W pierwszym miesiącu II wojny światowej życie swe oddało kilku kapłanów Archidiecezji Wileńskiej. Na froncie w Kieleckiem - w bitwie pod Głowaczowem koło Kozienic - zginął ks. kapelan Lenocjusz Kacperek, natomiast na terenie Archidiecezji śmierć z rąk miejscowych ugrupowań komunistycznych poniosło 4 księży: Bronisław Fedorowicz, proboszcz parafii Skrundzie w dekanacie zdzienciolskim, Bronisław Korń, proboszcz Mikielewszczyzny w dekanacie Łunna, Jan Kryński, proboszcz Zelwy w dekanacie wołkowyskim i Antoni Twarowski, proboszcz Juraciszek w dekanacie wiszniewskim. Tu pragniemy przedstawić sylwetkę tego ostatniego.
Ks. Antoni Twarowski urodził się w miejscowości Brzeźnica w parafii Brańsk w 1903 r. Jego rodzice, Antonina i Ludwik, posiadali gospodarstwo rolne. Stąd też wywodził się biskup sufragan podlaski Józef Twarowski (1798-1868). Rodzina była patriotyczna i religijna. Brat stryjeczny Antoniego, Zygmunt Twarowski, jako ochotnik walczył w 1920 r. pod Warszawą. Brał udział w bitwie pod Ossowem, gdzie zginął ks. Skorupka. Antoni uczył się najpierw w rodzinnych stronach, w Brańsku i Bielsku Podlaskim (gimnazjum). Maturę uzyskał najprawdopodobniej w Wilnie. Przy Wileńskim Wyższym Seminarium Duchownym było wówczas dwuletnie Niższe Seminarium Duchowne, które dawało możliwość zdania matury i następnie wstąpienia do Seminarium Wyższego. Ks. Antoni Twarowski wstąpił do Seminarium w 1921 r., a ukończył je w 1929 r. Ośmioletni pobyt wskazuje na ukończenie tu nie tylko Wyższego Seminarium, ale także i niższego. Święcenia kapłańskie przyjął w katedrze wileńskiej z rąk Arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego, a Mszę św. prymicyjną odprawił w rodzinnym kościele w Brańsku.
Na pierwszą placówkę pracy Arcybiskup Jałbrzykowski skierował ks. Antoniego do Zdzięcioła. Był tu przez rok prefektem i wikariuszem. Następnie przez rok był wikariuszem w Wołkowysku, kilka miesięcy w Krzemienicy (V-XI 1931) i prawie rok w Kuźnicy. Stąd 9 IX 1932 r. przeszedł na administratora tworzącej się parafii w Juraciszkach. Był to ośrodek w dekanacie wiszniewskim i tworzono go na obrzeżach parafii Łazduny, Iwie, Lipniszki, Traby i Sobotniki. Ks. Twarowski miał za zadanie zbudować kościół i zorganizować parafię. Budowa kościoła trwała kilka lat. Oto jak opisano w Wiadomościach Archidiecezjalnych Wileńskich" (1938 nr 12 s. 188) uroczystość poświęcenia kościoła: " Dnia 9 VI r.b. w miasteczku Juraciszki, położonem w pow. wołożyńskim, odbyła się uroczystość poświęcenia nowo wzniesionej świątyni katolickiej i cmentarza grzebalnego. Z rana przybył do Juraciszek J.E. Ks. Arcybiskup Metropolita Romuald Jałbrzykowski. Po powitaniu przez duchowieństwo i władze na czele ze starostą wołożyńskim, p. Cichym, Ks. Arcybiskup Metropolita udał się do świątyni. W otoczeniu duchowieństwa dekanatu wiszniewskiego, władz i wielotysięcznego tłumu wiernych, Arcypasterz, po odprawieniu modłów okolicznościowych, poświęcił nowo wzniesioną świątynię pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego, w której też odprawił pierwszą Mszę św. Potem Ks. Arcybiskup udał się na nowo urządzony cmentarz, który poświęcił. Na cmentarzu zaś udzielił wiernym Sakramentu Bierzmowania".
Nowa parafia była bardzo rozległa terytorialnie i mieszana wyznaniowo i narodowościowo. W końcu 1938 r. liczyła 3 259 wiernych.
Ks. Twarowski tuż przed wybuchem wojny, a może nawet i po 1 września otrzymał powołanie na kapelana wojskowego. Udał się do Lidy, ale nie został już wzięty do wojska, gdyż ze Wschodu wkroczyły w granice Polski wojska sowieckie. Gdy wracał wozem czy bryczką z Lidy został zatrzymany w Kniazikowcach przez grupę komunistów miejscowych (prawdopodobnie członków Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi), którzy przygotowywali bramę powitalną dla wojsk sowieckich. Woźnicę puścili wolno, natomiast księdza i kleryka Marczyka, który razem jechał, popędzili w stronę Lipniszek. Na polu pomiędzy wsią Sciganie i Lipniszki obu rozstrzelano. Było to prawdopodobnie 18 lub 19 września. Ludzie znaleźli tam ich ciała. Ksiądz leżał twarzą do ziemi i miał przestrzeloną głowę tak, że aż mózg wypłynął. Kleryk leżał na wznak i otrzymał strzał w oko. Wierni ciała włożyli do worków i przynieśli na cmentarz w Lipniszkach i tam z brzegu pochowali. Ta sama grupa, która zamordowała księdza i kleryka, w parę dni później zamordowała również swego baciuszkę z Kniazikowiec.
Rodzina dowiedziała się o śmierci ks. Antoniego od Księdza Dziekana z Brańska, którego powiadomił o tym ks. Michał Aronowicz. Wtedy pojechał do Juraciszek brat księdza, Jan Twarowski. Chciał on pochować brata w trumnie, ale w związku z istniejącą wówczas sytuacją, księża miejscowi mu to odradzili. Później , już za czasów niemieckiej okupacji, polska partyzantka postawiła na grobie ks. Antoniego i kleryka pomnik, na którym umieszczono napis: "Tu spoczywają zwłoki ś.p. ks. Antoniego Twarowskiego, proboszcza z Juraciszek i alumna o nieustalonym nazwisku, którzy zginęli śmiercią tragiczną we wrześniu 1939 roku w pobliżu tego cmentarza. W.P." Skrót "W.P." oznaczał Wojsko Polskie. Na pomniku napisano, że nieznane jest nazwisko alumna. Dziś wiadomo z relacji miejscowych ludzi, że był to kleryk o nazwisku Marczyk i miał być alumnem Seminarium Duchownego w Wilnie.
Zdawałoby się, że trud organizacyjny ks. Antoniego w Juraciszkach poszedł na marne. Kościół bowiem został spalony i przez długie dziesiątki lat nie było tam księdza. Dziś jednak w Juraciszkach buduje się kościół i znowu istnieje parafia. Z pewnością pamięć o pierwszym kapłanie, który organizował tę parafię i budował kościół trwa i jest jakby fundamentem współczesnej wspólnoty parafialnej.