". Niezależnie od podziału na leśnictwa, znajdujemy jeszcze na obszarze tych puszcz cztery okręgi łowieckie z osobną służbą, przeznaczoną li tylko do pomocy w łowach, urządzanych dla naszych monarchów. Taką służbą łowiecką byli strzelcy w liczbie 139 pod komendą 4 "myśliwców". Osacznicy, zarówno jak strzelcy, rekrutowali się z licznej rzeszy ludu osiadłego W 73 wsiach, rozrzuconych po obszarach puszcz. Pod względem administracyjnym królewszczyzny stanowiły jednostkę nieomal autonomiczną, odbijającą od głównego tła Rzeczypospolitej niby państwo W państwie. Ustrój ten był prawie centralistyczny, bo jakkolwiek ważniejsze zmiany w ustawach kierujących tern państwem zależały od sejmu, to jednak głównym tu kierownikiem był król, sprawujący swe rządy przez łowczego w. ks. Litewskiego. Od niego bezpośrednio wychodziły rozporządzenia, zarówno ograniczające władzę poszczególnych urzędników, postawionych dla wykonywania woli królewskiej, jak określające obowiązki i prawa niższej służby leśnej, oraz ogółu ludności puszcz. Zaprowadzenie pewnego stałego porządku w administrowaniu tą olbrzymią królewszczyzną i zapewnienie opieki z góry każdemu, wraz z zabezpieczeniem bytu, oddziałało dodatnio na całą podległą owej administracyi ludność. Dziś jeszcze chłop z byłych królewszczyzn różni się wielce od pańszczyźnianego niegdyś chłopa prywatnych właścicieli szerszem pojęciem, doskonalszą etyką i większą zamożnością. Osiedleńców po obszarach puszcz królewskich poddanymi nawet nazwać nie można. Byli to dzierżawcy-czynszownicy, których obowiązki ściśle zostały określone w instrukcyach królewskich, nie podlegali oni wcale samowoli swych bezpośrednich zwierzchników. Przytem służba leśna od wszelkich prac przymusowych była wolna. Określają to jasno instrukcye wydane osacznikom, osobno dla każdej puszczy, ale opiewające jednakowo, że z gruntów im nadanych, oprócz obowiązku pilnowania lasu, naprawiania dróg i mostów, pomagania w czasie łowów królewskich, "żadnych powinności panu leśniczemu pełnić y oddawać nie będą powinni; ale iako od płacenia czynszów, sypania dziakła, także z innych wszelakich powinności wolni być maią. I gdzieby mimo opisane ich powinności, panowie leśniczy na osaczników iakie insze ciężary wkładali, tedy osacznicy panu łowczemu W-go x-a Litewskiego oznajmić maią". Każdy z takich osaczników starszych miał nadane sobie włókę (40 morgów polskich) ziemi, z młodszych zaś - półwłócze.
Inna ludność wsi leśnych, nie należąca do straży, za posiadaną ziemię płaciła odpowiednie czynsze, odbywając przy tern pewną robociznę. Opłata była dość nierówna, zależna zapewne od jakości nadanej ziemi. Znajdujemy np. takie oczynszowania. Wieś Rasciuny W leśnictwie rudnickiem z włóki płaciła groszy litewskich 73, gęś 1, kur 2, jaj 20. Wieś Nieglimony tegoż leśnictwa płaciła tyleż, lecz nadto odbywała po 12 dni w roku z włóki do młocki i żniwa. Wieś Miadzinny tegoż leśnictwa zwłoki płaciła gr. lit. 40 i dziakła: żyta 1 kopę, owsa 1 kopę, gęś 1, kur 2, jaj 20; powinności odbywała 12 dni w roku, a nadto "łąki dworne z gwałtu sprzątać powinni" byli. We wsi Międzyrzeczu tegoż leśnictwa za włókę płacono już tylko gr. lit. 18 1/2 i dziakła składano: owsa 1 kopę, siana 1 wóz, gęś 1, kurę 1, jaj 10, lecz powinni byli nadto stawać do roboty 2 dni w tygodniu i stróżować we dworze po tygodniu koleją. W puszczy olkienickiej znajdujemy już inną cenę. Tu z morga łąk płacono po gr. lit. 2-3, a za pole po l/2 grosza. W leśnictwie sałackiem ceniono jeszcze inaczej, a mianowicie za morgę pola płacono czynszu po 4-6 gr. lit. [1], łąki - 8-12 gr. Jak widzimy z tych przytoczeń, stanowiących miarę ogólnego oczynszowania, nawet na owe czasy płaca nie była wygórowana. To pozwalało ludności rozwijać się ekonomicznie, zwłaszcza, że ziemi dla zasiewów miała zawsze poddostatkiem, a przytem korzystała z różnych uwzględnień, zagwarantowanych rozporządzeniami królewskiemu Tak np. w ustawie, wydanej przez Zygmunta Augusta w r. 1557, czytamy: "Żądamy, ażeby wszystkie wchody do puszczy i lasu i dostęp do jezior i rzek naszych, zabijanie jazów, drzewa bartne, łąki, inne wszelkie wygody na własnych ziemiach naszych nie były wydawane nikomu innemu... jak tylko kmieciom miast i włości naszych".
