Nazywam się Jan Rećko i obecnie mieszkam w Częstochowie, ale od urodzenia tj. od 1927r. do 25 września 1959 roku mieszkałem w Lidzie przy ul. Krupowskiej 78. Jestem już w zaawansowanym wieku, jednak wiele pamiętam z tamtych czasów. Ponieważ cmentarz wojenny znajdował się dość blisko naszego domu, pamiętam jak wyglądał przed, w czasie wojennej zawieruchy i później do 1959 roku, kiedy to wyjechałem z rodziną do Polski. Tymi wspomnieniami chcę się podzielić z ludźmi, lidzianami, którzy być może tego nie pamiętają.
Otóż, jak wiadomo starszym lidzianom, cmentarz ten znajdował się między starą żwirownią i koszarami z jednej strony, z drugiej była ulica Rydza - Śmigłego, chociaż cmentarz nie dochodził do ulicy. Natomiast boki cmentarza były usytuowane między ulicą Koszarową a ks. Skorupki.
Przed wkroczeniem armii bolszewickiej 17 września 1939 roku do Lidy cmentarz pełnił swoją rolę. Do 17 września pieczę nad nim miało Wojsko Polskie. W czasie sowieckiej okupacji cmentarzem nikt się nie interesował. 27 czerwca 1941 roku Lidę zajęli Niemcy i przejęli opiekę nad cmentarzem. Wtedy to uporządkowano groby, odnowiono żelazną bramę, poprawiono ogrodzenie. Wprowadzono ład i porządek. Każdego roku, dopóki stacjonowało w Lidzie wojsko niemieckie, oddział żołnierzy niemieckich wkraczał na cmentarz i oddawał honory poległym. Było to w październiku lub listopadzie (dokładnie nie pamiętam). Było to z pewnością jakieś święto wojskowe, gdyż pochowani tutaj byli żołnierze I wojny światowej oraz wojny polsko - bolszewickiej. A więc znajdowały się groby Niemców, Austriaków, Czechów, Rosjan i Polaków, a w czasach późniejszych rodziny polskich oficerów i żołnierzy mieszkających w koszarach.
Gdy 20 lipca 1944 roku do Lidy wkroczyła armia sowiecka, Rosjanie ustawili przed cmentarzem na całą zimę działa artylerii przeciwlotniczej. Aby przezimować żołnierze kopali ziemianki i tam oczekiwali na rozkazy. Zima tamtego roku była bardzo surowa. Gdy opał się skończył, zaczęli szukać czegoś czym można by ogrzać ziemianki. Na cmentarzu stała kapliczka w stylu zakopiańskim, w której wcześniej odprawiane były msze żałobne przy pochówku, a w maju nabożeństwa majowe. Sowieccy żołnierze, nie zastanawiając się, zaczęli rozbierać tę kapliczkę na opał. Tak zniknęła kapliczka cmentarna. Groby były nienaruszone. Stał też pomnik - piramida z żołnierzem rzymskim. Taki stan rzeczy utrzymywał się do 1949 roku. Wielu ludzi w tamtych czasach wywożono lub dobrowolnie wyjeżdżało do Niemiec. Niektórzy po wojnie wracali do kraju. Był wśród nich mieszkaniec ulicy Koszarowej niejaki Szumilewicz, który też powrócił do Lidy. Pewnej nocy 1949 roku rozbił figurę żołnierza i oddał na złom. Piramida stała do mojego wyjazdu tzn. do 1959 roku. W 1966 roku cmentarz zrównano z ziemią. Na części przylegającej bezpośrednio do cmentarza wybudowano szkołę nr 6, a tam gdzie znajdowały się groby powstało boisko i pomieszczenia warsztatów szkolnych. Natomiast nie wiem nic o ekshumacji i usuwaniu kamiennych krzyży.
I jeszcze kilka wspomnień dotyczących cmentarza: gdy Niemcy porządkowali cmentarz odgrodzili część cmentarza, na której znajdowały się groby polskich żołnierzy i ich rodzin mieszkających w koszarach, a grzebanych na tym właśnie cmentarzu, drutem kolczastym.
Druga taka informacja: po przeciwnej stronie cmentarza od ul. Ks. Skorupki znajdował się szpital wojskowy. W czasie II wojny światowej do szpitala przywożono rannych niemieckich żołnierzy z frontu, a tych którzy nie przeżyli chowano obok ogrodzenia cmentarnego. Lecz w roku 1943, gdy przewidywano już wycofywanie się z Lidy, Niemcy zaczęli wykopywać pochowanych żołnierzy i wywozić do Niemiec. Nie udało im się jednak wszystkich wywieźć, gdyż musieli uciekać, wrzucili kilka trumien do dołu i nie zdążyli nawet zasypać ziemią. Po ucieczce Niemców nikt nie starał się zasypać tego dołu, odór rozkładających się ciał długo dawał się we znaki okolicznym mieszkańcom.
Tyle moich wspomnień odnośnie cmentarza wojennego w Lidzie.
12 maja 2015 roku
Jan Rećko z Częstochowy