Po ciężkiej chorobie zmarl 17 stycznia, żył lat 65
W swoich myślach Czesław Niemen często wracał do swojej rodzinnej wsi, czystej i przejrzystej rzeki, nad brzegiem której przeleciało jego szczęśliwe dzieciństwo i na zawsze zostało w pamięci. Kochał swoją ziemię ojczystą i z dumą podkreślał, że urodził się w kraju nadniemeńskim.
Najmniej znaną kartą biografii jest dzieciństwo i młodość spędzone w Starych Wasiliszkach niedaleko Lidy. Urodził się jako Czesław Juliusz Wydrzycki (później przybrał pseudonim Niemen od takiej bliskiej mu rzeki) 16 lutego 1939 roku. Kiedy miał siedem miesięcy, wybuchła wojna. Wielu sąsiadów trafiło za Ural. Kiedy rozpoczęła się okupacja niemiecka, ojciec został rusznikarzem AK. Siostra Jadwiga zanosiła żołnierzom do lasu kabury szyte przez ojca.
Tam każdy dzień - to skarb
Gdzie modra rzeka niesie wody swe
Tam słońca blask ujrzałem pierwszy raz.
Nad brzegiem jej spędziłem tyle chwil,
Że dziś bez rzeki smutno mi.
Tam każdy dzień - to skarb
Dziś mój jedyny skarb.
Choć czas jak rzeka, jak rzeka płynie,
Unosząc w przeszłość tamte dni.
W te dni dzieciństwa wraca moja myśl
W marzeniach moich żyje rzeka ta.
Tak bardzo chciałbym być nad brzegiem jej,
Więc niech wspomnienie dalej trwa.
Czesław Niemen, 1969r.
- Osadę Stare Wasiliszki założył podobno książę Wasiłło, który jako jeden z pierwszych na Litwie przyjął chrześcijaństwo - mówił Niemen . - Prawie do końca XIX wieku stał we wsi drewniany kościółek. Dopiero potem, za pozwoleniem cara Mikołaja, pozwolono wybudować piękny, neogotycki kościół, który przetrwał do dziś.
Wśród prostych, krytych strzechą lub gontem, drewnianych chat dom Wydrzyckich wyróżniał się, bardziej przypomniał dworek niż wiejską chatę. W rodzinie wszyscy byli muzykalni. Ojciec Czesława był stroicielem fortepianów, zegarmistrzem, siostra grała na wielu instrumentach. Mały Czesio jeszcze ledwie chodził, a już właził na taboret i bawił się, uderzając w klawisze instrumentu.
- Wojny nie pamiętam, poza jednym obrazem, jak siedzimy z siostrą w okopach, kiedy uciekali Niemcy. Mimo różnych zawirowań dzieciństwo wspominam z sentymentem. Potrafiłem zaszyć się w lasy grzybne, buszować po łąkach, łowić ryby. To był raj na ziemi. - wspominał Niemen - Wszystko zmieniło się po wojnie. Na początku lat 50 zmarł ksiądz, zamknięto kościół, gdzie śpiewałem od dziewiątego roku życia w chórze. W szkole, mimo że oprócz dzieci nauczycieli wszyscy uczniowie byli Polakami, nie było mowy o lekcjach języka polskiego. Przyjechałem do kraju, kiedy Gomułka domagał się powrotu Polaków, którzy znaleźli się po wojnie za granicą - mówił Niemen. - Skończyłem 19 lat, groziło mi powołanie do sowieckiej armii. Przyjechaliśmy do Białogardu, na pomorskie ziemie odzyskane. Ojciec niedługo potem zmarł, ja poszedłem do szkoły muzycznej w Gdańsku.
