Папярэдняя старонка: Пясецкі Сяргей

Sprawa Sergiusza Piaseckiego w Komendzie Policji Państwowej powiatu lidzkiego 


Аўтар: Skorobocki Eugeniusz,
Дадана: 17-02-2015,
Крыніца: Skorobocki Eugeniusz. Sprawa Sergiusza Piaseckiego w Komendzie Policji Państwowej powiatu lidzkiego // Magazyn Polski. №3(32) - 2004. С. 52-61.



Sprawa Sergiusza Piaseckiego w Komendzie Policji Państwowej powiatu lidzkiego

Prowadząc kwerendę archiwalną w Państwowym Archiwum Obwodu Grodzieńskiego w zespole przedwojennych materiałów Komendy Policji Państwowej powiatu lidzkiego odnalazłem kilka ciekawych kart, dotyczących losu wy bitnego polskiego pisarza Sergiusza Piaseckiego. Latem 1926 r.on dokonał napadów rabunkowych za co otrzymał wyrok śmierci, zamieniony na długoletnie więzienie. Z dokumentówpolicji wynika, że Piasecki był osobą narażoną na ekstremalne niebezpieczeństwa, ryzyko, awan- turniczość, żywiołową przygodę mieszczącą się na granicy przestępstwa. Bujność doświadczeń pomogło mu w więzieniu zostać pisarzem. Proponuję Czytelnikom zapoznać się z dokumentami arehiwalnymi( stylistyka jak w oryginale), które rzucają światło na przebieg śledztwa w sprawie popełnionych przestępstw przez Sergiusza Piaseckiego.

Eugeniusz SKROBOCKI


Państwowe Archiwum Obwodu Grodzieńskiego. Fond 200, opis 1, sprawa 9, karty 410, 414, 415, 416, 417, 639, 659 - 666.


Telefonogram N 429

Dnia 27.VII. 1926r. pomiędzy godziną 7 a 8 rano na szosie Lida-Grodno, w odległości 20 km od Lidy obok folwarku Repniki i 40 metrów od budki dróżnika obrabowani zostali Morduch Drażnin i Jo- chel Baryszewski z Ostryny, przez jednego uzbrojonego w nagan rabusia, który zrabował Drażninowi 1040 zł. banknotami: 5 po 100 zł. Reszta 2,5 i 10 zł., oraz bilonem około 40 zł., a Baryszewskiemu zegarek czarny, cienki w celulejdowym futerale wartości 10 zł. Rysopis sprawcy: brunet, wzrostu średniego, lat około 30, twarz podłużna, chuda ciemno opalona, zarost ciemny mały golony, czapka cyklistówka ciemno brązowa, frencz ciemno brązowy, spodnie szare długie - boso, chodził przed rabunkiem po szosie z koszykiem białym starym plecionym i po rabunku udał się do lasu na prawo licząc od Lidy.

Komendant powiatowy.


Komenda Powiatowa Policji Państwowej Lida

L.6538

Lida, dnia 27. VII. 1926 r.

Powyższy telefonogram przesyłam z poleceniem wszczęcia energicznych poszukiwań, zmierzających do ujęcia wspomnianego sprawcy rabunku, w razie ujęcia dostarczenia go do tutejszej Komendy.

Do posterunków Policji Państwowej w Powiecie

Komendant powiatowy.


Komenda Powiatowa P. P. Lida

L. 6538/7167

Lida, dnia 30. IX. 1926 r.

Zarządzone poszukiwania tel. N429 z dnia 27. VII. 1926 roku za sprawcami dokonanego napadu rabunkowego w dniu 27. VII. 1926 roku na szosie Lida - Grodno na osobach Drażnina i Baryszewskiego oraz tel. N 480 z dnia 23. VIII. 1926 roku dokonanego napadu w dniu 22. VIII. 1926 roku idącą z Wasi- liszek do stacji kolejowej Skrzybowce odwołuję. Ponieważ sprawców powyższych napadów ujęto i są nimi Piasecki Sergiusz i Niewiarowicz.

Komendant powiatowy.


Dnia 22. VIII. 1926 r. o godzinie 19. 45 zgłosił się na Posterunek P. P. w Wasilisz- kach Stanisław Żuk, furman kolejki konnej i zameldował o dokonaniu napadu rabunkowego przez dwóch nieznanych osobników, uzbrojonych w rewolwery automatyczne na pasażerów jadących do stacji kolejowej Skrzybowce, którzy po zrabowaniu pieniędzy i innych rzeczy wartościowych zbiegli w otaczający las w kierunku Wielkiego Możejkowa.

Zarządzony natychmiastowy pościg przez P. P. P.

w Wasiliszkach na miejscu przestępstwa odnalazł porzucone przez bandytów, 2 (dwa)modele dentystycznych zrabowanych jednej z pasażerek, z powodu nocy żadnych innych śladów nie ustalono, któreby mogły ułatwić pościg za zbiegłymi bandytami.

Zatrzymani w czasie pościgu podejrzani osobnicy, okazani poszkodowanym zostali natychmiast zwolnieni po konfrontacji, ponieważ nie byli poznani jako sprawcy napadu.

Dochodzenia prowadził

Kociubiński

St. Przodownik


Pilne

28. VII. 1926 r.

L. 6538.

Do Zarządu Śledczego w Warszawie

W dniu 27 lipca r. b. pomiędzy godziną 7-8 rano na szosie Lida - Grodno w odległości 20 km od Lidy obrabowani zostali Morduch Drażnin i Jochel Boryszański, którym uzbrojony w nagan rozbójnik zabrał 1040 zł. i zegarek.

Napadu powyższego dokonano obok mieszkania dozorcy drogowego Konstantego Taperka w Radziwoniszkach, u którego od dnia 15 czerwca r. b. gości ciotka jego Florentyna Wyrczak, c. Kazimierza, lat 51, panna, z zawodu służąca, zam. rzekomo w Warszawie, przy ul. Zimnej 5 u Frenkla oraz siostra Janina Taperek, c. Antoniego, lat 23, panna, z zawodu służąca, zam. rzekomo w Warszawie przy ul. Kredytowej 10 u Rozentala.

Ze względu na wynikłe w toku dochodzenia podejrzenie, proszę o powiadomienie czy Florentyna Wyrczak i Janina Taperek podały prawdziwe miejsce zamieszkania i o nadesłanie o nich szczegółowych informacji.

Zarazem proszę o zarządzenie wywiadów w celu ustalenia, czy która z nich nie była w kontakcie z przestępcami, a w szczególności z podejrzanym o rabunek, którego rysopis jest następujący: wzrostu średniego, brunet, lat około 30, twarz podłużna, szczupła, bez zarostu, ubrany w cyklistówkę brązową, c. brązowy frencz i szare spodnie.

Komendant Powiatowy

Podpis


Komenda P. P. Pow. Lidzkiego

4 września 1926 rok m. Lida

N 6538

Piasecki Sergiusz

obw. o napad rabunkowy

Do Pana Śledczego II rewiru w Lidzie

W ślad za telefonogramem z dnia 27. VII. 1926 r. L. 429 i dochodzeniem z dnia 2. VIII. b. r. za L. 6538 przedkładam odpis sprawozdania z dochodzenia w sprawie Sergjusza Piaseckiego, obwinionego o dokonanie rabunku w dniu 27. VII. 1926 r. na szosie Lida- Grodno w gminie Tarnowskiej na osobie Morducha Drażnina i Jochela Borysza- ńskiego z Ostryny oraz odpis zeznania obwinionego.

Równocześnie nadmieniam, że aresztowany Sergjusz Piasecki, oryginał jego zeznania, protokół konfrontacji, protokół rozpoznania dowodu rzeczowego, oraz dowód rzeczowy w postaci zegarka przesłane zostały Panu Sędziemu w dniu 2 września b. r. za L. 7167 przy sprawie doraźnej tegoż Piaseckiego i Antoniego Niewiarowicza, obwinionych o napad rabunkowy, dokonany w dniu 22 sierpnia b. r. na pasażerów kolejki wąskotorowej na 8 załącznikach.

Komendant Policji Państwowej Powiatu Lidzkiego


Komenda Policji Państwowej Powiatu Lidzkiego

Dnia 2. VIII. 1926 r.

Do Komendanta Rejonowego P. P. w Ejszyszkach

N 6538

m. Lida

Przeprowadzone w sprawie napadu rabunkowego, dokonanego w dniu 27 lipca r. b. na szosie Lida - Grodno, dochodzenie wykazuje, że sprawca był miejscowy i ze względu na powodzenie może w krótkim czasie zorganizować bandę rozbójniczą, wobec czego polecam dołożyć wszelkich starań w kierunku ujawnienia tego przestępcy i nakłaniać komendantów posterunków, współdziałając z nimi do przeprowadzania dokładnych wywiadów, wysyłając w razie potrzeby specjalne patrole.

Polecam równocześnie sprawdzić i dowieść Komendzie, czy posterunki z chwilą otrzymania zawiadomienia o napadzie zareagowały odpowiednio i zgodnie z otrzymanymi w tym przedmiocie poleceniami.

Rysopis sprawcy wysłany został wszystkim posterunkom w telefonogramie z dn. 27. VII. r. b. za L. 429.

Komendant Powiatowy

Podpis


Sprawozdanie

Starszego przodownika służby śledczej Myszkowskiego Edwarda z Powiatowej Komendy Policji Państwowej w Lidzie z dochodzenia w sprawie Sergiusza Piaseckiego i Antoniego Niewiarowicza obwinionych o dokonanie napadu rabunkowego w dniu 22. VIII. 1926 r. na pasażerów kolejki wąskotorowej na szlaku Wasiliszki - Skrzybowce.

Sergiusz Piasecki, bezpośrednio po wyjściu więzienia, sierpień 1937 r.

