Ja do ciebie ida... ida...
Idę do ciebie miasto-marzenie
Po zastrzyk wspomnień, po pocieszenie...
Zofia Bobrownicka
I Światowy Zjazd Lidzian 22 - 25 maja 1992 r.
II Światowy Zjazd Lidzian 21 - 26 maja 1993 r.
III Światowy Zjazd Lidzian 12 - 18 maja 1994 r.
IV Światowy Zjazd Lidzian 16 - 22 maja 1996 r.
Na I Zjazd Lidzian
Nie wiem czy to prawda
Czy może tylko śniłam,
Że zaledwie kilka dni temu
Po ulicach Lidy chodziłam.
Minęło już wiele, wiele lat,
Od czasu, gdy właśnie w Lidzie
Przyszłam na ten świat.
Okrutne wyroki wojny
Szczęście dzieciństwa przekreśliły
I z ukochanego miasta
W daleki świat wypędziły.
Do Lidy ciągle tęskniłam
Kościoły, zamek, szkoły wspominałam,
Że kiedyś jeszcze tam pojadę - marzyłam
Niestety żadnej nadziei nie miałam.
Pewnego dnia 89-go roku, w ,Przekroju"
Pani Barbara Wachowicz napisała,
Że w Lidzie Organizacja
Miłośników Kultury Polskiej powstała.
Bez chwili namysłu na podany adres
List do Lidy wysłałam
I od przemiłych Tereni i Alka Siemionowych
Upragnioną odpowiedź otrzymałam.
Tak więc po upływie pół wieku
Z Lidą kontakt nawiązałam,
A tęsknota wciąż rosła i rosła
Ale już iskierka nadziei zaświtała.
Aż tu nagle jest zaproszenie
Na I Światowy Zjazd Lidzian!!!
Wielkie oszołomienie
Radość i zwątpienie
Czy to naprawdę jest możliwe??!
Pojechałam jak zaczarowana
O Boże!!! Znów w Lidzie!!!
Dom, w którym się urodziłam
Kościół, gdzie byłam chrzczona
Szkoły, do których chodziłam
I cała Lida Kochana!!!
A Ludzie jacyż wspaniali
Ileż ogromnej pracy włożyli,
Tak pięknie Zjazd ten zorganizowali
Kraj lat dziecinnych nam przybliżyli.
Sam Prezes Towarzystwa
Sympatyczny Aleksander Kołyszko
Powitalną mowę wygłasza
I serdecznie uśmiechnięty
W progi gościnnego hotelu zaprasza.
Tu staropolskim zwyczajem
Chlebem i solą nas witają
Całym sercem, uśmiechem szczerym,
I nigdzie na całym świecie
Tak serdecznych przyjaciół,
Jak w Lidzie - nie znajdziecie.
Gdzież są jeszcze tacy ludzie
Jak Pan Antoni Januszkiewicz, ktory
Przez te straszliwych czas?w koszmary
Z narażeniem własnego życia
Przechowywał nasze święte sztandary.
Również jego rodzina cała
W swych pieśniach, tańcach, zwyczajach,
A przede wszystkim w swych sercach
Rdzenną Polskość zachowała.
A Pan Uszakiewicz Stanisław,
Który tak dobrze zna historię swego kraju
I żyjących tu niegdyś sławnych ludzi
A tak pięknie umie to opowiadać,
Że nasz podziw i uznanie wzbudził.
Czyż nie jest wspaniałe jego marzenie,
Aby Białoruś w Szwajcarię Północy zamienić,
By między żyjącymi tu narodami
Wzajemny szacunek, zrozumienie
I tolerancja - zawsze - jak dziś panowały.
***
Piękne wycieczki nam zorganizowano
Po ukochanej naszej krainie:
Surkonty - cmentarz bohater?w,
Gdzie tylu naszych koleg?w spoczywa:
,,Daj im, o Panie - wieczne odpoczywanie"
A Pamięć o nich niech będzie zawsze żywa...
Kościół w Wawiórce, Szawry Narbuttów
I Bieniakonie, gdzie duch Maryli panuje,
A Pan Wołosewicz swe piękne wiersze
0 Muzie Wielkiego Wieszcza nam deklaruje.
I wreszcie "Wilno - kochane Wilno...
W otoku Wilii fal..."
Gdzie Święta Matka z Ostrej Bramy
Znów błogosławi swoje dzieci,
Gdy przed nią kolana zginamy.
