Adwokat wileński Franciszek Bohuszewicz, piszęcy wiersze białoruskie pod pseudominem Macieja Buraczka, odegrał wielką rolę w odrodzeniowym ruchu białoruskim. Na jego twórczości bowiem wyrosło ideowo pokolenie Białorusinów, które wykuło dla ruchu białoruskiego formy organizacyjne i uczyniło go stałym i masowym.
Niedawno ukazały się spod prasy "Zapisy" Biał. T-wa Nauk., w którym znajdujemy ciekawą garść wspomnień o tym człowieku w artykule Ant. Luckiewicza p. t. "Życie i twórczość Fr. Bohuszewicza we wspomnieniach osób mu współczesnych". W artykule tym autor powołuje się na zapisane przezeń wspomnienia niedawno zmarłego w Wilnie znanego sympatyka Białorusinów Zygmunta Nagrodzkiego.
Nagrodzki zapoznał się z Fr. Bohuszewiczem w r. 1893 czy 1894.
Mieszkał podówczas Nagrodzki na Belmoncie. Niedaleko od Belmontu, na brzegu Wilenki, było miejsce konspiracyjnych spotkań Nagrodzkiego z działaczami rewolucyjnymi, w tej liczbie z Józefem ("Ziukiem") Piłsudskim. Pewnego razu podczas takiego spotkania Piłsudski rzekł Nagrodzkiemu, który zdawien interesował się białoruszczyznę, że posiada dlań nowinkę, i wyjął z kieszeni dopiero przywie zioną zza granicy "Dudkę białoruską". Nagrodzki z wielką ciekawością rzucił się na wiersze białoruskie i zapylał Piłsudskiego, kto jest ich autorem? - "Ot, taki sobie adwokacik nazywa się Bohuszewicz" - odparł "Ziuk", Nagrodzki prosił Piłsudskiego, by zapoznał go z Bohuszewiczem i "Ziuk" obiecał mu to uczynić. Lecz znajomość powstała w innych okolicznościach.
Grupa demokratycznej inteligencji, do której należał i Nagrodzki, systematycznie zbierała się w różnych miejscach na wieczory liłeracko-muzyczno-dyskusyjne. Na wieczorach tych udzielano miejsca i białoruszczyźnie: pewna pani bardzo ładnie śpiewała białoruskie pieśni ludowe, deklamowała wyjątki z wierszy białoruskich Dunin-Marcinkiewicza. Na jednym z takich wieczorów w mieszkaniu p. Dmochowskiej niespodzianie wystąpił ktoś nieznany dotąd Nagrodzkiemu, deklamując wiersz białoruski, poczynający się od słów: "Chmarki ciomnyja, maje brafańki"... Nagrodzki był oczarowany dekłamacją. - "Kto to jest?" - pytał. Był to Bohuszewicz, i Nagrodzki tutaj właśnie z nim się zapoznał.
Stali się przyjaciółmi. Spotykali się przynajmniej raz na tydzień, w niedzielę, gdy Nagrodzki nie zjawił się w niedzielę u Bohuszewicza, ten zaglądał do niego w tygodniu.
Już z łego wynika, że Bohuszewicz w Wilnie podtrzymywał kontakt z elementem radykalnym. Jeżeli Piłsudski przywoził "Dudkę białoruską" zza granicy, należy mniemać, że i druk jej zagranicą był organizowany tąż samą drogą. W wyborze znajomości Bohuszewicz był nader wybredny wedle słów Nagrodzkiego, Bohuszewicz, zajmując się w Wilnie praktyką adwokacką, nie miał bliższej łączności ani ze świałęm palestry, ani w ogóle ze współczesnym mu społeczeństwem. Oprócz Nagrodzkiego, adwokata Adama Karpowicza i swego krewniaka Rodziewicza, bliższych stosunków z nikim nie podtrzymywał. Występując w sądzie, bronił wyiącznie spraw włościan, będąc ciasno związany z ludem białoruskim.
Jak dojrzała u Bohuszewicza jego ideologia białoruska?
Według słów Nagrodzkiego, były po temu dwie podstawy. Przede wszystkim jego radykalizm społeczny, jego "chłopomaństwo", jak wówczas mówiono, nie kolidowało z polską polityczną ideologią niepodległościową. Bohuszewicz należał do typu pokrewnego Kalinowskiemu. Czy w czasie powstania stykał się bezpośrednio z Kalinowskim - nic nie wiadomo...