22 sierpnia r. b. o godzinie 19.00 m. 45 furman kolejki wąskotorowej Stanisław Żuk z Wasiliszek zameldował st. przód. Kociubińskiemu, iż tegoż dnia o godz. 18.00 dwaj uzbrojeni rozbójnicy obrabowali pasażerów, których on wiózł do st. Skrzybowce. Przeprowadzone przez st. przód. Kociu- bińskiego dochodzenie wykazało, że napad dokonany został w lesie na drodze z Wasiliszek do Skrzybowców w odległości 1 i pół kim. od szosy Lida - Grodno na terenie gminy Lebio- dzkiej, pow. Lidzkiego przez dwóch nieznanych uzbrojonych mężczyzn, z których jeden był wzrostu średniego, barczysty, lat około 30 o twarzy pociągłej z wystającymi kośćmi policzkowymi, zaroście golonym, grubym głosie, ubrany w skórzaną marynarkę koloru ciemnego, zniszczoną na plecach wydartą, spodniach białych sztruksowych, w czarnych chromowych kamaszach, w pończochach sportowych wełnianych koloru brązowego z białym paskiem, w czapce maciejówce koloru ciemnego; drugi wzrostu średniego, szczupły, lat około 26, o twarzy okrągłej białej, włosy błąd, o zaroście golonym, głosie powolnym i cichym, ubrany w gumowy płaszcz zniszczony, w butach z cholewami chromowymi, czapce cyklistówce białej, chód pochyły, miał przy sobie koszyk z wikliny. Mówili po polsku. Dobywszy rewolwery, kazali podnieść wszystkim pasażerom ręce do góry, po czem zrabowali: 1 / Matli Karczmar z Wasiliszek- torebkę zawierającą 46 zł., obrączkę złotą, pierścionek tombakowy z monogramem "M. Z.", kolczyki złote z takim samym monogramem, oraz paczkę zawierającą25 zł, model na zęby. 2/ Giercowi Karczmarowi z Wasiliszek: 15 dolarów, 80 zł., obrączkę złotą i pierścionek tombakowy z monogramem "J. F.", oraz portfel giemzowy czarny z dokumentami. 3/ Abramowi Bojarskiemu z Wasiliszek skórzany portcygar czarny, zawierający: metrykę urodzenia, 2 fotografie, świadectwo o rejestracji i 18 zł. w gotówce, prócz tego zegarek ręczny niklowy oraz palto jesienne koloru brązowego. 4/ Janowi Sied- lanowskiemu zam. w Warszawie Nowy-Swiat 67, chleb z masłem i wędlinę. Woźnicy Stanisławowi Żukowi i pasażerce Stanisławie Poniatowskiej, zam. w fol. Lachówka, gm. Wasi- liskiej nic nie zrabowano. Rozbójnicy po obrabowaniu wymienionych odcięli uprząż od konia i zbiegli w las. Przy oględzinach znaleziono na miejscu napadu tylko szczątki połamanego modelu na zęby. Zarządzony pościg, obławy, rewizje i konfrontacje z podejrzanymi nie dało żadnego rezultatu i na ślad sprawców nie natrafiono.

Nocą z 28 na 29 sierpnia r. b. Joanna Izmajłowiczówna z Wilna zameldowała w Komisariacie P. P. w Nowo - Wilejce, że u jej koleżanki Wiery Bułgakowskiej w Nowo - Wilejce przebywają dwaj podejrzani i uzbrojeni mężczyźni, skutkiem czego, zostali aresztowani Sergjusz Piasecki, urodzony w Lachowiczach, pow. Baranowickiego i Antoni Niewiarowicz urodzony w Mińsku, obaj bez stałego miejsca zamieszkania, a przy rewizji znaleziono u nich dwa rewolwery- nagan i parabellum z amunicją i ze względu na stawiany przez aresztowanych opór, sprawa ich ujęcia z braku innych dowodów przesłana została do Podprokuratora na powiat Wileński w Wilnie, a ponieważ z zeznań świadków wynikało, że czerpali oni środki na utrzymanie z nieznanych źródeł, posiadali cenniejszą biżuterię, przeto poster, sł. śl. z Komendy Powiatowej

Wileńsko-Trockiej Franciszek Songin przeprowadził specjalne dochodzenie, przy czym ustalono, że obaj oni bywali w powiecie Lidzkim i w czasie napadu na kolejkę nie byli obecni w Nowo - Wilejce, lecz kilkanaście dni przedtem, udali się w kierunku Lidy w ubraniu takim samem, w jakim byli obaj rozbójnicy i z koszyczkiem oraz wygląd ich odpowiadał rysopisowi sprawców tego napadu. Wobec tego przysłani zostali w dniu 31 sierpnia r. b. do Komendy P. P. w Lidzie, gdzie przy badaniu przez aspiranta Jaskorzyńskiego obaj przyznali się do napadu na pasażerów kolejki zgodnie z okolicznościami sprawy, przy czym wskazali miejsce ukrywania zrabowanych przedmiotów skutkiem czego, odnaleziono: kolczyki złote zrabowane Matli Karczmarowej; pierścionek złoty, portfel giemzowy zrabowane Giercowi Karczmarowi; zegarek, palto i część porcygara - zrabowane Abramowi Bojarskiemu. Zrabowane pieniądze zdołali już roztrwonić. Przy konfrontacji dokonanej przeze mnie poszkodowani rozpoznali Piaseckiego i Niewiarowicza jako sprawców napadu oraz odebrane im przedmioty.

Prócz tego, Piasecki Sergiej przyznał się do dokonania napadu w dniu 27 lipca r. b. na szosie Lida - Grodno na Jo- chela Boryszańskiego i Morducha Drażnina z Ostryny, oraz wskazał miejsce przechowywania zrabowanego wówczas Bo- ryszańskiemu zegarka, który został odnaleziony i rozpoznany przez Boryszańskiego.

Dochodzenie wraz ze sprawcami przesłano p. Sędziemu Śledcz. 2 rew. w Lidzie w trybie doraźnym dnia 2. IX. 26 r. za L. 7167.

Lida, dnia 2 września 1926 r.

/-/ Myszkowski, st. przód. sł. śl.


ODPIS

Protokół badania.

W dniu lwrześnia 1926 roku przez aspiranta P.P. Jaskorzyńskiego Stanisława z K.P.P. w Lidzie w obecności Kierownika Komisarjatu P.P. w Lidzie Podkom. Bijucia Włodzimierza i st. wyw. Fidzińskiego Eugeniusza z K.P.P. w Lidzie przeprowadziłem badanie, Niewiarowicza Antoniego podejrzanego o napad rabunkowy w dniu 22 sierpnia r.b. na jadących lorką pasażerów z Wasiliszek do st. Skrzybowce, który w trybie art. 403 U.P.K. zeznał:

Niewiarowicz Antoni, syn Aleksandra, lat 25, urodzony w Mińsku na Komarówce, bez stałego miejsca zamieszkania, narodowości polskiej, wyznania Rz.katol., kawaler, piśmienny, bez zawodu i zajęcia.

Ukończyłem 4 klasy w Mińsku, następnie przybyłem do Polski w 1915 roku, przed odwrotem wojsk rosyjskich i zamieszkałem w Wilnie razem z rodzicami. Ojciec mój zmarł w 1916 roku, a matka w 1919 w kwietniu miesiącu. Po śmierci ojca, gdy się sformowały legiony w Wilnie wstąpiłem jako ochotnik w dniu 2 grudnia 1918 roku do tak zwanej "Obrony Wileńskiej" gdzie służyłem jako szeregowiec. W czasie odstępowania Wojsk polskich z Wilna wstąpiłem do partyzantki majora Dąbrowskiego w dniu 5 stycznia 1919 roku, z którą przedostałem się z tyłów bolszewickich do m-ka Prużany, Ziemi Grodzieńskiej. Po zajęciu Baranowicz zostałem mianowany w dniu 19 kwietnia 1919 roku kapralem. Byłem dwa razy ranny, pierwszy raz w lewą nogę pod Łomżą w dniu 4 sierpnia 1920 roku, drugi raz byłem ranny w prawą pierś i prawą rękę pod m-kiem Dubinki na Litwie w dniu 17 listopada 1920 roku. Po wyzdrowieniu wróciłem znowu do pułku, który był przemianowany na Lidzki Pułk strzelców, a obecnie 76 pułk piechoty stacjonowany w Grodnie. W wojsku służyłem 3 lata i 4 miesiące, zwolniony zostałem z powodu ogólnej demobilizacji ochotników w dniu 10 kwietnia 1922 roku. Po zwolnieniu z wojska wstąpiłem do Milicji ludowej pasa neutralnego w dniu 16 kwietnia 1922 roku gdzie służyłem jako starszy sierżant liniowy, w której to Milicji przesłużyłem do dnia 15 marca 1923 roku, skąd zostałem zwolniony po likwidacji pasa neutralnego. W dniu 27 kwietnia 1923 roku wstąpiłem do biura informacyjnego jako funkcjonariusz zakordonowy do Rosji Sowieckiej. Biuro to mieściło się w Baranowiczach przy ul. Wileńskiej, a kierownikiem tego biura był porucznik Ratyński Stanisław. Z Baranowicz w dniu 15 maja 1923 roku byłem wysłany do Rosji Sowieckiej dla przeprowadzenia wywiadu próbnego, gdzie zostałem aresztowany przez bolszewików i siedziałem w G.P.U. Mińsk w więzieniu przez półtora miesiąca. W dniu 28 czerwca 1923 roku byłem wyrzucony przez granicę sowiecką do Polski, ponieważ tłumaczyłem się, że jestem przestępcą polskim. Po powrocie do Baranowicz zostałem przydzielony do Sergjusza Piaseckiego jako kurier, z którym chodziłem do Rosji zbierać informacje. Piasecki Sergjusz czasem pozostawał w Rosji, a ja z materiałem wywiadowczym powracałem do Polski, zdawałem wszelkie informacje w Ekspozyturze i na nowo udawałem się przez granicę do Rosji, by spotkać Pia- seckigo, z którym powracałem do Polski. W dniu 2 grudnia 1923 roku na granicy zatrzymaliśmy przemytników, którym zabraliśmy towar pozostawiony przez nich, za co zostaliśmy aresztowani, towar nam odebrano i zwrócono poszkodowanym, my zaś zostaliśmy osadzeni w więzieniu nowogródz- kiem gdzie znajdowałem się do dnia 25 maja 1924 roku, w którym to czasie zostałem zwolniony za kaucję 17 złotych, zaś Piasecki Sergjusz mając jeszcze inną sprawę pozostał w więzieniu. Po wyjściu z więzienia zostałem z powrotem przyjęty do Ekspozytury Nr. 6 w Brześciu n/Bugiem.

