Gawia. Poznań 2006
Zdjęcie na okładce: kapliczka we wsi Korejwicze w gminie Lipniszki na Grodzieńszczyźnie. Wszystkie zdjкcia zostaіy zrobione przez autora
Projekt okładki Janusz Czerwiński. Skład i łamanie tekstu Autor
Grafika zdjęciowa i przygotowanie do druku
Janusz Czerwiński
Tłumaczenie tekstu na język białoruski
Helena Kursewicz
ISBN 978-83-920882-4-0
Copyright by GAWIA Kazimierz Niechwiadowicz
e-mail: sobotniki@poczta.onet.pl
Druk i oprawa Drukarnia DRUKMAR ul. Św. Antoniego 59, 61-359 Poznań
tel. 061 870 01 20 / 652 523 054
Wstęp
Na Białoruś, na grodzieńszczyznę jeżdżę kilka razy do roku. Tutaj się urodziłem. W miasteczku Sobotniki nad rzeką Gawią są moje korzenie. Zwykle moje podróże przypadają na okres letni, bowiem 27 czerwca obchodzimy święto patrona naszej parafii - św. Władysława króla Węgier. Chcąc jednak poznać inne ważne uroczystości religijne na naszej ziemi, odwiedziłem Sobotniki także na św. Jerzego, w święto Matki Bożej Różańcowej i w dniu Wszystkich Świętych.
Ale moja parafia to tylko mały kawałek grodzieńszczyzny, gdzie jest wiele ciekawych miejsc i wiele się dzieje. Moim zdaniem, dla polskiej społeczności mieszkającej na grodzieńszczyźnie najważniejsze są wydarzenia religijne. Dlatego chciałem je poznać, wziąć w nich udział, po prostu zobaczyć je.
Miniony rok 2005. był ku temu dobrą okazją. Uczestniczyłem w kościelnym jubileuszu w małym miasteczku, byłem na święceniach kapłańskich i prymicji w ciekawym mieście powiatowym, na koronacji świętego obrazu w stolicy województwa, wziąłem udział w corocznym diecezjalnym święcie maryjnym.
Po II wojnie światowej na terenie obecnej Białorusi, na ziemi ojców, zostało dużo Polaków. To oni obronili swoje świątynie przed zniszczeniem i zachowali wiarę przekazywaną przez pokolenia. Pozostali wierni Bogu, kościołowi i narodowej tradycji w najtrudniejszych latach próby. Opuszczeni i osamotnieni dawali przykłady swej odwagi, determinacji, słuszności w dochodzeniu swoich racji i praw. Czuwał nad nimi ktoś, kto ma władzę wyższą nad wszelką ziemską władzę. On udzielał im swojej pomocy i otaczał opieką, bez których zatraciliby się.
Polacy na Białorusi doczekali się wreszcie lepszych czasów dla wyznawanej religii, narodowej kultury i języka polskiego. Wiarę ojców przekazali tak jak umieli swoim dzieciom, a szczególnie wnukom, którzy mogą cieszyć się wreszcie swobodą w jej wyznawaniu i praktykowaniu.
Podróż pierwsza. Kapłan z Iwia
Iўe, po białorusku wymawiaj Iuje.Iwie - miasto powiatowe na grodzieńszczyźnie, 36 km na wschód od Lidy, 7 km od błękitnego Niemna. Miasto wielu kultur, uważane za jedno z najstarszych na Białorusi. Jego nazwa podobno pochodzi od gatunku wierzby - iwy. Inne źródła głoszą, że początkowo nazywało się ono Ee (Jeuje), co było związane z imieniem jego założycielki Ewy, żony księcia litewskiego Gedymina. Iwie przez wieki było w posiadaniu kilku możnych rodów: Kiszków, Radziwiłłów, Sapiechów, Ogińskich, Tyzenhauzów i Zamoyskich. Może najmniej obecnie pamiętani są Kiszkowie herbu Dąbrowa. Za czasów swojej świetności trzymali oni na Litwie i Białorusi palmę pierwszeństwa przed Radziwiłłami.
Kościół
Piotr Kiszka kasztelan trocki, ufundował w roku 1499 pierwszy kościół katolicki w Iwiu pw. św. św. Apostołów Piotra i Pawła. Jego wnuk Stanisław, wojewoda witebski, około roku 1600 postawił nową, murowaną świątynię. Przeszedł jednak na popularny wśród magnaterii kalwinizm i przeznaczył kościół na zbór. Mikołaj, syn Stanisława, wojewoda mścisławski i podskarbi litewski został dziedzicem Iwia. Przegnał z miasta kalwinów, sprowadził ojców bernardynów w 1631 roku, którym przekazał kościół i ufundował przy nim klasztor. Znajdowała się w nim biblioteka licząca 480 woluminów, a do XIX wieku istniała szkoła retoryki. W 1760 roku kościół został przebudowany w stylu barokowym. Chociaż nie jest duży, to zalicza się do najładniejszych w dawnym powiecie oszmiańskim. Jego architektura odznacza się lekkością i artystycznym pięknem, czego przejawem są dwie strzeliste, dwukondygnacyjne wieże wybudowane w stylu wileńskiego baroku. Klasztor bernardynów został skasowany w roku 1833.
W latach 1930-42 proboszczem w Iwiu był ksiądz Ildefons Bobicz. Ksiądz katolicki, białoruski działacz kulturalny i narodowy, prozaik. W 1942 roku został aresztowany przez Niemców. Zmarł w 1944 roku i został pochowany przy kościele. Od tego czasu Iwie nie miało stałego duszpasterza. Dopiero w 1984 roku został nim ks. Leonid Nieściuk. W 1996 roku objął parafię w Gierwiatach
w powiecie ostrowieckim, a na jego miejsce w roku 1997 przyszedł ks. Jan Gawecki, który również pełni funkcję dziekana dekanatu iwiejskiego.
Arianie
W latach 1562-65 wyznawcy Kalwina w Rzeczypospolitej Obojga Narodów podzielili się na dwa obozy: kalwinów i arian. Arianie z Polski nazywali siebie Braćmi Polskimi, z Litwy i Białorusi Braćmi Litewskimi. Był to bardzo ciekawy okres w życiu Iwia. W 1567 roku wybudowano tu świątynię ariańską, a miasteczko stało się centrum ariańskim na Białorusi. Odbyło się tutaj kilka synodów. W jednym z nich w 1587 roku uczestniczył Szymon Budny, główny ideolog Braci Litewskich.
Jan Kiszka, kasztelan wileński, założył w Iwiu w 1585 roku szkołę ariańską zwaną Akademią Iwiejską. Jej rektorem w latach 1585-93 był Jan Linicjusz Namysłowski, absolwent uniwersytetu w Krakowie, poeta i pedagog, humanista. Do akademii uczęszczały także dzieci katolickie i prawosławne. W pięcioletnim kursie uczono filozofii starożytnej, historii, greki, łaciny, polskiego, białoruskiego, praw obywatelskich, kodeksu Justyniana, logiki Arystotelesa, retoryki, etyki, muzyki, podstaw medycyny, fizyki.
Jan Kiszka założył również drukarnię, ale w swoich włościach w Łosku, która działała w latach 1570-1580. W niej to Szymon Budny wydał traktat Andrzeja Frycza Modrzewskiego O naprawie Rzeczypospolitej. Wcześniej w Nieświeżu Budny jako pierwszy wydał dla pospolitego ludu swoje książki w języku starobiałoruskim. Pomocnym w rozwoju oświaty w Iwiu było także wydawnictwo Trajeckego założone w 1610 roku. Ukazała się w nim pierwsza słowiańska gramatyka Malecjusza Samatryckiego.