Dwa lata chodził do klasy fagotu. Niewiele osób wiedziało, że miał żonę z Wasiliszek do której wspomnień dotarł korespondent Piotr Adamowicz. Był od niej starszy o dwa lata, śpiewał w chórze i udzielał się w różnych kółkach. Ona też. To była pierwsza, szkolna miłość. W 1957 r. wzięli ślub cywilny. Wielu młodych korzystając wtedy z okazji wyrwania się z ZSRR, żeniło się pro forma. Ich związek był inny - Czesław wysłał jej z Polski zaproszenie i już w kraju wzięli ślub kościelny. W Gdańsku imał się różnych zajęć, miał nawet zostać dokerem w porcie. Dorabiał malowaniem szyldów. Żona poszła do pomaturalnej szkoły dla pielęgniarek. Mieszkała w bursie na terenie Akademii Medycznej. Mężczyźni mieli wówczas wstęp tylko do świetlicy na parterze. Tam się spotykali. Mimo że w 1960 roku urodziła im się córka, ich drogi zaczęły się rozchodzić. On coraz częściej tworzył i występował. Ona, mając 20 lat, musiała szybko dorosnąć, zaczęła pracować. Nigdy nie zamieszkali razem, nie stworzyli rodzinnego domu. Może gdyby było inaczej, ich związek by przetrwał. Może ich miłość była zbyt młodzieńcza, zbyt niedojrzała. Formalnie rozeszli się w drugiej połowie lat 60. Umówili się, że nie będzie o niej mówił, a nawet wymieniał jej imienia. Dlatego do dziś pozostaje anonimowa. Kobietą jego życia stała modelka pani Małgorzata. Zakochał się, ich miłość była jak piorun z jasnego nieba. Był wspaniałym ojcem, głową rodziny otoczoną szacunkiem przez żonę i wspaniale wychowane córki, Natalię i Eleonorę, które szanowały w nim ojca, człowieka, nie tylko artystę .
Nigdy nie pozbył się kresowego akcentu. Kochali go za ten jedyny w swoim rodzaju zaśpiew, ale ile też razy wyśmiewany był za swój sposób mówienia.
W latach 60-80-ych dla jednych był idolem, genialnym muzykiem i symbolem buntu, dla innych - dzikim krzykaczem, którego natychmiast należy zdjąć ze sceny.
Dla młodzieży lat 60-ych był duchowym przewodnikiem. W kwiecistej koszuli, półkożuszku i z półtora kilogramem biżuterii zawieszonej na piersi stał się ikoną tamtej epoki. Niemen pokazywał, że można żyć inaczej: szczerzej, naturalniej, a przy tym barwniej, piękniej, weselej. I, na Boga, nie kłamać. Był jedną z niewielu wielkich i prawdziwych gwiazd na polskiej scenie muzycznej, może nawet największą i jedyną prawdziwą.
Niemen był jednym z najlepiej znanych polskich artystów za granicą. W 1963 roku jego pierwsza kompozycja "Wiem, że nie wrócisz" odniosła wielki sukces na koncertach w paryskiej Olimpii. Kolejnym sukcesem stał się utwór "Czy mnie jeszcze pamiętasz", który w grudniu 1964 roku z własnym tekstem nagrała Marlena Dietrich.
Przełomowym momentem w jego karierze był występ z Akwarelami na V festiwalu w Opolu w 1967 roku. Za piosenkę "Dziwny jest ten świat" został uhonorowany nagrodą specjalną Przewodniczącego Komitetu do spraw Radia i Telewizji ( śpiewał poezję, ale swój najsławniejszy numer "Dziwny jest ten świat" napisał sam).
W swoich utworach wykorzystywał teksty Cypriana Kamila Norwida, Adama Asnyka, Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Leśmiana. Kilka pokoleń młodzieży nauczył czytać, rozumieć i kochać poezję.
- Mimo że urodziłem się w przedwojennej Polsce, na Kresach nigdy nie kończyłem żadnej polskiej szkoły - opowiadał Niemen . Moim ulubionym poetą był Lermontow. To były moje nastoletnie fascynacje. Dopiero później, przyszło zainteresowanie filozoficzną sferą poezji Herberta, Leśmiana, Słowackiego. Wziąłem sobie do serca, że jestem jednym z wielu "późnych wnuków" Norwida.
Niemen nie poszedł w stronę komercji, urzekła go poezja śpiewana. Miał intuicję i gust. Boży dar pozwalał mu znajdować właściwy język wypowiedzi, kiedy interpretował bardzo trudne, refleksyjne wiersze, które można zatłuc muzyką. Powstały utwory tak piękne, jak "Jednego serca" czy "Klęcząc przed Tobą".