Dalej pozwala leśniczym drzewo leżące oddawać "nie komu innemu jak takim z kmieci naszych, którzy na swoich włókach nie będą mieli drzewa na swoją potrzebę". Rozdział 33 ustawy daje kmieciom prawo wjazdu - "chociaż nie daleko do lasów naszych po drwa, chrust na ogrodzenie, drzewo na budowlę i łyka, na swoją tylko potrzebę, nie zaś na sprzedaż... Dzieciom i kobietom pozwala się zbierać grzyby, owoce leśne, jagody i chmiel. Na swoich zaś włókach kmiecie nasi mają prawo zabijać wilka, lisa, rysia, rosomaka, zająca, wiewiórkę i wszelkie ptactwo i sprzedawać takowe komu się podoba, bez oznajmienia się zarządowi".
Warunki to były -- jak widzimy - bardzo dogodne, pozwalające ówczesnej ludności żyć - można rzec - dostatnio. Zabezpieczony od samowoli jednostek chłop królewski rozwijał się normalnie, mając możność wypielęgnowania w sobie pojęcia godności człowieka, nie zaś uniżoności i chytrości niewolniczej, cechującej tak wybitnie chłopa pańszczyźnianego. Jak to zaznaczyłem wyżej, chłop z byłych królewszczyzn, jak go nazywano tu do niedawna - "starościński", wyróżnia się wielce i dziś z pośród ogółu swoich współbraci. Zwykle zamożniejszy, więc pewniejszy siebie, w stosunkach z osobami wyżej stojącemi w hierarchii społecznej zachowuje się z godnością; przytem jest szczery i dla szczerych z nim ma serce otwarte i wdzięczne. Grunt to dla siewu oświaty niezmiernie podatny. W przeciwieństwie do niego stoi były chłop pańszczyźniany. Pozornie uniżony służalczo, w głębi duszy chowa nienawiść do swoich byłych panów przedewszystkiem, a zresztą do wszystkich, którym się lepiej powodzi na świecie; jest nieszczery, chytry w wysokim stopniu, nie dający się niczem zjednać. Oto główne różnice - oczywiście nie bez jaskrawych wyjątków, charakteryzujące tutejszą ludność wieśniaczą. Ale wróćmy do rzeczy.
Widzieliśmy wyżej, że opisywany obszar puszcz królewskich dzieli się jeszcze na okręgi łowieckie, których w "Ordinatii" wymieniono cztery: a mianowicie: rudnicko-międzyrzecki, olkienicko-lejpuński, orańsko-przełajsko-merecki i sałacko-jezierski.