Drugą podstawą, na której ukształtowała się białoruska ideologia Bohuszewicza, były wpływy ukraińskie. Bohuszewicz - jak mówił Nagrodzki - zaczął pisywać wiersze podczas swego pobytu na Ukrainie i pisał wtedy po ukraińsku. Gdy zaś wrócił do kraju, pozostawał mu tylko jeden krok do samouświadomienia białoruskiego. I Bohuszewicz ten krok zrobił. Tutaij, w kraju, zaczął pisać wiersze białoruskie, a swe dawne ukraińskie spalił, uważając je za małowartościowe. Tutaj, w kraju - oświadczył z całym przeświedczeniem Nagrodzki - w tej pracy Bohuszewicz "znalazł siebie" i - "unarodowił się" co jednak nie zmniejszało jego sympatyj dla państwowości polskiej.
Wnioskując z dalszych słów Nagrodzkiego sympatie te wypływały u Bohuszewicza z antypatii do Rosji i wszelkiej moskiewszczyzny. Bohuszewicz był płomiennym zwolennikiem odrodzenia Polski w szerokich granicach, marzył o tym, by i Białoruś była z Zachodem (w jego polskim aspekcie) I drżał na myśl, że mogłaby pozostać pod panowaniem rosyjskim...
Polityczna działalność Bohuszewicza zakończyła się w r 1863 i potem już nie przejawiała sfę w niczym. Na gruncie wileńskim on wszedł na drogę pracy wyłącznie białoruskiej kulturalno-narodowej.
Unikając Rosjan i wszystkiego, co rosyjskie, nie wchodząc w bliższe osobiste stosunki i z Polakami, Bohuszewicz jednak interesował się wszystkimi sprawami polskiego życia społeczno-kulturalnego. I jest to zupełnie zrozumiałe. Społeczeństwa białoruskiego, białoruskiego życia kulturalnego podówczas jeszcze nie było i Bohuszewicz, jako człowiek kulturalny, musiał szukać dla siebie ujścia w polskim środowisku kulturalnym, lecz zawsze na gruncie krajowym. I tak np prowadził korespondencję z bliską mu duchowo Elizą Orzeszkową, która bardzo się intesowała poetą i jego białoruskimi wierszami.
* * *
Młodzież demokratyczna lubiła urządzać wycieczki za miasto. Wycieczkom tym towarzyszył zawsze śpiew chóralny.
"...Nagrodzki ogłosił konkurs na piosenkę, której słowa odpowiadałyby współczesnym nastrojom młodzieży. W konkursie wziął udział Bohuszewicz - i zosłał laureatem. Wiersz Bohuszewicza, któremu przyznano pierwszą nagrodę, pod względem treści jest antytezą znanej z czasów Mickiewiczowskich piosenki: "Precz, precz smutek wszelki, zapal fajki, staw butelki"...
"Piosenkę Bohuszewicza - mówił Nagrodzki - umiłowaliśmy naid wszelkie inne. Stała się ona jakby naszym sztandarem, i ją właśnie najczęściej i najchętniej śpiewaliśmy. Zresztą, śpiewana ona była nie tylko przez nas i nie tylko w Wilnie. Była ona również popularną wśród młodzieży polskiej w Kownie, której przewodził niedawno zmarły w Wilnie Zygmunt Rewkowski"...
Oto jest treść tej piosenki, dziś już zapomnianej:
Precz butelki, precz fajczamiel
Dosyć tracić czas ten mamie.
Niech, kto żyje, bierze kije,
Dalej rusza w światl (bis).
Nie idziemy w obce kraje
Badać cudze obyczaje,
Gdyż nie znamy, co tu mamy,
Co robi nasz brat. (bis).
Idźmy poznać nasze pole,
Odczuć braci naszych dolę,
Co w ciemnocie, czoła pocie
Żywią wszystkich nas. (bis).
Nieśmy płomień pod ich strzechy,
Promień światła i pociechy,
Wskrześmy ducha spod kożucha,
Póki jeszcze czasi (bis).
Tam powiemy o Czeczocie
I o Zana wielkiej cnocie,
O Kościuszce, o Moniuszce
I o wieszczach też. (bis).
Im podając nasze ręce,
Uczynimy w kraju więcej,
Niż na wojnie, dzieląc hojnie
Rany wzdłuż i wszerz, (bis).
A więc, bracia, niech kto żyje
Bierze wnet pielgrzymie kije,
Niech poznaje własne kraje
I swój biedny lud. (bis).
Niech nas grzeje słonko swoje,
Niech nas chłodzą własne zdroje,
W obce kraje, za Dunaje
Wyrzucajmy brud! (bis).
Y.