Папярэдняя старонка: Навукоўцы

Bernard Syruć (Siruć)   


Аўтар: Kurkowski Jarosław,
Дадана: 04-12-2010,
Крыніца: Warszawa-Lida 2009.

Спампаваць




Komitet Historii Nauki i Techniki Polskiej Akademii Nauk

SZ "Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej"


Bernard Syruć (Siruć)

(1731-1784)

Warszawa - Lida 2009


Słowo wstępne

Portretu Bernarda Syrucia nie udało się dotąd odnaleźć; przecież nawet nie wiemy, czy został on w ogóle namalowany? Co więcej, w opublikowanych dotychczas biogramach brakuje nierzadko podstawowych informacji, jak na przykład o miejscu urodzenia Syrucia. Może to dziwić tym bardziej, że w jego epoce, to jest w osiemnastym stuleciu, był wszak postacią znaną, która wniosła istotny wkład do nauki jako autor podręczników matematycznych - między innymi różniczkowania i całkowania, jako tłumacz tekstów wybranych pisarzy starożytnych, jako autor, wznawianej parokrotnie, książki o dobrych manierach we współżyciu z otoczeniem.

Michał Syruć (SIRUĆ) - bo takie imię otrzymał na chrzcie -przyjął imię zakonne Bernarda od świętego Jacka podczas święceń w Zgromadzeniu Ojców Pijarów w Szczuczynie Litewskim (nowogródzkim). Kształcił się w pijarskim kolegium szczuczyńskim, lubieszowskim, następnie w naukowym ośrodku wileńskim, później w Rzymie i w Wiedniu.

Wiadomości o Bernardzie Syruciu, oparte na materiałach źródłowych, odnalazł i uporządkował dr Jarosław KURKOWSKl z Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, wieloletni badacz i znawca pijarskiego ośrodka szczuczyńskiego w XVIII wieku. Jest on autorem poważnych artykułów naukowych na ten temat, ponadto zaś wydał już w naszej polsko-białoruskiej serii o wybitnych Polakach Ziemi Lidzkiej interesujący tomik o Macieju Dogielu - twórcy pierwszego w Rzeczypospolitej Obojga Narodów kodeksu dyplomatycznego - dodajmy dzięki pomocy finansowej senatu Rzeczypospolitej i króla Augusta III Sasa. Bernard syruć należał do generacji nieco młodszej, ale z tego samego ośrodka szczuczyńskiego i pijarskiego, toteż odczuwał pomoc w przebiegu drogi naukowej od życzliwego mu i znanego Dogiela.

W pełni zrozumiały jest fakt, że dr Jarosław Kurkowski -dysponując bogatym zasobem wiedzy o działalności naukowej wychowanków pijarskiego kolegium w Szczuczynie i w ośrodku wileńskim - podjął się chętnie powiększenia serii kresowej nowym tomikiem o SyrucIU, związanym z Ziemią Lidzką.

W książce, oddawanej do rąk Czytelników, mamy okazję poznać jeszcze jedną ciekawą postać, to jest stryja Bernarda - Szymona Syrucia (Sirucia). Był on związany z dworem króla Stanisława Leszczyńskiego, później zaś, po powrocie z Francji do Polski został senatorem i stał się beneficjentem dla swego bratanka Bernarda.

Lektura książki pióra Jarosława Kurkowskiego ukazuje zapomniany świat osiemnastego wieku, który warto przywołać, chociaż w wyobraźni. Zamiast nie odnalezionego portretu Bernarda syrucia zamieszczamy na okładce rodowy herb DOLIWA.

Prof. dr hab. Irena Stasiewicz-Jasiukowa

Redaktor naukowy serii



Bernard Syruć (inna forma nazwiska Siruć) jest postacią nieco dziś zapomnianą, mimo że jego biografia wiąże się z kilkoma ważnymi zjawiskami i wydarzeniami w życiu umysłowym Bernard Syruć (Siruć). (1731- 1784). Rzeczypospolitej drugiej połowy XVIII stulecia. Świadectwem jego kompetencji pedagogicznych (przynajmniej w zakresie matematyki) niech będzie fakt, że po studiach w kraju i zagranicą mógł podjąć pracę w prestiżowej Akademii Terezjańskiej w Wiedniu. Później uczestniczył w dwóch istotnych reformach oświaty w Wielkim Księstwie Litewskim. - w ostatnich latach życia nawiązał współpracę z Komisją Edukacji Narodowej jako wykładowca w Szkole Głównej Litewskiej i wizytator generalny. Był człowiekiem o wszechstronnych zainteresowaniach, publikował nie tylko dla wykształconych elit, lecz także dla najmniej wyrobionego odbiorcy, podejmował rozmaite zadania naukowe, dydaktyczne i duszpasterskie. Jest autorem pierwszej polskiej pracy nas temat rachunku różniczkowego i całkowego (co prawda, opublikowanej po łacinie w Rzymie), przyczynił się do podniesienia poziomu nauczania przedmiotów ścisłych w kolegium wileńskim. Można przy tym powiedzieć, że niezależnie od swych uzdolnień i pewnych cech wyjątkowych był jednocześnie typowym reprezentantem ówczesnej zakonnej elity umysłowej Rzeczypospolitej. W formowaniu tej elity w ramach pijarskiej prowincji litewskiej znaczącą rolę odgrywało kolegium w Szczuczynie (powstałe w 1718 r., uposażone w 1742 r.), gdzie właśnie 20 sierpnia 1747 roku, jako szesnastoletni młodzieniec Michał * Syruć wstąpił do zakonu i przybrał imię Bernarda od św. Jacka.

Pijarzy to zgromadzenie zakonne o niezbyt długiej historii (zatwierdzenie kanoniczne zakonu o ślubach uroczystych datowane jest na 1621 r., a po licznych perturbacjach ostatecznie nastąpiło w 1669 r.), pierwszy swój konwent w Rzeczypospolitej otworzyli dopiero w 1642 roku (w Warszawie). Kolegia pijarskie w litewskiej części Rzeczypospolitej pojawiły się w ostatnim dwudziestoleciu XVII w. (w Dąbrowicy i Lubieszowie). Prawdziwy jednak rozwój sieci tych placówek w Wielkim Księstwie Litewskim nastąpił po zakończeniu niszczącej wojny północnej (1721). W 1736 r. z części prowincji polskiej utworzono osobną prowincję litewską - dodajmy, że nowe jednostki organizacyjne zakonu powstawały wówczas nie tylko w wielu krajach Europy, lecz także w Ameryce. Mimo podziału obie prowincje dość ściśle ze sobą współpracowały, co oczywiście nie wykluczało także rywalizacji, a nawet wzajemnych pretensji, zwłaszcza ze strony słabiej uposażonych pijarów litewskich (m.in. upominających się o Chełm, Drohiczyn i Międzyrzecz Korecki). Brak ścisłego rozdzielenia obu części struktury organizacyjnej zakonu okazał się bardzo korzystny dla jego roli edukacyjnej i kulturalnej, która w drugiej połowie XVIII stulecia w Rzeczypospolitej osiągnęła swoje apogeum. Pijarzy prowadzili wówczas około 30 szkół średnich (na ogólną liczbę ok. 130), w tym prestiżowe Collegium Nobilium w Warszawie i Wilnie. Poziom nauczania w kolegiach pijarskich, przygotowanie zakonnej kadry nauczającej, zakres i metody edukacji, itd. miały więc znaczący wpływ na jakość kształcenia i wychowywania młodzieży w całej Rzeczypospolitej. A rolę oświaty w państwie o ustroju zwanym demokracją szlachecką trafnie scharakteryzował wybitny statysta XVI wieku, hetman wielki koronny i kanclerz Jan Zamoyski (1542-1605): "Takie będą Rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie…".