W dniu 1 września 1924 roku z innymi zostałem wysłany przez Ekspozyturę Szt. Gen. w Wilnie pod Kojdanów /Rosja Sowiecka/ celem zabrania tajnych aktów, lecz to nam się nie udało i pomimo że nas było 11 ludzi zostaliśmy rozbici pod wsią Starzynkami, skąd powróciło nas tylko 7 ludzi, 2 dostało się w ręce bolszewików, a dwóch zostało zabitych. Po tem zajściu zwolniłem się z oddziału II-go, miąłem trochę gotówki osiedliłem się w Wilnie, niczem się nie trudniąc. Po wyczerpaniu gotówki wyjechałem do V. Ekspozytury Oddz. 11 do Lwowa, skąd zostałem wysłany w dniu 12 kwietnia 1925 roku na teren sowiecki, gdzie na stacji Wojtowcach aresztowano mnie przez bolszewickie G.P.U. oddział kolejowy bez dokumentów i odesłany do Wołoczyska do karentyny gdzie siedziałem przez dwa miesiące, a następnie nie udowodniono mi żadnej winy, zostałem wyrzucony do Polski. Po przerzuceniu mnie przez granicę przyjechałem do Lwowa i nie chcąc dalej pracować, dlatego że byłem już raz aresztowany na Ukrainie, więc powróciłem do Wilna. W Wilnie zamieszkałem przy ulicy Popławskiej N 2 u Rodziewiczów, poszukując sobie innej pracy. W dniu 13 września 1925 r. spotkałem się z Piaseckim, który oświadczył mi, że jest zwolniony z więzienia i służy nadal w oddziale II w Brześciu n/B., który zaproponował mi bym z nim razem pojechać do Rosji, ponieważ ma dla mnie przepustkę i pieniądze, na co się zgodziłem i razem z nim wyjechaliśmy do Rosji. W oddziale II-gim pracowałem nadal przez 4 i pół miesięcy jako kurier Piaseckiego Sergjusza. W dniu 29 stycznia 1926 roku z powodu likwidacji Ekspozytury Oddziału II w Brześciu n/B., zostałem zwolniony, a kolega Piasecki był w tym czasie na wywiadzie. Po zwolnieniu mnie na powrót przyjechałem do Wilna i zamieszkałem przy zaułku Żołnierskim Prawym Nr. 4 u Jadwigi Gobis nie mai żadnei pracy. W dniu 3 lutego 1926 roku Piasecki wracając z Rosji zajechał do mnie miał z sobą rewolwer systemu "nagan", granaty, które wiózł do Ekspozytury Oddz. II. W dniu 5 lutego 1926 roku zostaliśmy aresztowani i razem z Piaseckim przez E.U.S. Wilno za to, że posiadaliśmy broń. Piasecki Sergjusz został odesłany do Brześcia n/B. do Oddz. IL, ja zaś jako poszukiwany przez Sąd Okręgowy w Nowogródku byłem tamże odstawiony i osadzony w Więzieniu do sprawy, która się odbyła w dniu 1 czerwca 1926 roku i zostałem uniewinniony skąd powróciłem nazad do Wilna. W Wilnie poznałem się z Wierą Bułgakowską, zamieszkałą w Wilnie przy ulicy Letniej Nr. 33 u której zamieszkałem i ta dawała mnie utrzymanie. Z początku miesiąca sierpnia r. b. będąc w Wilnie spotkałem się z Piaseckim przy hotelu Popowa, gdzie on zamieszkiwał, który oświadczył mi, że chce iść do Rosji Sowieckiej nielegalnie, celem zabrania brylantów, które on miał gdzieś schowane i zarazem zrobienia dobrej roboty dla Oddziału II. Jednocześnie prosił mnie by mu się wystarać mieszkania gdyż chce wypocząć jaki tydzień czasu i wyjechać do Rosji. Na propozycję jego zgodziłem się zabrałem go z sobą do Nowo-Wilejki, gdzie razem mieszkaliśmy. Piasecki gdy był u mnie oświadczył mi, że dokonał napadu na jakiegoś żydka pod Lidąi że ma pieniądze, więc możemy śmiało jechać do Rosji, lecz gdy się dowiedziała o tem Bułgakowska zaczęła go wyzyskiwać i ten pieniądze te przetracił, a gdy przyszedł dzień wyjazdu mieliśmy tylko 15 złotych. Dlatego, że nie mieliśmy pieniędzy Piasecki zaproponował mi wyjazd do Lidy by postarać się w jaki bądź kolwiek sposób pieniędzy. Przed wyjazdem Bułgakowska wiedziała, dokąd i po co my jedziemy i w tym celu postarała się mi czapki kolejarskiej. Z Wilna wyjechaliśmy pociągiem wieczorowym w kierunku Lidy dnia 7 sierpnia r. b. gdzie wysiedliśmy i udaliśmy się po gościńcu prowadzącym do Białohrudy, w lesie przenocowaliśmy skąd na drugi dzień poszliśmy nad rzekę Dzitwę po szosie Grodzieńskiej. W tamtych okolicach przebywaliśmy przez tydzień lub więcej obserwując przejeżdżających. W lesie żywiliśmy się prowizją kupioną w Wilnie, a gdy nam tego zabrakło, gotowaliśmy kartofle z grzybami w naczyniach t. j. w rądlu i kubeczku, które to naczynia Bułgakowska dała nam w podróż, a gdy nam się sprzykrzyło siedzieć w jednym miejscu i byliśmy zmorzeni głodem, przenieśliśmy się za rzekę Lebiodę pod m-ko Wasiliszki gdzie przebywaliśmy przez kilka dni żywiąc się grzybami i kartoflami, a od czasu do czasu łowiliśmy ryby w rzece Lebiodzie, gdzie nas dużo osobników widziało. W czasie naszego pobytu w okolicy Wasiliszek jednego dnia wyszliśmy do lorki jadącej w kierunku st. Skrzybowce, lecz w tym czasie nie mieliśmy śmiałości dokonać napadu, a przy tem jechało dużo chrześćjan, a u nas w zmowie było postanowione, by dokonywać napadu, lecz tylko na żydów, więc daliśmy spokój. Po upływie dwóch dni t. j. 22 sierpnia r. b. zamierzyliśmy dokonać napadu na wspomnianą lorkę i w tym celu wyszliśmy na drogę, którą jedzie lorka z pasażerami w kierunku Skrzybowiec i usiedliśmy pod jodłą. Gdy zauważyliśmy lorkę poszliśmy wzdłuż toru by nas napędziła, a gdy zauważyliśmy^ że jedzie dużo żydów, więc lorkę najpierw przepuściliśmy. W tym czasie Piasecki skinął na mnie, że ich weźmiemy. Piasecki pierwszy skoczył do lorki, kazał zatrzymać konia i po rosyjsku rozkazał pasażerom by takowi podnieśli ręce do góry, ja zaś zatrzymałem się koło lorki trzymając rewolwer w ręku jak również i Piasecki. Piasecki rewidował żydów, a ja rewidowałem jadącego urzędnika, lecz gdy zobaczyłem, że posiada legitymację urzędniczą, a w tym czasie podszedł do mnie Piasecki, z którym razem postanowiliśmy wspomnianemu urzędnikowi zwrócić zabrane przez nas pieniądze, a tylko zabraliśmy temu dwa putersznity, bo nam się bardzo jeść chciało. Ja nic więcej nie zabrałem. Natomiast Piasecki zabrał u jednego żyda jesionkę u drugiego dolary, następnie zabrał paczkę, z której po rozbiciu wyleciało 22 złote. Po zrabowaniu pieniędzy i rzeczy wartościowych Piasecki Sergiusz dał mi nóż by poobrzynać postronki od konia, co też uczyniłem. Przed tem w czasie rabunku zwróciła się żydówka do Piaseckiego, dlaczego ten oddał pieniądze urzędnikowi i jadącej katoliczce, to za to Piasecki zabrał jej kolczyki. Przed dokonanym napadem i w czasie napadu mieliśmy koszyk z wikliny, w którym nosiliśmy swoją prowizję. Po zrabowaniu wspomnianych rzeczy rozkazaliśmy jadącym by przez całą godzinę nie ruszali się z miejsca do czasu usłyszenia wystrzału, sami zaś udaliśmy się do lasu. Smolarnie pozostawiając w prawo w kierunku szosy. Po drodze w lesie pozostawiliśmy koszyk i wyszliśmy na szosę między 33-im a 34-ym kim. i udaliśmy się szosą w kierunku Lidy. Tej nocy nad ranem zaszliśmy pod Lidę i o półtora kim. spożyliśmy zabrane putersznity, obliczyliśmy zrabowane pieniądze i rzeczy, w których okazało się 15 dolarów, 140 zł., 4 pierścionki, parę kolczyków oraz jesionka, którą Piasecki wziął, dlatego, że będzie zimno. Dnia następnego ja udałem się do Lidy w czapce kolejowej, gdzie zakupiłem brzytwę, butelkę wódki, jedzenia, wazeliny, puder, bandaż i z tem w umówionym miejscu spotkałem się z Piaseckim, posililiśmy się, Piasecki ogolił się i wieczorem udaliśmy się do Lidy. Ja kupiłem w Kasie biletowej dwa bilety do Wilna, wsiedliśmy do pociągu i bez żadnych przeszkód odjechaliśmy do Wilna. W Wilnie nie mieliśmy pociągu do Nowo-Wilejki, więc pojechaliśmy dorożką, za którą zapłaciłem 4 zł. Po przybyciu do Nowo-Wilejki Bułgakowskiej w domu nie zostaliśmy, lecz wiedząc gdzie chowa klucz, ponieważ przedtem umówiliśmy się weszliśmy do mieszkania. Na stole w mieszkaniu znaleźliśmy list pisany przez tą ostatnią, że ona wyjechała do matki do majątku Podmerecze koło Turgiel. W mieszkaniu Bułgakowskiej przenocowaliśmy i o godz. 13 wyjechaliśmy do Wilna. Piasecki pozostał w Wilnie, ja zaś pojechałem do st. Jaszuny skąd udałem się piechotą do maj. Podmerecze, lecz Bułgakowskiej tam nie zastałem, a jej matka oświadczyła mnie, że jej córka wyjechała napewno do domu. W tym dniu przenocowałem na wsi koło Turgiel u chłopa, a dnia następnego t.j. 25/VIII. r.b. wynająłem furmankę do Jaszun skąd pojechałem do Nowo-Wilejki, gdzie zastałem Piaseckiego samego, a Bułgakowskiej w domu nie było. Jak dowiedziałem się od sąsiadów, to podobnie Bułgakowska pojechała do Grodna. W mieszkaniu Bułgakowskiej byliśmy dwa dni i przyszykowywaliśmy się do podróży, lecz jak się okazało to było brak rzeczy Piaseckiego, a mianowicie: walizki, gitary i drobnych rzeczy, które były w walizce.