Potomkowie sławnych wojowników
Od stuleci związani są z Iwiem Tatarzy, którzy mają tutaj swój meczet, jedyny czynny na Białorusi. Sprowadził ich Wielki Książe Witold. W zamian za pomoc wojskową wyświadczoną księciu przez emira Timura, Tatarzy otrzymali nadziały ziemi i różne przywileje. Służyli następnie w bitnych oddziałach jazdy, które walczyły także pod Grunwaldem. Tatarzy mieszkają w dzielnicy Murawszczyzna, gdzie jak dawniej zajmują się ogrodnictwem. Słyną głównie z uprawy pomidorów i ogórków. Może powrócą do innej, przed wojną bardzo znanej profesji - garbarstwa. Obecny meczet ufundowała w 1884 roku właścicielka iwiejskich dóbr Elfryda Zamoyska. W 1922 roku za pieniądze przysłane przez Tatarów, którzy wyemigrowali do Ameryki, został dobudowany minaret. W pobliżu meczetu znajduje się mizar z zabytkowymi nagrobkami.
Starsi bracia w wierze
Przed wojną Iwie należało do powiatu lidzkiego województwa nowogródzkiego. Było miasteczkiem polsko-żydowskim z niewielką społecznością tatarską. Żydzi, których było najwięcej, mieli trzy synagogi, szkołę hebrajską, większość sklepów i warsztatów rzemieślniczych. Wszyscy mieszkańcy Iwia żyli ze sobą zgodnie. W 1942 roku w centrum miasteczka Niemcy utworzyli getto. Oprócz miejscowych, zwożono do niego Żydów z całego powiatu iwiejskiego, utworzonego przez bolszewików w 1940 roku. Pierwszych Żydów Niemcy rozstrzelali 2 sierpnia 1941 roku. Likwidacja getta nastąpiła 12 maja 1942 roku. Niemcy i Litwini popędzili ludzi drogą na Mińsk w kierunku wsi Stoniewicze. W lesie przed wsią dokonali grupowych egzekucji, w których zginęły 2524 osoby. Tylko nielicznym udało się uciec. W tym miejscu znajduje się pamiątkowy cmentarz.
W czasie wojny na terenie iwiejszczyzny działał 6 Batalion 77 PP AK Okręgu Nowogródzkiego pod dowództwem kpt. Stanisława Dedelisa ps. Pal. Oprócz walki z Niemcami jego zadaniem była ochrona miejscowej ludności przed akcjami sowieckiej partyzantki z Puszczy Nalibockiej i zza Niemna.
Powołanie
W 1996 roku przez pewien czas, obowiązki proboszcza w Iwiu pełnił chrystusowiec o. Ryszard Czajka. Na co dzień jest pasterzem parafii w Gieranonach, w dekanacie iwiejskim. Jego uwagę zwrócił pewien piętnastoletni chłopak, który co niedzielę uczestniczył we mszy świętej. Poprosił go o rozmowę i zaproponował wstąpienie do ministrantów. Młodzieniec, a był to Oleg Szpieć, zgodził się i tak się wszystko zaczęło. Później był wyjazd do Polski na I Zjazd Młodzieży Polonijnej w Błażejewku koło Poznania, zapoznanie się z seminarium Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej w Poznaniu. Jednak podstawowe wychowanie religijne Oleg wyniósł z domu. Zasługa w tym babci ze strony mamy Ludwiki, Genowefy Dowgiałło z domu Baradyn. Ona przygotowała wnuka do pierwszej spowiedzi i komunii św. Brat babci Józef był księdzem. Ukończył seminarium w Pińsku i był na tym samym roku co kardynał Kazimierz Świątek, przewodniczący episkopatu Białorusi. Józef Baradyn został zastrzelony przez Niemców w Nalibokach w 1943 roku.
Oleg Szpieć ma korzenie polsko-białoruskie. Dziadek ze strony ojca Czesława był Białorusinem. Ma starszego brata Andrzeja, który pracuje jako informatyk w Grodnie i studiuje prawo. Młodsza siostra Maryna pracuje w Iwiu, a zaocznie studiuje ekonomię w Mińsku. Szpieciowie mają rodzinę w Polsce, głównie ze strony mamy. Budzące się powołanie zaprowadziło Olega do rocznego nowicjatu u chrystusowców. Następnie były studia w seminarium. Nie miał większych problemów z językiem polskim. Dużo rozumiał a jeszcze lepiej czytał. Same studia też nie były dla niego trudne. Jego praca magisterska miała tytuł: Teologiczny wymiar cierpienia w nauczaniu Jana Pawła II w pierwszych 10 latach jego pontyfikatu.
Święcenia
4 czerwca 2005 roku Oleg Szpieć został wyświęcony na księdza w swoim rodzinnym mieście Iwiu. Bardzo chciał, aby uroczystość odbyła się właśnie tutaj, na ziemi ojczystej. Chciał tego również proboszcz ks. Jan Gawecki. Na ten ważny dzień przyjechali przełożeni zakonu z Poznania, koledzy z roku wyświęceni parę dni wcześniej, trzej chłopcy też pochodzący z Iwia, którzy uczą się jeszcze w seminarium, księża z dekanatu Iwie. Przybyli rodzice Olega, rodzeństwo i krewni, wychowawczyni ze szkoły, koledzy i koleżanki, sąsiedzi i znajomi. Zjawili się iwianie i ludzie spoza parafii, dla których to wydarzenie było ważne i wzbudzało pewną dumę, że oto ich chłopak zostanie księdzem. Trzecim po wojnie wyświęconym księdzem z Iwia, pierwszym chrystusowcem z Białorusi. Ja przyjechałem z rodzinnych Sobotnik oddalonych od Iwia o 18 km. Uroczystości przewodniczył ordynariusz grodzieński ks. biskup Aleksander Kaszkiewicz. Przed nim Oleg złożył ślubowanie kapłańskie, a biskup z błogosławieństwem położył dłonie na jego głowie.
Prymicja
W dniu następnym w niedzielę, ks. Oleg Szpieć odprawił swoją pierwszą mszę świętą. W życiu kapłana to dzień, który zawsze będzie pamiętał. W południe na progu rodzinnego domu rodzice Olega udzielili mu swojego błogosławieństwa. Następnie w otoczeniu najbliższych i dziewczynek ubranych w białe stroje, Oleg wyruszył do kościoła. Powitał go ksiądz proboszcz i wprowadził do świątyni. Pierwsza odprawiona msza święta, pierwsze kapłańskie słowa powitania do wiernych, przeczytane słowa modlitwy, łamanie i rozdawanie chleba. Pierwsze błogosławieństwo wpierw dla rodziców później dla wszystkich.
