Wracając dzisiaj myślą do tych dalekich i tak bliskich lipcowych dni 1990 r., kiedy zakładaliśmy podwaliny naszego pisma, możemy szczerze powiedzieć, że nie zdradziliśmy swych zasad, które od wieków są zapisane na sztandarach Polaków: "Bóg, Honor i Ojczyzna". Jesteśmy i zawsze będziemy otwarci dla wszystkich, piszemy i będziemy pisać o naszej historii i kulturze, polskiej oświacie i polskich szkołach, będziemy niezależni i solidarni.
Czy powstanie "Ziemi Lidzkiej" było przypadkowe? Na pewno nie. Już od początku założenia pierwszej polskiej organizacji w Lidzie (w 1987 r.) marzyliśmy o swoim piśmie. W miarę upływu czasu te marzenia przybierały bardziej lub mniej konkretne kształty. W 1988 r. ukazały się pierwsze biuleteni Białoruskiego Frontu Narodowego. Niedużego formatu (A5), na złym papierze, druk na rotaprincie, a jednak były zwiastunami nowej prasy. Drukowane one były na Litwie, gdzie mieliśmy dobre kontakty i można było zorganizować wydanie polskiego pisma z pomocą miejscowych Polaków. Jednak sprawa dalej rozmów na zarządzie oddziału PSKO nie ruszyła. Nowy impuls naszym poszukiwaniom dało ukazanie się w Grodnie "Głosu znad Niemna" w 1989 r. z pomocą "Czerwonego Sztandaru" (dzisiejszego "Kuriera Wileńskiego"). Tak los zrządził, że podjąłem rozmowę na ten temat w przerwie obrad I Zjazdu Związku Polaków na Białorusi w czerwcu 1990 r. z naszym dobrym przyjacielem p. Józefem Adamskim, prezesem Fundacji Pomocy Szkołom Polskim na Wschodzie im. T. Goniewicza. Bez długich dyskusji znaleźliśmy wspólny język.
Tamtego lata od połowy lipca byłem w szkole letniej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Zaraz po przyjeździe zaczęła się konkretna praca nad pismem. Mam przed sobą diariusz pobytu.
Przyjechałem do Lublina w niedzielę, a już następnego dnia odbyło się posiedzenie Zarządu Fundacji im. T. Goniewicza, na którym podjęto decyzję o wydawaniu "Ziemi Lidzkiej". Że to będzie właśnie "Ziemia Lidzka" Zarząd oddziału ZPB w Lidzie przesądził już dawno, chociaż były propozycje nadania naszemu pismu także tytułu "Szlakiem Narbutta". Jednak zdecydowaliśmy nawiązać do przedwojennej tradycji, kiedy to w latach 1936 - 1939 ukazywał się miesięcznik historyczno-krajoznawczy "Ziemia Lidzka".
Pierwszy numer powstaje bardzo ciężko. Nie ma doświadczenia, nie ma tekstów. Robimy nie tylko pierwszy numer, powstaje cała koncepcja przyszłej gazety. Mogę z zadowoleniem stwierdzić, że w ciągu 7 lat ona się nie zmieniła. Na szczęście w tym czasie na różnego rodzaju kursach i szkoleniach znalazło się dużo Lidzian, w tym i członków zarządu - Regina Markiewicz, Lucyna Siliwonczyk, Jan Michałowicz. Dyskutowaliśmy nad tekstami, niektóre pisaliśmy wspólnie (np. połowę wywiadu z p. Zacharewiczem o polskim szkolnictwie na Białorusi zrobiła Lucyna Siliwonczyk, a drugą połowę musiałem sam skańczać o 23 godz. w nocy przed samym wyjazdem do domu). Nie wszyscy jednak chcieli angażować się. Pan Michałowicz na prośbę napisać informację o pobycie na KULu stwierdził, że nie chce, aby o tym wiedziano w Lidzie. Pozyskaliśmy sporo przyjaciół i wśród Polaków w Lublinie. Prawie codzienne konferencje odbywałem z p. J. Adamskim i przyszłym redaktorem naczelnym p. Robertem Kuwałkiem. Pod datą 4 sierpnia mam notatkę: " 8.10 u Adamskiego ze wszystkimi tekstami", a o 9.00 już wyjazd do Warszawy.
Powstaliśmy jako organ lidzkiego oddziału ZPB, dzisiaj jesteśmy niezależnym pismem. Nie chcemy by ktoś rozkazywał co mamy pisać, a czego - nie, nie chcemy cenzury, a próby narzucenia cenzury przez oddział ZPB były. Chcemy polegać na własnym sumieniu i na naszych Czytelnikach.
Praktycznie od samych początków powstania pisma Zarząd Główny ZPB nie akceptował "Ziemi Lidzkiej", robił wszystko, by ją zlikwidować. Najbardziej wymowną jest wypowiedź na ten temat wiceprezesa ZPB Tadeusza Malewicza: "Związek nie okazywał najmniejszego zainteresowania tym problemem". Nie było to przypadkowe i nie wynikało z niezrozumienia przez nas naszych własnych potrzeb w wydawaniu gazety. Raczej na odwrót, wynikało z pełnego rozeznania sytuacji co Polakom na Grodzienszczyźnie jest, a co nie jest potrzebne. Jak nie potrzebna i utrudniająca pracę jest nasza obecna korespondencja, tak samo nie potrzebne jest wydanie "Ziemi Lidzkiej". Jak zresztą i "Ziem" ... Mińskiej, Baranowickiej, Oszmiańskiej, Słonimskiej, Brzeskiej, Pińskiej, "Cudownej Podróży" i wielu innych. Te stwierdzenie jest oparte o naszym kilkuletnim doświadczeniu. Szkoda, że nie jesteście w stanie zrozumieć tego. Większość wyżej wymienionych to zrozumiała i dziś, na szczęście, tych tytułów niema." (Wiceprezes ZPB Tadeusz Malewicz, list z dnia 06. 07. 1995 r.). Jednak mimo wszystko istniejemy.
W sierpniu 1992 r. numer 8/9 został na próbę wydrukowany w Lidzie, a od numeru 14 druk wykonuje Lidzka drukarnia. Dążyliśmy do tego, żeby całą produkcję gazety przenieść do Lidy. Pierwszą taką próbą było wydanie pisma jako dodatku specjalnego do "Lidskaj gazety" na I Ogólnoświatowy Zjazd Lidzian w maju 1992 r. Wtedy z pomocą przyszli nasi wileńscy przyjaciele - redakcja "Znad Wilii" oraz znana polska poetka Alicja Rybałko. 30 września 1992 r. "Ziemia Lidzka" została oficjalnie zarejestrowana przez Ministerstwo informacji Białorusi. Od początku 1996 r. robimy całą gazetę w Lidzie, dzięki Fundacji Pomocy Polakom na Wschodzie.
W ciągu 7 lat istnienia odrodzonej "Ziemi Lidzkiej" pozyskaliśmy rzesze przyjaciół na całym świecie. To dzięki nim wytrwaliśmy i żyjemy. "Ziemia Lidzka" posiada już swój charakter i na trwałe zakorzeniła się na lokalnym rynku prasowym. Zajmujemy istotną pozycję wśród nie tak bardzo dużej ilości polskojęzycznych tytułów na Białorusi. Naszym pragnieniem jest, żeby ten rynek tylko poszerzał się i polskie tytuły powstawały wszędzie tam, gdzie mieszka większa grupa naszych Rodaków.