W dniu 27/VIII. r.b. ja pojechałem do Wilna w celu poczynienia zakupu niektórych potrzebnych rzeczy, które nam były potrzebne w drogę do Rosji. W Wilnie spotkałem Bułgakowskąna ul. Kalwaryjskiej o godz. 14 po południu. Na zapytanie moje gdzie była, oświadczyła, że była w Lidzie i bawiła się z oficerami lotnikami, a gdy zarządałem rzeczy Pia- seckiego, takowa odpowiedziała, że będą, następnie Bułgakowskąodprowadziłem do stacji skąd udała się do domu. Ja zaś pozostałem w Wilnie, sprzedałem pierścionki żydowi w sklepie juwilerskim przy zamkowej ulicy naprzeciw kościoła Św. Jana /nazwisko żyda i Nr. Sklepu nie pamiętam/. Za pierścionki wziąłem 34 zł. Kupiłem nóż stołowy, rycyny, oliwy, które to rzeczy przy sprawie i w dniu 27/VIII.r.b. o godz. 5 wieczorem przyjechałem do domu. Wieczorem tego dnia do Bułgakowskiej mieszkania przyszli dwaj kolejarze, przynieśli gitarę Piaseckiego i wspólnie z nimi wypiliśmy 2 butelki wódki i oni poszli do domu. Po odejściu kolejarzy do Bułgakowskiej przyjechała jej koleżanka Janina Izmajłowicz z Wilna. Bułgakowska już była w stanie nietrzeźwym i zaczęły się kłócić o jakiś zegarek złoty i inne rzeczy, które były schowane w składziku i takowych brak. Jak mnie jest wiadomym, to te rzeczy miały pochodzić z kradzieży, lecz, od kogo i skąd tego nie wiem. Dnia następnego t. j. 28/VIII.r.b. Bułgakowska z Izmajłowicz kłóciły się nadal o te rzeczy, a gdy mi się to sprzykrzyło oświadczyłem Bułgakowskiej, że ja natychmiast wyjeżdżam a po powrocie z Rosji do niej nie zajadę. Ta zirytowana rzuciła do mnie szklanką. Jest mi wiadomym, że w 1925 r. w jesieni Bułgakowska Wiera w zmowie z szoferem Nr. tak- . sówki 48 Antonim Szymontysem popełniła rabunek na osobie oficera, nazwiska którego nie wiem, który wiózł pieniądze w sumie 800 zł. w celu wypłacenia robotnikom na granicę przy budowie strażnic koło Mejszagoły. Rabunek ten popełnili w ten sposób, że zabrali w taksówkę tego oficera w stanie nietrzeźwym, wywieźli go za miasto, a tam po zrabowaniu pieniędzy wyrzucili z auta i zostawili na szosie, następnie taż Wiera Bułgakowska namawiała mnie i Piaseckiego by dokonać napadu na jakiegoś francuza, który buduje meczet w Maj- szgeole, lecz na tą propozycję nie zgodziliśmy się.

W dniu 28/VIII. r.b. o godz. 9-ej wieczorem przyszło dwóch policjantów i wezwali nas by podnieść ręce do góry i oddać broń. U mnie rewolwer systemu "nagan rosyjski" był w kieszeni, więc wyciągnąłem za rączkę i oddałem. Wówczas jeden z policjantów wziął mnie za rękę i równocześnie zabrał mi wspomnianą broń, zaś rewolwer systemu "Parabellum" Piaseckiego wisiał na ścianie pod jesionką, którą również zabrali. Ja w tym czasie byłem pijany i awantur żadnych nie robiłem. Po upływie kilku minut wszedł przodownik z trzema policjantami, przeprowadzili w mieszkaniu rewizję, złożyli nasze rzeczy i z tem wszystkiem poprowadzili do Komisaijatu Policji, tam nas zrewidowali dokładnie, a po rewizji osadzili w areszcie każdego w innej celi. Podczas rewizji Policja nie znalazła u mnie zegarka, który miałem w kieszeni spodni, a takowy pochodził z pierwszego rabunku, który popełnił Piasecki. Ja z obawy by po tym zegarku nie udowodniono mi winy napadu takowy schowałem pod pryczę w areszcie. W tym czasie będąc skuty w drugiej celi Piasecki rozkuł się dla tego jego przyprowadzili do celi mojej, a mnie do celi jego. Piasecki jak mi później oświadczył leżąc na pryczy usłyszał chód zegarka, a gdy zobaczył, że to zegarek mój, więc razem z zegarkiem swoim, który pochodził z drugiego napadu, takowe schował pod podłogę. W dniu 29/VIII. r.b. w godzinach popołudniowych zaczęła nas badać policja na okoliczność skąd jesteśmy i od kogo nabyliśmy broń. Ja oświadczyłem, że broń dostarczył Piasecki, ponieważ służył w defenzywie. Po przesłuchaniu nas posadzili razem i Piasecki Sergjusz mówił mi, że, gdy był na badaniu to dał 20 zł. jednemu st. posterunkowemu z Komisar- jatu P.P. Wilejka, który nas badał, że takowy powiedział mu, że to wszystko da się zrobić i że te rzeczy dowodowe, jak to portfel, jesionkę i papierośnice można zniszczyć żeby było więcej pieniędzy. Wiem dobrze, że te 20 zł. Piasecki miał przy sobie w kieszeni na lewym ramieniu od spodu. Po zaaresztowaniu nas, gdy byliśmy prowadzeni do Komisarjatu Policji Piasecki miał przy sobie pierścionek i kolczyki, które po drodze wyrzucił koło toru kolejowego zawinięte w papier. W dniu 29/ VIII. r.b. wieczorem po zbadaniu nas zostaliśmy wezwani przez tegoż st. post. celem zniszczenia rzeczy dowodowych. Piasecki mówił temu st. posterunkowemu, że mamy w lesie zakopane złoto i dolary i umówił się z nim, że da mu wspomniane dolary za zniszczenie rzeczy dowodowych. W tym to celu ów st. posterunkowy wypuszczał mnie z aresztu, bym sam poszedł i przyniósł te pieniądze, lecz Piasecki dał mi do zrozumienia, że okłamał tegoż st. poster, i proponował mu, żeby mnie puścił z dowodami rzeczowemi, na co narazie st. posterunkowy zgodził się, otworzył okno i kazał wychodzić, lecz gdy ja się zbliżyłem do okna mając wszystkie dowody, zatrzymał mnie i oświadczył, że razem ze mną pójdzie. Działo się to w Komisarjacie w przyległym pokoju dyżurnego. W tym czasie, gdy ja miałem udać się do lasu po pieniądze ów st. poster, meldował dyżurnemu, że on mnie zabiera z sobą, by odnaleźć dokument świadczący o rzekomym moim pobycie w Rosji. Ja wraz ze st. poster.udałem się do lasu pobliskiego, mając ze sobą wszystkie dowody rzeczowe. W lesie zaprowadziłem tegoż st. posterunkowego na miejsce, w którem rzekomo miały być zakopane pieniądze i zacząłem kopać równocześnie zakopałem portfel i papierośnicę, a gdy te rzeczy ukryłem oświadczyłem mu, że nie mogłem znaleźć tego miejsca gdzie zakopane pieniądze wobec tego wróciliśmy do Komisarjatu. Po przybyciu do Komisarjatu st. posterunkowy zapytał gdzie jest portfel i papierośnica, któremu odpowiedziałem, że takowe zakopałem poszukując pieniędzy. Na to oświadczenie tenże st. poster, zabrał mnie do lasu już było widno, po drodze spotkaliśmy jednego człowieka, który niósł sęki, a przyszedłszy do miejsca gdzie ukryłem portfel i papierośnicę odnalazłem ich i oddałem jemu. Do lasu szłem już bez jesionki w bluzie. Powracając stamtąd st. posterunkowy pytał mnie, dlaczego nie chcę odkopać tych pieniędzy, na co ja mu oświadczyłem, że Piasecki mówił, żeby nikt nie wiedział, gdy będę te rzeczy odkopywał, bo gdy kto zobaczy, to wszystko zabierze, na co tenże st. posterunkowy przysięgał mi się, że nic nie weźmie prócz pieniędzy, a za to zniszczy sam wszystkie dowody dając mi rewolwer do ręki i mówił, że jeżeli mu nie wierzę mogę go zastrzelić, lecz ja rewolweru nie wziąłem. Ja wiedząc dobrze, że żadnych rzeczy i pieniędzy nie mamy zakopanych oświadczyłem, że pójdziem do Komisarjatu, lecz st. poster, nalegał na to, dając mi drugi raz rewolwer do ręki, lecz wziąć nie chciałem i obiecał, że sam zniszczy te dowody, pouczał nas jak mamy zeznawać, żeby się do winy nie przyznawać, a przed odjazdem do Wilna dowody rzeczowe da nam do ręki i w ten czas powróciliśmy do Komisarjatu Policji. Przed odjazdem do Wilna tenże st. posterunkowy oddał nam papierośnicę i portfel, ja poprosiłem się do ustępu mieszczącego się w dziedzińcu Komisarjatu i takowe wrzuciłem do lochu kloa- cznego. Dowodów tych obecnie nie ma, a w protokóle rewizji jest to zanotowane. Dodaję, że w czasie rabunku pasażerów jadących lorką żydówka, która wymawiała, że dlaczego Katolikom zwracamy pieniądze, wówczas Piasecki zabrał jej kolczyki i uderzył rewolwerem po głowie, a to dlatego, że ona powiedziała, że kolczyki te nie wyjmują się z uszu. Zeznałem wszystko.