Po mszy świętej Oleg serdecznie podziękował mamie i tacie za wychowanie, a rodzeństwu za wsparcie w swoim wyborze życiowym. Przemówienie przeplatał dłuższymi przerwami, gdyż trudno mu było ukryć wzruszenie. Następnie podziękował wszystkim za udział w jego prymicji i wspólną modlitwę. A później ustawiła się do ks. Olega długa kolejka osób z życzeniami. Na początku małe dzieci, później ministranci, następnie członkowie kółek przykościelnych, chóru, wychowawczyni szkolna, która ciepłymi i miłymi słowami zwróciła się do niego jak do własnego syna i wielu innych. Na koniec uroczystości świeżo upieczony ksiądz wręczył wszystkim pamiątkowe obrazki prymicyjne wraz ze swoim błogosławieństwem:
Tym, którzy obdarzyli mnie miłością,
zaufaniem i przyjaźnią,
tym, którzy żyją w moim sercu;
wszystkim od których wyszedłem
i do których pójdę - błogosław Panie
Po krótkich wakacjach, Oleg spędzi rok na praktyce w Polsce, w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny we Władysławowie. Później od władz zakonu otrzyma przydział do jednej z parafii na Wschodzie, w której pracują chrystusowcy. Na Białorusi jest ich pięć: Gieranony i Sobotniki na grodzieńszczyźnie; Hancewicze, Iszkołdź i Niedźwiedzica na pińszczyźnie. Można je odwiedzić na stronie internetowej www.tchr.org/wschod/bielarus/bielarus.htm. Oleg też jest przygotowany aby pracować w Kazachstanie lub Rosji, ale wolałby na Białorusi. Chciałby tutaj służyć potrzebom katolików Polaków i Białorusinów. Zarówno tym religijnym, duchowym, jak i kulturalnym, narodowym.
Oprócz Olega jeszcze trzech chłopaków z Iwia studiuje w seminarium chrystusowców. Andrzej Łysy, Andrzej Ryngiel i Sergiusz Angur. Ich powołanie to w części również zasługa o. Ryszarda Czajki. Wkrótce mury uczelni opuści Andrzej Łysy i wróci na Białoruś, a może pojedzie do Kazachstanu, Rosji?
Podróż druga. Matka Boża Trokielska
Pieśń
Najśliczniejsza Panno i Matko Boga Jedyna,
Która błagasz i piastujesz na ręku Syna.
Tyś w trokielskim jest Obrazie,
Dodajże nam w każdym razie
Pomocy swojej.
Święty Kazimierz tobie chwałę w trybucie daje,
Bo przez niego Gasztold z wojskiem cudu doznaje.
Wysławiamy żeś królowa,
Ku pomocy nam gotowa
Wielbimy Ciebie.
Szwed z Moskalem przechodząc wszystko precz wywalił,
Gdy Trokiele on spustoszył i kościół spalił.
Tyś w popiele znaleziona,
Bądź od wszystkich pochwalona
W obrazie Swoim.
Po pożarze pielgrzym obcy do Chmielniku niesie,
By od wroga bezbożnego ukryć w lesie.
Tyś płócienkiem osłoniona,
I od rosy ochroniona
Trokielska Matko.
Gdy z nas każdy w swem nieszczęściu woła do Ciebie,
Na ratunek wzywającym stawasz w potrzebie.
Otrzymają o co proszą,
Bez odwłoki to odnoszą
Czego kto pragnie.
I słuch głusi i wzrok ślepi i chorzy zdrowie,
Odbierają bez zapłaty każdy to powie.
W bólach srogich tez ulżenie,
W utrapieniu pocieszenie
Dajesz łaskawie.
Skaleczonych i ułomnych leczysz na ciele,
Zdrowemi ich czyniąc wiele świadczą Trokiele
Łaski cudów Twych doznają
I fawory z nieba mają
Z Twojej przyczyny.
Któż to kiedy cuda Twe wyliczyć może,
O których ty sam wiesz lepiej, Wszechmocny boże.
Prawie co dzień, co godzina,
Ogłasza się tu nowina
O łaskach Twoich.
Wspomóż nas Panno Święta z popiołów wzięta,
Niech cię chwalim całym sercem bo jesteś Święta.
Czystym sercem cherubinów, pałających serafinów
Sławić na świecie.
Racz nam to dać Matko nasza, prosimy Ciebie,
Cześć Twoją głosi tu na ziemi, a potem w niebie.
Nie wypuszczaj nas z opieki,
Błagamy cię dziś na wieki
Najświętsza Panno.
Amen
Sanktuarium
Niewielka wieś położona 17 km na północny - wschód od Lidy. Znajduje się w niej kościół parafialny pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, należący do dekanatu raduńskiego w diecezji grodzieńskiej. Świątynia jest od 1994 roku diecezjalnym sanktuarium maryjnym, a kult Matki Bożej Trokielskiej wykracza daleko poza granice grodzieńszczyzny.
Po wojnie kościół w Trokielach, jak każdy na Kresach Wschodnich, przechodził ciężkie losy. Do łagru został zesłany proboszcz ks. Michał Szołkiewicz, który po powrocie z niego wyjechał do Polski. Władze nie wyrażały zgody na stałą obecność nowego księdza. Zgodziły się jedynie na przyjazdy w niedziele i święta księży z innych miejscowości. Zdarzało się jednak i tak, że kapłana nie było i wierni sami odprawiali mszę św.
W latach 1968-1988 kościół był zamknięty, groziła mu fizyczna likwidacja i był to dla parafii najtrudniejszy czas. Znaczenie religijne tego miejsca jednak nie upadło. W dniu 2 lipca ludzie jak zawsze przychodzili pokłonić się Matce Bożej. Wokół kościoła szła procesja ze sztandarami. Obecny był Najświętszy Sakrament, po który jeżdżono do czynnych kościołów i przywożono ukryty na sercu. W nieustępliwej walce o odzyskanie świątyni ludzie pod koniec lat osiemdziesiątych nawet zastrajkowali, odmawiając pracy w miejscowym kołchozie. I w końcu ich ofiarny trud został wynagrodzony.
Nocne czuwanie
Od roku 2005. święto będzie odbywać się w drugą sobotę lipca. W piątek 8 lipca, późnym wieczorem, wyjechałem z Lidy do Trokiel w towarzystwie ks. Józefa Hańczyca. Ks. Hańczyc jest proboszczem parafii pw.św. Rodziny w Lidzie. Wspólnota ta powstała w 1994 roku. Jest młoda, a przy ul. Rubinowskiego budowany jest nowy kościół. Po drodze mijaliśmy grupki pielgrzymujących, młodych ludzi. Na miejscu byliśmy o godzinie 22.30. Godzinę wcześniej rozpoczęło się tradycyjne czuwanie młodzieży. Ogrodzony murem przykościelny teren był już częściowo zapełniony,a przy rozstawionych konfesjonałach księża słuchali spowiedzi. Jak każe tradycja wszedłem do kościoła, aby pokłonić się Matce Bożej i na kolanach obejść dookoła cudowny obraz. Było jeszcze swobodnie. Jutro będą tłumy, tłok przy wejściu, ścisk i upał wewnątrz niewielkiej, drewnianej budowli. Nikogo jednak to nie będzie zniechęcało.
O północy rozpoczęła się msza święta. Po niej z zapalonymi pochodniami i świecami, z kopią cudownego obrazu, wyruszyliśmy w procesji maryjnej na uliczki Trokiel. Noc była ciepła, a jej mrok rozświetlaliśmy ognikami świec trzymanymi w naszych rękach.
Po procesji dalsze uroczystość przebiegały na przykościelnym placu. Od kilku lat Drogę Krzyżową prowadzi grupa Anonimowych Alkoholików. Jej stały uczestnik Jerzy opowiedział, jak Maryja pomogła mu walczyć z nałogiem, który jest plagą na Białorusi. Tajemnice różańcowe prowadziły różne parafie i siostry Franciszkanki od Cierpiących z Wsielubia. Ubrane były w stroje pielęgniarek z torbami pierwszej pomocy medycznej na ramionach. Tej pomocy udzielały pielgrzymom w drodze. Duże wrażenie zrobiła na mnie ostania dziesiątka różańca, odśpiewana przez jedną z nich żywo i rytmicznie.