W latach 60-ych i 70-ych był wielokrotnie uznawany za najpopularniejszego i najlepszego wokalistę w Polsce w ankietach pism muzycznych "Jazz" i "Non Stop". W 1974 roku został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Dostał też nagrodę I Stopnia Prezesa Rady Ministrów za twórcze osiągnięcia w dziedzinie kompozycji i interpretacji. Radiowa Trójka uhonorowała go "Supermateuszem", nagrodą imienia Mateusza Święcickiego za zasługi dla kultury. W 1973 r. Niemen nagrał w RFN płytę "Russische Lieder", w Polsce - poza kilkoma piosenkami - dotąd nieznaną. Był to powrót do muzyki młodości. Jak wspominał, w domu często śpiewano rosyjskie pieśni. Cerkiewnego śpiewu jeździł słuchać do cerkwi w oddalonym o 60 kilometrów Grodnie. W przeciwieństwie do popularnego w tamtych latach albumu z rosyjskim repertuarem, który Iwan Reprow nagrał lekko, łatwo, przyjemnie i "pod nogę", Czesław zaprezentował wielką sztukę. Realizatorzy nie mogli uwierzyć, że jeden artysta mógł nagrać wszystkie głosy w partiach chóralnych. Do końca lat osiemdziesiątych Niemen brał udział w wielu imprezach muzycznych i festiwalach beatowych, rockowych i jazzowych w Polsce i na świecie. Koncertował i odnosił sukcesy między innymi we Francji, Włoszech, NRD, RFN, Indiach i Stanach Zjednoczonych.
Osobny rozdział w biografii Niemena stanowią jego kostiumy, które sam projektował. Nosił oryginalną rosyjską rubaszkę z surowego płótna bądź jedwabiu w kolorze ecru, którą dostał od znajomych z Kresów. Lubił ją, była pięknie wyhaftowana. To było proste stwierdzenie faktu, że nie zapiera się swoich korzeni. Był artystą, który się wykreował. Jego kożuszki, kapelusze były rodzajem twierdzy, w której tworzył własne środowisko, nie tylko na scenie, także w życiu prywatnym. Nigdy nie można było go zobaczyć w szarym garniturku. Zawsze był inny, kolorowy, niecodzienny. Do tego trzeba było niezmiernej odwagi.
Gdy profesor Kazimierz Rudzki zapytał Niemena, dlaczego ubiera się tak dziwnie, odpowiedział, że " kostium ukrywa niedoskonałości ciała, trzeba się w nim czuć wygodnie".
On miał głos tak fenomenalny, że krytycy z braku argumentów czepiali się, że za kolorowo się ubiera. Nosił skarpetki różniące się kolorem. Tak to wyjaśniał: Lubię zestawienie niebieskiego i czerwonego. Czyli powód jest kolorystyczny, a może też taki: "dlaczego by nie"? Gdy kiedyś ubierałem się naprawdę ekstrawagancko i były różne komentarze, to właśnie odpowiadałem " dlaczego by nie?". Jeśli to nikomu nie szkodzi, a mnie się podoba...
Zastanawiający był kontrast - ekscentryczny wygląd i cichy, skromny, wrażliwy człowiek.
Gdy Niemen przestał pisać przeboje, zajął się muzyką filmową i teatralną. Był twórcą muzyki do przedstawień Szekspira, Mickiewicza i Słowackiego. Napisał nie tylko muzykę do "Rodziny Leśniewskich" i partię wokalną Chochoła z "Wesela" Wajdy, pisał także muzykę filmową do "Kroniki polskiej", "Antyków", "Zapachu ziemi", do filmu "Polonia Restituta", o powstaniu Rzeczypospolitej z popiołów. Wajda mówił, że tylko Niemen, nikt inny może zaśpiewać partię Chochoła w filmowym "Weselu".
- Pojawienie się Czesława Niemena w "Weselu" jako głos Chochoła jest, nie chwaląc się, moim pomysłem, choć muzykę do tego filmu skomponował Stanisław Radwan - mówi Andrzej Wajda. - To on dał szansę, podczas nagrania, rozwinięcia się w tej zdumiewającej pieśni wszystkim tajemnym brzmieniom głosu Niemena. To dziwne i jedyne w swoim rodzaju, ale film "Wesele" zrósł się już na zawsze z tak zaśpiewanym tekstem: "Miałeś chamie złoty róg...", a głos Niemena "niesie się po lesie..." i będzie niósł, jak długo film ten będzie wracał do widzów.