Wspomnienie - wzruszenie
I szczęście ogarnia nas
Spełnione marzenie
Oczekiwane tak długi czas.
***
W Lidzkim Domu Oficera
Walne zgromadzenie,
A po części oficjalnej
Zaczyna się przedstawienie.
Śliczne małe dzieci
W biało-czerwone stroje ubrane
Tak pięknie po polsku śpiewają,
Że to jest możliwe,
Aż uwierzyć trudno,
I znów łzy gardło ściskają.
Potem uroczy zespół artystów
,,Kresowiacy" - nie byle jacy!
,,Wesele Kresowe" przedstawiają,
A kiedy znaną nam "Lawonichę" zagrali
Usta same do śpiewu się składają
***
Wzruszenie, radość, wzruszenie
Uśmiech i łzy wciąż się przeplatają
Odnawiane przyjaźnie, wymieniane adresy,
A serca wdzięcznością
Dla Organizatorów się przepełniają.
***
Dziękujemy Wam Kochani
Za te dni szczęścia i radości,
Za gorące, serdeczne przyjęcie
Za przybliżenie krainy młodości.
Jak jedna chwilka - sześć dni minęło
I nasze spotkanie na Zjeździe kończymy,
Z wiarą i nadzieją w sercach,
Że za rok znów się zobaczymy.
(To wszystko naprawdę się zdarzyło,
Ale było aż tak bardzo piękne,
Że możnaby pomyśleć,
Że się tylko śniło...
Czerwiec 1992 r.
Halina Chłopkówna Wilczyńska
Danuta Letka (Krakow)
...chociaż nie byłam na tym Zjeździe, chciałabym podziękować Towarzystwu Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej za ten Zjazd. Dziękujemy Wam Kochani za Wasz trud, za miłą, wspaniałą atmosferę, za dobre przygotowanie. To nic, że mnie tam nie było, ale była moja siostra i wszystko mi opowiedziała, przywiozła zdjęcia, że prawie wszystko wiem o Zjeździe. Dzięki Wam, Lida znów tak intensywnie wkroczyła w nasze życie. Siostra przysłała mi artykuł z tygodnika "Ład". Była bardzo wzruszona tym artykułem. Najbardziej, wprost do łez, wzruszył mnie fragment, dotyczący Białorusinki, która rozpłakała się z tego powodu, że jej zabrakło przy spotkaniu uczestników Zjazdu, że nie ma osoby, którą mogłaby wziąć do domu i gościć podczas trwania Zjazdu. Przecież oszczędziła sobie kłopotów, które koniecznie chciała z nami przeżyć. To jest przecież cudowne, niemożliwe, a jednak możliwe tylko na Białorusi, Dobrej Rusi, Kochanej Rusi. Bardzo proszę o przekazanie tej Białorusince, mojej Krajance jak najlepszych życzeń. Dziękuję drogiej Redakcji za przesłanie mi specjalnego, zjazdowego numeru "Ziemi Lidzkiej", który był, jak i każdy numer "Ziemi Lidzkiej" znakomity, przemawiający wprost do naszych serc, rozrzuconych po całym świecie...
Niestety, stan mojego zdrowia nie pozwolił mi uczestniczyć w I Zjeździe Lidzian, bardzo żałuję. Mają państwo prawo do wielkiej satysfakcji. Wszyscy, z którymi rozmawiałam, ustnie, czy pisemnie są zachwyceni. Dziękuję w imieniu tych, którzy tak, jak ja, nie mogli być w tym czasie w Lidzie. Teraz mam dużo odnowionych korespondencji z Lidzianami. Dziękujemy bardzo, że Polacy w Lidzie o nas pamiętają, że są naszymi braćmi, kochanymi i bliskimi.
Eleonora Cichocka (Wołomin)
Przede wszystkim chcę wyrazić swój podziw dla organizatorów tego Zjazdu dla Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej. Organizacja Zjazdu była wspaniała. To jest pierwsza rzecz, którą należy podkreślić i zachwycić się nią. Właśnie, zachwycić się. Młode, niedawno powstałe Towarzystwo zrobiło ogromną robotę i wykonało ją celująco. Wszystko było przewidziane, do najdrobniejszych szczegółów, jeżeli chodzi o nas, gości. To nie było spotkanie kombatanckie, ale spotkanie stęsknionych ludzi za miastem swojego dzieciństwa i młodości. Jechaliśmy przepełnieni serdecznymi wspomnieniami, wiedząc, że nie będzie tak, jak zostało w naszej pamięci, że miasto będzie inne, ale my też zmieniliśmy się. Spotkanie, jakie zgotowali nam gospodarze było piękne, tak serdeczne, że od pierwszego dnia pobytu, do chwili odjazdu byliśmy bardzo wzruszeni. Cały ten kilkudniowy pobyt w Lidzie był jednym wzruszeniem i niezapomnianym przeżyciem... Na takie spotkania nie powinni jeździć "drewniani" dziennikarze, bez serca i bez uczucia, bo nic z tych spotkań nie zrozumieją.