/ Odczytano: /-/ Niewiaro wicz.

/-/ Bijuć, podkom.

/-/ Fidziński.

- Świadkowie.

Protokółował:

/-/ Jaskorzyński, aspir.

Za zgodność:

/podpis nieczytelny/.


Protokół badania

W dniu 31 sierpnia 1926 r. przeze mnie asp. P.P. Jaskorzyńskiego Stanisława z Komendy Powiatowej P.P. w Lidzie w obecności Kierownika Komisarjatu P.P. w Lidzie Podkom. Bijucia Włodzimierza i wywiadowcy pow. Wileńsko- Trockiego poster, sł.śl. Songina Franciszka zam. w Wilnie przy ul. Krzywej Nr. 23, m. 1. przeprowadziłem badanie Sergjusza Piaseckiego, podejrzanego o napad rabunkowy w dniu 22 sierpnia r.b. pod Wasiliszkami na lorkę, który zeznał:

Penley, sierpień 1964 r., pożegnanie Piaseckiego. Na zdjęciu z Ryszardem Demlem. Fot. R. Demel.

Piasecki Sergjusz, syn Michała, lat 27, urodzony w Lachowiczach pow. Baranowicki, bez stałego miejsca zamieszkania, bez zajęcia, narodowości polskiej, wyznania prawosławnego, kawaler, karany przez Sąd Okręgowy w Wilnie na 1 rok i 4 miesiące więzienia, za puszczenie w obieg fałszywego czeku.

Ukończyłem 7 klas gimnazjum w Pokrowie, następnie przybyłem do Polski w 1919 r., gdzie wstąpiłem w Warszawie do szkoły podchorążych, którą ukończyłem w dniu 2 grudnia 1920 r. i wyszedłem w szarży podchorążego. Przez cały czas wojny polsko-bolszewickiej służyłem w formacjach białoruskich w stopniu lińjowego podchorążego. W dniu 12 maja 1921 r. zostałem zdemobilizowany i dłuższy czas byłem bez pracy, a następnie otrzymałem posadę wywiadowcy za- kordonowego na Rosję w Ekspozyturze Nr. VI, gdzie pracowałem do dnia 1 grudnia 1923 r. W wymienionym dniu zostałem aresztowany przez przód. Toborowskiego z Posterunku Policji w Rakowie za zatrzymanie towaru przenoszonego przez przemytników do Rosji Sow. za co siedziałem w więzieniu w Nowogródku i w Wilnie przez 21 miesięcy, a następnie zostałem przez Sąd Okręgowy w Nowogródku uniewinniony i zwolniony. Po wyjściu z wiezienia w dniu 26 sierpnia 1925 r. zostałem zaangażowany z powrotem do Ekspozytury Nr. VI w Brześciu n/B. jako konfident zakordonowy, gdzie przesłużyłem do likwidacji takowej, która nastąpiła w dniu 18 lutego 1926 r. Przez ten czas chodziłem do Rosji Sowieckiej więcej 30 razy, skąd przynosiłem mateijał wywiadowczy. Kategorycznie zaprzeczam, bym prowadził wywiad na dwie strony, co może zaświadczyć kpt. Kwieciński były mój szef obecnie pracujący przy Ekspozyturze Nr. 1 w Wilnie przy ul. Adama Mickiewicza Nr.26. powołuję się również na opińję b. moich zwierzchników z czasów służby w defenzywie, a są nimi: kapitan Mejer - szef Ekspozytury Nr. 1, zam. w Wilnie przy ul. Adama Mickiewicza Nr. 62, porucznik Burhardt - Kierownik referatu samodzielnego przy D.O.K III. w Grodnie, zamieszkały w Wilnie w Komendzie Obozu Warownego, kierownik referatu samodzielnego przy D.O.K.X. w Brześciu n/B. porucznik Waligórski - zamieszkały w twierdzy Brześć n/B. proszę również o zbadanie mojej opińji por. Lubelskiego - kierownika referatu informacyjnego przy II brygadzie K.O.P. w Baranowiczach. Przez dłuższy czas byłem bez pracy i starając się o takową zamieszkałem kolejno w Brześciu, Lwowie, Warszawie, a od połowy maja b.r. w Lidzie u Jana Szewczyka na Słobudce Nr. 62. mieszkałem u niego do 5-6 lipca, poczem widząc, że jemu również ciężko mnie utrzymywać - podziękowałem jemu za gościnę i udałem się do Grodna piechotą, gdzie mam stryjecznego brata Antoniego Piaseckiego zam. przy ul. Słowiańskiej Nr. 11., na pomoc którego rachowałem, lecz ponieważ u niego była bieda pobyłem tam tylko jeden dzień, poczem również pieszo poszedłem z powrotem w okolice rzeki Dzitwy, z postanowieniem zrobienia na kogoś napadu rabunkowego i tym sposobem zdobycia sobie środków do egzystencji. W lasach przebyłem do dnia 27 lipca r.b. poczem będąc ostatecznie wygłodzony, oberwany, niewyspany i dłuższy czas bez ciepłej strawy - postanowiłem ostatecznie napaść i w tym celu wyszedłem na szosę Grodno- Lida, w okolicach Wielkiego i Małego Możejkowa poczynić obserwację nad przejeżdżającymi osobami, którzy wiozą jakieś pieniądze, a to przeważnie nad kupcami, którzy jadą ze skrzyniami do Lidy po zakup towaru wzgl. wódki.

W wymienionym dniu, idąc po szosie w kierunku Możejkowa z pod rzeki Dzitwy o godz. 7-8 rano spotkałem furmankę jadącą w stronę Lidy, która wiozła 4 paki po wódce, a na nich siedział furman i jakiś kupiec. Widząc, że sytuacja dla mnie pomyślna i że wymienieni napewno wiozą pieniądze za wódkę, a nie widząc nikogo w pobliżu podszedłem do furmanki i krzyknąłem po białorusku "ruki w horu". Na moje wezwanie furman zatrzymał konie i podniósł ręce do góry, tak samo postąpił jadący z nim kupiec. Kazałem sobie oddać pieniądze, które wiozą za wódkę, wobec czego furman natychmiast dobrowolnie oddał mi 1054 zł./ tysiąc pięćdziesiąt cztery złote/, z których na jego prośbę zwróciłem jemu kilka złotych na owies dla konia i przeżycie jego. Drugiemu żyd- kowi zabrałem czarny odkryty zegarek w pochwie celuidowej - zaś pieniędzy nie brałem, gdyż kupcy powiedzieli, że więcej pieniędzy nie posiadają. W czasie zatrzymania kupców trzymałem w ręku rewolwer/Nagan/, który posiadam jeszcze z czasu służby w defenzywie, lecz z niego nie strzelałem. Po odebraniu pieniędzy kazałem jechać do Lidy i nikomu nic nie mówić o napadzie, a sam udałem się w kierunku stacji Niemen z postanowieniem wyjechania koleją do Wilna, lecz spóźniłem się na pociąg, udałem się piechotą do wsi Ruda za Niemen, gdzie wygoliłem i ostrzygłem się, kupiłem sobie jedzenie i skarpetki, zreperowałem kamasze i udałem się pieszo w drogę do Nowogródka. W Nowogródku kupiłem sobie płaszcz gumowy, bluzkę czarną, spodnie, kamasze, bieliznę, portfel, papierośnicę, scyzoryk i drobne przedmioty i na to wszystko razem wydałem łącznie z furmankami i wydatkami w Lidzie - około 400 złotych. Będąc w Nowogródku zaszedłem do więzienia i dyżurnemu wręczyłem 40 złotych na książki dla więźniów. Wieczorem tego dnia wyjechałem z Nowogródka kolejką do Nowojelni, a stamtąd do Wilna. W Wilnie zatrzymałem się w hotelu Popowa na ulicy Zawalnej, gdzie przebyłem około 4 dni, a przez ten czas zakupiłem przyzwoite ubranie, bieliznę, ręczniki, prześcieradła, gitarę, książki do czytania i inne drobne przedmioty, na co wszystko wydałem około 400 złotych. W Wilnie szukałem i znalazłem swojego przyjaciela b. kurjera, który woził papierosy ode mnie z Rosji Sowieckiej do Ekspozytury Nr.VI. - niejakiego Niewiarowicza Antoniego, zamieszkałego w Nowo-Wilejce, a chwilowo bawiącego w Wilnie u swej siostry Józefy Niewiarowicz, zam. przy ul. Gdańskiej Nr.7. po spotkaniu się z wymienionym opowiedziałem jemu, że zrobiłem napad na szosie na kupców, skąd uzyskałem większą sumę pieniędzy i zaproponowałem mu pójść razem do Rosji Sowieckiej po zabranie brylantów zakopanych w Moskwie przez Henryka Krauze, zam. obecnie w Brześciu n/B. plan miejsca zakopania brylantów przedkładam przy niniejszym protokóle i nadmieniam, że brylanty zakopane są w Moskwie przy ul. Kamer-Kałuski Wał Nr.4 w składzie drzewa i posiadają wartość około 6 tysięcy dolarów. Prócz zabrania brylantów, mieliśmy przeprowadzić wywiad na większą skalę i z uzyskanym materjałem szpiegowskim wrócić do Polski i oddać to Kierownikowi I Ekspozytury w Wilnie kpt. Mejerowi, który jednak, - że nic o tem nie wiedział, gdyż nic jemu o tem nie mówiliśmy. Z Krauzem umówiliśmy tę sprawę poprzednio i za przewiezienie brylantów do Polski mięliśmy otrzymać połowę wartości tychże.