Pijarzy obu prowincji - koronnej i litewskiej - aktywnie uczestniczyli w reformach oświatowych ogarniających w XVIII wieku całą niemal Europę. Wzrastała wówczas nie tylko liczba szkół i poszerzał się społeczny zasięg ich oddziaływania (przypomnijmy, że np. Prusy wprowadziły w 1763 r. obowiązek szkolny, trudny jednak do zrealizowania w ówczesnych warunkach). Przede wszystkim jednak unowocześniano programy dydaktyczne, dostosowując tradycyjny uniwersalny model kształcenia do potrzeb państwowych i narodowych - ze szczególnym naciskiem na języki nowożytne, ojczystą historię, geografię i środowisko przyrodnicze, z uwzględnieniem nowych osiągnięć nauk ścisłych i filozofii. W przeżywającej długotrwały kryzys polityczny szlacheckiej Rzeczypospolitej specjalnego znaczenia nabierał również postulat kształcenia obywatelskiego elit, dający nadzieję na wychowanie nowego pokolenia, które byłoby w stanie zreformować państwo i przywrócić mu należne miejsce na arenie międzynarodowej - jako podmiotu, a nie przedmiotu w europejskich rozgrywkach dyplomatycznych. Wielkie nadzieje wiązano z edukacją historyczną i prawną, która miała na celu przypomnienie "złotego wieku" - podstawowych praw i zasad dobrego funkcjonowania państwa, godnych naśladowania postaw, czynów wielkich statystów i wodzów, umiejętności działania "pro publico bono" itp. Trzeba powiedzieć, że osiągnięcia pijarskie we wszystkich tych dziedzinach są naprawdę imponujące (przykładem choćby monumentalny, do dziś ceniony zbiór konstytucji sejmowych zwany Volumina Legum). Nic dziwnego, że zakon i ich placówki oświatowe, a zwłaszcza warszawskie Collegium Nobilium (założone w 1740 r.), związane z nazwiskiem księdza Stanisława Konarskiego (1695-1778), stały się jednym z symboli "przewrotu umysłowego w Polsce wieku XVIII" - jak zatytułował swą znaną, wielokrotnie przedrukowywaną pracę wybitny przedstawiciel warszawskiej szkoły historycznej, Władysław Smoleński (1851-1926).

***

Szczegóły biografii Bernarda Syrucia nie są do dziś wystarczająco wyjaśnione. Znamy jego dokładną datę urodzin, zanotowaną w zakonnej matrykule - 8 października 1731 roku. Już jednak podstawowe dane na temat najbliższej rodziny i pierwszych lat życia budzą wiele wątpliwości. Autor i wydawca Złotej księgi szlachty polskiej Teodor Żychliński (1836-1909) ustalił pewien kanon informacji, który bezkrytycznie powielały rozmaite słowniki biograficzne aż do lat 90. XX w. Karta tytułowa dziełka Bernarda Syrucia Nauka dobrego pisania w języku polskim… opublikowanego w Wilnie w 1769 roku. Zdaniem Żychlińskiego ojcem Bernarda miał być Józef herbu Doliwa, mostowniczy grodzieński, wojski i podstarości żmudzki, zaś matką Barbara z Zabiełłów herbu Topór, córka Salomona Zabiełły, sędziego ziemskiego kowieńskiego i Tekli Teodory Kudrewiczówny herbu Łabędź. Dom rodzinny przyszłego pijara, matematyka, tłumacza i biblisty (a zarazem jego prawdopodobne miejsce narodzin) - zdaniem heraldyka - to trudny do zidentyfikowania majątek rodowy zwany Różanowszczyzna w powiecie grodzieńskim (ówczesne województwo trockie, które obejmowało ponadto powiat kowieński, trocki i upicki). Syruciowie herbu Doliwa byli jednym z drobnoszlacheckich rzymskokatolickich rodów żmudzkich, który w XVII w. rozprzestrzenił się po różnych miejscowościach i majątkach w województwie trockim. Wielu przodków pijara dzierżyło niższe urzędy i godności ziemskie, głównie nadal w księstwie żmudzkim, często też służyli w litewskich chorągwiach podczas licznych siedemnastowiecznych wojen. Jak podaje heraldyk Kasper Niesiecki (1682-1744) "Jan Syruć w grodzieńskim powiecie, służąc z Chodkiewiczem [sławnym hetmanem polnym litewskim Janem Karolem, który m.in. rozgromił Szwedów pod Kircholmem w 1605 roku] był w różnych ekspedycyach". Jego potomek, także Jan dostał się do niewoli w 1654 r. w trakcie wojny z Rosją. Syruciowie uczestniczyli też aktywnie w życiu publicznym Rzeczypospolitej. Pod tym względem w długich rodowych dziejach szczególnie wyróżnił się stryj naszego bohatera, Szymon Syruć (1698-1774), oboźny i podstarości sądowy kowieński, późniejszy kasztelan witebski, wielokrotny poseł na sejmy, sekretarz króla Stanisława Leszczyńskiego, który spędził kilka lat na dworze w Luneville, zajmując się najpierw organizacją, a następnie zarządzaniem gospodarką królewskiego dworu. Po powrocie do kraju (około 1738 r.) umiejętnie wypracował sobie silną pozycję polityczną i majątkową, stając na czele lokalnego stronnictwa opartego na więzach krwi, które wespół z grupą innych, spokrewnionych rodów skutecznie kontrolowały sejmik w Kownie. Przez historyków jest nazywany przywódcą "małej Familii" albo "drugorzędnym bojownikiem Familii" - potężnego stronnictwa książąt Czartoryskich, wobec których jednak nie zawsze zachowywał się lojalnie. Marcin Matuszewicz (1714-1773), autor barwnych pamiętników z tamtej epoki, zaliczał go do grona kilku najbliższych współpracowników jednego z głównych przywódców Familii, kanclerza wielkiego litewskiego Michała Fryderyka Czartoryskiego (1696-1775), który do Syrucia "nabrał osobliwej estymacji", gdy ten, jeszcze na początku lat 30. XVIII w., "tak dobrze i wymownie stawał z przywilejami miejskimi" (reprezentował w owym sporze interesy kowieńskich mieszczan), że uniemożliwił mu sprawowanie sądów asesorskich w ratuszu w Kownie. Badacze podkreślają też zręczność Szymona Syrucia w prowadzeniu rozgrywek na sejmikach i w Trybunale Wielkiego Księstwa Litewskiego, choć trzeba przy tym dodać, że nawet jego siostrzeniec Józef Prozor (1723-1788), który zawdzięczał mu godność kasztelana witebskiego (przekazaną tuż przed śmiercią Szymona w 1774 r.) i większą część majątku - nie wahał się określać go szalbierzem, a spowinowacony Matuszewicz (Syruć był ojczymem jego żony) uznawał go za osobę niegodną zaufania, zdolną poświęcać innych dla realizacji swych planów (to może odwieczna recepta na skuteczność w walce politycznej!). U schyłku czasów saskich Szymon Syruć stał się niewątpliwe najważniejszym, znaczącym w regionalnej skali przedstawicielem rodu, w 1752 r. uzyskując kasztelanię witebską, zaś w 1761 r. prestiżowy Order Orła Białego. Warto tę postać zapamiętać, bowiem nie raz jeszcze odegra ważną rolę w biografii bratanka.