Janina Burakowa (Nysa)
Minął miesiąc od naszego pobytu w Lidzie, ciągle przeżywamy te piękne niezapomniane chwile spotkania z koleżankami i kolegami, z towarzyszami doli i przeżyć w AK, sprzed 50 lat, kiedy las był domem. Odnowiliśmy przyjaźnie, a wspomnień było bez liku. Tak, to wszystko zawdzięczamy Wam, kochani i drodzy organizatorzy, zważywszy to, że jesteście młodzi, mili, sympatyczni, że tyle poświęciliście czasu i włożyliście taki ogrom dobrych chęci i trudu w zorganizowanie II Światowego Zjazdu Lidzian. Tyle sprawiliście, nam, starszym ludziom, radości, umożliwiając odwiedzenie naszej Lidy z lat szkolnych.
Zjazd i jego organizacja były wspaniałe. Dokonaliście wiele i należy Wam się podziękowanie, staropolskie "Bóg Wam zapłać". Tyle wspomnień łączy się w jedno: "buda", profesorowie, Suwalska, zwana przez sztubaków"deptakiem".
Halina Chłopek-Wilczyńska
Z głośników płynie przepiękna melodia poloneza Ogińskiego "Pożegnanie Ojczyzny", a na ekranie ukazują się widoki naszej kochanej, starej i nowej Lidy. Uroczysta atmosfera, podniosły nastrój... I oto na scenę wchodzi sześć pocztów sztandarowych, sześć przedwojennych sztandarów. Wśród nich jest nasz sztandar Sodalicji Mariańskiej z naszego Gimnazjum im. Hetmana Karola Chodkiewicza. Niesamowite, wzruszające zaskoczenie, zdumienie, czyż to możliwe? I łzy zabłysły w oczach, łzy ściskają gardło... I właśnie słyszę swoje nazwisko - proszą mnie o zabranie głosu. Weszłam na scenę, a głos serca nakazał mi przede wszystkim pokłonię się przed naszym sztandarem Sodalicji. Padłam więc na kolana i z wielką czcią ucałowałam jego rąbek (tak, jak to czyniłyśmy składając ślubowanie wstępując do Sodalicji). Zdołałam z wielkim trudem powiedzieć tylko tyle: "W imieniu wszystkich tych, którzy swoje najszczęśliwsze lata przeżyli pod tymi sztandarami, serdecznie dziękuję Antoniemu Januszkiewiczowi za przechowanie nam tych świętości".
Nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa więcej. Stało się tak, jak to napisała w swoim artykule w "Kurierze Wileńskim" pani Leokadia Komaiszko o I Zjeździe Lidzian: ...,,wzruszenie ukradło jej słowa"...
Henryk Runc, Londyn
Piszę po powrocie do domu. Byłem w Lidzie tylko 5 dni, ale to byli dni, które nigdy nie zapomnę. Lida to miasto mego dzieciństwa i pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Chodziłem po Lidzie, jako po ziemi świętej, chociaż wiele miejsc, jak i ulic w ogóle nie poznawałem. Przywiozłem ze sobą bardzo żywe i mocne wspomnienia. Lida teraz wydawała mi się miastem opuszczonym, zaniedbanym i bezpańskim. Lida straciła połysk i elegancję. Lida stała się ruska i obca. Czasami mi się zdawało, że tam cyganie koczują - pełno jakiś bud i szop, gdzie kiedyś były piękne łąki, masa kwiatów i zieleni. Stan dróg i chodników poniżej krytyki, cieszyłem się, że chociaż deszcz nie pada, bo trzeba by buty nosić w ręku. Sklepy można policzyć na palcach, a przecież miasto ma ponad sto tysięcy mieszkańców. Towar bardzo marnego gatunku i za mało. Jedyna wódka uratowała honor. Przywiozłem do domu wódkę białoruską. Właśnie próbowałem z synem i zdała egzamin.