Ponieważ zachorowałem na dyzenterję, przeto postanowiliśmy jakiś czas się wstrzymać z wyjazdem do Rosji, a przez ten czas nabyć rewolwer dla Niewiarowicza i inne przedmioty. Ja z pieniędzy zrabowanych oddałem Niewiaro wieżowi 80 złotych by zakupił rewolwer, nóż i inne drobne przedmioty. Niewiarowicz rzeczywiście kupił rewolwer systemu "Sauer" i 11 naboi, a także do tego magazyn. Ponieważ nadal chorowałem w Wilnie, przeto Niewiarowicz zaproponował mi bym pojechał z nim do Nowo-Wilejki do jego narzeczonej Wiery Bułgakowskiej, zamieszkałej przy ul. Letniej Nr.33, gdzie odpoczniemy i nie wydamy tak dużo pieniędzy na życie i hotel. Do Nowo-Wilejki przyjechaliśmy w dniu 8 sierpnia r.b. i zamieszkaliśmy u powyższej gdzie nie tylko nie mniej wydaliśmy pieniędzy na życie jak w hotelu, ale daleko więcej i w kilka dni całą gotówkę posiadaną, straciliśmy tak, że już o wyjeździe do Rosji mowy być nie mogło. Naradziwszy się z Niewiarowiczem, zaproponowałem mu by się z nim udać pod Dzitwę i na szosie dokonać we dwóch napadu na kupców. Zaznaczam, że w umowie naszej postanowiliśmy dokonać napadu tylko na kupców żydów, a w żadnym wypadku na chrześćjan. Niewiarowicz na moje propozycje się zgodził i w dniu 14 b.m. wyruszyliśmy z nim do Lidy. Twierdze kategorycznie, że Bułgakowska Wiera wiedziała o naszych zamiarach, a nawet dała nam czapkę kolejową, by się przed Policją konspiro wać. Po przybyciu do Lidy, udaliśmy się ze stacji pieszo do Dzitwy i zatrzymawszy się w lesie przez kilka dni zaczęliśmy obserwować przejeżdżające furmanki szosą, by dokonać napadu nad upatrzonym kupcem. Ponieważ żydzi kupcy nie przejeżdżali, przeto pobywszy na obserwacji około 5 dni udaliśmy się do lasu, koło Wasiliszek, gdzie przechodzą szyny wąskotorowej kolejki i po przeprowadzeniu kilkudniowej obserwacji przejeżdżających osób lorką - w dniu 22 b.m. dokonaliśmy napadu na takową o godz. 6 m. 40 wieczorem w pobliżu szosy, w jedny kim. od smołami w stronę Wasiliszek.

Napad dokonaliśmy z Niewiarowiczem w następujący sposób: w krytycznej chwili staliśmy w lesie pod jodłą, gdyż padał deszcz i oczekiwaliśmy nadejście lorki z pasażerami. Gdy usłyszeliśmy szum lorki a następnie zobaczyliśmy ją, to pomału zaczęliśmy iść wzdłuż toru kolejowego w kierunku Skrzybowców. Kolejka nas napędziła, a ponieważ to było pod górę i koń zwolnił biegu, przeto idąc z nią razem dobrze zobaczyliśmy, ze w wagonetce siedzą żydzi, którzy winni wieźć z sobą pieniądze. W tym czasie lorka nas wyprzedziła i ja krótko zapytałem się Niewiarowicza, czy warto dokonać napadu, a otrzymawszy twierdzącą odpowiedź - podskoczyłem do lorki na przednią platformę do furmana i stanąwszy około niego podniosłem rewolwer do góry i zawołałem po rosyjsku "stoj", a gdy furman konia zatrzymał, odwróciłem się do pasażerów i krzyknąłem "ruki w wierch"- kto imiejet arużje proszu skazać". Osoby jadące w lorce podniosły ręce do góry i wtedy po kolei kazałem wszystkim oddawać sobie pieniądze. Zaznaczam, że w myśl naszej umowy z Niewiarowiczem, zaczęliśmy odbierać pieniądze kilku żydom i żydówce, których było około 5-6 osób. Z tyłu na lorce siedział jakiś osobnik Polak, który powiedział, że jest urzędnikiem, - wobec czego jego nie rabowałem i pieniądzy od niego nie brałem, chociaż jak sobie przypominam Niewiarowicz od niego pieniądze wziął i mnie dał, a ja jemu z powrotem oddałem i zabrałem tylko od niego mały pakunek zawinięty w gazetę, w którym powiedział, że jest jedzenie. Przy rewizji po kolei zabrałem: od żydka pierwszego z portfelu około 20 zł., zegarek niklowy na rękę, jabłko i bułkę. Od drugiego żydka odebrałem jakąś małą kwotę pieniędzy i z tego powodu przeprowadziłem u niego osobistą rewizję, a nic więcej nie znalazłszy - zabrałem mu dwa złote pierścionki z palców. Następnie żydówce zabrałem również małą kwotę pieniędzy i dwa złote pierścionki. Niewiarowicz również odebrał od paru pasażerów pieniądze i mnie oddał, za wyjątkiem pieniędzy urzędnika polskiego, któremu całą sumę z powrotem zwróciłem. Polskiej damie i urzędnikowi jak również furmanowi kazałem opuścić ręce i powiedziałem by się nie bali, gdyż im nic złego nie zrobię. Ponieważ jedna z żydówek na ręku miała jakieś zawiniątko w gazecie, przeto zwróciłem się do niej z zapytaniem, co tam jest, a otrzymawszy odpowiedź, że to jest pakunek od dentysty, takowy odebrałem i rzuciłem o krzak - pakunek się rozbił i z niego wyleciało 22 złotych w banknotach 5-cio i 2-wu złotowych. Pieniądze zabrałem, a pakunek zostawiłem na ziemi. Gdy zajęty byłem przy rewizji pasażerów, wspomniana żydówka zwróciła się do mnie z zapytaniem, dlaczego zabieram u niej rzeczy, a u innych pasażerów pozostawiam i zażądała zwrotu zabranych u niej pierścionków, wobec czego kazałem jej oddać jeszcze kolczyki swoje, a na jej odpowiedź, że takowe się nie zdejmują - uderzyłem jej lekko w głowę rewolwerem - nie w celu zabicia - a tylko dla postrachu. Widząc, co się dzieje, żydzi podskoczyli do żydówki wyjęli jej z uszu kolczyki i mnie oddali. W czasie zdejmowania kolczyków zdjęli jej kapelusz z głowy, przymierzyłem sobie na głowę, a następnie powiedziałem, że za opór zabiorę jej i kapelusz, lecz groźby nie wypełniłem i kapelusz zwróciłem, a z niego tylko wyrwałem jeden kwiatek sztuczny, który następnie rzuciłem na ziemię. Po zakończeniu rabunku kazałem Niewiarowiczowi odciąć pastronki od uprzęży konia, a gdy to uczynił, powiedziałem furmanowi i pasażerom, by stali na miejscu godzinę, a następnie mogą jechać dalej. Niewiarowicz w napadzie również był uzbrojony w rewolwer, który trzymał w ręku gotowy do strzału i również rewidował i zabierał pieniądze i kosztowności pasażerów. Uzbrojeni byliśmy: jaw nagan rosyjski, a Niewiarowicz w brauning systemu "Sauer", broń była naładowana na ostro. Przy rabunku Niewiarowicz miał w ręku koszyk biały, pleciony z łozy, w którym była prowizja.

Po dokonanym rabunku odeszliśmy od lorki jakich 20 kroków, lecz mając na uwadze, że kilkanaście dni będziemy w drodze i deszcz pada, a zatem będzie mi zimno, przeto wróciłem się z powrotem i od jednego młodego żydka odebrałem brązowe palto, które włożyłem zaraz na siebie. Gdy odbierałem palto rewolweru nie wyjmowałem i żyd dał mi go dobrowolnie. Palto owe obecnie w dowodach rzeczowych. Gdy ubrałem się w palto podszedłem do Niewiarowicza i razem udaliśmy się drogą w kierunku smolarni, a nie dochodząc takowej poszliśmy na lewo do lasu, gdzie wzięliśmy kierunek na południowo-wschód, by wyjść na szosę grodzieńską i wyszliśmy na szosę pomiędzy 33 a 34 kim. nie dochodząc do szosy rzuciliśmy czapkę i płaszcz Niewiarowicza, dwa chlebne suchary do kosza, a sam kosz zawinięty w płaszcz położyliśmy pod chrust i prawdopodobnie do obecnej chwili tam się znajduje.

Wyszedłszy na szosę udaliśmy się w kierunku Lidy i szliśmy do rzeki Dzitwy bez przerwy, a na Dzitwie odpoczęliśmy, nabraliśmy wody, zjedli zrabowaną prowizję, policzyliśmy pieniądze i kosztowności, których okazało się: 123 zł. gotówką w banknotach 5 zł., 2 zł. i 20 złotych i bilonem około 10 złotych, jeden zegarek niklowy na rękę, 15 dolarów w banknotach 10-cio i 5-cio dolarowych, papierośnicę skórzaną, portfel skórzany czarny i palto brązowe jesienne. Po odpoczynku mieliśmy pójść na stację Bastuny, by stamtąd udać się koleją do Wilna, lecz z braku sił podeszliśmy tylko pod wieś Cybory w 8 km od Lidy, tam w lesie przespaliśmy się i naradziliśmy się i postanowili, by Niewiarowicz poszedł do Lidy, po zakup prowjantu, a ja miałem go oczekiwać w lesie pod Lidą przy drodze na Białohrudę, pierwszy lasek od Lidy. Dla zakonspirowania się Niewiarowicz założył czapkę kolejową, którą dała nam Wiera Bułgakowska. Niewiarowicz był w Lidzie około 4 godzin i tam zakupił brzytwę, pudeł, skarpetki, butelkę wódki, pudełko szprotów, batliczkę czekolady, kiełbasę, chleb, gdzie zjedliśmy, ja ogoliłem się, wymyłem się deszczową wodą i obaj doprowadziliśmy się do porządku - odpoczywaliśmy do wieczora, a następnie udaliśmy się na dworzec kolejowy w

Lidzie, gdzie Niewiarowicz kupił dwa bilety do Wilna i wieczorowym pociągiem odjechaliśmy w kierunku Wilna.