W tym roku pielgrzymi przenieśli ze sobą kamienie - symbol swoich grzechów i upadków, i złożyli w jedno miejsce.
Walcząc ze snem spacerowałem główną ulicą Trokiel. Na rozstawionych straganach można było kupić napoje i coś do zjedzenia, dewocjonalia, książki religijne, odpustowe świecidełka i zabawki. Cały czas przybywali nowi pielgrzymi. Przedział wiekowy idącej od poniedziałku pięćsetosobowej grupy z Grodna to od 5 do 83 lat. Zupełnie przypadkiem wracając z Nowogródka pojawiła się wycieczka z Piły. Jej uczestników zaciekawiło, dokąd to idą spotkani w nocy ludzie.
Wróciłem na plac, gdzie o godzinie 4.30 rozpoczął się koncert zespołu Ave z Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie. Oni także tworzyli oprawę muzyczną całej uroczystości. Ich piosenki poderwały zasypiającą młodzież, zachęciły do wspólnego śpiewu. Śpiewano przede wszystkim po polsku i nasz język zdecydowanie dominował podczas całego święta. O Trokielach nieoficjalnie mówi się, że są polskim, narodowym sanktuarium maryjnym na Białorusi. Koncert trwał półtorej godziny, a później były godzinki do Najświętszej Maryi Panny i koronka do Miłosierdzia Bożego. Pierwszą poranną mszę św. o godzinie 8.00 odprawili neoprezbiterzy.
Poszedłem do rogatek Trokiel. Tam spotykałem dwie grupy pielgrzymów z lidzkich parafii, które wyruszyły z miasta o godzinie trzeciej w nocy.
Trokielanka
Eucharystia źródłem miłości - to hasło tegorocznej trokielanki. O godzinie 10.00 odbyła się uroczysta msza święta. Wziął w niej udział cały episkopat Białorusi na czele z jego przewodniczącym kardynałem Kazimierzem Świątkiem. Został zaproszony nuncjusz apostolski na Białorusi i po raz pierwszy przyjechali przedstawiciele władz do spraw religii z Grodna. Msza rozpoczęła się śpiewem Gwiazdo śliczna wspaniała, o trokielska Maryjo [ ...] na znaną nutę naszej pieśni do Matki Bożej Częstochowskiej. Sprawowana była przy polowym ołtarzu ufundowanym przez byłego parafianina Stanisława Paszula, którego wojenne losy zaprowadziły do Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Homilia, którą wygłosił nuncjusz apostolski mówiła o tym, że [...] jest droga dla wszystkich ludzi, na której mogą oni realizować otrzymane od Pana Boga dary. Tą drogę w ewangelii św. Łukasza wskazuje nam Matka Boża, która poszła odwiedzić brzemienną Elżbietę. [. ..] Miłować Boga i bliźniego to droga, na której człowiek może osiągnąć najwięcej na ziemi i w wieczności. Przykładem tej drogi jest sługa boży ojciec święty Jan Paweł II. [ ...] Przez Maryję do Jezusa ukrytego w najświętszym sakramencie, symbolu życia chrześcijańskiego [ ...] .
Na zakończenie uroczystości zostało odczytane pozdrowienie papieża Benedykta XVI do wszystkich przybyłych pielgrzymów. Przyjęto je owacyjnie. Mimo niewielkiej bramy wejściowej i paru bocznych furtek sprawnie opuściliśmy teren wokół świątyni. Wielu robiło jeszcze ostatnie odpustowe zakupy, a jakiś malec wyprosił u mamy cukrową watę na patyku. Następnie wsiedliśmy do podstawionych autobusów, mikrobusów i samochodów, które odwiozły nas do miast, miasteczek i wsi skąd wyruszyliśmy aby pokłonić się Trokielskiej Pani.
Ta już jedenasta diecezjalna pielgrzymka była najliczniejsza i jest dobrą prognozą na to, że z roku na rok będzie miała coraz więcej uczestników. Powstaną problemy dla kustosza sanktuarium ks. Pawła Golińskiego. Jak na przykład rozlokować pielgrzymów na tak małym terenie? Może warto pomyśleć o domu pielgrzymkowym? Na razie jednak zajmuje się on remontem kościoła. Zrobiono już nowy dach ze specjalnej belgijskiej blachy, a budynek na zewnątrz zostanie oszalowany grubymi deskami. Kto chciałby więcej dowiedzieć się o Trokielach, może odwiedzić stronę internetową www.trokiele.republika.pl.
Podróż trzecia. 100 lat kościoła w Trabach
Geografia i historia
Miasteczko Traby w powiecie iwiejskim województwa grodzieńskiego położone jest nad rzeką Klewą 55 km na północny- wschód od Lidy. Tu już zaczyna się Wyżyna Oszmiańska i płaska dotychczas droga to opada, to wznosi się. Z Trab prowadzi ona do Holszan, z których rozgałęzia się w lewo na Oszmianę, a w prawo są Boruny z sanktuarium Matki Bożej Boruńskiej Pocieszycielki strapionych. Za Borunami jest Krewo, gdzie 14 sierpnia 1385 roku między posłami polskimi i Jagiełłą zostało zawarte porozumienie. Podpisano akt zjednoczenia obu państw, tak zwaną Unię Krewską, a Jagiełłę zaproszono na tron w Krakowie.
15 lutego 1386 roku Jagiełło został ochrzczony i otrzymał imię Władysław. 18 lutego 1386 roku w katedrze królewskiej na Wawelu odbył się jego ślub z królową Jadwigą i koronacja na króla Polski. Odtąd znany jest jako Władysław II (po Władysławie Łokietku) Jagiełło. Dopiero czwarte małżeństwo króla z księżniczką Zofią Holszańską zawarte w nowogródzkiej farze pw. Przemienienia Pańskiego w 1422 roku, dało królowi męskich potomków: Władysława Warneńczyka i Kazimierza Jagiellończyka. W tej samej świątyni kilka wieków później został ochrzczony Adam Mickiewicz, a 15 kwietnia 1945 roku pochowano w niej 11 sióstr nazaretanek zamordowanych przez hitlerowców 1 sierpnia 1943 roku. Z Krewa możemy dalej pojechać do Smorgoń.
Legenda głosi, że Traby wzięły nazwę od Trabusa, litewskiego księcia, który miał swoją siedzibę w drewnianym zamku, wzniesionym na wzgórzu górującym nad miasteczkiem. W przeszłości Traby były w dziedzicznym posiadaniu książąt holszańskich, a następnie Gasztoldów. Po bezpotomnej śmierci Stanisława Gasztolda męża Barbary Radziwiłłówny, właścicielem dóbr został król Zygmunt I Stary. Monarcha darował je synowi Zygmuntowi Augustowi. Król Zygmunt August kilkakrotnie zwoływał w Trabach zjazdy możnych panów i duchownych, na których to zjazdach radzono nad podjęciem środków przed zewnętrznym niebezpieczeństwem zagrażającym państwu. Następnie Traby stały się królewszczyzną rozdawaną jako starostwo, a w 1847 roku przeszły pod carską administrację rządową.