Dla nas więzy pokrewieństwa Bernarda Syrucia z kasztelanem witebskim mogą być punktem wyjścia do próby rozwiązania zagadki pochodzenia uczonego pijara. W dedykacji swego dziełka pt. Nauka dobrego pisania w języku polskim, z niektórymi przestrogami do mówienia dla tych, którzy się w szkołach nie uczyli, opublikowanym w Wilnie w 1769 roku Bernard Dedykacja dziełka Nauka dobrego pisania w języku polskim…dla kasztelana witebskiego Szymona Syrucia (Sirucia). żyjącego jeszcze wówczas Szymona Syrucia nazywa swoim "stryjem i dobrodziejem". Wiemy, że kasztelan miał jednego, starszego brata Mikołaja. Ów - według relacji Matuszewicza - "starał się o Bakównę, w której konkurencji gdy miał trudność, ten młodszy, chcąc mu dopomóc, ustąpił mu dobrowolnie pisarstwa grodzkiego i tak go z Bakówną ożenił, a sam wprędce potem miał nadgrodę cnoty swojej, zostawszy po [Janie] Czaplicu podstarościm grodzkim kowieńskim". To ostatnie wydarzenie datować można na przełom 1729 i 1730 roku (przed 26 IV 1730 r.). Ślub domniemanych rodziców Bernarda nastąpił więc pomiędzy 1726 (otrzymanie przez Szymona urzędu pisarza grodzkiego) a 1729 rokiem. Para uznawana przez T. Żychlińskiego za ojca i matkę naszego bohatera (Józef i Barbara z Zabiełłów), w rzeczywistości była rodzicami jego ojca Mikołaja, stryja Szymona i ciotki Róży, późniejszej żony Stanisława Prozora. Dziadek Bernarda - Józef Kazimierz Syruć - skarbnik a potem wojski kowieński jest odnotowany przez rejestr podatkowy (rejestr podymnego) z 1690 roku jako właściciel majątku Romajnie w powiecie kowieńskim. Potwierdza to Matuszewicz, podkreślając, że ta "ojczysta substancja" była "dosyć szczupła" na troje jego dzieci. Według Słownika geograficznego Królestwa Polskiego (t. IX, Warszawa 1888) majątek znajdował się nad Niewiażą "6 wiorst od Kowna". Nic nie wiadomo o Różanowszczyźnie, choć możliwe, że wniosła ją w posagu matka Bernarda. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że źródła zgodnie twierdzą iż uczony pijar urodził się w powiecie grodzieńskim, a nie kowieńskim. Ponad trzydziestoletni w chwili ślubu Mikołaj nie zrobił już kariery - ani politycznej, ani majątkowej. Matuszewicz wspomina o nim przy okazji swej sprawy w sądzie grodzkim kowieńskim w grudniu 1736 roku: "zawsze prawie był pijany i nieprzytomny sobie". Przed 1740 rokiem Mikołaj zmarł osierociwszy obok Bernarda młodszego syna Jozafata (późniejszego pisarza grodzkiego, sędziego ziemskiego kowieńskiego i starostę pogorszwieńskiego, spadkobiercę części dóbr po stryju Szymonie), Franciszka Joachima, (potem łowczego grodzieńskiego, prawdopodobnego dziedzica Różanowszczyzny) oraz córkę Katarzynę, wspominaną przez pijara w dedykacji drugiego tomu dzieła Stary Galateusz (Wilno 1771) dla komornika smoleńskiego Andrzeja Malczewskiego - wdowca pogrążonego właśnie w żałobie po jej śmierci. W bliskim kręgu rodzinnym Bernarda znajdowali się też bracia cioteczni: wspomniany już syn Róży z Syruciów i Stanisława Prozora, kasztelan, a potem wojewoda witebski Józef Prozor, oraz Marcin Ignacy Czerniewicz, horodniczy powiatu kowieńskiego. Koligacje tak przecież ważne w całej szlacheckiej Rzeczypospolitej odgrywały na tym obszarze szczególną rolę, tworząc w miarę stabilną i hierarchiczną strukturę, decydującą nie tylko o zbiorowym życiu społecznym, politycznym i gospodarczym, lecz często także o losach poszczególnych osób. Związki z wieloma średnioszlacheckimi rodami (Zabiełłów, Prozorów, Boguszów [z Ludwiką Boguszówną ożenił się Jozafat], Matuszewiczów itd.) i usługi wobec potężnych magnackich stronnictw (zwane nierzadko po prostu "czepianiem się dworskiej klamki") były podstawą pozycji partii "syruciowej", znaczącej zwłaszcza w czasach Szymona Syrucia u schyłku panowania Augusta III. Korzystało z tego młodsze pokolenie, przede wszystkim siostrzeniec Szymona Józef Prozor, przywódca stronnictwa królewskiego w Kowieńskim przed Sejmem Wielkim. Dodajmy, że syn Jozafata, Florian uczestniczył w obradach Sejmu Wielkiego, których owocem była pierwsza w Europie ustawa zasadnicza - Konstytucja 3-maja.

Mówiąc o koligacjach i pokrewieństwie warto nadmienić, że Syruciowie byli przodkami laureata literackiej nagrody Nobla - poety Czesława Miłosza (1911-2004). Ze względu na pijarów trzeba też odnotować małżeństwo córki Wojciecha Syrucia z dworzaninem i sekretarzem króla Władysława IV Krzysztofem z możnego rodu Scipio del Campo, właścicielem Szczuczyna w powiecie lidzkim. Dla Szczuczyna opieka kolejnych przedstawicieli tego rodu (który pojawił się w Polsce wraz z królową Boną w pierwszej połowie XVI w.) miała ogromne znaczenie - dzięki niej mogła przetrwać tutejsza fundacja kolegium pijarskiego z 1718 r. Dowodów przychylności Scypionów dla litewskich pijarów jest wiele: Teresa, żona kasztelana smoleńskiego Jana Scipio (zm. 1738) nie tylko uposażyła pijarów szczuczyńskich, lecz także usilnie wspierała pijarów wileńskich w ich długotrwałym sporze z jezuitami o prawo nauczania w Wilnie. Sam kasztelan smoleński ulokował pijarów w Werenowie (1735), jego syn Józef pijarom powierzył edukację swoich dzieci, zaś wnuk, wychowanek Macieja Dogiela - Ignacy Scipio (zm. 1791) - w 1756 roku umieścił pijarów w Lidzie (przenosząc kolegium z Werenowa). Dodać należy, iż opieka Scypionów nad kolegium szczuczyńskim nie ustała z końcem XVIII w. i trwała aż do zamknięcia szkoły po powstaniu listopadowym (1832 r.).

Trudno powiedzieć, w jakim stopniu te dawne rodowe koligacje mogły wpłynąć na decyzję oddania młodego Michała Syrucia na naukę właśnie do Szczuczyna. Z pewnością wiele do powiedzenia miał stryj, który po śmierci Mikołaja objął opieką nad niezbyt majętną żoną brata i czwórką dzieci. O edukacji Michała w kolegium w Szczuczynie nic szczególnego nie wiadomo, choć wydaje się, że odegrała ona zasadniczą rolę w wyborze dalszej drogi życiowej przez naszego bohatera. Jak już wspomniano w 1747 r. tutaj właśnie wstąpił do zakonu pijarów i przybrał imię zakonne Bernardus a S. Hyacintho (Bernard od św. Jacka). W kalendarzu kościelnym dzień świętego Jacka przypada na 17 sierpnia, na trzy dni przed dniem wspomnianej wyżej ceremonii. Przypomnijmy, iż święty ten to polski dominikanin, założyciel pierwszego klasztoru zakonów żebraczych na ziemiach polskich (Kraków, ok. 1222 r.), szczególny czciciel Matki Bożej, którego postać owiana wieloma barwnymi legendami utrwalona została w obyczajach i ludowych powiedzeniach (np. Jacek placek…; Święty Jacek z pierogami, co wywodzić się ma od karmienia głodnych pierogami). Jego kanonizacja nastąpiła w 1594 r., a kult upowszechnił się nie tylko w Polsce i Europie, lecz także w Azji, a nawet w Nowym Świecie. Do dziś jest uważany za najbardziej znaną postać polskiego świętego poza granicami kraju. 20 sierpnia, w dniu wstąpienia Syrucia do zakonu, Kościół czci św. Bernarda z Clairvaux (1090-1153), cystersa niestrudzenie pracującego nad reformą życia klasztornego i religijnego, autora wielu dzieł przepojonych głęboką pobożnością, który wolał oddziaływać myślą niż obejmować wysokie urzędy (zwano go niekoronowanym papieżem i cesarzem XII stulecia). Miał znaczny wpływ na ówczesną europejską politykę, jego kazania podobno przyczyniły się do ogłoszenia drugiej wyprawy krzyżowej.

Dalszy tok nauczania Syrucia biegł zgodnie z ustalonymi zwyczajami i przepisami obowiązującymi w prowincji litewskiej. Po dwuletnim nowicjacie w Lubieszowie (Nowym Dolsku) młody Bernard od św. Jacka 20 sierpnia 1749 r. wraz z Michałem Jerzym Frąckiewiczem (1730-1780) złożył śluby zakonne. Znajomość z Frąckiewiczem okazała się przydatna w późniejszych latach, zwłaszcza gdy ów został prowincjałem litewskim (1775-1778). Frąckiewicz nie był postacią tuzinkową - podobno mawiano nawet "mądry jak Frąckiewicz". Co więcej, owa mądrość, podkreślana przez współczesnych, szła w parze z talentem organizacyjnym (co rzadkie!) i skutecznością działania (to on na sejmie 1775 r. uzyskał dla pijarów litewskich znaczące "umocnienie funduszów"), w czym miał pomagać mu szczególny dar zjednywania sobie ludzi (sukces z 1775 r. wynikał podobno z jego osobistego wpływu na magnatów polskich). Przyjaźnią darzył go m.in. podskarbi nadworny litewski Antoni Tyzenhauz (1733-1785), sławny organizator manufaktur w dobrach królewskich, który planował przekształcenie Grodna w liczący się ośrodek przemysłowy i kulturalny (jak wiadomo z planów tych niewiele wyszło - kiepskie wyniki finansowe i wrogość ambasady rosyjskiej doprowadziły do odebrania w 1780 r. Tyzenhauzowi zarządu nad królewszczyznami). Śmierć Frąckiewicza w tymże 1780 roku pogorszyła zapewne pozycję Syrucia w ramach prowincji litewskiej. Stosunki z nowym prowincjałem Bonawenturą Jarmańskim (1725-1784) nie układały się chyba już tak dobrze, jak z Frąckiewiczem czy wcześniej z Felicjanem Wykowskim (prowincjał w latach 1766-1772). Znajdując się w specyficznej sytuacji życiowej Syruć w liście datowanym na 16 stycznia 1781 roku przypominał "dawnemu swego łaskawcy", któremuś z ministrów króla Stanisława Augusta - "kłopoty pijarów litewskich względem przełożeństwa", które "muszą być wiadome WWMć Panu Dobrodziejowi". Polecał ze swojej strony "ów interes" królewskiej "mocnej protekcji". Nie można wykluczyć, że niemłody już pijar szukający właśnie dla siebie nowej dziedziny aktywności myślał o władzy nad prowincją litewską. Jak wiadomo nowym prowincjałem w 1781 roku został Maciej Tukałło (1727-1807), który niedawno powrócił z Rzymu i zyskał powszechną akceptację. W tym właśnie okresie szczególny sposób obioru prowincjałów stosowany tylko w prowincji polskiej (doprecyzowany podczas reformy 1754 r., potwierdzony przez breve papieża Benedykta XIV), który sprzyjał reformom i zmianom - gdy zabrakło autorytetu Konarskiego (zmarł w 1778 roku) ujawnił swe wady: brak stabilności administracji i odsuwanie starszych doświadczonych zakonników na rzecz czasem przypadkowych kandydatów "młodzieży". Stąd protesty "starszyzny" kierowane do generała w Rzymie - głośne zwłaszcza w początkach lat 80. (świadczą o tym listy prowincjała Dymitra Reszczyńskiego do generała zakonu). Być może podobny pokoleniowy konflikt zarysował się wówczas także w prowincji litewskiej.