W Wilnie wzięliśmy dorożkę i udaliśmy się do Nowo- Wilejki do mieszkania Wiery Bułgakowskiej, którą w domu nie znaleźliśmy i z kartki pozostawionej w mieszkaniu na stole dowiedzieliśmy się, że wyjechała do Jaszun do matki i prosiła by Niewiarowicz tam przyjechał. Niewiarowicz na drugi dzień pojechał do Jaszun, a ja pozostałem u Bułgakowskiej i oczekiwałem na niego. Na drugi dzień Niewiarowicz przyjechał z Jaszun i powiedział, że Bułgakowskiej nie znalazł i prawdopodobnie wyjechała do Grodna, lecz do kogo, nie wie. Ponieważ nie znalazłem w mieszkaniu swych rzeczy, które pozostawiłem odjeżdżając, przeto postanowiliśmy czekać powrotu wymienionej, a przez ten czas wypoczywaliśmy. W międzyczasie oglądając broń Niewiarowicza zauważyłem, że nie jest dobra, przeto poleciłem jemu broń u kogokolwiek zamienić na lepszą za dopłatą, a ponieważ mieliśmy iść do Rosji, po materjały szpiegowskie i brylanty broń była niepewna i tam mogło być niebezpieczeństwo, przeto prosiłem jego by na wszelki wypadek kupił jeszcze sztylet. Niewiarowicz zamienił nie wiem, u kogo swój rewolwer syst. "Sauer" na rewolwer systemu "Parabellum" i ponieważ sztyletu kupić nie mógł, przeto kupił nóż kuchenny, który również znajduje się w dowodach rzeczowych, a który w Rosji miał służyć jako sztylet w niebezpieczeństwie, gdyby broń palna zawiodła.

Po kilku dniach powróciła Bułgakowska do Nowo-Wilejki i powiedziała, że była w Lidzie i bawiła się z lotnikami, lecz z jakimi nie wiem, gdyż nie mówiła. O tem, że dokonałem napadu w dniu 27 lipca i o tem, że obaj jedziemy na napad, jak również, że go dokonaliśmy Bułgakowska doskonale wiedziała, gdyż jej o tem mówił Niewiarowicz, który jak kolwiek poprzednio mnie o tem nie mówił, lecz po aresztowaniu nas powiedział. Jako fakt, że Bułgakowska wiedziała, że trudniemy się napadami - może posłużyć dziennik wymienionej schowany w jej mieszkaniu w szufladzie w stoliku, gdzie pewnego razu, gdy jej w domu nie było czytałem. W czasie, gdy Niewiarowicz proponował mi jazdę do Nowo-Wilejki to opowiedział mi, że jego narzeczona jest morowa kobita i że pewnego razu skradła jakiemuś oficerowi 200 złotych, a następnie z niejaką Janinką, nazwiska nie wiem - zabrały garnitur komuś o czem był robiony na Posterunku protokół, - lecz kiedy to było nie wiem, lecz mówił mi że niedawno. Niewiarowicz również mnie opowiadał, że Bułgakowska Wiera w 1925 r. daty dokładnie nie wiem - wspólnie z jakimś szoferem w Wilnie dokonała napadu na pewnego oficera, któremu szofer groził nożem i odebrał podówczas około 800 złotych, któremi to pieniądzmi się podzielili. Bułgakowska Wiera przed wyjazdem naszym na napad na lorkę, mówiła mnie i Niewiarowiczowi byśmy zrobili napad na pewnego francuza zamieszkałego przy ulicy Zawal- nej, który miał wozić większe sumy pieniędzy do Mejszegoły gdzie buduje kościół protestancki, a zamieszkuje stale w Wilnie. Opowiadała jak wygląda jego mieszkanie, jakie ma kosztowności, że ostatnio odwiózł 15 tysięcy złotych rannym pociągiem do Grodna i że obecnie chwila jest najodpowiedniejsza, gdyż żona jest na letnisku. Kategorycznie twierdzę, że Bułgakowska natarczywie namawiała nas dokonania na niego rabunku. W niedzielę rano, to jest dnia 29 b.m. mieliśmy jechać z Niewiarowiczem do Rosji, o czem Bułgakowska wiedziała i z tego tytułu w sobotę, to jest dnia 28 b. m. zrobiliśmy pożegnanie w domu Bułgakowskiej, u której przez cały czas mieszkaliśmy. Na zabawie wymienionej byli obecni: ja, Niewiarowicz, Bułgakowska i Janinka - nazwiska nie wiem. Zaczęła się z początku kłótnia z Janinką a Bułgakowską, które kłóciły się o jakieś rzeczy, lecz, o jakie nie wiem. Gdy towarzystwo było pijane - zaczęła się powtórnie kłótnia pomiędzy Bułgakowską, a Niewiarowiczem, - do którego rzuciła szklanką, za co Niewiarowicz ją uderzył i powiedział, że widzi ją ostatni raz, gdyż przy powrocie z Rosji więcej do niej nie przyjdzie. Bułgakowska była strasznie zdenerwowana - rozrzucała książki i zbiła jeszcze jedną szklankę, wobec czego interniowałem i powiedziałem jej, że jak tak dalej będzie robiła, to zwiążę i pobiję, wtedy ona wyleciała na podwórze i gdzie znajdowała się Janinka i tam we dwie nad czemś się naradzały, poczem ona wróciła do mieszkania i powiedziała, że Janinka może zameldować o nas Policji, gdyż pokłóciła się z nią. Nadmieniam, że w trakcie pijatyki wydostałem pierścionek i kolczyki z kieszeni i pokazywałem im. Kolczyki i pierścionek pochodziły z rabunku od pasażerów z lorki. Janinka prosiła, bym jej sprezentował kolczyki, lecz ja nie dałem. Po powrocie Bułgakowskiej z Janinką z podwórza, ostatnia zabrała się jechać do Wilna, a ponieważ brakło jej pieniędzy, przeto prosiła mnie i dałem jej na drogę 55 groszy na bilet. Bułgakowska razem z Janinką poszła na dworzec ją przeprowadzić i wróciła po pewnym czasie sama, oświadczając, że Janinka już do Wilna wyjechała. Ja z Niewiarowiczem spakowaliśmy swoje rzeczy, gdyż nazajutrz mieliśmy wyjechać.

Tegoż dnia koło godz. 9 wieczorem, ktoś zapukał do drzwi, które poszła otworzyć Bułgakowska i oświadczyła nam, że to jest pan Augustyniak, a my już wiedzieliśmy, że jest to policjant, gdyż jego z widzenia znałem, ponieważ bywał w domu Bułgakowskiej. W chwili otwarcia drzwi zamiast jednego Augustyniaka - weszło 4-5 policjantów, którzy mieli broń na "gotuj broń" i zażądali podniesienia rąk do góry i ja wskazałem, gdzie mam broń, którą jeden z policjantów natychmiast zabrał, zaś, co robił Niewiarowicz nie wiem, gdyż nie widziałem. Policja w mieszkaniu przeprowadziła rewizję i zabrawszy rzeczy poprowadziła nas do Komisarjatu. Po drodze do Komisarjatu przed torem kolejowym po prawej stronie z boku ścieżki do trawy, rzuciłem zawinięte w kawałek gazety: jeden pierścionek i jedną parę kolczyków złotych, pochodzące z grabieży. Rzuciłem owe przedmioty, dlatego, że bałem się, by przy rewizji nie zostały odnalezione, a tym samym zdekonspirowałbym się, że brałem udział w napadzie. Po przyjściu do Komisarjatu policjanci nas zrewidowali, lecz mnie udało się schować na ręku zegarek niklowy, pochodzący również z rabunku. Również nie znaleziono przy mnie schowanych 20 złotych, które miałem w kieszeni marynarki pod podszewką. Posadzili mnie z Niewiarowiczem oddzielnie, lecz gdy ja dwa razy kajdanki sobie zdjąłem i dałem słowo honoru, że nie będę uciekać o ile mi kajdanki zdejmą, kajdanki policjanci zdjęli i posadzili mnie do celi Niewiarowicza, a Niewiarowicza do mojej celi. W celi Niewiarowicza leżąc na pryczach, usłyszałem chód zegarka i zacząwszy szukać pod wezgłowiem pryczy, znalazłem zegarek, który był u Niewiarowicza, a który jemu ofiarowałem, gdyż pochodził z rabunku Ostryńskich kupców. Te dwa zegarki miałem w celi przez noc. Na drugi dzień koło godz. 2-giej po południu zjawił się starszy posterunkowy i zażądał, bym oddał jemu jesionkę brązową, którą miałem u siebie, a która pochodzi z rabunku na osoby z lorki.