Społeczność w miasteczku zawsze stanowili ludzie różnych narodowości i wyznań: Żydzi, Polacy, Litwini, Białorusini. I każde wyznanie miało swój dom boży. Mieszkańcy Trab zajmowali się garncarstwem, wyrobem sukna, pończoch i wełnianych rękawiczek, produkcją wyrobów z miedzi, handlem lnem i siemieniem lnianym.
Kościół i jego męczennicy
W 1534 roku wojewoda wileński Albrecht Gasztold ufundował w Trabach drewniany kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i to miano nosi on dzisiaj. Obecną świątynię w stylu neogotyckim budowano pięć lat i zakończono w 1905 roku. Jej fundatorem był ówczesny proboszcz trabski ks. Paweł Suchocki. Wielki trud w budowę włożyli także parafianie, których było 5000. W tym samym roku odprawiono pierwszą mszę św., a konsekracja kościoła nastąpiła w październiku roku 1928.
II wojna światowa była bolesnym okresem w dziejach świątyni. W 1940 roku został zamordowany przez bandytów proboszcz ks. Wacław Rodźko - spoczywa przy kościele. Jego następcę ks. Stanisława Zubkowicza rozstrzelali hitlerowcy w 1941 roku - spoczywa na cmentarzu przykościelnym. Obok zosatła pochowana jego matka. Kolejny kapłan ks. Roman Misiewicz został zamęczony przez partyzantów sowieckich i zmarł 12 września 1943 roku. Spoczywa obok ks. Zubkowicza. Później przy ks. Misiewiczu pochowano także jego matkę. Ks. Franciszek Cybulski został rozstrzelany jako zakładnik przez Niemców 10 marca 1943 roku i spoczywa na cmentarzu w Lidzie - Słobódce. Ks. Piotra Orańskiego zabili Sowieci w 1944 roku - pochowany został w Holszanach.
I jeszcze jedno ważne wydarzenie z ostatniej wojny związane z miasteczkiem. 1 lipca 1944 roku żołnierze z jednostek I, III i VI Batalionu oraz III Uderzeniowego Batalionu Kadrowego 77 Pułku Piechoty Okręgu Nowogródzkiego AK, stoczyli z Niemcami zwycięska bitwę zdobywając Traby.
Po wojnie do 1966 roku proboszczem w miasteczku był ks. Alfons Radkiewicz. Utrzymywał jak mógł kościół, a władze robiły wszystko, aby go stąd wyrzucić i w końcu zmusiły do wyjazdu do Polski. Do 1971 roku Traby nie miały stałego duszpasterza. Świątynia była jednak cały czas czynna, a to dzięki parafianom, którzy stanęli w jej obronie. Wywalczyli oni także przyjazdy księży z innych miejscowości. W latach 1971-73 dojeżdżał do Trab ks. Stanisław Kozłowski z Borun, następnie do roku 1983 ks. Władysław Czerniawski z Wiszniewa. Pierwszym stałym proboszczem od czasu ks. Radkiewicza został ks. Antoni Jusiel pochodzący z trabskiej parafii. Obecnie od jesieni ubiegłego roku jest nim ks. Wiktor Subiel rodem z Ostrowca zza Oszmiany.
Święto
17 lipca przyjechałem do Trab. Znowu jechałem z Lidy i znowu z życzliwym ks. Józefem Hańczycem. Ks. Józef i ks. Wiktor Subiel są kolegami z pierwszego rocznika absolwentów Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie. Jechaliśmy drogą przez Lipniszki, Iwie, Juraciszki. Przed Lipniszkami oberwała się nad nami chmura deszczu, z którym ledwie mogły sobie poradzić wycieraczki samochodu. Kościół był już pełen. Sporo ludzi stało też na zewnątrz w oczekiwaniu na przyjazd ordynariusza grodzieńskiego ks. biskupa Aleksandra Kaszkiewicza. Po powitaniu rozpoczęła się msza św. upamiętniająca tę, która została odprawiona 100 lat temu po raz pierwszy w nowym kościele. Msza była wyjątkowo uroczysta, gdyż podczas niej ks. biskup udzielił sakramentu bierzmowania 80 osobom.
W swej homilii ordynariusz wspomniał o [...] pierwotnym kościele chrystusowym, który był kościołem żywym oznaczającym ludzi wierzących w Chrystusa wspólną wiarą i modlitwą. Dopiero później powstał kościół jako budynek, w którym gromadzą się ludzie, aby oddać chwałę Bogu.
Biskup przypomniał [...] jak piękny był kiedyś na tej ziemi katolicki zwyczaj, owoc religijnego życia. Gdy spłonął dom w miasteczku lub okolicy, to zbierane były ofiary od wszystkich parafian na nowy budynek dla pogorzelców. Domy w wioskach połączone były ścieżkami, po których chodzili ludzie i wzajemnie się odwiedzali. Niestety dzisiaj zarastają one trawą. To wszystko stanowiło znaki chrześcijańskiej miłości. Obok podziękowania Bogu za kościół materialny, podziękujmy dzisiaj również za kościół żywy, który przekazali Wam Wasi przodkowie w formie tradycji katolickiej opartej na poszanowaniu człowieka i wzajemnej ludzkiej życzliwość, kościół oparty na ewangelii chrystusowej [...].
Uroczystość w Trabach uświetnił polski chór z Mińska Czerwone Maki, który śpiewał podczas całej mszy, a po jej zakończeniu dał koncert polskich pieśni i wierszy religijnych.
Po dniu świątecznym następują dni pracy, a ma jej niemało ks. Wiktor Subiel. Podobnie jak przed wojną w parafii mieszka ludność mieszana. Z tą może różnicą, że nie ma Żydów. Macewy z kirkutu leżą rozrzucone w lesie tuż za Trabami w kierunku na Holszany. Nie ma też zbyt dużo Polaków i katolików, a nawet prawosławnych. Natomiast sporo mieszkańców Trab i okolicznych wiosek to ludzie niewierzący, produkt systemu przyniesionego ze wschodu i narzuconego siłą. Ks. Wiktor pełni również obowiązki proboszcza w niedalekich i małych Surwiliszkach. Jest to stara parafia pw. św. Trójcy i należy również do trabskiej gminy. Szczęść mu Boże w jego poczynaniach na nowym terenie.
Do Lidy wracałem samochodem z ks. Józefem. Na łąkach nad Żyżmą za Lipniszkami, zalanych wodą z oberwanej chmury, gromady bocianów szukały pożywienia.
Podróż czwarta. Korony dla Grodna
Grodno
Miasto malowniczo położone nad Niemnem blisko granicy z Polską. Liczy ponad 300 tys. mieszkańców, jest znaczącym ośrodkiem przemysłu, kultury, nauki i sportu, ważnym portem rzecznym. Jest też największym skupiskiem Polaków na Białorusi (około 35% ludności miasta). Założone przez Rusinów Grodno w początkowych wiekach było miastem prawosławnym, czego symbolem jest cerkiew na Kołoży z XII wieku. W tym też czasie stanowiło centrum handlowe i przemysłowe Czarnej Rusi (tereny obecnej grodzieńszczyzny). Od 1376 roku Grodno znajdowało się w granicach Litwy, a w roku 1391 otrzymało prawo magdeburskie. Tutaj zmarli: 4 marca 1484 roku św. Kazimierz, w 1492 roku jego ojciec Kazimierz Jagiellończyk, a w 1586 roku Stefan Batory. 1 lipca 1569 roku po podpisaniu Unii Lubelskiej, miasto stało się ważnym ośrodkiem w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Na przemian z Warszawą co trzeci sejm odbywał się w Grodnie.