Do historii przeszła siła fizyczna Niemena.
Kiedy nagrywaliśmy w radiu, w którym studio mieściło się na drugim piętrze, przywieziono Czesława organy Hamm onda, duży palisandrowy mebel o wadze 300 kilogramów - mówi Tomasz Jaśkiewicz. - Do pokonania były kręte schody, w pewnym momencie organy utknęły na zakręcie, zaklinowały się. Tragarze i muzycy sapali zlani potem. Wtedy przyszedł Czesiek i rozwiązał problem własnoręcznie - przysadził się do organów i dźwignął sam bez większego problemu. Na koniec powiódł po nas żartobliwie wyniosłym spojrzeniem, jakby pytając: "Co byście beze mnie zrobili?". Lubił mieć uznanie z powodu swej siły, uwielbiał też jeździć samochodem, był wegetarianinem. Przejmował się zagrożeniami ekologicznymi, nietolerancją, nierównościami społecznymi, interesował go prosty człowiek, życie zgodne z naturą.
Nie należał do żadnej partii, nawet w szkole nie był ani pionierem, ani komsomolcem. Czesław Niemen wielokrotnie podkreślał, że czuł się w Polskiej Republice Ludowej prześladowany. Jak mówił, przetrwał tylko dzięki fanom. Polityczna postawa Niemena była jednoznaczna od samego początku. Czyż nie było wyzwaniem samo przybranie tego, a nie innego pseudonimu?
Z czasem stawał się coraz bardziej zamknięty. Brak otwartości brał się z tego, że nigdy nie był rozumiany ani jego strój, ani sposób śpiewania. Spotkało go z tego powodu wiele przykrości. Coraz bardziej bał się podstępu, że ktoś chce go wykorzystać, jak w filmie "Sukces". Bał się być śmieszny, bał się niepowodzenia. Od lat 90-ych Czesław Niemen rzadziej koncertował, rzadko też nagrywał. Skoncentrował się na pracy we własnym studium muzycznym. Odszedł od muzyki rockowej w kierunku eksperymentów z wykorzystaniem instrumentów elektronicznych i syntezatorów. Jego ostatnia płyta "Spod chmury kapelusza" wydana w 2001 roku otrzymała krytyczne recenzje z czego bardzo przeżywał. Oprócz muzyki Niemen tworzył też prace plastyczne. Rysował od dziecka, później szczególnie zainteresowała go grafika komputerowa. W 2001 roku przeznaczył część swoich prac na licytację. Dochód z aukcji został przeznaczony dla Polskiej Akcji Humanitarnej na kupno sprzętu edukacyjnego dla szkół na Litwie. Mimo fascynacji Internetem i komputerami nie chciał używać poczty elektronicznej, długo decydował się na kupno telefonu komórkowego.
Uważał, że jak chce się zrobić coś dobrze, trzeba to zrobić samemu. Sam wykonał okna do domu i kręcone schody. No i nie miał czasu wszystkiego dopilnować. Sam nie mógł poradzić sobie z chorobą. Nie chciał iść do lekarza. Mówił, że wystarczy mu siemię lniane. No i nie wystarczyło...
Czesław Niemen zmarł 17 stycznia 2004 roku późnym wieczorem w Warszawie. Miał bez miesiąca 65 lat . Został pochowany na warszawskich Powązkach. W ostatniej drodze artyście towarzyszyła najbliższa rodzina, przyjaciele, przedstawiciele władz i fani. Urnę z prochami Niemena złożono w katakumbach. Gdy rozpoczynał się pogrzeb - z inicjatywy radiowej Trójki - we wszystkich stacjach radiowych w Polsce zabrzmiała najbardziej znana piosenka z repertuaru Czesława Niemena "Dziwny jest ten świat". Piosenkę można było usłyszeć wszędzie: w sklepach, na dworcu i w taksówce.
Rodzinne strony odwiedził dopiero w latach 70-ych. Zobaczył zdewastowany ogród, zapuszczony staw, w którym kąpał się będąc dzieckiem. Przeżył to bardzo i już nigdy nie chciał wrócić do Wasiliszek - mówił Paweł Brodowski, redaktor naczelny "Jazz Forum". Sąsiedzi z Wasiliszek wspominali, że sfilmował dom, okolice, ale w chwilę później zniszczył kasetę...