Wiemy, z jakiem zamiłowaniem, z namiętnością prawie oddawali się nasi monarchowie łowom. Zapalonym myśliwym był zwłaszcza Władysław IV, który tę swoją namiętność życiem nawet przypłacił. Na łowy nie żałowano żadnego kosztu, starając się nadać tym rozrywkom możebną wspaniałość. Przedewszystkiem, dla wygody dostojnych myśliwych były wybudowane dwory w różnych punktach wzmiankowanych puszcz, a mianowicie: w Rudnikach - zbudowany jeszcze przez Kazimierza Jagielończyka. w Olkienikach, w Orawach, w Kaniowie i w Stryjówce (puszcza Jezierska). Istniał jeszcze w czasach dawniejszych za w. ks. Witolda zameczek myśliwski w Dubiczach, ale "Ordinatia" o nim nie wspomina, widocznie więc za Władysława IV już go nie było. Dziś po tych dworach królewskich ani śladu nie pozostało. Jedynie w ustach ludu błąka się niejasne podanie o "zamkach królowej Bony". Ukazują nawet miejsca, gdzie one stały. Uprzywilejowanemi puszczami dla łowów królewskich były z wymienionych dwie: merecka i Jezierska, być może dla bogactwa swego zwierzostanu, a może dla większej dogodności dojazdu. Tu też znajdujemy największe liczby strzelców, umyślnie i tylko dla łowów osadzonych: w mereckiej 80, a w Jezierskiej 52, podczas gdy W olkienickiej było ich tylko 7, a w innych żadnego. Etat służby łowieckiej tak się przedstawiał. Bezpośrednio pod łowczym w. ks. Litewskiego stał "myśliwiec od i. kr. mości uprzywileiowany". Stanowisko to, od leśniczego całkiem niezależne, zajmował zawsze jakiś "szla chetny", mając naznaczone sobie dwie włóki gruntu, "z których żadney powinności panu leśniczemu pełnić nie będzie powinien".
Całym jego obowiązkiem było: "z osadnikami naznaczonemi puszcze pilnować; szkody w zwierzu y drzewie postrzegać; osaczników doglądać; kwatery objeżdżać y relatie starszych osaczników... werifikować". Pod rozkazami jego byli strzelcy, a gdzie strzelcy nie byli naznaczeni, jak np. w leśnictwach: rudnickiem, bersztadskiem i koniawskiem, tam nac zas łowów królewskich brano pewną liczbę osaczników. W zamiłowaniu swem do łowów Władysław IV uposażył był strzelców lepiej niż osaczników. Każdy "podług approbatiey i. kr. mości" otrzymywał po włóce gruntu z tern, "aby z włóki konia każdy strzelec miał, a z dwuch włók wóz drabiniasty pod płachty w łowy i. kr. mości. A do inszych żadnych powinności, ani robót tego roku, kiedy w łowy będą chodzić, od pana leśniczego pociągani być niemaią; a ieśli którego roku w łowy nie póydą, tedy z włóki czynszu po trzy kopy groszy y po beczce owsa dzierżawcy dawać powinni - gdyż od woiennej służby iuż wolni z woli i. kr. mości zostają".
Ciekawą jest rzeczą, że w łowy królewskie strzelcy obowiązani byli stawać "bez rusznic", widocznie, aby podstępnie nie bili zwierzyny dostojnym panom myśliwym. Jak widzimy więc, strzelcy byli ludźmi wolnymi W całem znaczeniu tego wyrazu. Brakło im tylko uprzywilejowań szczególnych, jakie spływały bezpośrednio na szlachtę.
Do ludności czynszowej, wolnej od robót przymusowych, należeli jeszcze rybacy, bartnicy i bobrownicy.
Jezior w opisywanych puszczach było dużo, lecz widocznie większość ich stanowiła własność prywatną, gdyż w "Ordinatii" wspomina się tylko o siedmiu jeziorach królewskich, a mianowicie zapisano jeziora: Kiernowo, Gobstel, Popiszki, Nieduwisz, Ozieryny, Krakinis, bez nazwy i Kobzdelis, leżące w puszczy rudnicko - międzyrzeckiej. Poza tern wspomina "Ordinatia" jeszcze, że w puszczy koniawsko - dubickiej mieli swoje jeziora panowie: Kuncewicz, starosta koniawski - 3, Frąckiewicz, dziedzic Kościeniewa - 7 i Dołgierd v. Dowgród, dziedzic Naczy - 4. O innych jeziorach niema żadnej Wzmianki. Do eksploatacyi jezior królewskich byli wyznaczeni rybacy, osiedleni we wsi Popiszkach na 10,5 włókach, wolnych od wszelkich opłat i powinności. Za jeziora jednak, z których byli obowiązani dostarczać ryby do dworu codzień, wyjąwszy niedziele i święta, płacili dzierżawy 100 kop groszy lit.