Nadniemeński gród był ulubionym miastem Stefana Batorego. Król ufundował wiele jezuickich kolegiów zakładanych na bazie ofiarowanych zakonowi parafii i bardzo chciał, aby jezuici osiedlili się także w Grodnie. Tak też się stało, ale dopiero w 1622 roku. Jezuici wkrótce wybudowali drewniany kościół, pierwotnie pw. św. św. Apostołów Piotra i Pawła przemianowany następnie na kościół pw. św. Franciszka Ksawerego. W drugiej połowie XVIII wieku do znacznego rozwoju przemysłowo - handlowego miasta przyczynił się podskarbi litewski Antoni Tyzenhauz.
W 1793 roku w Grodnie obradował ostatni Sejm Rzeczypospolitej, który zniósł Konstytucję 3 Maja i pod rosyjskimi bagnetami uchwalił II rozbiór Polski. Tu także dwa lata później abdykował ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski. Nam Polakom z Grodnem chyba najbardziej kojarzy się Eliza Orzeszkowa i jej powieść
Nad Niemnem rozgrywająca się w niedalekich Bohatyrowiczach. Pisarka przez wiele lat mieszkała w Grodnie i działa na wielu niwach. Została pochowana na miejscowym cmentarzu.
W latach 1922-27 przy kościele franciszkańskim położonym na lewym brzegu Niemna ojciec Maksymilian Maria Kolbe wydawał
Rycerza Niepokalanej.
Grodno było tym miastem z terenów zajętych przez Sowietów na mocy układu Ribbentrop-Mołotow, które najdłużej stawiło czoła agresorowi. Bolszewicy wkroczyli do Grodna 20 września 1939 roku. Miażdżącej przewadze wroga opór stawiła garstka żołnierzy wsparta ochotnikami cywilnymi, w tym harcerzami i harcerkami
z gimnazjów i szkół zawodowych. Po dwudniowej nierównej walce miasto zostało zdobyte, a 300 jego obrońców w tym kilkunastoletnich chłopców rozstrzelali
oswobodziciele niosący wolność ciemiężonym narodom burżuazyjnej Polski.
Matka Boża Kongregacka
Obraz Matki Bożej Kongregackiej jest kopią obrazu Matki Bożej Śnieżnej z bazyliki Santa Maria Maggiore w Rzymie. Przywieźli go do Grodna dominikanie na początku XVII wieku. Obraz został namalowany na miedzianej płytce o wymiarach 17,8x22,3 cm. Jego ostatni właściciel Wojciech Żelarowski, zapisał obraz w testamencie z 26 marca 1664 roku Studenckiej Kongregacji Mariańskiej, która wyróżniała się gorliwością w nabożeństwie do Matki Bożej. 3 sierpnia tego samego roku obraz został przeniesiony do kościoła jezuitów pw. św. Franciszka Ksawerego - obecnej bazyliki grodzieńskiej. Umieszczono go w kaplicy, którą opiekowała się Kongregacja Studentów. Od tego też czasu nazywany jest on Kongregackim albo Studenckim. W 1688 roku został oficjalnie uznany kult Matki Bożej Kongregackiej. W jego propagowaniu największy udział mieli członkowie Studenckiej Kongregacji.
6 XII 1705 roku miała miejsce konsekracja nowego, murowanego kościoła pw. św. Franciszka Ksawerego. Dokonał jej biskup chełmiński Teodor Potocki w obecności króla Augusta II i cara Piotra I. Świątynia jest zaliczana do najpiękniejszych przykładów barokowej architektury na byłych terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Budynek to trójnawowa, kopułowa bazylika z transeptem i bocznymi kaplicami. Ma 60 m długości i 30 m szerokości. Jego fasada jest oflankowana dwiema czworobocznymi wieżami. Wnętrze świątyni ozdabia wysokiej klasy zespół 12 drewnianych barokowych ołtarzy. Ołtarz główny jest dziełem mistrza Johanna Christiana Schmidta z warmińskiego Reszla. Posiada trzy kondygnacje wypełnione kolumnami, pilastrami i posągami. W nawie głównej znajduje się 14 fresków przedstawiających sceny z życia św. Franciszka. Kościół posiada jedyny czynny w Europie zegar wahadłowy z XVI wieku.
Po kasacji zakonu jezuitów w 1773 roku, kult Matki Bożej Kongregackiej zaczął powoli zanikać. Od 1782 roku pojezuicki kościół nazywany jest farnym. Ożywienie kultu nastąpiło w roku 1917, a z dniem 5 sierpnia tegoż roku został ustanowione święto Matki Bożej Kongregackiej, głównej patronki Grodna.
W 1960 roku parafia farna na 27 lat została pozbawiona kapłana. Przez ten czas kościół był jednak pod wieloraką opieką wiernych. W 1987 roku władze zgodziły się na odprawianie w roku pięciu mszy św. W 1988 roku zezwolenie na pracę w parafii otrzymał obecny metropolita moskiewski kardynał Tadeusz Kondrusiewicz. Pochodzący spod Grodna kapłan wydatnie przyczynił się do odnowy życia religijnego i parafialnego, odrodzenia kultu do Matki Bożej Kongregackiej.
15 grudnia 1990 roku Ojciec Święty Jan Paweł II nadał świątyni tytuł i przywileje Bazyliki Mniejszej. 13 kwietnia roku 1991 papież wyznaczył ją na katedrę biskupią nowo utworzonej Diecezji Grodzieńskiej. 4 marca 2003 roku Jan Paweł II zezwolił na koronację łaskami słynącego obrazu Matki Bożej Kongregackiej.
Uroczystości
28 sierpnia 2005 roku. To mój ostatni dzień pobytu na Białorusi. Wcześnie rano wyjechałem autobusem z Lidy do Grodna. Przed powrotem do kraju chciałem chociaż częściowo uczestniczyć w religijnym święcie tego miasta. Razem ze mną jechała kobieta z siedmioletnią wnuczką. One także udawały się na święto. W autobusie zamówionym dla chętnych z ich parafii nie było już miejsca. Do Grodna przyjechaliśmy dwie godziny przed czasem. Poszedłem ulicą Karola Marksa (dawną Brygidzką), w kierunku widocznej bazyliki. Po drodze minąłem dawny kościół brygidzki (obecnie sióstr nazaretanek z Ośrodkiem Duszpasterstwa Rodzin) i już byłem na placu Sowieckim (Batorego).
To przy nim stoi bazylika katedralna pw. św. Franciszka Ksawerego. W dniu 28 sierpnia obchodziła jubileusz 300 lat konsekracji, a obraz Matki Bożej Kongregackiej otrzymał papieskie korony. Wewnątrz świątyni było sporo ludzi, trwała msza święta. Uroczystości rozpoczęły się dzień wcześniej o godzinie 19.00 i trwały całą noc. Na plac Sowiecki podjeżdżały kolejne autobusy z wiernymi z różnych miast grodzieńszczyzny, którzy wpierw wchodzili do świątyni pomodlić się do Matki Bożej. Wśród nich byli także rodacy z parafii Ciężkowice z diecezji tarnowskiej. Następnie wszyscy kierowali się do pobliskiego kościoła pobernardyńskiego, przy którym mieści się Wyższe Seminarium Duchowne w Grodnie. Do tego samego celu zdążali też z różnych stron grodnianie.