Powróćmy jednak do czasów edukacji przyszłego matematyka, historyka prawa, filologa klasycznego, biblisty, tłumacza, a wreszcie profesora Szkoły Głównej Litewskiej. Młody pijar po ukończeniu nowicjatu w Lubieszowie i kursu filozofii (zapewne także w Szczuczynie) podjął obowiązkową praktykę pedagogiczną dla absolwentów, której czas trwania u schyłku XVIII w. władze zakonne określiły na dwa lata. Celem tej praktyki było sprawdzenie wiedzy i przydatności kandydatów do zawodu nauczycielskiego. Próba wypadła dla Syrucia pomyślnie, uzyskał bowiem u zwierzchników bardzo pozytywne oceny. Kolejny stopień przygotowania zawodowego stanowiły teologiczne studia profesorskie, które w tym okresie w obrębie prowincji litewskiej mieściły się w Werenowie (kurs teologii moralnej, przejściowo także teologii dogmatycznej i spekulatywnej) oraz w Wilnie. Co ciekawe, choć Michał Frąckiewicz widnieje w spisie kolegium w Werenowie jako słuchacz teologii w roku szkolnym 1753/54 (są tam też i inni późniejsi prowincjałowie litewscy: Bonawentura Jarmański [1753/54], Tadeusz Lang [1751/52], Maciej Tukałło [1748/49]), w wykazie brak nazwiska Syrucia. Dodajmy, że studium teologiczne w Werenowie po tym właśnie roku przestało istnieć "z przyczyny, że całą młodzież uczącą się, dotąd rozrzuconą po różnych domach, zgromadzono do zamożniejszych kollegiów dla łacniejszego dostawienia pomocy naukowych i dla zachęty jednych uczących się przykładem drugich" (jak pisał ostatni rektor kolegium lidzkiego Jozafat Wojszwiłło). Wkrótce potem całe kolegium przeniesiono do Lidy (1756). Prawdopodobnie w tym czasie Syruć kontynuował swe studia w Wilnie (profesorskie w zakresie teologii), gdzie zresztą w latach w 1752-1755 w kolegium uczył się także jego brat Jozafat.

Po 1753 roku edukacja Bernarda definitywnie przestała już przebiegać według rutynowego schematu. Doceniając jego zdolności władze zakonne (Syruć za to wyrażał swą wdzięczność Sebastianowi Wykowskiemu, rezydującemu w latach 1748-1754 r. w Rzymie) wysłały go na studia zagraniczne. Sebastian Wykowski (1700-1760) to osoba niezwykle zasłużona dla prowincji litewskiej. Przez trzy kadencje był prowincjałem (1742-1748 i 1754-1757), ponad 20 lat uczył poezji, retoryki, filozofii i teologii w różnych kolegiach, pełnił także funkcję asystenta generalnego z ramienia prowincji litewskiej w Rzymie, gdzie założyć miał "instytut naukowy [fundację] dla młodzieży, sposobiącej się do pracy w zakonie". Z racji wieku, powagi funkcji i doświadczenia nazywano go "duszą i wyrocznią zgromadzenia", jednak swego autorytetu używał do powstrzymywania zmian w szkolnictwie pijarskim, które w prowincji litewskiej (wzorem koronnej) przy wsparciu Stanisława Konarskiego chciała wprowadzić grupa pijarów średniego pokolenia z Maciejem Dogielem i Jerzym Ciapińskim (1718-1768) na czele. Nie brakło konfliktów z Konarskim już w czasie reformy przeprowadzanej przez niego w prowincji polskiej (1750-1754) - gdy Wykowski, jako asystent generalny odgrywał szczególną rolę we władzach zakonu. Konarski doceniając jego początkowe zasługi dla spraw prowincji polskiej, dodawał że "wrócił do swej natury" przeszkadzając jakimś jego ważnym zamysłom. Rodzonym bratem Wykowskiego był Felicjan Wykowski (1728-1784), który również w Rzymie w sławnym Collegium Nazarenum studiował filozofię i matematykę (z pewnością dzięki wsparciu brata), potem zaś uczył matematyki w Wiedniu w pijarskim Collegium Nobilium Loewenburgicum, a następnie powrócił do Rzeczypospolitej, podejmując pracę pedagogiczną najpierw w kolegium w Dąbrowicy, później zaś w Wilnie (1756/57 i 1758/59). W Dąbrowicy zyskał nawet opinię "Copernicus redivivus" ze względu na swe wyjątkowe podobno osiągnięcia w dziedzinie astronomii i matematyki. Z braku środków nie opublikowano jednak jego prac, które pozostały w rękopisach. Zdobył także sławę wśród współczesnych jako poeta - mawiano do niego "co w Polszcze Naruszewicz, to ty jesteś w Litwie". Jego zapomniana twórczość poetycka jest dziś przedmiotem żywego zainteresowania badaczy historii literatury. Sukcesy odnosił także jako tłumacz - w 1782 r. nagrodzony został przez króla Stanisława Augusta złotym medalem za tłumaczenie Widoku rzeczywistości religii chrześcijańskiej. Przez dwie kadencje pełnił funkcję prowincjała litewskiego (1766-1772). Szczupłe grono studentów nauk ścisłych z prowincji litewskiej w pijarskich szkołach w Rzymie miało więc przynajmniej dwóch godnych pamięci przedstawicieli, których biografie wykazują wiele podobieństw. Dodajmy, że obaj pracowali później we wzorcowym wileńskim Collegium Nobilium, spotykając się zresztą w roku szkolnym 1758/59 (gdy Syruć zastąpił Felicjana Wykowskiego na stanowisku nauczyciela matematyki).

Zastanawiając się nad przyczynami tak wielkiego wyróżnienia w 1753 roku Bernarda Syrucia spośród niemałej przecież grupy pijarów litewskich warto przypomnieć osobę stryja Szymona przeżywającego apogeum swej politycznej kariery, który właśnie w 1752 r. został marszałkiem Trybunału Litewskiego i zasiadł w senacie jako kasztelan witebski. Ewentualne wsparcie stryja mogło sprzyjać należytemu docenieniu zdolności i pracowitości bratanka. W Rzymie pijar zapewne został też objęty opieką wspomnianej już fundacji Sebastiana Wykowskiego. Fundacja ta naśladowała rozwiązania przyjęte w prowincji polskiej, gdzie dwóch zakonników (Antoni Konarski i Samuel Wysocki) ofiarowało po 1200 dukatów jako fundusz stypendialny zabezpieczony w kasie prowincji i potwierdzony przez kapitułę prowincjonalną (1753). Stypendyści mieli przebywać zagranicą 3 lata, studiując w Rzymie (Collegium Nazarenum i Collegium Novum), ewentualnie we Florencji, Francji i Austrii. Kierunek studiów określać miał prowincjał w zależności od uzdolnień kandydatów. Wydaje się, że podobnie pomyślana była fundacja S. Wykowskiego. Nic więc dziwnego, że właśnie Wykowskiemu Syruć zadedykował swą publikację Selectae propositiones mathematicae (Wilno 1759), podkreślając wysiłki oraz nakłady finansowe eksprowincjała i asystenta generalnego dla podniesienia poziomu nauczania matematyki w litewskich kolegiach pijarów.