Niektóre wypowiedzi Czesława Niemena i inne wspomnienia pochodzą z dziennika "Rzeczypospolita".
Rozmowa, która odbyła się z Czesławem Niemenem w sposób wirtualny na czacie portalu Wirtualna Polska 27 grudnia 2000 roku.
Skąd wziął się Pański pseudonim - dziwny jak na tamte czasy ... ?
C.N.: Od rzeki Niemen - niestety już nie ma go w granicach obecnego państwa polskiego. Trochę żal, ale ponieważ nie jestem rewizjonistą życzę wszystkim mieszkańcom nadniemeńskich pejzaży wszelkiej pomyślności na przyszłe wieki.
Panie Czesławie, czy taki talent odziedziczył Pan po kimś, czy on spadł z nieba niespodziewanie ?
C.N.: Ktoś mądry powiedział, że jeden procent talentu + 99% pracy składa się na efekt końcowy. Ja myślę, że to oczywiście jest przesadą . Trzeba mieć jakąś iskrę bożą, ale z pewnością sama iskra nie wystarcza i trzeba zapału - słowem trzeba rozniecić tę iskrę.
Czy lubi Pan śpiewać z innymi wykonawcami?
C.N.: Tak. Zaczynałem nawet swoje pierwsze występy estradowe w duetach, tercetach. Bardzo lubiłem śpiewy zespołowe. Wszystko to wyniosłem z dzieciństwa, kiedy to należałem jako mały chłopiec do chóru kościelnego.
Który okres swojej pracy ocenia Pan najcieplej i najmilej wspomina?
C.N.: Szczerze mówiąc nie oceniam sentymentalnie żadnego okresu.
"Bema pamięci żałobny rapsod" to moim zdaniem najlepsza Pańska kompozycja. Który ze Swoich utworów uważa Pan za najlepszy?
C.N.: Ocenę zostawiam innym.
Czy odnalazł Pan swój ,,domek bez adresu"?
C.N.: Krótko - odnalazłem.
Czy słyszał Pan kiedykolwiek żeby ktoś zaśpiewał "Dziwny jest ten świat" lepiej od Pana? - kto ? kiedy ? gdzie ?
C.N.: Taka ocena jest bardzo subiektywna. Nie wiem czy sam swoją piosenkę najlepiej wykonałem. Oczywiście jest kilku wykonawców, których słyszałem i którzy dobrze ją zaśpiewali m.in. Kasia Kowalska, Kasia Stankiewicz i nawet kilku początkujących piosenkarzy.
Dlaczego zajął Pan się inna formą sztuki (grafika komputerowa?)
C.N.: Zająłem się to niedobre słowo. Nie chciałbym używać górnolotnych słów, jednak muszę powiedzieć, że wrażliwość na kształt , kolor i formę estetyczną w bardzo szerokim pojęciu dziedzin plastycznych noszę w sobie od dzieciństwa. Komputerowe narzędzie bardzo mnie zainspirowało, a właściwie dało możliwość rozwinięcia pomysłów graficzno-wizualnych. Także w dziedzinie video.
Dlaczego nie pozwala się Pan fotografować. Rozumiem, że podczas koncertu, ale po? Słyszałem jak stwierdził Pan, że Pańska twarz jest jego własnością. Czy tę całą komercję nie wziął Pan zbyt dosłownie?
C.N.: To jeszcze wynika z innego powodu. Człowiek w moim wieku mniej sam siebie akceptuje i właściwie to bardziej jest skłonny sprzedawać swoje wytwory wyobraźni, a twarz chować w cieniu pod chmurą kapelusza.
Jakiej muzyki słucha Pan w domu, jakich wykonawców najbardziej Pan lubi?
C.N.: Nie mam wielkich preferencji w słuchaniu muzyki, ponieważ dość dużo zajmuje mi czasu słuchanie tego co sam nagrywam. Ale naturalnie są tacy artyści, którzy mnie wzruszają nieustannie. Jest zbyt wielu, aby ich teraz wymieniać. Na czele tych wszystkich jest profesor Ray Charles.
Panie Czesławie, czy dziwny jest dla Pana ten świat?