Tuż przy kościele znajduje się ustronny plac, na którym odbyły się uroczystości koronacyjne. O godzinie 11.00 z bazyliki rozległy się dźwięki dzwonów zegarowych, których melodia przypomina łacińską sentencję: Los zmienny, a Bóg podziwu godny. Ze świątyni wyruszyła uroczysta procesja z obrazem Matki Bożej Kongregackiej. Szli w niej księża i siostry zakonne, episkopat Białorusi, zaproszeni wysocy duchowni z zagranicy a wśród nich kardynał Henryk Gulbinowicz, przedstawiciele Uniwersytetu Grodzieńskiego, KUL -u, Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego i wierni. Stałem na wprost zbliżającej się procesji, płynącej od orkiestry muzyki i towarzyszącego jej śpiewu. Czułem duże wewnętrzne uniesienie, jakie mi towarzyszy podczas uroczystości religijnych. Szczególnie, kiedy uczestniczę w nich pierwszy raz, a przede wszystkim na Białorusi. Tak było w roku 1995 w Trokielach na Trokielance, podobnie w moich Sobotnikach w 1999 roku na święcie Matki Bożej Różańcowej.
Plac szybko zapełnił się i sporo ludzi ustawiło się na otaczającej go ulicy. Dzięki uprzejmości pani z sekretariatu seminarium wszedłem na wieżę kościelną. Musiałem przecisnąć się obok dużego dzwonu, aby mieć dobry widok na zgromadzonych pode mną ludzi i bliski Niemen. Wśród wygłoszonych przemówień największą owację wzbudziły słowa kardynała Tadeusza Kondrusiewicza. Mówiąc o historii kościoła pw. św. Franciszka Ksawerego, o rozwijającym się współczesnym Grodnie dobitnie podkreślił on, że [...] nie samym chlebem człowiek żyje. Nastąpiła koronacja obrazu i akt oddania diecezji w opiekę Matki Najświętszej. Niestety nie mogłem zostać dłużej. Za godzinę miałem pociąg do Kuźnicy Białostockiej.
Z pewnością odwiedzę jeszcze Grodno. Pójdę pod pomnik Elizy Orzeszkowej i położę kwiaty na jej grobie, pospaceruję uliczkami starej części miasta i nadniemeńskim brzegiem.
Zakończenie
We wstępie napisałem, że nasi rodacy na Białorusi mogą swobodnie wyznawać wiarę katolicką, kultywować polskie tradycje, uczyć swoje dzieci języka polskiego. Jednak nie odbywa się to bez przeszkód.
Kilkanaście lat temu nastąpił przełom w dziedzinie powszechnych praktyk religijnych w kościele katolickim na Białorusi, kultywowania narodowych, polskich tradycji i nauki języka polskiego. Nie jest to jednak zbyt długi czas na odbudowanie tego, co prawie zburzono; otworzenia tego, co zostało zamknięte; wznowienia tego, co było zapuszczone. W wielu przypadkach nastąpiła praca od podstaw. Nadal jest wiele poważnych braków, jak choćby niedostatek kapłanów na parafiach. W najbardziej katolickim województwie grodzieńskim na 160 parafii około 40 nie ma duszpasterza. Brakuje również braci i sióstr zakonnych. Oprócz pracy duszpasterskiej, kapłani wzięli na siebie obowiązek, który na Białorusi według prawa do nich i parafii nie należy. Chodzi o opiekę nad cmentarzami parafialnymi, będącymi tam własnością gmin i miast. Odpowiednie urzędy prawie wcale się nimi nie zajmują. Dobrze prowadzone miejsca pochówku są zasługą księży i wiernych, którzy utrzymują je swoją pracą i ofiarnym groszem.
Od kilku lat w kościele katolickim na Białorusi tam, gdzie dotychczas funkcjonował język polski, wprowadzany jest do liturgii mszy św. język białoruski. Dzieje się to nawet w parafiach o zdecydowanej przewadze ludności polskiej, bez pytania tych społeczności czy się na to zgadzają, co o tym sądzą. Jest to dla mnie niezrozumiałe i uważam za bardzo szkodliwe dla katolików Polaków, dla polskiej społeczności.
Przeprowadzone na Białorusi badania Julii i Olega Gorbaniuków z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (patrz Postrzeganie przyczyny i konsekwencje wprowadzenia języka białoruskiego do liturgii mszy św. w kościele katolickim na Białorusi w Magazyn Polski Nr 4(33)/Grodno 2004) między innymi wykazały, że wierni, którzy uczestniczą we mszy św. odprawianej w języku polskim, rozumieją jej sens w stopniu wystarczającym, aby w pełni uczestniczyć w nabożeństwie. I to niezależnie od tego, czy języka polskiego używają poza kościołem, czy też nie. A bardzo często jest to też dla nich jedyna możliwość kontaktu z językiem ojczystym.
Języka polskiego można obecnie uczyć się nie tylko przy kościele uczestnicząc w liturgii mszy św. czy na katechezie. Od dobrych dziesięciu lat można go poznawać w szkołach, na różnych kółkach prowadzonych przy domach kultury, w Domach Polskich. Chętnych do nauki jest więcej niż możliwości, a możliwości kreuje państwo. Takiej szansy nie stworzono w Woronowie, stolicy powiatu, w którym to powiecie według oficjalnego spisu, ponad 80% mieszkańców stanowią Polacy i osoby polskiego pochodzenia. Nie zgodzono się na projekt utworzenia w mieście szkoły (średniej jedenastoklasowej) z polskim językiem wykładowym. Na Białorusi są jedynie dwie takie placówki: w Grodnie i Wołkowysku. W innych szkołach, gdzie są takie potrzeby, języka polskiego można uczyć się jedynie na zajęciach dodatkowych w formie przedmiotu nieobowiązkowego.
Ostatnia polska szkoła na Białorusi, właśnie na grodzieńszczyźnie, została zamknięta na początku lat pięćdziesiątych. A przecież w wielu jej rejonach rdzennymi i przeważającymi mieszkańcami byli wciąż Polacy. Nauczyciele pracujący w polskich szkołach wyjeżdżali do kraju nie tylko z powodu trudnej sytuacji materialnej. Można było z tym sobie jakoś poradzić. Najgorszą i decydującą rzeczą był nacisk władzy radzieckiej na nauczycieli z polskich szkół, aby wyjechali z Białorusi. Jako argumenty podawano ich niski poziom ideologiczny i polityczny, nieprawidłowości w wykładaniu swojego przedmiotu.
Zarzuty polskim nauczycielom o wykształceniu pedagogicznym, że nieprawidłowo nauczają dzieci robili inspektorzy, którzy mieli najwyżej ukończone siedem klas szkoły, choć to liczyło się wtedy jako średnie wykształcenie. I to nie tylko oni prezentowali taki poziom edukacji. Na przykład prokurator jednego z rejonów nie miał nawet ukończonych siedmiu klas, natomiast doskonale opanował i stosował wobec ludzi metody represyjne, których nauczyła go partia komunistyczna. I tak oto język polski znikł ze szkół na Białorusi.