Wszechstronne studia Syrucia w rzymskim Collegium Novum (1753-1756) obejmowały właśnie przede wszystkim matematykę i teologię, jednocześnie pogłębiły jego znajomość języków obcych (obok klasycznych z pewnością znał biegle francuski i rosyjski oraz przypuszczalnie niemiecki) i dały dobrą orientację w ówczesnych zachodnioeuropejskich prądach naukowych. Dodajmy, że w utworzonym w 1747 roku Collegium Novum studiować mogli także uczniowie nieszlacheckiego pochodzenia, a nauka była całkowicie bezpłatna. W drodze powrotnej do kraju Syruć zatrzymał się w Wiedniu, gdzie przez rok wykładał matematykę w sławnej Akademii Terezjańskiej. Akademię założyła cesarzowa Maria Teresa w 1746 r. z myślą o kadrach potrzebnych intensywnie reformowanemu państwu. Akademia kształciła młodzież z najlepszych rodów, przygotowując ją do służby wojskowej, dyplomatycznej i administracyjnej. Henryk Wereszycki podkreśla rolę tej instytucji w całokształcie reformatorskiej polityki prowadzonej w duchu "absolutyzmu oświeconego": "Jako zakład ekskluzywny o wysokim poziomie nauczania wychowywała elitę aparatu władzy i przyczyniała się w niemałym stopniu do wytworzenia pewnej jednolitości w warstwie rządzącej tego tak różnorodnego pod wieloma względami państwa". W pierwszym okresie istnienia Akademii prowadzili ją jezuici, którym najwidoczniej nie przeszkadzała przynależność wykładowcy matematyki do konkurencyjnego zakonu nauczającego. Podczas pobytu w Wiedniu biskup sufragan wiedeński Franz Xaver Anton Marxer (1704-1775) udzielił Syruciowi święceń kapłańskich.

Wkrótce potem uczony pijar znalazł się znów w kraju - najprawdopodobniej wezwany przez Macieja Dogiela, który właśnie podjął się dzieła reformy szkolnictwa pijarskiego w Wielkim Księstwie Litewskim. Idąc śladem Stanisława Konarskiego Dogiel postanowił utworzyć wzorcową, elitarną placówkę w Wilnie. Dodajmy, że Konarski, zanim zorganizował sławne Collegium Nobilium w Warszawie, podobne starania podejmował w Wilnie, które jednak rozbiły się o brak środków, odpowiedniego lokalu i trudności ze strony jezuitów. Konwikt istniał, choć miał niewielu uczniów, "a z czasem całkiem ustał". W późniejszych latach (1738-1741) Konarski kierował obroną kolegium wileńskiego przed atakami jezuitów. Długotrwały spór udało się zakończyć dopiero ugodą w 1753 r. Równocześnie podjęto starania o odpowiednie fundusze i lokal. W 1756 r. w pałacu Słuszków zreorganizowana placówka mogła już rozpocząć swą działalność. Sam Dogiel z własnych środków "bibliotekę zakładu zaopa­trzył w wyborowe książki i instrumenta przy­rodnicze" (Władysław Konopczyński). Jednak sprawą o zasadniczym znaczeniu był dobór kadry nauczającej o wysokich kwalifikacjach. Bernard Syruć w wileńskim Collegium Nobilium uczył matematyki w latach 1758/59-1761/62, 1765/66, a w roku szkolnym 1762/63 pełnił tam funkcję rektora. Wśród profesorów tej placówki nie brak nazwisk osób zasłużonych w różnych dziedzinach kultury umysłowej Rzeczypospolitej w XVIII w. Wspomniano już o Felicjanie Wykowskim. Z całą pewnością możemy powiedzieć, że związek z wileńskim Collegium Nobilium miał wpływ na formację intelektualną autora pierwszego w języku polskim podręcznika logiki Kazimierza Narbutta (1738-1807). Wymienić też należy Klemensa Pokubiatto (1736-1811), autora Geografii dla młodzi (1776), pełniącego po 1772 r. funkcję chargé d'affaires poselstwa polskiego w Wiedniu czy Macieja Tukałło (1727-1807), późniejszego prowincjała litewskiego, kontynuatora prac nad Kodeksem dyplomatycznym Dogiela.

Dodajmy, że Syruć równocześnie z nauczaniem w Collegium Nobilium podjął też wieloletnią pracę w wileńskim profesorium, przez dwanaście lat wykładając tam pijarskim kandydatom do zawodu nauczyciela wymowę i matematykę. Uczestniczył również w zarządzaniu prowincją litewską pijarów jako jej konsultor. Więzi z macierzystym zakonem nie zerwał zresztą do końca życia i przebywając już na dworze stryja nadal angażował się w sprawy administracyjne prowincji litewskiej.

Intensywna praca pedagogiczna Syrucia w Wilnie łączyła się także z kilkoma ważnymi publikacjami z różnych dziedzin. Już podczas studiów w Rzymie ogłosił zbiór 52 zadań z rachunku różniczkowego i całkowego wraz z komentarzami, choć bez rozwiązań pt. Propositiones ex analysi infinitorum selectas... (1755). Trzeba podkreślić, że rachunek różniczkowy i całkowy nie był wówczas w Polsce nigdzie wykładany, nie był też tematem publikacji. Nic dziwnego, że praca Syrucia, mimo że opublikowana poza granicami, zyskała oddźwięk w kraju. W 1759 roku w Wilnie ukazała się druga praca matematyczna pijara, wspomniane już dziełko pt. Selectae Karta tytułowa trzeciego wydania Arytmetyki prostackiej, czyli nowego sposobu czytania rachunków (Wilno 1777).propositiones mathematicae. Przypomnijmy, że pijarzy od początku swego istnienia żywo interesowali się najnowszymi osiągnięciami nauk ścisłych, czego dowodem są ich bliskie kontakty z Galileuszem, które przysporzyły zresztą zakonowi wielu kłopotów. Objaśnienie związku rachunku różniczkowego z całkowym, wraz systematycznym wykładem tych zagadnień i wprowadzeniem metod praktycznego całkowania prostych typów funkcji, a przy tym ustaleniem podstawowej terminologii i oznaczeń zawdzięczamy Izaakowi Newtonowi (1643-1727) i Gottfriedowi Leibnizowi (1646-1716). Obu wielkich uczonych dzielił zresztą spór o pierwszeństwo w tej właśnie dziedzinie.

Dla zupełnie innego odbiorcy przeznaczone były trzy kolejne wydania Arytmetyki prostackiej, czyli nowego sposobu czytania rachunków, którego nieumiejących czytać nawet łatwo nauczyć można... (Wilno 1767, wydania następne tamże 1771 i 1777). Ta nietypowa książeczka uczyła liczyć przy pomocy prymitywnych metod i trzech symboli (I, L, X), wykonywanych w formie nacięć lub kresek kredą lub węglem. Była przeznaczona dla ludzi niewykształconych, co odpowiadało założeniom twórcy zakonu św. Józefa Kalasancjusza, który przecież kładł szczególny nacisk na bezpłatną naukę ubogich, przygotowującą ich do samodzielnej pracy zarobkowej. Syruć we wstępie do tej książeczki pisał: Karta tytułowa tłumaczenia dzieła oratorianina Louisa Caraccioliego 'La religion de l’honnęte homme (Paris 1766)'. Tłumaczenie Bernarda Syrucia ukazało się w Wilnie  w 1769 r. pt. Religia poczciwego człowieka. "Czyliż sami tyko żakowie mają umieć liczyć, liczbę kryslić, oraz z kryślenia różność jej poznawać; a ci którzy takowych znaków nie znają, czytać i pisać nie umieją, w jednej największej do gospodarstwa i społeczności ludzkiej potrzebie powinni być zaniedbywani? Azaż nie należy w ich sposoby myślenia wchodzić, ich przyrodzone wynalazki zważać, do ich sposobności naszą nakłaniać umiejętność? Stąd poszła którą czytasz, prostacka moja arytmetyka, dla tego tak nazwana, bo do samych prostaków ściąga się, i im może być użyteczna. Jakim sposobem, pytasz, kiedy czytać nie umieją? Albożby, rozumiesz, i pacierz umieli, gdyby ich ktoś pierwszy nie nauczył? To lepiej, powiesz, uczyć zwyczajnej arytmetyki? Któż wątpi! Ale nie tego, który tylko karbować umie; bo jeżeli kto tak tępy, że i trzech zliczyć nie potrafi, radzę nie czyń go włodarzem. Proszę niech nikogo nie uraża nowość, że mnie między prostakami być dowcipnym podobało się."