C.N.: Napisałem taki wiersz, a właściwie piosenkę "metamorfozy". Rzecz dotyczy ewolucji człowieka . Według jakiejś tam domniemanej chronologii najpierw był australopitek, który się przeistoczył w pitekantropa, a później neandertalczyka . Wczoraj zobaczyłem niezwykle ciekawy film z takim pytaniem dlaczego neandertalczyk zniknął z obszarów całej Europy i okazuje się, że jego pogromca homo sapiens wcale go nie unicestwił tylko połączył się z nim genetycznie. Kończy się wreszcie wiek XX - chyba najbogatszy w okrucieństwo, a przecież też najbogatszy w dobro. Powstaje pytanie: czy piękny świat jest rzeczywiście piękny? przy dominacji hominidów.
Ja myślę, że ta dominacja jest dziwna, dlatego świat ludzkich spraw jest niedorzeczny, a mówiąc delikatniej - jak w mojej piosence - dziwny - postneandertalski.
Jeśli mógłby Pan cofnąć czas, co by Pan zmienił w swoim życiu?
C.N.: Z grubsza, jedynie postarałbym się nie popełnić błędów jakie popełniłem.
Tworzył Pan muzykę teatralną ("Sen srebrny Salomei"), filmową ("Przeprowadzka", "Rodzina Leśniewskich" i inne) Co teraz? Jak ocenia Pan stan polskiej muzyki filmowej mając własne doświadczenia w tej dziedzinie?
C.N.: Ten okres mam za sobą. Była to muzyka na zamówienie i wydawało mi się, że stanę się w tej dziedzinie specjalistą, ale czas zweryfikował wewnętrzne potrzeby twórcze i przestało mnie interesować w ogóle . Obecnie sam sobie wymyślam fabułki.
Przekazuję słowa podziwu dla Pańskiej twórczości i osoby jednocześnie. Pamiętam jak za moich młodych lat (mam 46) krytykowano Pańską twórczość - teraz gdy przypomnę sobie ich argumenty (on nie śpiewa on krzyczy, tego się nie da słuchać) to jest mi ich żal. Czy prawda, że Pan nie lubi swoje stare piosenki? Raz jeszcze składam słowa uznania za twórczość i Pańskie zaangażowanie polityczne.
C.N.: Jeśli chodzi o zamierzchłe czasy kiedy zżymano się z oburzenia na mój krzyk to oczywiście nie noszę w sobie jakiegoś urazu. Czas zweryfikował, że ów krzyk nie był taki najgorszy w kontekście ryku wielu współczesnych piosenkarzy. Zaś jeśli chodzi polityczne, jak Pan to ujął "zaangażowanie", to bez przesady. Ja tylko nie cierpię utopii głoszonych przez szeroko pojęty ruch intelektualno-lewicowy, jako panaceum na wszystkie bolączki postępującej biedy w skali globalnej. Ale nie jestem w związku z tym opozycjonistą prawicowym, bo te partie dopiero mnie przerażają i żeby zakończyć ten krótki wywód o polityce przytoczę fraszkę C.K.Norwida pod tytułem "Miłość":
(...) jeżeli szukasz nieprzyjaciół swoich nieprzyjaciół
to jakbyś szukał ostrza żebyś w ranę zaciął
i nie jesteś z miłości ogólnego ducha,
lecz z ducha partii, który co pochlebne słucha (...)
Jeszcze na koniec muszę powiedzieć, że to prawda - nie lubię wielu z tych piosenek, które uczyniły mnie, jak Pan to powiedział, sławnym. A stare klipy robione w najlepszym wypadku nieudolnie rzeczywiście wprawiają mnie w zażenowanie.
Muszę powiedzieć, jeszcze coś na koniec, przecież wiem, że istnieje świat wirtualny internetowy, ale przecież rzeczywisty . To, że nie mam swojej strony, na której miałbym się "chwalipięcić swoimi wyrobami" to wcale nie znaczy, że nie mam szacunku dla tej nieprawdopodobnej zdobyczy geniuszu postneandertalczyka. Szczerze mówiąc, ja też korzystam często z informacji tą drogą. Natomiast przyjąłem postawę wyczekującą w nadziei, że Internet jako arena wolnej myśli będzie pozbawiona myśli swawolnej - czego życzę wszystkim ludziom dobrej woli w XXI wieku.
Jeśli chodzi o to, jak udało się "Wirtualnej Polsce" namówić mnie na czata: spontanicznie.