W dawnym zaborze rosyjskim w planowy sposób zaszczepiano dzieciom i młodzieży antypolskość. Miało to szczególnie miejsce na terenach byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego po Powstaniu Styczniowym1863 roku. Wprowadzono wówczas na wielką skalę system szkół ludowych na wsi. Były one jednym z głównych narzędzi w rusyfikacyjnej polityce caratu. W swej funkcji edukacyjnej szkoły kierowały się ustalonym odgórnie programem politycznym. Miał on na celu sianie nienawiści do wszystkiego, co łączy się z polską kulturą, tradycją, nie mówiąc już o języku polskim, w którym nie wolno było sprowadzać żadnego słowa drukowanego. W wielu przypadkach ta polityka odniosła zamierzony skutek. Rozbita została jedność między Polakami, Białorusinami, Litwinami i Żydami, skłócono dwór ze wsią. Jeżeli chodzi o wiarę, to kraj podzielił się na katolicko - zachodni i prawosławno - wschodni, co szczególnie uwidoczniło się na wsi. Do prawosławia siłą zmuszano grekokatolików i katolików. Rezultaty tych działań są widoczne także dzisiaj.
Powojenna polityka wynaradawiania w ZSRR będąca kontynuacją polityki carskiej i bolszewickiej, trwała kilka dziesiątków lat i poczyniła duże spustoszenia. Trudno to jest dzisiaj odbudować. Szczególnie w dawnych republikach nazwijmy to słowiańskich, jak na Białorusi czy Ukrainie. Tam gdzie zagrabiony naród i kraj wyraźnie odróżniał się swoją historią, kulturą czy językiem od Rosji carskiej a później radzieckiej, nie można było zawładnąć jego tożsamością, mimo wszechobecnej rusyfikacji i sowietyzacji życia. Mam tutaj głównie na myśli kraje nadbałtyckie, a szczególnie Litwę z dużą społecznością polską. Nasi rodacy tam mieszkający zachowali przez cały czas istnienia Związku Radzieckiego możliwość nauczania swoich dzieci w polskich szkołach i praktykowania wiary w języku polskim. Polaków i osób polskiego pochodzenia mieszka na Litwie mniej niż na Białorusi, ale jest tam około 120 polskich szkół, w których uczy się ponad 22000 dzieci i młodzieży. Niestety Litwini prowadzą politykę dyskryminującą szkoły mniejszości narodowych, w tym polskie. Ograniczają środki finansowe na ich wspomożenie szczególnie na wsi, wprowadzają różne zarządzenia i przepisy, które utrudniają funkcjonowanie polskiej oświaty na Litwie.
Jednak język w jakim się wypowiadamy, jest tylko jednym ze wskaźników naszej narodowości, ale niekoniecznym. Wydaje się, że najważniejsze jest nasze odczucie wewnętrzne i nasza wiedza. Możemy na przykład mówić po rosyjsku, a czuć się Białorusinem lub Polakiem. Możemy mieć udokumentowane polskie pochodzenie, ale wskutek rusyfikacji czy sowietyzacji nie odczuwać związku z polskim narodem. Możemy też nie odczuwać silnego powiązania z żadną narodowością i możemy być dobrym obywatelem kraju, w którym mieszkamy.
Edward Woyniłłowicz (1847-1927), mińszczanin, wybitny działacz ziemiański, założyciel wielu polskich instytucji o charakterze gospodarczym na Mińszczyźnie i Wileńszczyźnie, przewodniczący Mińskiego Towarzystwa Rolniczego, od roku 1906 prezes Koła Polaków z Litwy i Rusi w Radzie Państwa Rosji, fundator wraz z żoną Olimpią z Uzłowskich kościoła w Mińsku pw. św. św. Symeona i Heleny (tak zwany Czerwony kościół) napisał w swoich Wspomnieniach:
[...] Mechaniczne unaradawianie wszędzie wykazało swoją bezcelowość. Ważniejsze są wpływy waluty psychicznej. Dla potęgi zatem Państwa ważniejszym jest mieć zaludnienie niekoniecznie mówiące językiem państwowym, ale czujące się dobrze pod władzą tego państwa, od którego ma zapewnione warunki rozwoju narodowościowego, tudzież podstawy materialnego i moralnego dobrobytu. Przy zapewnieniu tych warunków państwo na elemencie, chociaż innoplemienym, spokojnie polegać może.
Pisząc te słowa autor miał też na względzie złą politykę narodowościową prowadzoną przez państwo polskie po odzyskaniu niepodległości w roku 1918, niezrozumienie idei jagiellońskiego państwa na Kresach, przekładanie nacjonalizmu polskiego nad koncepcję asymilacji państwowej, której był orędownikiem.
Wielkie Księstwo Litewskie charakteryzowało się m.in. zgodnym współżyciem jego mieszkańców w państwie wielonarodowym i wielokulturowym. Jeżeli chcemy nawiązywać do jego tradycji, aby nie popełniać błędów innych, to róbmy to rzeczywiście. Chyba, że do prawidłowości rozwojowych danego państwa i narodu, musi należeć przejście wszystkich kolejnych etapów, w tym także tych złych, jakim jest własny nacjonalizm. Łatwo krytykujemy nacjonalizm innych narodów, a zapominamy o własnym.
Białoruskie podróże. Pociągiem z Poznania do Białegostoku. Następnie autobusem do Lidy przez Grodno, Skidel i Szczuczyn. Z Lidy też autobusem do Sobotnik, Iwia, Lipniszek, Trab i Trokiel. Okazjonalnie była Brzozówka, Nowogródek, Mir, Korelicze, Świteź i Żodziszki. Zaledwie przejeżdżałem przez Wołkowysk, Słonim, Holszany, Oszmianę.
Białoruskie podróże rowerem wokół Sobotnik. Czasami dalej, jak do Lipniszek przez Łyntup i Kładniki. Z powrotem przez Annopol i Korejwicze, błądząc w poszukiwaniu przedwojennych dróg i ścieżek, które zostały tylko na starych mapach. Rowerem po drodze asfaltowej, szutrowej lub piaszczystej. Leśnymi dróżkami to gładkimi, to wyboistymi. Przez rzeczki i mszary. Z trudem kręcąc pod wiatr, którego nie można przekrzyczeć. I lekko z wiatrem delikatnie popychany w plecy. Sama przyjemność.
Białoruskie podróże pieszo, kiedy młode nogi dobrze jeszcze niosą. A jak się zmęczysz, to usiądziesz na polnym kamieniu, zanurzysz stopy w płynącym strumieniu. Położysz się na wznak na swojej ziemi. Przytulisz się do niej i wtedy poczujesz jej ciepło, tętno i oddech. Usłyszysz głosy tych, co już odeszli.
A nad tobą będą płynęły obłoki, a w uszach będzie ci szumiał znajomy wiatr, a za głową będą ci grały świerszcze.
Spis treści
Wstęp ... 5
Podróż pierwsza. Kapłan z Iwia ... 9
Podróż druga. Matka Boża Trokielska ... 29
Podróż trzecia. 100 lat kościoła w Trabach ... 49
Podróż czwarta. Korony dla Grodna ... 65
Zakończenie ... 83
Książki Kazimierza Niechwiadowicza można kupić na Grodzieńszczyźnie w:
- Grodno, sklepik przy kurii biskupiej na ul. K. Marksa 4: Żemłosław, Białoruskie podróże, Moje Sobotniki, Trokiele 2003.
- Żemłosław rejon Iwie, biblioteka w pałacu: Żemłosław, Białoruskie podróże, Moje Sobotniki.
- Lida, kiosk przy kościele pw. św. Rodziny na ul. Rybinowskiego: Żemłosław, Białoruskie podróże.