Dodajmy, że niedługo potem (1773) pijar prowincji polskiej Fulgenty Obermajer (1733-1784) wydał w Warszawie inny poradnik matematyczny na podstawowym poziomie: Arytmetykę praktyczną kieszonkową dorywcze codzienne trafiające się rachunki, przy redukcjach monet, przy kupi i przedaży z wielką łatwością odprawującą, przez taryffę, o której na samem czele kładzie się informacja.

W 1761 r. ukazała się kolejna praca Syrucia, opublikowana z myślą o nauczaniu młodzieży - Collectanea e probatiis Latinae lingauae scriptoribus ad usum scholasicae iuventutis - zbiór wypisów z doborowych autorów łacińskich z krótkimi przypisami objaśniającymi teksty. Pierwszą część dzieła wileńska drukarnia pijarska wznawiała aż dwukrotnie (1773 i 1775), druga ujrzała światło dzienne w 1773 r. Związek tej publikacji z kursem wymowy prowadzonym przez Syrucia w kolegium wileńskim jest oczywisty. Formowaniu postaw moralnych, religijnych i obywatelskich służyć miało kilka tłumaczeń ze znanych starożytnych i nowożytnych, nierzadko współczesnych mu autorów. Wśród nich dedykowane Józefowi Prozorowi i Andrzejowi Malczewskiemu - urzędnikom wymiaru sprawiedliwości z najbliższej rodziny - tłumaczenie niemal stu mów sądowych Kwintyliana (dwie części, Wilno 1769 i 1771), klasyka starożytnej retoryki, domagającego się powiązania retoryki z moralnością. Na polecenie biskupa żmudzkiego Jana Dominika Łopacińskiego (1708-1778), gorliwie spełniającego swe duszpasterskie obowiązki, który dbał o poziom duchowieństwa i właściwe funkcjonowanie podległych mu parafii, Syruć przełożył i wydał książeczkę oratorianina Louisa Caraccioliego (1721-1803), poświęconą obronie wiary objawionej przeciwko szerzącej się w Europie "zarazie deistów". Ów francuski opiekun dzieci Wacława Rzewuskiego był niezwykle płodnym autorem dzieł pedagogicznych, politycznych i dewocyjnych, drukowanych zwłaszcza już po jego powrocie do Francji. Religia poczciwego człowieka ukazała się w Wilnie w 1769 r., oryginał trzy lata wcześniej w Paryżu pt. La religion de l'honnęte homme. We wstępie tłumacz tak objaśniał cel publikacji:

"Książki […] tej (która teraz dla pożytku krajowego w ojczystym {nie rozumiem ja poniekąd tego, ażeby takowa bezbożność w kraju naszym już szerzyć się miała; bo złemu wcześnie zawierać wrota przynależy}wychodzi języku) cel jest nie inny, tylko pokazać, że mniemana niewierność deistów poczciwością nie jest i być nie może tak skuteczna, ażeby bez religii, w zachowaniu ustaw do wspołeczeństwa ludzkiego potrzebnych, obejść się mogła; to jest, że człowiek bez religii, jako są deistowie, żadną miarą poczciwym być nie może, a zatym poczciwość z religią zawsze być musi złączona."

Prowincjał pijarski Felicjan Wykowski dodawał: "Daj Boże! Aby umysły zarażone jadem deistów, przez czytanie tej wielce pożytecznej książki postrzegły się i o prawdzie istotnie najpotrzebniejszej przekonane zostały". Trzeba przypomnieć, że równocześnie (w tymże 1769 roku) Stanisław Konarski opublikował dzieło O religii poczciwych ludzi, w którym doceniając "naturalne" przeczucie istnienia jakiegoś Boga, podkreślał, że "Objawienie jest faktem dokonanym i że wiara, nadzieja i miłość, związane z łaską Bożą warunkują <<życie poczciwych ludzi>> […]. Książka była dopełnieniem walki o ideały wychowawcze Konarskiego i o poprawę obyczajów w Rzeczypospolitej" (ks. Jan Buba). Dodajmy, że ściągnęła na autora wiele zarzutów i pomówień ze względu na nieścisłości filozoficzno-teologiczne i odwoływanie się do "bezbożnych książek". Takich problemów tłumaczenie znacznie mniej kontrowersyjnego dziełka Caracciolego nie wywołało. Obie publikacje mieszczą się jednak wspólnie w istotnym dla teologii XVIII w. nurcie apologetycznym, będącym odpowiedzią na postępującą laicyzację części europejskich elit politycznych i społecznych.

Znacznie większy zasób konkretnej wiedzy (historyczno-filologicznej) zawiera swobodna parafraza najważniejszego, gruntownego, wielokrotnie wznawianego pomiędzy 1752 a 1795 r. dzieła profesora Akademii w Lozannie Jeana-Rodolphe'a d'Arnaya (1710-1765) De la vie privée des Romains pt. Zwyczaje starożytnych Rzymian tak w sprawowaniu Rzeczypospolitej, jako też w potocznych sprawach i obrządkach bałwochwalskich używane (Wilno 1762, wydania następne Wilno 1772, Lwów 1774, 1779). Ta publikacja miała także niewątpliwy aspekt wychowawczo-obywatelski, o czym świadczy choćby dedykacja dla młodych przedstawicieli elity polityczno-społecznej: Józefa Szczytta kasztelanica smoleńskiego i Hieronima Mohla oboźnica księstwa inflanckiego - uczniów wileńskiego Collegium Nobilium. Spójrzmy zresztą na układ treści w części I zatytułowanej O sposobie rządu powszechnego Rzeczypospolitej rzymskiej:

Rozdział I O różnym podziale miasta i obywatelów

Rozdział II O władzy pospólstwa i o sejmach

Rozdział III O stanie rycerskim

Rozdział IV O senatorach

Rozdział V O urzędach w powszechności

Rozdział VI O ordynaryjnych większych urzędach

Rozdział VII O mniejszych ordynaryjnych urzędach

Rozdział VIII O ekstraordynaryjnych większych urzędach

Rozdział IX O ekstraordynaryjnych mniejszych urzędach

Rozdział X O magistratach prowincjalnych

Rozdział XI O sługach magistratowych

Rozdział XII O prawach rzymskich

Rozdział XIII O sądach w powszechności

Rozdział XIV O sądach prywatnych

Rozdział XV O sądach publicznych

Rozdział XVI O karach, które przez sąd wkładano

Pozostałe części książki poświęcono skrótowemu przeglądowi obyczajów życia codziennego, rodzinnego, a także religijności i wojskowości starożytnych Rzymian.

Z okresu pracy w kolegium wileńskim pochodzi także inne tłumaczenie, popularyzujące wiedzę historyczną o dziejach ojczystego kraju. Wraz z Klemensem Pokubiattą Syruć przetłumaczył bowiem historię Polski autorstwa Pierre'a Josepha Solignaca (1686-1773). Tłumaczenie ukazało się w pięciu tomach opublikowanych w pijarskiej drukarni w Wilnie w latach 1763-1767, zdaje się na koszt kanonika wileńskiego, pisarza wielkiego litewskiego Pawła Ksawerego Brzostowskiego (1739-1828). Józef Andrzej Załuski (1702-1774) współtwórca sławnej Biblioteki Załuskich, polihistor, bibliograf, tłumacz, edytor, ogromnie zasłużony organizator ówczesnego życia umysłowego pisał o tym dziele: "Solignac, mój przyjaciel, króla Stanisława sekretarz, za namową moją i z mych książek zebrał i wydał tomów pięć swej historii, od początku królestwa aże do Henryka [Walezego]… Mamy tę historię po polsku wydaną przez bezimiennych tłumaczy pijarów. A ci są dociekłem: Syruć, Pokubiatta". Dodajmy, że ów zarys historii Polski cieszył się popularnością nie tylko w kolegiach pijarskich, lecz i jezuickich - był także przez jezuitów polecany do tłumaczenia (choćby przez Stefana Wulfersa, żyjącego w latach 1732-1797 kustosza, następnie bibliotekarza w Bibliotece Załuskich).