Barcie wyrabiać i pszczoły hodować w ulach, miał prawo każdy z mieszkańców puszcz z obowiązkiem oddawania połowy miodu na rzecz dworu. W jednem tylko leśnictwie jezierskosałackiem była wieś Borcia, w której 13 bartników zawodowych miało obowiązek "z włóki w każdym roku po 20 barci... w puszczy wyrobić, barcie wiosną ochędożyć y oprawić y roiów dzierżeć, W iesieni na zimę pszczoły dobrze opatrzyć, iako by szkody niiakiey nie było".
Żadnych innych powinności wieś ta nie odbywaln. Nawiasem wspomnę, że dzielenie się miodem właściciela, na którego gruncie barć stoi, z bartnikiem, który tę barć wyrobił i opatruje, dotrwał do naszych czasów pod nazwą siaberstwa.
Bobrowników znajdujemy tylko 2 w jednej wsi Koniuchach w leśnictwie jezierskiem. Mieli
włókę gruntu, za którą byli obowiązani "za wiadomością dworną bobry łowić y do dworu Stryiówki oddawać. A gdy w którym roku bobrów łowić nie będą, płacić będą kop 4 gr. lit." Znajdujemy jeszcze w spisie wsi leśnictwa koniawsko-dubickiego wieś Bobrowniki (dziś nieistniejącą), biorącą swą nazwę od osiadłych tu niegdyś zapewne bobrowników królewskich, w "Ordinatii" jednak niema o tern żadnej wzmianki.
Oprócz ciekawych wiadomości o warunkach, w jakich egzystowała ludność dawnych puszcz królewskich na Litwie, zamieszczonych w "Ordinatii". znajdujemy tu jeszcze obfity materyał dla krajoznawstwa, w nazwiskach ludzi, nazwach wsi, rzek, jezior, gór, uroczysk etc. w ich brzmieniu dawniejszem. Zestawiając te nazwy z dzisiejszemu, nie znajdujemy kilku wsi, zapewne wysiedlonych, lub zniszczonych w czasie najazdu nieprzyjaciół. Natomiast - rzecz godna uwagi - inne nazwy, a nawet nazwiska ludzi przetrwały aż do naszych czasów. Nazwy niektórych uroczysk noszą wyraźne cechy swego przedhistorycznego i historycznego znaczenia, pozwalam przeto sobie W tern miejscu przytoczyć kilka z nich.
W puszczy rudnicko-międzyrzeckiej znajdujemy ostępy: Piłajte, Jagiełowe sioło, Piławiszki, Królewska gać i łąki: Pilkiszka, Pod mogilnicami. W puszczy olkienicko-lejpuńskiej ostęp Jagieliszka. W puszczy mereckiej Jagiełowa góra. W puszczy Sałackiej uroczyska: Tatarskie mogiły, Kniażykowa góra, Królewski bochen, Kopana góra. W puszczy beresztańskiej uroczysko - Surwidowa góra.
Z nazwisk osiedleńców po wsiach królewskich znajdujemy znów, że granica etnograficzna Rusi z Litwą szła tak, jak i dziś, północną stroną powiatu lidzkiego. Więc do Rusi należy puszcza jeziersko-sałacka, bersztańskonowodworsko-zabłocka, a w części koniaWskodublcka, do Litwy zaś pozostałe.
Z tego pobieżnego przeglądu rzeczy, zawartych w dość grubym tomie, daje się zauważyć, że Wileńska Komisya arcłieograficzna, wydając ten cenny dokument do dziejów naszej kultury, wielce się przysłużyła nauce. Szkoda tylko, że wzięli się do tego ludzie niepowołani, przytem wyznawcy teoryi o odwiecznej rosyjskości tego kraju.
Pełno tu przeto usterek, am nawet przekręcali, wynikłych bądź z nieznajomości języka, bądź umyślnie uczynionych, a także wniosków bardzo osobliwych. Poza tern jednak ma to wydawnictwo niezaprzeczoną wartość.
[1] Mowa tu o morgach litewskich - l 1/4 m. polskiej.