Oddając jesionkę domyśliłem się, że sprawa napadu na lorkę wykryta i obecnie jestem podejrzany o udział w napadzie, a przeto postanowiłem wszelkie dowody mej winy zniszczyć. W pierwszej linii chodziło mi o zegarki, które miałem w ręku, przeto odnalazłszy w celi szparę w podłodze koło pieca, takowe tam ukryłem i dziurę zasypałem piachem, kamieniami i szkłem, tak, że znaku nie było. Po tej czynności wywołał mnie na badanie st. posterunkowy i podczas badania wypytywał się tylko o pochodzenie broni i map. St. post. przed badaniem pokazywał mi telefonogram, w którym pisało o napadzie na lorkę pod Wasiliszkami, lecz w czasie badania na tą okoliczność nic się mnie nie pytał. Po ukończeniu badania odczytał mi protokóły Bułgakowskiej. Prostuję, że nie pokazywał protokółu Bułgakowskiej, a tylko protokóły Niewiarowicza i wszystkie protokóły zeznania policjantów, którzy byli na rewizji u nas, a w których to protokółach były opisane szczegóły rewizji i niby oporu policjantom Niewiarowicza. Widziałem również i zaświadczenie lekarskie, które było wydane jednemu z policjantów, a które pokazywał mi ów st. posterunkowy pokazywał mi dlatego, aby wzbudzić do siebie zaufanie, gdyż w trakcie tego powiedział, że jestem posądzony o napad rabunkowy na lorkę pod Wasiliszkami i że mam ukryte 150 dolarów pochodzących z rabunku, gdyż taka suma była omyłkowo zapodana w telegramie, w miejsce 15 dolarów, które rzeczywiście zabrałem. Sądząc, że starszy posterunkowy tym sposobem chce mnie podejść, odpowiedziałem, że żadnego napadu nie dokonałem i nie wiem, gdzie są Wasiliszki i nigdy tamtędy kolejką wąskotorową nie jeździłem i żadnych ukrytych dolarów i biżuterji nie mam. Powiedziałem tylko, że mam ukryte przy sobie 20 złotych, które wyjąłem - położyłem na stół i powiedziałem: "to jest wszystko, co mam, - jeżeli pan chcesz, możesz wziąść sobie". Banknoty te były dwa po 10 złotych każdy i takowe z początku nie brał, a po kilku minutach wziął i schował do kieszeni. Gdy st. posterunkowy schował pieniądze, to zaczął mi mówić, jakie są szanse w mojej sprawie obecnie i jakie mogą być o ile będzie zamieniona jesionka. O portfelu i pugilaresie, które również byli z napadu, a które znajdowali się u niego w depozycie - nie wiedział. Chcąc ostatecznie rozchwiać moją nieufność do niego, st. posterunkowy zaproponował mi, że osadzi mnie z Niewiarowiczem w jednej celi, byśmy mogli się wspólnie porozumieć i obmyśleć wspólną obronę - alibi, na wypadek posądzenia nas o napad rabunkowy pod Wasiliszkami, przy czem powiedział, że w każdym razie będzie nam pomocny, zniszczy dowody i jesionkę pochodzącą z rabunku zamieni na inne palto podobnego koloru. Widząc jego do siebie lojalność, zgodziłem się na jego propozycję i oświadzyłem nawet, że w depozycie znajdują się portcygar skórzany i portfel, które również jak i jesionka pochodzą z rabunku. Na met stanęła umowa, że st. posterunkowy osadzi mnie w jednej celi z Niewiarowiczem, zniszczy względnie da do zniszczenia portfel i papierośnicę, a także zamieni jesionkę na inną, za co otrzyma od nas ukryte pieniądze w sumie 43 dolarów i 90 złotych, prócz 20 zł., które dałem poprzednio.

Zostaliśmy osadzeni w celi razem z Niewiarowiczem, gdzie omówiliśmy całą sprawę i omówiliśmy swoje alibi, by przy badaniu i konfrontacji nie było rozbieżności. W nocy tego dnia mniej - więcej koło godziny 10-ej, st. posterunkowy wywołał mnie niby to do badania i zaproponował mi pójść razem z nim i odkopać przedmioty i pieniądze zrabowane, które mówiłem umyślnie, że znajdują się koło wsi Kuczkuryszek, w odległości koło 2 kilometrów od posterunku w lesie. Razem z nim pójść nie zgodziłem się, ponieważ powiedziałem jemu, że chcę wziąć tylko pieniądze, zaś rzeczy zostawić na miejscu i takowe mogłyby w jego ręku służyć jako dowody rzeczowe przeciwko nas. St. posterunkowy na moje odezwanie, zaproponował mi, że puści mnie samego do lasu po pieniądze i biżuterję pod tym warunkiem, że pójdę boso i że dam słowo, że wrócę. Proponując mi powyższe, powiedział: "w ostatecznym wypadku, gdyby pan nawet i uciekł, to będę mógł z tego wytłumaczyć się". Mając na względzie Niewiarowicza, którego nie chciałem porzucić, ratując się ucieczką, powiedziałem, że mało znam okolicę Nowo - Wilejki i mnie trudno będzie odnaleźć miejsce i zaproponowałem, byśmy wszyscy troje poszli do lasu, celem wykopania łupu. St. posterunkowy na to się nie zgodził, a wywoławszy Niewiarowicza z celi, zaproponował jemu osobiście udanie się do lasu i przyniesienie rzeczy i pieniędzy, jednakże pod warunkiem, że również w celi zostawi obuwie. Niewiarowicz zdjął buty, skarpetki, a st. post. odemknął okno w przyległym pokoju, w którym nas badał i zwróciwszy się do mnie, rzekł: "to pan wierzy, że on wróci". Niewiarowicz dał mnie znać, że nie pójdzie, a zdejmowanie butów było celowo robione dlatego, by upewnić policjanta, że kosztowności są rzeczywiście zakopane i by wymienione dowody przeciwko nas zniszczył. Na zapytanie odpowiedziałem, że nie wierzę Niewiarowiczowi i zaznaczyłem, że o ile on ucieknie, to na mnie będą większe dowody, a tego w żadnym wypadku nie chcę. Wtedy zaproponowałem policjantowi, by wyszedł razem do lasu z Niewiarowiczem, nawet skutym i by nie podchodził do miejsca, gdzie są zakopane kosztowności, gdy Niewiarowicz będzie brał pieniądze i powiedziałem, że zgadzam się na to pod tym warunkiem, że Niewiarowicz włoży na siebie jesionkę i weźmie ze sobą portfel i papierośnicę. Miało to na celu wprowadzenie w błąd policjanta i schowanie dowodów rzeczowych. Niewiarowiczowi przy policjancie powiedziałem, by ze skrytki wziął tylko dolary i 90 złotych zawiniętych w paczkę w papierze, żeby mógł się zamaskować i biżuterję pozostawił i by był w takiej odległości od policjanta by sam ten nie mógł przyjść i skrytki znaleźć. St. posterunkowy rozkazał nam iść do celi i Niewiarowiczowi ubrać buty i palto, co Niewiarowicz i zrobił w celi, naradziwszy się ze mną, gdzie dałem mu instrukcję, by rzucił palto, portfel i papierośnicę w lesie i udawał, że skrytki nie może znaleźć.

Nadmieniam, że skrytki żadnej w lesie nie było i pieniędzy tam żadnych nie miałem. Niewiarowicz ubrał się w celi, aby iść do lasu i gdy go st. posterunkowy zawołał poszedł. Po upływie półtory - dwie godziny wrócił, miał na sobie palto i powiedział mi, że papierośnicę i portfel zakopał w lesie do ziemi niby szukając skrytki. Nadmieniam i prostuję, że Niewiarowicz do celi przyszedł bez palta. St. posterunkowy również przyszedł do celi i zabrał mnie do kancelarji, gdzie zaczął krzyczeć "co wyście chcieli wyprowadzić mnie w pole a to wam się nie uda, bo jest jeszcze jeden dowód "i wskazał na jesionkę pochodzącą z rabunku, która leżała w kancelarji na ziemi. Widząc, że portfel i papierośnica są schowane w lesie, przeto powiedziałem st. posterunkowemu, by w ogóle był cicho, gdyż nic lepszego dla nas zrobić nie mógł. Wtedy, st. posterunkowy zaczął nas prosić i grozić byśmy nic o tem nikomu nie mówili i by Niewiarowicz z powrotem poszedł z nim do lasu odkopać portfel i papierośnicę, przyczem obiecał, że nam je odda, lecz chce by nie widział dyżurny, który miał od niego przyjąć depozyt. Niewiarowiczowi i mnie zrobiło się policjanta żal, wobec czego Niewiarowicz z policjantem z powrotem poszedł do lasu. Co tam było nie wiem, lecz mówił mi Niewiarowicz, że policjant dawał w lesie jemu do ręki dwa razy rewolwer "nagan" by zapewnić zaufanie Niewiarowicza, przyczem żądał jeszcze odkopania pieniędzy i biżuterii. Gdy Niewiarowicz drugi raz wrócił z lasu z policjantem i byliśmy około godziny razem w celi, to przyszedł wymieniony policjant - rzucił w róg pryczy portfel i papierośnicę i powiedział: "a życie jest ciekawe". Rano przed odjazdem do Wilna, poprosiliśmy do ustępu, dokąd nas razem wyprowadzili i Niewiarowicz w tej chwili rzucił do dołu kloacznego portfel i pugilares i tym sposobem zniszczył dowody. Działo się to w ustępie przy Komisaijacie w Nowo-Wilejce, w drugiej połowie ustępu. Po powrocie z ustępu wyjechaliśmy z Nowo-Wilejki i st. posterunkowego nie widzieliśmy.

W Wilnie w Komendzie powiatowej podszedł do nas jakiś st. posterunkowy z Nowo-Wilejki i zapytał mnie, co Niewiarowicz robił i dokąd chodził w nocy z policjantem, na co mu żadnej odpowiedzi nie dałem. O tem również pytał mnie Kierownik Komisaijatu w Komendzie Powiatowej w Wilnie w obecności Komendanta Powiatowego, lecz co odpowiedziałem nie pamiętam. Pozatem dodaję, że w zrabowanej jesionce w bocznej kieszeni były jakieś dokumenty żyda z Wasiliszek, nic dodać nie mogę, jest zgodnie z prawdą.

Po odczytaniu podpisuję: I-I S. Piasecki.

Badał: I-I Jaskorzyński, asp.

Świadkowie: I-I Bijuć, podkom. /-/F. Songin.

Za zgodność:

/Podpis nieczytelny/

 
Top
[Home] [Maps] [Ziemia lidzka] [Наша Cлова] [Лідскі летапісец]
Web-master: Leon
© Pawet 1999-2009
PaWetCMS® by NOX