Na początku lat 70. XVIII w. Bernard Syruć, za zgodą prowincjała Felicjana Wykowskiego, przeniósł się na dwór swego stryja, kasztelana witebskiego Szymona Syrucia (pozostał tam przez siedem lat, prawdopodobnie od 1771 do 1778 r.). Władze zakonne zwykle niechętnie zezwalały na pobyt na dworach szlacheckich lub magnackich, co było zresztą niezgodne z przepisami zakonnymi. Oczywiście czyniono wyjątki wobec rodów o szczególnym znaczeniu w życiu publicznym, jak również wobec możnych protektorów i dobroczyńców. Syruć na dworze stryja pełnił zapewne funkcję teologa (jak nazywano kapelana), zajmował się także pracą wychowawczą (małżeństwo stryja z Petronelą Wołodkiewiczówną było bezdzietne, jednak z pierwszego małżeństwa miała ona dwóch synów i aż pięć córek) - jak wynika z notki w Liber suffragiorum nie bez korzyści dla prowincji (?). Ponadto przy współudziale samego stryja zbierał i opracowywał materiały historyczne z lat 1766-1773, które później trafiły do Biblioteki Ordynacji Krasińskich (uległy, niestety, zniszczeniu w czasie II wojny światowej). Zasadniczym jednak powodem przybycia na dwór było probostwo w Poniemuniu (Poniemoniu), otrzymane z prezenty stryja, w miasteczku założonym kilkanaúcie lat wcześniej przez Szymona Syrucia, leżącym tuż przy Kownie przy ujściu rzeczki Jesi do Niemna (dziś jest to dzielnica Kowna, nosząca nazwę Poniemuń [lit. Panemunë], nadal otoczona przez piękny las - dziś park). Początkowo powstała tu cerkiew unicka, w 1763 roku kościół pod wezwaniem św. Apostołów Szymona i Judy "po prusku murowany", "wzdłuż mający […] łokci 38, wszerz 15, z dwiema kaplicami" z dachem krytym gontami pomalowanymi na czerwono. Obiekt miał mieć łącznie z kopułą 50 okien, zaś drzwi tylko jedne "wielkie podwójne, na krukach i zawiasach żelaznych, zamkiem wewnętrznym dobrze opatrzone. Posadzka z ciosanego kamienia, sufit i ściany malowane. Ławek wielkich 4, małych 2." Tyle opis świątyni z 1782 r. Budynek zresztą był już wówczas w bardzo złym stanie z braku solidnych fundamentów i nie przetrwał długo - już w 1780 r. nowy właściciel miasteczka Józef Prozor musiał wystawić nieopodal inny, drewniany, bez kaplic (pod wezwaniem św. Karola). Według relacji Aleksandra Połujańskiego, który w połowie XIX w. odwiedził miasteczko i przejrzał dokumenty miejskie i parafialne, gdy kościół ten w 1774 r. zawalił się, nabożeństwa zaczęto odbywać w cerkwi unickiej. Budynek pierwotny znajdował się naprzeciw dworu "na wyniosłości, prowadziła doń alea wysadzona lipami dotąd istniejącemi, które także całą świątynię naokoło gaiły". Starając się o ustanowienie parafii w Poniemuniu Szymon Syruć w 1771 roku (2 sierpnia w obecności Ignacego Zabiełły i Józefa Prozora) ofiarował sumę "50000 złp z wyznaczeniem procentu siódmego z dóbr Poniemunia i innych atynencji do tychże dóbr należących". Bulla papieska z 1774 r. nadała kościołowi w Poniemuniu pięć odpustów w roku. Według relacji Aleksandra Połujańskiego fundator "wszystkie zabudowania dla proboszcza swoim kosztem w Poniemoniu wystawić się obowiązał i na ogród mórg gruntu w tyle kościoła oraz na opał drzewa trzy achtle sprzężajem dworskim dowożonego przeznaczył". Kolejny dokument z 18 września 1771 r. pozwalał na korzystanie z materiałów budowlanych z dóbr kasztelana na konieczne reperacje świątyni.

Zgodnie z zapisem funduszowym prezenta na probostwo "alternatą [na zmianę] idzie między domami JWW Prozorów i Siruciów". Pierwszym proboszczem parafii został właśnie Bernard Syruć, którego ówczesne serdeczne stosunki ze stryjem poświadcza choćby wzmianka w liście Szymona z 19 kwietnia 1773 roku ("kochany mój proboszcz poniemuński"). Od tego też roku w pracy duszpasterskiej pomagał mu ks. Szymon Pangański, (urodzony w 1721 r., a wyświęcony w 1760 r.) "zdatny do kazań i usług kościoła" wynagradzany rocznie kwotą 400 złp. Proboszcz nie miał folwarku, sprawował opiekę nad szpitalem z pięcioma izbami i mieszczącą się w nim szkołą parafialną. Według opisu z 1782 roku szkołą zajmował się organista, "a że parafia cała z samych kmiotków złożona nie posyła dzieci do nauk, dwór ani pleban nie jest temu winien, dwór nie przeszkadza, pleban zaleca. Zimową porą, jeżeli czasem niektórzy majętniejsi chłopkowie przyszlą do szkoły dzieci, bywa ich blisko 10. Doczekawszy wiosny, znowu do domów zabierają".

Proboszcz Syruć "victum et amictum" (stół i odzienie) oraz "mieszkanie miał we dworze", u stryja. Z okresu spokojnego probostwa w Poniemuniu i pobytu na dworze kasztelana witebskiego pochodzi tłumaczenie Galateusza, dzieła biskupa Giovanniego della Casa (1503-1556), często tłumaczonego i przerabianego podręcznika "grzeczności dworskiej" (pierwsze wydanie w Rzymie w 1558 r.). Wersja Syrucia pt. Stary Galateusz czyli powszechne przestrogi obyczajności z dawnego łacińskiego egzemplarza wytłumaczone ukazała się w 1772 r., co ciekawe w dwóch wariantach - bez dedykacji oraz z dedykacją dla Barbary z Boguszów Syruciowej, żony Jozafata i jej siostry Ludwiki. Według Bibliografii polskiej Stanisława Estreichera kolejne wydanie miało miejsce w 1777 r., Nowy Korbut podaje również edycję z 1793 r. Tekst Syrucia ujęty w sześć rozdziałów jest w miarę wiernym tłumaczeniem pierwowzoru, przez to ma charakter dość ogólnikowy bez adaptacji do realiów XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej. Zacytujmy fragment o "przystojnym" poruszaniu się:

"Człowiek uczciwy idąc przez ulicę nie pobieży ani zbyt skwapliwym krokiem postępować będzie, nie przeto jednak żółwim krokiem iść ma, ale uważnie tym między i tamtym środek zachowa. Kiwać się idąc i szeroko stąpać nie przystoi. Rękami nie machaj, jakbyś zboże siał […] Są niektórzy, co nogi w górę podnosząc, jak konie stukają, insi po ziemi ciągną, insi niejako brykają, insi pośladkiem jak kaczka wiercą, czego wszystkiego nie jako występku, ale jako nieprzystojności wystrzegać się trzeba".

Warto zaznaczyć, że trzy lata wcześniej pijar prowincji polskiej Filip Zdziebłowski (1738-1798) opublikował znacznie bardziej odległą od tekstu Giovanniego della Casa adaptację tego utworu. Jego Nowy Galateusz z 1769 r. (kolejne edycje według Estreichera w 1780, 1787 i 1793 r.) został wyraźniej przystosowany do czasów mu współczesnych i realiów szlacheckich dworów. Kolejne rozdziały (jest ich 16) traktują o postawie, ubiorze, właściwym stosunku do osób o niższej i wyższej pozycji społecznej, zachowaniu przy stole, na balach, podczas podróży itd. "Dziełko zamyka kilka niezmiernie trzeźwych i rzeczowych rad: nie należy przesadzać z regułami dobrego wychowania, szanując je nie można stać się ich niewolnikiem. Pamiętać trzeba o zasadzie stosowania się do okoliczności także i w <<ceremoniach>>. We wszystkim trzeba zachowywać umiar i zdrowy rozsądek" (Kalina Bartnicka). Wydaje się, że zainteresowanie szesnastowiecznym, klasycznym już dziełem Giovanniego della Casa było ściśle związane z rozwojem elitarnych szkół dla "szlachetnej młodzieży". Już około 1755 roku konwiktor jezuickiego Collegium Nobilium w Warszawie Jan Amor Tarnowski (1735-ok. 1799), wychowanek sławnego komediopisarza i publicysty Franciszka Bohomolca (1720-1784) przetłumaczył to dzieło z włoskiego z myślą o szybkim jego wydaniu. Warto dodać, że liczne publikacje pijarskie na temat obyczajów, wychowania i moralności, znane - drukowane mowy Konarskiego oraz przepisy szkolne (dotyczące zwłaszcza warszawskiego Collegium Nobilium) w opinii publicznej uczyniły z pijarów specjalistów od tego zagadnienia. Nic więc dziwnego, że to właśnie pijarzy będą autorami podręczników szkolnych do nauki moralnej w szkołach Komisji Edukacji Narodowej.

Podobnej w efekcie tematyki dotyczyła wcześniejsza, wzmiankowana już praca Syrucia pt. Nauka dobrego pisania w języku polskim, z niektórymi przestrogami do mówienia dla tych, którzy się w szkołach nie uczyli (Wilno 1769). Zauważmy, jak znaczna część publikacji uczonego pijara miała na celu podniesienie podstawowego poziomu wykształcenia i zaszczepienia "dobrych obyczajów", moralności oraz prawdziwej, niepowierzchownej religijności. W 1777 roku jeszcze w trakcie pracy w parafii poniemuńskiej ukazał się przekład z francuskiego dziełka jezuity Jeana Lavala, Dzień zakonny, albo sposób bogobojnego wszystkich godzin w zakonie trawienia, dwa lata wcześniej "przekład z łacińskiego" O naśladowaniu Najświętszej Panny Maryi.

W 1774 roku (20 IV) zmarł stryj Szymon, pięć lat później życie zakończyła jego żona Petronela (5 II 1779). Poniemuń po stryju Szymonie odziedziczył Józef Prozor. Około roku 1778 Bernard Syruć zrezygnował ze spokojnego życia i probostwa (być może właśnie po śmierci Petroneli), które z prezenty nowego właściciela objął czterdziestoletni ksiądz Mateusz Krajewski. We wspomnianym już liście z 16 stycznia 1781 r. Syruć proponował, że wyjedzie do Petersburga - w porozumieniu z Komisją Edukacji Narodowej - dla przepisania i przetłumaczenia rękopiśmiennej historii Litwy - do czego jednak nie doszło. Zatrzymał się wówczas na dłuższy chyba czas we Wojtkuszkach u Michała Kossakowskiego (1733-1798), ówczesnego pisarza Komisji Skarbowej litewskiej, późniejszego wojewody witebskiego, targowiczanina, brata sławnego biskupa inflanckiego Józefa (1738-1794). Biskup - konsekwentny zwolennik opcji prorosyjskiej, także targowiczanin, został oskarżony o zdradę i powieszony podczas insurekcji kościuszkowskiej w 1794 r. Dodajmy, że proces wówczas groził także trzeciemu spośród braci Kossakowskich - kasztelanowi inflanckiemu Antoniemu (1735-1798).

W tymże 1781 roku Syruć opublikował w Wilnie pięciotomową Historię państwa rosyjskiego (tłumaczoną z rosyjskiego) poczytnego publicysty i historyka Jeana Rousseta de Missy (1686-1762), dedykując dzieło księciu Adamowi Kazimierzowi Czartoryskiemu (1734-1823), wybitnemu politykowi i statyście epoki, mecenasowi artystów i uczonych, komendantowi Szkoły Rycerskiej (pierwszej szkoły w Polsce utrzymywanej z funduszów państwowych), członkowi Komisji Edukacji Narodowej (KEN). Efektem tych wszystkich wysiłków było nawiązanie ściślejszej współpracy z KEN i w konsekwencji po raz drugi w życiu Syruć mógł uczestniczyć w ważnych reformach oświaty w Wielkim Księstwie Litewskim. Ten zaledwie trzyletni epizod (1781-1784) został bardzo wysoko oceniony przez sławnego pijara ze znacznie młodszego pokolenia - przyrodnika Stanisława Bonifacego Jundziłła (1761-1847), późniejszego twórcę Ogrodu Botanicznego w Wilnie, profesora Uniwersytetu Wileńskiego i członka Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie.

W 1781 r. Bernard Syruć otrzymał w Wilnie doktorat teologii i obojga praw, a następnie został powołany na katedrę prawa rzymskiego w Kolegium Moralnym Szkoły Głównej Litewskiej, w którą przekształcono dawną jezuicką Akademię Wileńską, włączając ją tym samym w system szkolny KEN. Swe wykłady prowadził przez 2 lata, w "poniedziałek, środę, piątek" przed południem, i jak można sądzić z opublikowanego programu, ograniczał się jedynie do objaśniania kodeksu Justyniana, nie próbując (wzorem Bonifacego Garyckiego [1742-1822] - wykładowcy Szkoły Głównej Koronnej) komentować go, ani wykazywać jego niezgodności z prawem natury. Co charakterystyczne, po śmierci Syrucia prawo rzymskie zniknęło z programu Szkoły na długo - aż do 1797 r. W roku akademickim 1783/84 w niedziele uczony pijar wykładał Pismo Święte - Stary i Nowy Testament, "od zdania Kościoła Rzymskiego w niczym nie odstępując", systematycznie i gruntownie, pomijając jedynie mniej istotne fragmenty - rozdziały z ksiąg mojżeszowych przedstawiające ,,poczet pokoleń izraelskich". Program obiecywał, że wykładowca "tajemnice wiary katolickiej, gdzie się zdarzą wyraźnie okaże, jako też kacerskie zarzuty i żydowskich wymysły rabbinów". Syruć z powodu słabego zdrowia często opuszczał te zajęcia i kiedy w 1784 roku Komisja Edukacji Narodowej zezwoliła Szkole na pierwsze wybory wizytatorów generalnych, został (wraz z Władysławem Tautkiewiczem [1722-po 1790]) wybrany z uzasadnieniem, iż nie jest niezbędny jako wykładowca. Zgodnie z decyzją rady Szkoły z 16 marca 1784 roku uczestniczył także z Dawidem Pilchowskim (1735-1803) i Franciszkiem Narwojszem (1742-1819) w opracowaniu instrukcji dla wizytatorów. Na początku maja tegoż roku stan jego zdrowia tak się pogorszył, iż 10 V wizytatorem w jego zastępstwie został Franciszek Ksawery Bohusz (1746-1820). Wkrótce potem, 31 maja 1784 roku, Bernard Syruć zakończył swe pracowite, choć niezbyt długie życie. Za przyczynę śmierci uznano puchlinę wodną - jak wówczas nazywano wszelkiego rodzaju tzw. obrzęki uogólnione, polegające na nagromadzeniu nadmiernej ilości płynu przesiękowego w jamach ciała.


* Imię świeckie Bernarda od św. Jacka bywa różnie podawane. W dziewiętnastowiecznych encyklopediach Syrucia określano Bernard Maciej, niektórzy późniejsi autorzy używali imienia Marcin (lub Ludwik Marcin Szymon). Wpis do matrykuły pijarskiej sprawę rozstrzyga jednoznacznie: Michael czyli Michał ­- i takie imię świeckie uczonego pijara przyjęto w niniejszym tekście.


Bibliografia

1. J. Bieliński, Uniwersytet Wileński (1579-1831), t. II , III, Kraków 1899-1900

2. J. Buba, Matematyka w dawnych szkołach pijarskich w Polsce - nauczyciele, podręczniki, [w:] Pijarzy w kulturze dawnej Polski, Kraków 1982

3. Diccionario enciclopedico escolapio, t. 2, Salamanca 1983

4. A. Jobert, Komisja Edukacji Narodowej w Polsce (1773-1794), Wrocław 1979

5. J. Kurkowski, Wybitni nauczyciele i uczniowie szkoły pijarskiej w Szczuczynie, "Kwartalnik Historii Nauki i Techniki", 1995/1

6. Siruć (Syruć) Bernard (J. Kurkowski) Polski Słownik Biograficzny, t. XXXVII, Warszawa-Kraków 1996-1997

7. Siruć (Syruć) Szymon (Przemysław P. Romaniuk) Polski Słownik Biograficzny, t. XXXVII, Warszawa-Kraków 1996-1997

8. Syruć (Siruć) Bernard (bp. Edward Ozorowski), Słownik Polskich Teologów Katolickich, t. IV, Warszawa 1983

9. R. Stępień, Współpraca pijarów z Komisją Edukacji Narodowej na terenie Korony, Wrocław 1994

10. Wkład pijarów do nauki i kultury w Polsce XVII-XIX, pod red. I. Stasiewicz-Jasiukowej, Warszawa-Kraków 1993

 
Top
[Home] [Maps] [Ziemia lidzka] [Наша Cлова] [Лідскі летапісец]
Web-master: Leon
© Pawet 1999-2009
PaWetCMS® by NOX